Skocz do zawartości
Nerwica.com

osrodki leczace stres pourazowy


Rekomendowane odpowiedzi

po czym poznac ,ze sie mialo stres pourazowy?

bo ja juz nie wiem skad u mnie te lęki, to mnie wykancza :((

 

po tym ze mimo wszelkich zabiegow wciaz w jakims sensie odtwarzasz sytlacje traumatyczna

 

[ Dodano: Nie Paź 29, 2006 6:53 pm ]

to dziwne tak powszechne schorzenie jak ptsd i za chinczyka nie moge znalesc osrodka ktory by sie specjalizowal w leczeniu tego schorzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inutka

Ja do niedawna mialam tak samo. Ostatnio się nie zdarzyło, co nie znaczy, że nie wróci.

Nie wiem jak to pokonać, ale mi pomogło, to, ze ta osoba się nie oburzala na mnie, że dawała mi czas, by się uspokoić. Nie zawrócisz kijem Wisły, poczekaj aż emocje przejdą.To pewnie kika razy się powtórzy, ale za którymś razem jak to "olejesz" już nie wróci.

tak mi się wydaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stres pourazowy

 

DSM III (The Diagnostic Statistical Manual-III) definiuje zespół stresu pourazowego (Post-Traumatic Stress Disorder – PTSD) jako wynik “rozpoznawalnego czynnika stresogennego, który wywołuje poważnie zaburzające symptomy w niemal każdym człowieku” (American Psychiatric Association, 1987, str. 236). Wynika z tego, że naturalną rekacją na szczególnie potężną traumę jest PTSD – że reakcja ta nie jest jakąś „chorobą” i każda osoba doświadczająca zdarzenia o tak dużej sile urazowej będzie nim dotknięta w podobny sposób. Dlatego zamiast piętnować ofiary przypisywaniem im zaburzeń psychicznych, rozsądniejsze jest kategoryzowanie adaptacyjnych i dysfunkcyjnych strategii przetrwania oraz mówienie o takich ludziach jako tych, którzy ocaleli („ocaleńców”), by dopiero w dalszej kolejności uznawać „patologiczne nasilenia” takich strategii za zaburzenia psychiczne.

Ponieważ naturalną obroną dziecka przed urazem jest dysocjacja – a nawet amnezja – jego reaktywność może ciągnąć się w nieskończoność, w formie cyklicznych faz odrętwienia i intruzywności, których pojawienie się przepowiada efekt potraumatycznego stresu (Horowitz, 1986). Faza odrętwienia w tym cyklu ukazuje osobę, która czuje się jak obiekt, traktuje innych jak obiekty i reaguje w sposób „obiekt-obiekt,” bez autentycznej troski i empatii – tak dla innych, jak i dla siebie samej – i bez odwoływania się do emocji jako przewodnika w relacjach. Dlatego odrętwienie prowadzi jednostkę do restrykcyjnych, karzących samą siebie zachowań, a także do zamykania się, izolacji i ucinania więzi z ludźmi. Faza intruzywna polega na włamywaniu się do świadomości i zalewaniu jej związanym z traumą materiałem poznawczym i afektywnym, który paraliżuje funkcjonowanie ofiary. Zazwyczaj przejawia się to w panicznym lęku, depresji lub innym cierpieniu, np. uskarżaniu się na dolegliwości somatyczne. Do radzenia sobie z tym bólem bądź znieczulania go, jednostka używa rytuałów i zachowań kompulsywnych, co zwiększa jej bezradność i dysforię. Zwłaszcza na początku fazy intruzywnej, te obsesyjno-przymusowe zachowania pełnią rolę znieczulającego „pojazdu” zdolnego ją przenosić w odrętwienie. Gdy ono z kolei staje się nie do zniesienia (np. gdy osoba jest już tak bardzo nieobecna, odłączona, odczłowieczona czy nierealna, że traci poczucie jakiejkolwiek więzi z sobą, z innymi i z otaczającą rzeczywistością), zachowania kompulsywne lub rytuały zaczynają służyć jej do przywracania czucia.

