Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nie oszukujmy!!!

 

 

Wlasnie mialam zrobione 2-krotnie bardzo szczegolowe badania krwi (tarczycowe) i USG tarczycy. NIC. Tarczyca w idealnym stanie.

 

Moj Tata ma wycieta cala tarczyce, ale nigdy nie mial depersonalizacji, derealizacji, lekow, hiperwentylacji...

 

Uwierzcie, wreszcie, Kochani, ze to My-male, odrzucone dzieci, przerazone, skostniale, zamkniete, zahamowane, zakrzyczane-to jest Nasza nerwica, nie tarczyca...

 

Mam 29lat, a OD ZAWSZE czuje sie jak mala, glupia, bezradna dziewczynka.

 

Czy Wy tez tak sie czujecie?

 

Wszystko wszystkim musze udowadniac, prostowac, zrzucac kogos z glowy.

Ludzie widzac Nasza slabosc zachowuja sie jak hieny.

 

Z kolei, tak jak u Gombrowicza-czym bardziej zrzucamy maske niepewnych Siebie, tym bardziej wrasta Nam ona w twarz :-(((

 

Czy w ogole mozna zyc bez obaw, wiedzac, ze jest sie smiertelnym?

 

mala a

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

Opisze po krotce historie- otoz jestem synem narkomana. To co sie dzialo w domu jak byłem mały to zgroza- ojciec wynosil wszystko z domu uciekal kradl mamie pieniadze, siedział zacpany w domu na koncu jak mama go wyrzucila mieszkal w piwnicy. Miedzyczasie jakies pseudo normalne zycie sie toczylo moje - szkola etc.

Ojciec zachorowal na aids ale nie widzialem go dlugo i nie mam zamiaru - mama wziela rozwod.

Kilka lat pozniej wybudowalismy dom jednorodzinny - mieszkam z mama babcia i dziadkiem - ot normalna rodzina.

Babcia zmarla 2 lata temu. Od roku 1996 do 2000 chodzilem do prywatnego LO gdzie zdalem mature. Kilka razy zdazylo sie (moze 4-5) ze palilem z kumplami marihuane. Raz w zyciu wzialem pol kwasa i to wszystko. 2 krotnie wiem ze palilem cos ala skun - maczane chyba bo mnie wygielo ale pozniej wracalo do normy wszystko.

Otoz po maturze w ramach relaksu po zdanym egzaminie zapalilem z kumplem 2 fifki skuna (moze maczane moze nie).

Po okolo 20min od tego nie moglem dojsc do domu tak sie zle czulem - serce w gardle oraz inne sprawy ale po powrocie do domu i wzieciu kropli sie uspokoiło. Od tamtej pory nic nigdy nie bnralem.

W tydzien po tym wydarzeniu okazalo sie ze musze jechac do Sopotu zalatwic cos mojej mamie. Pojechalem i na dworcu w Sopocie byl smrod marihuany konkretny ... w momecnie jak w myslach powstała taka mysl

"ale ktos jara" usiadlem i nie moglem wstac - drzenie oraz bicie serca mocne. Nie wiem ile to trwalo moze godzine moze mniej ale nie moglem nioe bylem w stanie nawet nikogo prosiic o pomoc.

Minelo - poszedlem i zalatwilem co mialem ale wracalem na drzacych nogach i jak wsiadlem do pociagu z powrotem (do Gdyni) to nie moglem stac na nogach wiec kleczalem. Wysiadlem w Gdyni i mialem tak scisnieta prawa reke ze nie moglem jej otworzyc przez chwile.

Od tamtej pory nie bylem w stanie chodzic ani daleko ani jezdzic autobusem ani pociagiem. Tak to trwalo 3 lata. Zdecywowalem sie sprobowac leczyc z tego - 1 lekarz psychiatra doxepin mi zapisal ale na tym spalem caly czas.

Moja mama znalazla w Sopocie lekarza - zapisal mi lexapro i cwiczenia w zakresie jezdzenia autobusem . Ok byly efekty ale niestety po pol roku

zaczelo sie robic zle - momentalnie po wzieciu lexapro skurcze zoladka

i zle samopoczucie - lekarz mowi ze gdzies popelnilem blad

Dostalem teraz xanax SR 0.5 mg razem z 10mg lexapro do wziecia przez 2 tyg . Chce sie zapisac na terapie behawioralna..

