Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

cyt "jak ci sie podoba fakt,ze umrzesz"?

 

[Dodane po edycji:]

 

nie wiem czy moge to nazwac "cierpieniem" ale cos w tym jest. Zmienia sie stan swiadomosci,wiem ze cos sie zmienilo ale nie wiem dlaczego?U lekarza nie bylem nie ma sensu to nic nie da. Jest o tyle dobrze,ze to mi przechodzi na dlugi czas i staram sie ustalic o co biega.

 

[Dodane po edycji:]

 

a co u ciebie sylwia1987?

jak sie czujesz?

 

[Dodane po edycji:]

 

DASZ RADE ODPISAC ? teraz jak sie czujesz? czy nadal masz depresje czy juuz nie:) usmiechnij sie troche moze byc do mnie jak chcesz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od dwóch miesięcy się leczę. U psychiatry, ale ostatnie trzy, cztery tygodnie to tylko samo pogorszenie. Cięzko na czymś skupić, mam obniżony nastrój od prawie dwóch tygodni, typowa "chandra". Chce mi się płakać z byle powodu albo i bez powodu. Pozasłaniałam wszystkie lustra w domu, bo nie moge na siebie patrzeć i jeszcze napady silnych nieuzasadnionych lęków. Nie moge spać... I znowu nie mam apetytu.

Najgorsze z tego wszyskiego jest to, że mój ojciec tego wszystkiego nie akceptuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze z tego wszyskiego jest to, że mój ojciec tego wszystkiego nie akceptuje...

 

No i co z tego? Wyrzuci Cię z domu z tego powodu? Dlaczego tak bardzo zależy Ci na jego akceptacji? Spróbuj nie brać tego do siebie i przyjąć jego krytykę jak jesienny deszcz tj. jak zjawisko, które musi wystąpić niezależnie od naszej woli. Krótko mówiąc, olej starego... Chyba, że będzie groziła Ci eksmisja - wtedy będziemy myśleć :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iza - ale czego on nie akceptuje? Twojej choroby?

 

Może źle się rozumiecie. Może nie chce, a nie nie akceptuje. Albo nie przyjmuje do wiadomości.

No chyba, że... faktycznie.

 

Zawsze możesz powiedzieć mu, że jak złamie nogę to też tego nie zaakceptujesz i będzie musiał udawać, że nie złamana i chodzić normalnie ;) Heh... Najlepiej nie brać pewnych rzeczy do siebie. Ale znowu w przypadku bliskich to też nie jest dobre. I czasami bywa bardzo trudno gdy ktoś myśli o nas źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze byłam córeczką tatusia. Jak się urodziłam miał 39 lat. Zawsze miałam z nim dobry kontakt, zawsze mnie wspierał, a odkąd choruje na depresje częściej wybuchają między nami kłótnie. Mam wrażenie, że on przestał mnie przez to akceptować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Wiem ,że deresja to trudna choroba i często nie rozumiana przez otoczenie.

Ja mam problem taki, że na depresję choruje mój tata. Depresja jest zdiagnozowana przez lekarzy (pobyty w szpitalu), ale żadne leki nie dają zauważalnej poprawy. Ostatnie brane przez niego leki to trittico i ketrel, wcześniej do tego był jeszcze mirzaten. Tata jest zagubiony jak dziecko, cały czas uskarża się na ból nóg (mrowienie, pieczenie stóp) - badania nie dają odpowiedzi co mu jest w nogi - ma przymus chodzenia, dreptania, nie umie usiedzieć w miejscu. Od tych bóli nóg się zaczęło, a skończyło na szpitalu psychiatrycznym. Ostatnio w internecie wyczytałam, że pieczenie, mrowienie mogą być objawem neuropatii (uszkodzenie nerwów) lub zespołu niespokojnych nóg. Poszliśmy więc do neurologa, który przepisał lek tegretol - lek przeciwpadaczkowy, który ma działać na taty bóle nóg, a jak przeczytałam w internecie rówież może pomagać w lękach, depresji. Na razie bierze go tydzień, więc jeszcze ciężko powiedzieć, czy pomoże. Dotychczas podejrzewano, że jego bóle nóg to treści hipohondryczne, urojeniowe i być może tak jest. Mam pytanie, czy ktoś spotkał się z taką, trwającą kilka lat chorobą, która w ogóle się nie zmniejsza? Co należy robić w takich przypadkach? Tata twierdzi, że psychicznie nic mu nie jest i bardzo niechętnie bierze leki, które i tak niewiele mu właściwie dają. A do tego nieustannie do mnie skarży się, że źle się czuje, a ja nie wiem, jak mu pomóc. Stroni od ludzi i tylko ze mną chce rozmawiać, a ja już sama od tego o mało nie zwariuję.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jestem tutaj nowy. Mam kilka objawów, które mnie niepokoją, ale zacznę od depresji. Właściwie, to chciałbym zapytać, czy rzeczywiście ją mam.

