Skocz do zawartości
Nerwica.com

uzaleznienie od partnera/ki


Gość gregory21

Rekomendowane odpowiedzi

łatwo nie jest, ale mysle, ze kiedys jak juz bedziesz naprawde wykonczona podejmiesz jakies decyjze. Widac - masz sile jeszcze to znosic. Widzisz ja juz takiej sily nie mam. Leki pomagaja sie wyciszyc, ale przemyslenia i rozwiazania swoja droga. Ja Ciebie doskonale rozumiem. To musi samo przyjsc. Taki przelom. Tak, jak ja teraz w obecnej sytuacji. Mnie zmobilizowalo wlasnie moje wlasne upokorzenie. Seks z bylym facetem, ktory zwyczajnie mna manipulowal i wykorzystywal moje uczucia i slaobosci. To tak dziala. Trzeba sie bronic rekami i nogami :) a kiedys odpusci :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację i mam nadzieję, że i u mnie taki przełom nastąpi.

Bo takich dni kiedy miałam siłę i mówiłam sobie dość miałam już wiele, a po nich zawsze przychodził kryzys. I tak trwa to już kilka miesięcy...

Ale musi być jakiś tego kres...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w to wierze. I pracuje nad soba. Tez mam kryzysy, srednio co 2 dzien :) ale staram sie. Czasem robie cos na przekor sobie i to tez wcale nie jest fajne. Np. zmienilam nr gg, zeby nie pisac z moim bylym. Oj jak bolalo pierwsze dni. A teraz? Poza tym, ze czasem sa pokusy uwazam, ze te rozmowy sa niepotrzebne. Tak samo - mam nadzieje zrobilam porzadek z telefonem. A reszta to juz praca i praca nad soba. Moze pisz na forum o swoich problemach, moze jakos Ci to pomoze. Ja otrzymuje tutaj wsparcie regularnie za co bardzo dziekuje forumowiczom :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie pisałam, zaczęłam od sierpnia, potem przestałam i wybrałam pogrążanie się w dole...

Ale znowu tu wróciłam więc widocznie potrzebuję wsparcia. Poznałam też tu jedną osobę, która pomogła mi w podjęciu decyzji o wybraniu się do lekarza...i dziękuję jej za to...i wspiera mnie do tej pory :-)

Faktycznie pisanie z ludźmi pomaga...

On od wczoraj pisał o spotkaniu, że mamy tyle spraw do omówienia. Zgodziłam się a on to odwołał, że nie może. Dziś napisał, żebyśmy spotkali sie za 20 min, a potem że się jeszcze odezwie bo kolegę spotkał, a ja...już mnie znowu dusi, bo od rana przez to się denerwuję.

Ale nie dam się postanowiłam iść z psem na spacer...zawsze cały świat był ważniejszy niż ja, a jak napisze, że już może się spotkać to ja tym razem powiem sory ale nie mam teraz czasu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No własnie sprobuj choc raz mu odmowic. Ten jeden raz. Jeden mały krok. Zobaczysz jego raekcje lub brak reakcji. Wiesz, to sa trudne sprawy. Ja tez walcze. Walcze o siebie. Myslisz, ze nie chcialabym zadzwonic, pogadac, spotkac sie? Chcailabym, ale WIEM, ze takim dzialaniem zrobie krok do tylu i bede potem zalowac, bo ostatecznie skonczy sie na tym, ze mnie ponizy, czy zniewazy w jakis tam sposob. A ja tego nie chce. Wiec walcze z pokusami. Kiedy zerwalam kontakt najgorsze byly jakies 4-5 dni. Chcialo mi sie wyc. Ale tlumaczylam sobie. Tak. Gadalam sama do siebie :) i jakos poszlo. W sumie tez jestem na poczatku drogi, ale juz jestem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I mam co chciałam...

Znowu mnie olał, jak zawsze. Jak wracałam widziałam go jak wchodził do swojego ulubionego lokalu. Posiedziałby tam ze swoimi super znajomymi a do mnie pewnie jak zwykle napisałby wieczorem wiedząc że odmówię bo rano do pracy. A że od rana pisał to zepsuł mi tym cały dzień. I tak ciągle. Ale jestem wściekła sama na siebie, bo właśnie nie umiem walczyć z pokusami i napisałam jakiegoś durnego smsa z wyrzutami....

Jak ja mam się uwolnić od tego dupka, nie myśleć.....

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, widzisz sama jakie to trudne. Kazdy musi znalezc na to jakis swoj sposob. Ja ta postepowalam 2 miesiace po naszym zerwaniu, choc nie bylo to jednostronne. Ale rozumiem Cie. Ech, ja tez jestem slaba. Co z tego ,ze nie pisze, nie dzwonie, a jednak ciagle mysle. Ale wierze, ze to tez minie z czasem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takich sytuacjach krzyczeć mi się chce, wpadam we wściekłość, czuję taką bezsilność.

