Skocz do zawartości
Nerwica.com

w kosciele za całe zło ktore robi człowiek wini sie szatana


potegapodswiadomosci

Rekomendowane odpowiedzi

akie to proste!

Zrobiłes coś złego,to wina szatana,nie Twoja,ale szatana!!!Nie Ty jestes zły,ale szatan jest zły,bo ci podpowiedział.Czy Gdyby Bóg był naprawde dobrym bytem,stworzył byc cos takiego jak szatana,zeby zastarszał,sprawdzał ,manipulował ,namawiał do nagryzienia jabłka>>??????Przeciez jestesmy tylko ludzmi ,istotami słabymi.Ja mysle,ze w kazdym z nas jest dobro i zło jednoczesnie.

Najbardziej mnie smieszy,jak w kosciele lub ksieza,starsza ludzi mowiac"szatan własnie działa w ten sposob,ze wmawia ludziom,ze nie istnieje,wtedy zło sie szerzy"!!

co za podejscie do człowieka,jakby człowiek był bezmozgiem i nie wiedział co robi,kazdy z nas wybiera sam.NO,a szatan to taki "twór" na ktorego wszystko złego mozna zrzucic.a ja mam nerwice przez to wszystko

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wystraszyła mnie ta opowiesc!!

gdyby czlowiek nie słuchal

sie szatana to by nie grzeszył

 

ale słucha sie go

Owe świadectwo pokazuje bezmiar ludzkiej głupoty, ale zarazem jest też dowodem ogromu Miłości Boga.

Zostało opublikowane w Małym Gościu Niedzielnym, jako ostrzeżenie przed pochopnym wchodzeniem na obszar szatana.

Bywałam już wtedy w carlsberskim Ośrodku Oazowym. Stali mieszkańcy:ks.Franciszek Blachnicki(założyciel Oaz w Polsce i Centrum Ewangelizacyjnego w Niemczech), Wspólnota żeńska i czterech młodych księży.

Fajni ludzie, myślałam tyle, że jacyś dziwni, jakby z innego świata.

Modlący się kilka razy dziennie, zero bluzgów, a poglądy na świat zupełnie nierealne.

Mówili, że treścią ich życia jest Bóg. Odbiło im, czy co?

Przyglądałam im się z zaciekawieniem połączonym z politowaniem. Biedni ludzie, pomyślałam marnować młodość dla bzdetow?

Doszłam do wniosku, że to nie moja sprawa.

Każdy układa sobie życie, jak mu się podoba.

Mimo wszystko dobrze się u nich czułam lubiłam tam bywać.Pewnego dnia (u siebie, w domu) czytałam Legendy Góralskie: takie, tam Boruta, Rokita..

Pomyślałam spróbuję, może to działa.

Wykombinowałam warunek, po ludzku niemożliwy do spełnienia. Poczekałam do godz 24:00 i zaczęłam.

Postawiłam na stoliku zapaloną świecę i zawołałam jeżeli jesteś, pokaż się Lucyferze! Nic, żadnej reakcji .

Powtórzyłam. W tym momencie w głowie , pojawił się jakby błysk medalik przeszkadza. Faktycznie, miałam na szyi medalik jeszcze od chrztu. Nosiłam go przez sentyment, jako rodzinną pamiątkę. Zerwałam i rzuciłam na podloge.

Swieca zgasla. O,kurde chyba coś się dzieje, fajnie jest, tylko nie widać nikogo.

No nic, dobra , niech i tak będzie.

Zaczęłam perorę zapiszę ci moją duszę (swoją drogą, po cholerę ci ona) jeżeli dostane

Nic, ponudziłam się jeszcze chwile, zgasiłam świecę i poszłam spać.

Następnego dnia, pojechałam do Carlsberga. Spotkałam ks.Kazika i opowiedziałam o swojej przygodzie. Ksiądz zbladł zaproponował egzorcyzmy. Stuknij się w główkę powiedziałam, mamy XX w. nie średniowiecze.

Pobyłam z nimi trochę i wkurzona wróciłam do domu.

