Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wychodzenie spod klosza nadopiekuńczej mamy


dziewczynka24

Rekomendowane odpowiedzi

Od jakiegoś pół roku powoli wygrzebuję się- narazie niestety tylko psychicznie z ogromu nadopiekuńczości mojej mamy. Pierwszym takim czynem dokonanym bez jej zgody i świadomie żeby jej się postawić było pójście na wesele, na które zabroniła mi pójść. Normalnie zawsze rezygnowałam i nawet wmawiałam sobie, że pewnie wcale nie byłoby fajnie, że może mama ma racje, że i tak nie warto się kłócić dla jakiejś tam wymyślonej przeze mnie przyjemności. Ale tamtym razem postanowiłam zrobić coś dla siebie niezależnie od wybuchów mamy.

Następny taki krok do wolności będzie już zdecydowanie trudniejszy: wyjeżdżam za granicę na stypendium na studiach. Do Irlandii. Wiem, jak to się skończy, że ona i babcia dostaną szału i będzie wielka wojna, ale mimo to chce spróbować… Bardzo boję się, że nie poradzę sobie sama, że nie znajdę tam mieszkania, że się nie dogadam, że na złe mi to wyjdzie, czyli wszystko to co wmawiają mi mama z babcią. Ale bardzo chcę zrobić coś dla siebie, coś o czym ja zadecyduje a nikt inny, podjąć taką swoją własną decyzję!

Nie wiem, czy mi się uda kiedykolwiek uciec od tego histeryzującego tandemu mamy-babci i usamodzielnić się, ale wiem, że podjęłam już pewne kroki, że (może zbyt późno, bo mam już 25 lat, ale jednak) zaczęłam się buntować i zaznaczać swoją autonomię.

 

Trzymajcie za mnie kciuki, bym znalazła dogodne furtki którymi można uciec (dobra praca, wyjazd za granicę, itp.). Podzielcie się swoimi sposobami na demolowanie „klosza”, szukanie ucieczki od władczych, toksycznych , nadopiekuńczych rodziców, budowanie samodzielności w utrudnionych warunkach. Jeśli komuś udało się pokonać nadopiekuńczość matki- niech również się pochwali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wow, brawo! Trudna decyzja z tą Irlandią, ale gratuluję siły, żeby w ogóle walczyć o swoje. U mnie podobnie, też próbuję zacząć robić wszystko po swojemu. Zaczęłam od przestania spowiadania się mamie ze wszystkiego, co dzieje się w moim życiu i zauważyłam, że wpływa to na mnie dość pozytywnie... normalnie zawsze mówiłam jej wszystko i czekałam na coś w rodzaju rozgrzeszenia (czy wolno mi tak, czy to jest dobre itp.). Teraz odczuwam trochę poczucia winy, że nie mówię jej wszystkiego, ale z drugiej strony mam wrażenie, że zaczęłam żyć dla siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo TheGrengolada !

Ja również miałam ostre wyrzuty sumienia jak nie powiedziałam czegoś mamie, zwierzyłam sie z tego psychoterapeutce u której kilka razy byłam i ona powiedziała mi coś takiego: jakbyś się czuła jakby ktoś kazał ci zdjąć ubranie i iść tak na spacer po mieście. To nienaturalne, nie do zniesienia, naganne. Tak samo jest z wybebeszaniem się przed mamą, trzeba mieć takie swoje własne pole na które po prostu nikt nie wchodzi, bo to nienaturalne przekraczanie takiej granicy.

Dziś już nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Kupiłam drobiazg koleżance na imieniny- nie powiem mamie, bo wiem że wygłosiłaby kazanie, zadzwonił mój dawny chłopak- nie powiem jej, bo by się nadal wściekała, że z nim zerwałam. To są moje sprawy.

 

Ona z kolei zwierza się babci ze WSZYSTKIEGO i to dobrowolnie. Nie ma prywatnego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stardoll, nie mów tak, nie ma że nie mam szans, jak ja się wyczołguję z naprawde nieprzeciętnej, ogromnej nadopiekuńczości to już chyba każdy może! Napisz ile masz lat, co robisz w życiu, czy uczysz się, czy pracujesz, no i przede wszystkim dlaczego uważasz, że nie ma perspektyw na zmiane...

