Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa Religijne


Pabloooo1892

Rekomendowane odpowiedzi

Prawda jest taka, ze w zasadzie ja tez sie z tym zgadzam. Masz racje seks nigdy nie byl dla mnie problemem, mimo ze niby wiedzialam ze to grzech bla bla bla to nie przeszkadzalo mi to wcale. Szczerze mowiac nigdy nie zastanawialam sie tez nad swoja wiara i religijnoscia. Moja rodzina nigdy nie byla za bardzo religijna nie bylo przymusu chodzenia do Kosciola w zasadzie chodzilam bo chcialam bo uwazalam ze skoro jestem katoliczka i chce isc do nieba to powinnam chodzic. w zasadzie nie przypominam sobie mszy, na ktorej bym nie umierala z nudow ale mimo to chodzilam modlilam sie wieczorem, glownie po to zeby o cos Boga prosic ewentualnie mu za cos tam podziekowac. na tle wiekszosci moich znajomych, ktorzy wogole nie wierza, czulam sie jakas taka wyjatkowo religijna ale dopiero jak zaczela sie ta nerwica i moje mysli o dzieciach zaczely sie w jakis sposob laczyc z myslami o Bogu to 1 raz w zyciu zaczelam sie zastanawiac nad ta cala wiara. Bardzo duzo czytalam zaczelam nawet czytac jakies fragmenty biblii, rozne opinie ksiezy itd i zrozumialam ze tak na prawde przez 20 lat zylam w klamstwie zreszta jak wiekszosc katolikow, ktorzy ciagle popelniaja te same grzechy,wybieraja sobie z przykazan te ktore im pasuja i ich tylko przestrzegaja, nie zaluja ich bezsensownie chodza na msze a i tak w zadnym stopniu nie zasluguja na zbawienie chociaz zyja w przekonaniu ze sa wspaniali i cudowni i na pewno pojda do nieba. Zrozumialam, ze nie jestem w stanie spelniac tych Koscielnych wymogow chocby nie wiem co i powaznie sie zastanawiam nad odejsciem od religii bo nie potrafie juz zyc w klamstwie i obludzie. Nie potrzebuje mszy ani spowiedzi ale z 2 strony mimo wszystko nie potrafie przestac wierzyc w Boga bo po prostu czuje ze on istnieje chce byc zbawiona chce byc jak najlepszym czlowiekiem, dobrze traktowac innych, pomagac im zyc w przeswiadczeniu ze moje zycie jest dobre ale chce tez z niego korzystac jak wczesniej bo poki co calymi dniami siedze w domu i nie mam ochoty na nic. Olewam uczelnie zmuszam sie czasem zeby pojsc nie wiem co zrobie jak przyjdzie sesja. A nie chce juz tak zyc! Wczoraj sobie powiedzialam dosyc koniec tego skoro chce byc dobrym czlowiekiem i mimo to nie zasluze na zbawienie i wyladuje w piekle razem z hitlerem i tego typu osobami to gdzie jest ta cala boska sprawiedliwosc? Poczulam duza ulge ale po jakims czasie znow przyszly watpliwosci, ze moze Bog teraz daje mi szanse zebym sie nawrocila zaczela zyc wg tej koscielnej nauki bo tylko dzieki temu zasluze na zbawienie a ja wiem ze na obecnym etapie zycia nie jestem w stanie tego zrobic bo moje zycie bedzie dla mnie koszmarem. I nie wiem juz czego Bog tak na prawde chce czy moge byc soba czy musze sie zmienic bo inaczej 2 szansy nie dostane... wiem ze to sie moze wydawac smieszne normalnie ludzie wogole sie nad tym nie zastanawiaja po prostu zyja ja tez taka bylam. moja mama mowi ze strasznie nawymyslalam ze to kompletne bzdury ale ona sie wogole nie przejmuje wiara. Uwazam ze jest wspanialym czlowiekiem i mimo to ze nie chodzi do Kosciola nie wyobrazam sobie zeby miala trafic do piekla ale z 2 strony Kosciol mowi co innego i jestem strasznie rozdarta. Bardzo mnie poruszyla Twoja historia i rozumiem, ze masz powody zeby nie wierzyc nie wiem co bym zrobila na Twoim miejscu. Widzisz moje zycie zawsze bylo na prawde fajne praktycznie zadnych problemow, od kiedy mam nn bardzo duzo czytam na ten temat i wiem ze czesto te "wymyslone problemy" czyli ze sie jest morderca, zboczencem itp. to przykrywka dla jakis ukrytych tlumionych emocji i u mnie wszystko sie zgadza mialam ciezkie pol roku nie bede sie teraz nad tym rozwodzic bo to dluga historia ale zdaje sobie sprawe ze pewnie to jest przyczyna. Dlatego jest mi teraz latwiej mysli o dzieciach juz praktycznie mi przeszly ale z tymi religijnymi natrectwami najgorzej sie uporac bo one dotycza takich spraw ze ciezko to po prostu tak zwyczajnie olac ja na prawde jestem wierzaca ale zmienic sie nagle o 180 stopni to cos co mnie przerasta...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie na pierwszym semestrze czwartego roku studiów. Siedziałem całymi dniami na stancji i wyłem. Przyczyna była inna, ale rezultat podobny - sam nie wiem, jak zaliczyłem ten semestr. Chyba dzięki temu, że wtedy właśnie zacząłem się leczyć. Ale dopiero od stycznia, a teraz jest połowa listopada, więc dobrze, że zaczynasz walczyć z problemem już teraz. Zresztą teraz jestem dawno po studiach i dalej nie wiem, co zrobić ze swoim popapranym życiem i znów siedzę w domu, ale to inna bajka...

