Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

czesc

Mam dokładnie tak samo jak ty, najpierw balam sie ogolnie schizofrenii, potem jak poczytalam objawy to tez mialam dziwne leki podobnie jak ty, one mogly dotyczyc wszystkiego np. szlam i myslalam czy ktos mnie nie sledzi, a potem balam sie ze jak tak pomyslalam to mam schizofrenie, slowem tych lekow bylo mnostwo, najgorsze (ktore pozostaly do dzis to to ze moglabym komus cos zrobic)reszta prawie minela.Balam sie tez ze w koncu zachoruje na schizofrenie, ale moj psycholog powiedzial mi, ze to jest niemozliwe i napeqwno na to nie zachoruje,ale nie powiedzial mi dlaczego(moze to chodzi o to, ze jak ktos cierpi na jedne zaburzenia np.nerwica,czy depresja, czy cos tam innego, to na nic innego juz nie zachoruje-tak gdzies czytalam ze te rozne choroby sie wykluczaja), i tak jak pisalas tez nasilało mi się to przy okresie, ale juz mi to mija i wiecej czasu czuje sie dobrze niz zle, nawet wiem ze jak powoli zaczynam sobie cos wkrecac,to nadchodzi okres :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie okres akurat nie ma na to wpływu...

ale jeśli chodzi o wkręcanie sobie schizofrenii...to przecież podobno jak się na nią cierpi, nie zdaje sobie z tego sprawy :).

więc myślenie 'mam schizofrenię, bo mam jakieś tam objawy', jest typowym dowodem na to, że tej schozfrenii nie mamy.

 

[ Dodano: Pon Sie 28, 2006 12:23 pm ]

ojej, ale namieszałam w tym poście :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ufff :D dzieki, odrazu mi ulżyło :) kurcze bo mi to mija, są tygodnie kiedy się z tego śmieje... tzn od czasu do czasu odczuwam jakiś niepokój ale nie jest to aż tak dokuczliwe, można wręcz powiedzieć że się przyzwyczaiłam... tylko raz na jakiś czas tzn właśnie w tych momentach przed i w trakcie kobiecej niedyspozyji to powraca i mimo że zdaję sobie sprawę że to nerwica i po prostu nasila się jeszcze bardziej przed okresem to boję się i za każdym razem przeżywam to tak samo jakby była to jakaś nowość... a szczerze mówiąc nawet zanim dostałam nerwicy to miałam zespół napięcia przedmiesiączkowego, więc niby nie dziwota, że teraz też taki mam tylko 10x bardziej dokuczliwy zarówno dla mnie jak i dla otoczenia, ale wiadomo jak to jest... łatwo powiedzieć że wszystko ok, gorzej przestać myśleć negatywnie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Steffi skoro o tym myślisz to znaczy że masz świadomość więc schizofrenia Ci raczej nie grozi. To śa natrętne myśli które czesto powracają ,chyba że masz omamy słuchowe ,urojenia prześladowcze albo rozdwojenie jazni ale wtedy na pewno by Ci te objawy same nie przechodziły tylko byś coraz bardziej była odizolowana od świata realnego. Ty masz lęki ,lęki przed chorobą . A przed kobiecymi dniami to chyba każda kobieta jest bardziej poddenerwowana i bardziej wrazliwsza ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej!ja juz sie wypowiadalam szerzej w innych postach na temat nerwicy i schizofreni....ale ogolnie zdrowa zes jest ; nie da rady sobie wmowic choroby i naprawde na nia zachorowac.A jak juz sie zachoruje na schizofrenie to sie o tym nie wie....kazdy schizofrenik twierdzi,ze to wszyscy wokol niego sa dziwni......

