Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyzdrowiałem/wyzdrowiałam... :)


roccola

Rekomendowane odpowiedzi

No wlasnie to jest wazne.....Moim zdaniem(jestem dopiero na poczatku tej drogi) calkowite wyleczenie jest mozliwe przy odpowiednim psychologu+dobrze dobranym lekom.Zazwyczaj jak czytam to widze,ze osoby,ktore maja nerwice od 8 lat jada albo na samych lekach,albo przerwaly psychoterapie itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was wszystkich!!! Bardzo podnoszące na duchu jest to że nie jestem sama z nerwicą lękową. Ja sie z nią zmagam już enty raz. Od maja biorę różne leki ale nic mi nie pomaga. Po premazynie, którą odstawiłam z powodu jeszcze gorszego samopoczucia wróciły mi te okropne lęki które nie pozwalają normalnie funkcjonować. Jutro idę na kolejną konsultację aż się boję :zonk: pocieszam się że ta choroba jest do wyleczenia tylko kiedy wreszcie sobie pójdzie ode mnie precz????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:-| zaraz pewnie ktoś na mnie nakrzyczy, że podcinam skrzydła i w ogóle.

Na pewno tą osobą nie będę ja ;) ,właśnie mam nawrót nerwicy a ataki paniki silnejak nigdy dotąd.

Ma ktoś sposób żeby pozbyć się lęku przed śmiercią?przed wylewem?

 

Ja mam - jak przychodzi atak pozdrawiaj go serdecznym SPIERDALAJ!!! Powaga! :) Mozesz w myslach bluznic i wyzywac jeszcze bardziej jak chcesz - zobaczysz jak szybko odpusci!!! Chyba, ze Ci nie chodzi o ataki, a o ciagle trwajacy lek przed smiercia... Wtedy nie mam sposobu...trzeba poprostu zajmowac sie czyms innym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sie nie boje nawrotu, wiem juz ze to nci strasznego i przezyje, dlatego jak ktos nie beirze lekow 3 -4 10 miesiecy to i tak moze go trafic za 10 lat znowu i trzeba bedzie wrocic, grunt to konkluzja ze PRZETRWALISMY i sie sami wygrzebalismy z tego bagna :mrgreen: Uszy do gory :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sie nie boje nawrotu, wiem juz ze to nci strasznego i przezyje, dlatego jak ktos nie beirze lekow 3 -4 10 miesiecy to i tak moze go trafic za 10 lat znowu i trzeba bedzie wrocic, grunt to konkluzja ze PRZETRWALISMY i sie sami wygrzebalismy z tego bagna :mrgreen: Uszy do gory :yeah:

 

agusiaww ja przerwałam leki i po niespełna 3 miesiącach nerwicą wraz z depresją wrociły do mnie jak dobre

przyjaciółki, więc nie wierze że mozna sie tak samemu wygrzebac z tego zdobywajac się na odwage nie biorąc leków, bo czujemy

że wszystko jest już dobrze. Mnie zawsze to dobre samopoczucie gubi, a choroba i tak wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest coś takiego ,jak depresja sezonowa wywołana brakiem światła .Pojawia się przeważnie jesienią ,ale nie tylko.Nigdy w życiu nie przejmowałem się tym ,chociaż brak światła źle wpływa na mą psychikę , bo zawsze po okresie braku słońca i niedostatku światła przychodzą dłuższe i słoneczne dni.Tak samo było z nerwicą, gdy się pojawiła po ośmiu latach wolności.Zamiast w ogóle zajmować się walką z nerwicą ,to zająłem się znalezieniem rozwiązania problemów ze zdrowiem,które to spowodowały pojawieniem się nerwicy.Ludzie ,nie potraficie zrozumieć jednej rzeczy.Aby pojawiła się depresja albo nerwica musi wystąpić jakiś czynnik ,który w taki sposób powoduję reakcję psychiki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc jesli ktoś cierpi na depresje sezonową to takim czynnikiem jest brak światła, są tez osoby co regularnie zapadaja na depresje i nerwice latem. Trudno powiedzieć od czego to wszystko zalezy. Moim zdaniem oprócz pogody istotnymi czynnikami jest środowisko w jakim człwoiek wzrastał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śnieżka*, ja bralam lek ponad 1,5 roku -jestem w trakcie schodzenia, uwazam tak samo jak moja psychiatra ze przy 1 epizdodzie depresji trzeba brac lek nawet do 2,5 roku. Lekarka sama powiedziala, ze Ci co po 3 mies odstawiaja to szybko wracaja do lekow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też już chyba mogę spokojnie napisać, że jestem zdrowa. Na pewno mam jeszcze sporo niepookładanych spraw w głowie, ale na pewno nie mam już depresji i na tyle zmieniłam tryb życia żeby jej w najbliższym czasie nie mieć! :) Przynajmniej mam taką nadzieję.