Bez pomocy z zewnątrz, kierowania i wsparcia opiekunów, efektem wczesnodziecięcej traumy stają się zazwyczaj patologiczne intensyfikacje objawów lub zaburzenia psychiczne. Dlatego wpływ traumy mierzymy, zawsze i tylko, biorąc pod uwagę zarówno samo zdarzenie, jak i jego kontekst (np. obecność lub nieobecność troszczących się i wspierających opiekunów). Jeśli dziecko otrzymuje wystarczające wsparcie, przeżyty przez nie uraz może zostać „domknięty” lub „przepracowany” i przestaje prowadzić do patologicznych nasileń.

 

Zaburzenia stresu ekstremalnego (Disorders of Extreme Stress – DES)

 

Kiedy przez długi czas dana osoba doświadcza ostrego, chronicznego stresu, którego nie jest w stanie uniknąć, zespół jej objawów będzie przypuszczalnie inny niż w przypadkach potraumatycznego stresu, na jaki składa się jedno druzgocące wydarzenie o określonym punkcie końcowym. Fizjologiczne skutki chronicznego, nieuchronno-przewlekłego stresu jest inne niż skutki ostrego urazu, co potwierdza bogata literatura recenzowana przez Bessel van der Kolka. U dzieci z objawami potraumatycznego stresu kryje się za kurtyną PTSD ciągnąca się dzień po dniu, nieustanna atmosfera nadużyć, zaniedbań i zagrożeń, jakich doznają one w swoich domach i poza nimi. Jeśli dzieci boją się wejść do domu z powodu panującej tam chaotycznej, nie prowokowanej i nielogicznej wrogości i furii, rzutowanej jak popadnie na członków rodziny, to środowisko takie możemy uznać za źródło nieuchronno-przewlekłego stresu (DES). Bycie molestowanym i bitym, patrzenie na przemoc, znęcanie się i gwałty jednego rodzica nad drugim, zamykanie latem w nagrzanych upałem autach, topienie w wannie podczas kąpieli – kumuluje w dzieciach poczucie nieprzewidywalności, zagrożenia i terroru. Epizodyczny stres pourazowy zmienia się w takim kontekście w chroniczny, nieuchronno-przewlekły stres o znacznie bardziej wyniszczających skutkach.

Przejrzawszy istniejącą literaturę, Judith Herman (1992) i van der Kolk (1993) wysuwają twierdzenie, że dysfunkcyjne strategie przetrwania nieuniknionego, chronicznego stresu wtrącają ofiary w ciężkie depresje i lęki, somatyzacje, symptomy dysocjacyjne, przymus powtarzania, wysoką podatność na rewiktymizacje, nieufność, zniszczenie zdolności do bliskich więzi i różne zaburzenia adaptacyjne z dziedziny borderline, narcyzmu, osobowości aspołecznej czy schizoidalnej.

Chronicznie traumatyzowane przez opiekunów dzieci, skazane przez rodzinę na środowisko endemicznego stresu, przechodzą cierpienia podobne do ofiar tortur i tak jak one doświadczają zależności, zastraszenia, dezorientacji i izolacji na najgłębszym poziomie (Suedfeld, 1990). Dzieci z definicji są zależne od opiekunów. Wycofując swą opiekę i dobroć, rodzice dopuszczający się nadużyć wtrącają je w torturującą zależność od siebie. Jeśli są one zmuszane do poddaństwa i posłuszeństwa jako ceny za czystość, pokarm, ubranie, dostęp do rówieśników lub chwilowe odroczenie kar i nadużyć, zamieniają się w niewolników. Ponieważ ich los zostaje całkowicie uwarunkowany kaprysami ich właścicieli (rodziców), dzieci te zmieniają kształt swojej rzeczywistości tak, aby pasowała do reguł tej okrutnej gry – jednostronnej, gry w ujarzmienie i ciemiężenie delikatnej, ufnej, potrzebującej i kompletnie zrozpaczonej istoty przez wszechwładnych dorosłych, którzy są często bezsilni wobec wszelkich innych sytuacji w życiu. Chroniczne traumatyzowane przez opiekunów dzieci przechodzą cierpienia podobne do ofiar tortur.

