Skocz do zawartości
Nerwica.com

PAROKSETYNA (Arketis, ParoGen, Paroxetine Aurovitas, Paroxinor, Paxtin, Rexetin, Seroxat, Xetanor)


Ania

Rekomendowane odpowiedzi

zgadzam sie ze paroksetyna pomogla mi w nerwicy natrectw na ktora cierpialam.mianowicie mialam emetofobie-lek przed wymiotami.dzieki niej z osoby anorektycznej wrecz stalam sie zdrowym czlowiekiem,zaczelam jesc normalnie nie obawiajac sie ciagle ze sie zatruje albo cos mi zaszkodzi.w koncu przytylam.i to uwazam za jedyny plus...

nie wiem dlaczego piszaecie o niewiernosci....moja zmiana nie miala z tym nic wspolnego...natomiast moze sami macie cos na sumieniu...nie wiem nie wnikam.nie bede pisac o szczegolach,nie chce do tego wracac...powiem tylko jedno ze po paroksetynie zupelnie przestalam sie liczyc z uczuciami innych ludzi,blizszych i dalszych...;liczylam sie tylko ja i to czego ja chce.nikt ze znajomych nie potrafil zrozumiec co sie ze mna dzieje,jak z osoby niesmialej i cieplej moge zmienic sie w kogos zupelnie bez serca...

i mowcie co chcecie ale ja jestem pewna ze to co sie ze mna dzialo to wynik dzialania tego leku.

i jasne jest ze jesli czegos takiego doswiadczylam to chce ostrzec innych...jesli ktos sie zdecyduje to zycze wszystkiego dobrego,oby Wam pomoglo...pisalam jedynie w ramach ostrzezenia.tylko i wylacznie

 

[Dodane po edycji:]

 

leku nie przyjmuje juz od poltora roku okolo...wiec to chyba nie jest efekt odstawienia....swoja droga odstawienie bylo bardzo bardzo ciezkie...probowlaam kilka razy,w koncu sie udalo ale ogromnym kosztem,praktycznie musialam lezec w lozku przez tydzien...

 

natomiast bardzo trafnie to ujales----czulam sie jak robot,w srodku pustka,zero uczuc,slowo w slowo jak to opisales...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie wiem bo biorę Citabax( Citalopram). Citalopram jest 2.5 raza słabszy od paroksetyny więc chyba będzie dobrze. A te efekty o których piszecie są naprawdę fajne i nie wiem dlaczego miałbym rezygnować z tego ze stałem się pewny siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to prawda że leki te powodują że człowiek staje się gruboskórny. Znam przypadek syna który po braniu tego leku złamał ojcu rękę... Ale właśnie to że człowiek staje się mniej wrażliwy jest moim zdaniem zaletą tego typu leków bo w dzisiejszym świecie tak naprawdę to nie warto być wrażliwym...

 

Przekonał mnie do tego fragment tekstu ze strony: http://www2.tygodnik.com.pl/wydarzenia/dni-tischner/dni10.php

 

Cytuję:

 

"Ciągle leczył, a przede wszystkim pisał książki. W ciągu dwóch lat napisał kilka książek - wspaniałych, które się dziś dostaje spod lady... Te książki mówią o ludziach chorych, o sposobie ich leczenia. Przedstawił w nich bardzo ciekawą teorię. Stwierdził, że na te ciężkie choroby zapadają przede wszystkim ci, którzy są wrażliwi. Ktoś, kto jest twardy, kto jest taki, jakby to powiedzieć... chamowaty, to przejdzie przez życie, stratuje, rozepcha się łokciami, nie będą go gnębić wyrzuty sumienia. Natomiast ci wrażliwi, delikatni nie wytrzymują. I dlatego jego książki są także wielkim oskarżeniem zdrowia, wielkim oskarżeniem świata, w którym żyjemy, wielkim oskarżeniem tych warunków, tego jakiegoś... no, trudno tutaj używać takich słów, ale przecież nie da się tego inaczej nazwać: chamstwa, z którym się spotykamy na każdym kroku, tej walki człowieka z człowiekiem. Piękne, głębokie, mądre książki."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedyś byłem wrażliwy .... i ma żyłem o tym by stać się innym no i stało się to dzięki SSRI. Wolę być niewrażliwy bo dzięki temu - moim zdaniem - łatwiej żyć w dzisiejszych czasach. Jak będę mógł to będę brał SSRI nawet przez kolejnych 20 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej jest to opisane w artykule na stronie: http://www2.tygodnik.com.pl/wydarzenia/dni-tischner/dni10.php

 

Fragment:

 