Co do napiecia i hormonow....to mna rzadza cholernie,jak mam dni plodne to mi sie wydaje,ze umre z niewyzycia,jak mam napiecie przed- miesiaczkowe to placze,mam depresje i "nosi mnie",rozne mna miotaja emocje;]

Co do wmawiania sobie chorob...moj ojciec zapadl na zaburzenie afektywne dwubiegunowe (mania i depresja)......no to sobie uroilam,ze mnie tez cos bedzie...chodzilam na kurs na studiach na ten temat...i naprawde myslalam,ze umre;]Potem sobie pomyslalam,ze no trudno to zachoruje,jesli mi to pisane,ale dopoki mam samokrytycyzm i nikt mi z zewnatrz nie mowi,ze mi cos jest to znaczy,ze jestem zdrowa;]

Czytanie o chorobach nic dobrego nie daje,bo mysli sie,ze choruje sie na wszystko.To sie nazywa "syndromem studenta 3 roku medycyny".Jako studentka psychologii juz przywyklam do mysli,ze na pewno jestem zaburzona,a to co najgorsze jeszcze moze ze mnie wyjsc;]]]Ale jak ma wyjsc to wyjdzie.

Ty schizofrenii nie masz na pewno,bo bys sie jej nie obawiala,gdybys ja miala!!!

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie dokońca się z wami zgodzę bo niekoniecznie musi być tak że jak się zaczyna schizofrenia to nie mozemy zdawac sobie z niej sprawy.Są rózne rodzaje tej choroby i o różnym natężeniu jej objawów.Ja cierpię na nerwicę od ok.pół roku i zaczęło się tak że zaczęłam mieć problemy z oddychaniem potem doszły inne straszne objawy o których już pisałam na forum.Wkońcu trafiłam do szpitala psychiatrycznego i tam się dowiedziałam że te wszystkie dolgliwo

 

[ Dodano: Sob Wrz 09, 2006 7:57 pm ]

przepraszam niechcący za wczenie wysłałam post.

dolegliwości sama sobie wkręcam i to może być początkiem schizofrenii,bądz do niej prowadzić za jakiś czas.Jest to z pewenością po części spowodowane tym ze studiuję medycynę.Teraz biore leki i czuję sie dobrze ale często wkręcam sobie że nie mogę oddychać i tak mam z tym że teraz umiem sobie z tym radzic.Napewno nie jest też tak że jak chorujesz na nerwicę to już nie dopadnie cię choroba psychiczna.Jest wręcz przeciwnie jeśli ciągle sobie coś wręcasz i myślisz ze zacchorujesz to wkoncu może się tak stać bo tak działa nasza psychika,podświadomość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, podobno na poczatku bywa (nieczesto) ze czlowiek ktory zaczyna chorowac na schizofrenie zaczyna sobie zdawac sprawe ze cos z nim jest nie tak. Ale juz w psychozie z reguly nie ma tej swiadomosci... a przynajmniej tak twierdza ksiazki i ludzie na roznych forach o schizofrenii.

Ale z jedna rzecza zupelnie sie nie zgadzam - nie wierze ze mozna sobie wmowic schizofrenie. Nie wiadomo jakie sa jej przyczyny (choc ludzie sklaniaja sie ku tzw koncepcji dopaminowej z tego co wiem) ale lekarze sa zgodni ze to choroba mozgu.. i o wyraznym czynniku genetycznym (choc sa jakies wyjatki).

 

Natomiast w ciezkiej depresji, w ktora mozna sie pewnie wpedzic z pomoca nerwicy, moga podobno wystepowac objawy psychotyczne..

 

Z tego co sie dowiedzialem od psychiatry, to najlepszym dowodem na to ze czlowiekowi nie zaczyna sie schizofrenia jest czas. Jesli nerwica meczy kogos juz dlugo, to jest tylko nerwica...

