Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niska samoocena


KrzysztofT

Rekomendowane odpowiedzi

A jeszcze do poczucia wartości wracając, to czasem trza ją sobie wmówić..

Pozytywne myślenie może być kluczem do rozwiązania wszelkich problemów.

 

Ta cholerna niska samoocena zatruwa mi życie od kiedy pamiętam. Gdy zaczęłam myśleć pozytywnie to było jak objawienie. wreszcie zrozumiałam że ja też zasługuję na akceptację i miłość, innych i swoją. Udało mi się być z siebie zadowoloną przez parę lat a potem, przy kolejnym epizodzie depresji wszystko się rypło. Wciąż wierzę, że pozytywne myślenie może zdziałać cuda i wciąż powtarzam sobie afirmacje ale mimo to kompleksy wciąż dają mi popalić. Wystarczy jedna krytyczna uwaga, niemiłe spojrzenie i już włącza się ten wredny głosik szepczący:to twoja wina, to twoja wina :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Póki co czuję się gorszy od innych, choć wiem, że tak być nie powinno.

Przynajmniej wiesz jak być powinno a jak nie.

Mam nadzieję, że kiedyś odnajdę w sobie to zranione dziecko i drzemiące we mnie pokłady siły (naprawdę czuję, że gdzieś we mnie drzemią), które pozwolą mi kreować moją rzeczywistość według mojego własnego pomysłu - według moich marzeń. Bo przecież gdzieś tam jestem ,,ja”.

I my mamy taką nadzieję. Nie wiesz jakbyś mógł sobie pomóc? Jakieś plany, jakieś tipsy? Warto by się było zastanowić nad życiem, dowiedzieć się co chce się zmienić i małymi kroczkami popracować nad sobą. Trochę nie za fajne dzieciństwo miałeś, z rodzicami wpajającymi takie bzdury.

 

I jeszcze jedno, porównywanie siebie do innych to błąd. Trzeba robić to co się lubi najlepiej jak się potrafi. Inaczej można powpadać w kompleksy a z tego punktu już trudno wyjść. "Fundamenty" się zapadają.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porównywanie siebie do innych to błąd, ale tak na prawdę ciągle to robimy :roll: osobiście staram się tego wyzbyć i wyzbyć poczucia bycia gorszym, ale to nie łatwe, zwłaszcza jeśli fundamenty już się zapadły a człowiek myśli, że przegrał własne życie (mimo iż jest względnie młody) :cry: ;

heh, mam hope, że jeszcze dokonam czegoś wielkiego i dobrego na miarę moich możliwości...

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Porównywanie siebie do innych to błąd, ale tak na prawdę ciągle to robimy

 

 

Dokładnie.

Czy to zdrowy, czy chory człowiek. Ryzyko jest jednak takie, że przesadne porównywanie siebie do innych powoduje stopniowe zatracenie pewności siebie, a także liczne choroby - między innymi depresję.

Jeśli oceniać - to zdrowo.

Pisałam już kiedyś o tym, że każdy z nas ma swoje problemy. To naprawdę nie jest istotne jakie dany człowiek ma samopoczucie, czy ma dużo pieniędzy czy nie, albo czy ma swoją drugą połowę.

 

Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby wyćwiczyć u siebie umiejętność 'zdrowego porównywania'.

np. Inni mają lepiej, bo potrafią robić sweterek na drutach, ale ja także nie mam źle, bo mogę sobie kupić taki sam w sklepie.

 

Po prostu trzeba nauczyć się doceniać w sobie te małe sukcesy.

 

 

I moje ulubione stwierdzenie : ' Zmniejsz poprzeczkę, zwiększysz satysfakcję '

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dłuższego czasu próbuję jakoś zbudować własną samoocenę. Nie piszę tutaj o odbudowaniu bowiem zawsze była zerowa. Niestety nie wychodzi to najlepiej. Jak do ciężkiej cholery można budować samoocenę skoro człowiek nie znajduje w sobie żadnych pozytywów, żadnych plusów, żądnych uzdolnień a jego życie było pasmem porażek i niepowodzeń? Po prostu porównując się do innych, skądinąd ludzi przeciętnych, okazuje się że jestem gorszy, po prostu gorszy. A moja życiowa poprzeczka jest już tak nisko że piesek Paris Hilton z trudem pod nią przejdzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen:

Nie jestem tu od doradzania jak podnieśc własną samoocenę, bo moja kuleje nie mniej niż Twoja, ale to co możemy w tej sytuacji zrobić, to po upuszczeniu wszelcich złych emocji odnaleźć w sobie te dobre cechy i zalety-u każdego się znajdą, ale nie każdy chce je zaakceptować (ja:);

wiem, że to takie czcze gadanie, ale jeśli sami siebie nie przekonamy i nie uszanujemy, to nikt nas nie przekona i nie uszanuje...