Jeśli dziecko takie miałoby uwierzyć w prawdę, że jest w śmiertelnym, stałym niebezpieczeństwie ze strony ludzi, na których jest zdane we wszystkim, musiałoby nieść świadomość tak strasznej bezsilności, że utraciłoby wszelką nadzieję przetrwania i wolę życia. Dlatego, w swojej elastyczności i plastyczności, przerzuca się ono instynktownie na stronę takiego przemianowania obrazu jego środowiska, jakie przywraca mu nadzieję. Dochodzi więc do wniosku, że ono samo musi być złe i winne swojemu cierpieniu, a jego opiekunowie kochają je prawdziwą miłością, którą ono musi sobie tylko zaskarbić. Próbuje więc coraz usilniej, wierząc, że kiedyś mu się to uda – że jeśli postara się jeszcze bardziej, wszystko się zmieni. Nie musi już czuć się pozbawione miłości, wystarczy żeby doskonale zasługiwało.

Do tej dynamiki dodaje się najczęściej wstyd i izolacja z powodu „dyskwalifikującej tajemnicy.” Jeśli jest nią wykorzystanie seksualne, dziecko słyszy zazwyczaj cały zestaw kłamstw siejących poznawczy zamęt: „Kocham cię najbardziej szczególną miłością na świecie,” „To jest nasza mała tajemnica,” „Gdyby mama (tata) dowiedziała się, przestanie cię kochać.” „Jeśli powiesz, wszyscy dowiedzą się jakim złym i zepsutym dzieckiem jesteś” – i tak dalej. Te manipulacje i techniki fałszowania rzeczywistości współpracują z dezorientacją, jaką rodzi w ofierze porażająca i nie porównywalna z niczym stymulacja seksualna, gdzie podnieceniu często towarzyszy rozdzierający ból. Nastrój oprawcy waha się przy tym radykalnie z chwili na chwilę: pocałunek w policzek zapowiada graniczące z utratą życia duszenie poduszką podczas obmacywania czy gwałtu. Izolujące poczucie winy, lęk i wstyd, jaki rodzi skrywana tajemnica, wzmacnia zależność od napastnika: „Jesteś dla mnie kimś specjalnym,” i/lub „Gdy się inni dowiedzą, znienawidzą cię, ale pamiętaj: zawsze będziesz mieć mnie.”

Im dłużej trwa wykorzystywanie, tym silniejsze związanie z oprawcą odczuwa dziecko i tym bardziej wycofuje się z innych potencjalnych relacji. Im dłużej jest ono wykorzystywane bez skutecznej interwencji, tym głębiej grzęźnie w przekonaniu, że nie jest warte pomocy i ratunku. Dorośli w naszej kulturze uchodzą za bardziej świadomych i mądrych niż dzieci; szczególnie matki zdają się w sposób magiczny wiedzieć to, co dzieciom wydaje się nieznane. Rodzice podobni są do Boga, który w kulturze Zachodu uważany jest za wszystkowidzącego – przecież nawet święty Mikołaj wie, czy dziecko było grzeczne, czy nie. Jakże więc pośród tych mitologii i systemów przekonań miałoby ono wyobrażać sobie, że nikt nie zauważa i nie wie. Niepodważalna pozycja rodziców jest w pewnym stopniu buforem czy izolatorem między dzieckiem a niebezpieczeństwami świata. Dziecko wykorzystywane przez jedno z rodziców ma do wyboru tylko dwa przekonania na temat drugiego rodzica: „Wie, ale nie jestem wart(a), by mnie uratować” lub „Nie wie i nie mam absolutnie nikogo zdolnego mnie ochronić.” Tu znowu łatwiej jest ofierze przyjąć, że jest zła i bezwartościowa niż wydana na pastwę wszystkich perwersji i zagrożeń świata. Konsekwencje konieczności adaptacji do sieci podwójnych wiązań porównywalne są ze skutkami intencjonalnego prania mózgu w sektach lub więzieniach politycznych. Proces jest ten sam: więzi zostają rozerwane, dezorientacja napędzana jest deprywacją i/lub nadmierną stymulacją, zamęt karmi się podwójnymi komunikatami i sprzecznościami nie do rozwiązania, a zależność od oprawców – ich władzą nad zadawaniem bólu, stopniowaniem i powstrzymywaniem go.

