Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak perspektyw, punkt martwy


Steven

Rekomendowane odpowiedzi

Mam problem, chyba juz duzego kalibru.. od lat walcze z fobia spoleczna. Najpierw nie zdawalem sobie z tego sprawy, ze to moze byc choroba, zaczalem zyc ze swiadomoscia, ze moze tak wlasnie ma byc, ze nie ma szczescia nie ma boga, nic nie ma naprawde. Przestalem wierzyc w cokolwiek. Przestalem wychodzic w domu, mam paru zaufanych znajomych, wlasciwie to dwoch, heh, pieprzona ironia losu. Zawsze sobie radzilem z zyciem i trudnymi sytuacjami, wszystko zaczelo sie jakos w 2 klasie liceum. Teraz mam 23 lata, coraz mniej perspektyw, zycie mija mi tak szybko... spogladam czasem tylko przez okno, ciagle jestem sam. Dawniej stawialem sobie cele do zrealizowania, nawet udawalo mnie sie je osiagac.. przemoglem sie do jazdy publicznym autobusem, tak, wiem, ze to smieszne.. zwlaszcza dla takiego cynika jak ja.. kolejny kroczek... chadzalem na rozne imprezy, ale zawsze cos bylo nie tak.. teraz juz nie chodze, czasem, noca, tak zeby mnie nikt nie widzial.. zeby czesciej wychodzic do ludzi zaczalem uprawiac sport wyczynowo.. okazalo sie, ze mam problem z tetnem, za wysoki i nie rowne.. teraz wiem, ze to jest moj wentyl, moje ujscie dla stresu.. tam wszystko sie kumuluje. Pare wizyt u kardiologa i propranolol.. jako, ze jestem ciekawski, odkrylem iz lek ten stosowany jest u ludzi fobia spoleczna, faktycznie przez pewnien okres czulem sie znacznie lepiej, poznalem wtedy duzo, duzo fajnych kobiet.. zakonczylem leczenie i totalna klapa.. zaczely sie mysli samobojcze, stany depresyjne.. jakos nie mialem specjalnie problemu z nielegalnym zdobyciem propranalolu, haha, simiech na sali.. niestety to juz nie dziala.. zaczalem pic, duzo, upijac sie w trupa, do nieprzytomnosci, zgromadzilem smiertelna dawke leku, nie mowie, ze zaczynam miec czegos dosyc, moje zycie to nie zycie. Od tygodnia siedze w domu, wychodze tylko na treningi, psuje kolejna znajomosc z fajna kobieta, psuje bo boje sie, ze odkryje jaki jestem slaby.. wiele razy probowalem rozmawiac z lekarzem, to jest niemozliwe.. chodzi o to, ze mam opinie czlowieka zaradnego, swietnie sobie radzacego.. nie wiem skad to sie wzielo.. kolejna ironia mojego zycia.. jedyny plus tego calego syfu to fakt iz ze stanow depresyjnych wyciagam ciekawe muzyczne motywy, jestem artysta, swirem.. muzyka dla wariatow.. zrytych jak ja.. czasami zabieram sie za tysiac rzeczy jednego dnia, a nastepnego poprostu leze i wstaje rano ale nie wiem po co.. tak jak by ktos kazal mi na cos czekac? Nie mam oparcia w rodzinie, nie moge sie przyznac, albo poprostu tak mi sie wydaje, ze nie moge.. duzo czytalem o fobii i depresji. Czasami sni mnie sie jak zabijam, albo gine, sny mam okropne, przerazajace. Mimo, ze przestalem wierzyc w boga, to nocami modle sie o smierc, nie moge spac, zazwyczaj zasypiam dopiero nad ranem, a potem spie do 12, 13... zawalilem studia, mam 3 egzamin w plecy, przestaje widziec juz jaki kolwiek sens.. najgorszy sympon mojej fobii to dzwonienie przez telefon... :/ nie razde sobie z tym, najgorzej jest jak trzeba zalatwic cos waznego.. no a poza tym wszystkim, to jestes chyba swietnym aktorem, i jakos sie zyje, trzeba zyc? wiem, ze jestem paradoksem.. jesli ktos poswiecil chwile, zeby to przeczytac to dziękuję.. nienawidze lekarzy, jak mam sie przed nimi otworzyc, sprawa wydaje sie prosta, idz, zarejestruj sie itd.. ale dla mnie nie jest.. ehhh :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