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kształtowano mnie w bardzo podobny sposób do autora tematu. Od dziecka wpajano mi wzorce mówiące, że bez szkoły i wykształcenia stajesz się nikim szczególnym. Zwykły, szary robol. Do ocen i spraw szkolnych podochodzono u mnie bardzo poważnie, właściwie to był główny temat do rozmów z rodzicami. Za karę, kiedy zdobywałam złe oceny, miałam prowadzone długie i męczące wykłady, podczas których nie szczędzono mi przestróg, że jeśli się nie przyłożę, to skończę, jak zero. Inne sprawy jakoś specjalnie nikogo nie interesowały. Czasem nawet zdarzyło mi się oberwać za brak przykładania się do nauki. Matka, kiedy znajdowałam się jeszcze w podstawówce i pomagała mi w lekcjach, przy popełnieniu błędu potrafiła przylać mi w głowę, wyzwać od głupiej idiotki, doprowadzając mnie w ten sposób do płaczu. Przez większość dzieciństwa zajmowała się mną ograniczona i tępa babka, która dosłownie spierdoliła mi życie. Jak można powiedzieć małemu dziecku, kiedy nabroiło, że jest nic nie wartym gnojem i powinno w ogóle się nie urodzić? To się w pale nie mieści... Jako dziecko nie miałam przyjaciół. Ba, nawet znajomych dobrych nie posiadałam... Trafiłam do podstawówki, gdzie stałam się przez całe, jebane 6 lat obiektem żartów, docinków i kpin. Już wtedy działo się coś ze mną nie tak. Bałam się dzieci i unikałam ich. Nie umiałam się odgryźć, bronić, a za każdym razem gdy mi sprawiano przykrość, chowałam wszystko w sobie i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że jestem tyle warta, co ścierka do podłogi. Teraz mam 18 lat, znajduję się w klasie maturalnej. Mam przyjaciół, znajomych, ale nawet oni nie szczędzą mi krytycznych uwag i twierdzeń, że jestem niemożliwie głupia. I co mi daje to pierdolone wykształcenie?! Szczęście? Miłość? Radość z życia? Gówno mi daje! I tak w siebie absolutnie nie wierzę. W dodatku uzależniłam się od uczenia. Jak się nie zajmuję lekcjami, odczuwam wyrzuty sumienia. Wszystko to zaczęło ze mnie wychodzić jakieś dwa lata temu. Depresje, nerwice. W zeszłym roku nie mogłam spać po nocach. Mam do siebie obrzydzenie i nienawidzę się wręcz. Mam wrażenie, że podzieliłam się na dwie osoby. Tej, co pokazana jest na zewnątrz, nie znoszę. To tępa cipa, która lubi wszystko, żeby dogodzić ludziom i jest uzależniona od ich protekcji. W środku czuję, że jestem zupełnie inna i bardziej inteligentna. Niestety pod wpływem lęku odbierającego mi swobodę i niskiej samooceny nie umiem się ujawnić. Mam przyczepioną do twarzy maskę i czuję się przez nią sterowana. Nie mogę znieść życia w ten sposób. Ludzie poprzyklejali mi karteczki, których nie mogę się pozbyć. Odczuwam lęk [w różnym nasileniu], kiedy przebywam z ludźmi, nawet z przyjaciółmi. Stałam się bardzo agresywna w domu i przesadnie uległa poza nim. Leczę się od kilku miesięcy u psychologa i przyjmuje antydepresanty, by móc spać i jakoś przetrwać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Długo szukałam tego tematu. Jest schowany w "zaburzeniach' ....a potem w ''depresji". Może by go gdzieś uwypuklić?

Moja ocena jest tak niska, że nawet boję się pisać. Ale przetłumaczyłam sobie, że praktycznie nie oczekuję odpowiedzi...Więc co mi tam. Obczytuję, przeszukuję net za możliwością wyjścia z tego stanu niskiego poczucia wartości. Powoli ręce opadają. Na to nie ma tabletek. Myślę, że właściwie niska samoocena to stopień do depresji. Na początku myślałam, że chodzi o wiedzę...naukę . Ukończyłam co mogłam--...i co dalej? Nie pomagają mi szkoły. W rozmowach z innymi ludźmi czuję się gorsza, że posiadam zbyt małą wiedzę ( bez sensu) , że nie jestem w temacie, że nie jestem na czasie, że jestem brzydsza, mam gorszą pracę, że oni coś osiągneli -a ja nie, że mają dom, samochód, dzieci ( czy to zazdrośc, zawiść?) Czuję się gorsza , bo ja tego nie mam, bo jestem mało elokwentna, bo w tym wieku nie doszłam do tego-do czego oni doszli. Pozwoliłam się nawet zdmuchnąć z kierowniczego stanowiska bo nie umiałam być tak perfidna i ostra.

