Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność...


Saturn

Rekomendowane odpowiedzi

... Rzeczywiście spóźniam się z powitaniem, bo aż 11 dni, ale mam nadzieję, że to zostanie mi wybaczone :D

Cześć!

Ogranicza mnie w każdej sferze mojego życia, okresowo zmienia sie i łagodnieje bywa jednak że nie pozwala mi sie skupić i normalnie żyć.

Tez tak mam... Zdarzają się upadki i wzloty, ale zawsze w końcu jakoś musi się nam poprawić, prawda?

Chciałabym aby mnie rozumiał...wymagam chyba zbyt wiele...

Nie obwiniaj się, że wymagasz zbyt wiele. To Twój mąż powinien się nad tym zastanawiać.

Ale zdaje mi się, że napewno próbuje Cię zrozumieć, albo tak naprawdę to już to wszystko "ogarnął" . :)

Pozdrawiam !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwól że dodam cos od siebie wprawdzie nie mam męża ani dzieci, ale...

Uważam że nie wymagasz zbyt wiele. Masz męża na którego pewnie możesz liczyć i nie wstydź sie tego że widzi on twoje słabostki. Przed osoba którą sie kocha nie powinno sie ukrywać takich rzeczy. Z pewnością może ci on pomóc. I nie bój sie poprosic kogoś o pomoc. Masz do tego prawo, tym bardziej wobec osoby której ty kiedys pomogłaś lub pomagasz. Pozdrawiam i trzymaj sie cieplutko. Głowa do góry!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Agathy:)..jeszcze nie dawno dzisiaj sie z Tobą witałam a teraz mam okazje cie "osobiście" spotkać na "moim" poście:)..dzięki;)..Widzisz Agathy..zrozumienie jakiego potrzebuje daje mi głównie to forum. Wiem że powinnam to wsparcie otrzymywać głównie od mojego męza..i do nie dawna tak było..przestał mnie tak nagle rozumieć..nie wiem czy przeraził sie widokiem mnie w tych napadach lęku. Kiedyś tak stwierdził że boi sie wtedy...najbardziej tego że nie ma ze mną kontaktu... w moim "ataku" tak bardzo zamykam sie w swoim świecie...nie potrafi mi pomóc i martwi sie że do niego nie 'wróce". "Uciekam" od wszystkich..bo uznałam iż za dużo moge stracić "ujawianijąc" się z tym jak bardzo jestem nieszczęsliwa. Teraz od kilku dni "dobijam' sie myślą że nikt mnie tu nie lubi:(..ech..to chyba kolejna moja natrętna myśl która ze wszelką cene chce abym poczuła sie znowu źle ..wtedy gdy próbuje właśnie stanąć na nogi. U mnie to wszystko jest jak w kalejdoskopie. Kilka dni jest dobrze..wierze w siebie..następnie pojawia sie "załamka' i wtedy dobijam sie negatywnym myśleniem. Jestem już zmęczona tą walką która tak długo trwa. Gdybym wiedziała jak długo jeszcze..zanim osiągnę sukces..zanim spojrze sobie w oczy i pomyśle "jestem wolna'..wciąż czekam..pozdrawiam Cie serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz od kilku dni "dobijam' sie myślą że nikt mnie tu nie lubi:

Makciu.......... :cry: co Ty mówisz????????????a ja????????

I (wiem ,nie zaczyna sie zdania od :i")napewno nie tylko ja.

I(hehehhe....wiem ,nie zaczy.......)nie przejmuj się,ja też odnoszę często takie wrażenie ,ale to myślę chyba dlatego bo jest Nas tu naprawdę dużo i często się mijamy.Makciu najważniejsze że jeden drugiemu chce pomóc,podzielic sie własnym doświadczeniem,czasami wysłuchac,doradzic.

Glowa do góry i .........do piątku ;)

Pozdrawiam.gusia :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam że Twój mąż mógł się przerazić ale tylko troszeczkę. Sama piszesz że miałaś w nim wsparcie i uważam że masz je nadal. Może Ty masz takie odczucie że nie możesz na niego liczyć! Najlepiej byłoby gdybyś z nim o tym szczerze porozmawiała i wtedy będziesz wiedzieć jak jest. I nie zamykaj się przed ludźmi a juz w szczególności przed Twoim mężem! Popełniasz wtedy błąd bo któż może cie lepiej rozumieć niż on? To z nim powinnaś jak najwięcej rozmawiać o wszystkim, o twoich lękach, obawach itd. I walcz bo masz dla kogo ( mąż i dzieci ). Oni są przecież najważniejsi. Powodzenia i wierze że ci się uda!! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi bliscy są daleko od zrozumienia.