 

TheGrengolada , nie wiem jaka jest twoja sytuacja, ale ja mam na swoją "prywatną" mamę taki sposób, że powierzchownie się z nią zawsze zgadzam, przytakuje dla świętego spokoju, nie wyrywam się ze swoim zdaniem, bo to tylko przynosi kłótnie. Jedyny sposób to, UNIEZALEŻNIĆ sie FINANSOWO ! Tak, żeby wytącić jej z rąk argument, że "mama cię utrzymuje, a ty taka niewdzięczna". Niestety, ale... chodzi o pieniądze. Trzeba je mieć żeby pękł klosz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stardoll, nie mów tak, nie ma że nie mam szans, jak ja się wyczołguję z naprawde nieprzeciętnej, ogromnej nadopiekuńczości to już chyba każdy może! Napisz ile masz lat, co robisz w życiu, czy uczysz się, czy pracujesz, no i przede wszystkim dlaczego uważasz, że nie ma perspektyw na zmiane...

 

Dziewczynko, jestem w zblizonym wieku do Twojego i niestety nie pracuje. Jestem w tak dziwnej sytuacji, ze zdaje sobie sprawe z nadopiekunczosci, ale jednoczesnie to mama jest jedyną osobą, ktora mnie kocha i ktorej na mnie zalezy. Ja też ją kocham mimo, ze traktuje mnie jak mała dziewczynke. Gdyby nie ona czuje, ze bylabym teraz pewnie w rynsztoku, duzo jej zawdzieczam. Dlatego tez trudno mi byloby cos zmienic w naszych relacjach, nie chcialabym od niej odwracac sie bo ona na to nie zasluguje. Jest dla mnie bardzo dobra tylko moze przez przyzyczajenie przenika przez kazda czastke mojego zycia. Tylko, ze ja juz jestem dorosla (przynajmniej formalnie)... Moze jestem tez zbyt wygodnicka na zerwanie więzi bo jakby nie patrzec mama mnie utrzymuje dalej... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stardoll, jeżeli zaczniesz prowadzić swoje własne życie to wcale nie znaczy, że przestaniesz swojej mamę kochać. Chyba też odczuwasz pewne poczucie winy w stosunku do niej, prawda?

 

U mnie nie ma szans na finansowe uniezależnienie się, co więcej, rodzice płacą za moje mieszkanie, ale nigdy nie usłyszałam od nich wymówek na ten temat. Zresztą w sytuacji, w której jestem obecnie raczej nie o to chodzi, a o wsparcie kogoś bliskiego. Moja mama nadopiekuńczością to niszczy, bo wszystko ma się dziać tak jak ona chce, a nie tak, jak dla mnie byłoby najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stardoll , posłuchaj, wszystkie dzieci nadopiekuńczych rodziców wiele im zawdzięczają. To w większości osoby słabe, o tzw. wyuczonej niezaradności, które oderwane od maminej spódnicy szybko by utonęły. Ja swojej mamie również dużo zawdzięczam: poświęciła dla mnie właściwie całe życie, gdy zostawił nas tata ona nie szukała sobie innego mężczyzny, by, jak twierdzi, poświęcić się wychowywaniu mnie. (Co z tego, że ja wolałabym widzieć moją mamę szczęśliwą, zrelaksowaną, zakochaną, a nie wiecznie płaczącą i pochyloną nade mną).

Również jest mi szkoda mamy (i babci), że kiedyś będę je musiała zostawić i pójść własną drogą, bo dla nich oczywistym wydaje się, że na zawsze pozostanę przy nich, z wdzięczności za poświęcony mi trud. I tak działa chyba większość tych toksycznych mam, obarczają winą swoje dzieci, za to, że je opuszczają, dostają zawałów, zapadają w choroby, (albo tylko grążą że zachorują), płaczą nad tymi dziećmi i w rezultacie te osoby utopione w poczuciu winy nie ruszają się z miejsca.

