Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też muszę z siebie wyrzucić, oczekuję wręcz słów otuchy ( muszę przyznać), ale nie dość, że mam ich mało w domu, to tu na forum więcej też nie dostaję :( Nie raz czułem się faktycznie zbędny na tym świecie, no ale tak jak migotka mam nadzieję, że wam przeszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja mam ciagle myśli.. ze kocham sie w kims innym itp..:((

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie mówcie tak:) Chcemy Wam pomoc ale kazdy z Nas ma ten sam problem! Ja tez dziennie zmagam sie z myślami prawie od roku no.. Wiem ze to cięzkie ale trzeba zyc.. mam do tego myśli ze kocham kogos innego.. albo z kims innym bym chciala! Wiec co mam myślec?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie znane pytania, ale dziewczyny wy też tak miałyście, że silne bóle brzucha ( uściski ), kłucia serca i w klatce piersiowej, płacz? Wyrzuty sumienia, że jest się nieszczerym? Taka obojętnosć typu brak zazdrości, zainteresowania... doszukiwanie się wszystkiego na siłę?Ja na przykłąd jak nie odpisze swojej dziewczynie na smsa odrazu, to myślę " Nie kocham jej, bo odpisałbym odrazu". I tak w kołko wszystko się wyszukuje i normalnie już nie mogę z tym. Dodatkowo u mnie nie było żadnych motylków. Była zazdrość, złość, zainteresowanie, chęć do dążenia dobra partnera itp. Teraz jakby zanikło i mnie to martwi. Również z pociąganiem, jakby mnie od niej odpychało i się tego boję... My jestesmy na daleko, może pewnych rzeczy nie umiem sobie wyobrazić by wywołać zazdrośc ( chociaż wcześniej umiałem ), ale jak przyjechała do mnie to miałem rozwiane wątpliwośći a płacz za nia jak wsiadała w pociąg jak pisałem już kilka razy wcześniej, trzymał mnie PÓŁ DNIA! Ból tęsknoty, ale i cudowne uczucie, że zależało mi na niej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :smile: przyszałam się wam troche pochwalić bo już niedługo kończe terapię indywidualna, właściwie to już skończyłam, nie biorę już leków (powolutku je odstawiałam) i jeszcze jakiś miesiąc dwa mam chodzić na grupę żeby się dzielić swoimi doświadczeniami itd :smile: , powiem wam że bez terapii nigdy bym się z tym nie uporała po prostu odeszłabym i uzyskała ten upragniony "spokój" ale chwała Bogu nie zrobiłam tego, jak patrzę na siebie sprzed tego pół roku to zastanawiam się jak aż tak bardzo mogło mi odbić :smile: , mam takie wrażenie jakbym to nie była ja, też analizowałam po setki razy wszelkie sytuacje, czy czuje zadrośc czy nie, czy kocham czy nie, czy tęsknię czy nie ale nic z tego nie wynikało, NIC, bo ja wtedy czułam tylko ogromny lęk, no a tym obiektem który go wyzwał był oczywiście mój facet, więc w samotności czułam się jako tako z nim natomiast miałam mdłości, dusiłam się, trzęsłam się cała, waliło mi serducho itd, :shock::shock: , jak wchodziłam do niego do domu to zastanawiałam się gdzie ja jestem :shock: , ale to już minęło, odeszło... teraz już nad sobą panuję, jest dobrze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chce sie klocic,czy cos,pewnie najlepiej byloby zignorowac ten post,ale jakoso nie mogę.

 

1. zmienia sie ,naprawde duzo sie zmienia, za pomoca lekow,dobrej terapii naprawde dochodzimy do siebie,jestesmy zrownowazeni , musialbys miec osobisy kontakt z uczestnikami tego wątku abys mogl cookolwiek powiedziec

Dlaczego nie możesz? Warto się zastanowić dłużej nad odpowiedzią.

Nie muszę mieć kontaktu osobistego z uczestnikami wątku, wystarczy, że mam go ze sobą.

