Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pod Trzeźwym Aniołem


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

...zrobić świeżego.

 

Witajcie.

Ponieważ mam problem alkoholowy zajrzałam na posty związane z tymże uzależnieniem. Znalazłam tam wiele wątpliwości pod tytułem "czy już jestem alkoholikiem jeżeli tylko...", "piję, bo lubię", "czy to już uzależnienie?"...itd.

Błądząc po przeróżnych artykułach na ten temat - znalazłam właśnie taki. Chciałam się z Wami nim podzielić.

 

 

 

Trzeźwiejący alkoholicy wiedzą, że już nigdy nie będą mogli pić alkoholu "jak wszyscy inni ludzie". Niektórzy nie są w stanie pogodzić się z tą myślą i z przekory próbują udowodnić, że to nieprawda, inni - jak niewierny Tomasz sprawdzają raz po raz, czy rzeczywiście tak jest. Jedni i drudzy przekonują się o słuszności tej prawdy, zbyt często jednak płacąc za to ogromne koszty. Co zatem leży u podstaw takiego stwierdzenia?

 

Człowiek jest organizmem wielokomórkowym, stanowiącym całościową strukturę, której poszczególne elementy - tkanki i organy złożone z komórek mają swoją specjalizację, umożliwiającą im pełnienie rozmaitych funkcji. Na przykład komórki wątroby potrafią rozkładać i unieszkodliwiać trujące substancje; komórki trzustki produkują enzym insulinę, który wpływa na poziom cukru we krwi; komórki nerek oczyszczają krew; komórki mózgu pobierają informacje, opracowują je i przekazują innym komórkom. Żywa komórka stanowi układ pozostający w ciągłym ruchu, oparty na samoregulacji. Jej żywotność jest podtrzymywana przez zachodzące w niej aktywne procesy, nastawione na zapobieganie, zmniejszenie albo likwidowanie zaburzeń, wywołanych różnorodnymi bodźcami pochodzącymi ze środowiska wewnętrznego i zewnętrznego. Jedną z najważniejszych cech komórki jest zdolność wracania do stanu wyjściowego po zachwianiu funkcjonowania przez czynniki zakłócające normalne procesy życiowe. I tak komórki wątroby, ulegające stłuszczeniu pod wpływem alkoholu etylowego i produktów jego rozkładu, po całkowitym zaprzestaniu picia wracają do normalnego funkcjonowania i poprzedniej struktury.

 

Wzajemnymi oddziaływaniami

wewnątrzkomórkowymi i międzykomórkowymi w poszczególnych organach ludzkiego ciała steruje niezależny od woli człowieka wegetatywny układ nerwowy, który zapewnia koordynację wszystkich tych procesów. System ten współdziała z gruczołami wydzielania wewnętrznego, wpływa też na przemianę materii i sam pozostaje pod jej wpływem. W efekcie organizm człowieka utrzymuje fizjologiczną równowagę, niezbędną do życia, bez względu na zmiany zachodzące w środowisku zewnętrznym (na przykład oziębienie czy zbyt mała ilość tlenu) oraz na działanie różnych szkodliwych czynników wewnątrz ciała (infekcje, toksyny i inne). Ten stan, kiedy wszystkie procesy odpowiedzialne za metabolizm energetyczny w organizmie znajdują się w dynamicznej równowadze, to właśnie homeostaza.

 

Obiektywnymi wskaźnikami takiego stanu jest utrzymywanie się stałej temperatury ciała, ciśnienia krwi, zawartości cukru we krwi, wyrównany poziom elektrolitów (potasu, sodu, chloru, magnezu, fosforu) w osoczu itp. Liczne zakończenia nerwowe natychmiast uzyskują informację o tym, że w organizmie dzieje się coś złego i przekazują ją "do góry" , do podkorowych struktur mózgu. Tam docierają wiadomości o wszystkim, co dzieje się "na dole" - na poziomie organów wewnętrznych. Jeżeli jednak "u góry" coś zaczyna funkcjonować niewłaściwie, wówczas musi dojść do zakłóceń regulacji przemiany materii również "na dole" - na poziomie komórek poszczególnych organów.