 

Piszesz, że jesteś na jej utrzymaniu. Uczysz się? Jeśli zaocznie to możesz podjąć pracę, jeśli dziennie- też możesz. Ja studiuję dziennie i pracuję. Owszem, jest ciężko, i wygodniej byłoby pouczyć się trochę a potem porelaksować się, a tu trzeba lecieć jeszcze do pracy. Ale to już zależy jak bardzo cię „przypyli” żeby czegoś dokonać, jak mocno dostaniesz kopa w d…e od nadopiekuńczości, to górę przenieszesz w tę i spowrotem,

Doskonale rozumiem Twoje wyrzuty sumienia, stardoll . Ale pomyśl o tym w ten sposób: Twoja mama na pewno (tak zakładam) chce dla Ciebie jak najlepiej. Na pewno też chciałaby aby i jej życie było przyjemne i wolne od trosk. Czy w takiej sytuacji, kiedy dorosła kobieta jest związana przysłowiową pępowiną z matką można mówić o szczęściu jednej lub drugiej? Po mojej mamie i babci wnioskuje że nie, to kobiety zgorzkniałe, bojące się panicznie życia, tonące w swoich strachach i nerwicach. Czy twoja mama będzie na prawdę szczęśliwa mając przy sobie niezadowoloną, skrywającą w sercu cierń córkę? Bo czy Ty będziesz zadowolona, to już nawet nie pytam… Pomyśl, że gdy przetniesz tę pępowinę zaczniesz nowe życie jako Ty, a nie jako „Ty z Twoją mamą”, po pewnym czasie, nie od razu, również Twoja mama zrozumie, że tak powinno być, będzie dumna ze swojej samodzielnej, dorosłej córki, będzie się cieszyła na każde spotkanie z Tobą, a może jeśli przeprowadzisz sie do innego miasta/kraju będzie co rok z wypiekami na twarzy czekała świąt, kiedy będzie mogła pojechać Cię odwiedzić, zwiedzić kraj… Ty będziesz szczęśliwsza i ona…. Zakładam, że twoja mama jest dobra i nie atakuje cię celowo i świadomie nadopiekuńczością, ona o tym po prostu nie wie, może nie czyta takich forów, Ty masz tu akurat przewagę, więc TWOIM zadaniem jest rozwiązywać ten problem!!!

Przyznam się, do czegoś, chodź może to będzie zbyt drastyczne dla niektórych i niedopuszczalne, z góry przepraszam, że piszę tu o takich „osobliwych „ przemyśleniach. Otóż zastanawiałam się co byśmy mogły powiedzieć sobie z moją mamą, gdy ona byłaby na łożu śmierci (za sto lat, nie prędzej, daj Boże). Czy gdyby zapytała mnie jaką matką była, mogłabym odpowiedzieć, że nie mam jej nic do zarzucenia? Musiałabym skłamać. A co by było gdyby nagle, w obliczu końca zrozumiała, że BYŁA NADOPIEKUŃCZA, i powiedziała mi : dziecko, czemu nie walczyłaś o swoją autonomię, czemu się nieraz nie sprzeciwiłaś….

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam dokładnie tak jak Wy. Mama kierowała każdym moim krokiem. Okazało się, że mam zaburzenie osobowości zależnej, terapie nie pomagały.

Wyprowadziłam się od mamy, mam własną rodzinę. Jeśli mi się udało (a miałam potworne napady lękowe), Wam też się uda.

Nie liczcie, że mama czy babcia się zmienią. Będą cały czas próbowały utrzymać kontrolę. Podstawa to uniezależnienie się finansowe. Na początek może jakaś praca dorywcza, e-biznes, handel na Allegro, jeśli trudno Wam zdecydować się na cały etat.

Też mi żal mamy, ale jak tylko ją odwiedzam, zaraz gorzej się czuję. Mamy bardzo mi żal, jest całkiem sama ALE kiedy się wyprowadziłam, znalazła sobie koleżanki! Bo ona też się męczy w takiej toksycznej relacji (chociaż nie dopuszcza tego do świadomości), więc pomagam Jej w wyzdrowieniu oddalając się.