 

2. a czy w nerwicach innego typu ,o ktorych tutaj mowimy,czyli lekowej itp. "niekonczaca sie opowiesc " jak too ujales trwa nadal? trwa. ludzie z tym walcza ciagle i ciagle,raz z efektami,a raz z ogromnymi co daje im sile do dzialania,take na przyszlosc lucid : nie oceniaj jesli nie wiesz,a jeslu juz to robisz,bo masz do tego prawo : oceniaj obiektywnie ;- ) jesli zachorujesz na nn czego Ci nie zycze , to bedziesz wiedzial o czym mowimy,co przezywamy,nie wiem czy masz nerwice czy zaburzenia takiego typu,jesli tak,to byc moze po czesci wiesz,ale nie zauwzylam azebys sie tutaj udzielal z takimi problemai jak my;p
Samo to, że jestem na tym forum oznacza, że nie jestem zdrowy, czyż nie?

Nie udzielam się z takimi problemami jak wy, bo nie grzęznę w takich problemach, co wy tu nagminnie robicie. Niekończąca się opowieść znaczy tyle co wałkowanie non-stop tych samych problemów, wręcz wyścig - kto bardziej nie kocha i kto ma z tym większe problemy! Tyczy się to wszystkich typów nerwic. Myślicie, że to wałkowanie wam pomaga albo może uzdrawia? Tak nie jest, bo przecież nie ciągnęłoby się to rok w rok.

Wzajemne pocieszanie to tylko próba usprawiedliwiania siebie wykorzystując dodatkowo zwrot: "To wszystko przez NN"; Bo przecież żadnej w tym waszej odpowiedzialności, no nie !?

Krytyka trochę boli, ale uzdrawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty Lucid masz chyba jakiś problem ze sobą. My mamy akurat taki problem, inni mają inne tego typu. Jeżeli lubimy się wzajemnie pocieszać w ten sposób, to może nie odbieraj nam resztek świadomości, że możemy poczuć się zrozumiani.

Nie wiem, ale wg Twojej odpowiedzi wnioskuję, że najlepiej jakbyśmy powiedzieli naszym partnerom "Nie kocham", po czym ich zostawili i byłoby po sprawie. Nie da się tak, ja przynajmniej tak nie chcę. W życiu nie jest tak łatwo, poza tym teraz mogę odczuć ulgę, a kiedyś pukać się w głowę i resztę życia później żałować co zrobiłem, a wtedy na płacz może być już za późno, więc dla bliskiej mi osoby, z którą chcę coś stworzyć wolę pocierpieć. Nie wiem, może sam masz jakieś kompleksy w miłosnych sprawach. Miałeś kiedyś pannę? Może miałeś podobny problem do naszego tylko w odwrotną stronę i to Cię tak denerwuje? Bez ofensywy, ale siedzisz tak tu i starasz się sumować każdy długi wątek pisząc "Jak było tak jest"? Wałkowanie jednego i tego samego nam nie pomaga. Masz rację, nakręca nas jak i wiele innych wątków w tym forum, np. derealizacja czy strach przed schizofrenią. To kopanie ciągle tej samej dziury i nic więcej, ale nie możesz mieć nam za złe, że szukamy otuchy i próbujemy się komuś wygadać. Twoje gadanie dodatkowo denerwuje, daj sobie spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denerwuje was? No i macie do tego prawo, przecież nie oczekuje, że napiszecie: Wiesz, my też tak mamy i sru 20 zdań o tym jak to mamy podobnie ;)

To w jakim celu tu piszesz, skoro nie chcesz żebym się mieszał? Pisz do pamiętnika, a nie na forum publicznym. Kto jak kto, ale Ty Agucha powinnaś zrobić jakiś progres od ostatniej naszej rozmowy, który chyba była już bardzo dawno temu. Mówiąc progres, mam na myśli jakieś fajne posty w dziale: kroki do wolności, a nie ciągle w tym monotonnym wątku ;)

 

Czy miałem pannę? W ten sposób chcesz mnie podejść? Już wielu próbowało atakować, zamiast wyciągać konstruktywne wnioski. Przemyśl to co napisałem, później to co Ty napisałeś, zamiast próbować atakować mnie swoimi problemami.

 

Nie wiem, ale wg Twojej odpowiedzi wnioskuję, że najlepiej jakbyśmy powiedzieli naszym partnerom "Nie kocham", po czym ich zostawili i byłoby po sprawie
Masz rację, nie wiesz i na dodatek źle wnioskujesz. Przecież ja nic takiego nie powiedziałem! Jest to Twoje rozwiązanie, które dzień w dzień chodzi Ci po głowie. Co więcej, próbujesz zrobić ze mnie autora tego rozwiązania.. co tylko pokazuje jak bardzo boisz się podjąć jakąkolwiek decyzję. Zresztą .. nie tylko Ty.

