Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pośmiejmy się z siebie


Alexandra

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem przywiązana do podłogi :lol:

-śpię na materacu, bo bliżej podłogi

-zamiast siedzieć na fotelu siadam na podłodze

-wolę chodzić na boso, bo kapcie odcinają mnie od dotyku podłogi

eh :roll:

 

Wiecie co to onomatopeje? Ja je wcielam w życie i wymawiam na głos. Wchodząc do pomieszczenia mówię czasami "wziuuum" i inne tego typu rzeczy, moim ulubionym dźwiękiem jest chyba "pah!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!

Jestem tu po raz pierwszy i chciałam podzielić się z Wami moimi natręctwami:

- jak usłyszę lub zobaczę karetkę, straż pożarną itp. to muszę polizać palce, najlepiej dwa albo trzy - i wtedy się uspokajam na chwilę, no i wydaje mi się, że dzięki temu nic złego mnie nie spotka;

- podobnie robię kiedy zobaczę inwalidę, osobę na wózku, osobę ranną w wypadku... itp.

- codziennie mam wrażenie, że "duszę" się w jakimś pomieszczeniu - bo np. przeczytam w internecie coś na temat choroby, jakiegoś wypadku, katastrofy, albo jak usłyszę o tym w telewizji - no i wtedy jedynym sposobem radzenia sobie w tym uczuciem jest przełknięcie śliny jednocześnie patrząc na jakąś szparę np. w drzwiach lub uchylone okno... wtedy na chwilę czuję się wolna :oops:

- nie zasnę, jeśli jakaś szafka, szuflada nie jest domknięta;

- wychodząc z domu, z auta... muszę odwrócić się kilka razy dopóki się nie uspokoję; no a wcześniej muszę dotknąć parę razy samochód - tak na pożegnanie ;)

- od dziecka męczą mnie koszmary senne, myśli o potworach, duchach siłach nadprzyrodzonych;

- a tak poza tym, to mam mnóstwo okropnych myśli na temat śmierci mojej i moich bliskich, ciągle wyobrażam sobie, że coś złego nas spotka, towarzyszy mi nieustający lęk o siebie i najbliższych :(

 

Chyba wreszcie podejmę decyzję o leczeniu, bo strasznie to męczące jest.

 

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tak poza tym, to mam mnóstwo okropnych myśli na temat śmierci mojej i moich bliskich, ciągle wyobrażam sobie, że coś złego nas spotka, towarzyszy mi nieustający lęk o siebie i najbliższych

 

 

Mam podobnie, tyle, że ja o sobie właściwie się nie boję, tylko o moich bliskich czasem mam wrażenie, że wpadam już w jakąś paranoję ..

 

A Twoi bliscy wiedzą, że tak się o nich boisz strasznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ja pociągnę ten "sedesowy" temat :D

 

zabijam jakiegoś owada, muchę albo komara i wrzucam go do muszli,

to boję się, że mimo spłukania wody on potem wylezie stamtąd dużo większy

i mnie ugryzie, no wiecie w co? jak będę się załatwiał... :mrgreen:

i to wcale nie jest śmieszne :evil:

 

absolutnie nie mogę zostawić klapy otwartej (bo będzie mógł łatwiej wyjść),

dlatego sprawdzam po kilka razy czy jest tam czysta woda,

dla pewności jeszcze przyduszając klapkę...

 

[Dodane po edycji:]

 

nawet kiedyś miałem tak idiotyczne pomysły,

żeby zamykać sedes na kłódkę...

:zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tak poza tym, to mam mnóstwo okropnych myśli na temat śmierci mojej i moich bliskich, ciągle wyobrażam sobie, że coś złego nas spotka, towarzyszy mi nieustający lęk o siebie i najbliższych

 

 

Mam podobnie, tyle, że ja o sobie właściwie się nie boję, tylko o moich bliskich czasem mam wrażenie, że wpadam już w jakąś paranoję ..

 

A Twoi bliscy wiedzą, że tak się o nich boisz strasznie?

