Skocz do zawartości
Nerwica.com

uzaleznienie od partnera/ki


Gość gregory21

Rekomendowane odpowiedzi

Od rana miałam totalnego doła, poplakalam sie jeszcze w lozku a moje mysli zaczely krazyc gdzies, gdzie nie powinny. No i złamalam sie. Napisalam do niego na gg z mojego nowego numeru, bo przeciez zmienilam. Wyrzalilam mu sie jak to mnie wszystko boli i jaka to jestem nieszczeliwa. Pisalam, pisalam, nie kazalam odpisywac, bo stwierdzilam, ze i tak mi nie pomoze. Pisalam z przewami chyba ze 2 godziny. On w koncu napisal, ze to jego WINA - zrobil to pierwszy raz, ale ze czasu nie cofnie i ze przeprasza. Potem napisalm mu, ze jedynym rozwiazaniem dla mnie jest unkanie kontaktu, bo potrzebuje o wiele wiecej czasu niz on. I tak wrocilam do punktu wyjscia :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Wyżaliłam*

 

[Dodane po edycji:]

 

Jeszcze ten sen dziesiejszy - wiem - "przypominajka". Sniło mi sie, ze spotkalam go z piekna brunetka, ktora miala wymalowane usta czerwona szminka i byla w zaawansowanej ciazy. Rany!!! Skad to wylazi????

 

[Dodane po edycji:]

 

Ale sie dzis "rozwaliłam". Chodze, poplakuje, znowu sie z nim zegnam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

re33,

Znów zależy jak na to spojrzysz. Ja w tym widzę postęp. Jest to tzw. wyrównanie, bardzo istotna kwestia przy rozstaniach. Pytanie tylko czy facet potrafi uszanować to, o co piszesz... ...no a co najważniejsze, czy Ty potrafisz siebie uszanować?

Moim zdaniem musisz być czujna wobec samej siebie i wobec jego przeprosin... to oczywiste.

Jednym ze sposobów może być codzienna lektura tego wątku od Twojego pierwszego postu 8)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO siedze zaryczana, ale jak miło przeczytac Twoj post. Ustallismy juz tak na powaznie, ze nie bedziemy sie kontaktowac ze soba. To ja mam zdecydowac kiedys tam, czy bede chciala sie odezwac, czy nie. Czy bede na to GOTOWA. No i siedze i rycze, bo wiem, ze to juz ostateczna decyzja i nie ma odwrotu. A swoja droga jutro moze przeczytam swoje posty kolejny raz. Tak sie ciesze, ze ktos sie odezwal w koncu. Dziekuje.

 

[Dodane po edycji:]

 

No nic. Od jutra znowu zaczynam stawiac kreski na kartce za dzien bez kontaktu. Uzbieralam juz 11 w poprzedniej kolekcji. Mam nadzieje, ze ta bedzie duzo bardziej obfita :D przeciez nie moge sie poddac :D no i znowu bede pewnie sama do siebie gadac :D dalej praca i praca nad SOBA. Mozolne to jedank :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

re33

Nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem...

I to że nie wytrzymałaś i się odezwałaś też...

Tylko czy te wspólne ustalenie, że ty masz decydować nie będzie cię kusiło?

Jak by nie było trzymam za ciebie kciuki i wytrwałości w dalszych kreskach...

W moim przypadku ja też uległam i pozwoliłam mu na spotkania i pewnie skończy się to dla mnie jak zwykle, ale to prawda widocznie mam jeszcze na to siłę, albo brak szacunku do siebie.

zastanawiam się nad tym o czym świadczy takie zachowanie jak np. twoje dzisiaj, bo ja mam podobne...

Na pewno o tym że jesteśmy bardziej wrażliwe...

Mozolne jak nie wiem co :smile:

 

[Dodane po edycji:]

 

No nic...

życzę ci uśmiechu jutro od rana...

Ja mam jutro wizytę u psychiatry...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piscis,

 

Sorrki, ale nie że jesteście wrażliwe, tylko macie tzw. syndrom bycia ofiarą!!!

 

I jeśli mogę, to napiszę, że nad tym bym się zastanowił w pierwszym rzędzie na waszym miejscu...

kurde co wy robicie z tymi psychiatrami w tych gabinetach... chmmm? ;):P czy aby napewno nie mylicie drzwi gabinetów... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama myślałam, że ja chyba lubię być cierpiętnicą, skoro nie powiem dość!