Otóż od pewnego czasu, już chyba ponad rok dręczą mnie ataki przygnębienia. Przez kilka dni potrafię mieć dobry humor, śmiać się, a później przychodzą dni, kiedy nic mi się nie chce. Siedzę cały dzień w domu, nic nie sprawia mi radości, nie mam ochoty z nikim rozmawiać, itd. Pojawiały się tez głupie myśli o sensie życia itd. Ostatnio się polepszyło, ale nadal nie doszedłem do siebie...

Jeśli trzeba, to bardziej rozwinę ten wątek. Ale do pisania jest naprawdę dużo, tym bardziej, że wydaję mi się, że mam też nerwice lękową od ok. 3-4 lat...

Dlatego najpierw chciałbym zapytać, czy możliwe jest mieć depresję, a jednocześnie potrafić wyjść do ludzi, śmiać się, uprawiać sport, chodzić na siłownię? Czy może to zwykłe przygnębienie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego najpierw chciałbym zapytać, czy możliwe jest mieć depresję, a jednocześnie potrafić wyjść do ludzi, śmiać się, uprawiać sport, chodzić na siłownię?

Oczywiście.. Ja np. sie w to wpisuje a jestem dystymikiem. Depra niekoniecznie rozwala Cie tak, że nie możesz sie w ogóle podnieść z łóżka czy też wyjść z domu. No i co charakterystyczne, to właśnie te wahania sił witalnych i nastroju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Jestem tu nowa. Rzadko zaglądam na fora z braku czasu ale to znalazłam przypadkiem i postanowiłam się zalogować. A to dlatego że sama się leczyłam na depresję. Było to prawie półtora roku temu ale pamiętam dokładnie jakby to było wczoraj. Pamiętam doskonale swoje objawy. Pamiętam ten paniczny lęk który towarzyszył mi przez długi czas. Lęk tak naprawdę nie wiadomo przed czym... Uczucie pustki - wydawało mi się jakbym utraciła coś lub kogoś ważnego. Lecz wtedy nic takiego się nie stało. Do dziś nie wiem dlaczego dotknęła mnie ta choroba. Ale wiem jedno że żałuje tylko tego że tak późno zdecydowałam się na pomoc specjalisty. I to tak naprawdę dzięki namowom rodziny. Bo pewnie bez nich nigdy bym się na to nie zdecydowała. Ale dzisiaj jestem im za to bardzo wdzięczna!! Trafiłam na świetnego specjalistę który pomógł mi uporać się z chorobą mojej duszy. I m.im dlatego jestem dziś na tym forum - bo chce pomóc komuś wesprzeć tak jak kiedyś ktoś wsparł mnie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedzialem w jakim wątku to napisac, więc napisze tutaj:

 

Moj ostatni nawrot nerwicy lękowej oraz depresji spowodowany był nastepujaca sytuacja:

 

Zakochalem sie, po czesci nieswiadomie, w pewnej lasce. Myslalem, ze naprawde mozemy byc razem, ze ona tez moze tego chciec, nie widzialem zadnych przeszkod - no i moje uczucie sie rozwijalo w idiotyczny sposob (nie bylismy razem, nigdy na ten temat nie rozmawialismy, a ja sobie sam cos wkrecilem). W końcu przyszedl czas na konfrontacje z rzeczywistoscia, ktora oczywiscie okazala sie okrutna :roll: Ale mniejsza o to.