słuchaj Steven, wiem co czujesz, bo ja doswiadczam to prawie każdego dnia, raz jest lepiej, innym razem gorzej (oczywiście więcej jest tych złych dni), ale jak uda mi sie przejśc drobną przeszkodę, np. wytrzymać półgodzinna mszę świętą, to jest to dla mnie wielki sukces, który mnie bardzo umacnia, nie na długo co prwada, bo kolejnego dnia znów mam napady paniki, ale lepiej je znoszę. Nie wiem czy dobry przykład Ci dałam, bo jestes niewierzący, ale może warto spróbować, przecież nie masz nic do stracenia, zresztą sama świadomośc, że opócz Ciebie jest mnóstwo ludzi, którzy maja ten sam problem, dodaje otuchy, dlatego ta stronka to najlepsza rzecz jaka przytrafiła mi się w tej sytuacji, pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

msza św. odpada, w kosciele czuje sie szczegolnie zle... kiedys znajdowalem boga w ludziach i miejscach, w gorach... moze najgorsze jest to, ze jestem swiadomy swojej hmm choroby, znam swoje zachowania, przewiduje jak sie zachowam, dlatego musze sie oszukiwac, takie akcje smieszne, jak mam gdzies wyjsc.. to robie to podstepem.. najwazniejsze nie myslec, nie mowic o czyms tylko to zrobic, nie zawsze dam sie oszukac :/ od paru lat daze do autodestrukcji, czy jest to podswiadome, nie wiem. Czasami mysle, ze w odleglych czasach, kiedy nie bylo lekow i lekarzy, kiedy sprawe zalatwiala naturalna skelekcja.. nasze spoleczenstwo jest wynaturzone. Moje leki wynikly z braku wiary we wlasne mozliwosci, po latach chyba jestem w stanie to stwierdzic, ciagla rezygnacja do podejmowania dzialan i ciagle patrzenie na innych, na to co powiedza. W swiadomosci swojej choroby mam dni lepsze, przelomowe, kiedy uda mi sie zrealizowac jakis "kroczek" do celu, a czasami ogromna dolina... "lęk budzi gniew" swoja niesmialosc sprzedalem diablu, w zamian dostalem agresje :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cóż, człowiek ma wolną wolę i wybór, Ty wybrałeś akurat taka drogę, ja tez nie chodzę do kościoła, tylko wtedy kiedy mi sie dosłownie uda, czyli raz na 2 m-ce, nieraz raz na pół roku dosłownie na najkrótszą msze w tygodniu, tak samo jest z miejsacami typu pub, bar itd. boję się wszystkich miejsc publicznych, ale wiem jedno, jesli starci sie wiare, to koniec

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli starci sie wiare, to koniec

moze i racja, tylko ja zmierzam do tego, ze kosciol jest dla mnie tylko symbolem.. kazdy potrzebuje innej manifestacji swojej wiary, skoro jestem czlowiekiem glebokiej wiary, to wiem o tym i nie musze nic pokazywac ani nigdzie chodzic. Ta instytucja mnie przeraza. Pewnie troche inaczej pojmujemy pojecie wiary, ja wierzylem w dobroc ludzi.. heh moze kwestie wiary sobie odpuscmy? dzieki wielkie za zainteresowanie, pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choroba jaka choroba ? to jest tylko schorzenie i w dodatku wychodzi sie z tego trzeba tylko poswięcic trochę czasu i chęci !Steven życie przed Tobą masz dopiereo 23 lata,jesteś młody i wszystko możesz zdziałać trzeba tylko uwierzyć w siebie! ;) ( 0 chlania,więcej witamin , psycholog, pozytywne myślenie,i mniej czasu na nudę! ) To Ci pomoże :idea:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazdy potrzebuje innej manifestacji swojej wiary, skoro jestem czlowiekiem glebokiej wiary, to wiem o tym i nie musze nic pokazywac ani nigdzie chodzic. Ta instytucja mnie przeraza. pozdrawiam

 

Myślę, że głęboka wiara polega m.in na świadomości, że Kościół to nie miejsce manifestacji (w Twoim rozumieniu tego słowa) ale spotkania z Bogiem żywym w sakramencie Eucharystii, miejsce zjednoczenia.