A co do lekarza...ja dzięki lekom zaczęłam normalnie funkcjonować, tzn. nie beczę codziennie.

Ale mam zacząć też wizyty u psychologa, mam właśnie dziś o tym rozmawiać ze swoim lekarzem. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

A co robimy w gabinetach :P a co miałeś na myśli :mrgreen:

 

re33

jak dziś nastrój?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Moi Drodzy. Nastroj podły niestety. Znowu dzis beczalam w lozku. Ja juz nie bede sie do niego odzywac, bo ja juz nie moge tego zrobic. Chyba, ze za rok, kiedy juz zapomne, ale wtedy nie bedzie to potrzebne. On sie nie odezwie , bo uzgodnilismy, ze to dla mojego dobra. I furtki pozamykane. On nie wroci, ja nie mam czego szukac i o co prosic. Kolezenstwo nie jest dla mnie rozwiazaniem na tym etapie. I dlatego od wczoraj becze.

 

TAO ja niestety jestem zmuszona odwiedzac psychiatre z powodów zdrowotnych. A tak poza tym ten psychiatra jest całkiem niezły :D hahahaha

 

A "syndrom ofiary" ? Mysle, ze naprawde w tym cos jest.

 

[Dodane po edycji:]

 

Piscis odezwij sie, jak wrocisz od lekarza :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Co do psychologa. Ja bardzo chętnie bym go odwiedziła, ale mieszkam niestety w bardzo małej miejscowosci i mam utrudniony dostęp. Ale niewykluczone, ze bedzie kiedys trzeba to zrobic. Psychiatra poza tym, ze rowniez zamieni pare slow z pacjentem skupia aie glownie na leczeniu farmakologicznym i wypisywaniu lekow. A tutaj potrzeba rozmowy i to pewnie nie jednej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odezwę się na pewno.

Mój psychiatra to niestety kobieta...i wygląd ma czarownicy :D

Trzymaj się re33, bądź dzielna

ja ze swoim mężem widzę się codziennie od 3 dni, boję się, że będzie tak jak zawsze bo już tyle zła mi wyrządził. A znowu się dałam podejść...

ech...syndrom ofiary :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz ja tak się łudziłam prawie rok

a on ciągle zadawał mi ból...

u nas dochodzą jeszcze koszmarne problemy finansowe, tak duże że aż niewyobrażalne. Ja np. zostałam prawie bez środków do życia przez jego długi i to pogłębia jeszcze moją depresję na pewno...to długa historia i bardzo skomplikowana...

A on...nie ufam mu do tego stopnia, że wiem że nawet gdyby chciał dobrze to pewnie ten związek zniszczy mnie do końca i nie wiem czy nie robi tego teraz celowo żeby znowu mnie zranić...

A mimo tego pozwalam znowu na to...

Zmykam, odezwę się jeszcze

trzymaj się ciepło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie zawiła sytuacja :( Ja zdałam sobie sprawe, ze to juz 3 miesiace minely od mojego rozstania i ze to JA zatrzymalam sie w miejscu. A moj były jest juz od tego baaaaardzo daleko. Jest 3 mesiace zaangazowny zupelnie gdzie indziej. Niby długo, ale to zalezy jak na to spojrzec i kogo brac pod uwage. Dla mnie to jeszcze krotki czas. Mysle, ze bede potrzebowala go o wiele, wiele wiecej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że 3 miesiące to naprawdę niewiele, wiem coś o tym...

Moja pani psychiatra kazała dalej brać mi leki, w żadnym wypadku nie odstawiać i skierowała mnie na przymusową terapię :D Piszę przymusową, bo już ostatnio jak byłam kazała umówić mi się do psychologa, a ja tego nie zrobiłam. Dziś poszła ze mną do rejestracji i powiedziała do babki, która tam siedzi żeby mnie zapisała a jak nie przyjdę to żeby ja powiadomiła :D

Powiedziała, że jestem strasznie od niego uzależniona i zapisała mnie do psychologa faceta, który ma mi podobno pomóc zrozumieć jak bardzo toksyczny jest mój związek i jak to wygląda ze strony faceta.