 

To kopanie ciągle tej samej dziury i nic więcej, ale nie możesz mieć nam za złe, że szukamy otuchy i próbujemy się komuś wygadać.
W sumie póki nie kopiecie w moim ogródku, to zbytnio mnie to nie obchodzi. Dlatego bardzo delikatnie podsuwam drabinę, bo akurat przechodzę koło tej dziury. Gdyby mi bardzo zależało, zrobiłbym to jak należy co prawdopodobnie równało by się - ban natychmiastowy na konto, IP, adres MAC i Bóg wie co jeszcze, ale ja tylko tędy przechodzę, nie mam zamiaru się angażować. Kto ma uszy ten słucha, itd. itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Twoim myśleniu brakuje chyba tylko tego, że nie pomyślałeś, jak my możemy na to zareagować. Ja nie mam zamiaru się z Tobą sprzeczać/droczyć/obrzucać błotem czy też podchodzić na tym forum. Twoja osoba mnie zupełnie nie interesuje, tylko nie miło się słyszy takie zdanie jak napisałeś wcześniej, wiesz o tym? Jesteś w stanie jako człowiek zrozumieć, że jak kopiesz tam gdzie boli, to boli jeszcze bardziej?

Jeżeli chcesz już nam "podrzucić drabinę", to zrób to w bardziej normalny sposób, napisz coś więcej i jaśniej, a nie tak by nas urazić.

Póki co nie nazwałbym tego podrzucaniem drabiny, tylko opuszczeniem sznurowadła od buta.

 

I nie próbuję z Ciebie robić autora swoich przemyśleń, po prostu tak to odebrałem. Masz rację, boje się podjąć jakąkolwiek decyzję. Możesz mieć we wszystkim rację, ale ja chcę mieć tylko spokój z tym problemem.

Skoro piszesz, mówisz teraz o banie, podrzucaniu drabiny, to jednak się angażujesz pomimo tego, że tego niby nie chcesz.

Jeżeli już zacząłeś, to może dokładniej wytłumacz o co Ci chodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje myślenie wzięło jako pierwsze pod uwagę waszą reakcję na to co napisałem. Niby po kiego miałbym tu pisać, skoro nie byłoby żadnej reakcji?

Znowu zarzut, że was kopię, nie pierwszy na tym forum i nie ostatni. Kopię, bo to najskuteczniejsza metoda wybicia z utartych zachowań, schematów i nie do końca właściwego myślenia. Na początku boli, doskonale o tym wiem. Jak dentysta rwie chorego zęba to też boli, a później pojawia się ulga.

 

Nawet jakbym Ci windę opuścił i tak byś do niej nie wsiadł. Wybacz, zbyt dobrze rozumiem mechanizmy działania neurotyków - bo sam nim jestem!! Nie wiem czy leczysz się w jakiś sposób czy nie, ale zaufaj mi, jeśli się leczysz (np. jakaś terapia) to w swoim czasie zamiast sznurówki zobaczysz drabinę, ale to musi minąć trochę czasu. I nie będzie to tylko drabina, którą ja tu podaje, lecz zobaczysz je wszędzie dookoła, od bliskich Ci osób.

 

I nie próbuję z Ciebie robić autora swoich przemyśleń, po prostu tak to odebrałem.
Wychodzi na to samo. Zupełnie inna osoba mogłaby to odebrać w ten sposób: "Wnioskuję z Twojej wypowiedzi, że istotnym jest podjęcie decyzji aby zaprzestać robić to, co się robi do tej pory (wałkowanie).". Odebrałeś to w taki sposób, bo jak już mówiłem, obawiasz się podjęcia jakiejś decyzji, a najbardziej jej konsekwencji!

Przyjrzyj się dwóm opcjom: mówisz jej, że ją kochasz najbardziej na świecie, czego konsekwencją będzie wewnętrzna walka, czy rzeczywiście tak czujesz. Druga: mówisz, że jej nie kochasz i się z nią rozstajesz, czego konsekwencją będzie samotność, żal i rozmyślania czy dobrze zrobiłeś. Boisz się zarówno jednego i drugiego, dlatego tkwisz w matni.. i cierpisz.