Czy ona pomaga? Czy mial ktos cos podobnego kiedys?

oczekuje jakis odpowiedzi :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

od czasu kiedy jestem w liceum strasznie się boję, a konkretnie: boję się wypowiadania przy klasie, nawet kiedy mam przeczytać coś z ksiązki głos mi sie trzesie nie potrafie nad soba zapanowac, jestem gotowa sie rozplakac ale nie poddaje sie, probuje sobie jakos sama z tym sobie poradzic, ale niestety to juz trwa kilka miesiecy i jest coraz gorzej. Kiedy nauczyciele zadaja mi pytania mam mętlik w glowie nie potrafie sie skupic nad udzieleniem odpowiedzi ogarnia mnie panika, czesto rowniez mam w takich momentach czuje mocno przyspieszone bicie serca. Co mam zrobic? Czy powinnam udać się do jakiegos lekarza? Wiem ze musze skonczyc szkole ale steres powoduje ze nie potrafie sie uczyc szybko wszystko zapominam. POMOZCIE ;(

 

Inne wystpujace u mnie objawy:

-pesymizm

-często obniżony nastroj

-hmm wszyscy mi mowia ze niska samoocena i chyba faktycznie tak jest

-strach przed wystapieniem publicznym i wypowiadaniem się

-przeczulenie na punkcie opinii innych

-nie wystepuja trudnosci w zasypianium, wrecz przeciwnie potrzebuje bardzo duzo snu okolo 10 h

-w sytuacjach dla mnie stresujacych pocienie sie

-czeste koszmary nocne

-niedowaga (lekarz stwiedził ze mam po prsotu taka budowe waze 38 kg-164 cm)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak tam u Ciebie marto122 wygladaja kontakty z rowiesnikami?Masz przyjaciol w tej klasie?Wypisałas objawy a moze by tak poszukac przyczyn tego stanu?Te objawy moga byc poczatkiem:Depresji,Nerwicy itp.Mogą ale wcale nie muszą.Dobry psycholog by ci najlepiej pomogł poszukac przyczyn tego stanu i "pokierowac myslenie na troche inne tory".PS.Kup sobie jakis Magnez i Witaminki-to niby takie banalne ale czasami bardzo pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed pojsciem do liceum wlasnie sie tego obawialam ze mnie nie zaakceptuja...nie wiem czemu mieliby mnie nie zaakceptowac? no ale jedank sie tego obawialam. Klase mam bardzo fajna, jestem w niej z moimi 2 przyjaciolkami. Tylko po prstu w duzej grupie, czesto juz wystarczy 5 osob zebym czula sie skrepowana ( w takiej sytuacji w ogole nie biore udzialu w rozmowach) a nasza klasa liczy ponad 30 osob :/

Niesmialosc byla moim problemem juz od dziecinstwa w zerowce ciagle plakalam chcialam do domu nie potrafilam nawiazac kontaktu z innymi dziecmi a do 15 roku zycia wystepowalo u mnie moczenie nocne a w dzin parcie na mocz. Chodzilam do psychologa przez okolo pol roku ale wizyty te nic nie pomagaly, i musialam przez kolejne 4 lata radzic sobie z tym sama, w kocnu zalatwilam jakies ziola no i chyba pomoglo... Ta niesmailosc jak czytalam mogla byc spowodowana nadopiekunczoscia matki i przez surowość ojca, zawsze na mnie wrzeszczal juz kiedy bylam mala i zawsze konczylo sie to moim placzem. Moze stad moje problemy? Nie wiem czy da cos wizyta u psychologa skoro i tak pewnie mu tego wszystkiego nie powiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marta czemu nie powiesz ??? Zeby se pozbyc tej niesmialosci i tych wszystkich krepujacych cie rzeczy musisz przewrtosciowac całe swoje zycie i spróbowac spojrzec na wiele rzeczy inaczej ciezko dojsc do tego samemu
No własnie dlaczego?Jezeli melissa ma rację i jest to poczatek nerwicy...No to wiesz im szybciej rozpoczniesz leczenie tym lepiej dla ciebie.Jak z kazda inna choroba na tym swiecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie naszczęście te najgorsze momenty w tym choróbsku(lęki) nie zdarzały się w szkole itp.Raz mnie to złapało w metrze ...Teraz na szczeście studiuje zaocznie(mam zjazdy raz na 2 tygodnie) i da się przeżyć choć sesja się teraz zbliża a pamięć mam jak weteran z 1 wojny światowej... :lol: (nie obrażając tych którzy za nas walczyli)

