Skocz do zawartości
Nerwica.com

proszę przeczytaj i odpowiedz, zależy mi..


Rekomendowane odpowiedzi

Za parę lat już w ogóle nie będziesz miała siły odejść. Nie będziesz umiała. Już uwierzyłaś, że bez nich nie dasz sobie rady, przez te najbliższe lata ta wiara się tylko umocni. Zostaniesz z nimi. Męża raczej nie znajdziesz, bo one na to nie pozwolą. Będziesz miała 50 lat i dalej matka Cię będzie prowadzić do lekarza. A Ty albo się przyzwyczaisz, pogodzisz z tym, albo dostaniesz takiej depresji, że już Ci się nie będzie chciało żyć..... Oczywiście może być zupełnie inaczej, mogę się mylić.

To Twoje życie, jak je sobie ułożysz, takie będzie. Ja w każdym razie życzę Ci wszystkiego najlepszego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, zdaję sobię z tego sprawę:( Ale poprostu nie potrafię walczyć. Nie wyobrażam sobie siebie w roli twardo stawiającej granicę rebeliantki. Jak one na mnie krzyczą, ja nie potrafię nawet oczu podnieść, ledwo mówie, głos mi drży... Nie wyobrażam sobię, żeby tak wstać i wrzasnąć: to moje życie, odczepcie się.

 

Mam nadzieję, że ten scenariusz się nie sprawdzi:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zacznij coś z tym robić, to się nie sprawdzi.

Nie czekaj aż się coś zmieni, aż nagle, któregoś dnia zaczniesz sobie wyobrażać, że stawiasz im granice, aż nagle któregoś dnia poczujesz się silna i zdolna do postawienia im granic, bo taki dzień może nie nadejść......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja także Ci życzę, żebyś zebrała siły i wyrwała się z tej matni. A czy nie jest tak, oczywiście mogę się mylić, że przez nadopiekuńczość mamy nabyłaś wyuczoną bezradność? Z drugiej strony, jeśli mama i babcia ciągle boją się o Ciebie, mówią co się może stać, jak ich nie posłuchasz, to Ty żyjesz zastraszona w ciągłym lęku. Skoro wciąż słyszysz jaki świat jest zły to jak masz z odwagą i radością wyjść mu naprzeciw? Trudno się zatem dziwić, że boisz się podjąć wyzwania, jakim jest wyprowadzka z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz całkowitą rację, nauczyłam się przez te lata że świat jest straszny i bez matczynej opieki nie ma co się wychylać. Zostałam także od najmłodszych lat uczona, że albo jest zdanie mamy, albo nie ma nic... Prosta sytuacja: mama wybiera się ze mną (kilkuletnią) do sklepu by kupić wymarzoną zabawkę MyLittlePony. Oglądamy, wybieramy, już trzymam zabawkę w ręku i fikam z radości, a ona dostrzega inną, też z tej serii, tylko, że słonika. Przekonuje mnie, że konik jest brzydki, słonik lepszy, ale ja wymarzyłam sobie konika. W końcu zdenerwowana szarpie mnie za rękę i wrzeszczy, że jak mi nie pasuje, to nie dostanę nic i wyciąga mnie ze sklepu! Może to się wydać głupie, że rozpamiętuje takie rzeczy, ale właśnie w taki sposób uczy się dzieci niemyślenia :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aż miałam łzy w oczach jak to przeczytałam. Miałam bardzo podobnie. Żeby się coś zmieniło, to albo Twoja mama i babcia powinny iść do psychologa (co raczej niemożliwe żeby z własnej woli to zrobiły), albo Ty opuszczasz dom. Radzę to drugie, inaczej nigdy nie będziesz szczęśliwa. Moim zdaniem powinnaś poszukać pracy, jeśli studia dzienne Ci w tym przeszkadzają lepiej się przenieść na zaoczne. A może nawet zostawić studia. Kiedyś będziesz mogła na nie wrócić, życie jest długie. A żadne wykształcenie nie jest warte zdrowia psychicznego. Ja miałam studia, super perspektywy na przyszłość, rodzice chcieli mi kupić dom. Ale w zamian za to przeżywałam to wszystko, co Ty teraz. Pewnego dnia załatwiłam sobie wyjazd za granicę jako opiekunka do dziecka i mimo wszelkich szantaży emocjonalnych zrobiłam to. Potem zarabiałam grosze, nie miałam obiadków mamy ale czułam się szczęśliwa jak nigdy dotąd. Szybko się wszystkiego nauczyłam. Jestem z siebie dumna. Są w życiu priorytety, a najwyższym jest zdrowie, ważniejszym niż mgr i ilość zer przy wypłacie. Ja sobie teraz powoli odkładam na fajne studia, na które pójdę później niż moi rówieśnicy, ale sama na nie zarobię :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są w życiu priorytety, a najwyższym jest zdrowie, ważniejszym niż mgr i ilość zer przy wypłacie.