Uważa, że bez terapii sama nie zrobię kroku do przodu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Piscis jak dobrze, ze Ty mozesz chodzic do tego psychologa :D Ja bardzo chciałabym, zeby u mnie tez tak było. Ale, jak pisalam mieszkam ma wsi i jest trudno. Moje popludnie spedzialilam tak nostalgicznie. Ogladałam nasze wspolne zdjecia, troche popłakiwałam i postawiłam kreske na kartce :D Moze to "zegnanie" sie, to faktycznie jakis przełom. Moze w koncu do mnie dotarło, ze cos sie juz DAWNO skonczyło.

 

Bardzo sie ciesze, ze bedziesz chodzic na terapie. Na pewno Ci to pomoze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, też się cieszę, bo mam w jednej poradni psychiatrę i psychologa. Ja byłam już u psychologa 2 razy w sierpniu, ale tam miałam możliwość chodzenia raz w miesiącu na NFZ, bo na prywatne wizyty nie miałam kasy. A taka terapia raz w miesiącu to nie terapia i odpuściłam sobie. Tu jest inaczej i też wszystko na NFZ. I psychiatra przepisał mi od razu więcej leków bo jest na nie jakaś promocja, zapłaciłam 4 grosze :mrgreen: w mojej sytuacji to po prostu super...

re33, kochana a czy takim oglądaniem zdjęć nie zadręczasz się nie potrzebnie.

tez tak robiłam ale to nie było dla mnie dobre. Starałam się zająć czymś myśli. Jak było ciepło biegałam, teraz staram się czytać, robić cokolwiek żeby odganiać myśli od niego i problemów...

Nie da rady żeby coś wykombinować u ciebie żebyś też pochodziła do psychologa? Daleko byś miała żeby raz w tygodniu gdzieś jeździć.

Kurczę super by było. Pomogłoby ci na pewno...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli chodzi o wizyty u psychologa, to mam w poblizu jednego, ale prywatnie i bardzo drogo. No coz, tez nie mam kasy. Jednak psycholog to rarytas. Tym bardziej ciesze sie, ze Tobie udało sie załatwic taka terapie bezpłatnie :D

Co do ogladania zdjec, to masz racje, ze to rozkleja. Ale ja juz bardzo dawno tych zdjec nie ogladalam i dzis zajrzałam.

Zastanawiałam sie dzis nad tymi uzaleznieniami. I czasem nachodziły mnie mysli, ze to po 1) na pewno uzaleznienie ale po 2) nieszczesliwa milosc - tak w moim przypadku. Badz co badz bylam bardzo zwiazana uczuciowo ze swoim bylym (az za bardzo) :D potem ta zdrada i porzucenie. No radosci nie było :D Ale kiedy tak siedze i to pisze, to wiesz Droga Piscis, ze chyba jednak zaczynam poooowoli łapać dystans. I bardzo dobrze zrobiły mi te ostatnie dni bez kontaktu, bo choc ten jeden raz sie zlamałam, to jak pisał TAO wcale to nie było takie złe. Teraz jest mi już duzo prosciej z ta "cisza". A ze czasem pobecze :D no coz :D

 

I jak sie uklada Wam teraz? Pisałas, ze 3 dni sie spotykaliscie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja w połowie stycznia zamierzam wrocic do pracy, bo jak pisałam jestem na zwolnieniu lekarskim z powodu depresji :( . Jezeli do tego czasu bedzie zupelna cisza, powinno mnie to wzmocnic. A jak pojde do pracy, to juz bedzie super :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiem ci, że nie wiem sama co o tym myśleć. Nie wierzę, że on ma szczere intencje. Spotykamy sie u jego rodziców, bo tam teraz jest bo nasze mieszkanie (tzn. jego) poszło na sprzedaż i ja jestem u mamy.

