Skocz do zawartości
Nerwica.com

Objaw: uzależnienie od gier komputerowych


Vulpes

Rekomendowane odpowiedzi

Tak naprawdę, przez cały rok robi to samo, czyli nic. Usprawiedliwia siebie, że pomaga ojcu w firmie za wikt i opierunek. Tyle, że to mu zajmuje jakieś 3h w tygodniu i absolutnie poza tym wiktem i opierunkiem niczego z tego nie ma, nawet zusów opłaconych. Papierosy i piwo kupuję ja. Co z tego, że go nawet od tych przyjemności odetnę, już nie raz rzucał palenie z powodu braku kasy, jakoś nigdy go to do próby zarobienia na fajki nie zmobilizowało. Znamy się od roku i na samym początku musiałam wyjechać na delegację do innego miasta na 3 miesiące. Często do mnie przyjeżdżał i wtedy ja chodziłam do pracy a on siedział sam u mnie w domu i grał w grę (nie sieciową) ale to było dla mnie normalne, bo co innego miałby tam robić? Wróciliśmy i niby się wszystko układało. Nawet zaczęliśmy szukać pracy dla niego, wysyłać po 10 cv dziennie. Ale kiedy tylko przestałam pomagać (miałam w pracy poważny projekt i nie miałam czasu siedzieć na portalach z ofertami) wysyłanie się skończyło. Poza tym, problem jest taki, że mój facet jest bardzo inteligentnym facetem i dysponuje sporą wiedzą na wiele tematów i do "byle jakiej" roboty nie pójdzie a ponieważ ani dyplomem ani żadnym świadectwem pracy pochwalić się nie może, na coś ambitniejszego nie ma szans. Na studia nie pójdzie bo: 1. na dzienne za stary i miałby 5 lat z głowy jeśli chodzi o szukanie pracy, starych studiów nie skończy bo ich nienawidzi; 2. na zaoczne nie pójdzie, bo to kosztuje a on nie ma kasy. Kółko się zamyka.

Wiem, że mnie kocha, często mówi, że jestem jedynym co dobre w jego życiu, ale jak siedzi przy kompie to mam wrażenie, że ma mnie kompletnie w d... Proszę, błagam, próbuję wjeżdżać na ambicję - nic to nie daje :(

Czasami pytam, jak widzi swoją przyszłość za 10 lat, czy nadal będzie siedział zamknięty w tym pokoiku a on na to, że oczywiście nie. Tyle, że nigdy nie powiedział kiedy i jak zamierza to zmienić, bo fakty świadczą, że nie zamierza. Lat ma obecnie 29, ja mam 30.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malheureuse, przeczytałem Twoją wypowiedź i całą sytuację widzę tak - napiszę krótko i konkretnie:

Twój facet - w wieku 29 lat mieszkający z rodzicami, nie pracujący, siedzący na garnuszku rodziców, nie mający wykształcenia, nie chcący podjąć studiów jakichkolwiek, uzależniony dodatkowo od gier komputerowych. Jest on typowym trutniem, pasożytem, leniwcem - wykorzystującym swoich rodziców, wykorzystującym Ciebie, swoją dziewczynę. On nie jest mężczyzną, on jest dużym dzieckiem, który czeka na opiekę, pieniądze od innych. On ma 29 lat! W tym wieku normalni faceci pracują, mieszkają sami, sami się utrzymują, są niezależni.

 

Jedynym właściwym wyjściem, najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić jest... rzucenie go tu i teraz. Jeśli chcesz Twojego dobra to tak zrób, a jego zostaw i niech się kisi we własnym sosie. Jest jeszcze iskierka nadziei, że Twoje odejście może go walnąć w łeb, oświecić go nagle i może przejrzy na oczy - ale w to też wątpię.