 

Mama zawsze źle się czuje, kiedy chce coś wymusić. Jak osiągnie cel, zaraz zdrowieje w oczach:) Krytykuje mojego męża i synka i robi wszystko, żebym do niej wróciła. Nie wrócę i z przesadądbam, żeby nie stać się nadopiekuńcza dla Synka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapetlona pisze, ze praca dorywcza, owszem handel na Allegro czy praca w Mc'Donaldzie pozwoli zarobic na drobne przyjemnosci, ale nie oszukujmy sie: na zycie na wlasna reke to to nigdy nie wystarcza:( Wlasnie tego boje sie najbardziej: ze nigdy w zyciu nie znajde pracy w ktorej bede zarabiala na tyle, zeby np. cos skromnego wynajac i nie umzec z glodu:(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Onanek, żle myśisz, ja mam to juz za sobą i wiem ze martwienie sie "na zapas" nie ma sensu...tez sie zamartwiałam tym,przeryczałam nie jedną noc,bałam sie strasznie .Po studiach (Polibuda) wynajełam sama mieszkanie,rachunki trzeba było płacić wiec podjełam pierwszą pracę jaka mi sie trafiła, bez wybrzydzania -prace fizyczną w hurtowni spożywczej :lol: ,po 3 miesiacach pracy poznałam tam człowieka który zatrudnił mnie jako inżyniera w swojej firmie, zarabiałam beznadziejnie (mniej niz w hurtowni) ale pracowałam w swoim zawodzie .Miałam dól bo kasa beznadziejna, zero perspektwy ,tak mi sie wydawało ;) i po 8 miesiącach nagle telefon....Obok mojej pracy była inna firma ,której nawet nie zauważyłam :lol: i ...potrzebowali inzyniera, dawali 4 x tyle ile zarabiałam, zastanawiałam sie miesiąc a potem...juz poszło :D .Po 2 latach założyłam własną firmę, działam juz 13 lat i mam sie coraz lepiej :D

 

btw. ja nie miałam nadopiekuńczych rodziców, czy mamy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zostajemy rodzicami, pragniemy dać swoim dzieciom wszystko, czego my nie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ja jako DDA w dzieciństwie byłam "małą dorosłą", często musiałam sama podejmować decyzje, rozwiązywać problemy, rozumieć, że nie mogę czegoś mieć. Jako matka całkowicie poświęciłam się swoim dzieciom. Zawsze mogły do mnie przyjść z najbardziej błahym (dla mnie) problemem. Dom mógł stać do góry nogami, ale najważniejsze było dziecko. Problem ze złamaną kredką, z wyrwanym guzikiem, z kłótnią z koleżanką. Mama na wszystko znalazła radę, zrozumienie, pomoc, wsparcie. Nie robiłam jednak tego zbyt rozważnie, ponieważ w pewien sposób uzależniłam je od siebie. W szkole nie ma wyrozumiałej mamy, która ma lek na całe zło świata, więc nie chcę chodzić do szkoły, bo mnie nikt nie zrozumie tak jak mama. Bezradność, niezdolność podejmowania decyzji, nie radzenie sobie z emocjami- efekt mojej nadopiekuńczości. Bycie rodzicem to najtrudniejsza z ról życiowych..........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zostajemy rodzicami, pragniemy dać swoim dzieciom wszystko, czego my nie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ja jako DDA w dzieciństwie byłam "małą dorosłą", często musiałam sama podejmować decyzje, rozwiązywać problemy, rozumieć, że nie mogę czegoś mieć. Jako matka całkowicie poświęciłam się swoim dzieciom. Zawsze mogły do mnie przyjść z najbardziej błahym (dla mnie) problemem. Dom mógł stać do góry nogami, ale najważniejsze było dziecko. Problem ze złamaną kredką, z wyrwanym guzikiem, z kłótnią z koleżanką. Mama na wszystko znalazła radę, zrozumienie, pomoc, wsparcie. Nie robiłam jednak tego zbyt rozważnie, ponieważ w pewien sposób uzależniłam je od siebie. W szkole nie ma wyrozumiałej mamy, która ma lek na całe zło świata, więc nie chcę chodzić do szkoły, bo mnie nikt nie zrozumie tak jak mama. Bezradność, niezdolność podejmowania decyzji, nie radzenie sobie z emocjami- efekt mojej nadopiekuńczości. Bycie rodzicem to najtrudniejsza z ról życiowych..........

mogę sie podpisac ,nic doada nic ujac, jeste taka jak Ty i mam ten sam probem :?