Nie oczekuj, że otrzymasz ode mnie radę, którą z tych dróg obrać. Dla mnie obie decyzje są tak samo dobre jak i złe. Ja proponuje wyjść poza nie i wejść w siebie, głęboko, głęboko. Dopiero tam znajdziesz rozwiązanie tej całej łamigłówki, jaką jest związek.

Ja już szukam, a wy?

Możesz mieć we wszystkim rację, ale ja chcę mieć tylko spokój z tym problemem.

Skoro piszesz, mówisz teraz o banie, podrzucaniu drabiny, to jednak się angażujesz pomimo tego, że tego niby nie chcesz.

Jeżeli już zacząłeś, to może dokładniej wytłumacz o co Ci chodzi?

Nie, Ty nie chcesz spokoju z tym problemem, tylko nie chcesz tego problemu na oczy widzieć. Chciałbyś, żeby znikł, wyparował, rozpłynął się w powietrzu. Problem (lub wyzwanie jak kto woli) będzie tak długo istniał, póki dokładnie nie zrozumiesz, co Ci brakuje.

 

Zaangażowałem się na tyle by wyzwolić bodziec, impuls do dalszych działań. Teraz wasza kolej. Zapiszcie się na terapię, jogę, pływanie, szydełkowanie - COKOLWIEK, co pozwoli wam bliżej poznać SAMYCH SIEBIE.

Czy podejmiecie to wyzwanie !? Czy może spotkamy się tu w tym samym wątku za jakiś czas !?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem na 3 miesięcznej terapii grupowej, która dała mi głównie dobre samopoczucie na czas jej uczęszczania. Wtedy nie miałem tego problemu, a teraz nie mam okazji korzystać z terapii. Tak więc próbujesam na własną rękę to rozwiązać. Bronie się przed swoimi myślami/odczuciami chociaż podsuwają mi tylko pomysły o skończeniu tego związku. Trzymam się i będę trzymał, to coś znaczy. I dla mnie jest to pozytywne. Mój związek jest na odległość, opiera się głównie na rozłące, stąd może te moje problemy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

u mnie ostatnio smutno i nerwowo. Sama nie wiem czego już chce, byle głupota potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, dodatkowo pogoda mnie rozbija i jeszcze się zaziębiłam... Dopada mnie marność życia;/

 

Pozdrawiam wszystkich i oby wam było lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu niecierpie takich mysli.Czesto mialam takie mysli.Staram sie nie dopuszczac teraz ich do siebie,ale lek pozostal.Przez takie myslenie odechciewalo mi sie zyc.Bylam zawsze daleko gdzies zadreczajac sie natretnymi myslami tego typu.Zmarnowalam pol zdrowia przez to.Te mysli sa gorsze od objawow somatycznych.Ja np boje sie,ze poznam kogos i zostawie mojego Ukochanego dlatego boje sie jakichkolwiek kontaktow z mezczyznami,ktorzy mogliby mnie w jakis sposob zainteresowac fizycznie itd.To jest straszne!!Zaczynam sie odizolowywac od ludzi w ten sposob.Czy ktos ma podobnie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agucha, dzieki!Zaluje tylko tego,ze wczesniej nie znalazlam tego Forum i takiego tematu.Wiele by mi to pomoglo,a tak to siedzialam sama niewiedzac czy to choroba czy prawda.Od kilku lat sie z tym mecza czkolwiek sa to tylko epizody.Z moja pierwsza miloscia z takimi myslami meczylam sie rok.I po co?Okazal sie to bujda bo rozstalismy sie z zupelnie innej przyczyny.

Obecnie jestem w zwiazku od 4 lat z miloscia zycia i bardzo sie boje ,ze go strace.Przez te wielkie uczucie jakim go darze leki sa silne.Mialam dokladnie to co Ty.Miewam;/ Czasami.Staram sie wtedy jak TO nadchodzi nie myslec i zapominam.Gdy zaczynam analizowac to wtedy sie nakrecam i umysl kaze mi o tym myslec non stop;/Wystarczy ,ze jeden dzien nie bede myslec i ,,zaleczam'' sie.

