Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ty a rodzina Partnera


Rekomendowane odpowiedzi

Odpowiem za siebie (oh :roll: ) gdyby rodzina mojego nieistniejącego :cry: partnera traktowała mnie faktycznie jako członka rodziny i czułabym się przez nich kochana i akceptowana a oni otrzymywaliby to samo ode mnie, to angażowałabym się w ich problemy tak jak w problemy mojej rodziny z którą łączą mnie nie tylko więzy krwi ale też więź emocjonalna. Ale to utopijna wizja :(

 

A w rzeczywistości nie mam pojęcia jak mogłyby wyglądać te relację u Ciebie czy u kogoś innego, to zbyt dużo indywidualnych cech i problemów, więc nie znajdziesz złotego środka;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym się dowiedzieć jakie macie doświadczenia bądź wyobrażenia na tym polu. Te złe i te dobre.

Czy wtrącaliście się w relacje pomiędzy partnerem a jego rodziną?

Jak daleko się posuneliście w wyrażaniu własnego zdania w stosunku do rodziny partnera?

Czy próbowaliście pomóc zrozumieć rodzinie potrzeby, problemy, zachowanie partnera?

Przeprowadzaliście rozmowę z osobami powodującymi problem w rodzinie partnera?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym wypadku moje wyobrażenia były by bliskie science-fiction. Zero doświadczenia to również brak podpory by mieć jakieś wyobrażenia na ten temat- to co wcześniej napisałam to jedyne co mogę od siebie dodać, ale mam nadzieję, że będzie tu wiele ciekawych postów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie prawidłowe stosunki z rodziną partnera powinny być zgodne z bardzo prostą zasadą: nie rób drugiemu, co tobie nie miłe. Chyba nikt nie chce, by "teściowie" mieszali w jego małżeństwie/związku, tak samo "teściowie" mogą tego nie chcieć, by ktokolwiek mieszał w ich małżeństwie czy związku.

Czyli najprościej dać do zrozumienia tej rodzinie, że mogą liczyć na pomoc, ale jednocześnie nie narzucać się z tą pomocą - jeśli ktoś potrzebuje z niej skorzystać, powie o tym.

Poza tym to nie z rodziną partnera/partnerki wchodzi się w związek, tylko z partnerem/partnerką, więc lepiej skupić uwagę przede wszystkim na własnym związku, a nie chcieć zadowolić wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jego zdanie się w tej rodzinie nie liczy, to znaczy, że on też się nie liczy w tej rodzinie, a skoro on się w niej nie liczy, to czemu nie miałby zerwać z nią kontaktu ?

Najlepsze z kolei co Ty możesz zrobić, to wspierać go. Pokaż mu, jak ważną jest osobą dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zerwanie kontaktu jest bez sensu, ponieważ ucieka się od problemu.

 

Jego matka jest naprawdę kochaną kobietą, niestety daje sobą manipulować. Trudno jest jej zrozumieć obecne czasy w których ludzie będący razem nie biorą od razu ślubu tylko żyją jej zdaniem w grzechu. Trudno jest jej zrozumieć problemy związane z depresją bądź jakimikolwiek zaburzeniami bo ona ich nie przeżyła. To jest tak naprawdę malutki problem w całej sytuacji.

Wszystko jest w miarę, dopóki siostra mojego partnera nie zamiesza. Jest osobą bardzo ciekawską, plotkarą która ucieka od swoich problemów, w innych problemy,chyba tylko, żeby mieć szansę wyrzycia się na innych i możliwość sterowania kimś.

Niestety przez 36 lat życia mojego partnera z nimi wryło się w niego poddaństwo wobec nich. Stara się to zmienić, ale dobija go sam fakt, że one naciskają na nigo, wtrącają i traktują go jakby był szczylem i idiotą. Jak zwracał im uwagę, był stanowczy i asertwny to twierdziły, że jest pyskaty, obraża je etc.