Nic dziwnego że mam takie stany- depresję , nerwicę lękową, doły.

I co Robić w takim przypadku?

Gdzie szukac chęci do zycia? najlepsza by była miłość,( wszystko w nosie , klapki na oczach, radosć i szczęście) i choć jestem w związku to szczerze jest mi strasznie nudno i monotonno....(narazie właśnie tego potrzebuję- bezpieczeństwa)

eh..

Są takie warsztaty terapeutyczne o różnych tematach...ale kosztuję trochę. Może kiedyś jak będę miałą parę groszy....

Nie mam żadnych pasji, nie mam hobby fajnego---szukam od 14 roku zycia ( a mam 39lat) i naprawdę nie mam nic co by mnie cieszyło, było odskocznią ( jedynie góry wiosną) co by podnosło moją wartość siebie.

Piszę sobie w zeszycie : co umiem , z czego jestem u siebie zadowolona, z czego się szczycę...Ludzie mam tylko dwie pozycje!!!

 

Moja nerwica wróciła znów. Nie wiem czys się jej pozbędę kiedykolwiek. Jedno jest zalezne od drugiego. Jak mi sie ustabilizuje w życiu i mam poczucie bezpieczeństwa w pracy to jest ok.....Jak w pracy roszady, zmiany, to nerwica wraca................

Mało odporna jestem na te zawirowania . A jak się wzmocnic?

EH...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niska samoocena i depresja są sobie bardzo bliskie... jak dobre koleżanki często idą w parze.

Przyczyny... dzieciństwo i młodość, z pustego i Salomon nie naleje... :) gdy dziecko od małego słyszy, że jest kochane, mądre, akceptowane, potrzebne itd. zaczyna tak o sobie myśleć i adekwatnie do tego się zachowywać.

http://www.psychoster.eu/jak_budowac_samoocene.php

Gdy słyszy i czuje inaczej... to zamyka się w sobie, stroni od ludzi, nie wierzy ich komplementom bo to jest sprzeczne z tym co samo o sobie myśli.

Co można zrobić... zapytać przyjaciół, znajomych i bliskie osoby aby wiemieniły te rzeczy które w nas lubią (co najmniej 50) a potem czytać tą listę 3 razy dziennie...

I popatrzeć obiektywnie na innych... inni też mają mnóstwo wad, mnóstwo niedociągłości i co z tego? To normalne. O większości z nich nie mamy pojęcia, bo są ukrywane - i to też warto pamiętać:)

Poza tym z ludźmi z niską samooceną ,dużo przyjemniej żyje się na codzień, w porównaniu do zakochanych w sobie naryzów ;)

http://www.psychoster.eu/narcyzm.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :) ciekawa strona. W poszukiwaniach po necie nie dotarłam jeszcze do niej. Co do --"Co można zrobić... zapytać przyjaciół, znajomych i bliskie osoby aby wiemieniły te rzeczy które w nas lubią (co najmniej 50) a potem czytać tą listę 3 razy dziennie..." to ja w to niestety niewierzę. Już tak próbowałam...nie wchodziło mi to do głowy.

Masz rację że inni też mają mnóstwo wad....widze, obserwuję, --cholerka albo oni je zaakceptowali , albo sami ich nie widzą. :)

Wyczytałam ostatnio w czasopiśmie "Sens", że samoocena w dziecku rodzi się w trzecim roku zycia......no cóż - przeszłości nie zmienie. Ale przejżę polecaną stronę i zobaczę co mi w głowie zostanie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co, miałam podobny problem jak Ty. Ja uczyłam się w liceum, nie byłam najlepszą uczennicą, w liceum nabawiłam się takich kompleksów, że aż mi siebie samej szkoda. Codziennie myślałam o sobie najgorsze rzeczy, bo starałam się mieć dobre oceny, a nic z tego nie wynikało. Każda następna zła ocena mnie bardzo zniechęcała, bo już potem nie wiedziałam po co się uczę. Przyszedł czas wybierania studiów i...dzięki mojej super szkółce, nauczycielom, którzy moją samoocenę wyzerowali, z przekonania, że jestem "debilem, tłukiem", nie złożyłam papierów na żadne studia, bo wiedziałam, że się nie dostanę. Najpierw myślałam o szkole prywatnej, a potem jednak tak się złożyło, że wybrałam szkołę policealną. Teraz już się tak tym nie przejmuję, zostało mi pół roku, skończę to, mam papierek, mam zawód i mogę zarabiać - a jeśli masz kasę i zdrowie, czym tu się martwić? Jednak przez pierwszy rok dalej byłam przygnębiona tym faktem, że wszyscy znajomi studiują, rozwijają się, a ja...jestem marną uczennicą studium. Dobrze Cię rozumiem. Ale na prawdę, nie warto przejmować się opiniami innych osób. Jesteś młody, masz dużo życia przed sobą, zawsze możesz iść na jakieś studia, dokształcać się. Nie rób tego dla kogoś, rób to dla siebie, żeby lepiej się poczuć. A nawiązując do tego, że "żadna cię nie zechce przez wykształcenie"...niby miłość nie wybiera. Ale mam ten problem też i akurat z tym nie mogę się uporać. Ale ja już postawiłam na jedną kartę, że wiem, że zawsze będę sama, bo jestem tylko fryzjerką. Po prostu już nie myślę, że ktoś mnie pokocha, jestem jakby pogodzona z tym faktem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co można zrobić... zapytać przyjaciół, znajomych i bliskie osoby aby wiemieniły te rzeczy które w nas lubią (co najmniej 50) a potem czytać tą listę 3 razy dziennie...