Teraz to juz przeszly mysli typu czy go kocham itd.Wkurza mnie to,ze boje sie,ze kogos poznam i go zostawie.Boze jakie to niedorzeczne.Wystarczy zairenko watpliwosci i burza nastepuje;/

Teraz po przeczytaniu Waszych postow wiem,ze to wina choroby.Bo tak naprawde nie chce o tym myslec,ale cos mi karze to robic.Przestaje myslec i zaczynam byc znowu szczesliwa,wiec to chorobsko.Biore to na logike,inaczej sie nie da.Nie chce tych mysli juz nigdy!Wam tez tego zycze.Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też doszedłem do wniosku, że te wszystkie problemy mogą być spowodowane nie tylko lękiem przed stabilizacją, ale i także niedojrzałością... Mam dopiero 21 lat, siedzę sobie wygodnie, niby dobrze czułem się samemu, ale w głębi duszy szukałem kogoś i zawsze mnie to bolało, że jednak każdy kogoś ma a ja jestem sam jak palec... bez wsparcia, kiedy potrzebuję. Że nie ma kobiety, która się do mnie uśmiechnie, przytuli, pokocha i da mi oparcie. Temu też szukam, ale z drugiej strony wygodnie mi jest w domu z rodzicami, a tu szykuja się plany na wspólne mieszkanie, zmianę dotychczasowego stylu życia, więc może i stąd te lęki. Podobnie mam z pracą, na samą myśl o niej się przerażam i mi się robi nie dobrze :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosie myślę ze to jest jakiś lęk przed życiem ogólnie, przed samodzielnym życiem i odpowiedziałnością, chociażby finansową, za samego siebie.

 

myślę że wiele osób tak ma, nawet starszych od Ciebie.

 

poza tym wymagania współczesnego świata co do mężczyzn są dość wysokie (kobiet zresztą tez), więc nie dziwię się że czujesz presję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

u mnie ostatnio wszystko się jakoś układa. Chociaż ciągle jestem rozdrażniona i sama nie wiem czego chce. Idąc za waszą radą postarałam się spędzać więcej czasu z narzeczonym, mimo ze to trudne ze względu na jego pracę. Myśli i lęki mi chyba minęły, ale uczucia nie wracają, tzn. niby są ale tak jakby ich nie było. Nie potrafię tego wytłumaczyć, zupełny brak emocji, tak jakbym nie potrafiła nic czuć,była pusta i obojętna, na różne rzeczy reaguje nerwowo, smieje się, ale to wszystko jest takie powierzchowne. Zauważyłam, że mam tak również w stosunku do mamy, czy innych bliskich mi osób. Więc może to nie jest problem typu,,Kocham czy nie mojego narzeczonego??'' może tu chodzi o jakąś blokadę ogólną uczuć?? Nie wzbudzają juz we mnie lęku rozważania tego typu, chociaż w głębi mam wyrzuty, że może rzeczywiscie brak tego lęku, gdy myslę ze nie wiem czy kocham jest oznaką właśnie braku tej miłości? Ale staram się tak nie myśleć. Myślę, że przyzwyczaiłam się już do tego, że nie czuję, a nawet jeśli czuję to tego nie zauważam. Troszczę sie o niego, lubię o niego dbać, lubie sprawiac mu radośc, lubię spędzać z nim czas i czuję sie przy nim bezpiecznie. Ma swoje wady, ale je akceptuję.

Ogólnie jest mi z nim dobrze, chce za niego wyjsc, więc czym to jest jeśli nie miłóścia? Normalnie nie byłoby to dla mnie problemem, gdybym miała tak od początku naszego związku, ale ja zanim po raz pierwszy pojawiła się mysl o nie kochaniu i blokada przed narzeczonym, czułam to uczucie całą sobą. Kiedy leżał obok mnie albo patrzył w oczy, czułam ogrom tej miłości, nie wierzyłam wprost, że mogę tak kochać i być tak szczęśliwą. A teraz nie czuję tego. Jest mi w takich sytuacjach przyjemnie, nawet mam wrażenie ze odczuwam jakiś rodzaj emocji, ale gdzieś w głębi mnie czuję blokadę przed miłością, a tak bardzo chciałabym ją poczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tam w moim poprzednim poście powinno byc szukałem* Już nawet takie przejęzyczenia mnie dobijają i mówią mi tylko to , co w tym temacie ciągle oklepujemy... :/ Wczoraj za to miałem taki chwilowy (niestety ) przyjemny przebłysk, jak z wyobraziłem sobie taniec przy muzyce z moją dziewczyna i czułem się tak dobrze... tak miło i szczęśliwie jak od dwania nie czułem, ale zaraz powróciły myśli negatywne a z nimi i odczucia. To tak jak przy moim rodzaju lęku derealizacji. Kiedy o niej nie myśle to ok, ale jak pomyśle nagle czuje się dziwnie itp. Ale ten chwilowy stan miłego upojenia to dobry znak :):):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie

widzę, że wątek nie cieszy się już zbyt dużym zainteresowaniem, może to i dobrze jesli oznacza to waszą poprawę. Mam nadzieję, że tak własnie jest.