 

I moze jeszcze dodam, ze jesli lekarze stwierdza np podatnosc na schizofrenie (sa skale i testy, link do wczesnego wykrywacza takich sklonnosci podawalem kiedys, albo ktos bliski ze zdiagnozowana powazna choroba psychiczna) to to nie jest zaden wyrok. W Polsce chyba jeszcze tego nie ma, ale na swiecie powstaja centra wczesnego zapobiegania (Early Prevention Center) ktore pomagaja 'podatnym' tak sie ustawic zeby nie zachorowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nonenow czy mógłbyś podać ten link do wczesnego wykrywania skłonności schizofrenicznych bo jakoś nie moge tego znaleść.Byłabym Ci bardzo wdzięczna.Jeśli chodzi o to wmawianie sobie schizofreni to mi lekarz wytłumaczył w ten sposób,że urojenia a takowe niby mam bo przecież tak naprawde to z moim oddechem,sercem itd wszystko jest ok są jednym z objawów choroby psychicznej w tym schizofrenii.Dlatego jest taka możliwość,że sama wpędze się w jakąś chorobę.Oczywiście może być tak,że faktycznie cos z moją głową jest nie tak i mam jakieś problemy z neuroprzekaznikami itp no ale tego i tak nie da się zbadać więc tak naprawde to nic nie wiadomo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, moge - http://www.schizophrenia.com/sztest/

Ale pamietaj ze wynik tego testu to nie diagnoza, tylko sugestia ze powinno sie pogadac z lekarzem. Nie wiem czy powinienem tak podawac ten link, bo ten test moze sluzyc do wkrecania sie i psucie sobie humoru.

Jakos trudno mi uwierzyc ze lekarz moze sadzic ze nerwicowe strachy o serce i oddech to urojenia. Tzn pamietam ze jak mialem klopoty z sercem i oddechem (a to typowe w nerwicy) jak chorowalem dziesiec lat temu, to nie bylo watpliwosci ze to nerwica. Z tym, ze mialem jakiestam niby uzasadnienie - bo jako dziecko leczylem sie na serce i byla to dla mnie okropna trauma (blad rodzicow moim zdaniem). Ale wydaje mi sie ze szybkie tetno, klucie serca, gula w gardle i klopoty z oddychaniem to flagowe objawy nerwicy i zupelnie normalny efekt strachu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam serdecznie!

mam zupełnie podobny problem.wśród wszystkich moich lęków i obsesji obawa przed schizofrenią jest najgorsza.jak nie myślę, że mam schizo tak jak teraz, w przeciwieństwie do myślenia przed tygodniem (mój lekarz, do którego przestałem chodzić wykluczył schizo w moim przypadku,dlatego go zlałem), to wręcz kocham swoją nerwicę. oczywiście, że jej nie kocham, bo mi życie niszczy...od zawsze,zwłaszcza teraz.

 

schizofrenii nie można sobie "wkręcić", można się co najwyżej jeszce głupiej zachowywać. z pewnością można natomiast wprowadzić się w psychozę amfetaminową, tak jak mi się to niegdyś zdarzało. w opinii biegłych lekarzy i osób znających się na rzeczy objawy mogą być wręcz identyczne jak w przypadku schizofrenii jednak z czasem mijają. nie będę pisał, co wtedy myślałem, widziałem i słyszałem, nie ma sensu, wstyd w ogóle mówić...ale był to najstraszniejszy stan, w jakim się znajdowałem kiedykolwiek.

 

czy sobie zdawałem sprawę? w zasadzie nie.byłem przekonany, że uknuto spisek w celu wykończenia mnie, wszędzie i wszyscy. jednak, mimo to wiedziałem,że COŚ JEST NIE TAK.tylko nie umiałem sobie wytłumaczyć, że to co jest irracjonalne takim właśnie jest.no i pobiegłem do lekarza, aby powiedział mi wyrok, ale nie powiedział. miejscami również był częścią spisku.

 

swoją drogą, jak wynika z mojej analizy postów na schizofrenia. evot to "niezdawanie sobie sprawy" wcale nie jest regułą- jest różnie i różniście. na pewno nie jest tak, że osoby schizofreniczne nagle zaczynają zachowywać się ja roboty. objawianiu się choroby towarzyszy wiele wątpliwości, walka, sytuacje podważające bądź potwierdzające hipotezy, a wszystko to napędza lęk.

 

fakt jest z pewnością taki (chociaż ja tego nie wiem), że przez przygody z dragami nabawiłem się swojej najstraszniejszej obsesji.

