Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974, jakoś Cię rozumiem....

 

W tym roku jeszcze bardziej niż kiedykolwiek do tej pory nie czekam na święta, sylwestra, nie chcę tego.

Nic dla mnie nie znaczą. Choć starałam się "nastawić" ale nic z tego.

Najchętniej nie wychodziłabym z domu, schowała pod kołdrą, wzięła coś na sen, aby przespać jak najdłużej i nie myśleć i nie czuć tej samotności.

 

Nic bez niego nie będzie udane...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Wiesz Hania....ja się zastanawiam czy do nich naprawdę nic nie dociera, szczególnie mi chodzi o matkę.Dla niej najważniejsze jest: porządek w domu, gotowanie. Najbardziej w.kurwia mnie oplatek-symbol pojednania. Ja się nie umiem pojednać.Mam wielki żal,że dom zamiast być oazą spokoju jest dla mnie piekłem.

Tylko dlaczego ja już nie umiem się w tym wszystkim odnaleść? Wytrzymywać , tak jak to robiłam dotychczas. A może ja przesadzam/

NIe rajcuje mie pomaganie mamie w porządkach, ubieranie choinki jak za dziecka, zakupy. Juz nawet prezentów nie lubię kupować. A dlaczego? Dlatego,że zawsze gdy coś kupiłam matce.....krytykowała......I z tego powodu mnie też trudno zaowolić prezentami. NIe nauczono mnie cieszyc się z "gówienka". NIe chcę żadnych prezentów, chociaż wiem,że będą pieniądze ładnie zapakowane.

Nie sprawia mi wcale żadnej przyjemności pójście na zakupy , aby kupić mamie i tacie prezent. Tato zapyta ile to kosztowalo, a mama.......już mnie to nie obchodzi.

Nawet nie wiem co czuję w związku z tym, chyba powinno mi być przykro.

Mama będzie siedziała umeczona przystole wigilijnym zwracając uwagę tacie,że mlaska. Nie chce tych świąt. Dobrze,że wypadają w weekend, nie będzie dodatkowych wolnych dni. K.urwa, farsa, pokazzówka i ch.uj wielki z tego wszystkiego! Głowa mnie nap.ierdala jak o tym pomyślę.

 

Shadowmere, jako sześciolatka nieźle już musiłaś się namyśleć. gimnastykować i wysilać by uratować sytuację. Musiałaś być bardzo dorosła jak na swój wiek, dlatego,że juz dostrzegałaś,ze coś jest nie tak. Biedactwo.

K.urwa.......dlaczego oni nie cierpią z tego powodu? Tylko teraz my zbieramy plony? Czy my się kiedykolwiek pozbieramy z tch wszystkich frustracji, tęsknot, złości, bezsilności? Czy będziemy kiedykolwiek szczęśliwe?

 

Conessa, tak, wiem co chcesz przez to powiedzieć.

Może nastaną dla nas szczęśliwsze czasy.........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam iść do klubu dziś :shock:

 

Boję się... To chyba za wiele, jak na chwilę obecną, a z drugiej strony chcę się bawić!!! :(

 

I gdzie bylas??? :) Ja w Nine.

Snieg nieco mnie zbil z tropu nie wiedziec czemu, wiec poratowalam sie garscia Validolu ( na inne specyfiki nie mam juz recept i moze to dobrze...) I bylo super:) A jak u Ciebie? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Podejrzewam,że do nich nic nie dociera,naprawde.Wg mojego psychiatry sama jestem teraz manipulantką,bo ktos kiedys wciagnal mnie w taką manipulację,że nawet on nie do konca potrafi to ogarnąć.Musialam byc cichym i wiernym sojusznikiem w cierpieniu,myśleć za wszystkich,przewidywac i kombinowac by bylo dobrze,by uluda byla żywa.To nie jest zadanie dla dziecka.Dzieci mają się taplac w beztrosce i w poczuciu,że są zaopiekowane,że ktos mysli i ogarnia za nie,że są bezpieczne.A nie opiekowac sie wszystkimi w okolo,uważać na każdy krok i każde slowo,żęby iluzja byla żywa.Nie moglam byc szczesliwym,spontanicznym dzieckiem,wiec do perfekcji opanowalam udawanie takiego-beztroskiego trzpiota.Babcia nie byla zadowolona,kiedy bylam poważna,wyciszona,zamyslona,prawdziwa-czyli calkiem serio.Pamiętam jak bylam już starsza,mialam może 11 lat,siedzialysmy przy stole,moja matka robila to co zawsze-czyli po pijaku,rozluzniona i obleśnie wesolutka sypala zalosnymi żarcikami,ktore przenigdy nie byly zabawne.Miala taki miękki,belkotliwy glosik.Nie moglam wytrzymac.Powiedzialam:przestan,to nie jest śmieszne.Babcia zrobila sie czerwona i wrzasnela na mnie:uspokoj się!cicho bądz!

