Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nie pierwszy raz zakładam na tym forum swój temat. Nie będę pisać na czym polega moja "choroba". Napiszę tylko tyle że przez 5 lat bolała mnie głowa,non stop,przynajmniej tak mi się wydawało. W maju tego roku zrobiłam sobie prywatnie tomografię.Opis jest następujący:

 

Wykonano badanie TK głowy bez podania kontrastu i.v. W mózgu i móźdźku zmian ogniskowych nie uwidoczniono. Uklad komorowy symetryczny, nieposzerzony. Struktury środkowe mózgu nieprzemieszczone. Cech krwawienia przymózgowego i śródmózgowego nie uwidoczniono.

 

Niby wszystko OK,lekarz powiedział że to naczyniowe bóle głowy . Ja boję się guza. Czy mogę wierzyć lekarzowi i temu badaniu? Powinnam spać spokojnie i nie bać się o nic. Oprócz TK mam EEG, RTG czaszki, badania krwi, moczu, kału, dno oka,pole widzenia i ciśnienie w oczach, badania na wszystkie pierwiastki w organiźmie oraz na obecność wszelkich robali i innych.

 

Odpowiedzcie mi na to jedno zasadnicze pytanie. JESTEM ZDROWA?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie to tylko nerwica ... ;) <= żart.

 

Poza tym to fizycznie jesteś całkowicie zdrowa. Z twojego opisu wnioskuję, że możesz mieć jednak nerwicę. U mnie to też objawiało się bólami głowy w różnych jej okolicach. Tak jak Ty spodziewałem się najgorszego. Jednak to tylko Nasza wyobraźnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja o niej nikomu nie mowilam z nikim nie rozmawialm, oprocz rodzicow i lekarza.Nie potrafie powiedziec o tym komus kto nie wie co to jest. Brzmi to strasznie dziwnie i smiesznie.Nawet lekarzowi i rodzicom nie umialm opowiedzie o objawach , nie mozna tego opisac slowami.To jest okropne. Swojemu chlopakowi mowie ze mam migrenowe bole glowy jak to sie zaczyna, albo uciekam na ten czas do lazienki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Mam pytanie, ponieważ bardzo często mam duże dołki odczuwam lęk, wyobrażam sobie jakąś sytuację i po chwili mam poczucie że tak się stało i tak jest, czuję że tak jest i to jest realne, dotyczy to tego czego najbardziej się boję w danej chwili. Trwa to bardzo długo parę lat tkwię w tych dołkach. Zdarza mi się też myśleć natrętnie o różnych rzeczach, mam różne myśli w głowie i nie jestem w stanie ich wyrzucić tkwią natrętnie potem mijają i są jakieś inne i tak w kółko, towarzyszy temu ciągłe poczucie winy i lęk, wyrzucam sobie ciągle że mogłam postąpić inaczej w danej chwili itd.....To jest nie do zniesienia. Co to może być????Proszę o opinię! Z góry dzieki!!!!Pozdrawiam Wszystkich!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaska, czy w tych badaniach ty i lekarze braliście pod uwage nerwicę?bo jak idę do lekarza to na dzień dobry mówię: to, ze się trzęsę i mam szaleńczy puls to moja nerwica.dlatego moje choroby prawdopodobnie tez sie z tym wiązą i zdecydowanie objawy bylyby slabsze gdyby nie nerwica.chcę zeby to wiedzieli i nie zapisywali mi jakichś glupich leków, bo już tak raz bylo.

czy faktycznie boli cię glowa non stop?czy jesteś w stanie się oderwać jakoś od myślenia o bólu?