 

W nocy, kontynuowałam to nieco dziwne spotkanie tym razem świeca nie zgasła.

Może, to trzeba inaczej pomyślałam?Wzięłam długopis (wiem,powinno być gęsie pióro, ale nie miałam), kartkę papieru. Zaczęłam pisać cyrograf: wymieniłam czego chcę, a jako dowód, iż zostałam wysłuchana dołożyłam dwa warunki do spełnienia natychmiast:

Następnego dnia mam wygrać z mężem (drugi, niesakramentalny)) w szachy, grałam bardzo słabo; w najbliższym czasie dostać dużą sumę pieniędzy (10 tys.marek,już mnie satysfakcjonowało), wtedy podpisze kwit własną krwią.

Rano, skłoniłam męża do gry wygrałam(?!).

Hm,hm to chyba działa. Zaczyna mi się podobać.

Po południu, przyszła koleżanka mojej córeczki. Zabrała ją do siebie.

Po upływie kilku minut, przybiegła rozdygotana Jowita wpadła pod samochód, wydusiła.

Poszliśmy tam z mężem zdarzenie miało miejsce ok.300 m. od naszego bloku.

Kierowca, młody chłopak (dzień wcześniej zrobił prawko), nie jechał szybko ale nie miał szans, dziecko zbiegło z nasypu kolejowego prosto pod maskę. Początkowo wydawało się, że to nic groźnego, mała nie krwawiła. Po 5 min. było pogotowie. Pojechaliśmy do szpitala. Prześwietlenie pokazało pęknięcie czaszki,ale dziecko było przytomne. Przewieźli ją na sale. Po pewnym czasie "odjechała". Zrobił się szum, kazali czekać nam na korytarzu. Dopiero wtedy zaczęłam się bać. Decyzja córka zostanie zawieziona do Kliniki Specjalistycznej, na odział IOM, stan jest ciężki. My musieliśmy zostać w miedzy czasie przyjechała Policja. Krótkie przesłuchanie kierowcy, później rozmowa z nami. Dali nam jakieś formularze do wypełnienia mieliśmy ubiegać się o odszkodowanie. Według niemieckich przepisów, wina kierowcy była bezsporna. Mąż został jeszcze, dopełnić formalności, ja poszłam do domu.

I wtedy (to było, jak przebłysk w głowie) usłyszałam: umowy dotrzymałem, pieniądze dostaniesz, czekam.

Zatkało mnie, wrzasnęłam "nie!!!" na całą ulicę, mijający mnie przechodnie patrzyli ze zdziwieniem." Ty, gnoju, ty bandyto, bydlaku!!!"

Wpadłam do mieszkania, chwyciłam telefon, z trudem wykręciłam numer do Carlsberga.

Odebrał ks.Kazimierz. Kazik, stało się coś strasznego. Jowita miała wypadek, proszę módlcie się, ja przecież nie umiem.

Nie wiem czy minęła godzina. Ksiądz Franciszek (we Wspólnocie nazywany Ojcem) przysłał auto i zabrano nas do Ośrodka.

Pobiegłam prosto do Kaplicy.

Ze wszystkich sił, całym swym jestestwem wyrzekałam się Lucyfera i jego mocy. Powiedziałam " Boże, jeżeli Ty naprawdę jesteś, ratuj, proszę moje dziecko. Głupia jestem, wiem ale ja naprawdę nie wiedziałam, iż moja zabawa może być groźna. To miały być tylko takie jaja."

Następnie poszłam do domu wspólnoty. Ojciec rozmawiał ze szpitalem. Stan córki był krytyczny. Kerspintommograf pokazał cztery wewnętrzne pęknięcia czaszki. Lekarz powiedział, robimy wszystko, co w naszej mocy.

 

Ks.Kazimierz rozumiał co jest grane (nie wiedziałam jak, ale czytałam to w jego oczach), ze to efekt moich wygłupów nie usłyszałam jednak słowa wyrzutu, wręcz przeciwnie, dużo serdeczności.

