Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prozaiczne pytanie+za co jesz?


Gość LitrMaślanki

Rekomendowane odpowiedzi

powinny być konstrukcje, więc po prostu będę bardziej uważał.

ja po prostu jestem zdania, ze jak się czegoś nie potrafi od podstaw... to lepiej doszlifować te podstawy, nauczyć się ich i dopiero władać językiem.

a nie z takimi kulfonami, że głowa boli...

 

No i owszem, pewnie liczy się doświadczenie...ale je jednak łatwiej zdobyć niż pociągnąć 5 lat studiów

wybacz linka, ale tutaj się nie zgodzę.

spróbuj znaleźć pracę bez niczego w CV.

to jest o wiele trudniejsze niż studia publiczne.

niektórzy niestety nie moga sobie pozwolić na "luksus" studiów dziennych i życie zmusza ich do znalezienia najpierw pracy. życie.

myślisz, że chciałam iść od razu po szkole do pracy...?

jasne, że nie.

zazdrościłam koleżankom, które mogły sobie przedłużyć "sielankę" szkoły średniej... ja niestety nie mogłam. trzeba było się dołożyć do domu i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, ale milion ludzi przecież studiuje dziennie i pracuje..nie muszę daleko szukać bo mój chłopak pochodzi z biednej dość rodziny, sama mama go wychowywała, z małej miejscowości i po lcieum przeniósł się do wawy , 3 lata studiował i pracował. zajęcia a po zajęciach od razu do pracy, fakt padał na twarz, ale ludzie tak robią, starają się też w takich ciężkich przypadkach o indywidualny tok studiów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, ale milion ludzi przecież studiuje dziennie i pracuje..nie muszę daleko szukać bo mój chłopak pochodzi z biednej dość rodziny, sama mama go wychowywała, z małej miejscowości i po lcieum przeniósł się do wawy , 3 lata studiował i pracował. zajęcia a po zajęciach od razu do pracy, fakt padał na twarz, ale ludzie tak robią, starają się też w takich ciężkich przypadkach o indywidualny tok studiów.

domi, praca w weekendy, czy cały tydzien łącząc ze studiami? bo osobiście uważam, że wtedy albo jedno albo drugie zawalisz - nie da się robić dwóch rzeczy jednocześnie.

ja też bogata nie jestem, nikt mi kasy nie daje za nic, swego czasu chodziłam do pracy cały tydzień a weekendami studiowałam... prace kończyłam 15:30 w piątek i na 16 leciałam na zajęcia do 21... łatwo nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, można studiować dziennie i pracować, można studiować zaocznie i pracować, jak ktoś się uprze to da radę, stypendia naukowe, stypendia socjalne, można - u mnie na uczelni też były takie przypadki.....

Ale o jakiej Ty pracy mówisz? Bo pracę jakąkolwiek nawet bez niczego w CV jako: kelnerka, kasjerka czy przedstawiciel handlowy można znaleźć od ręki...... :bezradny: taka jest prawda, ale to nie są stanowiska wysokich lotów........ a takie o które warto się starać wszędzie w wymaganiach potrzebne jest wyższe wykształcenie.....

Nigdzie w żadnym zawodzie np inżynierskim - politechnicznym nikt cię nie zatrudni bez studiów bo potrzebna jest wiedza teoretyczna, tak samo lepsze stanowiska w banku, teraz nawet od asystentek zarządów wymagane są studia 8)

Ja wiem, że sam papierek niczego nie daje...ale za to można ( jak się chce) i ja tak robiłam pracować w wakacje, zrobiłam rok przerwy po szkole średniej i poszłam do pracy, wybrałam dobre miejsce do praktyk studenckich - i mimo, że studiuję dziennie moje CV nie jest puste. To że ktoś takowe po zakończeniu studiów ma - świadczy tylko o tym, że nie pomyślał zawczasu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisałam, że osobiście uważam, że albo jedno albo drugie, bo obydwa zawalisz. wiem, ze ja bym tak miała studiując dziennie i pracując na cały etat (swoją drogą.. zastanawiam się JAK?) ;)

odnośnie praktyk studenckich -tu się zgodzę w 100%. można wybrać miejsce praktyk takie, że potem masz już coś fajnego w CV a i do studiów się przyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja studiowałam dziennie i pracowałam jednocześnie. I tak przez 3 lata. Da się.

 

Z tym, że nerwica mi się znacznie nasiliła, gdy doszło pisanie pracy licencjackiej. Za dużo stresu i w końcu 3 m-ce po obronie zrezygnowałam z pracy, mimo że już byłam po obronie.

To jest wykańczające, także zgodzę się z paradoksy - prędzej czy później któryś obowiązek się zawali.