 

Depresję miałam mniej więcej rok temu i to był już mój 3 epizod, ale po raz pierwszy poszłam z tym do psychiatry i psychologa. Brałam leki tylko miesiąc, bo czułam się po nich fatalnie. Mam nadzieję, że już nigdy w życiu nie będę musiała brać takich leków. Potem chodziłam do psychologa w wakacje. Strasznie bałam się tej zimy, ale teraz czuję się nawet lepiej niż latem.

 

Leczenie to sprawa tak bardzo indywidualna, że bałabym się cokolwiek komukolwiek polecać.

MARIAN1967 masz absolutną rację, każdy musi znaleźć swoją własną przyczynę dlaczego zachorował i najlepiej tą przyczynę usunąć ze swojego życia, a z tym, czego nie można zmienić, nauczyć sobie radzić.

 

Inna sprawa, że każdy kto raz miał depresję/nerwicę boi się nawrotu, bo jest on bardzo prawdopodobny. Wydaje mi się, że bardziej niż u osoby zdrowej. Ja też się boję i póki jest dobrze, staram się żyć na 200% i nadrabiam zaległości z dni przeleżanych w łóżku i przepłakanych w pokoju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soulfly89, nerwica nie lubi szczęśliwych ludzi.Każdy rozwiązany problem ,każde spełnione marzenie zabija nerwicę .Wielokrotnie się o tym przekonałem .Prawie 17 lat doświadczenia w walce z nerwicą . Śnieżka*, dużo zależy od psychiki człowieka . agusiaww, moja metoda na nerwicę polega na systematycznej pracy związanej z likwidacją czynników które odbierają radość życia.[problemy ze zdrowiem, problemy w życiu osobistym,brakiem pracy albo jej nadmiarem].

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śnieżka*, ja bralam lek ponad 1,5 roku -jestem w trakcie schodzenia, uwazam tak samo jak moja psychiatra ze przy 1 epizdodzie depresji trzeba brac lek nawet do 2,5 roku. Lekarka sama powiedziala, ze Ci co po 3 mies odstawiaja to szybko wracaja do lekow.

 

tego nawet nie wiedziałam, że jak sie tak szybko rzuci to choroba szybciej wróci, ja leki brałam ponad pół roku.

A ty agusiaww ile miałaś epizodów depresji??

 

soulfly89, nerwica nie lubi szczęśliwych ludzi.Każdy rozwiązany problem ,każde spełnione marzenie zabija nerwicę .Wielokrotnie się o tym przekonałem .Prawie 17 lat doświadczenia w walce z nerwicą . Śnieżka*, dużo zależy od psychiki człowieka . agusiaww, moja metoda na nerwicę polega na systematycznej pracy związanej z likwidacją czynników które odbierają radość życia.[problemy ze zdrowiem, problemy w życiu osobistym,brakiem pracy albo jej nadmiarem].

 

MARIAN1967 to znaczy że jak ktoś ma słabą psychikę to musi brać leki, natomiast ci z tą silniejszą jakoś obejda się bez tego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sniezka ja mialam 1 epizod depresji, w sumie lek biore juz dwa lata, do tego schodze -w ciagu pol roku chce z niego zejsc, takze akurat tyle bedzie ile daja statystyki na dlugotrwale wyzdrowienie. Z tego co mowilaa moja lekarka a pracuje juz ona w zawodzie ponad 30 lat, to przy 1 epizdodzie trzeba brac leki do 1,5 roku jak jest poprawa chorego to jeszcze z rok w celu ustabilizowania nastroju i utrwalenia. Mam dwie kolezanki ktore dostaly depresji poporodowej, lekarze w szpitalu kazali jednej barc antydepresant 6 mies drugiej 3 mies, obie po tym czasie odstawily i mialy nawrot po ok 2 mies. Teraz biora juz troche i nie zamierzaja odstawiac.