Zapłakana zasnęłam.

Rano telefonat ze szpitala, dziecko odzyskało przytomność wola mamę.

Któryś z księży (nie pamiętam już, kto) pojechał z nami do Kliniki.

Mała była mizerna, ale pojawiła się szansa, że będzie żyła.

Został z nią tata, byli w szpitalu prawie miesiąc, dziewczynka musiała na nowo uczyć się jeść, mówić, chodzić miała wtedy 8 lat.

Przez cały ten czas mieszkałam w Ośrodku dałam nieźle domownikom w kość.

Po powrocie "moich" z Kliniki, mieliśmy jeszcze jakiś czas zostać w Carlsbergu. Pojechałam do mieszkania po trochę maneli.

 

-- Pn kwi 18, 2011 6:55 pm --

 

do gdyby człowiek nie słuchał szatana,czyli co jedyne co nas moze uratowac,to zycie w ciagłym strachu rzed szatanem,bo ja tak mam,wpadłam,ze przez to straszenie mnie szatanem w nerwice natrectw,boje sie wszystkiego,a co na to wszystko Bog?nie zna sie na zartach,myslisz,ze gdyby istniał dobry Bog pozwalałby,szatanowi krzywdzic dzieci swoich dzieci ,ktore stworzył na swoj obraz i odobienstwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do gdyby człowiek nie słuchał szatana,czyli co jedyne co nas moze uratowac,to zycie w ciagłym strachu rzed szatanem,bo ja tak mam,wpadłam,ze przez to straszenie mnie szatanem w nerwice natrectw,boje sie wszystkiego,a co na to wszystko Bog?nie zna sie na zartach,myslisz,ze gdyby istniał dobry Bog pozwalałby,szatanowi krzywdzic dzieci swoich dzieci ,ktore stworzył na swoj obraz i odobienstwo?
Moim zdaniem ta historia z Gościa Niedzielnego jest wyssana z palca, w dodatku jest dziecinna, czym oni się w tej gazecie zajmują. Jestem pewny, że gdyby zrobić 'śledztwo' to wyszłoby, że tą historię to wprawdzie sami zmyślili, albo ktoś wymyślił i przysłał, ale TO WSZYSTKO PO TO, ABY OD GRZECHU MŁODE DUSZYCZKI UCHRONIĆ I PRZESTRZEC PRZED SIŁAMI NIECZYSTYMI I SAMYM KSIĘCIEM CIEMNOŚCI!!!

Ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za młodu namiętnie wywoływałam duchy:) Nie sama oczywiście - taka dzielna niestety nie byłam - razem z grupką innych małolatów szwendaliśmy się po opuszczonych domach i piwnicach, ze świeczką i książeczką do modlenia w ręku. A i jeszcze lusterko chyba było wśród rekwizytów:) Rytuał odbywał się bardzo poważnie, według wyczytanych w jakiejś książce wytycznych:) Ale fajnie powspominać:)

No a zmierzam do tego że niestety nie wywołaliśmy żadnego ducha - raz nas tylko jakiś dziki lokator przegonił (omal nie padliśmy ze strachu, ale rzucona w naszym kierunku butelka po 0,5l niezaprzeczalnie pochodziła ze świata żywych:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja za młodu również wielokrotnie wywoływałem duchy. Zazwyczaj robiliśmy to w dużych grupach, czasami nawet przeszło 100 osób, całość była przygotowana z dużym rozmachem. Mieliśmy różnego rodzaju świece, dzwonki, kadzidła. Odbywało się to w dużych pomieszczeniach, w których koniecznie musiało być zimno, echo odbijało się w nich z hukiem od ścian. Rytuał wywoływania ducha polegał na użyciu wymienionych wcześniej rekwizytów i głośnego śpiewania: "Duchu święty przyjdź, duchu święty przyjdź". Pomimo naprawdę dużego zorganizowania prowadzących i faktu, że uczestniczyłem w tego rodzaju seansach spirytystycznych wiele razy niestety nigdy nie udało nam się wywołać ducha, nie było ani jednego znaku jego obecności :( ... chociaż... a nie, nie, to było przy innej okazji, dziewczynie z lampionem zapaliły się włosy, które na szczęście szybko ugaszono.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

