Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Heron, miałam podobne objawy jak ty... jest to nerwica - u mnie to nazwali "lęk napadowy" taki irracjonalny lęk pojawiający się niespodzianie. Też mi się zdawało że zemdleję albo umrę... w sumie lepiej od razu żebyś poszedł do "specjalisty" czyli lekarza od głowy, choćby po to żeby ci dał diagnozę, i żebyś był pod czyjąś opieką na wszelki wypadek na przyszłość. To naprawdę nic strasznego taka wizyta ;) a jeżeli twój przypadek nie jest ciężki, to może wystarczy sama psychoterapia żeby ci pomogło, wtedy może byś ją miał państwowo czyli za free... pomyśl o tym!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wieslawpas, cześć, myślę że praca to ważna rzecz, może znajdź sobie taką pracę która będzie ci odpowiadała, a nie będzie się wiązała z wysyłaniem ludziom spamu ;) ja tego akurat też nie lubię. W Warszawie sa możliwości, sama chciałabym się już za czymś nowym rozejrzeć... może zrób sobie subkonto i wpłacaj co miesiąc małą sumę żebyś nie został na lodzie kiedyś jak jakaś firma się zamknie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znaczy się ja rozmawiałem z lekarzem rodzinnym i sie pytałem czy do psychologa nie dałoby rady, a koleś stwierdził ze to lekami najpierw spróbuje wytłumić. Wiem że lekarze lubią testować leki. Nie chciał wypisać ale jak się nie poprawi do końca tygodnia to nie ma bata żebym odpuścił. Chciałbym żeby to się skończyło a lekarza od głowy się nie boje.... pytanie wyleczyłeś/łaś to calkowicie czy zostaje pamiątka na całe życie?

pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, chciałam się podzielić z Wami swoim "zaburzeniem", nie umiem go sklasyfikować, w poniedziałek mam wizytę u psychiatry.

 

Wszystko zaczęło się gdzieś w kwietniu. W trakcie jazdy czy to autobusem czy to tramwajem zaczęłam łapać się na myśli, że zaraz coś wybuchnie, że coś w nas uderzy i tym podobne rzeczy. Towarzyszył temu niepokój, nie panika, ale niepokój. Minęło parę miesięcy, na wyjeździe wakacyjnym wszystko minęło, a po powrocie..

 

We wrześniu lęk się przeniósł na... wyimaginowaną ciążę. Zrobiłam 5 testów ciążowych w ciągu 3 tygodni, za każdym razem uważając, że mógł się pomylić. Nawet kiedy dostałam okres dalej się bałam, "bo przecież są przypadki gdzie ma się okres i jest się w ciąży" Zaczęłam snuć realne plany pdt "ok, jestem w ciąży, więc teraz muszę pomyśleć co z tym zrobić" . Zaczęłam łykać relamax przed snem, bo budziłam się kilka razy w nocy. Raz obudziłam się z panicznym strachem, wzdętym, twardym brzuchem, nie mogłam się opanować, wpadłam w histerię, to było straszne, bo wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że to NIE JEST normalne. Że JA nie jestem normalna. Oczywiście żadnej ciąży nie było. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, wizyta u ginekologa, infekcje, leki i .. powiększona szyjka macicy. W sierpniu robiłam cytologię, wyszła II grupa(czyli ok), ale powiększona szyjka macicy nie dawała mi spać. I dalej nie daje. Kolejna wizyta u ginekologa

, pani mnie uspokajała, że to pewnie przez hormony, że jak się martwię to możemy powtórzyć cytologię ( no i powtarzamy - 8 grudnia) itd itp.