Jeśli wybierzesz katolicyzm, taki purytański, jakim go teraz widzisz, będziesz czuła się z czasem kaleka, bo nie będziesz realizowała siebie, i stopniowo zaczniesz Boga nienawidzieć, za to, że pozwolił na to, byś w Jego imieniu i dla Niego stała się taka szara i marnowała szanse.

Jeśli wybierzesz dawny styl życia, nie będzie to to samo, co dawniej, gdyż nie będziesz się tym już nigdy cieszyła, a niedająca żyć wizja piekła i obawa, że jesteś na równi pochyłej do potępienia, nie da Ci nigdy spokoju. A więc Twoja nerwicowa alternatywa występuje między tym, czy zniszczyć siebie już na tym padole, czy dopiero w zaświatach. Jak z tego wybrnąć?

Rzecz w tym, że intelektualnie tego nie rozstrzygniesz, bo niemożliwe jest powstrzymanie i odwrócenie umysłem negatywnych uczuć i emocji. Dlatego prócz rozmów z psychiatrą czy z psychologiem, które dodadzą Ci otuchy siłą ich autorytetu (jeśli uda im się Ciebie sobie zaskarbić) i trafności spostrzerzeń, do których sama nie doszłaś z własnej perwspektywy, sądzę, że powinnaś zacząć brać jakieś tabletki na obniżenie napięcia lękowego. Nie są to żadne ogłupiające środki (takie stosuje się dziś tylko w tzw. wielkiej psychiatrii) i nieczęsto mają jakieś skutki uboczne (chociaż u mnie obniżały np. pociąg seksualny w ogóle, na co w sumie nie narzekałem), lecz zaczynają działać stopniowo gdzieś dopiero po paru tygodniach regularnego stosowania. Sprawią one, że cały ten konflikt ,,wiara-moje życie" stopniowo i wbrew wszystkiemu, co teraz myślisz, przestanie zadręczać non-stop Twojej świadomości. Ja brałem początkowo Seroxat i Paxtin (ta sama substancja aktywna); pewnie lekarz przepisze Ci coś innego, albo może nic. Myślę jednak, że nie ma sensu rezygnować z tego, w czym może nam pomóc współczesna farmakologia.

