Skocz do zawartości
Nerwica.com

[KOCBOROWO]


Rekomendowane odpowiedzi

wszystko zależy od kwalifikacji pacjenta i od jego sytuacji życiowej.tylko od tego czy kogoś ma kto go przygarnie.dlatego też nawet jeśli zaistnieją rzeczywiste zaostrzenia choroby,pacjent będzie stanowił zagrożenie dla siebie względnie innych lub popadnie w nałogi to w razie okresów remisji zawsze dostanie szanse i wróci do domu.co innego kiedy pacjent jest sierotą,nie znajdzie pracy a tym samym nie wynajmie pokoju,jest rozpaczliwie samotny(w tłumie) to państwo przecież nie będzie takiego utrzymywać.wszystko właśnie zależy od długości pobytu.wielu mieszka w zakładzie do końca życia bo niema rodziny,niema przyjaciół ani znajomych i nie może porozumieć sie z innymi.czy kiedykolwiek lekarz czy pielęgniarka polubił pacjenta takiego szpitala i miał zamiar go przygarnąć pod swoje skrzydła?nawet gdyby taki lekarz czy pielęgniarka się trafił to zostanie zwolniony dyscyplinarnie za zbytnie wczuwanie się w rolę.kury też są upychane po 8 sztuk w klatce o wymiarach 50cm2 i też są w tłumie jednak jedna drugą dziobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, Próbowałeś coś uzyskać w PEFRONI? Może jakieś fundacje pomagające niepełnosprawnym?

Jestem już dość długo bez pracy i doskonale Cie rozumiem to prawdziwa udręka .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

myślałem o pracy w UK-więcej zarobisz za ten sam wysiłek,wyćwiczysz umysł,było by by o czym gadać,czyste,schludne i osobliwe tereny.problem w tym że w dupie byłem gówno widziałem dlatego niemam szans na robotę ani na naukę bo oczym tu rozmawiać z innymi?o zastrzykach? o operacjach?o białym suficie?o kratach,kaftanach,pasach?o bólu?o chorobach?chwalić się ile wytrzymać można bez dzieńdobry bez dowidzenia?to że nauczyłem się mówić,czytać,pisać i liczyć w takich warunkach to dziwię się sam sobie bo każdy przeciętny którego matka tylko urodziła i wyrzuciła na śmietnik nie wiedział by nawet jak się nazywa,nie umiał by nawet usiąść na łóżku co dopiero mówić o chodzeniu,jedzeniu samemu,ubieraniu się itp. bo personel dba tylko o spokój na oddziale a rehabilitacja w takim miejscu to tylko mit wyssany z palca.prawo przecież zabrania zdeptania głowy dziecku którego nikt nie bo to morderstwo zato całkowicie pozwala żeby powoli samo się wykończyło w takich taśmowych umieralniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi nie pomoże czcza gadanina z psychologiem tylko konkretny start życiowy w kierunku usamodzielnienia.w szkole uczyłem się dwóch języków obcych,oprócz tego pozostałe polskie przedmioty,udało mi się ukończyć 2 klasy licealne w opresyjnym środowisku gdzie cały czas siedziałem z nosem w książkach uczac się a inni niedosyć że nie pomagali to deptali po mnie w dowolny sposób i nauczyciele uciekali odemnie kiedy prosiłem o przeprowadzenie egzaminów.i co mi przyszło z tych szkół?świadectwami mogę tylko sobie dupe podetrzeć.jestem przekreślony.owszem szkoły mogę sobie skończyć i tak nie przyjmą mnie do żadnej pracy bo każdy fagas powie:chorych nie potrzebujemy.normalnie wstyd tak żyć i patrzeć jak gówniarzeria wyjeżdża za granicę,szybko znajduje pracę,zaraz stać ich na wynajem pokoju,utrzymują sie w pracy wiele lat,stać ich na samochód,wycieczki,plazmę i różne pierdoły,kwitują:ja nie muszę grzebać po śmietnikach,nie muszę gnić w mieszkaniu,nie muszę siedzieć i płakać,zdychać,rodzą tam dzieci które mają wspaniały start życiowy i od kołyski znają już 2 języki.hm.gdyby moi rodzice nie byli takimi nieudacznikami,uczyli się języków i wyjechali za granicę zanim jeszcze się urodziłem to miał bym jakieś zabezpieczenie-mógłbym robić za tłumacza zamiast wegetować na gównianej rencie inwalidzkiej.niech to da niektórym do myślenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, a może skończ zrzucać winę na innych...rodziców, na tych którym się udaje tylko zacznij coś robić w życiu......

Bez obrazy ale to twoja wina, ze skończyłeś tylko dwie klasy liceum....co teraz robisz? Mógłbyś iść do jakiejś szkoły wieczorowej dla dorosłych ...nauczyć się jakiegoś zawodu.....albo załóż jakąś firmę....i przestań liczyć na innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, ja go rozumiem , to nie jest tak łatwo zrobić jak pisać . Czasem człowiek czuje ,ze jeśli go ktoś nie weźmie za rękę jak dziecko .Nie pomoże w pierwszych krokach ..nie da przysłowiowego kopa ..to nic nie jesteś wstanie zrobić .Mam podobnie .