 

Co zatem dzieje się w ciele człowieka, który nadużywa alkoholu?

 

Jak wiadomo, alkohol etylowy jest toksyną, która uszkadza wszystkie komórki organizmu. Dostając się do wnętrza ciała, trafia przez przewód pokarmowy do wątroby. Ponieważ jednak wątroba dysponuje ograniczoną ilością enzymów o nazwie dehydrogenaza, zdolnych rozkładać alkohol, proces jego unieszkodliwiania odbywa się stopniowo. W czasie, gdy jedna porcja ulega neutralizacji, inne krążą wraz z krwią po całym ciele, trafiając do wszystkich organów i tkanek.

 

Szczególnie wrażliwe na wpływ alkoholu są komórki mózgu. Jego działanie powoduje wydzielanie przez nie substancji podobnych do opiatów (endomorfin i encefalin), które wywołują stan euforii - początkowy ceł spożywania alkoholu. Jednak z czasem dla uzyskania takiego stanu zadowolenia konieczne jest stymulowanie komórek nerwowych coraz większymi dawkami alkoholu. Krok po kroku, a konkretnie z każdym kolejnym piciem, komórki mózgu przystosowują się do tego i zyskują zdolność znoszenia "bez upijania się" coraz większego stężenia alkoholu.

Zmienia się też poczucie nasycenia. Pojawia się ono jakby z pewnym opóĽnieniem i właśnie to zjawisko sprzyja utracie kontroli nad ilością wypitego alkoholu. W ten sposób wzrasta tolerancja na alkohol, jednak poszczególne części mózgu bynajmniej nie zachowują się pod tym względem jednakowo. Najwolniej tolerancja rośnie w przypadku "starych" części mózgu - struktur podkorowych, które sterują przemianą materii. Dlatego po spożyciu dużych dawek alkoholicy w zaawansowanej fazie choroby mają zarazem "mocną głowę" i wyraźnie widoczne objawy wegetatywne:

zaczerwienienie twarzy, podwyższone ciśnienie, częste wydalanie moczu. Widzimy tu właśnie działanie mechanizmów obronnych organizmu na rzecz utrzymania równowagi w środowisku wewnętrznym - równowagi niezbędnej dla prawidłowej przemiany materii. Tolerancja jednak w efekcie prowadzi do opłakanych skutków, zwłaszcza gdy idzie o organy wewnętrzne, szczególnie wątrobę. Rozkład alkoholu uszkadza jej funkcjonowanie, zakłóca równowagę energetyczną w jej komórkach, co powoduje niekorzystne skutki dla przemiany hormonów i innych substancji przechodzących przez wątrobę. W ten sposób uszkodzeniu ulega hormonalny składnik regulacji homeostazy. Jednak przy długotrwałym nadużywaniu alkoholu wątroba też zyskuje większą tolerancję w wyniku aktywizacji dodatkowego enzymu - katalazy - i działania systemu utleniania etanolu. W ten sposób unieszkodliwieniu ulegają duże ilości alkoholu i chcąc osiągnąć pożądany efekt upicia się, trzeba go spożywać coraz więcej. Tymczasem proces zatruwania organizmu postępuje coraz dalej. Żeby utrzymać się przy życiu, organizm włącza alkohol do normalnej przemiany materii. Ten proces zachodzi stopniowo, całymi łatami, ponieważ normalna homeostaza jest stanem bardzo trudno poddającym się zmianom. Jednak długotrwała obecność alkoholu w przemianie materii prędzej czy póĽniej robi swoje. Pierwszą oznaką świadczącą o wytworzeniu się patologicznej alkoholowej homeostazy jest "leczenie" alkoholem zespołu odstawienia, czyli - mówiąc prościej - klinowanie na kaca, kiedy to kieliszek wódki czy kufel piwa "ratuje", usuwając cierpienie i poprawiając przede wszystkim fizyczne samopoczucie. Od tego momentu osoba uzależniona po spożyciu napoju alkoholowego musi pić dalej - alkohol został na stałe włączony do przemiany materii i w pewnym sensie zaczął nią sterować.