Marian ja nie bralam lekow 10 lat a teraz nie zaluje ze wzielam, nie ma co sie bac skoro pomaga, ale kazdy ma swoj sposob :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani piszę do Was po raz pierwszy i ostatni.Zaglądałem tu swojego czasu baaardzo często,nie potrafiłem przeżyć dnia bez tego forum.Dzięki Bogu nie jest mi ono już potrzebne-wyleczyłem się,sam,bez leków,bez psychologa,siłą woli.W moim przypadku bodźcem do działania były wspomnienia,które dawały mi siły do walki,wspomnienia tego,że kiedyś byłem szczęśliwy beztroski,mało analizujący.Chyba najważniejszym czunnikiem była moja dziewczyna ,którą bardzo kocham,a która nigdy mnie nie opuściła.Niestety jak to nerwica lubi,uderzała w to co najbardziej kocham-w moją miłość.(nie będę opisywał w co dokładnie z wiadomych przyczyn)Nigdy się nie poddałem,a teraz mogę podziękować mojej chorobie za to,że mnie rozwinęła emocjonalnie i duchowo do niewyobrażalnego poziomu.Mam wrażenie,że przeżyłem intensywny kurs samorozwoju.Dziękuję nerwico!!!.

Teraz opowiem jak się tego dziadostwa pozbyłem.Dodam tylko,że w pewnym momencie byłem w bardzo ciężkim stanie.Byłem o krok od samobójstwa.

 

1.Nie analizuj,przyjmij życie takie jakie jest,a jest ono naprawdę piękne

2.pozwól sprawom toczyć się swoim biegiem

3.Na niektóre pytania NIGDY nie znajdziesz odpowiedzi i nie szukaj jej-kto mniej wie,mniej się martwi

4.Nie wykonanie natręctwa niczym nie grozi-to tylko wyobraźnia.Nie możesz być przecież słabszy od niej.Pomyśl co by się z tobą stało gdybyś wykonał wszystkie swoje myśli-to jest absurd

5.Żyj wyborem świadomym.Nie dawaj się ponieść emocjom(w nerwicy jest to dość trudne-wiem).Postaw sobie jednak twarde reguły,postanowienia i realizuj je baaaaaaardzo konsekwentnie.

6.Użyj strachu przeciw niemu samemu.To,że się czegoś boisz oznacza,że tego nie chcesz w głębi duszy

7.Brudne myśli ZAWSZE BĘDĄ ci towarzyszyć i nie ma nic w tym złego-każdy je ma i stanowią element samorozwoju i poznawania świata

7.Jak się już nie boisz to ciesz się życiem-to proste!!

Nerwica jest w 10000%wyleczalna trzeba tylko chcieć być szczęsliwym.Jak ktoś ma dużo samozaparcia uda się mu to wszystko bez leków i psychologa.Jednak jak ktoś ma słabą psychikę niech nie zwleka z wizytą w gabinecie.

Dziękuję Wam wszystkim kochani!!!.Jestem z Wami duchem!!!

A na koniec piosenka ,która mówi o celu do którego dąży każdy z nas

Pnau-Freedom!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Chyba najważniejszym czunnikiem była moja dziewczyna ,którą bardzo kocham,a która nigdy mnie nie opuściła.Niestety jak to nerwica lubi,uderzała w to co najbardziej kocham-w moją miłość.(nie będę opisywał w co dokładnie z wiadomych przyczyn)Nigdy się nie poddałem,a teraz mogę podziękować mojej chorobie za to,że mnie rozwinęła emocjonalnie i duchowo do niewyobrażalnego poziomu.Mam wrażenie,że przeżyłem intensywny kurs samorozwoju.Dziękuję nerwico!!!.

 

Mogę Ci tylko pozazdrości, że wtym wszystim nie byłeś sam, miłość naprawde uskrzydla wtedy wiesz, że masz siłe i cel dla którego chcesz żyć, być szczęśliwym dzielićsię tym szczęściem z ukochaną osobą . Mnie leki również pomagają,coraz częściej się uśmiecham wychodzę do ludzi ale gdy przychodzi jakiś problem upadam ! Biore mnóstwo leków jeszcze dodam alkohol żeby na chwile móc zapomnieć wtedy przychodi taki błogi stan odprężenia ... miły zawrót głowy i poczucie , że na niczym mi już nie zależy ... nawet na tym czy wezmę ich za dużo i czy wpłynie to negaywnie na moje zdrowie ! Chodzę na psychoterapie odczuwam bardzo duuuże rezlutaty aleciągle za małe ... Gratuluję Ci, że sobie poradziłeś , bardzo wzruszający post ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich.

