Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Feniks, a ja właśnie idę małymi kroczkami. sama czuję, że tak najlepiej i tak też poradził mi mój psycholog. Też mi szkoda życia, kilka lat już straciłam, ale jeśli inaczej się nie da... Ale tak naprawdę każdemu pomaga co innego. Dziękuję za sympatyczny wpis. W wolnej chwili odezwę się na pw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez idę małymi kroczkami i wcale mi to nie przeszkadza że nie osiągne szybko swoich celów. Rano jak wstanę i zaczynam planować ...acha dziś wychodzę to za moment coś się zaczyna ze mną dziać ,niepokój i myśli czy to znów mnie będzie goniła ...panika ? więc nie myślę mam już swój dzienny rytuał wstaje ,myję się ,coś zjem ,sprzątnę w kuchni i.... lecę na dwór ze śmieciami :) codziennie . Jak jest mąż w domu to też nie planuje wyjścia tylko jest hasło... wychodzimy . NIe zawsze mi się chce ,ale wolę wyjść z domu i nie planować. Chociaż sobie zaprzeczę ,bo właśnie na jutro mam zaplanowane- jadę na grzyby :) hurrraaaa do lasu ! Pozdrawiam

 

[ Dodano: Nie Sie 20, 2006 10:18 am ]

Kretko :) super że doszłaś juz na parter nie rób nic na siłe musisz sama tego chcieć ,trenuj i się nie załamuj jak nie uda się szybko wyjść .Jutro teżjest dzień i może wtedy ... napiszesz że to już dziś wyszłaś i wróciłaś szczęśliwa z osiągnięcia śmietnika ,ja byłam z tego taka dumna jak bym jakiś najwiekrzy szczyt osiągneła. Trzymam kciuki za Ciebie :)

 

[ Dodano: Nie Sie 20, 2006 10:24 am ]

Agaplo a Ciebie podziwiam ,bo gdyby mój facet gdzieś mnie na siłę wciągnął to bym straciła do niego zaufanie ,on ma być obok mnie w razie czego ale decyzja zawsze należy do mnie czy wchodzę czy nie to ja zdecyduję czy dam radę . Podziwiam że nie doznałaś takiego szoku będąc wciągnięta na siłę do autobusu , mi chyba wszystkie strachy by powróciły i cała praca poszła by na marne. Widać jesteś silna :) gratuluje Ci :) pozdrawiam i tak trzymaj :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eva ja myślę ze kazdy ma w sobie siłę do dalszej walki ,znałam ludzi którzy wychodzili z najgorszych chorób właśnie dzieki własnej determinacji .Naprawdę było mi tak samo cięzko jak wam wszystkim i nie mówie że małe kroczki są złe ale nie mozna dawac sobie wolnego czyli co mam zrobić dzisiaj zrobię po jutrze i będę miała dwa dni wolne.Tylko o to mi chodzi .Jeśli chodzi o szok w autobusie to go dostałam i nic mi sie nie stało ,w moim przypadku sprawdza sie powiedzenie co mnie nie zabije to mnie wzmocni! ;) Pozdrawiam cie równiez i życzę sukcesów w dalszej walce :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzilem na 3 miesieczna terapie grupowa. Czuje się lepiej zdarza sie ze mam ataki ale ograniczaja sie do tego ze jestem zlany potem i boli mnie brzuch; problem polega na tym ze łykam propranolol chyba uzaleznilem sie od tego scierwa. Ktos pisal ze prop dziala po 20 minutach