Zamarlam.Musialam dalej grac w tą grę.

Potem przyjezdzal ojciec i musialam byc blyskawicznie gotowa,matka z babcią robily sie na cierpietnice i zegnaly mnie z lzami w oczach,na ojca burczaly,bo przecież "przerwal im rodzinną wigilię" .Jechalam z potwornym wyrzutem sumienia,ale nie smialabym odmowic ojcu,bo by mi nie przebaczyl.U niego byla masa innych ludzi,rodzina jego narzeczonej i kolejne starcie-udawajmy wielką i szczesliwą rodzinkę.Musialam przelamywac sie oplatkiem i skladac wymyslne życzenia (żeby kazdemu bylo milo-nakaz ojca) obcym ludziom,do ktorych nic nie czulam.

 

U niego już wszyscy byli zli i zniecierpliwieni,bo w ich pojęciu rozwalal wigilię jeżdżąc po mnie,no ale trudno.

 

Mam dzis wielki uraz do nieprawdziwosci.Drazni mnie najmniejszy falsz,pokazówa,udawanka.

Też tak masz?

Miewam ochotę wrzeszczec,że nie jestem z cukru i plastiku,nieraz poprostu obilabym komuś mordę i to tak solidnie,żeby pojawila się ślina i krew i łzy.Moj ojciec byl troszeczke podobny do Twojej mamy-wielkie przywiazanie do otoczki,do opinii,do rekwizytów.Wszystko musialo byc cacy śliczne.Musialam byc grzeczna i uprzejma,ciągle mnie karmil cytatami savoire vivre'u,o tym co wypada panience,a co już nie.

Gdzies pod tym pulsowaly moje uczucia.Dla każdego cos innego,dla każdego musze byc inna,bo każdy zechce wziac cos innego.I ja zawsze musze to miec.

 

Monika,pogadaj o swietach z terapeutką.U mnie to jest temat wybitnie traumatyczny,ale moj stosunek do "Gwiazdki" robi sie coraz bardziej rozumny.Nie jeżdzę do rodziny na święta.Z Adamem się dogadalam-święta będziemy robic dla naszych dzieci-bo tak naprawde dla nich one są(żeby sobie pożyly jak najdlużej w krainie bajek)-nie dla babci józefinki z karpacza i wujka Mateusza.

Jestesmy już za stare na falszywe igraszki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Monika1974, moje święta były podobne. Bardziej chyba do świąt Hani - szczególnie przez gorączkowe kupowanie prezentów wszystkim, nawet ojcu, który teoretycznie kupował prezent dla mnie wraz z mamą, a prawda była taka, że nie dołożył grosza bo nie chciał i nawet nie wiedział co to jest. Ja też kupowałam wszystkim, chociaż drobiazg, chociaż zasrany breloczek, rękawiczki, świeczkę w kształcie renifera.

Przed świętami ojciec brał wolne i chlał, codziennie sprzątanie, zdenerwowana matka i napruty ojciec, który cały efekt sprzątania obraca w nic, awanturuje się, wrzeszczy, wyzywa.

Choinka - zawsze było mi tak szkoda mamy, że sama chodziłam ją kupować. Targałam ją do domu, i zawsze była zła, nie taka - oczywiście w oczach ojca. Tak samo jak ubieranie, na ostatnią chwilę pod baczną obserwacją ojca, i krzyki i groźby, że źle zawieszam bombki. Zwykle kończyło się to moim płaczem, jego wrzaskiem i groźbami że wypierdoli to drzewko, jak nie zrobię tego tak, jak on chce. Kiedyś wigilia wypadała w okresie, kiedy wychudzona zaczynałam jeść pierwsze posiłki. Wyłam całymi dniami upychając goździki w pomarańcze. Przyjechała babcia i kazała mi ubrać choinkę - kazała... "chodź Anusia, ubierzemy". Nie miałam siły. Ale też nie chciałam robić jej przykrości. Stałam nad tym drzewkiem i wieszałam bombki byle gdzie, mdliło mnie i chciało mi się wyć. Zaczęłam płakać jak powiedziała, że źle wieszam bombki. Skojarzyło mi się to z ojcem. Cały dzień nie wyszłam z łazienki, wyłam jak dzikus i czekałam aż ktoś mnie wyciągnie. Ale wyrzucił mnie dopiero ojciec, śmierdzący przetrawioną wódą z wrzaskiem że mu się szczać chce.