interesujące jak to jest tak naprawdę z tym wywoływaniem duchów, wszyscy to odradzają, mówią że niebezpieczne, słyszałem i czytałem mnóstwo historii, że jednak coś się działo złego po tym, a tu piszecie niektórzy, że próbowaliście i nic, co mi daje do myślenia :P cóż, cholernie mnie ciekawi zresztą czy istnieją te duchy w końcu czy nie, ale jakoś nie miałbym nigdy odwagi tego sprawdzić podczas własnego 'seansu' :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że chyba nikt nie załapał, ja duchów nie wywoływałem, to śmieszne, nie wierzę, że te seanse mogą cokolwiek zdziałać, ludzie się boją, wyobraźnia pracuje, świeczka zgaśnie, bo ktoś dmuchnął i wszyscy w panice. My wywoływaliśmy ducha św. w kościele: "Duchu święty przyjdź, duchu święty przyjdź". Powinien się zjawić, tak ładnie śpiewałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że chyba nikt nie załapał, ja duchów nie wywoływałem, to śmieszne, nie wierzę, że te seanse mogą cokolwiek zdziałać, ludzie się boją, wyobraźnia pracuje, świeczka zgaśnie, bo ktoś dmuchnął i wszyscy w panice.

tak, ale pewien być nie możesz na 100 % i jak znam życie też nie miałbyś raczej odwagi tego sprawdzać i nie ryzykowałbyś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lol, ale przecież to ma trochę wspólnego z tym tematem :] w ogóle bawi mnie na tym forum jedno - jak się rozpocznie nawet ciekawa dyskusja (nie mówię o tym temacie) luźno związana z tematem, mimo to jednak zbaczająca, to już offtop i czas przerwać. bezsens.

 

ale okej, już siedzę cicho.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sean1, i tak moderatorzy są tolerancyjni :)

a pani potęgapodświadomości miała multikonto i nie wiem czy wróci tu pod drugim czy trzecim nickiem... jeśli nie, to się zamknie.

chyba ze macie coś ciekawego do dodania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzę w Szatana :twisted:

W Starym Testamencie Bóg miał zarówno "dobre", jak i "złe" cechy. Potrafił skarcić, sprowadzić katastrofy naturalne, ukarać. Z biegiem czasu Bóg "robił się" coraz bardziej opiekuńczy, coraz bardziej zbliżający się do ideału, wyłącznie dobrego, miłującego. "Złe" cechy Boga starotestamentowego "przejął" Szatan, dzięki czemu można wytłumaczyć istniejące cierpienie, zło, etc., a jednocześnie czuć i wierzyć, że Bóg tylko i wyłącznie kocha i dzięki temu mieć w nim solidne oparcie psychiczne (na zasadzie: co złego to szatan, nie bóg, od którego oczekuję miłości).

 

Ściślej z tematem: fakt, że stanowczo za mało mówi się o tym, ile krzywd i zranień robią ludzie, w tym rodzice małemu dziecku ("kochaj ojca i matkę swoją"), za dużo rzeczy zwala się na szatana albo "taki krzyż"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dostaliśmy na drodze ewolucji trochę za dużo istoty szarej i połączeń w korze mózgowej i nam się w tyłkach poprzewracało, bo zaczęliśmy za dużo myśleć, zbyt abstrakcyjnie. gdyby ambicją Hitlera było nażarcie się, wychędożenie jak największej liczby samic w celu przekazania genów i bezproblemowa defekacja, to nie mielibyśmy holocaustu. w zasadzie nic byśmy nie mieli gdybyśmy, jak inne zwierzęta, tarzali się gównie, zamiast obmyślać chytre plany skrzywdzenia innych i uzyskania korzyści z ich krzywdy. chociaż metaforycznie siedzimy po uszy we własnym gównie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×