Powstał między nami mur, do zburzenia jeszcze daleko.

Narazie akceptuje tolerancje z pełną ingnorancją.

Zaniepokojenie bliskich jest inne od mojej pańki, oni analizuja a ja widze lwa i brak mi czasu na rozmowy bo przecież muszę uciekać?

Mam chwile kiedy ludzie już nie mogą i przestaja chcieć zrozumieć albo też popadaja w ingnorancję.

Jestem wstanie to zrozumieć bo ile można źyć obok pomijając innych, biegnąc przed za do nikad?

Każdego dnia 6 napadów to od godziny poza światem do 12 godzin, troche dużo biorąc pod uwage tępo naszego zmechanizowanego źycia.

Ciekawe jest to że lepiej znam swoją lodówke niż sąsiada obok, chociaż odkurzacz też jest wporzadku ale nie mam z nim tyle kontaktu.

Bez energi elektrycznej tydzień bym wariował po czym biorę sprawy we własne ręce i buduje generator sterowany komputerem z bezprzewodowym dostępem do sieci.

Internet bardziej dzieli czy łączy?

Mamo kocham cię i przytulasek do kamerki?

Mój spiwór musi czuć sie mi najbliższy bo to z nim mam najbliższy kontakt a poduszka powierniczką morza łez?

Życie zdecydowanie polega jedynie na produktywności, czas pozbyć się emocji oddać się reprodukcji selektywnej i zakopać emocje obok czarnobiałej telewizji.

Źal mi ludzi wokół siebie bo mój brak nerwów przysparza im wiele przykrości.

Kochany człowieku bądz tak uprzejmy i zabij mnie teraz, bo widzisz mi brak odwagi i pewnej ręki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Kochani. Gusiu wiem że Ty wiesz co o Tobie myśle ;) (piątku nie moge sie już doczekać)...Agathy mój mąz wszystko już wie..dlatego nie chce go "dobijać" tym co już zna. Widze jego bezradność w oczach i strach...że zostanie sam z dwójką maleńkich dzieci a ja wyląduje "tam" gdzie oni nie bedą mogli być ze mną. Mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem..czasami myśle sobie że nie "zasłużył" na to wszystko. Pytał mnie kiedyś dlaczego wciąz powracam do tego samego "problemu" który już "przerabialiśmy"..i jak ja mam mu wytłumaczyć że to nie "ja" wracam?:(...Coraz częściej widze tą różnice między kimś "zdrowym" a kimś kto miota sie pomiędzy chorobą a "normalnym życiem". Najgorsze jest to że sama nie wiem co mi pomaga w tych moich "napadach" nie słucham nikogo i nawet wtedy gdy on chce mnie przytulić..ja nie chce..bo nie mam czasu:(...wole sie nakręcać dalej nić to przerwać. Dzięki forum odkrywam siebie...mąż powiedział że jest mu przykro tylko dlatego bo on chciałby mi dawać to wsparcie które otrzymuje od was...ale on przecież mnie nie rozumie...wstydze sie siebie za to że nie daje rady...Bedlambloke to co napisałeś jest naprawde ładne..i smutne. Oddaje chyba zarys tego co przechodzi każdy z nas...dziękuje Wam bardzo za zainteresowanie moim "tematem":)..pozdrawiam Was serdecznie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Agathy :) Nie, abslolutnie nie myśle o "samozniszczeniu' :)..Podpisałam sie pod tekstem Bedlamblok'a raczej zgadzając sie z powyższymi "opisami' niż tylko z ostatnim zdaniem. Dopóki żyje będe walczyć ...nie chce powiedzieć nigdy że pokonało mnie "coś" co sama sobie wymyśliłam:)..pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Bedlambloke:)..Mój optymizm jest 'wypracowany";)..zdarzają mi sie też gorsze dni...ale staram sie walczyć. Nie lubie u siebie "słabości' jestem zła że nie mam nad sobą kontroli. Wtedy chce mi sie "chcieć" robić więcej i więcej aby to pokonać. Mam nadzieje że nie strace zapału...że starczy mi odwagi i sił..w końcu musi mi sie kiedyś udać..pozdrawiam Cie serdecznie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczełam 10 tydzień psychoterapii:( czuje sie źle.. czy macie tak ze pomimo ze macie rodzine czujecie sie tak cholernie samotni?? Ja mam mame która zyje zyciem siostry.. siostre nie moge sie z nią dogadać.. miałam tate... pomimo że mam faceta którego cholernie kocham jest dla mnie wszystkim ja i tak czuje sie tak cholernie samotna... pamału małymi kroczkami ta samotność zabija mnie:( powiedzcie jak wy sobie z tym radzicie?? czy ja tak dużo chce?? byc kochana... gdy potrzebuje kogos tak jak dzisiaj jestem sama... gdy płacze jestem sama.. nawet nie mam komu powiedziec jak bardzo mi ciężko.. jak bardzo mi źle.... :cry: znowu pocięta ręka przypomina mi ze boli.. czasem mysle ze jak bym sie zabiła nikt by tego faktu nie zauważył bo ja tak strasznie wołam o pomoc... a nikt nie widzi moze niechce niewiem... Jestem sama:( chyba pomału mam już dość.. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wydaje mi sie ze kazdy znas ma taki okers ze czuje sie z tym wszystkim sam , ja to czuje dosc czesto, sama przesiaduje w domu ojca mamy i siostry nie mam calymi dniami w domu .. wiec cholernie czuje sie sama , moj facet ode mnei odszedl .. niestety w trkacie mojej choroby co jeszcze bardziej mnie dobilo. ale czasami mam wrazenie ze owle umzec niz tkwic w leku calymi dniami , mam nadzieje ze moj koszmar juz niedlugo sie skonczy bede wolna od leku i bede cholernie szczesliwa ! i nikt mi tego nei zabierze, .Jezeli chodzi o smierc - nie polega ona na tym zeby ktos ja zauwazyl ale czy teog naprawde chcesz, i czy czujesz ze juz choroba cie tak pochlonela, Nie moze ona nas wziasc pod swoje skrzydla az tak bardzo zeby nas zabic. Chec smierci jest jedna z czescia choroby jak zauwazylam .. czesc depresyjna ..