On jak na razie nie pracuje (miał firmę i to przez to głównie są problemy), ja pracuje ale na długi. Jak przychodzę on siedzi przed, TV albo kompem, prawie nie rozmawiamy jak idę do domu to pyta czy jeszcze przyjdę. Ze swoją mamą nie rozmawia też bo są pokłóceni...Beznadziejna sytuacja. Znając życie to potem powie że on wyciągnął do mnie rękę a ja to olałam. A ja nie potrafię sie przytulić, wyjść z jakąś inicjatywą, tak bardzo walczyłam o ten związek kiedy on miał to gdzieś, znikał, wracał nad ranem, ja piłam z żalu...nie mam juz siły walczyć...Nie ufam mu. On po drodze, jak nie byliśmy razem znalazł sobie jaką koleżankę, razem wyjeżdżali, kawki i te sprawy. Twierdził, że nic poza znajomością ich nie łączyło ale ja w to nie wierzę. Jeszcze we wrześniu jak razem mieszkaliśmy mówił że zerwał z nią kontakt, potem okazało się że nie...ciągle mnie oszukuje...

on się nie stara o ten związek, nie zabiega, nie rozmawia. A potem i tak całą winę zwali na mnie. Dałem ci szanse ale tobie jak zwykle się nie podoba....bo co, bo przytulić się nie chce...do tego trzeba czasu za bardzo oddaliliśmy się od siebie, ale on tego nie rozumie.

ech...długo by pisać.

Moja pani psychiatra powiedziała, że daleka jest od tego żeby młodzi ludzie się rozchodzili, wręcz jak jest szansa robi wszystko żeby połączyć ludzi na nowo. A w moim przypadku, nic z tego nie będzie bo ten związek mnie niszczy. Że on nie myśli o mnie tylko o sobie a mnie ciągle wykorzystuje i dlatego powiedziała, że terapia jest mi niezbędna...

 

Może masz rację, że to załamanie nie było złe...może potrzebowałaś wyrzucić to z siebie...

no nic jutro masz postawić kolejną kreskę :D

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja nie chciałam siedzieć w domu.

Dla mnie praca to jedyne co mnie teraz motywuje i trzyma przy życiu :D . Nawet na dłuższym urlopie nie byłam w tym roku.

Dla mnie już weekend w domu to dramat...

będzie dobrze, zobaczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie nieciekawa ta Wasza sytuacja. A najgorsze jest to oddalenie, bo ja juz nie ma zaufania, czy bliskosci fizycznej, to jest zle. Ale moze ta terapia wskaze Ci to co dal Ciebie najlepsze. Na pewno tak bedzie :) Toksyczne zwiazki sa bardzo trudne i trudno sie od nich odciac. Widzisz mnie było bardzo trudno, bo do konca bylismy ze soba blisko i w zaufaniu. Przez 2 lata nie bylo dnia zebysmy sie nie widzieli, ciagle tel, smsy, ja u niego on u mnie. Ciagle. I kiedy on odszedl tak z dnia na dzien myslalam, ze oszaleje, nie moglam w to uwierzyc. No bo jak??? to bylo straszne. Myslalam, ze tego nie przezyje ( a przezylam :D ) strasznie rozpaczałam, nie byłam w stanie pracowac, bo plakalam nawet w pracy. Leki mnie troche wyciszyly, ale potem byly te incydenty z seks spotkaniami i to tez mnie rozwaliło. Wiec dla mnie najlepsza jest teraz CISZA ktorej tak wczesniej sie bałam. Na pewno za jakisz czas dojde do rownowagi psychicznej i przestanie mi zalezec. Tak bylo z innymi partnerami, teraz tez tak musi byc.

 

Droga Piscis jak juz stane na nogi z obecnym problemem, wtedy napisze Ci jaka gehenne mialam z moim bylym mezem. Co prawda bylo to w mlodym wieku, ale przez 5 lat byłam wlasnie "ofiara" , ze nie wspomne o tym, jak moj maz katował mnie fizycznie. To było dopiero uzaleznienie!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć Dziewczyny!

 