Konsekwencje te mogą być świadomie zamierzone lub stanowić tylko produkt uboczny domowego cyklu nadużywania i zaniedbywania, jednak w obu przypadkach są one podobnie głębokie, ze wskazaniem może na większą siłę oddziaływania traumy w warunkach domowych, gdzie kształtuje się osobowość i tożsamość dziecka/więźnia i gdzie krzywdzący rodzice mają do niego stały, niczym nie ograniczony dostęp. Jadowitość traumy zwiększają takie czynniki, jak premedytacja oprawcy, złośliwość, sadyzm i możliwość powtarzania nadużyć. W przypadkach katastrof, klęsk żywiołowych, a nawet przeżyć jeńców wojennych zawsze istnieje nadzieja, że kiedyś te doświadczenia ustaną. Jednakże rzeczywistość dziecka podlegającego domowej przemocy i perwersji rozpościera jak okiem sięgnąć i w przeszłość, i w przyszłość. Nawet jeśli nadużycia ustają, trwa ich mentalny cykl – a więc i lęk przed ich powtórzeniem – gdyż chroniczna, wyuczona bezradność naraża ofiarę na nowe rewiktymizacje przez całe życie. Jej zdolność chronienia siebie i mówienia „nie” wydaje się być trwale uszkodzona. Początkowo ma to jeszcze formę cyklów protestu, rozpaczy i apatii (Bowlby, 1969), która z czasem staje się stanem coraz bardziej stałym i chronicznym, a jednostka ulega potraumatycznemu zmarnieniu. Chroniczna, wyuczona bezradność przez całe życie naraża ofiarę na nowe rewiktymizacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może komuś pomoze takie porównanie do samochodu - miałam to na terapii. Mnie pomogło, jakos tak bardziej do mnie wszystko trafiło. Miałam PTSD po 17 latach małżeństwa ze sprawcą przemocy.

Otóż wyobrazcie sobie, ze dostajecie samochód, śliczny z zewnątrz, nowy błyszczący. Wsiadacie bez obaw, ufni w zapewnienia sprzedawcy, ze was nie zawiedzie. Wierzycie, bo wsiadacie do samochodu po raz pierwszy, jest nowy, taki ładny. Nie zaglądacie do silnika, pod maskę, bo się na tym nie znacie. Jedziecie sobie spokojnie, ani do głowy by wam nie przyszło,że coś się stanie. Aż tu nagle...Silnik odmawia posłuszeństwa, samochód staje w ogniu, koła odpadają, kierownica zostaje w rękach, hamulce przestają działać. Szok. A wy nie wiecie co robić.

Zawsze potem jak będziecie wsiadać do jakiegokolwiek samochodu, odruchowo, podswiadomie będziecie oczekiwac tamtego...Już nie będziecie miec takiej pewności, ufności...

Trzeba czasu, musicie nabrac spowrotem przekonania, że chociaż samochody są do siebie podobne, mają 4 koła, lusterka, kierownice, silnik...to jednak nie oznacza, że to samo się powtórzy co z tamtym samochodem. Może czasem odpaść lusterko, mozecie złapac gumę, albo skończy się benzyna, ale tamto się nie musi powtórzyc, bo to INNY samochód. I pomimo drobnych awarii może wam służyc dobrze całe lata. Po tamtym zdarzeniu wiecie już , że trzeba najpierw zajrzeć pod maskę, posprawdzac, być ostrożnym, zawołać mechanika. Wiecie, na co możecie przymknąc oko, a co powinno budzić wasz niepokój.

Do tego potrzebna jest terapia i niestety czas. To Wy musicie nauczyć się radzić w róznych sytuacjach, zadbać o swoje bezpieczeństwo. A jak się nie da, to trzeba "zmienić samochód", jezdzic autobusem albo chodzić na piechotę. Bo człowieka nie można zmienić jezeli on sam tego nie zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tego potrzebna jest terapia i niestety czas. .