Swojego czasu zagladalem na to forum w poszukiwaniu cudownych metod pozbycia sie "nerwicy" ze swojego zycia, przewrocilo sie ono do gory nogami w 2004 roku i przez ten okres

czasu do dzis bardzo duzo sie zmienilo w moim sposobie zycia, myslenia i nie ukrywam ze dostalo mi sie niezle w kosc (w zasadzie jak kazdemu z Was tutaj).

Nie bede opisywal tego wszystkiego co sie ze mna dzialo, bylo to super combo "nerwica"/depresja/hipochondra(tak to sie pisze?).

Poczatek byl straszny nie zdawalem sobie sprawy w jakie bagno sie ciagne swoim mysleniem, wszystkie choroby swiata, brak potwierdzenia jakiejkolwiek z nich w badaniach (chyba

wszystkich mozliwych).

Zylem tak kilka lat w ciaglym leku bo nie wiedzialem co sie ze mna dzieje, objawow cala masa, wyszukiwanie w internecie chorob, jezdzenie na badania, codzienna normalka.

Resztka sil udalem sie do psychiatry, ktory przepisal jakies leki, po nich bylem nieco przymulony i objawy nieco ustapily jednak zadnego napiecia nie zlikwidowaly wrecz

przeciwnie. Bylem zdruzgotany bo ostatnia deska ratunku nie zadzialala.

Wsparcia nie bylo, nikt nie rozumial a przeciez trzeba bylo zyc, chodzic do pracy itp.

Wtedy tak naprawde zaczalem sie zastanawiac nad kilkoma sprawami a mianowicie: dlaczego po alkoholu czulem sie lepiej? dlaczego po znalezieniu w internecie jakiegos

"cudacznego" sposobu przez chwile czulem sie lepiej? odpowiedz byla bardzo prosta - uspokajalem sie.

Takie epizody daly mi nieco nadzieji, ze kiedys moze byc lepiej.

Czym jest "nerwica" i dlaczego pisze to w cudzyslowie?

W moim domniemaniu nie ma czegos takiego jak "nerwica" jest za to zespol objawow psychicznych i fizycznych odczuwanych przez organizm zmeczony chronicznym stresem, napieciem i

frustracja. Organizm wola o pomste do nieba zeby w koncu przestac, dac mu odpoczac, mozg chce odpoczac, tymczasem czlowiek robi cos zupelnie odwrotnego, zadrecza sie ciagle

myslami "dlaczego tak sie czuje?" "co to za choroba?", takie mysli poglebiaja tylko stres i napiecie, bledne kolo kreci sie dalej. O czym myslales/as dzisiaj? wczoraj? tydzien

temu? miesiac? rok? Odpowiem Ci - o tym jak sie czujesz?

Najwazniejsze to dac organizmowi odpoczac, zyjac tak dlugi okres czasu w chronicznym stresie czlowiek nie jest w stanie zdac sobie sprawy jak bardzo jest spiety fizycznie jak

i psychicznie.

Psychika i cialo to jednosc dlatego relaksujac jedno dajesz odpoczac drugiemu.

I w tym momencie wniosek jest juz prosty. Trzeba nauczyc sie relaksu, wyciszyc sie. Pomagaja w tym cwiczenia relaksacyjne. Metod relaksacji jest bardzo wiele ale to juz

indywidualna sprawa kazdego czlowieka, ktore sa dla niego najlepsze. Bardzo dobra metoda wg mnie jest metoda polegajaca na stopniowym napinaniu miesni czyli trening Jacobsona.

Relaks nie bedzie przychodzil latwo, bo trzeba sie go na nowo nauczyc, niemniej jednak warto poniewaz tylko wtedy poczujesz te kolosalna roznice pomiedzy napieciem w jakim

zyjesz ciagle a relaksem, swiat sie zmienia o 180 stopni. Dopiero w takim momencie czlowiek jest w stanie racjonalnie myslec i patrzec z dystansem na to co sie z nim dzieje.

W moim przypadku byl to milowy krok do wolnosci. Postaram sie jeszcze cos napisac wkrotce:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostrzegam, że post będzie bardzo długi!