jesli faktycznie jesteś zdrowa a potraktować nerwicę jako "odwracacz uwagi" to może dojdziesz dlaczego cię boli... pozdr.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu,chodziłam na terapię do psychologa,mało mi to pomogło wiec zrezygnowałam. Wszyscy mówią że to nerwica bo ja tez sie trzęsę i boje się o swoje zdrowie tylko że ja nie mogę jakos uwierzyc ze to nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też umieram z troski o zdrowie bo panicznie boje się lekarzy, więc cię rozumiem.rozumiem, ze zawsze wydaje ci się, ze to jednak choroba chociaż podejrzewasz, ze nerwica, tak?świetnie cię rozumiem i jedyne co mogę ci ofiarować to właśnie to zrozumienie oraz wsparcie duchowe.myślę, że warto o tym rozmawiać, moze w końcu znajdzie się jakieś wyjście. pozdrawiam.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Produkowałam sie tu już kilka razy, ze się boję lekarzy ale tak głębiej to chyba sie najbardziej boje konsekwencji tego lęku.chodzi mi o to,ze w razie jakiejś trudnej sytuacji, zwłaszcza związanej ze zdrowiem, nie pomogę innej osobie a zatem nie moze ona na mnie liczyć.wiem, ze moze na mnie liczyć w 1000 innych sytuacji ale w razie zagrozenia zycia i zdrowia raczej nie i to mnie dobija.mialam taką sytuację z bliską mi osobą - chciala popelnić samobójstwo i znalazla sie w szpitalu.walczylam parę dni żeby sie przelamać i wejść w ogóle do szpitala a jak juz mi się udalo to zemdlalam spektakularnie raniąc się okularami w oko.oczywiście potem juz nie bylam w stanie iść; zresztą nie bylo sensu ale pomóc nie moglam.to mnie niezmoernie boli i myslę, że stopuje w pewnym miejscu gdy wchodzę z ludźmi w bliższe relacje bo po prostu boję się, ze zawiodę jak mnie ktoś będzie naprawdę potrzebował.co o tym myślicie i jakie macie doświadczenia? wielu z was ma rodziny, dzieci...czy też czasem macie takie poczucie, ze możecie ich nie dać rady obronić, ochronić?Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Aniu,

często boję się o moich bliskich,dwoję się i troję aby miec oczy dookoła głowy,martwię się,że za późno dostrzegę ich problemy.De facto żyję z rodzicami alkoholikami i pluję sobie w brodę,że nie mogę im pomóc,ta bezsilnośc nie daje mi spokoju,chociaż teoretycznie powinnam się z tym pogodzic,bo w tej kwestii niestety najważniejsze jest aby chory(alkoholik) sam sobie pomógł.

Przypuszczam,że u mnie te obawy są trochę inne,mają inne podłoże,poza tym z tego co piszesz to dręczysz się tym konkretnym niepowodzeniem,pozostaje wierzyc,że ta druga osoba zrozumie.Możesz jednak nadal próbowac jej pomóc,doradzic terapię i wspierac ją.Każdy powinien pomagac na ile może,są rzeczy które wykraczają poza nasze możliwości,miejmy nadzieję,że z czasem będzie ich coraz mniej.

Jesteś dobrym człowiekiem i wydaje mi się,że w kryzysowej sytuacji,gdy nie ma chwili do zastanowienia,nawet nie zdążysz pomyślec o swoich lękach i zadziałasz jak należy.

Pamiętaj,że nie wszystko nam w życiu wychodzi,ale trzeba próbowac,i to się liczy.

Dasz radę,pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak myślę, że ta konkretna sytuacja najbardziej zachwiała moim poczuciem, że jestem godna zaufania czy też mogę stanowić wsparcie dla innych.w tamtym momencie (to było już parę lat temu) po prostu nie udźwignęłam sytuacji emocjonalnie - teraz to widzę.byłam też dużo młodsza, jeszcze niedojrzała (jesli teraz mogę mówić o dojrzałości ;( ) to były takie specyficzne okoliczności - byłam dla tej osoby najbliższą przyjaciółką a ona nie miała najbliższej rodziny; stąd może też moja odpowiedzalność tym silniejsza.potem nasze kontakty podtrzymywałam niejako na siłę, cały czas z poczuciem winy aż w końcu jakieś 2 lata temu postanowiłam, że muszę całkowicie na jakis czas przynajmniej urwać kontakty bo przy każdej naszej relacji przejmowałam sie jej wielkimi problemami (została niepełnosprawna) a moje całkiem znikały.oczywiście moje kłopoty nie były takiej rangi ale jednak.