Ale tak naprawdę wizyty u lekarza i tabletki nie są cudownym środkiem, który wszystko rozwiąże. Nie uwolnią Cię one od prawdziwego życia, ani nie sprawią, że wszystko się samo ułoży, jeśli nie będziesz własnym swoim wysiłkiem walczyć. Ja tak właśnie kiedyś myślałem, ale się pomyliłem (zawsze zresztą myślałem życzeniowo). Dalsza aktywność (m.in. studiowanie) nie jest przeszkodą wobec potrzeby wyleczenia się i skupienia się na tym, ale jest tego wyleczenia koniecznym warunkiem.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakies 2 tygodnie temu bylam u psychiatry pani przepisala mi lek o nazwie Zotral poki co jakis specjalnych efektow nie widze ale czas pokaze. Wiem ze terapia jest wazna i wierze w to, ze mi pomoze ale zdaje sobie sprawe ze wiele zalezy ode mnie i ze sama musze sobie wszytsko poukladac. Pewnie jeszcze nie raz zwatpie zabraknie mi sil ale dzis postanowilam olac to wszystko robic na przekor tym myslom moze to niezgodne z tym czego chce Bog i kosciol ale skoro inaczej nie potrafie to co moge poradzic na obecnym etapie zycia nie dam rady zmagac sie z choroba i jeszcze zyc wbrew sobie. W zasadzie zawsze zylam po swojemu problemu nie bylo bo nie rozkminialam tego po prostu zylam jak wiekszosc ludzi nie przejmowalam sie specjalnie niczym robilam co chcialam bez przerazajacych wizji ze zrobie to czy tamto i trafie do piekła. Nie wiem czy jeszcze kiedys bedzie mozliwe takie zycie byc moze tak byc moze nie ale chce sprobowac zyc normalnie jak wszyscy bo czemu mam byc gorsza czemu mam marnowac zycie? To troche niesprawiedliwe. Postanowilam ze od dzisiaj nie chce juz chodzic do kosciola ani do spowiedzi nie potrzebne mi to od dzis mam zamiar po prostu zyc w zgodzie ze soba z tym czego chce i strac sie byc dobrym czlowiekiem. Mysle ze to lepsze od zaklamanego katolicyzmu moze trudniejsze ale bardziej swiadome. Moze wcale mi sie to nie uda moze zwatpie jeszcze milion razy ale wiem ze musze probowac innego wyjscia nie ma. Wierze, ze Bog to zrozumie, ze po prostu nie widze innego wyjscia i nie potepi mnie za to. Skoro nie potrafie byc dobra katoliczka ( co wg mnie jesli ma sie na prawde swiadomosc na czym to polega jest praktycznie niewykonalne) to bede przynajmniej dobrym uczciwym czlowiekiem. Kto wie moze bedzie i tak ze pewnego dnia bede chciala zyc wg tych wszystkich zasad kto wie moze dojrze w tym cos dobrego. poki co tego nie widze i nie chce popasc w totalna niechec do zycia i zmarnowac najlepsze lata. Zazdroszcze tym wszystkim, ktorzy zyja w nieswiadomosci tak jest duzo duzo prosciej mozna robic wszystko i sie nie przejmowac ale coz czasu cofnac sie nie da nie bede juz taka jak kiedys a jakos trzeba radzic sobie z ta cholerna choroba. Zycze ci wszystkiego dobrego moze jeszcze Twoje zycie sie odwroci i bedzie wspaniale kto wie, wszystko sie moze zdarzyc, nigdy nie trac nadziei. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nachodzily natretne mysli o Duchu Świętym,jakis miesiac temu ustapily lecz natretne mysli przerzucily sie na cos innego: Pan Bóg,Maria.A ostatnio mam problem z rodzicami,cokolwiek zlego pomysle o nich,przerwe im w polowie zdania,odpowiem bez szacunku nawet w błahej sprawie,nie poslucham mamy, to traktuje jak grzech ciężki,staram sie z tym walczyc i od kilku dni jest jakos lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taki sam problem jak Ty. Boje się prosić Boga o co kolwiek, ponieważ mam wrażenie, że wtedy zrobi mi na złość, np. chcę prosić Boga o bezpieczną podróż dla rodziców, wówczas do głowy przychodzą mi myśli, abym o to nie prosiła, bo Bóg zrobi mi na złość, i będą mieli wypadek. To jest chore. :/

 

Ale do tego są jeszcze inne natręctwa. A mianowicie nieczyste myśli podczas modlitwy i w najważniejszym momencie Mszy Świętej. Czasem przychodzą też myśli bluźniercze. Mam też ciągle wątpliwości co do istnienia Boga. Te wszystkie myśli pojawiają się wbrew mojej woli, odrzucam je, ale one i tak powracają. Są nie do zniesienia, strasznie męczą i zniechęcają.

 

Do tego jeszcze wszędie widzę grzech, za wszystko się obwiniam, nawet nie za swoje czyny. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś ,dawno ,dawno temu wierzyłem . Wiarę wpoili mi rodzice .Nie byłem jednak jakoś mocno gorliwy . Miałem lęki jedynie kiedy coś przeskrobałem bałem się kary Boskiej. Z czasem ,układając z kawałeczków informacji obraz świata .Uznałem ,że Boga nie ma .No ,bo jak by był to nie pozwolił by na te wszystkie tragiczne wydarzenia na ziemi ?