 

Dalszy rozwój choroby alkoholowej świadczy o tym, że homeostaza staje się coraz bardziej patologiczna: wyraźne są uszkodzenia organów wewnętrznych pod wpływem alkoholu (zmiany organiczne), w tym również mózgu, zaburzenia w ich czynnościach, zakłócenia przemiany tłuszczów, białek, węglowodanów, witamin oraz rozchwianie hormonalne. W tej fazie organizm funkcjonuje na krawędzi życia i śmierci. Nie może już znieść dużych dawek alkoholu, przystosowuje się więc do takiego stanu poprzez obniżenie tolerancji. I chociaż upicie się już nie jest źródłem przyjemności, spożywanie alkoholu jest niezbędne dla podtrzymania procesów życiowych, zgodnie z wymaganiami odmiennej, "alkoholowej" homeostazy.

Dlatego pierwszym niezbędnym działaniem w leczeniu zaawansowanego alkoholizmu jest detoksykacja, czyli odtrucie, i zalecenie środków sprzyjających odtworzeniu normalnej homeostazy. Na szczęście cechą żywych tkanek jest ich zdolność do regeneracji: jedne komórki wracają do stanu wyjściowego, inne - mocniej uszkodzone - uzupełniają swoje funkcjonowanie odtwarzając się częściowo, zaś czynności komórek zniszczonych całkowicie przejmują te, którym udało się ujść z życiem.

Stopniowo przemiana materii poprawia się. Jeżeli jednocześnie człowiek troszczy się o swoje zdrowie, to proces ten można trochę przyspieszyć, oczywiście pod warunkiem całkowitej abstynencji. Z czasem regulacja przemiany materii poprawia się na tyle, że możemy powiedzieć, iż alkoholik fizycznie właściwie wrócił do zdrowia.

 

Jednak w układzie sterującym przemianą materii ślad informacyjny o obecności w nim alkoholu pozostaje na zawsze - mechanizmy utrzymujące homeostazę "zapamiętały" alkoholowy sposób reagowania. Można przypuszczać, że na jakimś poziomie na zawsze pozostaje jakby nisza dla alkoholu, czy mówiąc ściślej - wolne miejsce dla niego w skomplikowanym i wciąż jeszcze niewystarczająco zbadanym układzie homeostazy. Kiedy więc alkohol znowu zostaje wprowadzony do organizmu, natychmiast zajmuje to wolne miejsce - wraca "do domu" - i organizm znowu zaczyna funkcjonować na zasadzie patologicznej równowagi powiązań homeostatycznych, zmierzającej coraz szybciej w stronę pogorszenia.

Dlatego nawet po bardzo długiej abstynencji choroba alkoholowa aktywizuje się, i to w bardziej niszczącej postaci niż przedtem. Alkohol etylowy włącza się do drzemiącego układu homeostatycznej równowagi i - tak jak klucz włożony do zamka - otwiera drzwi do nowych cierpień. Ukształtowana w wyniku długotrwałego intensywnego nadużywania alkoholu po to, żeby zachować zdolność organizmu do utrzymywania się przy życiu, patologiczna homeostaza stanowi biologiczny grunt dla rozwoju nawrotów picia. Dlatego właśnie kiszony ogórek nie może stać się świeżym.

 

Nie ma wątpliwości, że alkohol jest środkiem psychoaktywnym, wywiera bowiem bardzo silny wpływ na ośrodkowy układ nerwowy. Doraźny wpływ alkoholu bywa różny, począwszy od mniej sprawnego podejmowania decyzji, a skończywszy na śmierci. Duże ilości alkoholu wypitego w krótkim okresie mogą sparaliżować najbardziej podstawowe, ważne dla życia ośrodki odruchowe. Niższy poziom stężenia alkoholu we krwi może upośledzić działanie systemu wzrokowego oraz funkcje ruchowe, co poważnie ogranicza zdolność do prowadzenia pojazdów. Na dłuższą metę skutki nadmiernego picia alkoholu wiążą się z niedożywieniem oraz różnorodnymi zaburzeniami funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego, m.in. z otępieniem, problemami z widzeniem, niemożnością utrzymania postawy stojącej i zaburzeniami chodu, splątaniem umysłowym, apatią oraz zaburzeniami pamięci.

