Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kilka metod na pokonanie lęku


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, na początku tak było strach po takiej kawie, lecz pomału przyzwyczaiłem organizm do kawy i zniwelowałem skutki uboczne do minimum. Może taką porą jak teraz(zimową) nasilają się trochę objawy ale wtedy odpuszczam z kawą drugą południową i jest ok.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dziękuję za podpowiedzi z waszej strony, bo myślałem że ja tylko niemogę sobie poradzić z kawą. Trudno było sobie przetłumaczyć że zawsze piłem po kilka dziennie cztery do sześciu aż do tej chwili kiedy ten koszmar się zaczął. Ale patrząc przez pryzmat czasu to i tak delikatnie zostałem potraktowany. Zauważyłem że niewarto gonić przez życie, traktuję to jako pewną nauczkę i daną drugą szansę.

 

[Dodane po edycji:]

 

Jak sobie radzicie w te długie zimowe wieczory?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedzcie mi jak sobie radzicie z kawą, czy była potrzeba ją odstawić?

Bo mnie po wypiciu kubka kawy każdego dnia tak sponiewiera, że zdrowy rozsądek mówi nie pij więcej. Lecz następnego dnia powracam do niej, coś w niej jest bardzo pozytywnego poprawia mi się bardzo nastrój. Na samym początku wystarczyły nawet dwa łyki, bym był znacznie pobudzony i nawet pojawiał się lęk lub podobne nieprzyjemne objawy.

Rozpuszczalna z mlekiem albo nieśmiertelna inka, chociaż trudno przestawić się na inkę..

mieszać cappuccino z rozpuszczalną..

Mi przestawienie się na rozpuszczalną+ograniczenie do jednej, dwóch pomogło..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami zastanawiam się czy niezaprzestać na jakiś czas pić kawę skoro to wszystko zaczęło się od niej to może coś w tym jest. Taką porą zimową jak teraz to trochę daje mi popalić, są nawet chwile zwątpienia. Wydaje mi się ze nadchodzi chwila popracować nad sobą, rok temu byłem o wiele silniejszy. Teraz mam o wiele większą wiedzę lecz może mniej sił, lub za wiele wymagam od siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, jestem tutaj nowa... ale nerwica to dla mnie nie nowość..

 

Czytam ten wątek z radością i smutkiem, radością bo nie jestem sama w tym co czuje i smutkiem,że tyle osób musi przehcodzić ten horror.

 

Ja jestem już po terapi i lekach-na 80% czuje się już zdrowa.

 

Z atakami radziłam/radze sobie tak:

 

-licze od 1000 w dół co 7

-odtwarzam w myślach całe scenariusze filmowe z moim udziałem

-gładze się po ramieniu/ręce i staram na tym skupić

-kiedy jestem sama i mogę sobie na to pozwoilić robie intensywnie przysiady

-kontroluje i staram skupić się na oddechu

-po części wmówiłam sobie (dzięki mojej psycholog),że złapanie mojego chłopaka za ręke to złoty środek więc często tak razem zasypiamy (może to być także trzymanie w dłoni poduszki lub czegokolwiek-grun to żeby uwierzyć ,że to pomaga)

-jeśli ktos lubi to super działają także gry komputerowe-mnie bardzo odwracają uwagę od wszystkiego, ale tak chyba jest z każdym hobby

-sport i wszelkiego rodzaju ruch

 

Pewnie większość tych metod znacie:)

 

Kawę zastąpiłam capuccino, alkoholu nigdy za specjalnie nie piłam,więc z tym problemu nie mam. Najwyżej Karmi albo jakiegoś nisko % drinka wypije bo stan upojenia alkoholowego myślę,żę zadziałaby na mnie podobnie jak kawa. chociaz zadziałał to newłaściwe słowo bo tak naprawde to my sobie samy "działamy"...

