Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

One znikna po 2-3 miesiacach i potem trzeba tylko trenowac umysl aby zwalczyc ja.

Pozwole sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Ja mam te "dziwne fizyczne odczucia" od prawie 2 lat i nie wyglada na to,żeby miały zamiar zniknąć. I to bynajmniej nie dlatego,że zlekceważyłam sprawę - chodzę do psychologa, zmieniam swoje życie...moze w moim przypadku ta teoria sie nie sprawdza ;)

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

 

Pisze po raz kolejny , bo jestem już tak sama sobą zmęczona , że juz trace siły. Problemy wciąż trwają już nie tylko z żołądkiem ale i z innymi dolegliwościami , teraz mam dość trudny okres bo drugi raz zmieniam prace , jestem zdołowana bo już nie wierze w to , że si enadaje do czegokolwiek , moje poczucie wartości spadło , w pracy daje z siebie wszystko idzie mi dobrze , ale jestem wykorzystywana na maksa , zresztą wiecie jak jest w pracy szczególnie jak jest sie samemu w pracy ze swoim pracodawcą dzień w dzień nie ma do nikogo sie odezwać praca w 3 etatch a zarobki najniższe , więc nie miałam wyboru i zrezygnowałam, nie iwem co robić bo czuje się nie potrzebna i beznadziejna na tyle , że nie nadaje się do niczego , najgorsze jest to , że nie wierze w siebie już wogóle mam siebie dosyć , denerwuje mnie wszystko zmęczenie najgorsze ta psychika która mnie wykańcza a ostatnio doszły zawroty głowy i odrazu wkręcanie sobie najgorszego , wiecie jak to jest. Powidzcie macie jakieś lekarstwo , żeby choć troche siebie polubić i nie tracić wiary i nie wmawiając sobie najgorszych rzeczy o sobie????

 

 

 

Dziekuje z góry wszystkim

 

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No własnie problem , czy to dobra decyzja , ale jaki jest sens męczenia się w pracy która nie przynosi satysfakcji z tego , że pomagam innym , a wsumie robie jak robol za tanie grosze. To trudny etap ale wyjście z dołka jest trudne bo nie wiem kiedy wogóle z niego wyjde. Łatwiej by było gdybym siebie lubiła choć troche a problem jest taki , że jakoś nie potrafie i tu koło sie zamyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawno tu nie zagłądałem...myslałem, że juz mi przeszło, chociaz miałem czsami jakieś mroczki przed oczami, troszkę stresu(szkoła). Wczoraj siedziałem w łazience i nagle naszła mnie mysl, odczucie że jakby coś we mnie mówi, żebym wyskoczyła na dwór czy uciekł. Dostałem takich trzęsawek, leku, nogi mnie drżały koszmar. Uświadomiłem sobie, że to przeżywałem juz, ale inaczej...Odczuwam takie wrażenie, że jakby cos we mnie było, pojawiło sie to nagle. Idąć koło sklepu naszło mnie, aby wskoczyc przez szybę...

Nie mogłem spać całą noc. Ukazywały mi sie sceny z z gier, w które grałem, szukjałem czy nie mam halucynacji, bo na jawie mi sie nie pojawiają, ale gdy zamkne oczy to cały czas.

