Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy nerwica natręctw jest uleczalna?


malami

Rekomendowane odpowiedzi

witam, ostatnio zdiagnozowano u mnie nerwice natrętwc( dokładnie natrętne myśli). Zastanwiam się, jak mozna i czy mozna calkowicie sie z tego wyleczyc. To juz drugi epizode na tym tle w moim zyciu. Poprzedni jakies 5 lat temu minal i nie maialm problemu do teraz ( nie bralam wtedy zadnych lekow i nie chodzilam na terapie). Czy moze komus skutecznie udalo sie wyleczyc, jesli takk to co wam pomoglo psycholog czy leki?

pozdrawiam Malami :)

 

[ Dodano: Sob Cze 17, 2006 9:56 pm ]

nikt nie odpowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

malami

są osoby, którym się udało :D moim zdaniem nerwica ma swoje etapy, każdy ma inne podłoże, jednym pomagają leki inni preferują terapie psychologiczną, z doświadczenia mojego wiem, że prostej " złotej recepty nie ma" wyleczenie jest długim złożonym procesem tak samo jak długo się nerwica rozwijała. Mogę Ci tylko powiedzieć tyle że u siebie po czasie widzę postępy.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Powiem ci tak, przez dwa lata samodzielnie walczyłam z nerwicą lękową tzn. miałam ataki lęków że umieram i takie tam, dorażnie brałam sobie tylko lek uspakajający i o dziwo przeszło ale nie na długo po roku pojawiły się u mnie natretne myśli tak silne że określono je mianem schizofrenicznych w cudzysłowiu oczywiście bo nie jestem chora psycicznie. Więc się zebrałami poszłam do psychiatry i nigdy nie zapomnę jego pierwszych słów tzn. "wróciło bo nie leczone " , byłam w szoku, ja myślałm że nikt mi nie pomoże tak jak ja sobie (przecież znam siebie najlepiej) a okazało się że zmarnowałam czas i sobie zaszkodziłam bo pokonane lęki przeistoczyły się w natręctwa nad którymi już zapanować nie mogłam. A teraz tak, natręctwa leczy się lekami ale przede wszystkim terapią u mnie np.wyszło ze nie akceptuje siebię i wiele innych. Byłam u prywatnych lekarzy i nic z tego nie było tzn.dawali mi leki i na tym koniec w końcu znalazłam fundację w Łodzi która działa z funduszy uni europejskiej i zapewnia mi wizyty u psychiatry i psychoterapię nieodpłatnie. Proponuję jak najszybciej znależć w Twoim mieście przychodnię zaburzeń psychicznych a najlepiej ośrodek leczenia nerwic i jeszcze jedno nie martw się bo natretne myśli to tylko nasze emocje których czasem nie kontrolujemy, to gorzej wygląda niz jest w rzeczywistości. I dopóki nie zaczniesz się leczyć i nie zrozumiesz co się z tobą dzieje nie radze korzystać z takich stron bo się dobijasz

 

Pozdrawiam gorąco

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem jedno jestem za psychoterapią ale nie zgodzę się z tym że nie można samemu z tego wyjść!Jak najbardziej trzeba samemu z tego wychodzić bo nikt za nas sprawy nie załatwi! Ja sama sie lecząc coraz bardziej umacniam sie w tym że nic mi nie jest a wszystko co przeszłam uczy mnie odpowiedniego postepowania na przyszłość.Jeżeli newica po jakimś czasie wróci to co? przecież już ją dobrze poznałam i wiem że nic mi nie grozi , że to tylko wyobraźnia.Co mnie nie zabije to mnie wzmocni!Ludzie naprawdę poważnie chorują a ja mam sie przejmować o nie!Myślę że nie długo będę mogła powiedzieć nerwicy pa,pa :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Qvo

Ty włąśnie to musisz zrobic dla siebie a nie dla kogoś, musisz miec swoją osobę na pierwszym planie, ja po terapi wkońcu się dowiedziałam, że prowadząc kierat, dbając o innych zapomniałam o właśnie sobie :!::!:

Ty jesteś dla siebie najważniejsza, nie inni wierz mi :D

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio pisałem , że mam wiarę żeby to pokonać, chciałem iść do psychiatry bo jak wiadomo tą nerwicę oni leczą najlepiej. Ale wstrzymałem się bo niedaleko mojego miasta jest przychodnia leczenia nerwic dla młodzieży, mam zamiar tam się wybrać. Dręczy mnie to, że przestaję być samodzielny, złe myśli dotyczące wszystkiego począwszy od krwawych informacji z dziennika zatruwają mnie, i to chre układanie scenariuszy wydarzeń danej sytuacji, które w rzeczywistości nie istnieją, jednym słowem paranoja. Najgorsze jest to , że ostatnio popadłem w fobię społeczną unikam ludzi , żeby natrętne myśli mnie nie męczyły. Żadko wychodzę na dwór, jedynie wywalić śmieci, albo do warzywniaka i z powrotem. Nie mam ochoty prawie na nic, nie czuję żadnej radości z niczego. Czasami mam takie dni , że przestaję wierzyć w to , że to co mnie spotkało może się odmienić, że jak tak dalej będzie to nie dam sobie rady. Potem dręczą mnie myśli dotyczące mojej przyszłości, niekiedy burzące moje marzenia. Jest to potworne, bo czuję się zablokowany przez samego siebie.... pewnie czuję się jak wychodzę ze kimś na dwór niż samemu. Gdy wyjdę sam to potem nachodzą mnie myśli natrętne że coś mogę zrobić nie tak itp....a w rzeczywistości przecież mam kontrole nad swoim postępowaniem i nigdy nie zrobiłem niczego złego ani wbrew sobie więc nie powinnienem się niczego bać...ale mam obawy. Wyjście do sklepu to dla mnie horror , stanie w kolejce w supermarkecie to istny koszmar...mam wtedy takie przeczucie jakbym był zamknięty w jakiejść klatce i zaraz miał zemdleć...

A dzień za dniem staje się coraz cięższy. Opowiadałem o tym mojej matce, początkowo mówiła , że sam sobie nabijam głowę pierdołami, ale to nie prawda bo natrętne myśli powstają wbrew mojej woli, o tym każdy chory wie, bo gdyby było inaczej to byśmy to kontrolowali i nie mieli problemów ale tak nie jest. Wyjaśniłem wszystko matce i jak najbardziej jest za tym, żebym w spólnie z nią pojechał do tej przychodni...ja sam tego bardzo chcę bo w zaledwie 1 rok po lekkiej nerwicy wegetatywnej z której udało mi się wyjść (nabawiłem się jej w LO ) zmieniłem się nie do poznania, zacząłem się stopniowo izolować, potem przełamałem to i wszystko wskazywało na to że będzie dobrze, aż tu po 1,5 roku trach

natrętne myśli, które dręczą mnie już od ponad pół roku. Na samym początku myślałem że dam radę samemu i dawałem albo tak mi się zdawało i potem zaczęły się mnożyć i dotyczyć niemalże większości sytuacji jak i osób mi bliskich...

Staram się nie tracić wiary i na własną rękę pójść do psychiatry...bo takie życie to koszmar...i muszę to zmienić...a wyjścia są 2 poczekać i pojechać z matką to przychodni leczenia nerwic (która z tego co słyszałem jest świetna) czy podjąć leczenie na własną rękę i udać się do miejscowego psychiatry...tak czy siak muszę się leczyć bo nie mogę normalnie funkcjonować, cieszyć się życiem a co gorsza uczestniczyć w życiu towarzyskim i realizować swoje marzenia...

Czy istnieją jakieś szanse na to żeby wyzdrowieć?? Uważam, że są ale z dnia na dzień ta wiara mnie opuszcza...

 

[ Dodano: Nie Lip 09, 2006 12:53 am ]

zapomnialem jeszcze wspomnieć o jednej ciekawej sytuacji...przeczytałem ostatnio 2 książki Coleho jedna "Alchemik" podbudowała mnie na duchu trochę i dała mi do myślenia, pokazując, że w życiu liczą się znaki , a driga też tego samego autora pt. "Być jak płynnąca rzeka" także b. dobra. I ostatnio kiedy miałem taki kryzys i wszystkiego dość, zadałem sobie myśl ile ja się musze jeszcze tak męczyć, dlaczego to właśnie spotyka mnie...i otwierając kapsel na wieczku było napisane "Na dobre rzeczy warto poczekać" zabrzmiało to dość dziwnie, trudno to nazwać zbiegiem okoliczności bo ja jestem zdania że takie zbiegi okoliczności nie mają miejsca i nic nie dzieje się przypadkowo...brzmi to może dość głupio ale zazdroszczę tym ludziom którzy się z tego wyleczyli...i którzy cieszą sie życiem...