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Ja z lekami staram się radzić tak:

 

1. Iść na basen i pływać, pływać i jeszcze raz pływać w wodzie można się poczuć naprawdę wolnym.

2. Kolarstwo, ale tylko w lato. Wtedy się myśli, żeby dotrzeć do celu i wszystko inne stanie się nie ważne.

3. Muzyka, ale tylko określona nie jakieś ze słowami, najbardziej uspokaja mnie muzyka filmowa. Hans Zimmer przy jego utworach można odlecieć :105:

4. Modelarstwo. Od jakiegoś czasu zajmuję się modelarstwem i to mnie uspokaja.

5. Przyjaciel. Spotkać się z nimi porozmawiać, powygłupiać.

 

Pomocne jest to bardzo, ale nawet to z trudem działa nieraz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi to też pomaga.

 

O ile..

 

...o ile uda się wyjść na basen, na rower (to łatwiej).

 

Muzyka - to najłatwiej - ale łatwo uciec w sen wtedy. Choć czasem to lepsze niż lęk.

 

Hobby chyba mniej - przy silnym lęku nie sprawia radości.

 

A przyjaciela trzeba mieć - tak że.....

Ale jak już się ma to jest najlepsze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mój pierwszy post.

Więc nerwicę mam od ponad 5 lat, aczkolwiek świadomość, że to nerwica mam od kilku miesięcy, od kilku dni jestem pewien na 99%, że wszystkie objawy to nerwica. Jako, że przez 5 lat się z nią zmagałem i dawałem radę, to chyba mogę powiedzieć jak z nią walczyć.

 

Najważniejsze, to mieć zajęcie. W moim przypadku farmakoterapia zaczęła się po skończeniu studiów. Całymi dniami siedziałem w domu i czekałem na rozpoczęcie doktoratu - 3 miesiące zamartwiania się, wsłuchiwania, wymyślania chorób, których nie było. Z biegiem dni każda czynność stawała coraz trudniejsza. Najgorszy jest fakt, że czekając na stresującą czynność mamy dużo czasu do zamartwiania się i myślenia o stresorach. Gdy się ma stałe zajęcie, to tego czasu jest mniej, więc mniej jest nerwów.

 

Leki. Można radzić sobie samemu, czego dobrym przykładem jest moje 5 lat radzenia sobie, ale w końcu przyjdzie kryska na matyska i może być ciężko. Jak objawy są lekkie, to można radzić sobie ziołami. Mój młodszy brat tak zrobił, a zaczęło się u niego jak u mnie i efekt jest taki, że jego nerwica nie posunęła się, chociaż wcale nie wie, że ją ma. Zaczęło się od zespołu jelita drażliwego. Efekt był taki, że mój brat na tym zakończył, a ja bez alprazolamu się nie ruszam z domu. Zacząłem też stosować go teraz wspomagająco do benzodiazepiny.

 

Trening czyni mistrza. W trakcie zmagań z nerwicą miałem epizod kiedy wydawało mi się, że bardzo chce mi się siku. Oczywiście w stresowych sytuacjach. Bardzo mi pomagało (teraz wiem, że mogłem sięgnąć po coś innego) picie piwa, które jest moczopędne i wstrzymywanie oddawania moczu jak najdłużej. Jak zobaczyłem, że to tylko mój wymysł, szybko przeszło. A nawet był okres, że z tym uczuciem zapisałem się na drugi kierunek studiów (stresowały mnie egzaminy) żeby tylko upewnić się, że dam radę. Mój pierwszy do najłatwiejszych nie należał a drugi był jeszcze trudniejszy. Efekt był taki, że zaliczyłem semestr i tu i tu, ale ten drugi przerwałem, bo nie mogłem być jednocześnie w dwóch miejscach na raz. Teraz np mam zaburzenia równowagi stojąc czasem nawet siedząc i zamierzam też to zwalczyć przez wytrenowanie. Postoję sobie przez godzinkę w pionie, to jak złapie atak, to wytrzymam te 5 minut.

 

Jedzenie. Mi bardzo pomaga.