teraz to mnie przeraziło kilka rzeczy - mój tata miał operację (nic groźnego, zwykły zabieg) ale ja wiedziałam, ze nie mogę z nim pójść do szpitala.potem wrócił do domu obandażowany a ja sie bałam spojrzeć na jego rany z obawy, ze zemdleję.innego razu ktoś skaleczył się porządnie a ja nie mogłam na to nawet patrzeć; dobrze że była inna osoba ale gdyby jej nie było to co???mam tę nikłą nadzieję, zę w rzeczywistym zagrozeniu zapomnę o lęku ale nie mam pewności i to jest straszne.

rozumiem też twoje obawy; faktycznie, nie da się innych ludzi namówić do zmian chocbysmy sie nie wiem jak starali. to co my widzimy jest niestety niewidoczne dla innych i nie da się tego przekazać słowami jeśli dana osoba nie chce tego przyjąć do siebie.

dzięki za odpowiedź i wsparcie.pozdrawiam i ty też sie trzymaj mocno :smile: Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamala, a co zrobisz, jak twój stan się pogorszy, nie będziesz mogła sobie sama poradzić, a tylko Twój chłopak będzie przy Tobie? O mojej chorobie wiedzą praktycznie wszyscy, z którymi mam pozytywny kontakt, czyli rodzina, mąż, przyjaciele, a nawet znajomi ze studiów. Świadomość, że oni wiedzą daje mi ulgę, przede wszystkim nie musze marnotrawić energii na udawanie, że wszystko jest OK. Zresztą mój stan jest tak tragiczny, że nie udałoby mi się chować za migreną;-p Może zależy to od powagi sytuacji. Ja w moich masakrycznych lękach i napadach paniki takich, że odlatuję, nie byłabym w stanie ukrywać swoich dolegliwości. Jesli ktos uważa mnie za wariatkę i robi mi przykrości z powodu mojej choroby, to jest idiotą, niewartym mojego zainteresowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wieczny niepokój i wieczne szarpanie się ze sobą i światem:-( Wieczne "muszenie". Niby wyznaję zasadę, że jak nie zrobię tego czy tamtego, to świat się nie zawali. Ale nie umiem tego zrobić w zgadzie ze sobą. Jeśli coś odpuszczę (np. nie pójdę na wykład z powodu złego samopoczucia), potem się z tym gryzę, mam poczucie winy... Bez sensu. [/i]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie za dobrze, że zrezygnowałaś z psychologa... czasem na efekty trzeba długo czekac, ale warto być cierpliwym... Jeśli badania masz dobre, jeśli na KT nic nie wyszło, to na pewno nie masz raka. Z racji mojego wykształecenia, miałam na studiach wykłady na temat uszkodzeń i chorób mózgu. Guz mózgu rzadko kiedy daje jedyny objaw- ból. Raczej pojawiają się zawroty głowy, kłopoty z widzeniem, niedowłady, zaburzenia mowy itp. Natomiast nerwica może się jak najbardziej charakteryzować chronicznym bólem głowy. warto rozmawiać o tym i warto byłoby wrocić na psychoterapię...

 

[ Dodano: Pon Wrz 11, 2006 12:26 pm ]

PS. Moje myśli też zaprząta własne zdrowie. każdy objaw traktuję bardzo poważnie, boję się, że zachoruję na coś groźnego. najbardziej się boję chorób o nagłym i ostrym przebiegu, jak np. zawał albo pęknięcie tętniaka, więc na każdy sygnał z ciała reaguję panicznie... Jednak gdy jestem czymś zajęta i nie myślę o tym, nie mam żadnych przykrych objawów. To tylko nasza wyobraźnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Delvin, Pirate

 

Wasze symptomy są takie same jak moje. Dokładnie tak samo bym to opisał. wiecie co jest najgorsze. Jeżeli ktoś tego nie poczuje, nie przejdzie samemu, nie zrozumie o co chodzi. Byłem u wielu lekarzy i dla nich, to co opowiadałem było jak statystyka, poadczas gdy ja bałem się o wlasne zycie. Oczywiście ostatecznie fizycznie nic mi nie jest - taka była zawsze diagnoza, ale sami wiecie, że cięzko w to uwierzyc doświadczając tak nieprawdopodobnych objawów.