Doradzam Ci to nie dlatego, że rzucam słowa na wiatr, ale dlatego, że chcę Ci dobrze doradzić i żebyś była szczęśliwsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, to jest dla mnie przykra rada, choć nie jesteś pierwszą osobą, od której taką słyszę. Wciąż mam nadzieję, że można mu jakoś pomóc. W końcu nie jest szczęśliwy w tym swoim życiu na jakie zapracował sobie, więc być może odrobina wsparcia sprawi, że się otrząśnie i wyrwie z tego. Jeszcze mam siłę, żeby próbować. Tylko pomysłów mi brak... On nie jest do końca winien tej swojej sytuacji, wielki w tym "wkład" jego rodziny. Gdyby zrozumiał, że życie jest tutaj, choćby i kiepskie i prawdziwe, że zabicie kilku zimbie więcej nie sprawi, że mu się problemy rozwiążą, gdyby to zrozumiał, to wszystko się uda. Tylko jak sprawić, żeby chciał to dostrzec? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malheureuse, Ty za niego jego problemów nie rozwiążesz, nie łudź się. On sam musi się z tym uporać. Rozumiem, że masz szczytny cel wyciągnięcia go z tej sytuacji, ale to zadanie należy do niego albo do psychoterapeuty. Skoro jesteś z nim 1 rok czasu - to chyba też już Ci ukazało pewne sprawy.

 

Czy jesteś tak zaślepiona miłością do niego? Czy tak bardzo boisz się samotności?

 

Nic na siłę, nie sprawisz, że brzydka ropucha stanie się pięknym księciem. Życie to nie bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisali tu wcześniej ludzie, którzy zaznali podobnego problemu a jednak wyszli z tego, przejrzeli na oczy, zmagają się teraz z problemami, inni już sobie z nimi poradzili. Dlaczego akurat mój facet nie zasługuje na coś takiego? Dlaczego nie warto go mobilizować i mu pomagać? Czytając wcześniejsze wypowiedzi to zupełnie jakbym czytała o życiu mojego chłopaka... skoro innym się udało, to może jemu też (?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wow, niesamowite jak bardzo mój życiorys przypomina życiorysy osób, które się tu wypowiadały, zwłaszcza tych na początku wątku...

Jestem uzależniona (tak, jestem kobietą) od 5-ciu lat od mmorpg. Silnie i nieprzerwanie. I też to nie samo uzależnienie, to też depresja, aspołeczność, przy czym już sama nie wiem, które wynikło z którego. Mój mózg czy dusza to jeden wielki nieogarnięty chaos. No i też mnie życie pchnęło na studia, sama nie wiem po co, chyba tylko po to, żeby udawanie normalnego życia było łatwiejsze. Teraz powinnam się uczyć do poprawki 5ciu oblanych egzaminów.. czasu coraz mniej a mi z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień ochoty do nauki nie przybywa w najmniejszym stopniu. Jedyną zasadniczą różnicą w naszych życiorysach jest to, że ci, którzy tu pisali mają narzeczoną, dziewczynę, kogokolwiek. Ja jestem sama i przez te 5 lat specjalnie nic sobie z tego nie robiłam. Bywa, że nie mam się do kogo odezwać. Nie przeszkadzało mi to, było mi na rękę. No ale każdy dół ma przecież dno :) jakiś miesiąc temu wreszcie zdałam sobie sprawę, że tak dłużej być nie może. I tak dziś jestem na psychicznym detoksie, jest ciężko ale nie gram od 3 tygodni. Zmuszam się do nauki, żeby chociaż ze 3 poprawki zdać. Pomału odnawiam znajomości. Uda się? Ciekawe na jak długo.

Wiele osób próbowało mi pomóc. Zawsze to były próby bezskuteczne, wręcz pozbawione sensu. A morał tej bajki jest krótki i niektórym znany.. nikt nam nie jest w stanie pomóc, jeśli nie pomożemy sobie sami... x.x

 

Jeśli ktoś z tych postujących na początku wątku jeszcze tu zagląda, fajnie by było usłyszeć jak tam u Was walka z nałogiem. Mam nadzieję, że dajecie radę.

 

...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez chyba jestem uzalezniony od gier. W kazdym badz razie na pewno od komputera i to dosyc silnie.