Ogólnie już nie mam lęków,tylko czasami czuje niepokój i mam te cholerne kłopoty z pamięcią i koncentracją(albo to derealizacja)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale było marnie :D raczej nie chciał bym dostać ataku lęku na zajęciach... wtedy to się chce wymiotować i mało co głowa nie eksploduje, albo miałem lęk ,że sobie coś zrobie(to jest dopiero jazda)Na szczęscie to było w domu...i jak narazie cisza (oby nie przed burzą :) )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich serdecznie! w szczególności tych, którzy chcą poświęcić kilka chwil, aby przeczytać jak to wszystko działo się u mnie. Muszę poskładać myśli i spisać to wszystko gdzieś razem...

Zacznę może od tego, że zawsze byłem człowiekiem pogodnym, odpornym na stres, miałem silną wolę, byłem bardzo lubiany przez otoczenie i w ogóle wszystko szło dobrze. Coś takiego jak lęk było mi zupełnie obce, poza małymi epizodami, które przeżywa każdy człowiek w swoim życiu. Przełom nastąpił na początku tego roku. Zaczęło się od przewlekłego zapalenia oskrzeli, które traktowałem jako chorobę śmiertelną, z której już nie wyjdę. Przeżyłem wtedy wiele stresu, ale mimo to wyzdrowiałem. Jednak lęk przed kolejnymi objawami choroby pozostal stłumiony gdzieś tam w środku mnie . Później zdarzyło się coś co pierwszy raz w życiu sprawiło, że miałem myśli samobójcze... Płakałem 3 dni pod rząd z powodu jednej nieudanej znajomości, ktoś postąpił ze mną bardzo nie fair a ja przeżyłem to w sposób zbyt emocjonalny, nie dając sobie samemu szans na wyjście z tego stanu.Udawałem że zapomniałem to wszystko, lecz przyszły kolejne choroby i pierwsze objawy PRAWDZIWEGO lęku. Choroby bardzo powszechne, zwykła grypa i chwilowe kołatania serca przy gorączce. Odkąd pierwszy raz poczułem że moje serce zaczęlo tak szybko bić zacząlem się ogromnie martwić, bać, że to się powtórzy, że umrę i że nikt nie zdoła mi pomóc... Jednak choroba przeszła i wróciłem do szkoły a tam przestałem myśleć o tym wszystkim. Problemem stał się jednak ciągły stres, w końcu przyszła matura, która podziałała na mnie tak jak podziałała... Lecz to co zaczęło się po maturze mogę spokojnie nazwać prawidłowym początkiem mojej choroby... Zaczęło się od kłucia w prawym górnym boku. To uczucie było bardzo niepokojące, odwiedziłem kilku lekarzy, jednak nie potrafiłem uwierzyć ze to zwykłe nerwobóle... Po przyjściu do domu spędzałem godziny w internecie szukając różnych chorób, które mogłybyć związane z moimi objawami. Miałem ciągły strach przed rakiem płuc, w końcu paliłem jak smok... Potem z raka płuc ''wpakowałem się" w raka węzłów chłonnych i wszystkie inne podobne choroby... Lęk przed chorobą był nieustanny, układałem sobie już scenariusz mojej choroby, moją śmierć itp. Nagle jednak objawy ustąpiły i poczułem się zdrowy jak nigdy. Do pewnego razu kiedy to po całonocnej imprezie obudziłem się rano z bólem w klatce piersiowej, który tłumaczylem sobie jako 'ból przedzawałowy'. Mój koszmar powoli się zaczynał, z dnia na dzień moje myśli skupiały się na moim sercu, nie wychodziłem nigdzie z domu, czułem lęk przed tym, że mogę dostać zawału, ja 18letni chłopak!!! Pewnego razu lęk był tak ogromny, że byłem bliski wezwania karetki pogotowia... Jednak rodzice wkroczylli do akcji i jakoś mnie uspokoili. Niedługo po tym do moich 'objawów sercowych' doszły moje dolegliwości żołądkowe i przewlekłe biedunki. Kolejny lęk to rak żołądka... Żałosne, wiem. Rodzice kolejny raz wkroczyli do akcji i zmobilizowali mnie do zebrania się w sobie i do wyjechania do Anglii w celu zarobkowym, w końcu zbliżały się studia i wiele wydatków z tym związanych. Mój miesięczny pobyt w Anglii również był czasem w którym ciągle się czegoś bałem, zaczęły się moje lęki wieczorne, kiedy to już położyłem się do łóżka i te wszystkie zmory zaczynały mnie dopadać. Z powodu moich lęków musiałem wrócić do domu, narażając