Powiedzcie mi co to może być, czy to nawrót lęków czy początki schizofrenii albo czegos gorszego. W ostatnim czasie duzo się zadręczałem i martwiłem, no i jeszcze frustracja. Może to jest przyczyną??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Cię to pocieszy to powiem Ci,że ja rok czasu nie wychodziłam na balkon bo się balam, że co by było gdybym tak nagle wyskoczyla, że przecież ludzie robią takie rzeczy, skąd mam mieć pewność, że ja bym tak nie zrobiła, to dziwne, ale miałam tak samo jak ty, nie,że usłyszałam głos, ale to było we mnie, jakby mi ktoś podszeptywał, ja diagnozy nie mogę Ci postawić, ale żeby mieć schizofrenie trzeba mieć omamy, urojenia, poza tym chory na schizofrenie nie pyta się sam siebie, czy jestem chory, bo on myśli, że jest zdrowy w 100%, jeśli ty sobie to pytanie zadałeś, to raczej świadczy, że masz nerwice, ja bym na twoim miejscu od razu leciała do lekarza, ale jak chcesz możesz poczekać, może samo przejdzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weronika mam dokładnie takie same objawy jak Ty. Na szczęscie mieszkam na parterze, ale jak byłam ostatnio u dziadków na 4 piętrze i paliłam na balkonie też coś mnie kusiło, żeby przełożyć nogi przez barierkę. poza tym boję się jezdzić metrem, a jeżdzę często. Jak jedzie, odsuwam się od torów, bo boję się, że coś mnie podkusi i skoczę... [/img]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich znalazlem te forum przez przypadek przeszukując sieć odnosnie nerwicy.

 

A więc moze opisze jak to wszystko się u mnie zaczelo...

 

Mam 20 lat jak wiele osób w moim wieku mam jakies swoje pragnienie mazenia itp. sprawy, od zawsze chcialem zostac dj bądz producentem poprostu chcialem być w jakis sposób związany z mózyką, wciągnelo mnie to w wieku okolo 10 lat, wszystko było Ok.

Wszystko zaczelo się walić w wieku okolo 18 lat, większość z moich znajomych w jakis sposób była powizana ze sobą, ja zotawalem w tyle iz zawsze gdy się mnie pytali czy ide z nimi na impreze odpowiadelem "moze następnym razem"... kiedyś poszedlem raz czulem się tam nieswojo wszyscy byli ze sobą zrzyci itp. poprostu nie pasowalem. Narastał we mnie gniew którego na codzień nipokazywalem ukrywalem go w sobie. Dla rodziców, nauczycieli byłem normalny towarzyski, wygadany tak jest do dziś, ale tłumie TO w sobie iż coś jest ze mną nie tak.

 

Nerwica lękowa rozwineła się umnie w tym roku nawet wiem kiedy 26.10.2006, przez cały pazdziernik paliłem MJ dzien w dzien czasami sam czasami w szkole, 26 wróciłem do domu zmeczony głównie psychicznie, wypiłem cholernie mocną kawę zapaliłem MJ więcej niz zwykle i się zaczeło... szybsze bicie serca, zimne poty, uderzenia ciepła, mroczki przed oczmi, mysli ze to koniec, drzenie rąk, ciśnienie mi spadło do ledwo co 80/50, położyłem się lewa reka zaczela byc jagby sztywan i wiele podobnych objawów a najgorsze to mysli głównie iz to juz koniec i co teraz co bedzie gdy mnie niebędzie do dziś to mam tylko w mniejszym nasileniu.

 

Naszczęscie przerzyłem nikomu nic nie powiedziałem tylko internet i wyszukiwanie co to mogo byc i znajduje byle jakie pierdoły ze to zawał, udar, atak itp pierdoły, po tym dniu przesalem palić to swinstwo.

Ale rodzina zauwazyła iz stalem się jakiś inny co kilka godzin mierzę cisninie i jest normalne tylko puls mnie niepokii ciągle około 100 (zawsze miałem 60 max po wysiłku 80-90) i pojawiły się dodatkowe skurcze serca odczuwane w przełyku, więc ojciec zapytał się mnie co mi jest więc no trudno powiedziałem rodzicom przyjeli to normalnie bez rzadnych wybryków wyzwisk od narkomanów, minoł tydzień ciągle to samo. Umysł zajęty głupotami o zejsciu z tego swiata itp., więc wybralem się do lekarza no i trudno powim mu niebęde się ukrywał, gdy wspomniałem MJ zasmiał się troche i powiedział iz raczej to nie potym mogło to być spowodowane stresem problememi, wykonał mi EKG wszystko ok przepisał Propanolol na skurcze dodatkowe i tyle. Troche mnie to uspokoiło ale ciągle umysł zajęty był głupotami po 2 tygodniach (19 listopada) dostałem ataku, zimne potyu uczucie omdlenia itp. więc odrazu wkręt to ZAWAŁ se myśle, godz 1 w nocy to ide na ostry dyżur mówie lekarzowi co i jak cały drze on wykonał EKG pierwsze wyszło fatalnie ze względu na dreszcze kazał mi się uspokoić po czym wykonał kolejne i wszystko OK, dał mi zaszczyk Hydroxyzyny wróciłe do domu i zasnołem bez problemu spałem az do obiadu, az do dziś mam takie dziwne uczucie iz coś jest ze mną nie tak ostatnio wykonałem morfologie i ob krwi wszystko w normie ob=7 a norma to do 8 i znowu co mi jest i pytania sam do siebi"Co mi jest jak norma jest do 8".