W ciągu 2 miesięcy schudłam 7 kilo. Żyję w ciągłym stresie, że to rak. I to nie byle jaki, tylko w najgorszej postaci, że cytologia na pewno była źle przeprowadzona, że umrę w wieku 21 lat. Żadne racjonalne tłumaczenia nie pomagają, jakby nie docierają do mnie. Szukam od razu czegoś, co zaprzeczy racjonalnemu tłumaczeniu.Płaczę prawie codziennie, często trzęsą mi się ręce (zwłaszcza jedna), mam widoczne żyły na dłoniach, zgagę. Źle śpię, nie chce mi się nic (bo po co, skoro umrę). Co gorsze boję się, że ten przewlekły stres doprowadzi do zaostrzenia nowotworu, że szkodzę swojemu ciału, które nie można zwalczyć przez to choroby i go osłabiam, co jeszcze bardziej mnie stresuje. Błędne koło. W dodatku boli mnie gardło, zatoki, mimo że łykam srebro koloidalne, tran i inne odpornościówki. Od dwóch dni łykam deprim, odstawiłam tabletki anty, jest chyba trochę lepiej... ale strach ciągle jest. Staram się w niego nie zagłębiać, zajmować się czymś..

Wszystko wokół mnie uspokajają, że nie ma powodów do niepokoju, że muszę iść do psychoterapeuty, bo lęk jest tylko w mojej głowie.Tylko raz tak jakby oddzieliłam się od lęku i zobaczyłam siebie i to, jak irracjonalnie się zachowuję. Niestety trwało to krótko, następnego dnia znów wróciłam do urojeń i obaw.

Bywają dobre, spokojniejsze chwile. Ale one trwają krótko i gdy zostanę sama choć na parę godzin wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jestem już tym bardzo zmęczona. Czy ktoś może mi powiedzieć czy to nerwica, hipochondria? A może depresja lub coś pomiędzy? A może ktoś udzieli mi dobrej rady jak sobie radzić do czasu wizyty u psych? dziękuję z góry wszystkim znerwicowanym za przetłumaczenie mi co się ze mną dzieje. :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marcin_12, niech tata 1) zadzowni do dyrektora i o tym powie po 2) napisze Ci o tym w dzienniczku, albo na kartce, nauczyciel powinien sie dostosowac, jezeli jest ludzki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