Wszystko zaczelo sie bardzo dawno temu - kiedy w gimnazjum zaczalem uciekac z lekcji zeby pograc

w kafejce w counter-strike'a. potem komponowalem muzyke we "fruity-loops". Do tej pory uzaleznienie

pozostalo. Juz raz prawie sie z nim uporalem, ale niestety powrócilo ono znowu. W duzej mierze rozumiem

gryszke gdyz sam jestem uzalezniony. Wiem jak ciezko jest przestac i wytrzymac bez gry. Ja jestem

uzalezniony juz dlugo choc tak naprawde zdalem sobie z tego sprawe dopiero w te wakacje. To wlasnie wtedy

zauwazylem ze siedze przed komputerem od rana do wieczora i nie jestem w stanie sie oderwac. Kupilem sobie

Starcrafta 2. Zaczalem w niego grac jak maniak. Wiele godzin dziennie. W koncu poszedlem do psychologa.

Powiedzialem mu (zajelo mi to ok 1 godziny) ze jestem uzaleznoiny od komputera. Psycholog wyciagnal z tego

logiczny wniosek - ze na pewno jestem uzalezniony od komputera i postanowil dac mi okntakt do psychiatry.

Problem taki ze ja juz chodze do psychiatry biore naewt leki - sulpiryd (idealnie dla mnie trafiony) a od trzech dni

Zoloft i nie zamierzam przyjmowac kolejnych ani zaczynac nowej terapii. W kazdym badz razie z moim psychiatra

sobie nie pogadam. On tylko wypisuje mi recepty i nie traktuje powaznie mojego uzaleznienia. Mowi tylko, ze dobrze

by bylo gdybym raz na jakis czas sie z kims spotkal. Ale po co sie spotykac jak zawsze kiedy sie z kims widze zaluje

ze nie moge grac? To strasznie uprzykrza zycie. Zdalem sobie sprawe ze jestem uzalezniony ale nie widze zadnej

mozliwosci aby z tym nalogiem zerwac. Po prostu nie umiem rozwiazac problem z nalogiem. Moge sobie na przyklad

powiedziec: ok dzisiaj nie gram. I wtedy czuje sie okropnie zalosnie. Nic mnie nie interesuje, niczym nie mam ochoty

sie zajac. Gdy opowiedzialem to tej pani psycholog od razu powiedziala, ze jestem uzalezniony. DOstalem numer do

drugiego psychiatry - tego poleconego przez ta psycholog. Jutro tam ide. Pogadam z nia o moim uzaleznieniu ale musze

ja uprzedzic ze juz chodze do psychiatry. Zdecydowalem sie na wizyte u jeszcze jednego psychiatry tylko dlatego ze moj

troche bagatelizuje problem. Wiem ze sprawa z nalogami jest bardzo trudna. Do tej pory nie wiem jak sie uwolnic z nalogu

grania na komputerze. To troche jak jakis czar ktory ma nas - graczy w swojej mocy. Nie wiadomo jak ten czar zlamac.

 

Faktem jest, ze wiekszosc gier zaczela mnie nudzic. Kompletnie nie wciagaja mnie gry, ktore nie sa podlaczone do internetu.

Tylko sieciowki. Hm- moze to jakas wskazowka by rzucic nalog?

 

W kazdym badz razie jutro ide do tej psychiatry. Moze to bedzie rewolucyjny przelom a moze znowu dowiem sie po prostu

ze "leki powinny pomoc" (tak jak mowi moj psychiatra)

 

PS. Nie wiem jak sie wyleczyc z uzaleznienia. Jesli ktos wie, niech napisze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czytając Wasze smutne historie zastanawiam się nad sobą. Od kiedy zaczyna się uzależnienie a kiedy jest to tylko środek na zapewnienie sobie przyjemności czy zabicie nudy? Czy jeśli gram bo lubię i wcale nie mam przymusu grania to jest uzależnienie czy tylko sposób na spędzenie czasu? Mogę aktywnie spędzać czas, wychodzić z domu, wyjeżdżać na wakacje i wtedy cieszyć się, że oddaliłem się od elektroniki, że spędzam zupełnie inaczej dni.

