Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niska samoocena


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

W ogóle brak nam motywacji do czegokolwiek. Przerasta nas wszystko. Nie widzimy przyszłości, i panicznie się jej boimy- bo przeciez jakoś żyć trzeba będzie!!! Nie mamy pomysłu na siebie! A jeżeli jakiś znajdziemy to boimy się w tym kierunku ruszyc -- bo się nie uda, bo nie damy rady, bo nam się nie chce.............

niech będzie tak jak teraz, oby nie gorzej..............

ja chcę to własnie zmienić.

 

Od dawna kocham frywolitki. Marzy mi się robienie ich i sprzedawanie. Ale nie umiem ich i chociaż w necie są na youtube filmy instruktarzowe to Ja nie mam motywacji! I siedzę w domu i szukam tej motywacji!!! przecież do was mam siłę pisać. prawda? i czytać też mam siłę. więc na tamto co chcę zrobić, też muszę siłę znaleźć. pytanie - - JAK?

nie wiem ale musze próbować :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja samoocena też leży. A to w ogóle porażające ,że jeszcze 2 lata temu byłam przebojową, przyjazną, otwartą dziewczyną ,która nie bała się niczyjej opinii. A teraz gdy idę ulicą próbuję zachowywać się tak , żeby nikt mnie nie zauważał i zawsze idę z głową w dół, patrząc na chodnik. Nigdy nie patrzę na innych ludzi ,na ich twarze, a jak ktoś na mnie patrzy to od razu chcę uciec, bo sobie wyobrażam co o mnie myśli (same najgorsze rzeczy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja samoocena jest bardzo niska. Często mam wrażenie, że jestem gorszy od innych. Przez to prawie całkowicie odizolowałem się od społeczeństwa. Jeszcze 2 lata temu miałem wielu znajomych, byłem lubiany, a teraz lepiej nie mówić. Zamknąłem się w 4 ścianach i najchętniej nie wychodziłbym z własnego pokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coma a ja myślę o sobie że jestem intruzem

że bezemnie moi bliscy szczęśliwiej żyli,lepiej by było gdybym wogóle się nieurodziła

zresztą tu tak samo czuje

i co z tym fantem zrobić :bezradny:

 

Jakbym czytała o sobie.

Ja to wszędzie się czuję, że komuś przeszkadzam i najlepiej jakby mnie nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie pomogło zrozumienie tego że :

 

KAŻDY MA PROBLEMY i nie musimy siebie męczyć i złościć się na siebie za to. My mam problemy natury psychologicznej . Moja sąsiadka super piękna, pełno znajomych ma problemy z rodzicami - nie potrafi się dogadać. Franek z dołu ma problemy z kolanami . Majka z bloku obok na oko ideał nie może sobie znaleść pracy bo jest za bardzo pyskata itp.

 

Jak to zrozumiecie to nabierzecie szacunku do siebie i zdacie sobie sprawę że to są tylko objawy czy choroba czy co tam jeszcze mamy. Ale da się to zmienić i da się z tym żyć. Naprawdę nie warto zawalać życia tylko z tego powodu . Ja też cały czas chodzę na terapię ( 1 rok) . Epizod chorobowy też już u mnie trwa kilka lat. Dopiero jak spadłem na samo dno to sobie zdałem sprawę że jestem młody i na takie życie się nie godzę i chcesz coś zmienić. Teraz rozwijam firmę , jest trudno nawet momentami bardzo. Ale są też dni pełne radości i zadowolenia z siebie i swoich osiągnięć. I wierzę że każdy z nas może z tego wyjść. TRZEBA TYLKO CHCIEĆ ale nie na siłę, tylko z szacunkiem do siebie.

 

trzymam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym byciem intruzem, to się zgadzam. W domu, szkole, gdziekolwiek... Czuję się intruzem nawet w swoim ciele.

 

no ale co dalej z tym złym samopoczuciem? Ma ktoś jakieś pomysły na podniesienie go? żeby było lepiej? podawajcie pomysły

Niestety żadnych dobrych pomysłów. Przydałby się ktoś, kto by poszastał złotymi radami ;) Ja potrafię trochę podnieść sobie samopoczucie jakąś dobrą książką wyładowaną emocjami, ale to nie pomoże każdemu choć w marnym stopniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W poniedziałek zaczełam afirmować. Podobno pomaga. Nie mam siły na nic innego, a pogadać sama do siebie mogę. Zobaczymy jaki będzie efekt. Po dwóch tygodniach powinien jakiś być. a potem spróbuję inną afirmację. Również czytam czasopisma JA MY ONI i siedzę na stronie http://www.polityka.pl/psychologia/poradnikpsychologiczny. staram się podnosić....mam dużo czasu

dzis sobie robiłam bezpłatne testy http://www.psychologia.net.pl/testy.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cholera chyba zawale sesję przez to wszystko, mam wrażanie że walczę z wiatrakami. Ciągle mam takie myśli, że wszyscy są lepsi ode mnie że się do niczego nie nadaje a po studiach i tak nie znajdę pracy bo będą lepsi na różne stanowiska.