a ja kiedy biore go do geby automatycznie sie uspokajam cos na zasadzie placebo inna sprawa ze ten lek rzeczywiscie swietnie radzi sobie z drzeniem konczyn ale nie chce cale zycie wpieprzac prop w zasadzie teraz obawiam sie wystapienia objawow boje sie ze nerwica powroci z cala swoja moca. Nie moge odstawic propa odrazu trzeba to robic stopniowo cholera boje sie ze bez niego sobie nie poradze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja brałam ponad dziesięć lat,od jakichś dwóch tygodni nie biorę wcale,najpierw lekarka kazała mi zmniejszyć dawkę do połówki tabletki,a potem odstawić całkiem.Rzeczywiście pomaga na drżenia,ale co do tego czy uspokaja?Mnie się wydaje,że nie,bo ja brałam propranolol ręce mi nie drżały,a objawy nerwicy miałam.Teraz jak nie biorę to rano gorzej się czuję i właśnie mam takie "trzęsiawki":ręce,nogi ogólnie całe ciało,ale nie wiem czy to tak do końca efekt odstawienia propranololu,bo zeszłam też z oxazepamu z trzech tabletek do jednej (też stopniowo) wieczorem.Jak możesz to postaraj się nie brać propranololu,odstaw go stopniowo,najlepiej pod kontrolą lekarza,bo on też uzależnia,pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w jakich dawkach brałaś?? tylko 1 tabletke na dzień czy może tak jak ja 3 razy dziennie po 10 mg czyli cala tabletka x3 na dzień. Z ulotki wynika że to dawka nieduża, zdarzało mi sie pare razy nie wziasc wogole w ciagu dnia ale strasznie waliło mi serce rece drzaly itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawo ze sie przelamalas. Wazne jest zebys nie zamartwiała sie nad kazdym niepowodzeniem. Mnie jezeli cos zaczyna sie dziac np na ulicy wiadomo ze nie czuje sie komfortowo ale (na ten czas mam problem z chodzeniem jak niemowlak heh) po powrocie do domu puszczam cala akcje w niepamiec. Wczesniej przejmowalem sie rozmyslalem caly dzien o tym ze cos tam spieprzylem albo dziwnie sie zachowywalem wazne zeby o tym nie myslec

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak czytam posty większości z was i nawet, gdy sam zaczynam się zastanawiać nad tym, co robiłem i co robię, to nachodzi mnie pewna myśl. Że wszyscy czekamy na jakiś cudowny środek, tableteczkę, która załatwi za nas wszystko. Że czekamy na takiego "świętego Graala" wśród tabletek psychotropowych, który wszystko załatwi.. I że czekamy na psychoterapię i myślimy, że pogadamy z lekarzem i że on zmieni za nas wszystko. A niestety (tak mi się wydaje) - wszystko zależy TYLKO OD PACJENTA, który MUSI być gotowy do psychoterapii - musi mięć motywacje, potrzebę, świadomość konieczności pewnych zmian, poziom wyedukowania. Nie każdy po roku objawów może się poddać psychoterapii. Wielu dopiero po kilku latach a wielu nigdy - nie będzie to ich czas. Bardzo dużo pacjentów ma tak wielki opór przed zmianami ze woli latami brać leki niż poddać się psychoterapii - motywując to brakiem czasu, brakiem specjalistów, którzy by podołali jego problemom itd. itp... Psychoterapeuci często wiążą to z oporem przed psychoterapia. Nie jest przecież łatwe wsiąść odpowiedzialność za własne życie - łatwiej ta odpowiedzialność "zwalić" na przyczyny zewnętrzne np. złych lekarzy, prace, żonę, męża, rodziców, sytuacje geopolityczna itd.... NIGDY wizyta u lekarza nic nie da, jeżeli sam tego nie chcesz. Dlaczego? Bo ŻADEN lekarz nie będzie żył za nas - a to właśnie pacjent MUSI chcieć zmian - inaczej terapia jest o d..ę rozbić i można na nią chodzić i do śmierci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie dziś znowu mi powróciło to okropne uczucie depersonalizacji... nie wiem czy też tak macie, ale miewam momenty, że boję się tego, że jestem, jest to dla mnie strasznie dziwne, w końcu bycie to taka przypadkowość. serio te egzystencjalne myśli mnie paraliżują. a oprócz tego cały czas wkręcam sobie objawy schizofrenii. myślę sobie "co by było jakbym pomyślała, że np wszyscy chcą mnie zabić/ ktoś czyta w moich myślach" czy inne tym podobne urojenia i zaczynam się trząść ze strachu wyobrażając sobie te myśli. czasami wręcz jestem pewna że coś ze mną jest naprawdę nie w porzaądku, że to jest ta cała schizofrenia i że muszę zacząć się leczyć. a po chwili się uspokajam i te myśli wydają mi się mocno przesadzone. więc już sama nie wiem....