A w naszym kraju ,nie istnieją praktycznie żadne ,programy aktywacyjne czy pomocowe .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brokenwing, no tak ale ubolewać nad sobą przez 20 czy 25 lat nic z tym nie robiąc.......ja rozumiem, ze można mieć ciężki start itd ale z biegiem życia da się to nadrobić bo w pewnym momencie tak naprawdę zaczynają liczyć się tylko nasze czyny a przeszłość traci na znaczeniu.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

początkowo byłem otwarty na naukę ponieważ byłem przekonany że to mi da pracę i będe żył tak jak inni.nie spodziewałem się tak opresyjnego środowiska w każdej szkole i wszędzie.szkoła to był najgorszy koszmar tylko ze względu na środowisko bo nauka nie szła mi najgorzej.nie może być to moja wina że skończyłem tylko 2 klasy licealne bo każdy inny był normalnie traktowany i wobec tego każdy ma pracę z palcem w nosie.znam rodzinę która mieszka za granicą-w domu ich dzieci mówią po polsku a kiedy wyjdą z domu innym językiem.byłem kiedyś w UK na wycieczce i od razu myślałem o jakiejś pracy-nawet zamiatanie ulic,obieranie ziemniaków,zmywak,usłyszałem odpowiedz-albo na stałe albo wcale. nie mogłem podjąć próby ponieważ był tam też mój kolega który nie chodzi sam a bezemnie nie wyjdzie z domu ani nie wejdzie po schodach.jak się wyjedzie za granicę to automatycznie już jest jakiś punkt odniesienia.a bez układów z innymi nie da się nic zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie.co powiem koledze z którym mieszkam od wielu lat i któremu pomagam?tylko z nim mam jakiś układ po drugie ci którzy wyjechali za granicę nigdy nie wyjechali sami w ciemno tylko za pośrednictwem jakihś znajomych,rodziny,przyjaciół którzy wiedzą coś o tym i mają praktykę.a ja niewiem nawet jak wygląda podpisanie umowy o pracę a na naukę języka niema warunków i już nie ten wiek.musiał bym siedzieć conajmniej rok żeby nauczyć się porozumiewać z tamtymi.a żeby pozbyć się obywatelstwa polskiego trzeba tam pracować 5 lat.to cud że rozumiałem niektóre słowa i mogłem zrobić koledze zakupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, Przesadzasz ,są rożne stany w jakich się człowiek znajduje. Chęć to nie wszystko ,czasem przerażenie jest tak duże i paraliżujące ,ze nie pozwala na pierwszy krok. Chodzi nie o danie komuś wszystkiego ,tylko o pomoc w ruszeniu z miejsca .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, dlaczego chcesz siè pozbywa obywatelstwa polskiego???mozesz po 3-5 latach przyjàc podwojne.W zaleznosci w jakim kraju.ile masz lat??chcialbys pracowac np. przy tasmie produkcyjnej??znasz trochè jèzyk angielski??nie trzeba zadnch znajomosci,zeby wyjechac i rozpoczàc legalnà pracè.podaj wiècej informacji o sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu wróciłam z Kocborowa w Starogardzie Gdańskim. Rodzice wypisali mnie na własne żądanie. Zacznę od mojego problemu.

 

Mam depresję i myśli samobójcze. Czułam nieustanny lęk i nie mogłam normalnie funkcjonować, chociaż wcześniej wszystko było w normalnym porządku. To się po prostu stało, nie było żadnej przyczyny mojego stanu. Chodziłam do psychologa, który zalecił mi wizytę u psychiatry w celu przepisaniu odpowiednich leków. Trafiłam do doktora Marka K., obecnego ordynatora oddziału młodzieżowego w Kocborowie. Już nie wspomnę o tym, że facet kompletnie mnie nie słuchał i nie rozumiał - gdy tylko usłyszał, że mam myśli samobójcze od razu postanowił pozbyć się problemu i wysłać mnie na oddział. Nie zgodziłam się. Ale po kilku dniach przyjmowania leków stwierdziłam, że nie dam rady i nie poradzę sobie, więc chcę LECZYĆ się w szpitalu.

Facet dał mi skierowanie. Chciał mnie wziąć od razu, a ja chciałam dać sobie kilka dni na przygotowanie psychiczne, ale do faceta to kompletnie nie docierało. W końcu wyszło na moje. Pojechałam w poniedziałek.