 

Ogólnie czsami odczuwam niepokój lęk przed smiercią dziś tak miałem.

Kazdy nawet bardzo lekki ból kojazy mi się z jakąś smiertelną chorobą ostatnio bolała mnie ręka wię co odrazu ze to rak itp... herezja w głowie.

 

Ostatnie miesiące wszystko zmieniły kiedyś po kilka godzin potrafiłem robić muzykę juz rozglądlem się za wytwórnią ale wszystko się zawaliłow, zwykle byłem wesoły z chęcią podejmowalem naprawy wzmacniaczy dla kolegów w tym tez bylem dobry, ale juz nie jestem i to mnie jeszcze bardziej dołuje.

 

Po skończeniu szkoły myśle nad wyjazdm za granice do pracy, moze to mi pomoże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm jakbym czytala wlasna historie (moze poza tym epizodem z paleniem) Tez chcialam zostac dj-ka :), mialam tyle marzen i planow...nie tylko z tym zwiazanym...

Niestety nerwica hamuje nasz rozwoj, sprawia ze zamiast patrzec w przyszlosc skupiamy sie na 'tu i teraz', na kazdym oddechu, uderzeniu serca... Straszne jest to ze nagle zdajemy sobie sprawe, ze nie robimy czegos juz z taka sama pasja i nie jestesmy juz w czyms tak dobrzy jak wczesniej... Ale mysle, ze da sie to pokonac i znowu byc soba -wierze w to... Najwazniejsze, ze doszedles do momentu w ktorym zdajesz sobie sprawe, ze to moga byc problemy na tle nerwowym (bo przeciez trafiles w koncu tutaj :) )a nie rak itp. jesli chcesz sie upewnic, ze tak jest i cos z tym zrobic - zdecyduj sie jak najszybciej na wizyte u specjalisty. Ja czekalam rok... rok za dlugo. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim !

 

bartix bardzo podobnie było u mnie:

obudziłem się któregoś lipcowego dnia, dzień zdawałoby się jak co dzień, dopóki nie poczułem lekkich zawrotów głowy, pomyślałem że to pewnie przez upał i niskie ciśnienie (może rzeczywiście tak było), ale nagle zaczęło mi się zdawać, jakbym nie w pełni panował nad swoją świadomością - takie machinalne wykonywanie rzeczy bez głębszego zastanawiania się nad ich sensem (mimo, że patrząc z dzisiejszego punktu widzenia były logiczne i racjonalne). I wtedy się zaczęło...tego samego dnia duszności, zimne poty, zawroty głowy, uporczywe myśli o tym, że postradałem rozum etc. etc. Tak mijały wakacje; brak szczerej radości z tego co zawsze mnie w jakis sposób podniecało i dawało szczęście, pogmatwane myśli, zawroty, kłopoty z pamięcią i lęki podczas myślenia o przyszłości - w zasadzie można by napisać książkę o tym :-) Potem uporczywe myśli, że zaraz wyląduję w kaftanie, że to schizofrenia, rozdwojenie jaźni albo coś w podobie i po moim życiu...a tyle było planów...

 

Wyobraźnia podstawiała coraz to nowe pesymistyczne scenariusze, ale niezłomnie sobie mówiłem, dam radę - przecież zawsze dawałem radę z problemami, przeto wizytę u psychiatry odkładałem i odkładałem i odkładałem...