"Ciągle leczył, a przede wszystkim pisał książki. W ciągu dwóch lat napisał kilka książek - wspaniałych, które się dziś dostaje spod lady... Te książki mówią o ludziach chorych, o sposobie ich leczenia. Przedstawił w nich bardzo ciekawą teorię. Stwierdził, że na te ciężkie choroby zapadają przede wszystkim ci, którzy są wrażliwi. Ktoś, kto jest twardy, kto jest taki, jakby to powiedzieć... chamowaty, to przejdzie przez życie, stratuje, rozepcha się łokciami, nie będą go gnębić wyrzuty sumienia. Natomiast ci wrażliwi, delikatni nie wytrzymują. I dlatego jego książki są także wielkim oskarżeniem zdrowia, wielkim oskarżeniem świata, w którym żyjemy, wielkim oskarżeniem tych warunków, tego jakiegoś... no, trudno tutaj używać takich słów, ale przecież nie da się tego inaczej nazwać: chamstwa, z którym się spotykamy na każdym kroku, tej walki człowieka z człowiekiem. Piękne, głębokie, mądre książki."

 

 

 

Bycie wrażliwym nie jest takie fajne jak wam się wydaje - mnie to męczyło. Dzięki SSRI mam w dupie czyjeś uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w swiecie w którym rzadza bezwzgledne prawa natury w tym prawo ekonomicznej kalkulacji wrazliwosc jest wadą,cechą anormalną która skazuje na porazke

 

To tylko Twój punkt widzenia i może jeszcze bardziej spolaryzowany przez Twoje doświadczenia, zaburzenie. Świat jest taki jaki sami go widzimy, czy kreujemy, wszystko zależy od nas. Co ciekawe pisze to pod wpływem paroksetyny, Więc chyba nie tak strasznie mnie znieczuliła co? ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wraz z wiekiem stajemy się coraz mniej wrażliwi.

Najlepiej to opisał kępiński w książce schizofrenia.

 

Oto fragment:

 

" Codzienne życie

Wymiana "na drobne"

Sprawy codzienne, drobne kłopoty, radości, zmartwienia, troska o zapewnienie środków utrzymania - stępiają ostrze wielkich uczuć, marzeń, pomysłów. Wzniosłe sprawy zamieniają się na drobną monetę spraw małych. Dobrą stroną tej wymiany "na drobne" jest zmniejszanie oscylacji napięć uczuciowych. Wiadomo, jaką ulgą w wielkich przeżyciach jest krzątanina koło zwykłych, małych spraw. Największe napięcie emocjonalne rozładowuje się stopniowo w drobnych sprawach dnia codziennego.

 

Ujemną zaś stroną tej wymiany "na drobne" jest stępienie wrażliwości uczuciowej, moralnej, estetycznej i intelektualnej. Działa tu zasada perspektywy. Sprawy drobne przez to, że są bliskie, zostają wyolbrzymione i przesłaniają wielkość spraw naprawdę istotnych w życiu człowieka. Powstaje fałszywy - w pewnym sensie urojeniowy - obraz życia, a jeśli za taki nie jest uważany, to dlatego, że jest własnością większości ludzi, a przynajmniej treścią ich komunikacji. Nie ma bowiem sposobu wiernego wyrażenia tego, co naprawdę się czuje, a łatwo wyrazić rzeczy zwykłe

i codzienne (język jest przystosowany do "bilonu", a nie do "wielkich papierów wartościowych"). Trudno ludzi zadręczać swymi stanami uczuciowymi, tragediami, marzeniami. "Bilonowy" obraz rzeczywistości został społecznie aakceptowany i stał się obrazem rzeczywistym. Kto ten obraz odrzuca, nie dba o środki utrzymania, formy towarzyskie, ambicje zawodowe, drobne sukcesy, a zastanawia się nad sensem swego życia, prawdziwym obrazem rzeczywistości, jest wierny swym młodzieńczym marzeniom, wielkim uczuciom, ten łatwo zdobywa etykietę schizofrenika. Lecz próbując obiektywnie rozstrzygnąć prawdziwość obrazu świata, można by się długo zastanawiać,

któremu z nich przyznać pierwszeństwo; czyj obraz świata jest prawdziwszy: człowieka, który poświęcił całe życie zaspokajaniu swych ambicji, nie widząc w życiu niczego poza awansem służbowym, imponowaniem otoczeniu pozycją społeczną, pieniędzmi, sukcesami erotycznymi itp. czy tego człowieka, który odrzuca powierzchnię życia, szuka prawdziwego oblicza świata i w przekonaniu, że znalazł prawdę, gotów dla niej poświęcić swe życie.

Walka o środki utrzymania, pozycję społeczną, sukcesy życiowe byłaby prawdopodobnie mniej brutalna, gdyby nie wspomniane perspektywiczne wyolbrzymienie drobnych spraw, które w sumarycznej ocenie nie są tak istotne ani dla życia indywidualnego, ani społecznego. Wskutek nich twardnieje "naskórek psychiczny". Dla osiągnięcia celu krzywdzi się innych, łamie się ich uczucia, poczucie własnej wartości, zabiera się im lub marnuje ich czas, lekceważy się owoce cudzej pracy, cudzy wysiłek, okłamuje się siebie i innych maską pozornej życzliwości, społecznego obowiązku, społecznej moralności, pod którą ukrywają się nieraz egoistyczne, drobne cele codziennego

życia. Obojętnieje się na los i krzywdę ludzi, z którymi nie jest się w bezpośrednim kontakcie uczuciowym."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To o czym piszecie to brak empatii. Jak tak można? Ja również biorę paroksetynę ale wrażliwość na cudzą krzywdę mam cały czas, może też dlatego, że jestem kobietą.