Pomimo spędzonych przed komputerem lat chyba jednak nie jestem uzależniony. Lubię grać, przeglądać strony czy oglądać filmy ale nie jest to dla mnie przymusem. Oczywiście gdybym został w jednej chwili tego pozbawiony tęskniłbym do tego ale to przecież jest część życia, przyzwyczajenie,hobby. Dla jednych jest to komputer, dla innych tv czy czytanie książek ( zresztą dawno temu czytałem bardzo dużo) a dla jeszcze innych łowienie ryb, sport czy dłubanie w ogródku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś czytał cały temat od początku wiedziałbyś dokładnie, kiedy można zacząć mówić o uzależnieniu.

Objawami uzależnienia są:

- tolerancja, czyli przymus ciągłego wydłużania czasu spędzanego w grze potrzebnego do osiągnięcia satysfakcji, tego się nie obserwuje z dnia na dzień ale na przykład na przestrzeni miesiąca uśredniasz sobie ile czasu wystarczyło ci na początku, żeby "zrobić wszystko" co chciałeś w grze, a ile teraz, te gry są tak skonstruowały, żeby z czasem dawały coraz więcej możliwości, generowały większą odpowiedzialność i obowiązki, one mają uzależniać

 

- emocjonalny stosunek do gry, jeśli grając odczuwasz głębsze i silniejsze emocje niż powierzchowna frajda, która z łatwością możesz w każdej chwili przerwać lub czerpać identyczna z robienia innej rzeczy w zamian, to jest ok, źle jeśli daje ci to coś czego nie daje nic innego i są to uczucia silne, typu ulga od strachu i stresu, spokój, którego nić innego nie daje, błogość, poczucie samorealizacji i zadowolenia z siebie, euforia, podniecenie, wzruszenie... i inne formy emocjonalnego przywiązania

 

- organizujesz życie tak, by dopasować się do wymogów gry

- jest to główna lub jedyna forma spędzania czasu poza nauką czy pracą

- nie masz innych CZYNNIE praktykowanych zainteresowań

- więcej niż 50% twoich znajomych kontaktuje się z tobą tylko za pomocą internetu (lub telefonu)

- spadek koncentracji, senność, myśli o grze towarzyszące w ciągu dnia kiedy nie grasz, planowanie co będziesz robił w grze na więcej niż godzinę przed zalogowaniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Otóż mam pewien problem i chciałbym poznać wasze zdanie na ten temat.

Od około roku gram w pewną grę strategiczną przez multiplayer. Jak dotychczas bardzo podobało mi się spędzanie z nią czasu: poznawanie nowych ludzi, dobra zabawa itp. Jednakże od pewnego czasu zauważyłem że ta gra mi się śni po nocach. Każdej nocy jakieś obrazy z niej pałętają mi się po mózgu (szczególnie rano). Na początku myślałem że to mi po prostu przejdzie bo przecież śnią się różne rzeczy. Teraz jednak widzę ją każdej nocy i zaczyna mnie to przerażać. Obawiam się że to jakoś wniknęło w moją pod świadomość. Jak myślicie co powinienem z tym zrobić?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hehe, Lineage 2 i WoW , wystarczy się wkręcić a ciężko się wykręcić xD Moje epizody z l2 z czasów gimnazjum i liceum, ah, aż łezka się w oku kręci ;)

 

MMORPG to najłatwiejszy sposób na uzależnienie się od gier - jak nie expisz, to zawsze co innego można robić, no i kontakt z ludźmi ; ) Ja aktualnie omijam gry z daleka od dłuższego czasu, choć nie powiem, ostatnimi czasy gothica 1,2 +nk i kilka dni w Guild Warsach przez ostatni rok mi się zdarzyło spędzić - bardziej dla pobudzenia kreatywności niż samej przyjemności z grania ; ) Także ostrożnie z MMO , to wciąga cholernie ; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie ostatnio korci żeby oblukać patcha 4.0.1 w Wowie... I jeszcze żeby zagrać na serwie ze starym dobrym TBC. Nawet się już przymierzam do ściągania klienta. Zapowiada się niezły fun, a po nim niezłe wyrzuty sumienia ^^