 

Nie żal mi Boga którego w sobie uśmierciłem ,nie stałem się przez to gorszym człowiekiem,zaryzykował bym nawet stwierdzenie ,że odejście od religii zrobiło ze mnie lepszą osobę .Czasem tylko tęsknie za siła stwórczą ,wszechmocną i wszechwiedzącą ...której mógłbym się wypłakać lub która mógłbym o coś poprosić .

 

Życie bez strachu przed karą Boska ,bez rozpatrywania wszystkiego pod kątem -grzech nie grzech? Jest łatwiejsze .

A to,że zabójstwo przestało byc grzechem ,nie oznacza ,że stanę sie zabójcą .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się odwróciłem od Kościoła, chyba przede wszystkim przez 4 przykazanie (choć nie tylko).

Wiara wpojona przez rodziców to żadna wiara. Do wiary trzeba dojrzeć tak jak do innych rzeczy. Trzeba sobie umieć postawić trudne pytania i szukać odpowiedzi. Nie zawsze odpowiedź jest satysfakcjonująca, nie wszystko rozumiemy.

 

No ,bo jak by był to nie pozwolił by na te wszystkie tragiczne wydarzenia na ziemi ?

Powiedz mi co to byłoby za życie bez trudnych przeżyć? Czy osoba zakochana kochałaby tak samo gdyby wiedziała, że nie może tej drugiej osoby stracić? Po to człowiek przeżywa te trudne chwile, momenty, żeby potem wyciągnąć z tego jakąś naukę (czasem te sytuacje na obecną chwilę nas przerastają, ale potem niektóre doświadczenia okazują się bezcenne).

 

Nieczyste myśli podczas Mszy Świętej to chyba każdy miał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowiek który założył ten temat potrzebuje naprawdę solidnej pomocy dobrego specjalisty,najbardziej rozwala mnie to że w ostatnim czasie dość często po różnych forach internetowych pojawiają się ludzie,którzy za wszelką cenę starają się uświadomić całemu społeczeństwu dookoła jak bardzo katolicyzm jest szkodliwy,jacy to księża są zli,w jakim celu to robią????Ludzie ci nigdy nie uczestniczyli w żadnym temacie,ale kiedy pojawia się temat religia,nagle pojawiają się z pod ziemi ażeby tylko dorzucić swoje pięć groszy.Wystarczy popatrzyć co dzieje się w mediach,nagonki na katolików,sondaże które niby informują społeczeństwo o tym że w Polsce jest coraz mniej wierzących,a przecież sondaże to jedno z największych narzędzi do "manipulacji" ,które tak naprawdę nie mówi o tym co myśli naród,ale daje do zrozumienia jak myśleć powinien.A już największą porażką są nasi posłowie,ci zarówno stojący po jednej stronie jak i po drugiej,zrobili sobie wielkie "show"z krzyża dla celów marketingowych.Myślę że wiara to sprawa indywidualna każdego człowieka,ale jeżeli komuś nie podoba się religia większości Polaków i na siłę i na "liska" chciał by zniszczyć to co jest praktykowane od wieków,to niech po prostu zmieni kraj,przecież ma prawo wyboru i nikt mu na siłę nie każe być człowiekiem wierzącym i praktykującym. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cały czas używa się tu słowa "wiara" na coś,co wiarą absolutnie nie jest:"odszedłem od wiary...","byłam bardzo wierząca..." To wszystko to był tylko pewien zbiór informacji i zachowań,które Wam wtłoczyli rodzice jak tresowanemu psu! Takie zwyczajne pranie mózgu!To nie wiara!

Pochodzę właśnie z takiej "porządnej katolickiej rodziny".Co mnie uratowało?Byłem przez nich odrzucony,nie identyfikowałem się z nimi.Zawsze byłem anty...Kiedy cała rodzinka,z matką na czele,klękała w niedzielę do wieczornej modlitwy,miałem ochotę spuścić spodnie.Albo zostałem brutalnie wyrzucony,bo nie chciałem śpiewać wspólnie kolęd.Póżniej,zamiast do kościoła,szedłem na piwo.

Minęły lata...