 

Samotność/towarzystwo. Jak jing i jang. Od czasu do czasu trzeba pobyć samemu, żeby mieć czas na oswojenie się ze sobą. Przemyślenie pewnych spraw i wyciszenie, ale trzeba mieć też ludzi z którymi można porozmawiać, wygadać się.

 

Wygadanie się - mocne pogorszenie miałem, jak otoczenie zaczęło mi zwracać uwagę, że się zbyt przejmuję. Że zawsze marudzę jaki to egzamin trudny, a i tak zdaję na 5. Z dnia na dzień przestałem ich zamęczać i tłumić to w sobie. Myślę, że to nie było dobre.

 

Sport - Adekwatny do lęków. Jak ktoś się boi bandziorów na ulicy - boks, karate. Jak kogoś martwi, że zemdleje na ulicy, to bieganie, treking. Jak ktoś ma kompleksy przez budowę ciała, to kulturystyka, fitness. W zdrowym ciele zdrowy duch.

 

Najlepiej jest się przekonać, że strach ma tylko takie wielkie oczy i nie taki diabeł straszny jak go malują. Jak mi coś przyjdzie do głowy jeszcze to dam znać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się z wami podzielić odczuciami z ostatniego czasu. Uczęszczałem od 1,5 roku do pani psycholog, oczywiście terapia bez leków, od jakiegoś roku zacząłem zauważać brak poprawy. Moja Pani p. zaczęła się wypalać może i brakuje jej pomysłów. Miesiąc temu bez uprzedzenia podniosła mi stawkę za wizytę a na następnym spotkaniu zasugerowała że może spróbował bym z lekami (delikatnie wycofując się) bym umówił się na wizytę do lekarza. Nierozumiem po co było na to 1,5 roku jak już rok temu sugerowałem że niema poprawy.

Pozostając bez wyjścia umówiłem się na wizytę u lekarza dopiero pierwszy termin to na marzec ale to i tak dobrze bo zostałem przyjęty tylko ze względu że miałem kila wizyt jakieś 2 lata temu. Bo na chwilę obecna nowych pacjentów nie przyjmuje.

Niechcę brać leków bo mam po nich straszne lęki, lecz tym razem niemam wyjścia.

Nie załamuję się lecz szukam dobrej rady. Poradźcie coś …

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co, z tego co mi mówiła moje psychoterapeutka, leki są tylko na jakiś czas , na przetrzymanie bo leki tylko usypiają nerwicę a ona i tak wróci - najskuteczniejszą formą jest psychoterapia, dlatego jak na twoim miejscu zmieniłabym terapeutę albo poszukaj w swoim mieście Poradni Zdrowia Psychicznego gdzie na pewno jest Poradnia Leczenia Nerwic i idź na psychoterapię grupową , sątakie na kasę chorych, bo ja np. tez chodziłam na indywidualna ale źle się w niej czułam i też mi nic nie dawała i pomogła mi własnie grupowa:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest prawdy z tymi lekami. Ale kiedy jesteśmy umęczeni zwłaszcza porą zimową może pozwoli mi złapać trochę powietrza. Osobiście jak zaznaczyłem wcześniej wolę bez leków ale ile można to ciągnąć i na ile wystarczy mi sił. Nieraz chwila rozmowy z kimś robi cuda, czujemy się znaczne lepiej. Pierwszy dzień po leku u mnie działa rewelacyjnie lecz drugi i trzeci to niemal jak rzucić palenie z dnia na dzień i może nawet gorzej, Niewiem czym jest to spowodowane, czy lękiem przed lekami czy też one mi nie podchodzą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy dzień po leku u mnie działa rewelacyjnie lecz drugi i trzeci to niemal jak rzucić palenie z dnia na dzień i może nawet gorzej, Niewiem czym jest to spowodowane, czy lękiem przed lekami czy też one mi nie podchodzą?

Leki na początku nasilają objawy. Mogą pojawić się silniejsze lęki, myśli samobójcze etc Potem to mija. Zwykle trzeba wytrzymać te kilka tyg. pogorszenia, żeby potem było lepiej. SSRI zaczynają działać po miesiącu, a nie po dwóch dniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×