Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie dowierzam, że mój partner ma depresje.Nie rozumiem Go.


Rekomendowane odpowiedzi

Stwierdzono u Niego schizofrenię, psychozę lękową, zespół paranoidalny i depresję.

 

Nie potrafię uwierzyć, że człowiek nie jest w stanie zrobić danej czynności pomimo tego, że bardzo chce.

Dla mnie to oczywiste, że jak chcę iść zrobić sobie herbatę to po prostu idę.

Jak chcę okazywać swe uczucie to, to robię na różne sposoby, a nie siedzę na internecie całymi godzinami nie spędzając czasu z partnerem.

 

Uważam, że mojemu chłopakowi jest tak po prostu wygodnie, że się nad Nim tak rozczulam i że jest w centrum zainteresowania, że to wymówka przed zrobieniem różnych rzeczy, że sam sobie to wkręcił, bo przez dłuższy czas Mu na to "pozwalałam", a wręcz matkowałam.

 

Czy możecie mi powiedzieć czy to ja nie rozumiem tej choroby czy jednak jest mozliwe że ktos sobie wszystko bo mu tak wygodnie żyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no cóż skoro to u niego stwierdzili lekarze, to znaczy, że Ty tego nie rozumiesz... i żeby Cię pocieszyć to nie jesteś jedyną osobą, która tego stanu nie rozumie. Nikt kto nie przeżył depresji, czy nerwicy nie jest w stanie zrozumieć chorego.

 

Tobie sie wydaje że on symuluje, że mu tak wygodniej, że sobie wkręcił. Oczywiście może tak być, ale jestem przykładem na to, że tak właśnie można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nightwish, mozna wkrecic -jak ktos bardzo cche to wkreci. Natomiast najprawdopodbniej twoj partner ma schizofrenie, znam osoby ze schizofrenia, i wiem jak to sie dzieje. Pewna kobieta tez nie chciala sobie zrobic herbaty, wolala siedziec bez picia zamiast isc i sie zmobilizowac, nie wynika to ze zlej woli tylko z choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nightwish, pewnie chciałabyś usłyszeć, że owszem, można sobie tak wkręcić, bo jest wygodniej... Niestety lekarze nie mylą się zazwyczaj w takich kwestiach. Zaburzenia i choroby psychiczne są ciężkie, zarówna dla Twojego partnera, jak i dla Ciebie. Ja czasem wolałabym mieć jakąś chorobę fizyczną niż nerwicę szczerze mówiąc.

Postaraj się go zrozumieć i wspierać, bo bez tego może być mu jeszcze ciężej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nightwish

Przede wszystkim zapoznaj się z tą chorobą, żebyś wiedziała na czym stoi twój parter.

Inaczej możesz mieć problemy ze zrozumieniem go, bo to nie jest tak że on nie chce , on chce ale choroba w pewien sposób mu to uniemożliwia. Druga kwestia ludzie chorzy też mogą normalnie żyć pod warunkiem że będą się leczyć.

Zdaje sobie z tego sprawę że ta diagnoza spadła jak grom z jasnego nieba i nie jest Ci z tym łatwo .

Porozmawiaj też z jego lekarzem o swoich wątpliwościach, chorobie partnera on ci wytłumaczy na czym polega ten cały mechanizm i dlaczego ciągle Ci się wydaje że twój parter Cię wkręca.

 

Życie z kimś chorym nie jest łatwe, to bardzo trudna paca ponieważ wymaga dużo poświęcenia.

Jesteś na to gotowa ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nightwish, Wizyta u psychologa rzeczywiście może być dobrym pomysłem. Może dobrze byłoby udać się wspólnie do psychiatry (oczywiście jeżeli Twój partner się zgodzi), który wytłumaczyłby Ci wszystko? Ale najpierw poczytaj wypowiedzi na forum. Myślę, że nigdy do końca nie zrozumiesz tego stanu, ale może Ci to pomóc w zaakceptowaniu choroby. Powinnaś uwierzyć w jego chorobę i w to, że Twój partner nie kłamie. Myślę, że potrzebuje Twojego wsparcia, ale nie matkowania.