Ja właśnie ściągam clienta Lineage II Freaya, by oblukać dla funu co tam nowego, ciekawość wygrała xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez całe pseudodzieciństwo byłem uzależniony od gier (Amiga>PSX>DC>Xbox) i grałem po 8 godzin na dobę, nie raz dobijając do 13. Czasem zawalając inne rzeczy. Ale ogólnie to było dobra odskocznia od rzeczywistości. Inni się bawili drugami, a ja sobie grałem:). Teraz mi to przeszło samo. Co prawda nadal gram, ale nie mam problemów ze skończeniem i nie trwa to tyle czasu. I wcale nie dlatego że pracuję i mam kogoś tam na utrzymaniu etc. Zwyczajnie mi przeszło. Teraz jestem uzależniony od neta;p. Nadal jestem jakoś związany z branżą gier. Nadal gram, nadal śledzę nowinki ze świata gier czy latam po różnych eventach związanych z tą branżą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam. Odkrylem ze mam u siebie nerwice natrectw od gier komputerowych. W internecie znalazlem malo na ten temat. Bylem kiedys u psycholożki i swiecila oczami gdy to powiedzialem. Moze glupia byla. Internet jest lepszy od psychologa przynajmniej cos na ten temat znalazlem.

Czy ktos z was tez ma taki problem ? powiedzcie co robic

 

[Dodane po edycji:]

 

widze ze tylko ciemnota na tym forum siedzi, nic nie wiecie lol

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Obecnie przygotowuję reportaż dla TVP 2 na temat uzależnienia od gier komputerowych. Poszukuję chętnych osób, które chciałyby opowiedzieć o swoim problemie. Proszę o kontakt osoby, które mają bądź miały problem, czy też są na etapie walki z uzależnieniem. Chętnie porozmawiam z bliskimi osób uzależnionych.

Anna Żakowiecka Krysiak

anna.zakowiecka@post.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Mógłbym podpisać się pod tym co napisał Vulpes i Gryszka.

 

Z tym, że nigdy nie byłem aż tak bardzo uzależniony od gier sieciowych.

 

Gram w jakieś tam single player- np. call of duty, age of empires czy heroes.

Nie był to nawet sposób dowartościowania ( w odróżnieniu od Vulpesa)- w te gry grałem na łatwych/średnich poziomach trudności z komputerem (więc żadne tam wyzwanie

). Po prostu sposób na ucieczkę i spędzenie czasu z dala od problemów rzeczywistości.

Ponadto jestem uzależniony od pornosów.

 

Podobnie jak Vulpes wyjechałem na ostatni rok studiów zagranicę-do Niemiec. I tam też przestałem się w ogole interesować studiami. Chodziłem na imprezy i byłem przesiąknięty obsesją wyrywania lasek, co zresztą wychodziło mi średnio.

W drugim semestrze już prawie też nie wychodziłem z pokoju -tylko gierki i pornoski. Wychodziłem do sklepów głównie wieczorem/nocą. Zwłaszcza,że dorwałem pracę w okolicznej knajpie. Nie wiem jakim cudem udało mi się między czasie napisać jakąś tam nędzną magisterkę i ją obronić (a tam to jest porządny uniwersytet wcale nie przepuszczali od tak.)

 

Podobnie jak Vulpes na studia poszedłem bez konkretnego celu-ot rodzice chcieli żebym skończył solidny kierunek na politechnice.

Do Niemiec pojechałem głownie po to by sie wyrwać od moich dośc zaborczych rodziców. Podobnie myslałem , że ten wyjazd odmieni od tak moje życie; znajdę fajną dziewczynę, będę miał mnóstwo znajomych, stanę światowy i zajebisty....Oczywiście oczywiste że rzeczywistość ponownie mnie zaskoczyła...