rodziców na koszty i wiele stresu... Po powrocie z Anglii zacząłem z kolei czuć nocne duszności, ktore jednak nie okazały się moim kolejnym urojeniem, lecz oznaką astmy oskrzelowej na którą choruję. Lęk przed kolejną dusznościa był tak ogromny, że zdecydowałem się na rzucenie palenia (chociaż jeden dobry krok). Zaczęły się studia i kolejne lęki. Znów chęć bycia najlepszym, mnóstwo nauki, w dodatku choroba, którą zacząłem już leczyć - wszystko to przysparzalo mi wielu stresów. Najgorszy stawał się dojazd do szkoły, z momentem wsiadnięcia do autobusu zaczynał się koszmar. Szybkie bicie serca, duszności (mimo iż leki przeciwko astmie uprzednio zażyłem) ogromny lęk przed omdleniem, straceniem oddechu, śmiercią. Poszedłem wreszcie do lekarza rodzinnego, który przepisal hydroksyzynę i to wszystko. Fakt, czasami hydroksyzyna pomogła, czułem się lepiej. Zauważyłem nawet poprawę, już tak bardzo nie balem się podróżowania autobusami. Wszystko wydawało się być już za mną, każdy lęk i strach, aż nagle niecałe 2 miesiące temu zmarł mój ojciec... Wtedy wszystkie moje lęki powróciły ze zdwojoną siłą, ciągłe kłucie serca, tachykardie, duszności, dreszcze, problemy żołądkowe itp. Z dnia na dzień wszsystko przeżywałem bardziej i gorzej... Najgorzej jest jednak teraz, po świętach. Znów wróciły do mnie myśli samobójcze, ogromny lęk niewiadomo przed czym, ciągłe napięcie. Ostatnio po raz pierwszy zwiałem z zajęć na uczelni z powodu lęku. Mimo iż kocham to czego się uczę, to jednak cały tydzień niechodziłem do szkoly w obawie przed lękami, które w zasadzie i tak mam, najczęściej wieczorem. Najgorsze jest jednak uczucie braku tchu, kontrola mojego oddechu urosła do rangi natręctwa. Mam zrobione wszystkie możliwe badania, całą morfologię krwi, EKG, echo serca, spirometria - wszystkie wyniki wskazują na to iż jestem zdrów jak ryba, niestety siła sugestii wpędza mnie w błędne koło sprawiając, że nie wierzę w to wszystko i znów sobie wmawiam różne schorzenia. Wreszcie odwiedziłem psychiatrę, który orzekł, że cierpię na nerwicę lękową. Przepisał mi lek o nazwie spamilan, jednak go odstawiłem, ponieważ miałem wszystkie skutki uboczne po zażyciu tego leku. Jestem umówiony na rozmowę z psychologiem i pełen wiary, że jakoś z tego wyjdę. Nie chcę, żeby choroba zrujnowała mi życie. Zamierzam podjąć się jakiegoś sportu, wyjść do ludzi, byleby tylko nie myśleć o lękach. Chcę żyć normalnie i wierzę w to, że pokonam to paskudztwo. Mówię sobie ccodziennie, że to ja jestem Panem i władcą mojego ciala i ducha i to ja decyduję o tym, czy czuję się dobrze czy źle. Zdecydowałem, że pójdę do szkoły, nawet jeśli mialbym zemdleć przy wszystkich. Muszę to przezwyciężyć, bo tęsknię za tym co było dawniej, chcę być znów tym Piotrkiem,którego wszyscy pamiętają. I tak będzie! Wam życzę przede wszystkim wytrwałości i wiary. Uważam, że wiara może zdziałać cuda i wiem, że wyjście z choroby jest realne. Uwierzcie w to, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że jest to nadzwyczaj trudne...Głowa do góry! Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ooo nie szkoly to ja nie zmienie.... przyrzeklam sobie ze nie bede sie poddawac i walsie to robie chociaz jest bardzo ciezko i nie radze sobie z paroma sprawami. Widze ze chyba jednak powinnam pojsc do kogos po pomoc. Rozmawialam z mama jakos miesiac temu w sumie to wszystkiego jej nie powiedzialam tylko tyle ze nie radze sobie ze stresem i ze chcialabym pojsc do jakiegos psychloga a ona mi powiedziala ze przeciez "wszystkie dzieci sie stresuja" nie tylko ja... ale mnie to przerasta :( pozniej kilka razy mowila ze jesli chce to moge isc. Po tamtych wczesniejszych wizytach o psychologa raczej przestalam w nich wierzyc, zreszta wszystko przekrecaja co sie powie :/ i najgorsze ze myslalam ze to zostanie pomiedzy nami a pozniej sie okazywalo ze rodzice sie o wszystkim dowiadywali.