 

Ty nie możesz wyobrazić sobie jak to jest być chorym, ja natomiast nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś może nie wierzyć w chorobę bliskiej osoby - tym bardziej jeżeli ta osoba została zdiagnozowana przez psychiatrę. Jest to co najmniej krzywdzące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko zrozumieć. Ja wielu rzeczy nie rozumiem choć syn choruje od roku. Troche zrozumienia nabrałam właśnie tu, na forum. Ale i tak w głowie rodzi mi się często stwierdzenie: rusz dupę i sie ogarnij. A tak się nie da. Rusz dupę mozna powiedzieć mi i ja ją ruszę. Syn natomiast, ruszyć dupę chce ale strach go paraliżuje. Musisz poczytać na temat tych przypadłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rób tego, ale sobie wyobraź:

 

Weź garść np. ataraxu i kilka mocnych kaw. Nie zaśniesz. Szczególnie jak się postarasz. Ale i będziesz dziwnie się czuła. Twoje nogi będą naprawdę ciężkie, a nie jak na reklamie... Zobaczysz wtedy, że czasem może być tak, że pogodzisz się np. z wielkim pragnieniem, bo wykonanie czynności koniecznych by mieć przed sobą herbatę wyda się zbyt męczące.

 

 

 

 

Odległe?

 

 

To inaczej - rozumowo wszystko jest ok. Ale poczujesz odrazę.

 

1. Bardzo chcesz pić.

2. Masz czajnik, gąbkę do jego umycia, płyn. Kran. Gniazdko do czajnika.

3. Niestety ktoś nasrał (sorry) do czajnka. Możesz jednak gówno wypłukać, wyszorować, zagotować w nim wodę i ona będziesz czysta i bez bakterii. A potem zalać herbatę.

 

Czy zrobisz sobie tą herbatę? Obstawiam, że nie. Choć może zaraz ktoś przyjść i wyjaśnić, że po wyszorowaniu będzie czysty, a nawet jak nie to temperatura zabija zarazki. Że woda z kranu też nie jest destylowana, etc.... Ale pewnie trudno Cię będzie przekonać (ja bym wolał nie pić herbaty - choć rozumowo zgadzam się z takimi argumentami - ale emocje nie pozwalałyby mi).

 

Te argumenty to jest to właśnie jak ktoś tłumaczy, że fizycznie jesteś w stanie to zrobić. Że czynność nie jest trudna. Że przecież są okresy, że radzisz sobie z nią doskonale.

 

 

 

 

Oczywiście może być tak, że chłopak wkręca lekarzy i wszystkich. Ale przy takiej diagnozie to musiałby być mistrzem i mieć w tym ogromne doświadczenie. Historia zna takie przypadki, że ponoć ktoś kogoś wkręcił. Choć osobiście raczej bym w to nie wierzył - po takich diagnozach.

 

 

 

Pójście razem do lekarza - o ile Twój facet się na to zgodzi i lekarz będzie chciał (wcale nie musi) może wiele wyjaśnić. I pomóc Tobie zrozumieć, i jemu też pomóc - zrozumieć czemu Ty tak go nie rozumiesz.

 

 

 

To trudne jest. Jak widzisz kogoś ze złamaną ręką to nie każesz nią nosić ciężarów. Ale jak coś w tej ręce jest w środku to czasami nie wiadomo na ile ktoś marudzi albo udaje, a na ile naprawdę ma problem. Z chorobami i zaburzeniami o których piszesz to jest tak, że wielu osobom ktoś może wydać się kimś wygodnym, wręcz leniwym który pewnych rzeczy nie chce zrobić. Tak to widać. I naprawdę może być trudno odróżnić laikowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wszystkim za wielki odzew i zainteresowanie tematem.

Z góry przepraszam, że odpiszę Wam ogólnie, nie zwracając się do każdego z osobna.

 

Moje niedowierzanie i niezrozumienie wynika chyba z faktu,że nigdy nie miałam do czynienia z tymi chorobami czy to u siebie, u bliskich czy mniej bliższych znajomych. To jest pierwszy przypadek, z którym sie spotykam i chyba stąd mam te trudności...