 

Po powrocie miałem epizod z grą Second Life- choć to nie jest typowy MMO. Ale też przez 2 tyg. wstawałem wcześniej przed pracą, by pograć. Miałem tam jakiś wirtualnych przyjaciół, ganiałem po jakis tam sexshopach, dark roomach i uprawiałem cyber wyuzdany seks (ta gra ma duże możliwości w tej dziedzinie). Pożniej jakoś się zreflektowałem i usunałem ten shit z dysku.

 

Teraz pracuję, mieszkam sam, mam nawet dziewczynę. Jednak pewne rzeczy zostały bez zmian.

Wychodzę z domu wtedy kiedy muszę.

Generalnie mam talent do nic nierobienia. Praca nie za bradzo mi się podoba, po pracy wracam to nic mi się nie chce.

Mam jakieś ambitne plany; nauka angielskiego, kulturystyka (straszne ze mnie chuchro), literatura, sztuka, rozwijanie sie zawodowo (czytanie norm, które są mi potrzebne, nauka cad). jednak strasznie mi to opornie idzie. Odpalam sobie gierkę czy panienki i wszystko się rozpływa...

 

Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś uzależniony, musisz poszukać dobrego psychiatry. Są leki na nerwicę natręctw. ja miałam coś takiego, że sprawdzałam jakąś rzecz po parę razy, to był koszmar, obsesja. Czułam się z tym źle. Teraz już to minęło, wiesz co robiłam? Szukałam własnego hobby. Ty na pewno też masz jakieś hobby poza grami. Wyjdź na spacer, spotkaj się z przyjaciółmi, kup sobie psa lub kota, zrób coś co pomoże zapomnieć ci o grach. Z biegiem czasu zobaczysz że jesteś wolny... Wyłącz komputer z gniazdka. Na początku będzie ci bardzo ciężko, będziesz się pocić, denerwować, znajdź wtedy upust swemu gniewowi. Umysł jest taką właściwością że ciągle lubi powracać i twój właśnie domaga się gier, jest przyzwyczajony. Jeśli pojawi się chęć na granie powiedz sobie: Nie będziesz mną rządzić, to ja jestem panem i władcą, nikt nie będzie mną rządził. Nawet jeśli na początku zobaczysz że nie możesz się oprzeć bez gier, graj niesustannie aż się zmęczysz. Zobaczysz wtedy że to wszystko, to całe przyzwyczajenie i natręctwo pochodzi nie od ciebie ale to umysł to wytwarza, Wtedy przestaniesz grać i jestem pewna że nie będziesz już więcej grał.

 

[Dodane po edycji:]

 

Niektórzy wiedzą o co chodzi.. Ja jestem po przeczytaniu dwóch książek OSHO : "Świadomość" i "Zdrowie emocjonalne", też się leczę i powoli wracam do zdrowia. Książki te bardzo dobrze mi zrobiły, to co ci na górze napisałam to są można powiedzieć fragmenty z tej książki. Poleciła mi je doktor psychiatra

 

[Dodane po edycji:]

 

Chciałam tylko pomóc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najlepiej z uzależnienia zrobić sprzymierzeńca. Mnie się tak udało choć wymagało to dużo samo zaparcia. Motywowałem się w ten sposób.

"lubię grać na kompie ale rodzicie chcą żebym się dobrze uczył a mnie meczy ich jazgot"

Zrobiłem 2 w jednym. Przychodziłem ze szkoły robiłem lekcje a później se grałem. Rodzicie spokojni życie jak w raju. Tylko, że jak robisz lekcje to masz nie odparta chce sobie zagrania. Zmotywuj się, skup się, szybciej się nauczysz szybciej sobie zagrasz, szybciej będziesz miał problem z rodzicami z głowy. Jeśli będziecie w ten sposób myśleć to będziecie robić lekcje z automatu bez złych skojarzeń i z pełną radością bo wiecie ze później czeka Cie upragniona gra na kompie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba większość z graczy, którzy grają codziennie wie jak gry MMORPG wciągają. Nieprzespane noce na expie i długie rozmowy na komunikatorach na temat gier na pozór dobre wspomnienia...