czytam wasze posty i wiele elementów odnajduję ze swego zachowania (które już na szczęście minęło). piscis, to, co piszesz jest strasznie przykre w odbiorze, bo jak dla mnie to wygląda tak, że mąż totalnie Cię olewa. i trzeba się zastanowić dlaczego? czy manipuluje Tobą (mój były doskonale to potrafił) czy po prostu ten typ tak ma. To już Ty wiesz najlepiej, mnie trudno oceniać postawę Twego męża na podstawie kilku postów. Mimo tego jednak wydaje mi się, że nie tak powinien zachowywać się facet, któremu zależy na żonie. Przeżyłam cos bardzo podobnego. Mąż mnie zdradził, a ja postanowiłąm za wszelką cenę ratować to małżeństwo. Wybaczyłam mu. po pół roku od rozstania, a trzy miesiące od ujawnionej zdrady, zaczęłam się z nim ponownie spotykać. Trwało to dwa tygodnie. I miałam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Ja miałam ochotę ciągle z nim być, rozmawiać, przytulać się, kochać, a on był jakiś nieobecny, nie dążył do spotkań, a jak już to zachowywał się jak obcy facet. Zastanawaiło mnie to ale ignorowałam sygnały. tłumaczyłam sobie, że jeszcze jest za wcześnie itd. Po dwóch tygodniach spotkań powiedział mi, że nic z tego nie będzie. A ja szłam w zaparte, nie dopuszczałam do siebie w ogóle takiej myśli, musiałam uratować to małżeństwo. Oprzytomnienie nastąpiło, kiedy ponownie go spotkałam z tą trzecią, zwyczajnie na zakupach, ale dla mnie sygnał był jednoznaczny. Od tamtej pory definitywnie dałam sobie spokój. Przestałam się upokarzać przed nim, odpuściłam. Bywało ciężko, czasami dopadała mnie taka rozpacz, że musiałam brać uspokajacze, żeby jakoś funkcjonować...

 

Dziewczyny, to co przeżywacie to dramat, ale dramat, który siedzi w Waszej głowie (podobnie jak siedział w mojej i może odrobinę dalej siedzi). Ja próbuję sobie tłumaczyć: co takiego się stało, rozwiodłam się tylko, jestem sama. Ale życie się nie skończyło. Jeszcze mogę być szczęśliwa. I WY TEŻ!!!! jak dobrze by było tylko nie uzależniać tego poczucia szczęścia od faceta....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"A ja szłam w zaparte, nie dopuszczałam do siebie w ogóle takiej myśli, musiałam uratować to małżeństwo."

 

Ja tez tak walczyłam tyle, ze o swojego faceta. Nie dopuszczałam mysli, ze jest INACZEJ, ze cos sie skonczylo, ze nie mu juz tego UCZUCIA, ktore nas laczyło. I tez chyba oprzytmnialam. Zyłam zludzeniami, ktore były wlasnie w mojej glowie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Stad seks spotkania, po ktorych czułam sie tylko uporzona, kiedy doszlo to do mnie po jakichs 2 dniach :(

 

[Dodane po edycji:]

 

U mnie bywały okresy całkiem dlugie, kiedy byalam bez FACETA i bylo mi dobrze. Nie czulam dyskomfortu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

my baby (może nie generalnie) mamy nasrane w głowie. niestety tak zostałyśmy wychowane. a jeśli jeszcze dochodzą do tego przekonania religijne (jak w moim przypadku) to już w ogole katastrofa. a facet ogólnie ma to wszystko wdupie. Zajmuje się pracą albo wynajduje nową kobietę. A my? chodzimy i rozpaczamy, rozpamiętujemy... normalnie wku*wiam się sama na siebie za taką postawę :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie do Coksinelka piszesz, ze chcialas go przytulac, calowac byc blisko, rozumiem to doskonale, bo jak widywalam sie z moim bylym juz po rozstaniu mailam to samo. I jak sobie z tym radzisz? Czy ta tesknota za bliskocia mija? Bo wydaje mi sie, ze to jest bardzo trudne. Ja na sama mysl, ze on dotyka inna mam dreszcze :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiedź na Twoje pytanie nie jest ani oczywista, ani łatwa. mnie minęła chęć na bliskość z nim, ale na bliskość ogólnie nie. Jednak byłego definitywnie pożegnałam. Bałam się, jak będzie na rozprawie, czy będę na niego patrzyła jak na faceta, czy jak na... człowieka. I okazało się, że już w ogóle na mnie nie działa jako facet. Tylko żal mi go było, bo jego adwokat się spóźniał i myślałam, że się rozpłacze. ale nie o tym chciałam. Powiem Ci, ze na mnie tak podzałała ta sytuacja,kiedy go spotkałam ponownie z kochanka, że po prostu zaczęłam czuć do niego obrzydzenie. Pomagało też negatywne myślenie o nim i o wszystkim złym, co miało miejsce w czasie małżeństwa. Ogólnie nastawiłam się do niego bardzo negatywnie. i chyba to mi pomogło. Chociaż sama już nie wiem :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×