Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co mam zrobić? przecież ja w końcu nie zdam do następnej kla


kinguajs

Rekomendowane odpowiedzi

Witam..

mam pewien problem, moje myśli są tak natrętne, że nie potrafię się na niczym skupić, idzie mi coraz gorzej z nauką... jestem przerażona:/ Kiedyś byłam bardzo dobrą uczennicą, ale odkąd mój tata zaczął pić i zaczęłam cierpieć na nerwicę, to jest masakra.... Mam pięć dwój na semestr, czuję się jak ostatni tuman:( Strasznie mi z tym źle... i to chodzę to bardzo słabej szkoły... jak ja zdam maturę?!?!

Moja nerwica objawia się tak, że prawie cały czas boli mnie brzuch [stres]. Stresuję się wszystkim. Codziennie to samo- natrętne myśli, ból, biegunka, zmarnowany dzień.

Co się nauczę to mi wypada z głowy....

nawet nadrabiać nie mogę referatami itp. bo się boję odzywać na forum klasy......

 

co mam robić? na ten moment- żeby skoncentrować swoje mysli [wiem, że śmieszne, ale naprawde nie mam nad nimi kontroli], muszę się nauczyć do 4ech testów....

 

;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cel jest ten sam tylko jak widać po tobie - rezultaty zgoła inne. Człowiek zwany psychologiem, który skończył studia psychologiczne ( z całym szacunkiem) niewiele może pomóc......niestety a często pogarsza sprawę.

 

Od takich problemów potrzebny jest dobrze wyszkolony terapeuta który poświęcił cześć życia na szkolenie się konkretnie :jak pomagać ludziom, zwykle prowadzi terapię w konkretnym nurcie który ma swoje zasady, wytyczne i osiąga się dzięki niemu rezultaty.

 

Jak wyglądają twoje wizyty u psychologa? Opowiadasz co się działo tak po prostu i luźno rozmawiacie o tym?

Czy dostajesz "prace domowe"? Czy psycholog uczy cię jak rozpoznawać stres? Naprowadza cię na techniki pomagające go uniknąć? Czy pracujesz z jego pomocą nad własnym zachowaniem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cel jest ten sam tylko jak widać po tobie - rezultaty zgoła inne. Człowiek zwany psychologiem, który skończył studia psychologiczne ( z całym szacunkiem) niewiele może pomóc......niestety a często pogarsza sprawę.

 

Od takich problemów potrzebny jest dobrze wyszkolony terapeuta który poświęcił cześć życia na szkolenie się konkretnie :jak pomagać ludziom, zwykle prowadzi terapię w konkretnym nurcie który ma swoje zasady, wytyczne i osiąga się dzięki niemu rezultaty.

 

Jak wyglądają twoje wizyty u psychologa? Opowiadasz co się działo tak po prostu i luźno rozmawiacie o tym?

Czy dostajesz "prace domowe"? Czy psycholog uczy cię jak rozpoznawać stres? Naprowadza cię na techniki pomagające go uniknąć? Czy pracujesz z jego pomocą nad własnym zachowaniem?

 

 

Tak , pracuję nad swoim zachowaniem z nim , ale tego efekty niby pozytywne są tylko pozorne... No bo, np. moja mama i siostra widzi poprawę, a ja czuję się tak właściwie samo w środku... z tego co widzę, to po prostu nauczyłam się świetnie tłumić w sobie ból a nie sobie z nim radzić....

 

:(

 

Czy wizyty u terapeuty kosztują? moim rodzicom ledwo starcza na podstawowe rzeczy, bo tata wszystko wydawał na alko i teraz mamy długi....

 

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak najłatwiej powiedzieć. Rodzina nie jest rzeczą. Uwolnienie się od problemów rodzinnych, uzależnienia od ich członków, od ojca (w moim przypadku matki) alkoholiczki jest niemal nie do przebrnięcia. Kinguajs, trzymam za Ciebie kciuki. Sama mam to samo i już nie wiem co z tym zrobić. Tylko ja już zdążyłam zawalić dwa kierunki studiów... Nie dało się uczyć do sesji... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak najłatwiej powiedzieć. Rodzina nie jest rzeczą. Uwolnienie się od problemów rodzinnych, uzależnienia od ich członków, od ojca (w moim przypadku matki) alkoholiczki jest niemal nie do przebrnięcia. Kinguajs, trzymam za Ciebie kciuki. Sama mam to samo i już nie wiem co z tym zrobić. Tylko ja już zdążyłam zawalić dwa kierunki studiów... Nie dało się uczyć do sesji... :(

 

I to jest w tym wszystkim najgorsze, że to MY ponosimy konsekwencje za ich czyny, nie ONI SAMI. Też się boję, chociaż jestem dopiero w liceum, ale nie wiem jak ja zdam maturę....

Kiedyś byłam bardzo dobrą uczennicą, odkąd tata zaczął pić jest masakra... On mnie po prostu niszczy.

Też trzymam za Ciebie kciuki, kiedyś się tego wyzbędziemy :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Wygląda na to, że powinnaś się pozbyć części rodziny.

 

Tzn. iść do domu dziecka?

Czy może zamordować ojca? :bezradny:

 

żadnych ciotek, babci itd nie mam od razu zaznaczam- tzn. ciotkę mam, ale mnie nie chcę.