 

łe, właśnie zauważyłem, że nonenow podał już link, w pełni podpisuję się pod jego ostrzeżeniami. jest jeszcze wiele innych testów, w google "schizophrenia test" to wyskoczą

 

www.schizophrenia.com/sztest/

podaję adres do testu na schizo. mi wyszło, że mam na 66%.aż śmiać mi się chce, bo test króciutki i banalniutki, tak, że mógłbym zaznaczyć trochę inaczej i bym nie miał.66% pozytyw to efek tego, że zaznaczyłem, ze się boję ludzi i często wydaje mi się, ze chcą mnie skrzywdzić, że w pewien szczególny sposób wierzę, ze można przewidzieć przyszłość (nie czuję się jak nostradamus, jednak na podstawie pewnych analiz można dojść do wniosku, że ktoś zostanie raczej sprzątaczem-jak ja, a nie prezydentem USA-jak inni), i że często chodzę "cloudy". tak więc apeluję, aby tak zupełnie serio go nie traktować.

 

to był mój pierwszy post, bo od niedawna mam net.

 

P.S. właśnie zauważyłem, że nonenow podał już link.w pełni się z nim zgadzam-test nie jest miarodajny.jest wiele takich testów tylko trza w góglu wpisać.rozwiązywałem je na różne sposoby-w zależności czy chciałem się akurat utwierdzić w chorobie, czy też nie. w tej kwestii wiarygodną może być jedynie niejedna wizyta u psychologa.

 

Ściski! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze moze dodam, ze kwestia tego czy schizofrenicy sa swiadomi tego ze sa w psychozie jest zlozona. Z tego co wiem, w pierwszej psychozie z reguly nie maja swiadomosci choroby. Ale pozniej ucza sie juz po podaniu lekow, jak sobie radzic ze stanami psychotycznymi i bliskimi psychotycznych. Z tego co zrozumialem to jest tak ze jak poznaja pierwsze objawy poczatku czegos niedobrego, to staraja sie cos z tym zrobic (leki, czasem hospitalizacja).

 

P.S. To sa z reguly naprawde niesamowici i pelni zrozumienia dla cierpienia innych ludzie! Walczcie ze stereotypem schizofrenika, bo jest nieprawdziwy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałam większych problemów ze zdrowiem - nie licząc alergi. Wszystko zaczęło się 3 lata temu gdy moja babcia zmarła na nowotwór. Od tamtej pory zaczęłam wmawiać sobie że umieram. Każdego dnia np. czesząc (bardzo długie) włosy gdy widziałam jakiekolwiek włosy na szczotce od razu miałam myśl "o to już koniec, zostało Ci co najwyżej parę mięsięcy życia". W pewnym momencie przestałam je czesać aby nie widzieć jak "wypadają". W tamtym czasie każdego dnia budziłam się i zasypiałam z poczuciem że jestem ciężko chora. Towarzyszyło mi obsesyjne myślenie że umieram. Trwało to przez około rok. W pewnym momencie to wmawianie choroby chyba mi się znudziło - widziałam że nic mi nie jest, że czuję się dobrze - więc przestałam sobie wmawiać raka.

 

No ale media robią swoje... Od mniej więcej roku moje myślenie o chorobie powróciło. Normalnie nie myślałabym o tym ale po prostu nie mogę gdy dosłownie każdego dnia słyszę o chorobach i widzę chorych/umierających ludzi. Praktycznie nie ma dnia w którym nie mówiliby w wiadomościach lub reportażach czegoś o chorobach lub śmierci. Wątki nowotworowe poupychano już do chyba wszystkich polskich seriali. Ciagle więc chcąc nie chcąc słyszę o nowotworach. Wystarczy że boli mnie głowa lub mam katar - lub nawet nic mi się nie dzieje - a ja już spędzam godziny wertując książki medyczne, portale onkologiczne i inne szukając sobie chorób i wmawiając nowotwory. Ciągle o tym myślę i nawet jeśli na krótki moment udaje mi się zapomnieć znów widzę lub słyszę coś co przypomina mi o wszystkim.

