Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zwiazek z osoba z podobnym problemem...


Rekomendowane odpowiedzi

Linko,małżeństwo moich rodziców to farsa...

 

Problem ze mną jest taki,że ja nie umiem nawiązać podstawowych relacji miedzyludzkich prawidłowo...W dodatku wciąż stare sprawy z przeszłości do mnie wracają jak bumerang,gdyby nie Ci powaleni ludzie z reala których spotkałem/spotykam na swojej drodze,pewnie był bym normalnym gościem...Odczuwam wstręt i lęk do ludzi z reala(obydwie rzeczy coraz silniejsze z dnia na dzień;( )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale my tu mówimy o związkach, a nie o fobii społecznej...

 

Ryzyko jest zawsze (czy to ludzie zdrowi, czy chorzy, tylko w przypadku tych drugich dochodzą dylematy chorobowe), ale warto ryzykować.

Wszystko zależy też od charakterów tych ludzi. Choroba stoi wtedy na drugim miejscu (imo).

Natascha, ładnie to ujęłaś, ale muszę się z Tobą nie zgodzić ;) Alkoholicy to ludzie uzależnieni, a nie "tylko" chorzy, więc trochę to porównanie wg mnie tu nie pasuje. Przypominam, że mówimy o związkach, a nie o uzależnieniach od drugiej osoby, w jakikolwiek sposób.

 

 

ed:

Często powielamy schematy - potwarzając błędy środowiska, otoczenia, rodziców...

Ale każdy przecież wie, że wyjść jest pare i wcale nie trzeba kończyć, tak jak bliskie nam osoby. Mówię tu o toksycznych związkach. To my decydujemy, dokonywujemy wyborów. To zależy od nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale my tu mówimy o związkach, a nie o fobii społecznej...

 

no tak, ale istnieje prosta zależność miedzy jednym a drugim. Fobia społeczna drastycznie zmniejsza, jeśli nie przekreśla szanse na związek bardzo wielu ludziom.

 

A w temacie tak powiem na szybko - w moim przypadku, osóbka podobnie zaburzona jak ja byłaby błogosławieństwem przez opatrzność zesłanym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale każdy przecież wie, że wyjść jest pare i wcale nie trzeba kończyć, tak jak bliskie nam osoby. Mówię tu o toksycznych związkach. To my decydujemy, dokonywujemy wyborów. To zależy od nas.

Mi na terapii zajęło bardzo dużo czasu zrozumienie tego, ze nie jestem odgórnie zaprogramowana i to ode mnie zależy czy moje życie będzie wyglądać tak jak życie moich rodziców, ode mnie zależy czy popełnię ich błędy - to się może zdarzyć, owszem, ale nie jestem na to skazana.

 

Ryzyko jest zawsze jakieś....ale, czy ktoś zrezygnowałby z miłości tylko dlatego, że zakochałby się w osobie jeżdżącej na wózku inwalidzkim? Osobie bez kończyny? itd.

 

Krzysiek1234, poszedłbyś na łatwiznę, zamiast mieć kogoś kto będzie cię wyciągał do ludzi, kogoś dla kogo chciałbyś się leczyć, kto będzie ci pomagał i 'oswajał" chciałbyś mieć takie same "dzikie zwierzątko" jak Ty ..........błogosławieństwo? Siedzielibyście oboje w domu, odizolowani od świata, ominęłoby was tyle wspaniałych rzeczy - ale żadne nie chciałoby się zmienić....bo i po co...tak jest dobrze...i święty spokój....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mądre słowa linka.

 

Od siebie dodam jeszcze, że łatwo jest pokochać osobę z podobnymi problemami i na początku wszystko wydaje się super- komplikacje i toksyczność takiego związku wychodzą później.

Nie mówiąc już o ewentualnych dzieciach, o które nie ma kto zadbać w czasie, gdy rodzice przeżywają gorszy okres i np. boja się wyjść z domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krzysiek1234, poszedłbyś na łatwiznę, zamiast mieć kogoś kto będzie cię wyciągał do ludzi, kogoś dla kogo chciałbyś się leczyć, kto będzie ci pomagał i 'oswajał" chciałbyś mieć takie same "dzikie zwierzątko" jak Ty ..........błogosławieństwo? Siedzielibyście oboje w domu, odizolowani od świata, ominęłoby was tyle wspaniałych rzeczy - ale żadne nie chciałoby się zmienić....bo i po co...tak jest dobrze...i święty spokój....

