Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Co do kawy to piję tylko cappucino, ale palę papierosy.

Język mnie boli od wczoraj :/.

 

Dziś zrobiłam na oddziale ciasto (ale nie sama), ale nie wyszło chyba. Jutro się zobaczy. Bo dodaliśmy złą mąkę (a to chyba źle, nie znam się na pieczeniu), i masa kokosowa miała za dużo mąki. No, od czegoś trzeba zacząć ;p.

 

U siostry jest koleżanka, i mama w domu a dziś akurat mam ochotę być sama, i poryczeć w samotności ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzis poplynie krew..

 

Hania nie! proszę!

Wyładuj się na czymkolwiek...tylko nie na sobie!

 

Mi kiedyś pomogło rzucanie ''Twoim Stylem'' o ścianę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też już parę miesięcy... w sumie odkąd zaczęłam się leczyć na nerwicę... teraz jak pomyślę że miałabym ciąć jakimś ostrym przedmiotem swoją skórę, to wydaje mi się to dziwaczne. ale doskonale Was dziewczyny rozumiem... tylko że cięcie się przynosi ulgę na momencik, a te obrzydliwe blizny zostają na bardzo długo ehhh.... mi na szczescie udalo sie z tym skonczyc, mysle ze na zawsze i Wam tez tego zycze... ale paznokci chyba nigdy nie przestane obgryzac... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, jak patrze na zdjęcia koleżanek to mam ochotę usunąć wszystkie zdjęcia z naszej-klasy..W rzeczywistości wyglądam inaczej...Bo to przez makijaż, i komputerowy retusz. Od ponad miesiąca się nie maluję, nie mam siły prostować włosów. Nie chce o siebie dbać, nie odczuwam takiej potrzeby. Czasem chodzę z tłustymi włosami, nie przeszkadza mi to. Jestem obojętna. I czuję się taka malutka. Czas płynie, świat się zmienia a ja nadal jest tak samo beznadziejna. Przytyłam, nigdy nie ważyłam tak dużo. Ale nie potrafię przestać jeść, ale muszę. Bo czuję się ze sobą coraz okropniej. Wystający brzuch, krostki na twarzy, smutne oczy, poplątane włosy, nudne ciuchy. Już nawet nie ubieram się ładnie, jak kiedyś. Każdego dnia uświadamiam sobie jak bardzo siebie nienawidzę. I nie potrafię z tym żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nie potrafię przestać jeść, ale muszę.
skąd ja to znam :/ ciągle pakuję w siebie kalorie, z nerwów, a może z nudów, bo jak gdzieś wychodzę, to nie odczuwam takiego głodu... ale teraz siedzę w domu i żrę, żrę... a wieczorem mi niedobrze od tego i zwykle mam atak paniki... bo niestety u mnie nerwica się łączy bardzo ściśle z tym co jem...

 

ale wiesz helvetti88 trzeba starać się wydusić z siebie trochę optymizmu... wiem że jak człowiek jest w fatalnym stanie to trudno mu myśleć o tym że życie w gruncie rzeczy jest piękne (...zresztą, wcale nie jest...) ale bywają i lepsze chwile, na pewno w Twoim życiu też, i tego trzeba się trzymać... gdybym nie starała się kurczowo myśleć pozytywnie, pewnie już bym była na tamtym świecie... :angel: ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja psycholog dała mi do przeczytania książkę "Optymizmu można się nauczyć" Zobaczymy co wyjdzie z jej lektury.

Moja mama zostawiła włączoną pocztę. Przeczytałam maile do jakiegoś faceta o którym nigdy nie słyszałam. Wiem, że nie powinnam, ale.. pisała też o mnie, i musiałam przeczytać.. I popłakałam się.

"Mam ogromne problemy ze starszą córką"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja coraz częściej patrzę na swoje nadgarstki i wyobrażam sobie siebie z przeciętymi żyłami, całą siłę woli wytężam żeby tego nie zrobić, albo widzę siebie lecącą z balkonu... boję się tego... wiem jednak, że tego nie zrobię, nie mogę... to tylko moja chora wyobraźnia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