 

Jesteśmy ze sobą 1,5 roku ( i tak, planujemy wspólną przyszłość) i właściwie tyle samo mieszkamy razem. Byłam z Nim od same początku kiedy to się zaczęło nasilać (Piszę "nasilać" gdyż myślę, że te choroby nie biorą się nagle, ale jakby z całego życia. Akurat trafiło tak, że gorszy okres przyszedł/uaktywnił się w trakcie trwania Naszego związku) i o wszystkich Jego stanach wiedziałam i w nich "uczestniczyłam".

 

Pierwszy raz poszedl do lekarzy rok temu. Otrzymał różne leki, różnie łączone, zamieniane, ale skutku nie przynosiły. Właściwie po nich było jeszcze gorzej... Po pół roku zaprzestał brania leków. Obecnie od 2 tygodni znow jest pod opieką lekarzy.

 

Piszecie o zrozumieniu, cierpliwości i wsparciu...

Przyznaję, że zrozumienie okazywałam rzadko... bo w końcu jak miałabym je okazywać skoro nie rozumiem tych chorób... Raczej była to wyrozumiałość..może nawet odpuszczanie Mu...w sensie "skoro nie mozesz, to ok, nie rób". Ale niestety towarzyszyła mi przy tym złość... że znów muszę coś zrobić sama... a niestety "samotności" nie znoszę(!)

 

Co do cierpliwości... Miałam jej dużo przez pierwsze miesiące... ale później zaczęłam ją tracić gdy nic się nie poprawiło mimo leczenia... Niecierpliwość łączyła sie wtedy z niezrozumieniem,a wtedy potrafił byc sajgon...

 

To samo ze wsparciem... Choć to chyba wychodzi mi najlepiej. Nawet chyba za dobrze, bo czuje sie czasem jak matka głaszcząca syna po głowie że wszystko będzie dobrze... A ja po prostu potrzebuje związku PARTNERSKIEGO, gdzie wspieramy się oboje. Niestety przy Jego stanach trudno było liczyć na zaangażowanie/wsparcie emocjonalne/zainteresowanie moimi sprawami... Jakby wszystko kręcił się wokół Niego...

 

Chcę być wsparciem, miec cierpliwosc i rozumieć.

Czy macie jakieś wskazówki jak zachowywac się/co mówić w konkretnych sytuacjach? Gdy przychodzi do zrobienia czegos wspolnie w domu/ zorganizowania czegos etc.

Przede wszystkim po to by malymi krokami zwalczac Jego choroby, by slowa ktorych uzyje bardziej do Niego trafialy, by czul sie bezpieczniej, czuł mniejszy lęk.. etc.

Jaki wydźwięk powinny mieć te słowa? Jaki ton powinien byc użyty?

 

Wydaje mi się że uzyłam już wszystkiego co przyszło mi na myśl, ale to nie działało.

Proszę o wskazówki jeśli takowe można wyodrębnić.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że najlepiej jak porozmawiasz z jego lekarzem. Nie ma uniwersalnej recepty. Czasami potrzeba dać komuś luzu i przeczekać, czasami pomóc, a innym razem dać kopa w d..ę. Lecz pomaganie i dawanie kopa w złych momentach może zaszkodzić a nie pomóc. A tu są tylko słowa - i trudno powiedzieć co tak naprawdę jest i co będzie skuteczne.

 

Bardzo ważna jest psychoterapia. Pójdź z nim razem. Ustalcie też jasne reguły. Czasami np. dawanie kopa jest nieprzyjemne dla osoby odbierającej takie "czułości" jednak po jakimś czasie może być bardzo za to wdzięczny. Ale żeby nie czuł się źle to wytłumacz czemu to robisz.

 

No i nie można demonizować. Niech on coś robi w domu. Małymi kroczkami - od małych obowiązków. Tak terapeutycznie. Ale jak się nie uda to to też nie można rozpaczać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jego lekarz Ci raczej nic nie powie - przynajmniej nie powinien obowiazuje go tajemnica lekarska jak kazdego lekarza.