 

Taki związek na pewno nie wyleczy z nerwicy... zwłaszcza z takich dziwnych objawów jak ja mam. Ale siedzenie w domu i zagłębianie się w problem wzajemne, to myślę, że byłby to błąd... gdybym był w takim związku chciałbym jak najwięcej czasu i w jak najnormalniejszy sposób pod słońcem spędzać z drugą osobą, nie tylko zadręczając się w domu. Jednocześnie w trudnych chwilach mieć obustronne oparcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to może i bym się zakochał,ale(oczywiście jeżeli przeszło by chociaż te wkurw.......na ludzi z reala które z dnia na dzień rośnie...)....ta druga osoba musi mnie akceptować,nawet nie kochać,tylko akceptować mnie i moje zachowania,oczywiście niektóre..wynikające z pewnych problemów psychicznych i fizycznych(IBS i ciągłe bóle brzucha,zmęczenie,nerwowość również przez to,ogólne wkurwienie,choroba kręgosłupa...ostatnio upijam się bo nie wiem jak tego zjebanego bólu sie pozbyć z mojego organizmu...)No i nie może ode mnie oczekiwać zbyt wiele...

Tylko,żeby kogoś poznać trzeba być choć trochę normalnym człowiekiem...

Poza tym ludzie mówią,że dla osoby którą się kocha jest się w stanie zrobić wszystko,ja nie był bym w stanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie ja tu napisałem,że wszyscy mają się skupiać na mnie?.

 

W ogóle nie wchodzi w grę,związek z kobietą która nie będzie mnie akceptować takiego jakim jestem.

Zresztą,ja nie chce być z nikim.Życie samemu jest o wiele łatwiejsze,tzn było by łatwiejsze dla mnie i chyba lepsze...bez męczenia się z kimś i ciągłego strachu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowieku nerwica, ja odnoszę wrażenie, ze Ty właśnie teraz się męczysz i żyjesz w ciągłym lęku. Gdybyś miał kogoś, kto by Cię wspierał i akceptował, byłoby Ci lżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, jeśłi jesteś w stanie to "ukryć" - znaczy nie jest z tobą tak źle ;)

Nie trzeba już na wstępie bombardować ludzi niektórymi informacjami, bo po co:

- Cześć jestem xy i mam nerwicę/depresję/grzybicę stóp/małego wacka ....czy co tam jeszcze :lol:

Gorzej jak zaczyna się coś tworzyć, zaczyna się coś czuć do drugiej osoby, ona to odwzajemnia a dalej nie zamierza się opowiedzieć o chorobie.....to już jest oszustwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi tam się zawsze śmiać chciało, dwie osoby, dwie nerwice lękowe w związku:

-Kto dziś idzie po zakupy?

-Ty, bo ja się boję...

-Nie, Ty, ja mam większe lęki.....

- Nie, bo ja.....

:lol::lol::lol::lol:

 

Ja jestem dokładnie w takim związku z dialogu, wręcz co do słowa i nie jest mi do śmiechu...

 

Uważam że jest ogromne ryzyko, bo prawdą jest że nikt nas tak nie zrozumie jak osoba z podobnym problemem ale co z tego, że tak brzydko powiem? Kiedy mój facet ma załamanie, to że go rozumiem i będziemy rozmawiać o tym co się dzieje godzinami, to nie wszystko, bo partner który ma kryzys potrzebuje obok osoby, która żyje normalnie, wstaje, podnosi rolety, robi herbatę, nadaje rytm, a nie siedzi w drugim pokoju i też płacze.

 

Ja mówię o związku kiedy dwie osoby mieszkają razem, bo jeśli nie to może się udaje... nie wiem.

 

W tym dialogu chodzi tylko o zakupy, ale czasami dochodzi do sytuacji, że nie ma za co tych zakupów zrobić, bo obie strony nie są w stanie pracować, że jedna osoba ma atak paniki a druga nie jest w stanie iść z nią do lekarza... i wtedy nie jest tak wesoło i proszę mi tu nie wciskać haseł MIŁOŚĆ POKONA WSZYSTKO...

