Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak walczycie z nerwicą lękową? Czy ktoś wyleczył się?


Tygryska

Rekomendowane odpowiedzi

Mam takie pytanie , czy moglibyście napisać jak przebiega psychoterapia,tzn jak psycholog uczy pokonywać lęki.Co na takich seansach się dzieje, o czym rozmawiacie? Byćmoże jeśli kilka osób opisze na forum wskazówki i rady które psycholog zaleca-może jeśli zbierzemy je wszystkie do kupy uda nam się wyjść z tego.Chodzimy do różnych psychologów, każdy ma inny system terapii, inne metody.Co o tym myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tunia03, moja pani psycholog mówiła, że dobrym sposobem na pozbycie się lęku jest ośmieszenie go. Kazała mi nawet pisać wiersze na ten temat. Pisałam, ale niewiele to pomogło. A na terapii z tą panią nie potrafiłam się otworzyć, bo jak patrzyłam na nią i jej zachowanie, to miałam wrażenie, że sama potrzebuje psychoterapeuty. Zawsze jak zaczynałam swoje opowieści ona zaczynała się nerwowo kręcić i wiercić, grzebała sobie w zębach, poprawiała nerwowo spódnicę, albo pukała długopisem w blat biurka, doprowadzała mnie tym do szału. Po sesjach z nią byłam lżejsza, ale tylko dlatego, że dość poważnie uszczupliła mój budżet......i teraz leczę się sama z mniejszym lub większym skutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój psycholog przede wszystkim zwraca uwagę na moje osiągnięcia. To, co ja umniejszam (np. że byłam w stanie zostać sama w domu na dwie godziny i nigdzie nie dzwonić po pomoc), on podkreśla jako sukces. Trzeba zauwać wszystkie osiągnięcia i o nich pamiętać. A po drugie podkreśla wartość małych kroków. Nic na siłę, powoli, w swoim rytmie. Wtedy łatwiej o pokrzepiający mały sukces, niż o dużą porażkę, która może bardzo zniechęcić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie,kretka nic na siłę, pomalutku, krok po kroczku, spokojnie i do przodu. Mam momenty zwątpienia, ale wiem, że teraz nie wolno mi zawrócić. Lepiej nawet na chwilę stanąć, zatrzymać się, byle by się nie cofać. Ja jestem typowym zodiakalnym rakiem i często zdarzało mi się wycofywać po maleńkich nawet niepowodzeniach. Teraz jest inaczej...Teraz prę do przodu.....Obrałam drogę, mam nadzieję właściwą drogę.....ku wolności

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, ja w czwartek jadę do sanatorium, dowiedziałam się że będzie tam psycholog więc codziennie przez 24 dni będę chodzić na terapie.Może akurat mi pomoże. Mnie psycholog kazała zmierzyć się z lękiem, oswoić go, przetrzymać aby dowiedzieć się, że nic mi się nie stało,że nie umarłam. Niestety nie mam w sobie tyle odwagi aby wykonać to.Do sklepu chodzę codziennie,stojąc przy kasie ciągle walczę z lękiem i on nadal jest. Natomiast nie wyobrażam sobie stanąć przed umarłym. A tak w ogóle patrząc na nasze zachowanie to jesteśmy nieźle świrnięci. :lol:Czytałam na forum o natręctwach w nerwicy i kładłam się ze śmiechu. Ze ktoś musi np. iść po płytce czerwonej omijając białą, albo 200m przejść patrząc tylko przed siebie. Tak samo ktoś patrząc na mnie i wiedząc,że się boje np. karetki albo iść do sklepu -też pewnie pęka ze śmiechu. Bo to jest ŚMIESZNE I TRAGICZNE żeby 40-letnia baba czegoś się bała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drogie Współtowarzyszki!! Ago1-czy naprawdę na psychoterapiach dowiedziałaś się o sobie czegoś nowego??Czy może wszystko to wiedziałaś już wcześniej,ale nie myślałaś że to takie istotne??Evo -ja również zauważyłam że powoli zmieniam się a raczej zmienia mnie choroba, ale w pozytywnym kierunku.Stałam się bardziej asertywna,potrafię odmawiać,co wcześniej było rzadkością,potrafię głośno nazwać wroga,a jeszcze niedawno usiłowałabym go usprawiedliwiać i tłumaczyć.Początki moich zmian wymusiła choroba-wstydząc się powiedzieć że gdzieś nie idę bo znów się żle czuję,mówiłam że mi się nie chce.Wolałam tak,ale wyszło na dobre -zauważyłam że nie muszę być ,,aniołem,,bo i tak nikt tego nie doceniał i nie nosił mnie na rękach, za to że byłam taka fajna-wręcz przeciwnie!!!Myślicie że to jest ta odpowiednia droga-życie w zgodzie ze sobą,nawet gdy komuś to sie nie podoba!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na rozładowanie stresu fundowałam sobie zawsze coś słodkiego ,jakąś czekoladę,jakieś lody ,coś dobrego na ząbek ;) ale szybko zauważyłam efekty uboczne takiego" samoleczenia" .Teraz w zasadzie żyje bezstresowo bo każdy problem staram się ukrócić w zalążku ,ale jeśli już coś to najczęściej jest to muzyka . Ona działa że na moment zapominam i nabieram siły żeby pokonać sytuacje która mnie stresuje. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