galazka_jabloni, bylas z tym u specjalisty? ja kiedys czesto mialam mysli samobojcze z powodu nerwicy, smierc wydawala mi sie racjonalną decyzją, jedyną możliwoscią zeby sobie ulżyć... ale teraz czuję się lepiej i wiem jak glupie byly tamte mysli... chociaz naprawde malo brakowalo... oboby majace regularne ataki paniki na pewno wiedza jak to jest zyc ciagle cierpiac i bez zadnej nadziei... ale jednak poprawilo mi sie, i ciesze sie ze wtedy nie zrobilam nic glupiego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz, byłam u psychiatry, opisałam to wszystko w jednym z postów, ale nie potrafiłam się przed nim otworzyć, teraz czekam na wizytę mam dopiero 28 lipca, nienawidzę swojego życia, tego co było, tego co jest, to co będzie to jedna czarna dziura i w ogóle nienawidzę siebie, że się w końcu złamałam, a moja kochana babcia każdego dnia mi udowadnia jaka jestem beznadziejna, a ja nawet nie mam prawa nawet się zdenerwować... w ogóle szkoda gadać... dobrze, że muszę żyć dla swojej młodszej siostry... wiesz moje doły to bardzo długa historia, dziś jak przeglądałam swoje stare pamiętniki to aż się przestraszyłam, mnie się już chyba nie da postawić do pionu, bo ja chyba nigdy w nim nie byłam, zawsze jakoś z tym funkcjonowałam, ale teraz to już mi mózg wysiadł i jestem w takim stanie, że nie nadaję się żeby iść do pracy, nawet zakupy to jakaś masakra, w ogóle teraz to ledwo się do czegokolwiek nadaję i muszę cały czas robić dobrą minę do złej gry, bo moja rodzina jest jaka jest, oni po prostu nie potrafią zrozumieć, że człowiek może być takim wrakiem, nie wiem jaki jest dzień, o wielu rzeczach zapominam, naprawdę nikt nie ma zielonego pojęcia ile to życie mnie kosztuje, a oni się z tego śmieją i głupio komentują jak czegoś zapomnę, tylko że to silniejsze ode mnie, ja naprawdę się staram, wysilam całą siłę woli, próbowałam im powiedzieć, to co usłyszałam, że te moje nerwy to przez papierosy, że chyba zgłupiałam, żeby pół nocy łazić i żebym szła na działkę pomóc babci chwasty wyrywać to mi wszystko przejdzie, a teraz też przed chwilą słyszałam jak mnie babcia obgaduje do taty jaka to jestem i jak w ogóle mogłam wymyślić depresję, bo ona ma gorzej... wszystko można podsumować: przepraszam, że żyję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niestety my chorzy jestesmy skazani na niezrozumienie ze strony otoczenia...

W tym sedno problemu: kot miauczy, a pies szczeka po swojemu. z mojego ukochanego "Hamleta" ;)

bliscy nawet gdyby bardzo się starali, nie są w stanie zrozumieć co czują chorzy. nawet ja sama jak jestem w nieco lepszej formie nie pamietam, nie jestem do konca swiadoma jak się czulam (i bede czuc) podczas nawrotu choroby (troche to skomplikowane ale licze na Wasza inteligencje :D) i wole tego nie rozpamietywac i cieszyc sie chwila blogiej nieswiadomosci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hamlet kojarzy mi się ze szpitalem, bo tam go oglądałam, jako lekturę.

Ja muszę skończyć to dzisiejsze użalanie się nad sobą, między innymi na forum, bo rano trzeba wstać i jechać na oddział. Ostatnio dużo tu piszę, a wcześniej prawie w ogóle a konto mam od roku (chyba nawet ponad).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odczuwam ogromny stres bo jutro czeka mnie bardzo ważny dzień... jeden z ważniejszych w życiu, przynajmniej dotychczasowym...

Załącza mi się schiza ze strachu że może bym sobie coś zrobiła i jakoś by mnie to jutro ominęło na jakiś czas... Ale to bez sensu... Od zawsze tak miałam że jak się czegoś bałam to wmawaiałam sobie jakąś chorobę żeby uniknąć stresu jak np kiedyś dawno temu klasówki w szkole...

 

Wiecie jaki sposób znalazł mój znajomy żeby się nie ciąć? zrobić sobie innego rodzaju krzywde... na zasadzie ukarania siebie ale w łagodniejszy sposób... np jak ktoś nie jada kolacji bo chce schudnąć to w ramach kary żeby się nie ciąć to zjeść kolacje... uważam to za lepsze wyjście niż się pociąć... co myślicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to nie chodzi o karanie siebie (przynajmniej u mnie), ale o zastąpienie chociaż na moment bólu psychicznego fizycznym. Czy od tego można się uzależnic? Bo mi chyba niewiele brakuje, ciągle o tym myślę...Wczoraj znowu nie wytrzymałam i się pocięłam... :(
na pewno można się uzależnić psychicznie od tego, tak samo zresztą jak od wszystkiego innego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×