 

pozdrawiam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja za internet płaciłam 50 zł miesiecznie. Inna sprawa, że tam jest bardziej nienormalnie niż sobie możecie wyobrazić...

 

Ale swoją drogą, ja w ten sposób uciekłam od matki. Teraz to wszystko wróciło i uderzyło mocniej niż się spodziewałam...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak chcesz, to Ci wystłumacze jak wyżyć na niskim budżecie. Mi od 15 roku życia nikt pieniędzy nie dawał. Było śmiesznie. Także jeśli Ci ten internat chodzi po głowie, to zwróć się do mnie po pomoc. Z chęcią jej udzielę. Też jej kiedyś potrzebowałam :( I dalej potrzebuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, czytaj, kasy ledwo starcza.....a szkoła z internatem to spory wydatek.....

 

kinguajs, a ni ma opcji przeprowadzki do dziadków ? Gdzieś gdzie będziesz miała spokój?

 

 

Starsze pokolenie od moich rodziców nie żyje... nie mam żadnych babć, dziadków itd. Jedynie ciocię (i to chrzestną, żadna rodzina), która twierdzi, że ma za małe mieszkanie, żeby mnie przyjąć...

Niestety nie mam takiej opcji, z resztą to zbyt skomplikowane... nie dałabym rady zrobić tego mamie.

Chciałam się ew. przeprowadzić do mojej siostry [22l] do Krakowa, ale mama się nie zgodziła...

 

[Dodane po edycji:]

 

jak chcesz, to Ci wystłumacze jak wyżyć na niskim budżecie. Mi od 15 roku życia nikt pieniędzy nie dawał. Było śmiesznie. Także jeśli Ci ten internat chodzi po głowie, to zwróć się do mnie po pomoc. Z chęcią jej udzielę. Też jej kiedyś potrzebowałam :( I dalej potrzebuje...

 

 

Jest jeszcze jeden problem... panicznie boję się ludzi... [dlatego zdecydowałam sie jednak zgłosić po pomoc] nie wytrzymałabym nawet tam dnia... Kiedyś pojechałam na noc do mojej koleżanki (znałyśmy się 7 lat...) i cały czas zajmowałam jej łazienkę, bo dostałam biegunki ze stresu.... Także lipa. Oczywiście ten paniczny lęk, strach przed ludźmi (nawet których długo znam) zaczął się jak tata zaczął pić...

 

Ile on świństw narobił... i jeszcze o wszystko oskarża matkę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kinguajs, jestem z tobą w twoim problemie. Od kiedy mam nerwicę to nie było dnia kiedy nie marzyłam o wyprowadzce... W domu matka, babka i dziadek alkoholik nie dają żyć, do ojca nie pójdę, bo sam jest zaburzony psychicznie i mogłabym przy okazji jemu wyrządzić krzywdę swoim zachowaniem. Drudzy dziadkowie gnieżdżą się na małej powierzchni. Nie mogę pójść na swoje jeszcze (5 miesięcy do dowodu), zresztą nie miałabym póki co za co żyć, a szkołę trza skończyć. Nawet gdyby mi ktoś z rodziny dał wikt i opierunek, to ojciec w przypływie szału poszedł by do sądu bo "alimenty się marnują".

Wracając do twojej sytuacji - albo czytam nieuważnie, albo nie wspomniałaś jakie masz relacje z mamą i siostrą? Czy próbowałyście uzdrowić trochę sytuację, przekonać ojca do leczenia? Trzymaj się ciepło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kinguajs, jestem z tobą w twoim problemie. Od kiedy mam nerwicę to nie było dnia kiedy nie marzyłam o wyprowadzce... W domu matka, babka i dziadek alkoholik nie dają żyć, do ojca nie pójdę, bo sam jest zaburzony psychicznie i mogłabym przy okazji jemu wyrządzić krzywdę swoim zachowaniem. Drudzy dziadkowie gnieżdżą się na małej powierzchni. Nie mogę pójść na swoje jeszcze (5 miesięcy do dowodu), zresztą nie miałabym póki co za co żyć, a szkołę trza skończyć. Nawet gdyby mi ktoś z rodziny dał wikt i opierunek, to ojciec w przypływie szału poszedł by do sądu bo "alimenty się marnują".

Wracając do twojej sytuacji - albo czytam nieuważnie, albo nie wspomniałaś jakie masz relacje z mamą i siostrą? Czy próbowałyście uzdrowić trochę sytuację, przekonać ojca do leczenia? Trzymaj się ciepło :)

 

 

relacje z moją mamą i siostrą są bardzo dobre, wspieramy się wzajemnie i próbujemy pomóc ojcu, ale ten od nas pomocy nie chce... powiedział, że kocha alkohol bardziej od nas.

 

Najgorsze jest to, że to taki typ poety wyklętego, on jest silny, i gdyby tylko chciał, to by przestał pić, ale on nie chce, bo życie jest marne, a alkohol to jego jedyna przyjemność...i sam prowadzi do własnej degeneracji.

Tylko tym samym ciągnie i nas na dół, a to już nie jest fair, bo ja też chcę mieć wybór, póki co jego nie mam.

Nienawidzę tego uczucia, że mogę wiele, a tak naprawdę nie mogę nic... jeżeli rozumiecie oczywiście co mam na myśli.

Gdyby nie on, tyle bym w życiu już zrobiła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×