Nie polecam, ale często nie ma innego wyjścia... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, cały tydzień, pewnie że nie łatwo, ale czemu do razu zawalić? jakoś poszło, latał na zajęcia a potem na 16 do pracy..na uczelni dali mu w końcu indywidualny tok studiów i praktycznie nie musiał tam chodzić, rzadziej chodził niż teraz na zaocznych :mrgreen: ale fakt, to jest mordęga

 

-- 28 lut 2011, 13:17 --

 

no ale...z nerwicą może być gorzej. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dominika92, no właśnie - mordęga

a dla osoby z zab. depresyjno-lękowymi to nie lada wyzwanie.

coś zacznie się pieprzyć w jedym aspekcie to odechciewa Ci się czegokolwiek robić i w efekcie zawalasz wszystko a poczucie winy rośnie.. ofc w moim przypadku to tak wyglądało. +doszedł 1, jedyny element, który zburzył wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z nerwicą to cokolwiek jest mordęgą.... :bezradny:

Ale nie powiedziałabym, że aż tak...... pracując tylko weekendy( nie nocami i nie po 12h codziennie) + stypendium naukowe + socjalne - można spokojnie się utrzymać....przynajmniej na uczelniach w Łodzi 8) Poza tym zostaje jeszcze kredyt studencki - może nie jest to wyjście cud miód - ale przy braku perspektyw moja siostra wybrała taką opcję i teraz nie żałuje :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja studiuję zaocznie, prowadzę działalność i jeszcze dorabiam w wolnych chwilach. Mam i wykształcenie i doświadczenie- nie lepsze to niż studiować dziennie i mordować się w pracy na byle jakim stanowisku które można znaleźć i bez szkoły i bez doświadczenia? Bez sensu. Lepiej studiować zaocznie i pracować na czymś konkretnym aby potem mieć i papier i doświadczenie- a to skutkuje dobrą posadą i pieniędzmi. Po co sobie utrudniacie życie?

 

p.s. zdałam niemiecki, jeszcze tylko rosyjski :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepiej studiować zaocznie i pracować na czymś konkretnym aby potem mieć i papier i doświadczenie

Błagam, nie będziemy chyba teraz się rozwodzić nad tym czy lepsze są studia zaoczne czy dzienne....

To logiczne, że na kierunku turystyka i rekreacja - nie ma większej różnicy. Natomiast np na moim dziennikarstwie, czy na studiach inżynierskich, czy na farmacji itd - ilość godzin warsztatowych, ćwiczeń, laboratoriów na dziennych studiach jest dużo większy a bez takiej wiedzy nikt w zawodzie cię nie zatrudni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Studia dziennie i zaoczne mają taką samą liczbę godzin zajęć, praktyk itp itd, na dziennikarstwie także- wiem, bo chciałam iść i potem się interesowałam u kumpeli jakie ma zajęcia (ona jest na dziennych) i widziałam że na zaocznych bym miała tyle samo. U mnie na uczelni też mam co do godziny tyle samo co dzienni w tygodniu! Z praktyk, ćwiczeń itd też nikt mnie nie zwalnia.

 

Ale racja, nie ma co o tym gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwicaman,

 

Ja sobie jako tako radze. Nie jest dobrze, nie jest tragicznie, jakbym nie mial mozliwosci zarabiac tu powyzej 3000 na reke to bym wyjechal.

 

Pracowalem w Anglii fizycznie, w Danii na poczatku fizycznie pozniej moglem awansowac na "brygadiera" i zarabialbym w przeliczeniu ok 12000 zl, ale niestety sila wyzsza musialem wracac.

 

 

Sam rozumiesz, jak ktos porobil za granica za normalne pieniadze , to robienie w Polsce za ochlapy jak 2000 jest masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Studia dziennie i zaoczne mają taką samą liczbę godzin zajęć, praktyk itp itd, na dziennikarstwie także- wiem, bo chciałam iść

Proszę cię.... :lol:

 

Może u Was nie, u nas tak. Skąd możesz wiedzieć jak jest na różnych uczelniach w różnych miastach? Rozumiem że dzienni zawsze mieli manię wyższości, ale Wy sobie siedzicie po 3-5 dni w tygodniu po 4h dziennie na uczelni, a my siedzimy w piąte od 16 do 21, w sobotę od 8 o 21 i niedziela często tak samo... Te czasy że zaoczni nic nie robią się skończyły, teraz papier z zaocznych i dziennych niczym się nie różni, chyba nawet nie jest na nim napisane jaki tryb był studiów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez pierwsze trzy lata studiów zapychałam na uczelnię 5 dni w tygodniu i zajęcia miałam od 8-9 do 17-18 i to nie jest mania wyższości ani nic takiego, ale wybacz nikt mi nie wmówi, ze w dwa dni co dwa tygodnie da się zrobić to samo co dzienne mają w 10 dni :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pinkii,

 

Heh cos jest w tej manii wyzszosci dziennych :), oczywiscie nie wszyscy tak maja, ale studiujac wieczorowo mozna bylo to odczuc.