[...] Ludzie intensywnie pijący w większym stopniu zagrożeni są rakiem mózgu i przełyku, jelita grubego, wątroby i piersi, stwierdzono bowiem, że wszystkie te rodzaje nowotworów mają związek z nadmiernym spożyciem alkoholu. Chroniczni alkoholicy często miewają trudności z chodzeniem z powodu uszkodzenia mięśni szkieletowych. Przewlekłe picie ma również związek z nadciśnieniem, arytmią serca, jego niewydolnością oraz kardiomiopatią polegającą na uszkodzeniu mięśnia sercowego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety- sama bym nie napisała tylu mądrych rzeczy na raz ;)

Nie czytacie uważnie a szkoda.

Cyt.:"...Błądząc po przeróżnych artykułach na ten temat - znalazłam właśnie taki...."

Jeżeli jednak należy podać zródło to i proszę - wklejam link do strony z oryginałem

http://www.alkoholizm.akcjasos.pl/137.php

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Artykuł jest dobry choc nalezy wiedziec ze toksyną moze stac sie wszystko co jemy..istotą pozostaje stężenia.. alkohol moze miec prozdrowotne własciwosci..wiecej takowe ma ..np.wypijany w postaci czerwonego wina w rozsądnych ilosciach..narkotyki roslinne (np. konopie czy liscie koki)równiez mają prozdrowotne własciwosci ...kwestią jest dawka i to czy za ich posrednictwem uciekasz ze swiata realnego czy raczej chcesz do tego świata powrócić !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam was,czytam i aż usiadłam-bo to "moje historie"...Jestem DDA-czyli od dziecka w stresie,byłam bita,molestowana,gwałcona przez najbliższych i ich biesiadników.....jakoś uciekłam z tego gówna,związałam się z mężczyzną-urodziłam mu córkę i zaczeło się nowe piekiełko choć bez alko,poniżanie,wyzywanie,wyśmiewanie "kary" słowne i zabieranie środków na zycie itp....w tym samym czasie straszna śmierć mojego ojca,umarł na raka w strasznych męczarniach na moich rękach...uciekłam od exa-jakoś się pozbierałam ale zamknełam się w samotności w domu i zaczełam pić,na zaśnięcie-bałam się,ze przyśni mi się ojciec,na samotność,na stres....Zawsze popijałam wieczorami,jak dziecko zasneło,cały dzień pracowałam,robiłam wszystko itp.a wieczorem znowu-zabijamy doła...:(Pojawiła się koleżanka z jaką zaczełam imprezować,balety do rana w "doborowym" toważystwie....żałosne :( po jakimś czasie poznałam mojego obecnego męża,zakochałam się jak nastka-z wzajemnością....szczęście wielkie,pełna rodzina-kochająca się...oh ah eh ;) Ale problemy moje zostały....nerwica,lęki,koszmary,kojone alkoholem....uzależniłam się,od alko...pogłębiła się nerwica-strasznie,bez leków już nie funkcjonuję,odstawiam leki i sięgam po piwo-bo nie jestem w stanie znieść tego co się ze mną dzieje.Jest ze mną kiepsko teraz,kompletny wrak,dostałam kolejne leki a od września idę na terapie...Niby nie myślę o przeszłości,niby nie pamiętam i nikt kto niewie patrząc na mnie nawet by nie podejrzewał co przezyłam.Mam dobrze prosperującą firmę,kiedy wychodzę do ludzi zawsze"trzymam fason" buciki,paznokietki,włoski itp. Mówią na mnie Lasencja ;) ale to co się dzieje we mnie to jedno wielkie szambo.Nie wiem dziś jak udało mi się napisać maturę,zacząć studia zaocznie(musiałam przerwać ze względu na pracę) założyć rodzinę,firmę itp.....nienawidzę siebie za to do czego się doprowadziłam.Jestem jak moja matka...rozpierdzielam rodzinę,niszczę psyche dziecka bo wydaje mi się,ze Ona nie widzi,że piję.Gówno-nie widzi! wszystko widzi i rozumie więcej niż bym chciała czasem....Nienawidzę siebie i mojej chorej bani...Dlaczego inni potrafią sobie poradzić bez niszczenia wszystkiego i wszystkich ?? Miałam być kobietą wzorcową a jestem...no własnie kim ja k*****a właściwie jestem????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie piję już 20 dzień... Przedtem zapiłem nerwice lękową i leki... teraz wszystko wróciło. Lęki, ataki paniki i to uczucie umierania... Ale mimo wszystko myślę że wytrwam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jak to wszystko czytam to aż oczy przecieram. Jakbym o sobie czytała. Jestem uzależniona od wielu lat a dopiero trzydziestkę skończyłam. 2 razy byłam w szpitalu na odwyku. Mam też za sobą próby samobójcze. Moje picie doprowadziło do problemów finansowych, rozpadł się mój wieloletni związek z cudownym chłopakiem. Jak trafiłam do szpitala to płakał i trzymał mnie za rękę a ja durna wolałam chlać po kątach niż docenić jego dobroć. W rodzicach wsparcia nie mam. Jak wpadnę w ciąg to mama tylko mówi, że czasem człowiek musi zrobić takie "szumowanie kotła". Te ciągi są straszne. Przez kilka dni potrafie się nie myć tylko pić. Nie mam do siebie szacunku, nienawidze siebie za to co zrobiłam ze swoim życiem, że przez moje picie cierpiał mój ukochany chłopak. On to moje picie 6 lat znosił!!!! Obecnie jestem w strasznym dole, nie wychodzę z domu, boje się kolejnego dnia. Czuję, że przegrałam życie. Terapie nie pomagają, zawsze wracam do picia. Znów mam myśli samobójcze