Do wigilii zawsze siadał w dresie. Chciał tylko jeść, atmosfera była koszmarna, a ja i tak liczyłam, że spodobają mu się prezenty. Czasem nawet ich nie rozpakowywał. Słyszałam jak babcia syczy na niego, że ma to zrobić i wtedy wstawał.

Serce mi pęka nawet jak to piszę. Nie obchodzę teraz świąt, boję się ich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylismy z moim,na cudownym spacerze nad morzem;sniegu full :D wyamrzlismy siè jak cholera :mrgreen: choinka ubrana ktorà okupujà kocury..Franka przecisnèla siè miedzy galèziami swpièla na samà gorè i teraz swiruje,bo boi siè zejsc i miauczy wariatka mala moja.

Sczur Fred dostal papu i wydaje siè byc zadomowiony w piwnicy-juz nie syczy,tylko bardzo namiètnie obgryza kartony z winami :mrgreen: a niech sobie gryzie.

A ja?jakos sie trzymam.

Przykro mi kochani,ze nie macie cieplych swiàt i tej calej atmosfery,na ktorà siè czeka ze zniecierpliwieniem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

specjal, W.kurwiasz mnie! Pij sobie nadal jabola. ja nie chcę jak Ty zalewać się wódą, wolę już taplać się w tym co mnie dręczy. Przynajmniej na trzeźwo patrzę na to co mnie boli. Jestem wulgarna, owszem, nie mam zamiaru udawać,że taka nie jestem. Już nie!

 

Shadowmere,

 

Mam dzis wielki uraz do nieprawdziwosci.Drazni mnie najmniejszy falsz,pokazówa,udawanka.

Też tak masz?

 

Chyba jesteś na dalszym etapie niż ja. Ja do niedawna grałam w tą farsę, chociaż coś było nie tak. Nie lubiłam dzielić się oplatkiem, wywoływalo to we mnie uczucia wzrusenia, wstydziłam się składać życzenia. Wstydziłam się pokazać swoje uczucia, nie wiem dlaczego.............

Też do niedawna robiłam otoczkę na zewnątrz, we wszystkim, nawet w pracy, jak coś nie grało...przyklepywałam to wszystko,żeby na pozór wyglądało ,ze jest dobrze. Powstało wiele konfliktów we mnie. ania, jest tego tak duzo,że nie wiem czy to się wszystko kiedyś poukłada w mojej łepetynie. Nie chcę,żeby mi zależało na otoczce zewnętrznego ładu i porządku, chcę mieć ten ład i porządek wewnątrz siebie. Tęsknię, ale nie wiem za czym tak naprawdę. Pewnie było do tej pory tak,ze sobie wszystko idealizowałam w sobie, udawałam,ze jest beauty full. Nie umiałam do końca zaakceptować czegoś, nie wiem czego. W końcu pękłam.

Masz rację, trzeba porozmawiać z terapeutka o świętach.Pamiętam jak w tamtym roku chciała ze mna pogadać o świętach, coś tam mówiłam.....piszę "coś tam" bo nie pamiętam. Chyba wstydziłam się otworzyć przed nią , nie wiem. Hania...ja sie boję mówić o tym co mnie boli, o swoich uczuciach, wstydzę sie rozplakać przy niej. Będę łkała wewnątrz, będzie mni ściskało w gardle, tyle żalu mam w sobie. Napewno masz rację,że to wszystko trzeba przepracować.Bo odczucia moje i uczucia napewno będą się łączyły z "resztą", którą już przepracowałam.

 

Tak, drażni mnie pokazówka.

Wczoraj była kolęda. Matka dzień wcześniej myła okna wieczorem .....no bo co ksiądz powie.

Ja z tej złości,ze w domu znowu robi nerwową atmosferę zamknęłam się w pokoju, tu lukałam.