Dziś to ja właśnie jestem w kościele.Z tamtej "katolickiej rodzinki" nie zostało prawie nic.Brat żyje z babą na kartę rowerową,bez ślubu.Wszystko wyjdzie w praniu...

Co mogę powiedzieć o wierze.Spotkałem kolegę z czasów licealnych.Kiedyś mieliśmy dużo wspólnych tematów,a dziś? On cały czas-o forsie,ja-wcale.On ma dwójkę dzieci,ja czworo.I to właśnie chociażby zawdzięczam Bogu-ufność,że nie ma się co bać,że On to prowadzi.

Ile już było sytuacji krytycznych,ile skoków na głęboką wodę.

Trzeba po prostu tak ostatecznie zaorać twarzą w glebę,by wreszcie podnieść głowę ku niebu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brokenwing - ze mną było podobnie.Rodzice mocno wpajali mi co jest dobre,co złe,czym powinienem się kierować w zyciu,a czym nie.Jako mały chłopiec starałem się żyć według tego,co przekazywali mi rodzice oraz tego,co według wiary katolickiej jest słuszne.Byłem bardzo wrażliwy,bogobojny,unikałem okazji do grzechów (nie używałem nawet brzytkich wyrazów),regularnie się spowiadałem itp.Dzięki swojej postawie stałem się odmieńcem w grupie moich rówieśników w szkole podstawowej.Przez lata szydzili ze mnie,wyzywali i wyśmiewali czy używali przemocy fizycznej.W miarę upływu czasu zacząłem samodzielnie myśleć,zadawałem sobie coraz więcej pytań i starałem się znaleźć odpowiedzi.Zdałem sobie sprawę,że to,czego nauczyli mnie rodzice oraz duchowni i katecheci było czystą fikcją i jawną manipulacją.

Od tamtej pory zacząłem iść do przodu,rozwijać się a moje życie diametralnie się zmieniło na lepsze.

Religia,to potężna broń do kontrolowania ludzi,bazująca na strachu słabych,zagubionych i nie potrafiących samodzielnie myśleć jednostek.

W Polsce najgorsze jest to,że zaraz po narodzinach zostajemy napiętnowani w sakramencie chrztu i chrześcijaństwo jest nam z góry narzucone.Dzięki temu pozycja KK w Polsce jest taka a nie inna.Kler czyli pasibrzuchy,biznesmeni,pedofile i przesztępcy w sutannach - zwolnieni z podatków,bogacący się na głupocie swoich wiernych u nas mają jak w raju.

 

Owszem istnieją prawdziwi księża z powołaniem,ludzie dobrzy i uczciwi,ale oni przeważnie zostają zdeptani i poniewierani przez swoich kolegów po fachu.Wewnątrz KK też panuje ściśle określona hierarchia a polityka odgrywa dominującą rolę.

 

Poza tym przez stulecia wojny i zbrodnie dokonane z powodów religijnych pochłonęły miliony ofiar!Przypomnę,że wspólczesny kościół katolicki to ta sama instytucja,która w czasach średniowiecza dokonywała brutalnych mordów na niewinnych ludziach!

 

Wiara chrześcijańska podobnie jak inne oparta jest na mitach i legendach zaczerpniętych z czasów starożytnych.

 

Kto jest dobrym człowiekiem pozostanie taki bez względu na swoje przekonania religijne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze słyszę żeby ktoś w Polsce narzucał komuś na siłę przyjęcie sakramentu chrztu oraz przynależność do chrześcijanstwa,a już napewno nie spotkałem się z przypadkiem napiętowania z powodu tego że ktoś jest ateistom,sakrament chrztu jest tylko i wyłącznie decyzją naszych rodziców,a jeżeli ktoś jest naprawdę zniesmaczony tym faktem,swoje żale powinien kierować w ich kierunku. Księża natomiast są zwykłymi śmiertelnikami i faktem jest że nie każdy z nich potrafi wykonywać swoją misję,tak jak nie każdy człowiek nadaje się do wykonywania danej pracy.Ile razy w życiu miałem pod górkę,wiele sytuacji kryzysowych z którymi nie dawałem sobie radę i za każdym razem modlitwa była dla mnie najlepszą terapią,przykład mojego brata który zaraz po porodzie zachorował na ciężką chorobę,lekarze nie widzieli większych rokowań na to że będzie żył,wielogodzinne modlitwy dały efekt,mój brat jest zdrowym i pogodnym człowiekiem. Jedno wiem na pewno,zawsze będę dumny z tego że jestem chrześcijanem i nigdy nie będę się tego wstydził,przenigdy nie będę musiał zmieniać swojego nazwiska na polsko języczne tylko dlatego żeby nie przyznać się do swoich prawdziwych korzeni,a potem wkomponować się w tłum tylko po to,ażeby zniszczyć to co ma wartość dla drugiego człowieka(działając oczywiście na liska). :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie powiesz,że będąc niemowlakiem byłeś świadomy i pewny,że chcesz przyjąć ten sakrament?Jeżeli tak,to rozumiem,że zrobiłeś to z własnej,nie przymuszonej woli sam podejmując wtedy decyzję? :mrgreen: .