temat chyba juz byl, ja surfuje po internecie przy dobrej kawie lub kieliszku czerwonego wina, mam stale strony ktore odwiedzam, przeszkadza mi tylko ze czasem napotkam temat ktory wywoluje u mnie atak (np nieopacznie posrod wiadomosci przeczytam jakas notke o liczbie zachorowan na raka itp itd) czasem czuje ze musialabym sie chyba odicac od wiadomsci ze swita zeby zyc spokojnie - nie czytac, nie widziec, nie slyszec, nie wiedziec i nie myslec. Lubie tez jogging ale wtedy zbyt duzo czasu na myslenie mam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jezdze konno. to jest naprawde rewelacyjna terapia. po pierwsze zmecze sie fizycznie -wiec nie mam za duzo energii na chore rozmyslania ,a po drugie relaksuje mnie to i odpreza-po jezdzie poprostu czuje sie szczesliwa, a tego odkad mam nerwice najbardziej mi brakuje. jezeli tylko macie taka mozliwosc to goraco polecam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja najlepsza metoda na rozladowanie stresu lazikowanie po sklepach-nie musze koniecznie nic kupowac ale uwilebiam ogladac bo zadko mi sie cos naprawde podoba dlatego wlasnie lazikuje i lazikuje w poszukiwaniu czegos oryginalnego co mi sie spodoba a gdy to znajde to wtedy czuje sie szczesliwa i mam spokoj na jakis czas z lazikowaniem az do nastepnego razu-haha. :roll::roll::roll::roll::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy próbowaliście kiedyś "zapanować" nad sobą poprzez oddech, ja się po tym czuje uspokojony i wogule dobrze.

 

Usiądzcie, lub stańcie, lub jak wam jest wygodnie, nie myślcie o niczym, tylko o swoim oddechu no i zacznijcie oddychać, nie chodzi tu o niewiadomo jakie, głębokie oddychanie, chodzi tutaj o wolne, spokojne, długie wdechy i wydechy, przy czym nie musicie robić głębokich wdechów, tyle, aby wydechy były głębokie.

 

Przedewszystkim oddech musi być wolny, powietrze wydychane przez nos niech wypływa równomiernie, to znaczy, aby między końcem wdechu i początkiem wydechu nie robić gwałtownego przeskoku z wdechu na wydech, tylko spokojnie, nawet zatrzymać powietrze na ułamek sekundy po wdechu a potem spokojnie i równomiernie wykonać wydech i tak wkółko.

 

Metody oddychania są niesłychane ważne i mają niesłychany wpływ na organizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mar1986....racja....własnie dzisiaj o tym czytałam.. :lol:

Najlepiej podczas "ataku" oddychac przepona....jedna rączka nad brzuchem ,druga na klatce piersiowej.

Ta pierwsza ma lepiej pracowac......pomaga,,,,,uwierzcie....tylko trzeba się tego nauczyc,nie jest trudno,polecam wszystkim....i myśle ze to nie tylko autosugestia :P:P:P

Pozdróffki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, dla mnie oddech jest bardzo wazny. Ale nie nazwalbym go lekarstwem na wszystko :D W ogole nie ma co sie ludzic ze jest jakies cudowne lekarstwo ktore nas ustawi, sa chyba tylko takie co moga nam troche pomoc w poradzeniu sobie ze soba. I jak cos choc troche nie dziala to czasem od razu rzucamy wszelka nadzieje.

 

Ale zdaje sie, ze w atakach paniki zwykle ma sie plytki oddech, prawda? Wiec moze mozna taki atak przegonic (albo nie dopuscic do niego) oddychajac tak jak piszesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, tak czytam o tym co piszecie i trochę Wam zazdroszczę, wy macie problem z jedzeniem, a ja to boję się przełyjać że się uduszę własnym jezykiem! Boże co takiego dzieje się z nami, że takie problemy nas dotykają. Czy ktoś wie z czego to się bierze??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mysle że to sie bierze z nas samych z niemoznościa poradzenia sobie z sytuacja, z życiem ,z innymi ludżmi.Jest to niemy protest wymierzony przeciw nas samym... Cóz ! Myslę i sama korzystam z psychoterapii i rozmowach o samej sobie... istnieniu.. Ucze sie sama sobie byc pania ,mówić nie ,uczę sie dobrze mysleć o sobie, wyrażać pragnienia, uczucia. Trudne to ,ale lepiej mi na swiecie... Juz sie tak codziennie nie pocę, śpię dobrze, ciagle nie umieram. Jak Was czytam to tak jakbym czytała o sobie.A zawsze myslałam , że to tylko ja jedyna na tym świecie cos takiego sobie zgotowałam. Dziwny jest ten Swiat... ale podobno nic nie dzieje sie bez powodu. Słyszałam tez , że lęk minie gdy znajdziemy jego przyczyne, spotkamy sie z nim twarza w twarz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×