Rano wstałam, wyszykowalam się. Przyszedł ksiądz, a oni tacy uśmiechnięci, k.urwa Hania........tragikomedia. Siedziałam w napięciu wśród nich, wszystko takie sztuczne było.Pomyślalam sobie......chłopie, gdybys wiedzial jakie tu hasła odchodza w domu, jakie słowa wypowiadają rodzice, jak klną, jak nas ciągle krytykują (mnie i siostrę), a dzisiaj są tacy grzeczni. Ojciec to wręcz postawa skulonego psa, którego ktoś wyrzucił na mróz, matka uśmiechnięta w swej nerwowości. Rozumiem,że ona moze zyc moimi problemami, czy problemami siostry. Niech w koncu zacznie żyć swoim życiem.Jak ja sie stąd wyprowadzę to nie wiem jak Ona z ojcem będą żyli.Oni nie umieją żyć dla siebie. Niszczą się nawzajem. Ojciec ze swoimi paranojami....ech szkoda mówić. Lękowy w dodatku.

Haniu, coś zaczyna do mnie docierać, ale nie umiem udźwignąć tego na swoich barkach.

 

A Ty Haniu byłaś zbyt mala,żeby być tak odpowiedzialną za wszystko w swoim wieku, za duża odpowiedzialnością Cię obarczali. Ty nie chciałaś nikogo zawieść. Tak jak maleńka dziewczynka chciałaś,żeby wszystko było tak jak w bajce, takie idealne, niestety przez to wszystko za szybko dorosłaś i Cię to wszystko przerosło. Za poważne emocje na tak małe dziecko. I nie dziwne,że czujesz się skrzywdzona.

Dobrze,ze z Adamem macie taki plan z dziecmi.Acha....i nie kłoćcie się nigdy przy dzieciach!

U mnie awantury były o byle pierdołkę i to przy nas.

Nigdy tego nie pisałam,ale jak sie poklociłam z siostrą, nie wiem ile mogam mieć lat.......z 13, 14, a Ona była ode mnie młodsza o 2,5 roku.....to biłam Ją. Raz ją pobilam szczotką do włosów.

Dlaczego?

W pózniejszym okresie czasu w kłotni potrafiłyśmy się poszarpać, ja np. roztargałam jej sweter, albo potrafiłam otworzyć drzwi z mieszkania i powyrzucać w złosci wszytkie jej rzeczy np. kopyta na buty...ona je kolekcjonowała (dziadek był szewcem). Było to w sytuacjach kiedy ja sprzątałam dom, a jej się nie chcialo w tym czasie.

Teraz do mnie dociera ,ze powielałam schemat mamusi...trzeba sprzątać....czas sprzątania, musi być czysto!

NIe ogarniam tego. Różne wydarzenia z przeszłości teraz wychodzą na jaw i jest mi przykro z tego powodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam iść do klubu dziś :shock:

 

Boję się... To chyba za wiele, jak na chwilę obecną, a z drugiej strony chcę się bawić!!! :(

 

I gdzie bylas??? :) Ja w Nine.

Snieg nieco mnie zbil z tropu nie wiedziec czemu, wiec poratowalam sie garscia Validolu ( na inne specyfiki nie mam juz recept i moze to dobrze...) I bylo super:) A jak u Ciebie? :)

 

 

Byłam w Desperadosie. Fajnie było :mrgreen: Na początku też ratowałam się Validolem, bo zepsuł się nam samochód w tę śnieżycę, ale dało radę.