Dzięki SSRI mam w dupie czyjeś uczucia.

Ja tak nie mam, chyba, że ktoś mi zrobi coś złego to wtedy się odgrywam i wtedy mam gdzieś tego kogoś uczucia.

 

Aktualnie łykam 10mg paroksetyny i marzę o tym, żeby kiedyś być od leków wolna(biorę ponad rok), bo na nich nie czuję się do końca sobą, brakuje mi uczuć, brakuje mi takiego porządnego wkur.wienia się, wypłakania i ochoty na seks, na kochanie. Przyjemność z seksu mam ale ochoty nie mam wcale.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też może mam troszkę uczucia ale tylko dla najbliższych...po tych lekach nabrałem dużego dystansu do różnych spraw i ludzi. Mam np. w dupie to co ktoś o mnie myśli albo mówi....

 

[Dodane po edycji:]

 

po tych lekach zapominam o wszystkim i idę do przodu jak maszyna. I to jest właśnie piękne w lekach SSRI.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też może mam troszkę uczucia ale tylko dla najbliższych...po tych lekach nabrałem dużego dystansu do różnych spraw i ludzi. Mam np. w dupie to co ktoś o mnie myśli albo mówi....

Aha, no to ja też tak mam i myślę, że to prawidłowo, bo nie należy się przejmować cudzymi opiniami o nas. Wyłaczając konstruktywnę krytykę i pomocne rady ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy w życiu nie bylam niewrażliwa na cudzą krzywdę-bralam paro poltora roku i jak dzis pamiętam jak jechalam autobusem (czulam się wtedy super) i jak bóbr się rozwylam gdy zobaczylam plakat "bylam bezdomna,bo bylam chora" przedstawiający jakąś biedną panią w smutnym,sfatygowanym sweterku.

Nigdy w życiu nie adoptowalam tylu chorych i bezdomnych szczurkow z interwencji ile wtedy.

Wydalam też cale pieniążki z wyplaty na prowiant dla pewnego bezdomnego pana.

Moje zdanie jest takie,że wymawianie się lekami to tandetna wymówka.Ciężko wziąc odpowiedzialnosc za swoje czyny,najlatwiej zwalic wszystko na prochy,albo na starych bo byli nie tacy..a prawda jest taka,że to co robimy zależy od nas.SSRI nie zmieniają świadomości,to nie kwas i nawet nie koks :lol:

Co ciekawe mam chyba odwrotnie niż większosc przedmowcow-im lepiej się czuję tymbardziej wrażliwa i chętna do pomocy jestem.

Prawdą jest dla mnie to,że szczesliwy czlowiek to dobry czlowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po tych lekach człowiek nabiera dużego dystansu do wszystkiego. Ja np. mam tak że szybko zapominam o tym co komuś zrobiłem, mam w dupie to co ktoś o mnie myśli albo rozpowiada....po prostu zapominam o tym i idę dalej....to jest właśnie - wychwyt zwrotny serotoniny.... super sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere - podobnie myślę.Nawet w niektórych epizodach mojej choroby,kiedy to jestem nadmiernie pobudzony i nakręcony pewne uczucia pozostają.Co prawda są obcięte o połowe w stosunku do zdrowych ludzi,ale pewne rzeczy się nie zmieniają.

I to nie jest tak,że przed chorobą pomagałeś chorym i potrzebującym a po zażyciu leków nagle ich wyzywasz,lub używasz względem nich przemocy.

 

Ktoś już tu porównywał entydepresanty do heroiny ;) .Zastanówcie się dwa razy,zanim coś napiszecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokladnie tak samo bylo ze mna...paroksetyna stlumila u mnie wszelkie wyrzuty sumienia,zero zamartwiania sie,pewnosc siebie(moim zdaniem az nadmierna)...ale ja nie chcialam tak zyc,nie czulam sie soba,bylo mi z tym zle...teraz kiedy juz nie biore paroksetyny ani zadnych innych lekow,wszystko sprzed przyjmowania leku wrocilo...zamartwiam sie wszystkim dokola,wrocily natrectwa myslowe,pojawily sie tez nowe,jeszcze straszniejsze...ale jednego jestem pewna-nie siegne drugi raz po zaden lek z grupy SSRI...

bo choc jest mi ciezko,nie chce sie od nich uzaleznic...nie chce ich przyjmowac do konca zycia....szukam teraz dobrego psychoterapeuty,bo dodatkowo jestem w 4-tym miesiacu ciazy wiec leki odpadaja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×