 

Myślę że zrobienie badań może nieco by mnie uspokoiło, niestety nie mam na to odwagi i nie wiem jak się przełamać. Brakuje mi ciepła i wsparcia bliskich osób. Czasem mam wrażenie że moje życie jest tak nieciekawe i pełne cierpienia i rozczarowań że może nawet lepiej jeśli jestem chora i umrę... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem... Mam dokładnie to samo, nawet zaczęło się podobnie. Najpierw były to lekkie hipochondryczne wkrętki, później coraz silniejsze, a teraz silne lęki na punkcie zdrowia :? Na razie biorę Afobam, pozwala stłumić uczucie lęku, ale niedługo zaczynam psychoterapię, Tobie też polecam z kimś o tym porozmawiać, wiem z doświadczenia, że to pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie wiesz jak dobrze cię rozumiem. U mnie zaczęło sie to pół roku temu. Nagle w nocy obudzieło mnie kołatanie serca. Pojechalam do przychodni, dali mi propranolol i magnez. I uczucie kolatania przeszło. Jednak od tamtej pory moje życie sie zmieniło, zaczęłam szukać wiadomości na temat chorób serca, wszystkiego co jest związane z kołataniem i przyspieszonym biciem serca. Nie uspokoiło mnie nawet echo serca zrobione u kardiologa. Wyniki były dobre bo nie ma nic co wskazywało by na chorobę. Ja jednak cały czas wsłuchuję się czy przypadkiem cos sie nie dzieje. Od około tygodnia mam bóle głowy przeczytałam już chyba wszystko co dotyczyło guzów mózgu , tętniaków, glejaków i tym podobnych rzeczy. To jakiś koszmar chociaż wiem ze wszystko w porządku cały czas czegos szukam. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety to są typowe objawy nerwicy.Szukamy w sobie objawy chorób,jeśli cokolwiek nas zaniepokoi szukamy po książkach,a internet jest do tego jeszcze lepszy.Z regóły wszystko co przeczytamy do nas pasuje.Wtedy boimy się iść do lekarza,aby usłyszeć ta diagnozę,że umieramy,czy ,że mamy raka.I tak wkółko.Bo jeśli usłyszymy ,że nic nam nie jest, to też nie dobrze,bo wiemy,że lekarze się pomylili i szukamy innych.Wreszcie robią nam wszystkie badania , np serca,wykluczą zawał.To wspaniale przerzucamu się na myśl o raku głowy i tam drążymy.Po zrobieniu tomografu i wykluczeniu guza wracamy tymrazem np. do żołądka i tam dopatrujemy się czegoś.Komuś zdrowemu wydajemy się śmieszni,ale dla nas jest to niestety mordęga :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem co macie na myśli :(:(:( Np. ostatnio parę tygodni temu nadwyrężyłam kolano i trochę mnie bolało jak chodziłam. Zaczęłam sobie wmawiać że mam raka kości. Potem przestało mnie boleć to zapomniałam. W telewizji mówili o raku szyjki macicy no to stwierdziłam że na pewno go mam. 2 tygodnie temu bardzo się zdenerwowałam co u mnie zawsze kończy się brakiem apetytu - więc zaczęłam sobie znów wmawiać raka żołądka. Jakiś tydzień temu - tez z powodu lęków i zdenerwowania - czułam taki gorąc i trochę dreszcze a nie miałam temperatury, więc wmówiłam sobie że to rak tarczycy lub guz chromochłonny. Teraz jestem przeziębiona - mam katar, bolące gardło i powiększona śliniankę więc sobie wmawiam że to poczatki ziarnicy złośliwej lub chłoniaka. Zaczęłam tez obsesyjnie się ważyć prawie codziennie czy przypadkiem nie chudnę bo w przeciagu ponad pół roku schudłam jakieś 3kg. Co prawda od tamtego czasu zmieniłam dietę i uprawiam więcej sportu więc to chyba normalne (zresztą mówią że w okresie letnim to naturalne tracić ok 2 - 3kg swej wagi) no ale ja i tak mam teraz nowy obsesyjny powód do pogłebiania kompleksów :|