Nie ma na każdego chorego uniwersalnej recepty. Z jednym wystarczy porozmawiać a innego np. trzeba podgladać a jeszcze innego podsłuchiwac :)

Może sie zdarzyć że nie raz wykorzysta swoja chorobe w akcie lenistwa ale na to juz wpływu nie masz. Generalnie ja uważam (ale jest to tylko i wyłącznie moje zdanie) że jak CI powie "nie zrobie sobie herabty bo jestem chory" to coś tu bedzie nie tak. Wydaje mi sie że osoba z takimi chorobami jak napisałas raczej nie zdaje sobie sprawy ze swojej niemocy.

Musisz byc czujna. A skoro zamierzacie spędzić razem reszte zycia to musisz poznać te chorby i rozpoznawać kiedy on udaje a kiedy faktycznie jest coś nie tak.

Możemy CIe wspierac w poznawaniu choroby Twojego chłopaka ale to Ty go widzisz na co dzień i codziennie z nim rozmawiasz więc staraj sie zapamietywać jak najwięcej szczegółów z jego zachowań czy rozmów to może pomóc w przyszłosci w zdiagnozowaniu problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No chłopak się oczywiście musi zgodzić i raczej będzie to wtedy rozmowa razem.

 

Choć zgoda chłopaka nie gwarantuje, że lekarz powie co i jak. Ale jeżeli zechce to powie wtedy.

 

 

 

Z tą symboliczną herbatą to raczej wymyśli tysiąc bardziej prawdopodobnych powodów dla których nie może jej zrobić. Ludzie często szukają wytłumaczenia. Racjonalizowanie jest więc jak najbardziej na miejscu. Najlepiej też wytłumaczyć, że to z powodów zewnętrznych. I raczej nieświadomie.

 

Możesz też się zdziwić, że czasami może mieć mnóstwo energii. Tak to już bywa.

 

 

 

IMO warto rozmawiać z chłopakiem i spróbować czy chłopak i lekarz nie zgodziliby się na wspólne spotkanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak pisali moi poprzednicy, to jest poważna choroba i on niczego nie wkręca, choć Ty możesz czasem tak podejrzewać. Masz prawo nie rozumieć, bo kto sam nie doświadczył takich stanów, nigdy do końca nie zrozumie. Może co najwyżej to zaakceptować i starać się wedle swoich uczuć być przy ukochanej osobie mimo wszystko. Ja wiem, bo sama musiałam zmagać się z irracjonalnymi lękami mojego chłopaka. Ale miłość dała mi tę bezgraniczną cierpliwość, która sprawiła, że byłam przy nim na dobre i złe. Jednak ja również wiem co to depresja i silne stany lękowe, więc potrafiłam zrozumieć jego. Myślę, że rozmowa z psychologiem, czy też psychiatrą jest dobrym pomysłem. Powinnaś zostać uświadomiona przez specjalistę czym jest depresja, czy stany schizoidalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doszło do tego, że On stwierdził, że czuje się w moim towarzystwie bardzo niepewnie, mało "bezpiecznie", twierdzi, że ja dużo wymagam, że jak z Nim mieszkam ( jestem w mieszkaniu) to On się czuje jakby musiał mnie zabawiać/coś ze mną robić - a ponieważ tak czuje , to separuje sie ode mnie i wracając z terapii po prostu mówi że jest padniety/zmęczony etc i idzie do łóżka, gdzie albo po prostu drzemie albo zasypia. Nie spędza ze mną czasu właściwie w ogóle.... Ale gdy wyjadę to zaczyna za mną tesknić już po 2-3 dniach...

 

Gdy mnie nie ma, to czas po terapii spędza w miarę normalnie w domu, np ogląda film, grzebie w necie etc. Oczywiscie nie jest to nie wiadomo jaka aktywizacja, ale sęk w tym, że On jest po prostu "na nogach", a nie w łóżku..., tak jak ma to miejsce, gdy ja już jestem.

 

Poza tym nie może się przełamać by ze mną rozmawiać w 4 oczy, wlasciwie na jakikolwiek temat...