 

To co tam spotkałam było szokiem. SZOKIEM. Szczerze mówiąc, tylko pogrążyło mnie w moim beznadziejnym stanie i teraz wiem, jak "specjaliści" patrzą na ludzi z problemami takie jak moje. To był jeden wielki koszmar. Moim problemem był nieustanny, niekonrolowany płacz. Chciałam by pomogli mi z tego wyjść. A jedyne co otrzymałam w "pomocy" to wrzaski i darcia pielęgniarek i wstrzykanie w du.pę zastrzyków, po których nie mogę siedzieć do dziś. Pielęgniarki tam, to zwykłe (przepraszam za wyrażenie) zimne suki. Przychodziły do mojej sali, wrzeszczały że mam się uspokoić, przestać ryczeć, nie eksponować już swoich "histerii" i przestać udzielać wszystkim mojego złego nastroju. Ponadto cały personel oskarżył mnie o to, że przeze mnie dziewczyna z mojej sali dostawała ataków płaczu i "histerii". Dziewczyna nie mogła się pozbierać, a ja starałam się jej pomóc, wesprzeć, rozumiałam ją. Kiedy rozmawiała z mamą przez telefon, pielęgniarka bezczelnie wyrwała jej telefon i zabroniła "histeryzować". To ulubione słowo pań z Kocborowa. Wyżywają się na pacjentach na każdym kroku. Psychologowie i pedagodzy śmieją się, gdy opowiadasz im o swoim okropnym samopoczuciu. Mam wrażenie, że im wydaje się, że to są wakacje, więc dlaczego my tak ryczymy? To paranoja co tam się dzieje.

 

Jedna urocza pani pielęgniarka uraczyła mnie takim słowotokiem, kiedy miałam chwilę załamania, leżałam spokojnie w swoim łóżku, i opowiadałam o swoim stanie koleżance z sali : "Opamiętaj się dziewczyno ! Skończ te swoje histerie ! jeśli sama nie potrafisz się uspokoić, to chociaż nie udzielaj swojego nastroju innym ! Koleżanka z sali przez ciebie zachowuje się tak samo ! Uspokój się w końcu! ". Pastwiła się tak nie tylko na mnie. Kiedy powiedziałam jej, że ona nie rozumie, jak to jest być chorym na depresję i nie móc wyjść z domu przez paraliżujący lęk, powiedziała ironicznie : "Jasne, nigdy nie miałam 16 lat i nigdy nie byłam sama poza domem". Eee, czy to jest postawa pielęgniarki w szpitalu psychiatrycznym? Miałam niepochamowaną ochotę napluć jej w twarz. Oni traktują pacjentów jak śmieci. Podśmiewują się, jestem tego pewna. Na przyjęciu facet spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem i powiedział : "To jest długopis, a to jest kartka, wiesz, podpisz ją". To było poniżające.

 

Indywidualna rozmowa z jakimkolwiek psychologiem była prawie niemożliwa. A może i była możliwa, ale ci "psychologowie" i "pedagogowie" to osoby z mojego punktu widzenia, wzięte z ulicy, o kompetencji, a właściwie jej kompletnego braku, nie wspominając. Nie wiem, jakie bezmózgwie ich tam przyjęło. Zero zrozumienia. Choćby próby zrozumienia. Tylko krzyk i zastrzyki. Gdyby nie moi rodzice, którzy wyciągnęli mnie z tego piekła, to nie wiem, czy teraz bym żyła. A o ordynatorze oddziału nie wypowiem się, facet tak bardzo zakochany w swojej pozycji, że zapomniał, co do niego należy. A poza tym to oszust. Zapytał moja koleżankę, czy chce tam być. Ona oczywiście odpowiedziała, że nie chce. A ona kazał jej w związku z tym podpisać jakiś papier. Pojawiła się w niej nadzieja, że opuści to okropne miejsce. Nie uprzedzając jej o tym wcześniej, poinformował ją, że w związku z jej deklaracją idzie do sądu. Czy to normalne?

 

Nadal nie pozbyłam się mojego problemu z którym przyszłam do szpitala w Stg, w celu WYLECZENIA się. Ba, czuję, że teraz jest jeszcze gorzej. Teraz już wiem jak "specjaliści" postrzegają osoby z naprawdę dużymi problemami, takie jak ja. Nie ufam już żadnym lekarzom. A i brak zrozumienia bliskich też nie pomaga. Lekarze myślą tylko ekonomicznie.

 

 

Na koniec pragnę bardzo podziękować "szanownym" paniom pielęgniarkom z oddziału młodzieżowego szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim za to,że dzięki nim straciłam nadzieję na to, że ktokolwiek jest w stanie mi pomóc. Swoją postawą udowadniają, że nie ma już pielęgniarek z powołaniem do swojej pracy. No właśnie - pielęgniarek. Etymologia tego słowa karze zauważyć, że pielęgniarki to osoby które pielęgnują, opiekują, pomagają osobom, które tego potrzebują. Niestety, panie które spotkałam w tym miejscu o tym zapomniały. Albo wogóle o tym nie wiedzą.

 

I jeszcze jedno : szpitalowi psychiatrycznemu w Starogardzie Gdańskim proponuję otwarcie nowego oddziału. Oto on : "Oddział dla pań, które zamiast pomagać wrócić osobom chorym do zdrowia, są zwykłymi zimnymi sukami, które tak bardzo nienawidzą osób dotkniętych chorobą, że potrafią je tylko niszczyć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×