Jeżeli nie (co jest pewne),to nie miałeś możliwości wyboru = ktoś wybrał za Ciebie

 

Ja tu nie widzę żadnych niejasności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RafQ-czy można tak sobie zostawić kogoś,kogo się kocha? Wyobraż sobie że mówisz:"Kocham tak bardzo swoich rodziców,tak do szaleństwa,że jutro wyjeżdżam na drugi koniec świata i nie zobaczą mnie już nigdy!" Przecież to bez sensu,prawda?

Ty nie kochałeś Boga,bo gdybyś go kochał,nie zostawiłbyś Go! Cała ta twoja dziecięca pobożność to było tylko jakieś nerwicowe podrygiwanie,z lęku przed karą.Nie było prawdziwej relacji z Bogiem.Był strach-kto się boi,na pewno nie kocha.

Celem religii jest zacieśnienie relacji miłości z Bogiem,kapłani mają w tym ludziom pomagać-budować most między człowiekiem i Bogiem.

A co do tego chrztu.Gdybyś dostał,będąc noworodkiem,ogromny spadek po cioci,to też byś protestował? "Dlaczego mnie nikt nie zapytał,czy chcę!" Co?

A właśnie chrzest jest czymś nieskończenie większym niż te milion dolarów od cioci.Zycie jest po to by ten prezent rozpakować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

RafQ-czy można tak sobie zostawić kogoś,kogo się kocha? Wyobraż sobie że mówisz:"Kocham tak bardzo swoich rodziców,tak do szaleństwa,że jutro wyjeżdżam na drugi koniec świata i nie zobaczą mnie już nigdy!" Przecież to bez sensu,prawda?

Ty nie kochałeś Boga,bo gdybyś go kochał,nie zostawiłbyś Go! Cała ta twoja dziecięca pobożność to było tylko jakieś nerwicowe podrygiwanie,z lęku przed karą.Nie było prawdziwej relacji z Bogiem.Był strach-kto się boi,na pewno nie kocha.

Celem religii jest zacieśnienie relacji miłości z Bogiem,kapłani mają w tym ludziom pomagać-budować most między człowiekiem i Bogiem.

A co do tego chrztu.Gdybyś dostał,będąc noworodkiem,ogromny spadek po cioci,to też byś protestował? "Dlaczego mnie nikt nie zapytał,czy chcę!" Co?

A właśnie chrzest jest czymś nieskończenie większym niż te milion dolarów od cioci.Zycie jest po to by ten prezent rozpakować.

 

]:> cześć

 

Dokładnie RafQ musisz rzucić wszystko i iść do kapłana, on ci taki most zbuduje, między bogiem a tobą, dojdziesz do tego i będzie si nerwica pryśnie. Pytanie ile kapłan będzie chciał za taki most.

 

Chrztu? Znaczy się ten żydowski rytuał? Nie nie, zdecydowanie przeceniasz jego wartość!

Nie wszystkim się podoba że byli celem rytuału semickiego w dzieciństwie, krissie

 

Niektórzy nie mają klapek na oczach, wiedzą że katolicy to semicka zraza którą trza wyplenić, że to niszczyciele kultur i ludzkiego indywiduum! Katolicy ograniczają, nie pozwalają myśleć, nakładają kajdany. Zaiste bardzo to szkodliwa religia!

 

http://www.apostazja.pl/ - polecam. Nie musisz widnieć w żydowskich spisach być częścią tej sekty co zniszczyła kulturę twoich przodków, zamknęła drogę prawdziwemu wyzwoleniu!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nortt dobrze prawi :brawo: .