 

chyba nie wszyscy... chociaż zasypuję ich telefonami, sms-ami, kiedy długo się nie odzywają ( tzn. mi się wydaje, że długo... ) i pytam, czy wszystko w porządku itd. nie umiem walczyć z tym, co sobie wyobrażam, np. "widzę" wypadki samochodowe, albo jakieś morderstwa... to okropne :(

staram się walczyć z tymi lękami, ale jakoś mi nie wychodzi. nie ma jeszcze 20:00 wieczorem, a ja boję się z psem wyjść na dwór. i już zaczynam kombinować, że jakiś zboczeniec się przypałęta, albo winda się urwie w czasie jazdy, albo obcy pies mnie zaatakuje...

co robić? pomóżcie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karotka81-czasami bez profesjonalnej pomocy się nie obędzie;ja próbowałem dłuuuugo walczyć sam i było to niesamowicie trudne; dopiero jak człowiek jest dobrze zdiagnozowany, wie co się z nim dzieje, to może stawić lękom czoła już sam moim zdaniem (lub z lekami i terapią), pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się przyplatalo coś takiego że boje sie jechać swoim samochodem bo jestem sztywna ze strachu ,mysle ze wszedzie bedzie mi zle tylko w domu czuje sie dobrze bo nawet gdzy cos mnie napadnie to jestem bezpieczna.czy to minie po kilku nieudanych probach depresantow jestem teraz na clonozepanie i propanolu .Czy to mi minie?Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pośmiejmy się z siebie..

hmm

 

ania jest zdrowa, szczęśliwa, zgrabna, powabna, wspaniale jeździ samochodem, ma faceta, któy kocha ją bezgranicznie, planuje dzieci i w ogóle wszystko jest zajebiś*ie..

 

 

ha ha ha h a ha jakie śmieszne!!!

śmieje się ktoś ze mnie ze mn a?? :why::why::why::why::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że taka stronka jest :D Poczytałem sobie Wasze wpisy i aż mnie zmroziło! Wychodzi na to, że jestem niezłym świrem...

Z dzieciństwa pamiętam zamykanie kranów po kilka razy i pstrykanie wyłącznikiem od światła po 15 razy pod rząd. Płyt chodnikowych nie przerabiałem, bo w miejscu zamieszkania ich nie było - alejki tylko asfaltowe. Natomiast jakaś siła kazała mi się cofać co jakiś czas o krok i stawać tak, aby buty stały równo. Dziś mam 37 lat i teoretycznie jestem normalny (tak mi się wydawało do niedawna)... Macanie się z wyłącznikiem od światła (takie przygładzanie go) to norma. Zamykanie drzwi - najpierw zamek dolny, potem górny - koniecznie - inaczej się nie da, bo trzeba otworzyć i zamknąć jeszcze raz. Szarpanie się z klamką kilka razy, tak dla pewności, wracanie z półpiętra do drzwi (tak jak w filmie "Dzień Swira") :105: . Kiedy kładę się spać muszę ręką przelecieć 3 razy wszystkie pokrętła od kuchenki gazowej, poduszkę koniecznie guzikami do góry, żeby nie gniotła, a prześcieradło w odpowiednią stronę. Czasem żona prześcieradło położy inaczej i muszę to poprawić. Sypiam na golasa, bo w piżamie czuję się osaczony. Przeszkadzają mi też nierówno zawiązane buty. Buty muszę nosić luźne w palcach - tak, żeby palcami szło ruszać, inaczej się duszę (tzn odczuwam konieczność uwolnienia stóp). W okresie wiosenno - letnim chodzę tylko w sandałach i klapkach. Mam też natręctwo nierównego wyglądu - muszę być cały równo opalony, bo biały pasek pod gaciami doprowadza mnie do rozpaczy. Latem uciekam na godzinkę z pracy, chodzę opalać się na golasa, a popołudniami z rodzinką jedziemy nad jezioro - wtedy mam pewność, że słońce nie spowoduje zbyt dużych nierówności w opaleniźnie. Czasem też się łapię na ustawianiu przedmiotów do krawędzi, np stołu mebli itp. Odczuwam nieraz nieodpartą chęć przestawienia jakiegoś przedmiotu, bo wydaje mi się, że powinien on być inaczej ustawiony - czuję tak jakby pole magnetyczne, które chciałoby obrócić jakiś przedmiot w odpowiednim kierunku. Otwieranie i zamykanie nogą klapy od kibla, to też u mnie standard. Rąknie myję co chwilę, ale staram się nimi jak najmniej dotykać, żeby zachowały świeżość. Zima jest dla mnie zbawienna, bo można używać pieniędzy przez rękawiczki. Zdarza mi się czasem (aż wstyd się przyznać) nie kąpać się przez tydzień, gdyż miałbym poczucie utraty czegoś... (myję tylko miejsca pachnące a resztę ciała pozostawiam w spokoju). Kiedy miałem problem z kamieniami nerkowymi, urolog kazał mi patrzeć na ilość moczu, żeby nie doszło do zastoju w nerce. Wziąłem sobie do serca, kupiłem zbiorniczek z miarką i notowałem ilość wypitych płynów i ilość moczu. Tak mi się to spodobało, że miałem problem z przerwaniem tego procederu. Jak zacząłem szperać w necie o ilości moczu, to znalazłem informacje o urynoterapii i znowu następna obsesja - musiałem rano i wieczorem wypić nawet maleńką ilość moczu... W ogóle mam jakiś nieodparty pociąg do robienia rzeczy dziwnych, jedynych w swoim rodzaju i ekstremalnych, nawet bardzo ekstremalnych, ale to chyba nie miejsce żeby o tym mówić... Ostatnio też pojawiła się nieodparta chęć spożywania alkoholu przed snem - kieliszek likieru co wieczór. Normalnie jestem prawie że niepijący, ale mam takie okresy, że przez 2-3 tygodnie spożywam alkohol. Albo chcica na lentilki (takie czekoladowe pastylki w kolorowej politurze) - potrafię przez kilka miesięcy ich nie ruszać, a potem przez 2 tygodnie zjem 3 kilo - oczywiście w ukyciu, bo żona by mi nie pozwoliła tyle zjeść. Albo ser żółty z lodówki - kroję parzystą ilość plastrów i zjadam, potem następne, bo mam taki przymus. Hamuje mnie w pewnym momencie groźba pozostawienia nieprzyzwoitej ilości produktu, co mogłoby wyprowadzić małżonkę z równowagi. Lubię też bardzo pudełka - mam pełno kartoników, w których trzymam różne drobiazgi. Nie wkładam nic do szuflady luzem, tylko w pudła i pudełka. Od trzech lat mam też obsesję posiadania długopisu z pływającym statkiem (miałem kiedyś taki w dzieciństwie). Jak znajdę gdzieś na aukcjach długopis z czymś pływającym, to natychmiast go kupuję. Od kilku lat prześladuje mnie też myśl o zbliżającej się wojnie lub jakimś katakliźmie, dlatego w piwnicy na wierzchu mam przyszykowane wyposażenie na taką okoliczność - ciepłe ubrania, buty dla całej rodziny, kuchenki turystyczne, niezbędniki, plecaki, ponton, namiot, latarki, lampę naftową, butle na wodę itp. Kiedy się drapię, np w lewe ramię, muszę się też podrapać w drugie, żeby było po równo. Do obłędu doprowadzają mnie zbyt długie paznokcie. Jak mam świadomość, że takie są, a nie obetnę ich, to nie zasnę.