 

-- 10 cze 2011, 13:46 --

 

Chociaż nie, poprawka ...ja jestem opiekuńczą mamą i zadręczającą sie ze jestem "zamało" opiekuńcza, moje dzieci same podejmują decyzje, nie mają z tym problemu ,generalnie. Niestety mój syn jest chory na ADHD, ma wiele dysfunkcji i wobec niego pewnie popełniam bład nadopiekuńczosci ,ale pracuje nad tym 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam nadopiekuńczą mamę. Chodzę na terapię 2 lata. Na terapii dużo przepracowałem a mimo to mi się nie polepsza. Wiem że to jest związane z moją złością wobec rodziców, głównie matki. Mój stan jest w moim odczuciu tragiczny. Jestem uzależniony od komputera i internetu. Mam dziwne objawy somatyczne.

 

Ale w tym wszystkim jest jeden promyk nadziei, jedna myśl, która sprawia że zdrowieje i pobudza mnie do życia. WYPROWADZKA!!!

 

Jutro dzwonię o pokój dla samotnych osób. Koszt takiego pokoju to około 500zł/miesiąc. Moje zarobki to około 1200zł. Myślę że mi się uda z tego wyżyć. Tą decyzję odkładam już 1 rok. Cały czas myślałem że po terapii mi się poprawi, ale niestety nie poprawia mi się. A poza tym jednym z elementów mojej terapii jest usamodzielnienie się. Czuje lęk i obawę ale muszę zaryzykować.

 

Jeżeli mi się uda to napiszę tutaj o tym, oraz o tym jaki to ma wpływ na moje zdrowie. Oby było lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam mamę która ciągle stosuje na mnie szantaż emocjonalny ciągle czuje sie zmuszona do mówienia jej wszystkiego. jak coś zle zrobię albo nie po jej myśli jestem traktowana jako beznadziejny obiekt, obiekt który nic nie umie i człowiek który bez niej by umarł. dla tego ograniczam przyjazdy do maxymalnego minimum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że macie podobnie... U mnie niestety sytuacja się trochę komplikuje. Moi rodzice prowadzą firmę. Odkąd pamiętam razem z bratem byliśmy przyuczani do prowadzenia jej razem z rodzicami. Teraz mamy po 23(ja) i 25 lat(brat). Prowadzimy swoje dwa sklepy, ale ciągle pod czułym okiem mamy i taty. Nie pozwakają nam nic zrobić samodzielnie, nawet można rzec, że się boimy. Najgorsza jest mama- ona o cokolwiek potrafi zrobić aferę, jak widzę jak czasami traktuje pracowników to mnie krew zalewa... Ja jestem inna- nie mam jej mocnego charakteru, a też muszę zarządzać ludźmi. I jestem w kropce- pomiędzy mamą, a tymi właśnie ludźmi. Jestem młoda, niedoświadczona, nie mam stwierdzonej nerwicy, bo nie byłam u lekarza, ale czuję, że ją mam. Kiedy mam coś załatwić z pracownikami coś mnie dusi w gardle, nie moge wziąć oddechu, ciężko jest mi nad sobą zapanować. Chcę prowadzić tą firmę, bo się już całkiem na tym znam, ale nieraz mam taki napady lęku przez kontaktem z ludźmi- dla mnie to jedyna perspektywa- mam wykształcenie licencjackie, ale napewno w żadnej pracy nie będę mogła zarobić tyle co w firmie. I wiadomo, co u siebie to u siebie... Albo u mamy... Czuję się non stop przez nią kontrolowana, w dodatku przez ten jej władczy charakter nie mogę zdobyć pewności siebie. Ciągle myślę, że robię coś źle... waham się... Nie potrafi rozmawiać. Każdy kto myśli inaczej niż ona jej słowami " jest tępy, głupi itd...". A jak się człowiek chce postawić, wywalczyć sobie chociaż to, zeby cie szanowała, to się nie odzywa przez kilka dni. Tak po prostu- i w pracy jest to samo, czlowiek sie nic nie dowie, nawet nie wiem za co się zabrać, bo ona coś wie, ale nie powie.