Zaś gdy juz jestesmy osobno to Jego uczucia jakby odżywają i zdarza Mu sie kontaktowac ze mną przez np GG,.

Twierdzi,że jest Mu tak łatwiej i wtedy nawiązuje ze mną czasem rozmowę, choć i tak woli rozmawiać z kimkolwiek innym... byle nie ze mną...

 

To tak bardzo boli... Bo przed kim innym miałby sie otworzyc jak nie przede mną? Nikt nie był i nie jest przy Nim tak jak ja...

A czuję że On zaczął po prostu "gardzić" moją osobą...

 

Ostatnio powiedział, że chce być sam-żebym opuściła jego(nasze) mieszkanie, bo On zaraz zwariuje. Zdarzyło się tu już kilka razy...

A jak nic nie robiłam.. nie wymagałam, nie prosiłam by cos zrobil, po prostu byłam...

 

Jego lekarz powiedział że On powinien zakończyć tę znajomość...

Chyba dlatego bo ja mam na Niego negatywny wpływ... Mówił że opowiadał lekarzowi jak się przy mnie czuje etc...

Odpowiedzial lekarzowi ze On jednak ma nadzieje ze sie poprawią Nasze relacje...

A mnie ze moze jednak ta separacja na czas leczenia byla by wskazana.. tzn ze nie spotykalibysmy sie prawie w ogole, ale kontaktowali tylko przez internet/kom...

 

Ostatnio nawet stwierdził, że nic nie czuje po tych lekach co bierze... A nawet ze Mu wszystko juz obojetne.. ;(

Jak opuszczałam dom nawet nie mógł mnie przytulic na pożegnanie, nie czuł, że chce, nie czuł,że tak powinno być skoro się kogoś darzy uczuciem.. Mówił tylko, że czuje że tak właśnie powinno być, że ja zaraz wyjdę a On nie moze sie tego momentu doczekac, i wtedy Jemu się poprawi samopoczucie...

 

Do mojego spotkania z Jego lekarzem jeszcze nie doszło bo albo lekarza nie bylo, albo byl zajety, albo mnie nie bylo w mieście... Dopiero na początku przyszłego tygodnia mam się spotkać...

 

Nie wiem jak sie w tym odnaleźć... Jak mam "przeżyć" bez Niego kilka miesięcy... Potrzebuję wsparcia w codziennym życiu, albo choćby zwykłego przytulenia... a kto ma mi to dać jak nie mój partner... :(

 

Czuję się sponiewierana...odrzucona...

Bo chcę być przy Nim by Go wspierać, ale On mnie nie chce przy sobie...

Chce mnie tylko czasem...na pare godzin... albo tylko wirtualnie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojej...To sie porobilo... Wspolczuje Ci :(

Ale gdybym miala byc obiektywna, wlasicwie trudno stwierdzic czy on nie ma racji - moze on czuje, ze go nie rozumiesz i moze Twoja radosna, zywa natura go w tym momencie (lub od dluzszego czasu) przytlacza...To, ze woli rozmawiac z innymi a nie z Toba o czyms chyba swiadczy. Moze on czuje, ze nie moze byc przy Tobie soba...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo to jest prawda - nie rozumiem do końca Jego choroby.

Jednak teraz jest już lepiej z moją wiedzą na te tematy etc i zachowuję się inaczej niż kiedyś.

Bardzo się staram...

 

Nie jestem radosna. Jestem "normalna". Nawet uśmiecham się nieczęsto...

 

Hm...Bardzo możliwe, że czuje presję z mojej strony... Że nie może byc taki jaki chce być... Np mieć swoje nałogi i czuć się z nimi PRZY MNIE swobodnie... Jednak to że jestem np przeciwko paleniu raczej jest pozytywne, bo ten nałóg nie działa na Niego pozytywnie..Wręcz przeciwnie, On jest jeszcze bardziej "zamulony"...