Przypomniało mi się też, jak miałem 10-12 lat - odczuwałem też wtedy konieczność przejścia po ciemku, samotnie np. przez las, albo kilkaset metrów przez okoliczne bunkry bez latarki. Gdybym tego nie zrobił nie mógłbym wrócić do domu (coś jakby mnie ciągnęło w drugą stronę)...

Wkurzam się też strasznie jak sobie coś zaplanuję a sytuacja uniemożliwia mi zrealizowanie tej rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylem niedawno bardzo zagubiony i wszystko odczytywalem jako znaki. Zadawalem pytanie, czy cos mi sie uda, a potem szukalem wszedzie potwierdzenia. Jesli ten kruk zleci z galezi w ciagu 5 minut, to mi sie uda. Jesli zobacze staruszke w czerwonym bereciku, to mi sie uda. Jesli zobacze za zakretem audi, to mi sie uda. Zrobilem wiele glupstw, sugerujac sie takimi znakami :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylem niedawno bardzo zagubiony i wszystko odczytywalem jako znaki. Zadawalem pytanie, czy cos mi sie uda, a potem szukalem wszedzie potwierdzenia. Jesli ten kruk zleci z galezi w ciagu 5 minut, to mi sie uda. Jesli zobacze staruszke w czerwonym bereciku, to mi sie uda. Jesli zobacze za zakretem audi, to mi sie uda. Zrobilem wiele glupstw, sugerujac sie takimi znakami :)

 

kurde, czy Ty czytasz mi w myslach?

ja robilam dokładnie to samo

jeszcze bylo takie cos ze jak na drodze pierwszym autem ktore zobacze bedzie czerwone to sie uda zielone to nie itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×