Mamy ciężką sytuację finansową z partnerem. Jakoś z tym żyjemy, nie stać nas na to, żeby płacić za terapię ind. prywatnie a na państwową trzeba czekać miesiącami. Radzi sobie z tym wszystkim sam z moim wsparciem, ale wiem, że może przyjść taki moment, że ani on ani ja nie podołamy psychicznie i wtedy będzie tragedia.

Pomyślałam, że trzeba coś z tym zrobić. Chciałabym pomóc partnerowi poprzez jego konfrontacje z matką a później siostrą pod moim okiem, po to by się nie pozabijali i po to by mogli doprowadzić do jakiś konkretnych działań naprawczych. Aby mogli coś postanowić wspólnie.

 

Chciałabym wiedzieć jak wy to widzicie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie ma co się pchać w relacje matka -syn.Wiem coś o tym . I tak to Ty zawsze dostaniesz po dupie bo się dogadają. To rodzina. Mój facet pracuje za granicą, ja to ta która leci na jego kasę, bo nie pracuje, bo ma zawsze coś innego, na pewno coś ukrywa, bo nie mówi o sobie. I powiem wam szczerze, że przypuszczam, że nasze relacje nigdy nie będą normalne.Dlaczego???

hmm

sytuacja pierwsza -poznałam jego siostrę,pomogła mi z pewną sprawą. Bylo lato upał ,jechałam do tego miasta żeby sie spotkać miałam sukienkę z dekoltem. Wniosek jaki wysnuła siostra - będzie Ciebie zdradzać, bo miała duży dekolt .Mój mężczyzna mi to przekazał, niestety po co to zrobił nie wiem.

sytuacja druga - jego matka -osoba władcza,, kontrolująca jego życie pomimo ze już ma 30.

Założyła, że lecę na te jego tysiące jakie zarabia za granicą. Że jestem leniwa skoro nie pracuję i że studia mi się przedłużają Cos ze mną musi być nie tak. Ze jestem nieodpowiedzialna itd.Oczywiście też mi to powiedział. Mam uraz. wmanewrował mnie w rozmowę z matką jak rozmawiałam z nim przez telefon,nie odezwała się. Ja powiedziałam, że nie życzę sobie, i jeśli ma coś do mnie to niech mi powie to w twarz.

Oczywiście potem przez niego przeprosiła.Potem o coś nam poszło i wytknęłam mu to , ze może mama jego mu coś powiedziała na mnie i stąd te wnioski? To się obraził i powiedział przecież Ciebie przeprosiła. Nie ma co się wtrącać. Tylko jak się bronić przed takim człowiekiem??? Jeśli czujesz że nie jesteś akceptowana i oceniana przez pryzmat portfela, a nie wartości jakie sobą reprezentujesz?????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak to jest jeżeli rodzina robi problemy - krzywdę Twojemu partnerowi? Czy wtedy należy wtrącać się do takiej sytuacji?

 

z mojego doswiadczenia wynika ze mój mąż idzie za swoją rodziną w zaparte nawet jak zrobią coś niewłaściwego wobec niego on twierdzi ze to są jego rodzice.

ja nie utrzymuje z nimi kontaktu, to ze on pozwola im na wszystko tylko dlatego ze sa jego rodzicami nie znaczy ze ja tez musze pozwalac na takie zachowanie wobec siebie, gdyz dla mnie sa TYLKO teściami albo rodzicami mojego męża (ta nazwa wydaje mi nawet bardziej dystansująca).

 

nie spotykam sie z nimi, nie spedzam z nimi świąt bo nie czuje sie z nimi dobrze a nie chce udawac przyjaznych stosunków bo mam do nich żal o kilka spraw i nie ufam im.

 

nie jestesmy w otwartym konflikcie ale nie spotykamy sie na zadnym gruncie. teściowej nie widziałam od ponad roku chyba albo nawet dłuzej mimo ze mieszka 20 kn ode mnie. nie kontaktuje sie tez z nimi telefonicznie ani w zaden inny sposób, nie wysyłam zyczen itp.

 

kiedys było inaczej, chciałam byc w porzadku w stosunku do nich ale odbywało sie to kosztem moich granic i prywatnosci. w koncu dałam sobie spokój.maz jezdzi do nich sam.