 

Od tego czasu zaczela stopniowo narastac depresja, narastac zaczely lęki - z jednej strony nie jestem glupi i wiedzialem, ze nie ma szans na związek, zrobiłem wszystko co mogłem - nie moglem jednak przezwyciezyc uczucia, no nic, chemia, natura. Do tego doszedl natłok spraw codziennych - i to takich, ze nie moglem ich zawalic (jakas mala czastka mnie nad tym czuwała, niestety bardzo mała). Uczucie wiec zeszło w nieswiadomosc, na daleki plan, a ze (tutaj klania sie teoria o tym, ze depresja to dys-cośtam osobowości, w kazdym razie chodzi o to, ze pojawia sie wtedy, gdy w danej sytuacji emocjonalnej nie potrafimy sobie poradzic, nie bylismy na to przygotowani).

 

W końcu czlowiek kompletnie gubi sie w emocjach i to tak, ze nie wiadomo gdzie gora, a gdzie dół - na pewno, kto jak kto ale Wy wiecie o co chodzi :) Bo z jednej strony zepchniete do podswiadomosci przeswiadczenie, ze do tamtego uczucia nie ma co wracac, a z drugiej strony wszystkie te rzeczy, ktorymi powinnismy sie zajac, a nie mamy na to sily, bo uczucie w nas jednak jest. W koncu, z tygodnia na tydzien, bardzo stopniowo, wszystko przechodzi, tak jak to z tym szatanskim stanem zauroczenia juz bywa od dziesiatek lat. Codziennosc staje sie coraz prostsza i da sie ja zniesc bez uzywek, stajemy sie aktywniejsi.

 

Dlaczego to napisalem? Bo wiem, ze wiele osob tutaj szuka przyczyn swoich dolegliwosci i nie potrafi ich rozpoznac, moze warto wiec zwrocic uwage na swoje doswiadczenia z plcia przeciwna ;) A jestem niemal pewny swoich wnioskow, bo drugi raz mi sie to w zyciu przytafilo w tak silny sposob i drugi raz w podobnej sytuacji. Do tego mozna wykonac prosty test - w momencie ataku lęku, odrealnienia, bicia serca wyobrazmy sobie pewne sytuacje i szybko mozna dojsc do wniosku, czego podswiadomie pragniemy, mimo, ze rzeczywistosc nam tego "zabrania" i na pozor ataki sa bezpodstawne.

 

Teraz wydaje mi sie moj post nieco bezsensowny i wywolany chwilowym uniesieniem, ale jak juz napisalem to niech zostanie. W ogole moze to tylko ja tak mam, ze jak w gre wchodza kobiety to tak sie ze mna cos niedobrego dzieje nad czym nie mam kontroli... Bo jakos wszystkie inne rzeczy na swiecie potrafie sobie raczej przetlumaczyc.

 

Edit: aha, zeby nie bylo, swiadomosc przyczyn swojej choroby wbrew pozorom w zadnych wypadku automatycznie nas nie ulecza - nasz mozg wie co robi i nie bez powodu "unieswiadomia" nasze problemy.

 

Edit 2: i jeszcze cos, nie bez powodu stan zauroczenia spelnia wiekszosc kryteriow psychozy. Totez jesli czescia siebie uswiadamiamy sobie bezcelowosc tej psychozy, a ona mimo to nadal trwa bo niemamy absolutnej kontroli nad soba, to wychodza takie rzeczy jak najgorsze objawy nerwicy lękowej. Przy zmuszeniu do aktywnosci zyciowej moze ona przeksztalcac sie w nerwice natrectw i inne takie - wszystko jedno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zdiagnozowaną depresję. Nie mam ochoty żyć ani wstać z łóżka, spotkać się z kimś... I po jakimś czasie to mija. Widzę przed sobą pełno perspektyw na przyszłość, same radosne strony życia. Jestem wesoła jak skowronek dopóki znowu ten stan otępienia nie wróci.

I ta cholerna złość; na siebie, na innych, którą muszę jakoś wyładować...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresja to nie wyrok. JA też zmagałam się z ciężką depresją. Wyszłam z tego. Nie opowiem, nie było lekko. Ale leczyłam się farmakologicznie i terapią. Pomogło. Po ponad dwóch latach żyję, funkcjonuję w społeczeństwie. Nie dajcie się tej chorobie. Wiele zalezy od was samych. trzeba chcieć wyjśc z tego doła...wziąć się w garść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki lekom mój nastrój się poprawił,jestem żywsza,mam więcej energi ale wciąż mam przerażające myśli w tym samobójcze,a ta energia to wzmożone napięcie a pakuje tą energie w odchudzanie tzn wymiotowanie po jedzeniu

ot moje zdrowienie,kuźwa :time:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki to tylko pomoc doraźna, tylko maskowanie objawów.