Lęki jakieś drobne się pojawiały, ale ogólnie bardzo na plus. Dałam radę :great: No i wódka mnie nieco uspokoiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wspomnienia ze świąt też nie zawsze są miłe - ojciec alkoholik, później "nieudany" mąż. Czasem ta wigilia była fikcją. A mimo wszystko kocham te święta. Mam przy sobie mamę, brata, syna i wiele osób których ze mną nie ma ale myślę o nich. Może mnie jest łatwiej bo nie chcę żyć przeszłością i potrafię nią nie żyć. Co się stało to się nieodstanie. Teraz moja rodzina stara się, żeby było nam wszystkim dobrze, nie tylko na wigilię. Chyba jestem szczęściarą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Nie dziwota,że masz w sobie tyle napięcia,jak caly czas starasz sie byc cacy,idealna,a jeszcze w dodatku mila dla wszystkich.Tak nas byc może wychowano,na grzeczne i miłe kukły,ale w prawdziwym życiu to sie nie sprawdza,a to rodzi frustracje,agresje.Teraz ktos może się oburzac,że tyle we mnie nienawiści,tylko,że to roslo przez lata.Nienawidzę kłotni,konfrontacji,hałasu,ale równie mocno nie znoszę sztuczności,przymusu i autokreacji.Moja terapeutka kiedys zwrocila mi uwagę,że wiele paskudnych rodzinek żyjących na codzien w skrajnej patologii -na święta ma nagle ambicje byc jak z reklamy margaryny.I dziwią się,że nie wychodzi-święta są jak rezonans,podsumowanie,obraz życia rodzinnego.Wszystkie zgrzyty i zalamania widac jak po dodaniu kontrastu.

Jestes na wczesniejszym etapie niż ja?Nie bez wplywu na to pozostaje fakt,że mieszkasz z rodzicami,siedzisz z nimi,w jakims nienormalnym ukladzie i mimowolnie odgrywasz jakąś rólkę.Monika....kiedy sie wyprowadzasz?Z wlasnego miejsca dużo latwiej powiedziec:"Bawcie sie beze mnie,tralala".To,że tluklas siostrę-chyba,że to bylo w żartach,niegroznie-to też jest objaw złości,napięcia,tego co sie dzialo w domu.

Powtarzam-nie mam na mysli takich dzieciecych,zdrowych przepychanek-tylko autentyczne wyżywanie się.Jak to bylo?Jak po latach to oceniasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Wyżywanie raczej nie, ale bicie w złości bo czegoś nie chciała zrobić po mojemu, nie słuchała się mnie. Nie było po mojej myśli.

Mama mnie nie biła jak byłam mała. Jak dorastałam, byłam w LO i kiedy nie radziła sobie z tym,że się jej przeciwstawiałam wpadała we furię i waliła czym popadło, szmatą, paskiem, nie raz reką,ąż ją boała. Raz zatrzymałam jej ręce.

 

Mieszkam u rodziców po tym jak zostawiłam mojego ex z całym dobytkiem. Nie mieszkałam z nimi 7 lat. To nie układ Haniu, nie miałam dokąd iść, a rodzice mają duży dom.

Już załatwiłam papiery w związku z adaptacją mieszkania, teraz szukanie fachowców, kupowanie materiałów budowlanych i remontowani. Będę miala mieszkanie o powierzchni 43 m kw. Będzie pokój z aneksem kuchennym, łazienka, sypialenka i przedpokoik. Na poddaszu w bloku 2 piętrowym.Blisko do pracy. Bo teraz dojeżdzam.Wszystkie papiery na mnie i tylko na mnie. Wcześniej wszystko było na mojego ex, dosłownie wszystko, nawet samochód, którym teraz jeżdżę dalej jest na niego.

To będzie odrębność. Nigdy nie decydowalam sama tak naprawdę o iluzjo! Patrz ile sprzecznosci we mnie. W życiu osobistym nie decydowałam. W zawodowym decyduję i mam z tego powodu wiele atrakcji emocjonalnych. A w domu u rodziców...wiadomo...nie jestem u siebie więc cieżko mi zaakceptować humor, rozkład dnia,w ogóle atmosferę.

Nie wiem kiedy się przeprowadzę. Szukam kogoś do dachu bo zmieniam jego konstrukcję,żeby powiększyc maksymalnie powierzchnię użytkową, zredukować skosy. Myślałam,że na wiosnę się wyrobię,ale chyba nie zdążę.

Wiesz G chce mi pomóc bo sam chce się odizolować od rodziców. Zrobić umie wszystko oprócz zmiany konstrukcji dachui prądu.A tak umie wszystko.

Tylko oczywiście ja mam znowu obiekcje bo nie wiem czy jak będę sama, z dala od rodziców czy bedę znim. Nie jestem pewna tego co do niego czuję. Nie chcę,żeby pomyslal,że chcę go wykorzystać, a potem wyrzucić. Bo nie wiem co będzie.Nie wiem Haniu czy potrafisz mnie zrozumieć.

 

[Dodane po edycji:]

 

chojrakowa, Aniu daj spokój. Ja dzisiaj zjadłam kawalek babki, porcję kołacza, jedne rafaello, to pewnie nie koniec bo do nocy daleko.