 

Jestem obecnie chodzącą encyklopedią wiedzy o nowotworach i mam tego dość!!! Chcę żyć normalnie i nie myśleć na każdym kroku że jestem cięzko chora bo jak tu z taką nerwicą cieszyć się życiem? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Jezu, wiem o co chodzi. Tyle że ja akurat nowotworów tak się nie boję. Za to wkręcam sobie choroby o nagłym przebiegu, zaczynające się szybko i szybko postępujące, tych panicznie się obawiam. Są to: pęknięcie tętniaka mózgu, udar, zawał, ostra alergia na coś... Masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej nie boję się niczego o nagłym przebiegu nie licząc tej nieszczęsnej kancerofobii. Paraliżuje mnie lęk że mogę zachorować na coś co będzie wymagało długiego leczenia które w dodatku może okazać nieskuteczne. Moje życie jak do tej pory było pasmem niepowodzeń, nie udało mi się właściwie niczego osiągnąć i zaznać prawdziwego szczęścia. Mam 22 lata i chciałabym jeszcze pożyć aby móc zrealizować którykolwiek z celów które sobie obrałam. Ale jak robić cokolwiek skoro mam wrażenie że to i tak nie ma sensu bo przecież jestem chora i wkrótce umrę :|

 

Nie mogę powiedzieć matce o moich lękach bo ona też ma nerwicę (choć innego rodzaju) i zaraz zaczęłaby panikować i histeryzować czego ja bym po prostu nie zniosła. Myślałam o pójściu do psychiatry tyle że moja matka tak się wszystkim interesuje że byłoby niemożliwe ukryć przed nią ten fakt. Czuję się tym skrępowana. Jedyna osoba z którą mogę o tym porozmawiać to mój chłopak który stara się jak może abym nie miała tych powalonych myśli o chorobie i umieraniu. Rozmowa z nim na ten temat zawsze mi pomaga i przestaję na chwile myśleć o tych głupotach. Niestety on nie może być ze mną przez 24 godziny i za każdym razem gdy dostaję ataku paniki tłuc mi do głowy że to tylko moja wyobraźnia :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehh..skąd ja to znam...ja ciagle czuje sie chora...najpierw tez mialam obsesje ze jakis tetniak bo bolała mnie głowa, zrobilam tomograf, nic nie wyszło, potem robilam USG brzucha, tez nic nie wyszło, RTG klatki, nic nie wyszło, spirometrie, nic nie wyszło, kilkakrotnie badanie krwi - wszystko w normie....ale od jakiegos czasu mam wezly chlonne powieksozne w pachwinach i jeden za uchem i wmawiam sobie co??-ziarnice...tyle ze lekarz ze wzgledu na wezly w pachwinach wysłał mnie do ginekologa a tam sie okazało ze mam torbiel na jajniku wielkosci 5cm...wyobrazacie sobie teraz jak sie tego boje??!! do tej pory nic nigdzie nie wychodzilo wiec zawsze wychdozilam podniesiona na duchu...a ten torbiel...cos strasznego...znowu sie ciagle denerwuje:( Do tej pory caly czas wiedzialam podswiadomie ze jednak to wszystko sobie wmawiam i w rzeczywistosci chyba nic mi nie jest...a teraz??!! teraz wiem ze jest i nie moge rpzestac o tym myslec:( A o tych wezlach dalej mysle bo wcale nie jest pwoiedziane ze one na 100% sa od tego torbiela...:(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

j a ostatnio też czytałam na tematy gózów mózgu i innych chorób głowy, ubzdurałam sobie że coś jest ze mną nie tak, jestem wiecznie przemeczona, schudlam i czasem boli mnie głowa. a wogóle to nasiliło się po tym jak usłyszalam, ze u dziecka mojej znajomej po wielu badaniach i wizytach u lekarzy wykryto guza mózgu. Doszłam do wniosku, ze jesli sie juz ma takie objawy jakie wyczytalam, czyli bole glowy, wymioty, nudnosci itp to wtedy jest zawsze za pozno.