 

z nerwicy lekowej (b.ciezkiej) wyszedlem, zaleczylem jak zwal tak zwal w kazdym badz razie moge zyc,funkcjonowac po +/- 2-3 latach terapi.Praktycznie po 1 roku byly juz widoczne namacalne postepy. Natomiast w przypadku ptsd wydaje mi sie ze w polsce psychiatrzy nie maja bladego pojecia jak to leczyc, a sprawdzilem juz wielu, co mnie nie malo kosztowalo czasu i srodkow. Do ptsd podchodza jak do nerwicy w najlepszym razie nerwicy natrectw a sa i takie oryginaly ktore mam warazenie lokuja je w grupie ...depresyjnej. Rece mi opadaja kiedy slysze ze lekarz po wstepnym przediagnozowaniu mojego problemu funduje mi (za moje wlasne pieniadze" 6-12 miesiecy terapi psychodynamicznej (szkoda ze nie powie uzciwie ze nie ma bladego pojecia jak leczy sie ptsd).Udalo mi sie dogrzebac do publikacji metod leczenie ptsd w usa i w danii i polega ona na bardzo silenej terapii bechawioralnej.Waznym czynnikiem jest poczucie bezpieczenstwa pacjenta szczegolnie na poczatku. Kroczek po kroczku w bezpiecznych warunkach pacjent jezeli to mozliwe coraz bardziej fizycznie konfrontowany z wlasnym lekiem bo to nic innego jak nieuzasadniony lek -Zadaniem lekarza jest dobor taki srodkow (a zyjemy w 21 wieku) aby nie tylko przekonac pacjenta o tym ze lek jest nie uzasadniony ale rowniez poprzez wielkokrotne konfrontowanie sie z dana sytlacja stala sie ona dla pacjenta NORMALNA i Bezpieczna w sensie odczucia emocjonalnego .

 

 

sorry za forme chcialem to jak najszybciej napisac zeby nie zgubic calosci z ww. przemyslen a nie chce mi sie poprawiac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To niby lęk jest nie uzasadniony? Żyjemy w bezpiecznych miastach z bezpiecznymi ulicami?

 

nie znam twojej historii lecz jesli (ciagle) masz silny lek o to (a oparte jest to o jakies twoje doswiadczenie ptsd) ze na kazdym rogu ktos czycha zeby cie zabic lub kazdy kierowca musi miec w koncu smiertelny wypadek, to tak wtedy jest to lek nieuzasadniony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu na każdym rogu? Po prostu na zewnątrz. Proste, racjonalnym sposobem na likwidację lęku jest likwidacja zagrożenia albo przygotowanie do poradzenia sobie z zagrożeniem.

 

nie zgodze sie,Twoim zdaniem.Lek chocbys nie wiem jak sie zabezpieczal i tak bedzie gora do chwili konfratacji z nim i znieczulenia sie a w zasadzie bardzie w przypadku ptsd przekonania sie ze nie ma fizycznego,faktycznego zagrozenia.

 

Prosty przyklad z "sufitu"

 

zostales ciezko pobity

 

w zwiazku z tym za kazdym razem wychodzac w nocy masz ciezkie objawy ptsd.

 

moze zapisac sie na kurs samoobrony, "przypakowac" ,jak to mowia niektorzy, a nawet kupic bron lecz

 

w twojej glowie urodzi sie mysl a co bedzie jezeli ich bedzie 20-tu , 200-tu.. itd?

 

- w jakim miejscu jestes w walce z ptsd ?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo pilnie poszukuje takiego osrodka na terenie podkarpacia. Jezeli macie jakies namiary to bardzo, bardzo prosze...POMOZCIE

w polsce moze byc problem z tego co wiem tylko zolnierze maja taki osrodek lecz zorientowany wylacznie na lecenie ptsd wojennego. Sprobuj w klasycnych osrodkach moze ktorys z psychologow,psychiatrow wykona odrobine pracy i bedzie w stanie Ci pomoc.To lenie nastawione komercyjnie lecz zawsze mozna znalesc jakis wyjatek.Przejrzyj dzial oferty na forum.Skup sie na specjalizacjach z nerwicy lekowej gdyz Ci lekarze maja najblizej wiedzowo do ptsd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zna ktoś jakiegoś dobrego terapeutę specjalizującego się w traumach i zaburzeniach osobowości?Najlepiej by ośrodek miał podpisną umowę z nfz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×