Może to dziwne co teraz napiszę ale nawet jakbym chciał sam dla siebie porozwiązywać zadania lub poczytać coś związanego z moim kierunkiem to bronie się przed tym bo mam wrażenie że jestem słaby i nie podołam żadnemu wyzwaniu ! to jest chore nie umiem z tym walczyć :'(

 

Heh, ja mam to samo. :/ Z góry mówię sobie, że nie dam rady i się poddaję. Te ciągłe myśli, że jestem beznadziejna, a każdy wokół mnie taki idealny, że nie jestem taka, jaką rodzice chcieliby widzieć. :/ Ehh żyć mi się nie chce. Jak zawalę tę sesję, to nie wiem co sobie zrobię. :((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że nie jestem taka, jaką rodzice chcieliby widzieć.

Wbij sobie do główki że wszystko co robisz to robisz dla siebie samej, nie mieszaj w to rodziców. To jest twoje życie, a nie rodziców. Jak wszystko co robisz będzie podporządkowane i uzależnione od rodziców to Ty nigdy nie będziesz szczęśliwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak strasznie trudno żyć dla siebie samej. Szczególnie, kiedy jest się wciąż uczennicą, mieszkającą z nimi pod dachem... Jak można odciąć się od stwierdzeń typu "jak myślę o twoich ocenach, to nie śpię po nocach i kiedyś zawału dostanę" i po prostu nie robić wszystkiego dla nich? Kiedy w głowie słyszysz tylko echo ich dopiero co wypowiedzianych słów, to jest właściwie niewykonalne... Nie potrafię dać im tego, czego chcą, cały czas spadam w dół :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra to ja napiszę coś o sobie. Otóż, oczywiście mam niską samoocenę. Oczywiście nie patrze na ludzi na ulicy. Oczywiście zdaje mi się, że wszyscy na mnie patrzą, bo wygladam dziwnie (kompleks). Oczywiście w autobusie pot spływa mi po plecach i unikam w ogóle towarzystwa i jakiejkolwiek rozmowy (za to w internecie jestem mocny ha! <żenada>).

 

Czego oczekuję? Pochwał, bycia w centrum y... pochwał. Motywacji. Kopów w dupe. Wtedy się lepiej czuje. Oczywiście czuje się lepiej, gdy robię coś, w czym widzę sens i co daje mi jako taką przyjemność. Ale żadko, bo generalnie nie widze sensu i nie odczuwam przyjemności.

 

NATOMIAST. Moja niska samoocena nie jest tak niska jak rów mariański. To nie jest totalne dno. I tu jest mój problem, gdyż gdzieś w środku jestem też fantastą. Wierzę, że mi się należy. Wierzę, że potrafiłbym sobie poradzić z tym czy z tamtym bez problemu. Tylko brakuje działania, weryfikacji. Mam przeświadczenie, że - a! i tak jestem stworzony do wielkich rzeczy. Takie wewnętrzne przeświadczenie pozwala mi utrzymywać - mimo wszystko niską samoocenę - na jakimś poziomie, poniżej którego ona nie zejdzie.

 

I otóż ten brak realnego, prawdziwego spojrzenia na siebie i samooceny uważam za problem.

 

[Dodane po edycji:]

 

Chcę poznać prawdziwego siebie - zobaczyć, że to, co uważam za beznadziejne, w rzeczywistości jest lepsze, a fantazje - nie wszystkie są możliwe do zrealizowania ze względu na ograniczenia. A resztę zaakceptować. Dodam, że niebagatelny wpływ na moją niską samoocenę mają lansowane przez miedia - wygląd i sposób bycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecznie młody mam podobnie.

 

Wydaję mi się że mam bardzo niską samoocenę , a jak przychodzi do jakiegoś działania to okazuje się że wcale nie jest tak źle i potrafię co nie co :)

 