 

Poza tym Steven, po przeczytaniu Twojego głównego postu, pozwól,że sprowadzę Cię trochę na ziemię:) Nie jesteś rzadnym paradoksem ani wyjątkowym przypadkiem. Ja ten eatp już przerobiłem i wielu ludzi z tego forum pewnie też ma to za sobą. Chodzi o istotę tej choroby, schorzenia, zaburzeń czy jakkolwiek inaczej można by "ją" nazwać. Człowiek dostaje mocno po dupie, zostaje ugodzony w najczulszą sferę swojego jestestwa, zaczyna podważać sens swojego istnienia, wpada w mechanizmy autodestrukcyjne, stany depresyjne, doszukuje się w sobie wszystkiego co negatywne, dni przelewają się przez palce, czas mija a jest coraz gorzej. Otóż! to wszystko nie prawda - obiektywnie. Nie da się tego wytłumaczyć w jednym poście na forum, ale uwierz mi, że wbrew temu co o sobie teraz myślisz, wbrew projekcjom Twojej zszarganej psychiki, jest zgoła inaczej.Podejrzewam, że Twoja życiowa zardaność nie jest taka iluzoryczna i naprawdę na wiele Cię stać, a na pewno stać Cię na powrót do ZDROWIA! Są różne drogi, osobiście uważam ,że jedną z najbardziej skutecznych jest terapia. To spore wyzwanie i nie lada problem. Przede wszystkim trzeba zawrzeć ze sobą układ, jeśli nie będziesz uczciwy wobec siebie, nie ma sensu zaczynać czegokolwiek. Musisz się w pełni zaangażować, masz w sobie nieskończone pokłady energii, każdy z nas ma, tzreba jednak dużej cierpliwości i wytrwałości aby je odkryć. Wg mnie potrzebujesz dobrego terapeuty, determinacji ( w takim stanie nie powinno być o nią trudno) i czasu. Powalcz o siebie, nie masz nic do stracenia i wszystko do wygrania! Życzę powodzenia i więcej wiary w siebie. Mała rada odnośnie problemów "otwarcia przed lekarzem itd" - dystans, wobec siebie i swoich "głupich przekonań" po prostu olej to - pomaga, ale bez walki się nie obejdzie!

Pozdrawiam i powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki za szczera wypowiedz, chce sie zmienic.. wiele razy probowalem, ale roznie to bywalo.. dzieki za sprowadzenie na ziemie, sprobuje sie zdystansowac, zebrac sily i ruszyc do walki
I TAK TRZYMAJ !!!!Pamiętaj jesteśmy z Tobą i jesteśmy tacy jak ty!! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Minelo troche czasu od kiedy 1 raz tu zawitalem. Otóż moje życie zmieniało się dość znacznie. Poprawiła się jego jakość. Łażę regularnie do psychiatry, łykam różne proszki, staram się tego brać jak najmniej się da. Pracuję nad sobą wewnętrznie, przepuszczam emocje, tak żeby nic nie było w stanie mnie ruszyć. Oczywiście nie jest łatwo. Daję radę, mam w sobie wiarę lepszego JA, najlepszej mojej wersji.

Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj , według mnie powinieneś spróbować się otworzyć przed innymi ludźmi bądź ciągle umacniać kontakty i nie zamykać się ze swoim "problemem" w sobie.Uwierz mi oparcie w innych, przyjaźń , miłość to jedna z najlepszych rzeczy w naszym życiu , a co do kwesti wiary w twoim życiu to spokojnie jesteś jeszcze młody i nawet niewiesz sam kiedy zrozumiesz o co w tym wszystkim biega. Ja mam 17 lat i niedawno zrozumiałem i nie sugerowałem się wypowiedziami innych poprostu sam do tego doszedłem. Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Steven, miło Cię poznać. Ja tak krótko: wyznaczaj sobie skromne cele i je osiągaj. Z czasem wyznaczaj coraz większe. Gdzieś się zapodziała Twoja chęć życia - a była i na pewno jest nadal, tyle, że gdzieś głęboko schowana. Tak jakbyś skazał się a klęskę - ale to Twój wybór.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×