Niedawno pojawiły się szeroko omawiane już na forum, "odrealnienia" - jesteś w trakcie rozmowy ze znajomymi, nagle słyszysz swój głos jakby z perspektywy osoby stojącej obok, poza tym wszystko co znasz, własne mieszkanie, własnie osiedle, uczelnię, wszystko wydaje się obce i czujesz przed nimi irracjonalny lęk...

 

Najważniejsze jest aby o tym nie myśleć, aby nie dać się tym myślom zwariować. Lęki oczywiście powracają, ale im krócej i mniej intensywnie o nich myślisz tym lepiej.

 

Sam dzięki temu forum zrozumiałem, że coś muszę z sobą zrobić: primo - psychiatra, secundo - psycholog. Nie wiem jeszcze jak to "ugryźć" bo do lekarzy nie musiałem prawie nigdy chodzić (tak to jest jak ma się w ojca lekarza;-) ), ale trzeba się w końcu wziąć za siebie - w końcu to nasze życie...

 

Przepraszam, rozpisałem się, nie wiem nawet czy w odpowiednim temacie (z góry przepraszam), ale w końcu wyrzuciłem to z siebie, to już jest prawie jak Catharsis...

 

Pozdrawiam serdecznie,

Dobrej nocy

 

 

będzie dobrze i trzeba w to wierzyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sporo łażę po górach, a idąc niedawno granią Tatr naszła mnie myśl co by było jakbym skoczył...od razu otępienie umysłu, wrażenie że zwariowałem do końca skoro przychodzą mi do głowy takie rzeczy i to pytanie: czy ja to ciągle ja czy już nie ?

nie myśl o tym, tak, to przeraźliwie trudne, ale staraj się zająć głowę czymś innym, książką, nauką, pracą, czymkolwiek...

 

weronika ma rację: wariat nie wie że zwariował, a człowiek o zdrowych zmysłach czuje że coś jest nie tak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też tak mam , ale ponoć nie ma szans aby posłuchać "tego głosu". Bo to jest zaburzenie, ale granice dobra i zła mamy w formie niezmienionej. Trzeba ignorować ten głos, mimo , że to jest bardzo ciężkie. Wiem, bo sama go ignoruję. Najlepiej włączyć muzykę, albo próbować "porozmawiać" z nim.

Tzn : - może wyskoczę przez okno ...

- chyba Cię pojeb... jeszcze mam wiele do zrobienia w życiu

- ale jak wyskoczę , to wiele osób zauważy mój problem....

- ja tam nie mam zamiaru, będę walczyć z nerwicą i wtedy będzie tylko wspomnieniem, a jaki będę szczęśliwy jak już wyzdrowieję , ile więcej rzeczy będę dostrzegać, radość z każdej chwili . I mam to wszystko zaprzepaścić skacząc???Nie ma mowy.

- A może jednak? ...

- Nie.