dodam - u mnie też zaczęło się ponad 3 miesiące temu:P

co najgorsze w dzień 06.06.06 :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lęk uogólniony,agorafobia,ataki paniki,nerwica,depresja,derealizacja,wada serca,chora tarczyca....u mnie to wszystko sie miesza i juz nie jestem w stanie tego znieść :( Dochodzą do tego choroby,które od czasu do czasu sama sobie wymyślam-mam juz za sobą etap raka wszelkich narządów itp.Wciąż mam poczucie trawiącej mnie jakiejś choroby i czekam wręcz na śmierć.Męczę sie tak od 10 lat,dzień w dzień.Całkowicie wycofałam się z życia,nie mam znajomych(nie licząc kilku osób na gadu gadu),stałam się "człowiekiem widmo".Cierpię nieprzeciętnie ,bo wszelkie próby wyjścia z domu kończą sie zamknięciem w pokoju na długie tygodnie.Zjadłam juz tony przeróżnych "prochów",byłam w szpitalach psychiatrycznych,przeszłam terapię i mam wrazenie,że to wszystko na nic :( Nie mam juz siły.Na dodatek dołączył sie jeszcze lęk przed samotnoscią.Przed tym, że nikt mnie nie zechce,że nie będę miała kochającego męża,ciepłej rodziny,dziecka,że zostane dziwaczką do końca życia która prowadzi rozmowy sama z sobą.Co ja mam robic? Czy dla mnie jeste jeszcze jakas szansa? Czy będę jeszcze kiedyś człowiekiem? Był czas kiedy chciałam odejść z tego świata,teraz mam wielkie pragnienie życia w sobie ale co z tego skoro sił i pomysłów brak :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na mnie trawka wpływa podobnie.Zdazyło mi sie kiedys zapalic i atak lęku jakiego wtedy dośwadczyłam był przerażający.Schiza na maxa.Teraz boje się nawet wypic piwo,żeby przypadkiem nie wprawić sie w jakis dziwny stan.Zresztą i bez używek czuje sie tak jakbym była na wiecznym haju heh.A co do schizofrenii...steffi ja też często miewam akcje,kiedy jestem pewna że to schizofrenia,że zaraz dopadna mnie jakies myśli prześladowcze,zaczne sie dziwacznie zachowywać,strace nad soba kontrole.Mój lekarz pocieszył mnie tym ,że podobno schizofrenik nie zdaje sobie sprawy z tego co sie z nim dzieje...jego zachowanie jest dla niego normalne.No a skoro ja sie nad tym tak zastanawiam ,analizuje to doszłam do wniosku,że to jednak nie to.Nie zmienia to jednak faktu,że wciąż boję się tego ze zwariuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo z nerwica, depresją jest tak, że ciężko jest z niej wyjść samemu, świetnie jeślis się ma kogoś, kto jest blisko i "potrzyma za rękę", na codzień uświadamia bezsensownośc lęków i obaw, wyciąga i wciąz walczy, może bardziej niż sama osoba w depresji. Takie jest moje zdanie. Nie wystarcza psychoterapeuta na godzinkę w tygodniu. A w każdym razie długo to wtedy trwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli chodzi o alk też się bardzo ograniczyłam w jego piciu. na początku wyżej wspomniane piwo już mi "szkodziło". tzn sam fakt że się go napiłam wprawiał mnie w "fazę" a co za tym idzie jakiś nieuzasadniony lęk. bo przecież po paru łykach piwa trudno się upić :P teraz kiedy jestem na imprezie ograniczam się do jednego czy dwóch piwek/drinów które w sumie trochę rozluźniają i wprawiają w nieco lepszy nastrój ale nie powodują jakiś mega jazd. zresztą nauczyłam się bardzo dobrze bawić i bez tego :D ogólnie z tak zwanego burzliwego życia jeszcze nastolatka przeżuciłam się na zdrowszy tryb i może to i lepiej...