 

Hej. Mam 18 lat i walkę ze sobą podjęłam jak najszybciej się dało. Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że całkowicie wyszłam z depresji, chociaż było to trudne. Doświadczyłam jednego ciężkiego epizodu depresyjnego, który zakończył się manią. Mania minęła, ale długo nie mogłam się pozbierać. Ciągłe huśtawki nastrojów, raz depresja, raz euforia, były też momenty w których potrafiłam zachowywać się normalnie, jak dawniej, a myśleć tylko o śmierci. Bardzo mnie to męczyło, samobójstwo wydawało mi się jedynym rozwiązaniem. Kiedy byłam od tego o krok, postanowiłam zawalczyć - uda się, nie uda, może warto? Zaczęłam od bardzo drobnych spraw. Stopniowa zmiana torów myślenia z 'depresyjnego' na 'normalny' zajęła mi kilka miesięcy, z pomocą leków, psychologa (do którego w końcowej fazie mojego eksperymentu ze sobą przestałam chodzić, by zobaczyć, czy jestem już na tyle silna, że potrafię wyjść z tego sama, leki także odstawiłam - wszystko na własną rękę. Może zrobiłam nierozsądnie, ale to było dla mnie ostatnie wyzwanie, któremu podołałam).

 

Według mnie nie ma przepisu na to, jak wyjść z depresji. Każdy odczuwa swoją chorobę inaczej, zmaga się z innymi problemami, myślami, lękami, niektórzy siedzą w tym bardzo głęboko, niektórym tylko wydaje się, że to oni sami cierpią najbardziej, chociaż tak nie jest. Wiele osób przede mną napisało dużo mądrych i ciekawych rzeczy. Podziwiam Was i cieszę się, że potrafiliście odnaleźć i wypracować swoje metody na wyjście z tego koszmaru. Dorzucę mój sposób działania ;D :

 

1. Koniec z egoistycznym myśleniem. Wydawało mi się, że to JA mam największy problem, że to JA najbardziej cierpię, że nikogo nie obchodzę, nikt inny nie wie, przez co przechodzę, wszystko mnie wkurzało bo przecież nikt nie ma pojęcia, jak jest ciężko! Dopiero teraz widzę, że gdybym popełniła samobójstwo, byłyby osoby, które do końca obwiniałyby się o to, że nie były w stanie mi pomóc. I nie wierzę, że nikt z niedoszłych samobójców takich osób nie ma obok siebie, tylko depresja nie pozwala nam myśleć o innych, a tylko o sobie.

 

[Dodane po edycji:]

 

2. Koniec z taplaniem się w swoim smutku, żalu i nieszczęściu. Chciałam wręcz doprowadzić się do stanu kwalifikującego mnie na oddział zamknięty, co dzień wyszukiwałam nowych objawów, nakręcałam swoje derealizacje, depersonalizacje, lęki i inne dziadostwa. W życiu nawet nie przeszłoby mi przez myśl, żeby poczytać o ludziach, którzy z depresją wygrywają, bądź już wygrali. Bo po co, ja się poddaję. Przyznaję, że niesamowicie ciężko było przestać napędzać swoją chorobę, ale dało radę. (Ja jako że doświadczyłam także epizodu manii, musiałam walczyć z niesamowitą chęcią powrotu tego stanu, który niestety ale... był cudowny. Tłumaczę sobie, że żaden stan, w którym człowiek nie jest w stanie się kontrolować nie jest dobry).

 

3. Start z marzeniami! ;) Na początku z takimi typu 'chciałabym wyjść na piwo ze znajomymi, kiedyś to mi sprawiało radość'. I skończyłam marzyć na tym, o czym marzyłam przed depresją, chociaż w trakcie choroby zupełnie o tym zapomniałam.

 

4. Koniec z zadręczaniem się przeszłością i beznadziejną teraźniejszością. Zaczęłam wybiegać w przyszłość, ale nie od razu snuć wielkie plany. Zaczęłam od rzeczy głupich i prawie bez znaczenia, np. 'na razie nie popełnię samobójstwa, ponieważ chciałabym obejrzeć Sin City 2'. Brzmi absolutnie debilnie, wiem :D Ale stopniowo znajdowało się co raz więcej rzeczy, które chciałabym zrobić w przyszłości. I dzięki temu moja przyszłość to już nie ja bujająca się na sznurze, a ja na studiach, ja nie poddająca się.

 

To najważniejsze rzeczy, dzięki którym jakoś się pozbierałam. Później zaczęłam być aktywna fizycznie, ćwiczę, pływam, zaczęłam się interesować zdrowszą dietą (szczególnie tą dla osób chorych na depresję, Chad). Dzisiaj oczywiście nie wszystko jest idealnie, boję się, że coś może mnie znów złamać, ale jestem silna i wiem, że dam radę. Depresję uważam za pokonaną, teraz walczę z nerwicą (fobią) szkolną, która towarzyszy mi od wczesnego dzieciństwa. Kiedy uznam, że i jestem wolna od tego zaburzenia, napiszę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×