 

Dokładnie. Zgadzam się z Tobą A26.

Dla takich osób jak my, w takich sytuacjach, lepiej zagrać w tak odważny i radykalny sposób. Tylko to może nas wyzwolić z fatalnej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D:D Kurcze, A26, ale pozytyw mi tu walnęłaś :D

Podziw i chylę czoła, jeżeli Twoja sytuacja wyglądała tak jak moja i Ty miałaś siłę się z tego wyciągnąć... Możesz powiedzieć jak wyglądają teraz Twoje stosunki z rodziną? Jak zareagowali, kiedy im oznajmiłaś, że wyjeżdżasz?? Czy Twoja mama nadal cię szantażuje emocjonalnie? Jeśli nie chcesz tu, możesz na priva.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D:D Kurcze, A26, ale pozytyw mi tu walnęłaś :D

Podziw i chylę czoła, jeżeli Twoja sytuacja wyglądała tak jak moja i Ty miałaś siłę się z tego wyciągnąć... Możesz powiedzieć jak wyglądają teraz Twoje stosunki z rodziną? Jak zareagowali, kiedy im oznajmiłaś, że wyjeżdżasz?? Czy Twoja mama nadal cię szantażuje emocjonalnie? Jeśli nie chcesz tu, możesz na priva.

 

Cieszę się że Ci pomogłam pozytywnie myśleć :) Ja sobie wszystko zaplanowałam dokładnie, a rodzicom powiedziałam w ostatnim momencie. Myślę, że byli w takim szoku że zapomnieli nawet mieć "zawału". Moja mama jeszcze po wyjeździe długo mnie szantażowała emocjonalnie; na początku się tym przejmowałam, byłam niby 3500 km od domu ale ciągle czułam smycz - ale kiedy po jednym takim zdaniu zaczęłam odkładać słuchawkę i dzwonić miesiąc później, coś zaczęło docierać do nich. Powoli nauczyli się, że albo mnie akceptują, albo nie ma ze mną kontaktu. Ale to trwało. Przyjechałam kiedyś do domu w odwiedziny, wyszłam ze znajomymi ze szkoły na piwo i zrobili mi awanturę że wracam o 24... wzięłam walizki i pojechałam do innego miasta. Nawet nie masz pojęcia, ile się zmienia, kiedy nie mają już argumentu finansowego. SĄ BEZRADNI. I kiedy widzą, że nie reagujesz na "zawały". Odbierasz im dwie bronie i zaczynają się uczyć, że aby zatrzymać dziecko, trzeba je akceptować. Dzisiaj minęły 2 lata i jest dużo lepiej. Byłam w domu miesiąc temu na całe trzy tygodnie, było super :) Takie wakacje, o jakich marzyłam... widzę, że moja mama kiedy jej się wymknie coś ostrego, ma strach w oczach że znowu odejdę. Nie nadużywam tego, też staram się ich rozumieć, stare przyzwyczajenia.