 

nie pozwul zeby choroba cie omamila , masz sie z czego cieszyc ! masz rodzine chlopaka i nei pozwol przez chorobe tego zmarnowac! jezeli chcesz mzoemy pogadac o tym na gg jezeli poczujesz ze jestes samotna czy cos odezwij sie i cie wyslucham bo teog nam wszystkim potrzeba ! nr 25 987 52 pozdrawiam serdecznie !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam .Ja tez jestem w okolo 12 tygodniu terapii indywidualnej,i wciaz nie jest dobrze,tez mam problem z samotnoscia ,nie moge znalezc wspolnego jezyka z ojcem ktory jest w podeszłym wieku,jedynie dziewczyna daja mi troche otuchy.Bez niej bym sobie nie poradził.Nie rezygnuj z terapii,ja juz mialem chwile zwatpienia i chcialem zrezygnowac ale za duzo juz zainwestowalem czasu i emocji w ta terapie ,trzeba to kontynuowac,i zobaczyc jaki przyniesie efekt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patti tak jak napisala weronika mi tez sie wydaje ze te twoje odczucia sa wynikiem choroby. wystarczy miec jedna osobe ktora nas kocha zeby nie czuc sie samotnym. ty masz chlopaka ktory cie kocha (i pewnie nie tylko jego). po prostu w stanie nerwicy i depresji czujemy jakby nic nie mialo sensu, nic nas nie cieszy a co najwazniejsze NIE CZUJEMY SIE BEZPIECZNIE. nerwica powoduje ze czujemy zagrozenie nieufnosc, pesymizm, zupelnie nie wiadomo dlaczego. z naszym problemem wsrod otoczenia zawsze bedziemy troche sami bo oni tego nie przezywaja. dla nich latwo jest powiedziec - usmiechnij sie wszystko jest ok mamy piekny dzien, nie ma co sie smucic. ale my tak nie potrafimy po prostu cieszyc sie z tego ze swieci slonce, ze wszystko jest ok bo nerwica polega na tym ze czujemy ciagly dyskomfort i poczucie zagrozenia. patti nie mysl nawet o samobojstwie bo nawet jeseli nerwica bedzie trwala jeszcze dlugo nawet jesli bedzie trwala kilka lat (chociaz na pewno nie bedzie az tak dlugo) to jestes mloda i masz jeszcze kawal zycia przed soba. a pamietaj nie zawsze sie bedziesz tak czula. przyjdzie dzien kiedy poczujesz spokoj i szczescie. przeciez nie bedziesz w takim stanie cale zycie bo to niemozliwe. mysl o tym dniu i walcz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pati1985...czuję się tak samo... i to cholerne uczucie zabiło mnie już. Mam rodzinę - co prawda ledwo wiążemy koniec z końcem, ale choć mam rodziców, liczne rodzeństwo, to nikt nie interesuje się wtedy, gdy trzeba. Mam chłopaka, nie mam znjaomych, przyjaciół.