I popatrzeć obiektywnie na innych... inni też mają mnóstwo wad, mnóstwo niedociągłości i co z tego? To normalne.

Nie dość, że czułabym się jak zupełna idiotka, gdybym prosiła o takie listy, to też na pewno nie uwierzyłabym w ani jedno słowo. Do tego wiem, że jeśli zaczęłabym czytać to tak często, to po pewnym czasie rozwinęłyby mi się kolejne urojenia prześladowcze i ksobne, a to by mnie wykończyło (chociaż nie wiem, jak to nazwać, bo skoro wiem, że te przekonania nie mają sensu, czyli zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak, to chyba nie nosi to nazwy urojeń?). Co do innych - ależ oczywiście, że inni są pełni wad. Wredne, małe szumowiny (najczęściej), te złośliwe i chytre uśmiechy. To widać, trzeba być ślepym, by tego nie zauważać.

 

 

Nienawidzę się, moja samoocena jest na poziomie zera. Nie znoszę własnego dotyku, czasem nawet zaczynam histeryzować, że się dotknęłam w rękę, nogą o nogę, włosy czuję na szyi czy palce sąsiadujące się ze sobą muskają. Okropieństwo. Patrzę na siebie i chcę wymiotować. Czuję się winna i obarczam innych winą. Nie wiem już, czy to cały świat jest pełen okropnych spisków, czy to ja jestem taką szmatą (pewnie jedno i drugie). Jestem zła, ale nie potrafię nigdzie tej całej nienawiści przelać. To trawi jak trucizna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O matko kochana! Zazie! Biorąc pod uwagę moją i Twoja samoocenę to ja nie mam problemu. Ale Nie mnie to oceniać. Nie czuję się tak. Ja siebie lubie ( pod warunkiem że jestem umalowana :))), Oczywiście chciałabym mieć takie a nie inne ciało, skórę, włosy, paznokcie, itp..ale nie rozpaczam! lubię siebie. Kiedyś zrobiłam sobie sesję zdjęciową, 15 zajefajnych zdjeć. :D potrafię ładnie wyglądać. Poza tym wrzuciłam te zdjęcia do internetu na miesiąc i oczekiwałam opinni. Wiem, że się inaczej postrzegałam...Jeżeli o urodę chodzi to mnie to wyleczyło. Ja mam problem intelektualny! Według mnie ja jestem gorsza intelektualnie! czuję się głupsza, głupia, głupia i nie jestem w stanie na rozum wziać tego, że mogę byc mądra, elokwentna i zrozumiana. Nie jestem w stanie sie wysłowić, szybkiej riposty dać, wyzwac kogoś , obronić się....nie umiem. Zanim powiem ----to mijają minuty...klient zdąży 2 razy zmienić tok rozmowy i idzie sobie! a ja stoję jak ten głąb i wkurzam się na moja inteligencję, że taka jest, że OH!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bibi, bardzo się cieszę ;) Co do intelektu, to nie wmawiaj sobie tego. Nie odejmuj sobie tylko dlatego, że żeby coś powiedzieć, musisz trochę nad tym pomyśleć, pewnie ludzie trochę cię rozpraszają, może warto byłoby jakoś poćwiczyć koncentrację? Zresztą to jest lepsze od natychmiastowej strzelonej gafy, a niektórzy nie potrafią się ugryźć w język :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz racje :) w sumie, to jak przychodzi mi coś do głowy - to jest to jakas bzdura! Czasami wyskoczy mi z ust i wtedy przeżywam ( oj po co ja to powiedziałam!!) czyli właściwie się hamuję.....tyle że, mnie można z góry na dół jechać...a ja nie umiem sie obronic - i to mnie marwi. albo uciekam albo płaczę. W pracy ( każdej pracy) jestem poniżana, mobingowana - ludzie kożystaja z okazji zeby słabszemu dołożyć. Dlatego chciałabym byc silniejsza--najlepiej odrazy przywalić w pysk :))) eh....tak też nie umiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×