 

Po prostu chcę dla Niego dobrze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No rozumiem, ale akurat moglas mu darowac te papierosy i inne nalogi, az do czasu, gdy nie poprawi mu sie nastroj. Zreszta jest dorosly i pewnie wiazac sie z nim wiedzialas o jego nalogach... Widzialy galy, co braly, jak to sie mowi ;)

 

Ogolnie przykre to bardzo, ja bylabym tez zdolowana, gdyby parter przyznal,ze sie zle przy mnie czuje i wolal zwierzac sie innym, niz mi:( Ale moze dojdziecie do porozumienia, jak on sie troche podleczy. Trzymaj sie i czekaj cierpliwie, dajcie sobie troche czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć nightwish,

 

Na siłę nie warto zbyt wiele się angażować - bo jest tylko gorzej. Też się związałam z osobą z wieloma problemami - mieliśmy się razem wspierać. Jednak kiedy partner stwierdził, że wsparcie to nie wygląda tak, jak sobie to wyobraził, wymyślił - zaczęły się schody. Nasze ścieżki zaczęły się od siebie oddalać, mimo mojego wręcz stawania na głowie w wielu sytuacjach. W końcu się wypaliłam. Sama zaczęłam mieć takie problemy, że hej. Jeszcze będziemy próbować na terapii małżeńskiej związek odbudować, ale jeśli mąż będzie nadal zamknięty na leczenie - a taki jest - to mimo "starań" z jego strony poprawy relacji nic z tego nie wyjdzie i nie pozostanie dla dobra dziecka nic, jak rozwód - bo i ono cierpi z powodu sytuacji.

 

Póki jest chęć współpracy i wzajemnego zrozumienia - jest szansa, że coś się zmieni. Często pomoc czy próby zrozumienia odbierane są jako atak - "no jak to, przecież to jasne, że jest tak a nie inaczej, jak śmiesz sugerować, że coś jest z tym nie tak" - nawet, jak nie sugerujesz. Jest to ciężki kawałek chleba. Z doświadczenia jednak wiem (z tego, co przeszłam), że kiedy jest chęć współpracy i oboje się starają zrozumieć siebie nawzajem - niemożliwe staje się możliwym. Zdobywasz takie zaufanie i przywiązanie w obie strony przy tym, że nic tylko się pławić w sukcesie. Praca jednak trwała ponad 2 lata - (w sumie to i tak krótko) i naprawdę opłacało się. (Wspomniana zmiana zaszła u mojego ojca - ja w sumie też się dzięki temu zmieniłam - i wg mnie na plus :smile: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stwierdzono u Niego schizofrenię, psychozę lękową, zespół paranoidalny i depresję.

 

Nie potrafię uwierzyć, że człowiek nie jest w stanie zrobić danej czynności pomimo tego, że bardzo chce.

Dla mnie to oczywiste, że jak chcę iść zrobić sobie herbatę to po prostu idę.

Jak chcę okazywać swe uczucie to, to robię na różne sposoby, a nie siedzę na internecie całymi godzinami nie spędzając czasu z partnerem.

 

Uważam, że mojemu chłopakowi jest tak po prostu wygodnie, że się nad Nim tak rozczulam i że jest w centrum zainteresowania, że to wymówka przed zrobieniem różnych rzeczy, że sam sobie to wkręcił, bo przez dłuższy czas Mu na to "pozwalałam", a wręcz matkowałam.

 

Czy możecie mi powiedzieć czy to ja nie rozumiem tej choroby czy jednak jest mozliwe że ktos sobie wszystko bo mu tak wygodnie żyć...

A nie wygodniej jest czasem samemu sobie zrobić herbaty kiedy tylko się chce?

 

Generalnie rzecz biorąc, depresja to dość niewygodna choroba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nightwish, nie potrafię sobie wyobrazić co czujesz, ale po Twoich wypowiedziach mogę poznać uczucia swojego partnera. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego co on może czuć, a teraz wiem... To takie przykre, że krzywdzimy ludzi, których kochamy. Myślę, że my, chorzy, powinniśmy byś sami, aby nie krzywdzić innych (tych zdrowych), a oni aby nie krzywdzili nas, gdyż nigdy nie zrozumieją tego co my czujemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×