Czasem myślę, że jedynym lekarstwem jest żeby on przestał istnieć...ale to było by wtedy za piękne.

Muszę się z tym uporać...muszę

Napisał czy się spotkamy?...

Od rana czekałam, teraz nie ulegnę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!

włączam się do tematu bo jest mi doskonale znany z autopsji (niestety). Podobnie jak ty re33, jestem po rozwodzie. u mnie sprawa jest bardzo świeża bo rozprawa była 30listopada. Z byłym nie jestem od stycznia tego roku, więc trochę czasu minęło, jednak muszę wam powiedzieć, że czasem nachodzą mnie takie doły, że strach. właściwie to niedziele są najgorsze- rodzinny dzień. zazwyczaj w niedziele się zamulam, dziś też tak jest. Ogólnie chce powiedzieć, że czas leczy rany ale jest to proces bardzo powolny i długotrwały. chcialabym już zupełnie się od tego odciąć i zapomnieć, ale jeszcze nie potrafię. co prawda nie tęsknię już za nim, nie rozpaczam i zdecydowanie go nie kocham ale i tak nie jest lekko. Byłam od niego uzależniona emocjonalnie, myślałam, że życie na nim sie kończy. Dziś wiem, że tak nie jest i najlepszym dowodem jest fakt, że z nim nie jestem a życie toczy się dalej. doskonale was rozumiem. wiem jak ciężko jest skończyć z kimś, kto -wydaje się- nadaje sens życiu. ale trzeba. I warto.

p.s. jest stronka dla kobiet, które kochają za bardzo http://www.kobieceserca.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

U mnie najgorsze jest to że ja nie potrafię powiedzieć czy go kocham czy nie. Dużo zła mi wyrządził i wydaje mi się że umiałabym już z nim być i jednak wydaje mi się że to raczej strach przed tym, że w takim wieku zostałam sama a nie miłość.

Nie potrafię sama siebie zrozumieć czemu się nie odetnę od niego...

Cudów przecież nie ma i nie zmieni się w kogoś kim nigdy nie był...tylko ja właśnie nie wiem czy podświadomie nie czkam na taki cud i wpadam w coraz gorszą depresję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny wszystko to jest trudne. ja przed chwila rozmawialm z moim przyjacielem z Kanady z ktorym przyjaznie sie juz 7 lat. On zna moja historie, te ostatnia oczywiscie i wiecie co? jakos tam po mesku powiedzial bardzo dosadnie pare rzeczy, pare rzeczy tez nazwal po imieniu (dawanie dupy, czy puszczanie sie). Alez ja sie zdenerwowalam, jak to uslyszalam. Ale to prawda i dlatego zabolalo. Powiedzial, ze bedzie mnie wspieral i wiecie co? Opracowalismy "Program ciszy i ignorancji". Mailowo mam sie codziennie meldowac, jak mi idzie. Wsparcie jest bardzo wazne.

 

[Dodane po edycji:]

 

Co do miłosci. Sama czasem sie zastanawiam, czy to milosc. Jesli tak, to chora. Bo wlasnie emocje rzadza. Problem emocjonalny. Na poziomie racjonalnym potrafie sobie wszystko wytlumaczyc, tylko te emocje.... Czytalam gdzies, ze niektorzy ludzie, niektore pary po rozstaniach wlasnie ze wzgledu na EMOCJE nie moga juz utrzymywac ze soba kontaktu nawet do konca zycia. Niewyobrazalne prawda? A jednak prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też ktos taki by mi się przydał. Bo jak sama sobie mówię, że jestem skończoną idiotkę, która leci na każde zawołanie, nie pomaga...

A on ciągle pisze żebym przyszła i walczę ze sobą, żeby nie ulec i nie iść. Jak napisałam żeby on przyjechał to napisał że nie ma auta, a przecież go widziałam dziś jak jeździł, nie chce mu się bo pewnie myśli że sama przylecę...

i tłumaczę sobie, że nie moge bo dam mu kolejny dowód, że jest góra i może mną manipulować... (też sam do siebie gadam)

Melduj i nam jak ci idzie...

a co do emocji...sama się przekonałam że opanowanie własnych emocji to niezwykła sztuka. Mi to zupełnie nie wychodzi...

 

[Dodane po edycji:]

 

no właśnie emocje...

właśnie zadzwonił i nawrzeszczał na mnie że tyle tu na mnie czekał a mi ciężko przyjść i że chciał się pogodzić ale jak nie zmienię nastawienia to rozwód!

I siedzę teraz i wyję...to ja mam zmienić nastawienie i co zaakceptować jego łażenie i przesiadywanie godzinami w lokalu?