Lecz przyjemność jest tylko wtedy gdy nie jest to obowiązek. Bo jak dochodzi do sytuacji nie pogram to nie mam co robić... Albo niema się czasu na nic poza grą to już jest coś nie tak... Sam przez jakiś czas miałem podobną sytuacje(dobre sobie jakiś czas? 3-4lata heh...) jak byłem "no-lifem" ciężko było mi powiedzieć, który dziś dzień miesiąca, a nawet tygodnia jak nie miałem zajęć na studiach ;) ...

Spędziłem dzień bez komputera to dziwiłem się jak dużo czasu to jest godzina, dwie ....

Niema co ukrywać ,że gra w mmorpg to bardzo pochłaniające czas zajęcie.

 

Znam dużo takich ludzi którzy grają nadal po 6-12h dziennie,a nawet więcej i jak stracą procenty expa lub jakieś itemy potrafią wpadać w złość. Na pozór jest to śmieszne ale czasami przerażające, że kilka klatek z gry ma tak duży wpływ na samopoczucie. I nie piszę tu wcale tylko o młodzieży bo w gronie osób, z którymi grałem są osoby po 30-40 roku życia...

 

Jednak w tym wszystkim najbardziej przerażało mnie jak np. w jednym z klanów w jakim byłem grał syn, ojciec i matka. Przerażający obrazek, który kiedyś może jeszcze bardziej się rozpowszechnić już dziś na portalach społecznościowych są konta całych rodzin nawet niektóre niemowlęta mają swoje własne profile zakładane przez rodziców... Rozpowszechnienie gier typu secend life może kiedyś doprowadzić do podobnych obrazków.

 

Wiele ludzi jest uzależnionych od gier online jak i od internetu. Coraz więcej się o tym mówi w przyszłości będzie o tym na pewno równie głośno jak o szkodliwości palenia papierosów jest teraz... Tylko nasuwa się teraz pytanie ile jeszcze osób musi wchłonąć w ten okropny nałóg? Który doprowadza do utraty prawdziwego życia w zamian za kilka nic nie wartych "pixeli" ...

 

Jeśli uważasz, że temat związany z uzależnieniem od gier komputerowych online

lub internetu powinien być bardziej rozpowszechniony zapraszam na stronę http://www.e-uzaleznienia.pl

 

Może warto z naszych doświadczeń przekazać coś - co może kiedyś pomoże komuś innemu w podobnej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem kiedy to się zaczęło.Już jako dziecko lubiłam siedzieć przed telewizorem bądź komputerem.Ciężko było mnie wyciągnąć na dwór, ponieważ świat wirtualny był po prostu ciekawszy.Ojca nigdy nie było w domu.Zawsze gdy przyjeżdżał to było wręcz święto.Prezenty,wypady do kina.Potem wyjechał za granicę.W sumie to nawet nie zauważyłam różnicy.Matka siedziała w pracy,a jak już miała wolne opowiadała o tym jakim jestem leniem i o tym jak ona się 'poświęca' ,żeby to jakoś było(przy czym dodawała jeszcze coś o 'głupim' ojcu).No bo czymże ja byłam w cieniu siostry?W cieniu tego zapracowanego stworzenia obrażającego się o byle co ?Zwykłym leniem martwiącym się tylko o siebie.Nie szukałam niczyjego towarzystwa.Zamykałam się w pokoju,odpalałam komputer i wkurzałam się gdy ktokolwiek do mnie wchodził.Moim ulubionym słowem stało się "nie".Z biegiem czasu zmieniło się tylko to ,że komputer został przeniesiony do mojego pomieszczenia i zmieniły się zwierzęta w moim domu.Wciągała mnie gra ,na którą wydawałam kasę z komórki oraz ze stacjonarnego(o czym dowiedzieli się rodzice).Załagodziłam sytuację mówiąc ,że to się nie powtórzy.Zapomnieli o sprawie ,podczas gdy ja nadal wydawałam kasę na tę grę z komórki mojej i głównie siostry(nawet nie zauważyli).Nie potrafiłam przestać.Ta chęć pozbycia się wszystkich upokorzeń i wstydów,ta chęć bycia kimś idealnym... Dawało mi to takie ukojenie.Siedziałam na kompie 9,10 a nawet 13 godzin(kiedy nigdzie nie wychodziłam).Zjawiskiem normalnym było dla nich to,że siedzę cały dzień w pokoju.Po prostu identyfikowali to z lenistwem.Każde lato wyglądało w sumie tak samo chyba ,że mnie 'gdzieś wywieźli lub wysłali'.Normalne czynności życia codziennego zaczęły stawać się dla mnie po prostu dziwaczne.Dzisiaj dziwię się ,że nie jestem ślepa jak kret.Powoli zaczęłam przestawać odczuwać tak wielką ulgę i zaczynało mi się na internecie po prostu nudzić.Chyba w jakiś sposób przestało mnie obchodzić 'bycie kimś idealnym'.Może to banalne,ale zaczęłam... śpiewać :roll: Siedziałam na youtube ,wpisywałam imię artysty i piosenki 'lyrics' no i szło.Było to dziwne ,ale dawało mi to radość i satysfakcję.Dzisiaj dorobiłam się nawet drgania w głosie tzn.wibrato :D