 

piszcie jak jest u Was bo dla mnie to tez ciekawy temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście sytuacja w której matka partnera/ki nienawidzi cię jest tragiczna i wszystko na tym polu rozgrywa się w partnerze(w jego głowie, tak a propo to takich trzeba leczyć bo później powstają chore rodziny). W takim razie jak pomóc partnerowi? Wysłać go na terapię aby uporządkował swoje nastawienie do rodziny?

 

Czy w takim razie Ci co widzą problemy wokół siebie mają prawo wytykania ich i pomagania innym?

Z jednej strony pomoc innym prowadzi do wielkich zmian, każda następna osoba, która zazna terapii będzie więcej widziała wokół siebie, będzie mogła zmienić relacje i wyrzucić z siebie złość dzięki temu można zmienić świat...

Z drugiej strony jest to jednak wytykanie komuś błędów. Nieczyń drugiemu co Tobie nie miłe...

Czyli to my podejmujemy decyzje o tym jak wygląda życie innych ludzi. I tu uświadamiam sobie jaką wartość mają słowa i nasze czyny.

 

W moim przypadku teściowa słucha się mnie a nie partnera. Niestety siostra partnera ma jeszcze większy wpływ i manipuluje teściową jak się jej podoba. Potrafi zmącić każde przekonanie, przypuszczenie a nawet prawdę o czymś. Namówić na wszystko.

Nie dawno rozmawiałam z nią przez chwilę sama. Rozpoczęłam temat stanu psychicznego partnera. Powiedziałam, że ostatnio nie czuł się dobrze i zaczyna wracać stan z czasów anoreksji i że kłócenie się z nim i namawianie do czegoś może spowodować pogorszenie. Uciszyła się i była później bardziej wyrozumiała.Poza tym okazało się ostatnio, że ma problemy z płucami. Umówiliśmy się z mamą, że przy okazji jej wizyty w czwartek u lekarza przyjdzie T. i pokaże swój RTG płuc i poprosi o skierowanie do pulmonologa a potem zadzwonią do kuzyna bo jest lekarzem. Po kilku dniach T. poszedł do mamy sam, podobno było nawet miło. Następnego dnia w niedziele zadzwoniła do niego siostra z pretensją, że jeszcze nie przyniósł do mamy swojego RTG i że przyszło do niego coś z banku i że to coś ważnego i ma być za chwilę w domu. T. się postawił i powiedział, że nie ma czasu. Niestety siostra dalej nalegała i zaczęła robić mu wyrzuty, że ona z mamą się martwi, że chcą z tym coś zrobić. Była strasznie nadgorliwa, a mój partner w takich momentach wraca do pozycji zbitego psa. Nie wiem jak mam jemu pomóc i co bym mogła jeszcze robić.

Chciałabym porozmawiać z jego siostrą, ale wiem, że jak ruszę ten temat to w ruch pójdzie też temat stosunku córki do matki.

Partner nie ma nic przeciwko choć wątpi, żeby to coś pomogło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jak zaproponowałam terapię, by uporządkował swoje uczucia do poszczególnych członków rodziny(zaborcza matka, brak poczucia własnej wartości,środkowe dziecko, poczucie odrzucenia ) To usłyszałam, że uważam,że jest psychicznie chory i chce go wysłać na leczenie nie pomogło tłumaczenie, że zależy mi na tym ,żeby sobie poradził z wszystkimi problemami,które negatywnie odbija się na naszym związku. Więc nie podnoszę już tematu, ale czuję, że zaczynam się wycofywać. Mam dosyć humorów, strachu,

jego niepewności gdy się piętrzą trudności. Zrzucania na mnie winy,czy tez wywoływania jej tekstami typu :"bo ja sam ....; bo ja nie miałem; oczekuje że będę miał jak ty.....; ja.ja ja , bo liczyły się siostry...." Wiecznie są jego problemy, jego plany ,do których eis mam dostosować.chyba mam dosyć, ale nie mam odwagi powiedzieć stop, kocham go, czy jego wyobrażenie czy to jaki był na początku????? gubię się, nie sypiam ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dosyć humorów, strachu, jego niepewności gdy się piętrzą trudności. Zrzucania na mnie winy,czy tez wywoływania jej tekstami typu :"bo ja sam ....; bo ja nie miałem; oczekuje że będę miał jak ty.....; ja.ja ja , bo liczyły się siostry...." Wiecznie są jego problemy, jego plany ,do których eis mam dostosować.chyba mam dosyć, ale nie mam odwagi powiedzieć stop, kocham go, czy jego wyobrażenie czy to jaki był na początku????? gubię się, nie sypiam ...