 

Dla mnie osobiście najważniejszą rzeczą było je zrozumieć - by się ich nie bać - lub lepiej - nie bac się ich tak bardzo. Teraz, po 6 latach walki wiem juz sporo po przeczytaniu setek artykułow, wypowiedzi ludzi na róznych forach itp. itd.

 

Odpowiedź jest tak prosta i tak oczywista, że cięzko w nia uwierzyć. Przyczyną nerwicy są emocje, których fizyczna manifestacją jest aktywnośc układu nerwowego i mózgu, które przeciez decydują o wszystkim w naszym organiźmie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Bez paniki,nikt nie da Ci gwarancji,że to nerwica,ale na to wygląda...

Spokojnie oddychaj,wypieki na twarzy to z gorąca,troszkę duszno się zrobiło,otwórz okno...

Jeśli coś cię martwi zrób badania,jeśli już robiłeś i jest ok,to spróbuj w to uwierzyc,lekarz też człowiek,po co miałby ściemniac?

 

[ Dodano: Pon Wrz 11, 2006 5:05 pm ]

Postaraj się myślec o czymś innym,śmiesznym,posłuchaj muzyki...

A jeśli te czarne myśli nadal będą cię bezlitośnie dręczyc,to rusz nogą np i powiedz sobie: jeszcze działa,nie jest źle ;) A potem tak z ręką itd.

I spokojny oddech...

trzymaj się mocno,pozdrawiam

 

[ Dodano: Pon Wrz 11, 2006 5:08 pm ]

A,zapomniałam :roll:

Też tak miewam,tylko bez wypieków i pieczenia twarzy,ale + inne bonusy za to :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj kukubara.

Tak. To jest jak najbardziej możliwe!

Ja zrobiłam dokładnie to samo. Po tym jak się lepiej poczułam odstawiłam leki, nie mówiąc o tym lekarzowi. I niestety- wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Nie miałam innego wyjścia jak tylko iść do lekarza.

Zaczęłam brać z powrotem ( te same leki).

Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki Lina....ale jakos mam okropna niechec ..zeby znowu wszystko zaczynac od poczatku,wiem to skrajnie sprzeczne z logika...hahah....wiem,ze musze.Nie chce dopuscic do stanow sprzed kilku miesiecy,wiem ,ze samo nie przejdzie.....najgorsze jest obnizenie nastroju..i lek przed depresja.....i ten cholerny stan moich mysli...jeszcze moge wychodzic z domu..hihi..wiec chyba to zrobie..ale jestem wsciekla na siebie sama.Dziekuje za pomoc..przydalby sie jeszcze mocny kopniak w d...pe na rozped.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem obecnie na wolnym wiec niestety i stety mam sporo czasu na przemyslenia

tak zastanawialem sie nad ta nerwica nad tym dlaczego tak mnam dokucza

wydaje mi sie ze nasze leki i somatyczne objawy biora sie z naszej wrazliwosci i jednoczesnie wielkiej checi do zycia

jak nas cos zaboli zakluje od razu zastanawiamy sie dlaczego i co mnam dolega

boimy sie ze to cos strasznego ze zaraz umrzemy

dlczegio- to proste kazdy z nas jest bardzo wrazliwy przez to wyjatkowy zdarzaja sie wsrod nas altruisci osoby ktore w bardzo latwy sposob potrafia odczuwac uczucia inych

to moze3 byc wielkie blogoslawienstwo

nie mozemy traktowac siebie jakoosoby pokrzywdzone

odczuwajac rozne dolegliwosci wiemy dokladnie co czuja i jak sie czyja ludzie chorzy na raka na inne nieuleczalne choroby bo choc somatycznie ale czujemy podobnie z ta tylko roznica ze nam nic nie jest

boimy sie smierci bo nie chcemy umierac bo wiemy ze to cos strasznego

w naszym zyciu widzimy wiecej wartosciowych ludzi i spraw bo potrafimy to docenic

wiem ze to meczy mnie tez meczy

dlatego mamy psychiatrow i psychologow

nie poddawajmy sie

spotykajmy sie razem na terapiach i prywatnie

uwazam ze radosc dzielona jest podwojna radoscia a smutek podzielony jest polowa smutku

co myslicie

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×