A z ta niesmialoscia to ja juz nie wiem jak walczyc! Po prostu zostawilam to tak jak bylo. no i pojawily sie kolejne problemy...

faktycznie jestem chuda, i to tez mi utrudnia zycie :/ chociazby na w-fie kiedy ćwiczymy brzuszki na podlodze to hmmm moja kosc krzyzowa jest chyba bardziej wysunieta niz u innych i niezle boli kiedy musze "jezdzic" nia o podloge. Czyli brzuszki= tragedia, a cwiczenia na brzuchu to samo :( teraz kolej na kosci biodrowe ;(

tylko nie zarzucajcie mi anoreksji, kiedy poszlam na bilans lekarz kazal mi przysc za kilka dni z mama :/ ja nie jem wcale tak malo czasem nie mam apetytu, szczegolnie w szkole, nie jem sniadan bo rano przed szkola to nic mi by nie przeszlo przez gardlo! Lekarz dał mi skierowanie na badania i stiwerdzil ze wszystko jest dobrze ze mam widocznie taka budowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm imrezy? kiedys nie moglam doczekac sie tego wieku kiedy bede sie bawic itd a teraz? wole siedziec w domu niz isc na jakies imrezy. Kiedys chodzilam na dyskoteki dobrze sie bawilam teraz tez nie chodze bo stwierdzialam ze nie umiem tanczyc :/

ostatnio na sylwka poszlam do koleznaki wiekszosc sie upila i zygala gdzie popadnie, bylo okropnie. Po co pic zeby zaraz zygac? Rozumiem 1 piwko na poprawe humoru dobra zabawe.... Na prawde nie pasuje do tego wszystkiego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ja bym miał od początku nerwicy takie dobre nastawienie jak ty to bym teraz balował na hawajach z 5 tancerkami i drinkiem w ręku ...pozazdrościć...

A tak poważnie to musisz się przygotować na lepsze i gorsze dni...Wcześniej napisałem ,że z tym cholerstwem to jest tak,że robi się 2 kroki do przodu i jeden w tył(ale zawsze do przodu)Spoko,że zapisałeś się do psychologa... Co do leku,który odstawiłeś,to nie wiem czy to był najlepszy pomysł(mam nadzieje,że wiedział o tym lekarz) Z tymi lekami to jest często tak,że jak ma się na początku silne objawy oboczne(to póżniej jest bardzo dobrze(trzeba wytrzymac pierwsze 2 tygodnie)

Nie zmieniaj swojego nastawienia,prędzej czy póżniej to minie... !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juz tam zaraz anoreksja.No bez przesady.Jedni jedza wiecej inni mniej.Naprawde pomysl o tym magneziku,witaminkach.Zaszkodzic nie zaszkodzi a pomoc moze duzo.Tym psychologiem co do niego chodziłas jestes rozczarowana...To idz do innego...Teraz jestes juz wieksza,ze tak napisze, i psycholog raczej nie bedzie juz opowiadał rodzicom o twoich problemach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×