dlatego we wtorek ide do lekarza (wybieram sie do niego juz od kilku miesiecy i zawsze jak mi troche lepiej to odkladam wizyte) po skierowanie na rezonans - mam szczescie po uda mi sie to zrobic na kase chorych bez żebrania.

a wtedy jak juz bede miala czrno na białym ze w mojej glowie nie ma raka - to musi mi to przejsc!

wczoraj na przyklad bylam przez caly dzien tak zestresowana przez myslenie o tej chorobie ze cisnienie poszlo mi ostro w gore - a przez to bolala mnie glowa i oczy - i oczywiscie juz podejrzewalam ze to jest cisnieniowy bol glowy spowodowany powiekszaniem sie guza ..... zwariowac mozna!!

 

[ Dodano: Pią Wrz 15, 2006 8:13 pm ]

zrobiłam bład - miałam na mysli guzów mózgu przez "U" :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rzuciłam palenie bo bałam się raka piersi. Co jakiś czas macam sie po cyckach i się boję, że coś wyczuję. Do niedawna była to moja obsesja. Teraz leję na wszystko. Czasami mam jeszcze co prawda napady, że tak powiem strachu przed rakiem piersi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli widzę że nie ja jedna mam taki problem:

 

Co dziwne, ja mam zdrowie żelażne jak to niektórzy mówia, bo grypa co niektórych kładzie na miesiąc, u mnie trwa 3 dni ,przeziębień i innych wirusów raczej nie łapię, tylko mam straszną alergię. Ale do niej już przywykłam bo mam ją od 6 roku życia, i od 6 roku mam tabletki, krople do nosa, badania, inhalacje etc.

 

3 lata temu mój dziadek umarł na nowotwór żołądka - który jak sie okazało rozwijał sie od 35 lat, a mój dziadek od 35 lat nie badał żołądka tylko chodził na badania cukrzycy. Najpierw przeziębienie które przesunęło sie na grypę, po czym dziadek nie mógł nic jeść, chodzić, ruszać sie ani nic. Umarł tydzień po trafieniu do szpitala.

Jakby tego było mało wujek też trafił do szpitala z podejrzeniem nowotworu - tym razem gardła (albo dziąsła). Wujek po chemioterapii czuje sie teraz świetnie ale ja zaczęłam wariować:

 

I tak jak u was: potrafiłam chodzić co tydzień do lekarza żeby mnie zbadał. Najpierw myślę że napewno mam nowotwór, zrobili badania krwi, wyniki idealne, super przez tydzień. Potem że może mam coś z żołądkiem - USG i inne możliwe badania - wszystko idealne

 

Chodzę teraz na terapię i niby było wszystko w porządku, tyle ze teraz złapała mnie chyba grypa zołądkowa. (kaszel, katar, biegunka). Niby wszyscy mi powtarzają że co innego moze być z takimi objawami, że przecież gorączki nie mam, a morfologię miałam 3 tygodnie temu, ale jakaś tam myśl sie kołacze...próbuję myśleć że gdyby był jakiś najsłabszy stan zapalny to by było zapisane w ilości leukocytów które mam idealnie pośrodku.

 

Ale tak sie was spytam : ile u was miały "ważność" wyniki badań?

Znaczy przez jaki czas byłyście spokojne, a potem sie zastanawianie czy one mogły sie już zmienić?

 

Mama mi ciągle tłumaczy że u zdrowych ludzi jak u mnie, wyniki morfologii sie nawet po roku bardzo nieznacznie zmieniają.

 

Do tej pory przełączam telewizor jak leci jakiś serial/program medyczny (kiedyś uwielbiałam "Na dobre i na złe" teraz przełączam)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amy18 rozumiem Cię doskonale! Ze mną było identycznie. Od dzieciństwa leczyłam się na alergię - miałam problemy z alergią skórną i pokarmową. Potem z tego wyrosłam i od 3 lat nie biore nawet tabletek - tylko czasem jak mnie dopadnie katar alergiczny biore doraźnie krople.