Z tymi mediami to masz rację. Ogląda się dużo filmów ( zwłaszcza amerykańskich) na których się widzi wspaniałych , pewnych siebie ludzi. Potem gdzieś podświadomie się dopasowujemy i okazuje się że nie jesteśmy tacy pewni siebie jak ludzie na filmach. I nasza samoocena się obniża. Mnie pomogło uświadomienie że to są tylko ludzie i tak jak każdy się stresują, boją, i wcale nie są tacy piękni. niby takie proste przekonanie a ile może zmienić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2.5 roku temu doznałam wielkiego wstrząsu....otuż zaproponowano mi stanowisko zastępcy kierownika. TOTALNY SZOK!!! nie mogłam sie otrzasnąć chyba przez miesiąć!!! Nie mogłam w to uwierzyc, ani się tym poczuć! Co oni we mnie zobaczyli???? jak to --JA?!! Ale przyjełam propozycję i jakoś szło.....mineło pół roku..........Znów wstrząs.........Teraz propozycja kierownika ...............uuuuuuuuuuuuuuuuu-- szok jest do tej pory. Nie podjełam się tego stanowiska. I co? Okazało się że dobrze zrobiłam! Bo szybko bym spadła na pysk. To było wyrachowanie zarządu! Z tego stanowiska, na którym byłam --też spadłam! cała firma spadła. oni chciali tylko kogoś na chwilę...dopuki nie wróci z wychowawczego załoga kierownicza. Wykorzystali, zmobingowali i wyrzucili. No i weź tu człowieku pokaż, że jesteś coś wart. Że zasługujesz na szacunek....to zaraz cię zniszczą. :(

tak więc lepiej siedzieć gdzieś cicho i swoje robić,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@bibi

 

Przeczytałem. Jak ja bym zareagował na taką sytuację? Jednym z moich lekarsw na niską samoocenę jest dystans i cynizm. (Tak przy okazji - tajemniczość, niedomówienia, oczekiwanie pochwał, wrażliwość to też kawałek mnie - tak mi się wydaje - ponieważ jestem wagą - tak mi się wydaje. Jakoś tak jest, że ludzie urodzeni właśnie "blisko" w kalendarzu mają jakiś zespół cech. Nie wiem z czego to wynika, ale coraz częściej to obserwuję i te znaki zodiaku jednak mają swoją prawdę. Swego rodzaju predestynacja? Wolałbym mieć cechy skorpiona ale nie mam). No taki duż offtop. Ale ja bym przyjął, nie przejmował się, próbował się bawić sytuacją, a jakby mnie wyrzucili, to też bym się nie przejął. W tym sensie, że utwierdziłoby mnie to w przekonaniu, że system korporacyjny, dzisiejszy świat, krawaty, szczurki i kariera, to chory system. Abstrahując od tego, że nie wyobrażam sobie narazie, że mógłbym się w takim świecie dobrze czuć (studiuję), to tak właśnie cynicznie podszedłbym do sytuacji. Ale to już może moje własne cechy - wraz z narastaniem problemu (przez który jestem na tym forum) pielęgnuję w swobie cynizm, sarkazm - w myśleniu, żadko objawiany na zewnątrz. A poza tym lubię absurdalny humor i kabaret mumio. Tylko taki mnie śmieszy :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Dodam, że nie uważam powyższej mojej postawy mimo wszystko za zdrową. Za zdrowego uważam kogoś, o swego rodzaju miękkim kręgosłupie. Ma zasady, swoje wie, ale ma też dużą zdolność aklimatyzacji w różnych warunkach, w tej sztucznej części dzisiejszego świata. A mówiąc bliżej "taki, który z każdym pogada, wszędzie się odnajdzie, a jednak pozostaje sobą". Trudne, ale to uważam za ideał. Bo co nam po romantycznych skrzywdzonych buntownikach, obrażonych samotnikach, obrońcach własnych ideałów? Do szczęścia potrzeba oprócz tego towarzystwa, sukcesów materialnych, dobrych relacji z innymi, statusu społecznego. Pozytywizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego cynizmu właśnie mi brakuje. Tak właśnie chciałabym reagowć na jakieś nerwowe i krzywdzące mnie sytuacje. W myslach tak reaguję ale ciało moje niestety nie.

Co do znaków zodiaku....też zauważyłam że niektórzy ludzie spod takiego samego znak mają podobne uposobienie. co do choroby...tego nie zauważyłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie znaków to barany są pewne siebie,ale są przyjazne.Ja jestem wodnik i co najgorsze z 3 dekady a więc pewne swojej"mądrości" i niestety taka jestem i mam dużo negatywnych cech z tego,tylko pewności siebie mi brakuje :?

Dziś mój krytyk wewnętrzny mocniej atakuje.Boli jak mi docina,za wszystko :( .Nie chcę tutaj wypisywać co 'mówi" bo by się pewnie łacina posypała.Mam ochotę siebie powyzywać,żeby siebie sprowadzić na ziemie i ukarać,ale psych.kazała tego nie robić.

Czuję obawy przed pisaniem czegokolwiek,lęk przed ludźmi z obawy przed krytyką,wyśmianiem,a na złość sobie dalej piszę choć wiem że nie powinnam bo tylko sobie pogarszam :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×