Wczoraj kupilam bluzkę o fasone, który przykrywa moje krągłości nabrzuszku. trudno, będzie czas i ochota to schudnę. Pier.dolę to teraz. Nie mam sił na glodzenie się,żeby pieknie wyglądać. Zreszta wieszaków nie lubię. Moglabym poćwiczyc......szybko zrzuciłabym 5 kg, ale motywacji brak.

Nie miej wyrzutów z powodu ciastek. To nic takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Pisząc "uklad" mialam na myśli każdą sytuację,w ktorej znajduje się dorosla osoba mieszkająca z rodzicami.Jest to jakaś niechciana zależność,jakies podporzadkowanie się,ograniczenie.O to mi dokladnie chodzilo.Ktos caly czas mimo Twoich chęci wchodzi Ci w drogę,nie jestes wolna.

 

Nie chcesz angażowac G w remont,bo nie wiesz jak bedzie dalej,nie jestes pewna swoich uczuc?Nie chcialabys go "wykorzystac"?O to chodzi?Skad ta niepewnosc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Nie wiem Haniu skąd.Terapeutka powiedziała,że zawsze kiedy dobiega konca sesja ,to ona zauważa,ze nagle chcę o nim rozmawiac, tak jakbym trzymala go na sam koniec. Powiedziała też,że on nie pasuje do moich dotychczasowych schematów męzczyzny , dlatego nie wem co mam z nim zrobić. Czasmi chce,żeby był, czasami mnie denerwuje.

Nie wiem dlaczego,ale nie jest on wg mnie typem silnej osobowości, tzw. silne ramiona ratujące mnie przed calym zlem. Raz,że jest o polowę głowy tylko wyższy ode mnie, wiem to glupie,że wyglądem on mnie czasem denerwuje. To się w żcyiu nie powinno liczyc, jednak ja ciągle sie w niego wpatruję i próbuję dostrzec te "coś". Nie wiem przez jaki pryzmat na niego patrzę Haniu. Nie wiem. Marzę o facecie jak z katalogu, jednak wiem,że niestety nie stać mnie na takowego.

Wydaje mi się,że to on chce mnie mieć usmiechnietą, taką jak byłam sprzed choroby, często to powtarza.

Nie umiem być dla niego czuła, denerwuje mnie jak pali moje papierosy, jak pożycza ode mnie pieniądze.

No wlaśnie......wcześniej z ex nie było takich sytuacji. Ex miał 190 cm wzrostu, dbał o wszystko, a ja go zostawiłam dla G. A teraz mam zal sama do siebie,ze zostawiłam ex-a.

Od tego zaczęły sie moje problemy, od tego zajścia.

Przerabialam to na sesjach.Terapeutka mówiła,że skoro zostawiłam ex-a dla G to czegoś mi brakowalo. Ciekawe dlaczego teraz załuję.........

Popier.dolone to wszystko. Z ex-em znałam sie od 21 roku życia. Bylam z nim do 33 roku życia. Dlugo. Byłam uzależniona od niego.

Duzo dusiłam wtym związku-zazdrości, złości bo to był facet po przejściach, rozwiedziony, dwójka dzieci. Jedno pozamałzeńskie. Balam się ,że jadąc w odwiedziny do dziecka nagle wróci do zony. To żona go zostawiła,nie znam szczegółow, wiem,że była jedynaczką, parę razy usunęła ciążę. Potem jego ex wyszla za mąż, on stracił kontakt z dzieckiem malżenskim, z dzieckiem pozamałżeńskim nie utrzymywal kontaktów. Tez mu spierdoli.łam zycie. Teraz ma dw nieudane związki za sobą mój ex.

Nie mialam ślubu koscielnego z nim bo on nie mial rozwodu kościelnego. Przykro mi było kiedy były święta ,a ja nie mogłam iść do komunii. Na tamten czas tak było. I te ciągl wyrzuty matki,że mam faceta z odzysku. Że jestem z górnej półki, a tu mam takiego gościa. Matka moja nie wiedziala o drugim jego dziecku pozamałżeńskim. POznając go wiedziałam,że ma dwójkę dzieci. Bardzo mi imponowal bo o mnie dbal, rozśmieszal mnie, mial poczucie humoru wszystko umial załatwić, wszystko!