A tamto wydarzenie z kapslem uważam za pewny znak, żeby się tak do końca nie poddawać...choć jest to bardzo i to naprawdę bardzo trudne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio poznałam kobietę, która twierdzi, że z tego wyszła po 5 latach walki. Sama nie wiem co mam o niej myslec i o jej wyjsciu z choroby. Wygląda mi to trochę na mitomanię, ponieważ nigdy nie słyszałam o takich wyzdrowieniach. Kiedy ją zapytałam jak to zrobiła, odpowiedziała, że tak jakoś samo wyszło. Samo wyszło?????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi juz przeszlo. Ale wyczytalem ze wylecznie polega na zbudowaniu nowej osobowosci. Tylko ze ja nie chce nowej osobowosci. Narazie rozkminiam czy wszystko jest w porzadku. Chyba nie do konca bo malo mowie, albo mi sie wydaje, chce mi sie uczyc co jest nowoscia. Przynajmniej wreszcie mi sie cos chce. Tak wogole to pomyslalem sobie ze spoko by bylo zostac psychiatra i rozkminic to chorobe i zgarnac jakiegos nobla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może sami wymyślimy jakiś sposób na to cholerstwo! Taką super nowość! Jakieś pomysły?Wczoraj oglądałam film gruby i chudszy. Można by było odseparowac gen odpowiedzialny za nn i poprostu go wywalić. Nie wiadomo jak ze skutkami ubocznymi, ale chyba by nie było tak żle, jak w tym filmie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwice powodują zaburzenia w pracy mózgu, mógłbym nawet wysunąć tezę ze są w jakiś sposób uwarunkowane genetycznie. Nie, nigdy nie poczujesz sie jak dawniej, bo z nerwica czy nie, z dnia na dzień jesteś innym (zazwyczaj lepszym) człowiekiem. Nie zamęczaj sie rozmyślaniem o przeszłości!! Teraźniejszość drogą, a tyś odkrywcą tego, co jeszcze nie zaistniało :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie rozumiesz mnie :D Nigdy nie wróci to, co było- co nie znaczy, ze nie możesz poczuć sie lepiej, nawet w stosunku do przeszłości. Po prostu nie należy o niej zanadto rozmyślać.

Wcale nie zamierzałem dawać ci kolejnego powodu do samobójstwa. Bynajmniej. To forum ma być dla Nas wszystkich wsparciem, pamiętaj o tym.

 

Aby ugotować zupę, nie wystarczy sam garnek. A to właśnie robisz. Skup sie na dolaniu don wody- zamiast marzyć o tym, co było, weź ster życia w swoje ręce i zacznij wszystko od nowa. Marz czas. Mnóstwo czasu. Czas jest właśnie tym, czego żadne natręctwo ci odebrać nie morze. I druga szanse- ta z kolei dostałeś od Boga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Podczas pobytu w klinice psychiatrycznej w Poznaniu lekarze oznajmili mi że moje natręctwa są tak silne, że nigdy to zupełnie mi nie przejdzie. Mogą się ona wyciszyć, ale w najlepszym razie zmniejszą się o 50% gdyż w moim przypadku są one tak silnie zakorzenione w mojej psychice. Oczywiście to oznaczało branie tropów do końca żywotu:( To mnie przeraziło, zabrali mi nadzieje. Na początku nie wierzyłam w to, przecież pewności nie mają nawet najlepsi specjaliści. Lecz z upływem czasu widzę ze chyba mieli racje, chodź maleńka nadzieja jeszcze jest:) Czy ktoś z Was również spotkał się z taką diagnozą? Czy leki na całe życie, tylko można zmniejszyć dawki, lecz wtedy jest ryzyko że stan zdrowia może się pogorszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cię. Wiesz ja mam drastyczne natręctwa. Najpierw pojawiją się myśli związane z tym że poprostu się zabijam a potem mam straszne lęki. Boję się wszystkiego a najbardziej samej siebie-to takie przykre i trudne walczyć ze sobą samym :(:(:( Ja chodze tylko na terapie(nie biorę leków) i psycholog stwierdziła że takie lęki są w 100% wyleczalne, wspomnienia(myśli) mogą przychodzić zawsze ale nie będą wzbudzać tych lęków. Wiesz moim zdaniem lekarze stawiają tak jak im się podoba-przynajmniej mi się tak wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ja mam takie klimaty że nawet boję się o nich pisać i mówić. Boje się samej siebie, swoich myśli :( Prawie codziennie wyobrażam sobie jak można się zabić, co można sobie zrobić, a potem przychodzą lęki-to jest straszne :( nie mogę powstrzymać tych głupich myśli, boję się siedzieć sama w domu... Chciałabym żyć normalnie tak jak kiedyś ale czasami nie daję już rady, wszystko mnie dobija, zastanawiam się czy warto żyć na tym świecie, myśli mnie przerastają :(:(:( ale jeszcze jakoś ciągnę, zkażdym dniem budząc się rano zastanawiam się co dzień przyniesie czy dam radę go przetrwać to jest przykre i tak bardzo boli w serduszku :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Moim zdaniem leki nie pomogą na Nerwice Natręctw. Wiadomo że łagodzą objawy ale tylko wtedy jak je bierzesz gdy odstawisz jest jeszcze gorzej... Kto chce do końca życia łykać tabletki nie mówiąc o skutkach ubocznych? Nerwica Natręctw żyje w podświadomości najważniejsze jest nauczyć się ją kontrować. Jak leczyc się to u psychoterapeuty (na początek wystarczy psycholog), psychiatrów odradzam bo oni oprócz zapisania psychotropów nic nie pomogą. Dużą role w terapi odgrywa otoczenie, dobrze mieć jakąś zaufaną osobe która zrozumie twój problem i pomoze w najgorszych chwilach. Sam mam NN ale udaje mi sie juz ja kontrować pomału z doświadczenia własnego wiem co pomaga a co nie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×