 

acha i jeszcze dodam: to nie był mój pierwszy raz z trawką... wcześniej paliłam jeszcze 2 razy - za pierwszym razem naprawdę było świetnie, ale niestety za drugim katastrofa bo trafiłam na jakiś lewy hasz, jak się później okazało maczany w eterze:/ za 3 razem to już wiecie jak było. jeszcze chyba gorzej niż za drugim bo nie skończyło się na 1 - 2 dniach kaca czy czegoś w tym stylu...:/ tylko na tej okropnej newricy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co prawda z parasolem, który od dawna jest moim "talizmanem", a raczej laską na zawroty głowy, ale udało się! Jutro spróbuję bez parasola:-)

kretka-Ty wierz ja też chodzę z parasolem,służy mi często za podporę gdy mam zawroty.Czyli jak jesteśmy chorzy na tą samą chorobę, tak samo myślimy :D:D:D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Równiez zgadzam się......ale to nie do końca tak jest że szuka sie "złotego środka".Wiesz?Ja leczyłam sie rok u jednego psychiatry...który tylko faszerował mnie lekami,,,,,nie dośc że słono kosztują to marny efekt.Przedwczoraj zmieniłam lekarza....leki pozostały te same...ale choc wspomniała kobieta o terapii.....jest różnica,prawda???w sumie to ona tylko zapytała czy tamten lekarz mi proponował...ale jednak wspomniała...z tamtego ust nie słyszałam nigdy tego słowa.Sama się początkowo tez nie interesowałam tak tym,do czasu kiedy trafiłam na forum. :P Teraz wiem dużo i moge pogadac z lekarzem,spytałam więc o terapię,,,,powiedziała że jest super,,,daje efekty(behawioralno-poznawcza),ale no własnie....200 PLN miesięcznie..Powiedz sam....nie kazdego na to stac mając rodzinę,i to nie tak jak mowisz....nie do końca.Ja niewyobrazam sobie nie walczyc....przeciez nikt z Nas nie chce chorowac.....to jasne.Ale wiesz.....łącznie z lekami prawie 400 PLN miesiecznie?Dla mnie duzo....i to w pewnym stopniu tez buduje...choc zdrowie jest bezcenne. :cry: Masz rację -to My musimy życ......nie funkcjonowac.....życ.Pozdrawiam. :P:P:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agaplo masz racje ... systematyczność ! nie można samej siebie oszukiwać ,że dziś się zle czuję. Trzeba jak się zaczeło starania przeć na przód nie można stanąć ani się cofnąć ,ale można odpocząć ;) Kretko wspaniale :lol: to jutro spotykamy się też pod śmietnikiem :lol: Feniks Tobie również gratulacje za osiągnięcia swoich małych sukcesów :lol: Limba to może znak rozpoznawczy nerwusków będzie parasol ,bo ja też mam słabość do takiego jednego parasola :lol: Neal masz rację nie możemy myśleć o tym co było cały czas chodzić na resecie muzgu , bo myśli nie są dla nas najlepszą formą rozrywki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałam już to kilka razy i znów napiszę leki nie wyleczą nerwicy one tylko pomagają pozbyć się (czasami) objawów. Żeby wyleczyć się z nerwicy jeden psychiatra powiedział mi że mam zmienić rodzinę,miasto w którym mieszkam,swoje przyzwyczajenia ogólnie odciąć się od swojego dotychczasowego życia i zaczynać wszystko od nowa ,łącznie z podejściem do siebie ,życia i wszystkich