 

Mieszkasz z despotą i egoistą?! Ehhh... doskonale cię rozumiem mój poprzedni związek taki był... myślę, że przydałaby się wam szczera rozmowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to wiem, nie oczekuję tego od niego, zresztą to ja go zwykle namawiam, żeby się pogodził jeśli się pokłócą. I staram się tłumaczyć zachowanie jego rodziny. Przynajmniej tak było do czasu jak zostałam przez nich potraktowana. Teraz mówię że się nie wtrącam, że to ich problem Chciałabym żeby dostrzegał również mnie w tym wszystkim i liczył się z tym co czuję, a coraz częściej szeroko otwierają mi się oczy i myślę Boże Czemu się daje tak traktować.Ja -osoba która zawsze mówi co czuje i myśli..Bronię go,staram się usprawiedliwiać, a nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. Zastanawiam się co będzie jeśli pojawi się dziecko, którego bardzo pragnę, ale się obawiam. Despota egoista???? To pierwsze chyba nie drugie w pewnym sensie tak, patrząc na pewne sytuacje.Brutalne ale prawdziwe. Jednak kocham go. Pewnie wiele napisze to cierp jak chcesz. I pewnie macie racje.Tylko nasza sytuacja jest jak sinusoida.Są dobre chwile, przeplatane złymi. Straszna huśtawka.

Aleksandraaniela, wiem i staram się mu powiedzieć co czuje, ale on odbiera to jako atak, a nie jak próbę rozwiązania problemu. Między innymi dlatego proponowałam terapię, nawet deklarowałam, że pójdę razem z nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już nie mamy, zabolało mnie gdy wytknął mi pewne sprawy których nie powinien. Kocham go , ale nie pozwolę z naszych problemów robić referendum lokalnego pod tytułem kto miał rację.Przelało się.Cierpię na maksa, bo jednak było dużo pięknych chwil. Boże jak to boli. Wczoraj powiedziałam że chcę być sama. Mam dosyć oglądania się na to co powiedzą inni że należy robić wszystko tak jak większość ludzi dookoła. Jak sobie przypomnę wszystkie chwile w których dzięki niemu płakałam to się we mnie gotuje, ale jak myslę o szczęściu radości to jest mi ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś bardzo dzielna! I jestem zachwycona , że są na tym świecie kobiety, które nie mieszają innych w swoje sprawy!

Zaczęłaś myśleć o sobie i to jest piękne! Tak dalej!!!

Najważniejsze jest to żebyś nie dawała się krzywdzić a wtedy wszystko się ułoży ;-)

 

Kilka dni temu podczas wizyty u teściowej poruszyłam temat zdrowia psychicznego mojego partnera i teściowej. Udało mi się namówić teściową na wizytę u psychologa.. jestem z siebie dumna;-D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Super :) mam nadzieję, że Wam to pomoże. I powinnaś być dumna, to jest COŚ co udało Ci się osiągnąć. Brawo , a to bywa czasem prawie aż nierealne, żeby o tym powiedzieć, a co dopiero doprowadzić do tego.Jestem pełna uznania.

 

Co do mnie dzielna, raczej nie, nie miałam już nic do stracenia poza samą sobą,kocham go ale szanuję siebie i tego wymagam dla siebie, jak ktoś tego nie rozumie.trudno.A obudzić się za 20 lat z poczuciem że się cały czas spalam, nie mam ochoty. Dalej wiem że będzie bolało. Staram się, Wiem że jeśli go to czegoś nie nauczy, to będzie sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×