Wiążąc się z ex..........chyba chcialam się wyrwać z domu, spod kontroli matki.Wzięlam z nim ślub cywilny gdy mialam 26 lat. Matka płakała w urzędzie SC, a ja płakałam na drugi dzień kiedy obudziłam się rano w nowym domu. Do dzisiaj nie pamiętam z jakiego powodu płakałam, ale wiem,że płacz mój miał miejsce.

 

Wracając do G......nie jest w moich oczach takim twardy chłopem, cotoczasami potząsnąć mną umie. On sie boi nawet do mnie zadzwonić,kiedy wie,że jestem zła, nie mam humoru, ciągle sieboi,że go zostawię. Już raz go zostawilam. Myslałam,że wrócę do ex, ale ex już się bal i nie ufał mi.

Zawiłe to wszystko. I głowa mnie rozbolala.

Nie wiem, napewno haniu spróbuje z nim zamieszkać w moim mieszkaniu, ale co z tego wyniknnie.......nie wiem.

On mnie ciągle pyta czy ja go kocham. Odpowiadam mu,że nie wiem.Bo ja nie wiem co czuję. Może mnie przytłacza ten mój dom rodzinny, dlatego muszę stąd wyjść jak najszybciej. Moze wtdy dostrzegnę wyraźniej swoje potrzeby. Nie wiem. I to mnie też bardzo wykańcza,że ja nie wiem. Przecież takie rzeczy się wie, czuje.

Mnie nawet denerwuje to,że on np. napije się lyk piwa, a potem chce mnie pocalować. FUJJJ! Raz t przyjechal i nie wzilą szczoteczki do zębów,zapytalam jak może zasnąć bez mycia zębów.

Jak sie przypoci to denerwuje mnie zapach jego potu,mógły używać antyprespirantu. Widzisz....szczególy i perdoły.

Boje się,że nie jest w stanie mnie utrzymać i siebie. Ma działalność. I wkurza mie,że za miesiąc sylwester, a on moze myśli,ze spędzę go tu w domu razem z nim.

On zyje teraz tym remontem, patrzy na matriały,sledzi ceny, już mebluje.

A ja dalej nie wiem.

Jest b. wierzącym czlowiekiem, wrażliwym, zna perfect angielski, umie zrobić wszystko w domu, wykafelkować, polożyc gips, zrobic kanalizację, wstawic okna, zrobić całą wykończeniówkę, zaprojektować wnętrze, Ma swoje zainteresowania. Zna się na samochodach i piłcenożnej, na komuterze.

Jest kawalerem, starszy ode mnie o 2 lata.

 

Jutro mam sesję, nie iem o czym będzie. Babka zauważyła,że sie na nią przygotowuję.Zresztą sama jej to powiedziałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czwartek+piątek....porażka, tragiczne samopoczucie, nasilone objawy somatyczne......sobota - zajebiście, zapomniałam, ze się źle czuje.....i zrobiliśmy wieeeelkie party, sami znajomi i było świetnie, dziś tylko lekki kac i miłe zmęczenie :smile:

Poza tym w końcu wydali na nowo Listy Tolkiena - zakupiłam tą książkę ( po horrendalnej cenie w Empiku) i jeszcze tylko potrzebna mi będzie jedna i mam całą bibliografię do pracy mgr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, to bardzo ciekawe co piszesz-i wiele mówi o Tobie.

Byc może w poprzednim zwiazku brakowalo Ci samodzielności,dominacji-i ucieklas do takiego uroczego niedojdy jak G.

Przykre,że nie wiesz czy go kochasz i ciekawe,że on to wytrzymuje-musi byc bardzo zapatrzony w Ciebie,musi Cie bardzo chciec.

Jestes bardzo rozbita,to widac.Nie wiesz czego chcesz,kogo chcesz..to musi byc męczące.

Te rzeczy,ktore Ci przeszkadzają-to nie sa do konca pierdoly,z takich elementow,drobiazgow sklada się przecież życie..

Jak cos Ci sie dzieje niedobrego-to do kogo masz ochote pobiec,komu sie poskarzyc?O kim wtedy myslisz?

 

Skomplikowane to wszystko..wyglada na to,że ten Grzesiek jest,bo jest,ale niespecjalnie go podziwiasz czy pragniesz..Czy tak jest?