 

Najlepsze jest to, ze dzienni czesto mysla, ze wieczorowi albo zaoczni maja na tym punkcie kompleks, nie wiem moze ktos ma taki kompleksik, ja nigdy takowego zem ni mioł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek, Mogę mówić to samo - bo się nasłuchałam od zaocznych, że na dziennych to same nieroby, bez doświadczenia i nigdzie pracy nie znajdę po dziennych studiach i w ogóle jakim prawem istnieją jeszcze państwowe studia dzienne, wszystko powinno być płatne...o! :-|

Studentów wieczorowych podziwiam - bo nie dość, ze zapychają codziennie do roboty, na uczelnie...to jeszcze muszą za to płacić.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka,

 

Heh e to u mnie tak ostro nie bylo. Po drugim roku juz byl pelen lajt.

 

CHociaz zgadzam sie , ze absolutnie nie da sie zrobic tak samo duzo na rownie dobrym poziomie na zaocznych jak na dziennych.

 

Dlatego wieczorowe sa na niektorych kierunkach, bo zajec jest tyle samo co na dziennych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie lepsze to niż studiować dziennie i mordować się w pracy na byle jakim stanowisku które można znaleźć i bez szkoły i bez doświadczenia?

 

No to zależy... Ja na szczęście znalazłam fajną pracę, na znaczącym stanowisku, a nie "przynieś, podaj, pozamiataj" i w dodatku nieźle płatną. Wystarczy trochę sprytu, no i farta. Jasne też jest, że Warszawa oferuje większe możliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez pierwsze trzy lata studiów zapychałam na uczelnię 5 dni w tygodniu i zajęcia miałam od 8-9 do 17-18 i to nie jest mania wyższości ani nic takiego, ale wybacz nikt mi nie wmówi, ze w dwa dni co dwa tygodnie da się zrobić to samo co dzienne mają w 10 dni :roll:

 

Powtarzam- nie wiem jak jest na Twojej uczelni, wiem jak jest na tych u mnie w mieście. U nas dzienni czy to u mnie w szkole czy gdzie indziej mają często wolne dni w tygodniu, a jeśli mają zajęcia to po 4-6h najczęściej. A propo- nie mam zjazdów raz na dwa tygodnie, mam co tydzień ! U mnie w szkole dzienni mają 4 dni w tygodniu a ja mam 3 dni, tyle że ja siedzę długo i godzin mam tyle samo co oni- w czym jestem gorsza? Że uczę się w sobotę a nie we wtorek? Bo materiał mam ten sam !

 

Pinkii,

 

Heh cos jest w tej manii wyzszosci dziennych :), oczywiscie nie wszyscy tak maja, ale studiujac wieczorowo mozna bylo to odczuc.

 

Najlepsze jest to, ze dzienni czesto mysla, ze wieczorowi albo zaoczni maja na tym punkcie kompleks, nie wiem moze ktos ma taki kompleksik, ja nigdy takowego zem ni mioł.

 

Bo oni myślą że my czujemy się gorsi w porównaniu do nich, a oni są super bo chodzą codziennie do szkoły. Nie wiem co fajnego jest w tym że się marnuje swój czas na coś, co nawet na żadnym papierze nie będzie zawarte, ale to ich sprawa. Ja kompleksu też nie mam.

 

 

U mnie mam tyle samo godzin co dzienni, jak ktoś nie wierzy to mogę wysłać plany na priva i sami zobaczycie :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co fajnego jest w tym że się marnuje swój czas na coś, co nawet na żadnym papierze nie będzie zawarte, ale to ich sprawa

:lol: skoro dla ciebie to marnowanie czasu to po co w ogóle poszłaś na studia...trzeba było prowadzić dalej budkę z "hamburgierami" ...... 8)

 

Dla ciebie to marnowanie czasu a dla innych cel w życiu...a jeszcze nie daj boże doktorat robić.....bleh .....a kasy z tego niestety nie ma....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nowoczesny, murowany, w pełni wyposażony, 30 metrowy lokal w centrum miejscowości nadmorskiej nazywasz 'budką' to gratuluję zasobu słów :great: Zresztą wolę mieć swoją knajpę niż pracować w telewizji lokalnej, którą ogląda 30 osób.

 

Tak, studia dzienne to dla mnie marnowanie czasu. Dlatego jestem na zaocznych i mogę pracować- wolę mieć papier i doświadczenie niż sam papier. Po co poszłam na studia? Dla satysfakcji i może kiedyś mi się one przydadzą. I co Ci z tego że masz dzienne? Masz na dyplomie napisane że to są dzienne? I co, i myślisz że jak pracodawca będzie miał do wyboru Ciebie z dziennych bez doświadczenia i kogoś z zaocznych z doświadczeniem to weźmie Ciebie?

 

p.s. Doktorat będę robić. Zdziwiona?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×