 

[Dodane po edycji:]

 

mi to nie gra roli gdzie... najczęściej sama w domu - wtedy najwięcej wlewam do siebie bo nie muszę się aż tak pilnować, jak mnie zetnie to nawet jakbym na czworakach chodziła to co z tego... ironia jest taka, że im mniej wypiję tym bardziej jestem pijana fizycznie...

 

Mam tak samo. Im więcej wypiję tym bardziej trzeźwa jestem. Piję tylko w domu by nikt nie widział tego upodlenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Misiek_NL, zazdroszczę :)

Ja muszę przestać pic ,co prawda nie upijam się często .Ale pije codziennie i wiem ze jest to już holizm.

Głupota z mojej strony ,boje się ,że jak odstawie to gorzej się będę czuł (jak bym czul się dobrze ,po pijaku czy na kacu )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz alkohol to dla mnie tez przykrywka,wymówka.

Nie pójdę przecież do psychiatry na kacu albo rauszu.

Chyba odwlekam leczenie za pomocom alkoholu .Czemu?

A ze strachu ,że leczenie nic nie da,i ta ostatnia enklawa nadziei wygaśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do początkowych rozważań na temat zawodu i alkoholizmu, chciałabym zauważyć, że u mundurowych jest on uznawany za chorobę zawodową. Po prostu z racji wykonywanych obowiązków są bardziej narażeni na topienie stresu w alkoholu. Choroba zawodowa oznacza że otrzymują pieniądze od państwa z racji jej nabycia (forma wynagrodzenia im tego).

(Zaznaczam, że powyższa informacja została zasłyszana od kolegi policjanta. Nie sprawdzałam jak to wygląda od str. prawnej, ale brzmi dość kontrowersyjnie.)