Nawet przez chwilę nie pokazał że mu zależy i te ciągłe szantaże...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojejej, jakbym siebie widziala wiele lat temu, kiedy to latałam tak za swoim bylym mezem. To skomplikowane bardzo. u Ciebie wszystko jest zywe i "na biezaco". To ja chyba mam proble juz z "zastygła" miloscia :) Trzeba walczyc. Ja przed chwila rozmysllam nad tym, jak z moim bylym facetem bylo mi dobrze w lozku i przypominalam sobie jego ciało, kawalek po kawalku. Ech. Takie mysli mnie rozklejaja, dlatego staram sie je odganiac, bo najlepiej zaraz siegnelabym po sluchawke :) ale po co? przeciez ten zwiazek nie ma sensu. I tak tez sobie tlumacze w kolko. I bede to robic az pusci :) A forum jest dobre. Mozna z siebie wyrzucic co nieco :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

re33,

 

Nooo widzę, że się robisz ekspertem w walce ze swoim problemem... :D

Super... :great:

 

Oprócz tego mimo wszystko wszystkim wam Miłe Panie polecam jednak zweryfikowanie swoich relacji damsko-męskich z okresu ich kształtowania się. Bo na tym etapie wyrobiłyście w sobie swoje wzorce, z którymi teraz tak pieczołowicie walczycie.

Często jednak odkrycie takiego wzorca, pozwala nazwać towarzyszące temu uczucia... ... a w konsekwencji daje zrozumienie dla samej siebie i szansę na rozstanie na zawsze z problemem.

 

Jak ja, jako facet, ojciec dzieciom, w tym córce, widzę te wasze toksycznie uzależnienia?

 

Lęk przed tym, że temu facetowi z inna kobietą jest lepiej, że jesteście gorsze, niewystarczająco dobre.

Ale jak spojrzeć temu lękowi w oczy... to same widzicie, ze to oni nie potrafią

się od Was oderwać... wracają, lub prowadzą grę z pozycji wyższości.

 

A potraficie na to popatrzeć zupełnie odwrotnie? Że to wy możecie ich użyć do zaspokojenia swoich cielesnych naturalnych potrzeb tak jak wibratora? :mrgreen:

Względy obyczajowo-kulturowe stanowią tu najprawdopodobniej ograniczenie.

 

Pozdrawiam, odwagi na bycie sobą wam ŻYCZĘ!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TAO mysl z wibratorem jest wysmienita hehe. Troche sie rozpisalam, bo dolaczylo sie kilka Pan i zrobilo sie jakos razniej. Ja dzis wlasnie doszlam do wniosku, ze siła magntyczna, ktora tak ciagnie mnie do mojego bylego sa oczywiscie EMOCJE, ale na pierwszy rzut wychodzi fizycznosc. On jest, ok - był :) dla mnie bardzo pociagajacy ficzycznie. I za tym najbardziej tesknie i dlatego tez pewnie zgodzilam sie na seks spotkania. Ach te popędy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słowo do piscis, doskonale rozumiem Twój lęk przed samotnością i tę niewiedzę: kocham czy nie? Miałam dokladnie tak samo! fakt że mój były bardziej podjął za mnie decyzję co do rozwodu (chociaż już w ostatnim etapie, kiedy on nie składał pozwu to ja to w końcu zrobiłam), jednak gdyby nie jego pewność, że chce się rozwieść, a także, co tu ukrywać, pojawienie się tej trzeciej, to pewnie do dziś bym się łudziła, że jeszcze ze sobą będziemy. Muszę Ci powiedzieć, że dziś zauważam wiele pozytywów tej sytuacji. ODŻYŁAM!!! Wiele osób mi mówi "rozkwitłaś" i ja wiem, że to prawda. Związek z byłym mnie niszczył, chodziłam jak struta, zwłaszcza w okresie "agonii" naszego małżeństwa, ale też wiele razy wcześniej. teraz jestem niezależna, wolna, rozpieszczam tylko siebie (bo nie mieliśmy dzieci). To jest piękne. Mogę żyć tak, jak ja chcę, a nie tak, jak on by to widział! Uwierz mi, że warto. Bynajmniej nie chcę Ci sugerować żadnej decyzji, to Ty musisz wiedzieć czego chcesz, jednak wiem, że dla mnie decyzja o rozwodzie była jedyną słuszną. zastanów się. Pomyśl czy warto dawać się niszczyć jakiemuś facetowi :shock: . ja już wiem, że nie.

 

TAO, fajnie piszesz. Ja doskonale wiem jakie są źródła mojego uzależnienia od faceta. Doskonale wiem, jaki ma to związek z moim wiecznie nieobecnym ojcem... Smutna prawda. Niestety sama świadomość o źródle problemu wcale go nie leczy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

coksinelka

wiele osób mi tak mówi...tylko mi brakuje odwagi żeby przekonać się jak by było bez niego. W zasadzie bez tego uzależnienia bo nie mieszkamy razem od 2 miesięcy. Mnie w zasadzie powoli ale skutecznie też niszczył i niszczy ten związek.

TAO

masz rację, samo wyobrażenie sobie go z inna kobietą powoduje wściekłość.

A z tą wyższością...całe życie dawałam się tak traktować. Usłyszałam wczoraj, że on może wrócić owszem ale na jego warunkach a ja mam się podporządkować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×