Tak więc siedziałam na komputerze,ale w sumie już mi nie zależało na spędzaniu na kompie każdej wolnej chwili ,chociaż często to robiłam.Dzisiaj jestem w stanie wyjść na cały dzień,iść na kilka h z psem i nie mieć tego uczucia ,że 'coś tracę'(jednakże przyzwyczajenia pozostały i nadal spędzam dość sporo czasu na necie).Dziwi mnie to ,że nie dorobiłam się anoreksji.Każdy dzień kiedy patrze na matkę,na jej wielkie,wylewające się spod bluzki wały tłuszczu i to w jak zachłanny i obleśny sposób rzuca się na pokarm wzbudza we mnie odrazę.Wolałabym umrzeć ,niż być kimś takim jak ona.Jednakże mam jej geny,jestem w jakiś sposób z nią związana... Przeraża mnie to.Zawsze gdy stoję nad jakąś przepaścią,nawet gdy pójdę do kościoła na 'wyższe piętro'(nie wiem jak to nazwać), czyli zawsze gdy wystarczy ułamek sekundy ,aby ze sobą skończyć coś do mnie mówi.Coś mnie po prostu namawia ,aby 'po sobie posprzątać'.Nie chodzę już dzisiaj do kościoła(zresztą nigdy nie lubiłam tam chodzić, gdyż zawsze bolał mnie brzuch).Dodam ,że nie chcę się zabić - i tutaj chyba nasuwa się temat dla którego w ogóle się staram 'być'.Młodzieńcza miłość niby jak wszystkie inne do chłopaka ,z którym nawet nie rozmawiam.Boję się zacząć.Nie daję sobie żadnych szans w związku i nie chodzi tu wcale o mój wygląd zewnętrzny.Po prostu boje się mu o tym wszystkim mówić,nie chcę być traktowana jak sierotka Marysia.Przepraszam ,że piszę tak chaotycznie,ale przypominało mi się tyle różnych sytuacji,że trudno to w logiczny sposób opisać,ale mam nadzieje ,że mnie zrozumiecie.Po wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego nawet czuję się lepiej,tylko czuję się głupio ,że to tutaj zamieszczam.Moją mocną stroną nie jest pokazywanie własnych słabości.Z jednej strony czuję się dobrze,że żyję jak żyję ,bo nie potrafiłabym tego zmienić.Nie potrafiłabym znieść uczucia,że ktoś się o mnie martwi i,że za kimś tęsknię.Chwilami myślę ,że tylko to sobie wmawiam,że w głębi siebie czuję ,że ominęło mnie coś ważnego.Życie.Zostało tylko kluczowe pytanie: Co teraz?Proszę pomóżcie ,bo już nie wiem co dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×