 

Po drugie, mitem jest, że alkoholik pije zawsze wódkę i upija się nie wiadomo jak. Moja mama pije 3-4 piwa dziennie, nie zatacza się, nie wszczyna awantur, nie bije mnie. Wręcz rzekłabym, że jest po piciu bardziej szczęśliwa. Nie chodzi po domu na czworaka, bo po wypiciu dostatecznej ilości alkoholu po prostu idzie spać. Piwo jest jej potrzebne, żeby się odstresować i zasnąć. Pije już od jakichś 7 lat. Zaczynało się od jednego piwa, żeby oczyścić nerki (ma skłonność do kamicy nerkowej). I tak doszło do 4 piw na wieczór. Z uwagą obserwuję rozwój wydarzeń. Najbardziej bolesne jest to, że po pierwsze nie widzi problemu, a po drugie rani mnie sam fakt, że nadużywa alkoholu. To jest jakby piętno. Głupio mi kogoś często zapraszać, bo kiedy często słychać psss-yk otwieranego piwa pitego w samotności ludzie zaczynają się zastanawiać, a na mnie spada świadomość, że moja rodzina jest jakby patologiczna, bo za taką uznaje się rodzinę, w której ktoś jest alkoholikiem.

 

Poza tym wolałabym, żeby była dla mnie wredna, żeby rozbijała talerze, wrzeszczała, biła, bo miałabym sensowny powód, żeby być na nią wściekła. A tak jestem wściekła i głupio mi z tego powodu, bo z jednej str. nic złego nie robi, a z drugiej str. szkoda mi jej, bo nie ułożyło jej się w życiu, a ja ma do niej pretensje. Skomplikowane to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

raz napilam się z nudów do lusterka i zdołowałam się, bo nie miałam z kim pogadać. więc w domu nie mam takiej potrzeby, podobnie jak w mieszkaniu studenckim. zawsze odmawiam, pamiętam raz się skusiłam na wódkę, mieliśmy w mieszkaniu zbiorową depresję, więc poszła wódka i pornol, bardzo to nam pomogło XD jeden wieczór mogliśmy się śmiać jak debile.

 

natomiast jak wychodzę na miasto wieczorem niestety zawsze przychodzi mi do głowy alkohol. wódki nie piję, piwa też nie, kupuję sobie butelkę szampana. i całe szczęście, że zaczyna mi się to powoli nudzić. fajnie jest jak zbiorowo urżniemy się i nagle wzyscy są przyjaciółmi forever, życie jest proste, ale ostatnio bardziej zadowolona byłam z tego, że szukam pracy niż że właśnie jestem urżnięta jak kanarek. jesień to kiepski okres na picie, butelka szampana nie pomaga. pomaga tylko jak wszystko jest w porządku i bez wyrzutów sumienia sięgam po "zasilacz".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

misiek- kiedyś odstawiłam picie na imprezach na pół roku. i fajna rzecz się stała. 1. co jest udowodnione- po kilkunastu dniach bez alkoholu leki zaczynają znowu prawidłowo funkcjonować w organiźnie. byłam weselsza, pełna energii i nie było sobotniego jęczenia przy piwie, że alkohol i tak nic nie daje. 2. człowiek zaczyna uczyć się pewnych rzeczy od nowa, ma nowe narzędzia, sposoby.

 

teraz piję na imprezach, a jakże, nie chce mi się robić przerwy bo wynajduję głupie argumenty, np. są wakacjeee (No 1), jestem zajęta (chlanie przedsesyjne), jestem zestesowana (sesja), ładna dzisiaj sobota, jest tak ciepło xD, należy mi się po ciężkim tygodniu.

z paleniem to samo.

nie testowałam jeszcze swojej inteligencji, bo nikomu nie musiałam się tłumaczyć, a nawet jeżeli to wolałam zwalić na lenistwo i że od jutra niż że mam jakiś problem i jestem w danym momencie w jakimś błędnym kółku. poza tym jak ma się znajomych "od picia" to jaki sens jest w tłumaczeniu się. w ogóle śmiesznie jest jak się z takowym znajomym od picia umówicie potem na spacerek, zwłaszcza jak taki znajomy wpadł nam w oko, ale to już nic nie ma wspólnego z chorobą i zdarza się nagminnie większości moim znajomym, przez co jestem spokojna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

savior, " Człowiek poszukaj celu w życiu i dąż do niego"

 

jeśli nie masz żadnego celu, to możesz mi pomóc..

 

zmotywować mnie do nie picia i się uczenia..

będzie to na pewno dobry cel.. może jako pierwszy się nada..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×