Każdy dzień jest taki sam - cztery ściany, bo nie ma z kim i gdzie wyjść. M ój chłopak dużo pracuje, wieczorami uczy się, wcześnie chodzi spać.

Zawsze pocieszam się, że inni mają gorzej, nie mają rodziny, nikogo..

Ale ja potrzebuje kogoś kto zrozumie, gdy tak jak Ty - płaczę, gdy nikt nie wiedzi.

Moje zycie przez to straciło sens. Wszytsko, co robię jest bezsensu. To taka cholerna samotność...Niby ma się kogoś obok, ale tak, jakby nikogo nie było.

Czasami nawet wolałabym być całkiem sama - miałabym usprawiedliwienie na własną beczynność. A tak? Nikt nie rozumie, nie wie, co rozgrywa się w naszych duszach, nawet nie spyta, co tak dokładnie nam jest... Jak tu prosić o mimimalne zainteresowanie, by czuć, że dla kogoś chociaż trochę jestem ważna?

 

Ech, ja też już nie wiem, co z tym wszytskim zrobić... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biore sobie grzecznie leki od miesiąca i jest lepiej ale nie jest to dla mnie zadowalajace.Nadal nie potrafie normalnie funkcjonowac.Az dziw bo odeszło mi wszystko co bylo fizyczne a zostalo to co dla mnie najgorsze, niezrozumiałe i przerazajace.Czuje sie jak pijana,świat mi nie wiruje ale mam odczucia jakbym nie miala kontrli nad swoim cialem, non stop boje sie ze sie przewroce,upadne.Jestem jakby oszolomiona, ogłuszona i zupelnie obca samej sobie.Strasznie trudno opisac te uczucia i ludzie ktorzy je maja zrozumieja a inni nie beda mieli pojecia o czym pisze.Kontakt z ludzmi napawa mnie lekiem, czuje sie tak dziwnie...Tak jakbym z nimi na prawde nie rozmwiala.

Potrzebuje waszego wsparcia i rady...

Czy to jeszcze za ktortko na pelne dzialanie leku?Czy moze powinnam juz myślec o jego zmianie?i przede wszystkim ...czy te moje odczucia wy tez macie?bo czuje sie strasznie sama z tym wszystkim...nic mnie nie cieszy a jedyny moj cel to WYZDROWIEC.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestrety musze was poinformować z głębokim żalem...

Bo właśnie zostawiła mnie moja dziewczyna tzn. ta moja nerwica mnie zostawiła... A była taka kochana jak ja za nią cholernie tęsknię... Fajne byly chwile gdy latałem po mieszkaniu nakręcony razem z nią, śmiałem się razem z nią jak chciała mnie zaatakować, cieszyłem się gdy czułem ją jak mnie nerwica kłuła w sercu, w brzuchu, dawała mi znaki życia przez wysokie ciśnienie... :cry::cry:

 

Ale jedno najważniejsze... DOBRZE, ŻE TEJ CIOTY (NERWICY) NIE CZUJE I DAJE MI ŚWIETY SPOKÓJ... Normalnie jestem szcześliwy, dbam o siebie, mam wspaniałą dziewczynę, nie boję się juz niczego, nie przychodzą mi do głowy głupie mysli takie jak zawał, wylew czy cos tam, nawet nie boję się jak usłyszę np. rak skóry itp. to ataku nie dostae i nie panikuje... JESTEM ZDROWYYYYYYYY... NERWICA ZALECZONA... HAHAHAHAHAHAHA :twisted::evil::twisted::evil::twisted::evil:

 

KOCHAM WAS I TE WASZE FORUM DZIEKUJE WAM ZA POMOC... CAŁUJE WAS I MOCNO TULE TAK ZEBY ZEBRA WAM WYŁAMAĆ I WAS ZACAŁOWAC.... KOCHAAAM WAAASSSSSSSSS.... JUPIIII JAKI SZCZESLIWY JESTEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×