Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nareszcie zrozumiałem!


esper

Rekomendowane odpowiedzi

Żyjąc z agorafobią, czy nerwicą (nazwijmy te dwa terminy kolektywnie "brakiem jaj") już 7 lat, człowiek zaczyna się zastanawiać jaki to wszystko ma sens? Czy całe to leczenie i walka z samym sobą przynosi rezultaty? Długo nad tym myślałem, aż w końcu wyciągnąłem pewne wnioski. Otóż:

Lekarze tak naprawdę nie rozumieją, co mi dolega. Całą tę psychologię i psychiatrię można o kant d*** rozbić. Wprawdzie nie będzie to zbyt trafne porównanie, ale mam wrażenie, że te dwie nauki są obecnie mniej więcej na takim etapie, na jakim była medycyna 2000 lat temu. Psychologowie bawią się ludzką psychiką, próbują na różne sposoby eksploatować nasze mechanizmy obronne i uświadamiać nam rzeczy, z których świadomie nie zdajemy sobie sprawy. Czasem nawet to coś daje i zmierza w jakimś kierunku, ale tak naprawdę nikt nie ma pojęcia jak działa ludzka psychika. Miałem zresztą kilku terapeutów i metody ich prowadzenia pacjenta różnią się diametralnie. Niektórzy są delikatni. Wręcz do granic możliwości. Zachęcają do podejmowania prób ciepłem i anielską cierpliwością. Inni są po prostu subtelni. Ostrożnie naprowadzają mnie na problemy, których nie dostrzegam. Inni są bezpośredni - stawiają przede mną trudne pytania, od których nie mogę się wymigać. A jeszcze inni są cyniczni, tych najbardziej nie znoszę. Jak mam wierzyć, że ci ludzie wiedzą co robią, skoro każdy robi to inaczej? Oczywiście, że nie wiedzą. Próbują coś odkryć po swojemu, ale to jest tak naprawdę błądzenie po omacku.

Psychiatrzy są jeszcze gorsi. Myślą, że wszystko można załatwić lekami. Co z tego, że nikt nie wie jak naprawdę działają te leki i jakie długoterminowe skutki uboczne powodują? Czy były jakiekolwiek rzetelne studia na temat wpływu antydepresantów na układ nerwowy po ciągłym zażywaniu ich przez 20 lat na przykład? Jeśli leki nie pomagają to po co je brać? Mi nie pomagają. Wiem, że każdy kolejny dzień brania leku w ostatecznym rozrachunku mi szkodzi. Leki są dobre na chwilę. Na parę miesięcy. Nie ma sensu latami ich dobierać i sprawdzać jakie są rezultaty.

I co teraz? Nic. Muszę żyć ze świadomością, że już zawsze będę żył na utrzymaniu moich rodziców. Aż w końcu zdechnę. Że zawsze będę tylko ciężarem, który rani wszystkich dookoła. Że nie skończę studiów, nie znajdę pracy, nie będę miał własnej rodziny, żony, dziewczyny, ani nawet kochanki. Mogę sobie co najwyżej iść na dziwki, przepraszam, zamówić je sobie do domu, bo przecież nie dojadę do agencji. Nie będę nikim wybitnym i nic po sobie nie zostawię. Z każdego punktu widzenia moja egzystencja jest niekorzystna. Nie zarabiam pieniędzy, więc nie mogę sam się utrzymać - rodzice na tym tracą. Nie płacę podatków, nie zasilam budżetu państwa - społeczeństwo na tym traci. Nie przekazuję swoich genów dalej, więc biologicznie też gatunek na tym traci. Nie udzielam się naukowo, nie odkrywam niczego, nie jestem artystą, nie jestem wolontariuszem, nie pomagam nikomu, nikt nie korzysta na tym, że żyję. Jestem człowiekiem, który nie dość, że w żaden sposób nie popycha ludzkości do przodu, ani technologicznie, ani kulturalnie, to jeszcze musi być utrzymywany przez WAS. Moja egzystencja szkodzi ludziom. Więc co jest najlepszym rozwiązaniem? Oczywiście śmierć, ale tutaj jest kolejny psikus. Jako tchórz nie potrafię nawet sam się zabić. Panicznie boję się zarówno życia, jak i śmierci. I moje marzenia... O podróżach do innych krajów. Nie spełnią się. Bo ja muszę ćwiczyć coś, co dla innych ludzi jest naturalne - wychodzenie z domu. Gdybym codziennie jeździł o 100 metrów dalej to po roku udałoby mi się wyjechać 36km za miasto. Ale nawet to jest niewykonalne, bo każdego dnia będę się czuł inaczej, a im dalej jestem od domu tym trudniej zrobić ten następny krok. Zresztą co z tego? Wystarczy, że miesiąc pozostanę w obrębie domu i cała zabawa zaczyna się od nowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarze tak naprawdę nie rozumieją, co mi dolega. Całą tę psychologię i psychiatrię można o kant d*** rozbić.

(...)

Psychologowie bawią się ludzką psychiką, próbują na różne sposoby eksploatować nasze mechanizmy obronne i uświadamiać nam rzeczy, z których świadomie nie zdajemy sobie sprawy. Czasem nawet to coś daje i zmierza w jakimś kierunku, ale tak naprawdę nikt nie ma pojęcia jak działa ludzka psychika.

esper, zgadzam się z Twoimi obserwacjami.

Też miałem podobne przemyślenia.

 

Problemy psychiczne są bardzo trudne. Budowa i działanie mózgu jest znane tylko powierzchownie. Nikt tak naprawdę nie wie, jak złożone procesy się tam odbywają i jak można nimi pokierować. Dlatego próbuje się LEKÓW (tzn. leczenie samych OBJAWÓW, nie przyczyn), ale też i PSYCHOTERAPII (oddziaływanie pośrednie na mózg, próba zmiany niekorzystnych procesów myślowych).

Ale wszystko - leki i terapia - to są i tak tylko PRÓBY. Nikt nie zagwarantuje powodzenia.

To nie kaszel albo grypa, gdzie choroba jest ogólnie znana i praktycznie masz 100% gwarancji, że się wyleczysz: idziesz do lekarza, dostajesz od razu receptę, bierzesz leki przez tydzień i choroba po prostu przechodzi.

Z psychiką jest zupełnie inaczej. To nadal słabo zbadana część ludzkiego organizmu... :-|

 

Cóż, znajdą się tacy, co potraktują to jako źródło niezłego dochodu,

ale pewnie są też i uczciwi - przynajmniej próbują i starają się.

 

 

No a co do sensu własnego istnienia ??

Gdzieś tu na forum ktoś ładnie napisał:

 

Czy życie ma sens?

Nie ma, jeżeli go sobie sam nie nadasz...

 

chyba trzeba samemu szukać... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×