Czuję, że jak się wyprowadzę to będzie jeszcze gorzej... A może lepiej ? Czuję, się winna, ze chce założyć kiedyś rodzinę, że nie chce mieszkać z nimi. Czuje, że wyrządze im tym krzywdę, że będą się starzeć w samotności, jak sobie poradzą ze sprzataniem domu sami itd... Ja wiem, że rodzice chcą dla nas jak najlepiej, ale to ONI wymyślają, co będzie dla nas dobre... ;( Pomocy- czy lekarz mi pomoże jakikolwiek ? Albo jakieś leki ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że jak się wyprowadzę to będzie jeszcze gorzej... A może lepiej ? Czuję, się winna, ze chce założyć kiedyś rodzinę, że nie chce mieszkać z nimi. Czuje, że wyrządze im tym krzywdę, że będą się starzeć w samotności, jak sobie poradzą ze sprzataniem domu sami itd... Ja wiem, że rodzice chcą dla nas jak najlepiej, ale to ONI wymyślają, co będzie dla nas dobre... ;( Pomocy- czy lekarz mi pomoże jakikolwiek ? Albo jakieś leki ??

 

:shock: No, ładnie.

 

Mogę się odnieść do tego , co napisałaś, jeśli pozwolisz.

Widzę to tak, że mama całe życie dyrygowała Wami. Znam to z autopji niestety. Wszystko musi być po Jej myśli. Jak się Jej sprzeciwię, to znaczy, że jestem przeciwko Niej!

I zauważyłam to samo u Ciebie.

Żyliście wszyscy tak, żeby Ją uszczęśliwić, a nie siebie.

Ty nie znasz swoich potrzeb. Piszesz, że czujesz sie winna. Przepraszam!? Winna czemu?

Przecież to naormalne, że w pewnym okresie życia dzieci odłączają się od rodziców, urywają pępowinę, zakładają własne rodziny i żyją swoim życiem.

Idziesz w dobrym kierunku, myśląc, że chciałabyś się wyprowadzić.

Z rodzicami możesz przecież utrzymywać kontakty, ale z dystansem.

Zwłaszcza, jeśli matka jest tak apodyktyczną i bezwzględną osobą.

Masz w związku ze zdarzeniami , które wyżej opisujesz konflikt.

Porozmawiaj o tym ze specjalistą-psychoterapeutą. Zobaczysz, że tylko utwierdzisz się w przekonaniu, że w dobrym kierunku chcesz podążać.

Wyprowadzka-dobry pomysł jak dla mnie.

Czy Twój tata też jest pod wpływem mamy? Jak się Tobie zdaje?

Leki tylko Cię wyciszą, ale konfliktów za Ciebie nie rozwiążą. Tu pomoże psychoterapia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tata też często narzeka na mamę, ale w 90 % ponarzeka, a potem i tak staje po jej stronie... Z wyprowadzką jest mały problem, bo nie zarabiam w firmie jeszcze na tyle dużo, żeby być w stanie się sama utrzymać na takim poziomie, żeby mi matka nie wmawiała tekstów typu" widzisz, w takich warunkach żyjesz, a u nas wszystko miałaś itd..." , albo wziąć kredyt na mieszkanie... A chcę jej pokazać, że bez jej pomocy mogę żyć tak jak ona a nawet lepiej- żeby nigdy mi nie nie wypomniała. Jeszcze kilka lat zanim mi się uda wyprowadzić. Póki co, staram się jak najrzadziej bywać w domu, ale to też kończy się kłótnią i pytanie" gdzie byłaś, co robiłaś....- a ja jak nie powiem to awantura, jak powiem- to się spowiadam ze wszystkiego..." Właśnie dobrze to określiłaś "Jak się Jej sprzeciwię, to znaczy, że jestem przeciwko Niej!" Dokładnie tak jest u mnie. Nawet jeżeli podoba mi się inny kolor zasłon i wyrażam swoją opinie, to dopóki się z nią nie zgodze to jest wojna... :( Czy jest możliwa psychoterapia w jakiś anonimowy sposób ? Żeby nikt nie znał moich danych i nie widział twarzy. Niestety, ze względu na firmę moich rodziców, jestem dość rozpoznawalną osobą, i to mnie jeszcze bardziej pogrąża... ciągle muszę się pilnować, żeby nikomu nic za dużo nie wpoeidzieć o sobie, bo ludzie uwielbiają plotki o mojej rodzinie... A gdyby wyszły moje problemy na jaw... albo sam fakt ze sie lecze u psychoterapeuty... moje życie zamieniłoby się w jeszcze gorsze piekło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×