 

Celem religii jest zacieśnienie relacji miłości z Bogiem,kapłani mają w tym ludziom pomagać-budować most między człowiekiem i Bogiem.

 

Wszystko jest piękne i ładne w teorii.Dobrze dobrane słowa,tak aby przekonać i trafić do szerokiej gdupy ludzi łapiących się na ten chwyt,podatnych na tego typu teksty.W praktyce...no cóż,to całkiem inna bajka.

 

Łatwo jest przejmować gotowe prawdy i poglądy podawane nam na tacy - tak jest prościej,gdyż nie trzeba samemu myśleć a wystarczy tylko się podporządkować.

 

Czy kocham katolickiego Boga stworzonego przez człowieka na swoje podobieństwo?Zdecydowanie nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym przez stulecia wojny i zbrodnie dokonane z powodów religijnych pochłonęły miliony ofiar!Przypomnę,że wspólczesny kościół katolicki to ta sama instytucja,która w czasach średniowiecza dokonywała brutalnych mordów na niewinnych ludziach!

 

Za to ateistyczna Rewolucja Francuska, komunizm albo mordy w Albanii w XX wieku to nie są wyniki chorego ateistycznego fanatyzmu.

 

Wiara chrześcijańska podobnie jak inne oparta jest na mitach i legendach zaczerpniętych z czasów starożytnych.

Fajnie jakbyś dodał, "uważam, że".

 

Niektórzy nie mają klapek na oczach, wiedzą że katolicy to semicka zraza którą trza wyplenić, że to niszczyciele kultur i ludzkiego indywiduum! Katolicy ograniczają, nie pozwalają myśleć, nakładają kajdany. Zaiste bardzo to szkodliwa religia!

 

Fanatyczność w pełni. I to jest ta lewicowa równość: każdego kto myśli inaczej niż my - wyeliminować!

 

Jak zobaczyłem na apostazji, list od Senyszyn to zaprzestałem dalszego zapoznawania się ze stroną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fanatyzm w 2 strony jest zły. Zarówno ten skrajno lewicowy jak i prawicowy.

 

Za to ateistyczna Rewolucja Francuska, komunizm albo mordy w Albanii w XX wieku to nie są wyniki chorego ateistycznego fanatyzmu.

Po co zawsze dawać takie skrajne przykłady? A jeśli chodzi o polską rzeczywistość katolicką, to jest tak jak każdy widzi. Dla wielu bycie katolikiem, to tylko przykrywka dla prostactwa, zaściankowości, i fałszu jaki z takich osobników wychodzi. Bo jak ktoś już napisał w innym temacie na tym forum, chrześcijanina się poznaje po czynach, a nie po tym, że w niedzielę wybiera się do kościoła, a jak wraca do domu to słoma z butów wychodzi. Nortt mądrze gada. KK namieszał tak na przestrzeni wieków i narobił więcej zła niż dobra. Nie wiem czemu inni dla niekatolskiej rzeczywistości od razu widzą komunizm, a co to już nie może być nic innego tylko albo katoland albo Polska rządzona przez komuchów? :? Kościół narzuca religię nie bezpośrednio, lecz pośrednio, ale narzuca. Zawsze w*ierdala się w sprawy państwa, a także życia obywateli i jego głos się liczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za to ateistyczna Rewolucja Francuska, komunizm albo mordy w Albanii w XX wieku to nie są wyniki chorego ateistycznego fanatyzmu

 

A gdzieś napisałem,że jakikolwiek fanatyzm jest zjawiskiem pozytywnym?Nie przypominam sobie.

 

Fajnie jakbyś dodał, "uważam, że".

 

Może i byłoby dla Ciebie fajnie,ale nie dodałem.

 

każdego kto myśli inaczej niż my - wyeliminować

 

Tu chyba coś Ci się pomyliło,bo akurat takie myślenie jest cechą charakterystyczną większości katolików w Polsce.

Jeżeli chodzi o mnie,to nie obchodzi mnie co myślisz i w co wierzysz,bo to jest prywatna sprawa każdego z nas.

 

Natomiast najgorsza i najbardziej rażąca dla mnie jest obłuda Kościoła katolickiego,która nie zna granic.

 

Dla osób,których interesuje temat i chcą pogłębić swoją wiedzę na temat KK odsyłam do literatury traktującej o początkach chrześcijaństwa.

 

Nie będe się więcej udzielał w tym temacie,swoje powiedziałem i dalsza dyskusja nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×