 

[Dodane po edycji:]

 

To trochę tak, jak związek pijacych alkoholików- co z tego, ze się rozumieją?- skoro wspólnie zachleją się na śmierć.

 

Dokładnie o to mi chodziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to trochę nie na temat ale ja się bardzo mocno, od kilku lat, przyjaźnię z osobami które mają problemy psychiczne z elementami depresji, czyli mojego powracającego jak bumerang problemu. Przyjaźń to chyba też rodzaj związku?

 

Pozytywne strony: ja umiem czytać między wierszami i wiem co się kryje za wymówką "nie przyjdę, wiesz, dzisiaj się troszkę źle czuję" wiem że wtedy moja przyjaciółka leży na łóżku w swoim pokoju i płacze i wiem jak mogę jej ulżyć.

 

Za to kiedy obie czułyśmy się fatalnie nie odzywałyśmy się do siebie przez pół roku - obie nie miałyśmy na to siły... Także myślę, że przyjaźń osób chorych psychicznie zdaje egzamin, ale związek? Nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyjaźń jak najbardziej zdaje egzamin... moim zdaniem to coś zupełnie innego, bo z przyjaciółką nie myślisz o budowaniu rodziny, nie tworzysz domu.

 

Mi akurat przyjaźni brakuje, bo się przeprowadziłam. I tych których poznałam, już zawiodłam, trudno mi coś nawiązać bo stary przyjaciel zrozumie "dzisiaj się nie czuję", nowy nie bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica nie pozwolila mi byc z osoba, ktora pokochalem.

Tej osobie rowniez nie pozwolila na to nerwica (tak mi sie zdaje,

ze ona ma nerwice, choc nie wiem czy jest swiadoma...

ale zgrzytanie zebami w nocy, gadanie przez sen, obawa przed uduszeniem,

smiercia bliskich i tym, ze sobie moze zrobic krzywde).

 

Najgorsza byla depresja, ale kiedy bylo fajnie, to naprawde bylo fajnie.

Ale juz nie jest :(

 

Powiem tak - nerwicowcy swiadomi swojego problemu patrza na swiat

w podobny sposob i probuja sobie ulatwiac zycie chyba bardziej niz

zwykli, normalni, spokojni ludzie... natomiast maja mniejsze sily, jesli

zaczna sie leki, bo lek nakreca lek... i czasem jedno upadnie a drugie

nie ma sily go podniesc... Kurde, jak o tym mysle to mi naprawde zle.

Straszna rzecz pokochac kogos a potem godzic sie z odejsciem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i czasem jedno upadnie a drugie

nie ma sily go podniesc... Kurde, jak o tym mysle to mi naprawde zle.

Straszna rzecz pokochac kogos a potem godzic sie z odejsciem...

 

Dokładnie :( Aż mi się łza w oku zakręciła na te słowa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgrzytanie zebami w nocy, gadanie przez sen

Nie no bez przesady, to nie są żadne objawy nerwicy czy deprechy ;)

 

zgrzytanie wynika z deficytow w poczuciu bezpieczenstwa. gadanie przez sen wiazalo sie tez z koszmarami nocnymi...ale bardziej chodzi mi o leki o bliskich,uduszenie sie i utrate kontroli(obawa przed spowodowaniem wlasnego wypadku). wiem,co pisze;)zaufaj mi.

 

[Dodane po edycji:]

 

i czasem jedno upadnie a drugie

nie ma sily go podniesc... Kurde, jak o tym mysle to mi naprawde zle.

Straszna rzecz pokochac kogos a potem godzic sie z odejsciem...

 

Dokładnie :( Aż mi się łza w oku zakręciła na te słowa...

 

no ale bedzie w kpncu lepiej.z drugiej strony mialbym teraz skakac i sie cieszyc i odpalac fajerwerki?;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odgrzeję troszke kotleta ;)

ja bym ten temat podwiesił i zrobił tak:

podzielił tu na regiony i jeśli któraś lub któryś z forumowiczów chciałbym się spotkać i pogadać z kimś o podobnej sytuacji to pisze do tej osoby...

a nóż widelec będzie coś z tego? ;) wiem że to nie jest jakaś fotka.pl czy coś w tym stylu ale wydaje mi się ze to fajne by było! :yeah:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×