Moze powiecie co mi jest prosze. Wszystko zaczelo sie w marcu tego roku. Bylem na nocy w pracy nagle dopadla mnie biegunka strasznie bolal mnie brzuch ale jakos poszlo. Niestety gdy juz mnie konczylo meczyc pojawila sie krew. Pozniej zaczelo mnie scigac do toalety co pol podziny i tylko kropelki krwi. Przestraszylem sie niezle wiec pojechalem na ostry dyzur wieczorem do wieczora juz mnie scigalo coraz zadziej do toalety. W szpitalu mi zrobili badania krwi na ostrym dyzurze lekarz mi zrobil apadanie palcem wiecie czego i wyslal na konsultacje to chirurga. chirurg tez mi zrobil badanie palcem powiedzial ze wszystko miekkie i mi dal skierowanie na signoskopie. Badanie mialem kilka tygodni pozniej wyszlo wszystko ok zadnych dziwnych zmian ani polipow. Zapytalem skad ta krew., lekarka powiedziala ze to moze hemoroidy. Troche sie uspokoilem. Zaczalem normalnie kozystac z toalety przewaznie codziennie. Do kolejnej dziwnej sytuacji doszlo w pazdzierniku na nocy jak bylem , zaczelo mi walic serce bardzo szybko puls bardzo szybki sie zrobil a mi zaczelo sie krecic w golwie delikatnie tak jakbym odplywal. Tez sie przestraszylem co to ,poszedlem do lekarza pierwszego kontaktu powiedzial ze to nerwy. Przed marcem jeszcze przed ta biegunka tez mialem taka akcje z sercem obudzilo mnie kolo 5 rano i mialem bardzo szybkie tetno ze myslalem ze mi zaraz wyskoczy. Poszedlem do kardiologa robilem ekg echo serca i badania kompleksowe krwi wszystko ok. A teraz wroce znow do pazdziernika po wizycie u lekarza pierwszego kontaktu poszedlem do psychiatry opowiedzialem mu to wszystko i powiedzial ze to nerwica lekowa z atakami paniki. Dal mi diazepan ale nie bralem go zeby nie tracic zmyslow pije sobie tylko melise na uspokojenie. Kolejny problem pojawil sie 8 dni temu przeczyscilo mnie znow wiec zastosowalem sobie diete na bieguke z trzy dni niestety moze to byl blad bo od osmiu dni mam zaparcie. wprawdzie chodze do toalety od trzech dni raz diennie ale wychodza ze mnie tylko takie kozie bobki i to tez nie zawiele. wczoraj bylem 2 razy ale wszystko mi przyszlo z wielkim trudem. Staram sie teraz jesc produkty bogate w blonnik i pic duzo wody. Po tej biegunce blad zrobilem ze jadlem przez 3 dni prawie same bulki i banany. dzisiaj z kolei znow bylem w toalecie i znow bobki ale za chwile poszedlem znow i taki olowkowy stolec. Mialem go wczesniej tylko raz jak mialem ta biegunke w marcu. potem raczej zawsze bylo okej. dodam ze jestem osob abardo nerwowa i czasem miewam te ataki paniki. Jak bylem u gastrologa powiedzial mi ze to jelito drazliwe moze byc. Od tego nieszczesnego marca jestem juz przewrazliwiony na ponkcie swego zdrowia. W miedzy czasie mialem kilka razy biegonke od marca ale tylko raz z mla iloscia krwi w kazdym razie mnijsza niz za pierwszym razem. Dodam ze czesto mam wzdety brzuch i gazy ze mnie wychodza ale raczej mnie brzuch nie boli no moze czasem ale wychoda gazy i jest oki. Mam stresujaca prace i pracuje w nocy wiec moze to wszystko wina nerwow. Prosze poradzcie cos bo ja sobie wkrecam raka jelita przez ten olowkowy stolec ( mialem go niby dwa razy ale juz sam nie wiem czy on moze byc przyczyna nerwow ) w dodatku to zaparcie ktore mnie trzyma juz 8 dni. prosze pomozcie dzisiaj ide do lekarza internisty zobaczymy co mi powie jak mu to wszystko opowiem. Mam nadzieje ze to tylko nerwy. z gory dzieki za odpowiedzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedys prawdziwa radosc sprawialy mi mecze ogladane na zywo z trybun a nawet przed tv . to bylo cos przy czym bylem soba. dlatego tak ubolewam ze nawet to teraz nie moze mnie oderwac od nerwicy. choruje juz od gimnazjum. na poczatku bylo tylko nadmierne pocenie sie , choc bardzo dokuczalo ale jednak udawalo sie funkcjonowac. pod koniec szkoly sredniej zaczelo sie juz bardzo zle.omdlenia i ciagle uczucia slabniecia , w efekcie szybko wpadlem w stan depresyjny a nerwica sie poglebiala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uświadom sobie że stres to Twój naturalny towarzysz, nie walcz z nim bo nie wygrasz dobrym pomysłem jest wizualizacja osób zgromadzonych przed Tobą w zabawny sposób. wyobraź sobie że zamiast mówić do ludzi, mówisz wprost do śmiesznych elfów lub że słuchacze maja wielkie czerwone uszy, tylko należy się również wtedy kontrolować by nie wybuchnąć śmiechem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie

Cieszę sie bardzo,że przypadkiem trafiłam na to forum.Od samego czytania poczułam się lepiej.