Mój narzeczony ma dziś wieczór kawalerski, a ja czekam na niego w domu. Wiem, że mogę mu zaufać i że nie mam się czego obawiać-wiadomo jakie są stereotypy jeśli chodzi o tego typu imprezy. Wczoraj rozmawialiśmy o tym, dostał całkowity zakaz jakichkolwiek panienek na tej imprezie i bardziej było to powiedziane w żartach, bo oboje wiemy, że nie ma takiej opcji. Powiedział mi za to coś takiego: że nie wyobraża sobie zeby mnie zdradzić a jeśli już miałby to zrobić to nie potrafiłby mi spojrzeć w oczy i być ze mną. A sam ze sobą tez by sobie nie poradził z tą świadomością. Kiedy mi to mówił czułam się dziwnie, coś jakby zazdrość??a jednocześnie strach i obojętność(zupełnie nie potrafię zdefiniować swoich uczuć) Niby się ucieszyłam, że to oznaka mojej miłości, ale już sama nie wiem... Wiem tylko jedno-Jest mi z nim bardzo dobrze, jest cudownym facetem, ufam mu i wierzę, że mnie nie skrzywdzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co dzieki ,ze to forum istnieje.Czytam Wasze posty i macie te same glupie odczucia jak ja.Zuplenie nieracjonalne,chore.Czlowiek sam sobie nie ufa,swoim uczuciom bo wszytsko co dobre jest weryfikowane przez pryzmat tych diablenych mysli.Te abstrakcyjne watpliwosci mialam bardzo dlugo,zwlaszcza kiedys.Ja nie mialam zielonego pojecia co sie ze mna dzieje.Cierpilam w samotnosci.Myslalam,ze to jest prawda,a lekarz mnie wysmieje.Przezylam katusze psychiczne.Zadrecxalam sie ciagle i nie mialam radosci z zycia,milosci.Zazdroscilam innym,ze ich uczucia sa normalne,a na mnie padlo,ze musze sie z tym dziadostwem meczyc.Teraz wiem,ze to w nerwicy natrect normalne.Wczesniej juz czytalam o tym gdzies,ale nigdzie nie bylo precyzyjnie napisane co do odczuc.Jesli teraz najda mnie tez zle mysli bede wiedziec,ze to tylko natrectwo i musze przestac.Olac to.Bo przeciez jak sie kogos przestaje kochac to raczej takie mysli sa rzadkie,poprostu sa inne odczucia.Nie wlaczymy ze zlymi odczuciami,ale je akceptujemy ot tak poprostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem takie myśli kilka razy, najsilniejsze były za pierwszym razem- kolejne były już słabsze. Terapia pomaga nam trochę uporządkować emocje.

Najważniejsze by siebie zapytać, nawet jeśli nie czuję żaru czy chcę z nią/ nim być dla jej szczęścia i się poświęcić ?

Mnie to pomagało pomyśleć, że jednak ją kocham- jeśli nie to będę z nią dla niej.

Najlepszą metodą na pokonanie "tych" myśli jest długo terapia.

Pozdrawiam

VaS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

VasqueS

 

Mnie to pomagało pomyśleć, że jednak ją kocham- jeśli nie to będę z nią dla niej.

 

Naprawde sądzisz,że bycie z kimś tylko "dla jej/jego dobra" jest fair ?

Mi się wydaje wręcz przeciwnie ... Nie tylko w takiej sytuacji męczy to Ciebie , ale daje sie to nawet odczuć drugiej osobie ... nawet jesli nie ma jeszcze tej świadomości że jestes z nią/nim "dla jej/jego dobra".A tym bardziej gdy ta osoba ma tą świadomość to jest to dla tej osoby swego rodzaju ciężar bo darzy Cie uczuciem a ma świadomość żę Ty tego nie odwzajemniasz ...

Myśle że w takiej sytuacji najlepiej sie rozstać ... mimo tego , że zawsze jedna ze stron będzie to przeżywać bardziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×