 

Z moją babcią było prawie tak samo jak z Twoim dziadkiem. Czuła się dobrze, niecały rok zanim to się stało miało wszystkie badania i wszystko było w normie. Potem miała grypę i brała 2 antybiotyki bo pierwszy nie zadziałał. Po tej grypie miewała bóle żołądka i wymioty co wskazywało raczej na podrażnienie po antybiotyku. Któregoś piątku wstała rano z potwornym bólem, zawieźliśmy ją do szpitala. W sobotę wieczór stwierdzono raka żołądka z przeżutami. W niedzielę nad ranem zmarła.

 

Rak żoładka przebiega praktycznie bezobjawowo i nie jest wykrywalny w morfologi ani USG. Rozwija się przez wiele lat a często powtarzające się zgagi, uczucie głodu zaraz po przebudzeniu czy też lekkie bóle to jego początki (nazywa się to "wczesny rak żołądka"). Wstręt przed mięsem, silne bóle czy wymioty wystepuja już w bardziej zaawansowanej fazie. Tak więc będąc już w pewnym wieku (powyżej 40 lat) powinno zwracać się na to uwagę i w razie gdyby takie objawy się powtarzały zwrócić na to uwagę bo lekarze mogą podciagać to pod zwykła niestrawność (jak widze na reklamach jak mówią ludziom aby brać RENI i jakieś inne pastylki to od razu mi sie to kojarzy z maskowaniem raka).

 

Ja wmawiam sobie raka żołądka wtedy gdy sie zdenerwuję i mój atak paniki sprawi że stracę apetyt. Wtedy wiadomo nie jew z 1 czy 2 dni, robi mi się nieodbrze a potem zanim się uspokoję i powoli zacznę normalnie jeść - mam powód do wmawiania sobie raka.

 

W moim przypadku unikam lekarzy jak ognia - chyba że muszę do nich iść a raczej nie muszę bo nie choruję wiele. Jedyny wyjątek to DENTYSTA do którego zawsze chętnie idę :mrgreen: Z tego co czytałam z opinii innych osób to wyniki badań ani zapewnienia lekarzy i tak ich nie satysfakcjonują w wyszukiwaniu sobie chorób. Sama nie idę chyba właśnie z tego powodu bo wiem że i tak oni powiedzą że wszystko jest ok a ja znów zobacze jakiś program w TV lub cokolwiek mnie zaboli i stwierdzę że i tak jestem śmiertelnie chora :|

 

Generalnie jak ktoś dba o siebie to badania profilaktyczne powinien robić raz na rok. Ale co z tego skoro i i tak nie wykarzą wielu chorób? Moja babcia robiłą co roku i ostatnie miała 7 miesiecy zanim to się stało a tu okazało się że od wielu lat miała nowotwór z przeżutami. Momentami sama nie wiem czy warto się zakompleksiać i gonić co tydzień na morfologię. Momentami wydaje mi sie że wolę niewiedzieć jeśli nawet jestem chora. Jeżeli byłabym chora wpadłabym w panikę i nie mogła myśleć o niczym innym. Leczenie itd zniszczyłoby mnie psychicznie, może nawet i posunęłabym się do samobójstwa. Może bym się leczyła i walczyła z chorobą tak długo na ile starczyłoby mi sił a lekarzom wiedzy medycznej a ich efekty i tak mogłyby okazać się marne. Więc może lepiej po prostu sobie żyć tak długo aż czuję się dobrze?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem ze to brzmi okrutnie ale jak to dobrze ze nie tylko ja boje sie tego cholernego raka! Mam doslownie obsesej na jego punkcie, a najbardziej boje sie tych form ktorych nie da sie wykryc az do ostatniego stadium gdy juz jest za pozno. Ciagle boje sie ze moge robie cos co spowoduje n raka zoladka (tfu tfu) np pije kawe, jem w pospiechu, biore czasem jakies dopalacze albo tabletki na zrzucenie paru kg. Paralizujacy strach,nic mnei bardziej nie przeraza niz rak, no moze HIV ale jego da sie uniknac a raka nie bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×