Mowisz,że chcialabys czegos więcej,ale nie stac Cię na to..jak to rozumiesz?dlaczego tak uwazasz?Może gdyby jemu mniej za;lezalo,gdyby sie mniej angazowal-wtedy zechcialabys go bardziej?Myslalas o tym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I śnieg. Ja naprawdę jestem pierdolnięta. Śnieg mnie przeraża. Muszę iść po fajki a zastanawiam się gorączkowo, co będzie, jak będę musiała na niego stanąć. Boję się.

Niech mnie ktoś obroni krwa. Pogubiłam się.

Nie bój się, śnieg jest fajny.

[videoyoutube=RQSu5NOvZMw][/videoyoutube]

;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Jak mi się coś działo zawsze mama i mama. Nawet jak był ex to i mama była. Już chyba wtedy musiałm być rozdarta.

Teraz jak mi się coś dzieje to zamykam się przed G i jestem zła gdy mnie pyta. Unikam telefonów, nie podnoszę ich z premedytacją czasem. On potem szaleje i pisze sms-y. Każde jego słowo jest tak wyważone,żeby mnie nie urazić. Na mamę teraz jestem zła, nic jej prawie nei mówię. Ona wszystko krytykuje.Raczej nei pomaga.Moze by chciala pomóc, ale sposób tej pomocy jest..........nie wiem jak to określić, zawsze pretensjonalny. W stylu" a mówiłam, to mnie nie słuchałaś" .Wolałabym usłyszeć "Bedzie dobrze, nie martw się, coś wymyślimy.

Zrozumiałaś ,że ja chciałabym więcej, ale nie stać mnie na to. Oj, ja mialam na myśli atrakcyjność faceta, takiego jak w katalogu. Nie uważam się za katalogową dziewczynkę więc nie dla mnie katalogowy chłopczyk. W tym sensie.

Tak, jestem strasznie rozbita Haniu.Bo nie wiem co czuję i czego chcę.

Tak...brakowalo mi być może dominacji i niezależności w poprzednim związku. Uciekłam sobie w romans. Na początku zawsze jest dobrze, a potem nagle zaczęłam otwierać oczy. Doceniałam to co, a raczej kogo miałam wcześniej.

Gdyby jemu nie zależało....wydaje mi się,że czułabym się bardzo samotnie, myśląc,że juz nikogo nie znajdę,że zostanę sama. Być moze traktuję go jako szczęście w nieszczęściu.Dlatego też zloszczę się na siebie,że nawet w tej sprawie nie potrafię podjąć decyzji. Dla mnie powiedzieć słowo kocham Cię to coś bardzo poważnego. Nie szastam nim w stosunku do Niego.

Wiem,że życie składa się ze szczegółów, drobiazgów. Mnie nawet denerwuje, gdy ja się ładnie ubiorę, wysoki obcas, a on na sportowo, w kurtce z kapucą, na końcu kapucy futerko. I czapeczka z daszkiem.Co mam mu powiedziec? Zmień image? Kup długi płaszcz, obuwie na wysoki połysk, spodnie na kanty? Koszule?I chodź tak na codzień? Zrób przeszczep włosów bo zaczynają Ci wychodzić?

Hania....czy ja jestem normalna? Przecież każdy się kiedyś zestarzeje, tylko,że jeden ladniej , drugi "inaczej". Ja takimi kategoriami mierzę czlowieka, który chce ze mną spędzić resztę życia?

A moze to jakaś tylko moja przykrywka, lęk i obrona przed związaniem się z nim? Ja nie wiem, nie potrafię tego wszystkiego nazwać po imieniu. Widocznie nikogo nigdy nie kochałam.

Kochałam tylko siebie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Monika1974, < tulę.. >

 

Dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dzis wielki uraz do nieprawdziwosci.Drazni mnie najmniejszy falsz,pokazówa,udawanka.

Też tak masz?

Ja tak mam, nienawidzę udawania, nienawidzę pozorów, moralności pani Dulskiej. Przez udawanie mam nerwicę, tłumione emocje, nieokazywane przez lata agresja, nienawiść, lęk i wstyd zbierają teraz swoje żniwo. Kiedyś pocieszałem się myślą, że moje problemy są usprawiedliwione, bo mam ciężko, ale teraz już mi to nie wystarcza, użalanie się nad sobą daje wątpliwą ulgę, chcę być nareszcie szczęśliwy, przeszłość mogła by przestać niszczyć mi życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×