Jeżeli chce się wyjść z depresji to potrzeba poszukać jej przyczyn,

http://www.psychoster.eu/antydepresanty.php

a to można zrobić z pomocą psychologa. Nie każdy specjalizauje się w depresji i nie każdy jest w tej dziedzinie kompetentny,

ale poszukać warto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakieś 3 lata temu poszłam do lekarza bo p[oprostu żle sie czułam...byłam senna i lękliwa.lekarz powiedział że to może początek depresji...ale też jest i nerwica.depresji niby ciut iza pisał seronil...biore go już 3 lata...na początku było okej....teraz jest lepiej. ale nadal jestem senna..nie płacze...nie myśle o samobójstwie...czasem tylko dopada mnie jakaś chandra. tylko to cholerne zmęczenie mnie dobija...sama nie wiem co mi jest...spać spać i spać..i powiem jeszcze że strasznieszybkosie męczę i mam kołatania serca...do tego czasem jakby ktoś ścisnął mnie za szyję...poradzcie coś prosze :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem że to nie wyrok...ale problem w tym że mam takie objawy jak przy nerwicy jednocześnie więc nie wiem dokładnie co to..lekarz powidział kiedyś że depresji tylko trochę zostało...jestem totalnie skołowana..czasem wwboje sie że zeświruję przez to :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, ja miałem takie same objawy. Dostałem lek Aurex i bardzo mi się to uspokoiło. Ale tata musi brać leki. Bywa że 1-2 tygodnie potrzeba, aby się zaczęła poprawa. Musi pobrac leki, inaczej nie ma co ich zmieniać. Ketrel też jest dobry, ja na niego szybko zareagowałem :great:

 

Wydaje mi się też, iż tat powinien porozmawiać z psychologiem, nie psychiatrą. Dreptanie moze mieć też problem emocjonalny.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam forumowiczów. Jestem tu nowa, chciałabym podzielić się swoim problemem. Od zawsze byłam osobą nadwrażliwą i nieśmiałą. Kilka lat temu leczyłam się przez rok farmakologicznie na zespół lękowo-depresyjny. Przez ostatnie 2 lata odbyłam terapię i tu właściwie zaczyna się problem. Koniec terapii łączył się z końcem studiów, wchodzeniem w nowy zupełnie etap życia. Dodam że w międzyczasie dowiedziałam się o tym, że mam Hashimoto, a wcześniej też leczyłam się endokrynologicznie. Od kilku miesięcy zaczęłam mieć objawy somatyczne bardzo silne, zwłaszcza wzrokowe, coś jak śnieg optyczny, ciągłe złote ziarno przed oczami, jak piksele na fotografii. Mam skłonności hipochondryczne więc strasznie się nakręciłam lękowo, bo nie wiedziałam co się dzieje, aż powróciły objawy lękowe, które miałam kilka lat temu, zawroty głowy, wata w głowie, czasem duszność, drżenie. W końcu wybrałam się do neurologa, stwierdził, że mam bardzo pobudzony układ wegetatywny, poznał to też po zaczerwienieniach na dekolcie i po reakcjach skórnych (naczyniowych). Przepisał mi salipax i propranolol. Na razie zażywam tylko salipax, bo obawiam się łączyć to z propranololem i jeszcze lekami hormonalnymi, choć przecież przepisał mi to dobry neurolog. Hipochondryczno - katastroficzne myślenie jeszcze mnie jednak nie opuściło ;) Na razie czuję się kiepsko, lęk jest większy, boję się i nasłuchuję objawów z ciała. Ponure myśli o życiu już nawet są słabsze wobec przeżywanego lęku. Bardzo to wszystko przykre, zwłaszcza że niedługo wychodzę za mąż i wciąż szukam pracy. Teraz jednak marzę tylko o tym by opuściły mnie te zaburzenia widzenia i lęk i żebym mogła normalnie funkcjonować. Mam nadzieję na odzew od osób, które miały/mają podobnie i wiedzą jak sobie radzić. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×