Trzeba znaleźć swój własny sposób na walkę z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam moze sa ludzie co maja podobna sytuacie napiszcie jak sobie z tym radzicie i wogle Moj problem zaczol sie jakies 1,5 roku temu obiawy to dusznosci, zawroty glowy,uczucie jak by cos w gardle mi stalo. mieszkam na przedmiesciach od ponad pol roku nie bylem sam w miescie nie mowiac juz o wieczornym wyjsciu do baru czy na diskoteke gdzie nie jestem w sklepie czy na osiedlu caly czas sie obawiam ze ktos mnie obserwoje a nie daj bog jak ktos sie popatrzy to automatycznie nachodzi mnie mysl ze ma zle zamiary wobedz mnie ale najgozej jest w nocy jak klade sie spac caly czas boje sie ze jak zasne to sie udusze laze po pokoju w ta i spowrotem ciezko dysze nie moge zlapac oddechu nie moge nic przelykac bo mam uczucie jak bym w gardle mial jakas kule przed napiciem sie czegos wyrownuje oddech z obawy ze sie zachlysne i udusze nie wiem co mam robic nie moge tak zyc mysl ze tak bedzie juz zawsze bardzo mnie przygnebia do tego stopia ze nakrecam sie ze to wszystko nie ma sesu skoro nie mam szans na normalne zycie jak dawniej rok temu probowalem popelnic samobojstwo w styczniowy poranek wlazlem po szyje do zeki WARTY po tym wpadlem w alkocholizm rodzice wyslali mnie do AA ale szybko zrezygnowalem obawiajac sie ze jak bede dojezdzal na drogi koniec miasta to po drodze ktos zrobi mi kzywde albo zemdleje , dostane zawalu serca i nikt mi nie pomoze nie wiem jak sobie z tym radzic nie daje juz rady POMOCY!! ps. sory za bledy ort. itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do dobrego psychiatry i na psychoterapie lub jak masz możliwość terapię behavioralno-poznawczą, nie oczekuj cudów na początku, wierz mi, że będzie dobrze a sam się przekonasz, że nie jesteś sam jak będziesz chciał się zapisać bo obecnie psychiatzy i psycholodzy mają złoty interes :!::!::!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego tak jest ale zawsze pozwalam sobie wejść wszystkim na głowe... Zawsze kończy się tak, że wszyscy mi wręcz rozkazują (już nie tylko mówią co mam robić) Chcialabym nie być taka słaba... tyle się słyszy o tym, że trzeba umieć mówić NIE, ale jak się tego nauczyć? Jak nie pozwolić soba pomiatać - przecież każdy z nas jest człowiekiem i ma swoją godność... Dlaczego nie umiem sie nikomu sprzeciwić...JAk dać sobie z tym radę...? Strasznego mam doła przez to, naprawde, ostatnio mi się znów przytrafiła taka sytuacja - osoba mlodsza ode mnie zaczęła mi wydawać polecenia, a ja nie umiałam nic zrobić, zestresowałam się... powiedziałam tylko żeby mówiła "proszę" jeśli czegos chce ale teraz czuje sie glupio, nie chce być nieuprzejma! :(:(:(

 

PS do tego dochodza takie mysli: nadaje sie tylko na przyslowiowy 'trybik' w maszynie.... mysle tez ze jesli kiedys wyjde za maz to nie bede umiala sie sprzeciwic i pozwole zrobic ze soba wszystko a to nie bedzie szczesliwe zycie, widze to po moich rodzicach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Telimenko.tego mozna sie nauczyc podobno...normalnie sie nauczyc..potem pocwiczyc..zobaczysz bedziesz potrafila powiedziec NIE..ja tez to trenowalam..i wciaz cwicze...jest lepiej..zaczynalam od ..pan ze sklepu ,ktore wciskaly mi ..to czego wcale nie chcialam tak naprawde...teraz to moga mi naskoczyc..sorrki...ale to da sie zrobic...nie mam konkretnej instrukcjii jak to zrobic..jak zaczac..kazdy ma inaczej..wiem tylko ,ze mozna...trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kochani ja tez juz jestem "specjalistka" od szumu w uszach. z tego powodu wydalam mnostwo pieniedzy na wszelkie mozliwe badania (np. tomografia) , przeszlam operacje przegrody nosa , wyrwalam wszystkie ósemki , mialam serie zabiegów na kregoslup, lykalam betaserc i tanakan , i jak pojawily sie 8 miesiecy temu tak sa nadal. chodze na psychoterapie i oprocz szumu wlasciwie nie mam juz zadnyc objawow nerwicy ( a mialam ich caly wachlarz). sama juz nie wiem czy to nerwica czy mi kosmici jakiegos wszczepa dokonali :((((

mam dokładnie to samo, wszystko ustąpiło oprócz szumów i to jest naprawde straszne :roll: wieczorem gdy kładę sie spać po prostu zaczyna mi rozsadzac głowe, w dzien na szczescie mi juz to nie przeszkadza ale wystarczy ze zatkam sobie uszy palcami ... tak ze dudni mi cały czas ale przeszkadza w nocy :( Trwa to od konca lipca i nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzic i czy to mi kiedykolwiek zniknie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×