Nie miałam dotąd świadomości,że jest nas tak wiele.Ja od dwóch lat zmagam się napadami leku.Głównie lo lęki o moje zdrowie.Wciąż umieram,mam obiawy wielu śmiertelnych chorób, które oczywiście wykluczają badania.Drobne symptomy mojej choroby pojawiały się już wiele lat temu(teraz mam 35 lat)ale oczywiście brak świadomości spowodował ich bagatelizowanie.Ńagła śmierc mojego taty,praktycznie na moich oczach wyzwoliła pierwszy potężny atak panicznego lęku o własne życie.Szczęśliwie szybko dotarło do mnie,że potrzebuję pomocy specjalisty.Leczenie farmakologiczne pomogło bardzo szybko.Teraz po dwóch latach i odstawieniu leków pół roku temu nawrót.Znów zbagatelizowałam objawy,znów horror.Teraz już lepiej,jakoś się podnoszę ale potrzebuję wsparcia tych którzy potrafią mnie zrozumieć czyli Was.Mam nadzieję,że przyjmiecie mnie do swojego grona i podzielicie się ze mną doświadczeniami.POzdrawiam serdecznie "braci i sistry"w niedoli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lidzia8704,

Lidziu witaj!

Czytając twój post miałam wrażenie,że wlazłąś w moją skórę.Nawet czas się zgadzał.Wiem dokładnie co czujesz.Człowiek oddałby wszystko,żeby wyzbyć się tego uczucia.To klasyczne objawy.Ja potrafie się nawet doprowadzić do omdlenia,zawrotów głowy,wymiotów.Mam wrażenie,że zaraz przestanę oddychać.Ratuje mnie jedno,wiem,ze po jakimś czasie atak słabnie więc wmawiam to sobie,że zaraz wszystko będzie dobrze.Trzymaj się,walcz dzielnie.Jakby co to się odzywaj.Jutro musi być lepiej.Anka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowa, lęki zaczęły się u mnie 2 tygodnie temu w pracy, tydzień temu wylądowałam u psychiatry, jestem w tej chwili na lekach. Tydzień czasu byłam na zwolnieniu, było już w miarę dobrze, pomyślałam, że ta moja nerwica lękowa to jakaś lżejsza odmiana :) . Dziś poszłam do pracy. Napad lęku, ciemno przed oczami, wróciłam po 2 godzinach "pracy" do domu. Do tej pory boli mnie serce. Już wiem, że choroba spowodowana jest robotą (chociaż ja bardzo ją lubię :) ). Ile czasu moze trwać rekonwalescencja? Zamierzam odpocząć do niedzieli i w poniedziałek już iść, ale nie wiem, czy dam radę... Czuję się jak oszust, mogę wyjść do sklepu, robić wszystko w domu, ale tam po prostu znów mnie dopadają lęki... Czy można jakoś psychicznie się nastawić, że tam wcale nie jest źle, że to tylko moja wyobraźnia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Basiu wydaję mi się, że sporo zależy od nastawienia. U mnie ataki pojawiały się w szkole, w kościele, u znajomych praktycznie wszędzie. Później właśnie te miejsca kojarzyłam z atakami i bałam się tam chodzić, bałam się, że znów się źle poczuję, że znów przyjdzie atak. Do tej pory czasami boję się sama wychodzić z domu :D . Wszystko można sobie wmówić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie tego się boję... że praca będzie mi się z tym kojarzyć, a pracować muszę. Już wolałabym mieć złamaną nogę, rękę, wrzody, niż mieć taki porypany łeb... :(

Oprócz tego jeszcze studiuję, mam rodzinę, cudowne dzieci, męża. Za tydzień egzaminy, a ja w ogóle nie mogę ogarnąć tematu. Czemu ja nie daję rady? Przecież byłam taka silna, zorganizowana, odpowiedzialna, a teraz posypało mi się jak domek z kart. Dobrze, że mam oparcie w domu, może jednak się uda...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś też byłam inna i brakuje mi tego bardzo… Chyba mimo wszystko trzeba się starać myśleć pozytywnie. Ja, kiedy czuję, że coś się zbliża staram się sobie wytłumaczyć, że przecież nie umrę, że to tylko nerwy i zaraz przejdzie zawsze przechodziło, zamiast uciekać staram się stawi temu czoła, trzeba zająć czymś głowę. To dobrze, że masz wsparcie w rodzinie to bardzo ważne…i nie może tylko uda się!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×