wkoło ... czy to jest możliwe? Dla mnie nie ,ale nie odcinając się od wielu rzeczy i rodziny zrozumiałam ze nadal będę cierpiała jeśli nie zacznę zmieniać swojego nastawienia do życia. Jestem jaka jestem ,wiele już nie da się zmienić ,ale przestałam zwracać uwagę np. na to co ktoś powie,wybaczyłam i puściłam w niepamięć krzywdy wyrządzone na moich emocjach, pozwalam sobie na lenistwo zamiast nie wyrabiać się z nadmiaru obowiązków,sprawiać sobie przyjemności, rządać zapewnienia moich potrzeb ;) mówić co mi nie odpowiada a nie dusić się w sobie .Mi to pomogło do tego doszłam sama od 5 lat bez leków ani psychoterapi bo predzej owszem czekałam na cud ,którego nie mogłam się doczekać. Do tego do czego sama doszłam jestem zadowolona sama z siebie wiem długo trwało ale wiem że sama to osiągnełam . Znam wszystkie lęki ,strachy,myśli teraz widzę dlaczego tak cierpiałam dlaczego sama sobie wmawiałam różne choroby i objawy. Cudowny lek na pozbycie się nie wiem czy całkowicie ,ale na w miarę normalność to jest właśnie żeby uwierzyć w siebie ,że można nad tym wszystkim zapanować. To jest taka moja teoria :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neurosis coś za coś ... chcesz pomocy trzeba samej się o to postarać .Nikt do Ciebie nie przyjdzie ,nie stanie w progu i powie: cześć to ja Twój wspomagacz w walce z tymi wszystkimi paskudztwami jakie posiadasz... Żeby mieć przyjaciół trzeba o nich się postarać ,pózniej dbać o te przyjaznie,trzeba dać się poznać nawet z tej najgorszej strony . Uciekłaś od życia a boisz się samotności ,nie dajesz nawet szans ludziom którzy chcieli by Ciebie poznać.Zamknełaś się w jakiejś skorupce i nie chcesz wyjśc... próbuj nie bój się porażek. Raz Ci nie wyjdzie to za którymś tam z kolei chociaż coś drgnie, ale zmuś się do powrotu .Ja mam doswiadczenie z tym czymś już od 20 lat ,też mnie to zamkneło w domu żadne leki nie pomagały stale było zle,ale od 5 lat zmieniło się .Codziennie wstaje i walcze zeby zapomnieć że się boję.Uwierz to działa i pomaga ja mojej nerwicy ,agory,paniki,lęku ,depresji ...miałam dość a Ty?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eva ja cały czas mam dość.Budzę sie kazdego dnia z myślą,że się nie dam ale tak naprawdę nie mam już sił do walki.Wiem,że ta pracę musze wykonać sama,że nikt nie zrobi tego za mnie ale już ręcę opadają.Wczoraj znowu miałam paskudny atak...byłam bliska krzyku, że umieram i ucieczki przed siebie...to jakis obłęd.Od 2 miesięcy nie biorę leków...nie chcę sie faszerować chemia i chcę mieć "jasny" umysł ale czuję,że znowu będę musiała sięgnąć po to świństwo.Ja tak bardzo pragnę odrobiny "normalności".Chciałabym obudzic się choć jednego dnia rano i nie czuc tego co czuje w moim organizmie,w mojej głowie.Momentami nie wiem juz czy te objawy powoduje ciągły stres i lęk czy rzeczywiście jestem chora na cos poważnego.Ciągłe wkręcanie się...tak bardzo tego nie chcę ale to dzieje się poza mną i żyje własnym życiem wrrrrr grrrrrrrrr :x

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×