 

Życzę Ci tej siły. Radzę Ci zrobić plan, zbierać kasę itd. ten sekretny plan będzie Ci dodawał siły na co dzień, zobaczysz, nawet jeśli zrealizujesz go za rok :) Ja w ciężkich chwilach myślałam "we wrześniu będę wolna, będę wolna" i zaciskałam zęby :) Ty też dasz radę. Jeśli nic nie będziesz robić, to w pewnym momencie będziesz tak wkurzona, zmęczona i tak na granicy, że albo się poddasz zupełnie i na zawsze ich woli, albo uciekniesz na spontanie. A na spontanie się nie udaje, bez planu wrócisz skruszona bez kasy... bo trzeba to dobrze przygotować :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to dopiero za tydzień :mrgreen:

Hehe :yeah:

Coraz bardziej uświadamiam się w tym, że mama z babcią robią bardzo źle. I to mi pomaga. "Małymi kroczkami", może rzeczywiście to był dobry pomysł. Stopniowo, najpierw nauczyć się gotować, potem chodzić sama po lekarzach, stopniowo coraz więcej... Bo ja zawsze mślałam, że to musi być jakiś specjalny moment, w którym wszystko nagle się zmieni, ale chyba macie racje, że taki dzień może nie nastąpić nigdy. Jestem pełna optymizmu.

Za tydzień napewno zdam relację jak było :105: Bo to będzie taki pierwszy krok wśród tych "małych kroczków" :lol:

 

[Dodane po edycji:]

 

A26 nawet nie wiesz jak miło mi się czyta posty od Ciebie :D

Jesteś dowodem na to, że można, że niektórym się jednak udaje. Nadopiekuńczość to straszna zbrodnia przeciwko duszy, nie wiem czy nie gorsza niż brak zainteresowania.

Jeszcze raz dziękuję Ci za słowa otuchy, trzymaj się i bądź dumna z siebie- masz powód!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo ja zawsze mślałam, że to musi być jakiś specjalny moment, w którym wszystko nagle się zmieni, ale chyba macie racje, że taki dzień może nie nastąpić nigdy. Jestem pełna optymizmu.

 

Jesteś bardzo inteligentna, tym bardziej powinnaś działać. Też czekałam na ten moment cudu, kiedy skończę 18 lat, kiedy pójdę na studia... dzisiaj wiem, że nic się samo nie dzieje :)

 

I pamiętaj, kiedy tylko coś odłożysz - psycholog.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :D W soboté polecialam na to wesele. Bawiłam się całkiem dobrze, byłodużo śmiechu, radości i zabawy. Nie stało się nic groźnego. Mama z babcią- o dziwo- jak tylko wróciłam dały sobie spokój z obrażaniem się i udawanymi zawałami, tylko wpytywały o szczegóły jak było i ogólnie cieszyły się że wesele udane... ;) Nie wiem, nie rozumiem tej reakci, byłam pewna, że po tym, jak zrobię coś po swojemu, nie będe miała już u nich życia a tu calkiem odwrotnie. Może nie należało się aż tak ich bać, może to tylko przed faktem są takie rozjuszone, a jak już widzą, że nie mają na to wpływu, to odpuszczają. Może to jest na nie sposób! Robić swoje nie zwracając na nie uwagi, bo potem i tak nie spotka mnie za to żadna kara... Może trzeba bylo tak od zawsze, kilka lat wcześniej... A ja się zawsze bałam tego wyłamania sie i postawienia na swoim :(

 

Dzięki wszystkim za wsparcie i dopingowanie mnie do zmiany życia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak, one są wprawione w zastraszaniu, bo się boją że ich nie posłuchasz. A kiedy robisz swoje - nie wiedzą jak zareagować z zaskoczenia i co z tym fantem zrobić. Nie były na to przygotowane.

 

Ale mimo wszystko nie daj się zwieść tą jedną dobrą reakcją. Z doświadczenia wiem, że opanują i to. To było pierwsze zaskoczenie, kolejny raz może być inaczej. To jest najgorsze z toksycznymi ludźmi - nigdy nie wiesz, czego się po nich spodziewać.

 

Powodzenia i rób swoje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, , gratuluję za zdecydowanie się by pójść na to wesele! :brawo:

Cieszę się, że się dobrze bawiłaś!

Fajnie że postawiłaś na swoim, brawo!

Co do Twojej matki i babki - to staraj się ignorować ich zachowanie, rób swoje. I zgodzę się z A26, pewnie one będą zmieniały taktykę, bo przecież nie są przyzwyczajone do tego, że Ty stawiasz na swoim. Ale nie myśl o tym - po prostu ćwicz, trenuj silną wolę i walcz o swoją niezależność. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×