Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

osatnio zacząłem się okaleczac,co przyniosło mi tak wiele bólu że na chwile zapomniałem o tym kim jestem(moja samo ocen nie mogłaby by niższa). Nie wiedziałem że coś takiego jest możliwe{a tak przy okazjo to jestem gróbą świnią która nie potrafi się odchódzic!!!!!!!!!!

Moje normalne myślenie (nie mam na myśli tego co jest normalne dla zwykłych ludzi, tylko to co zazwyczaj dzieje sie w MOJEJ głowie) zwykle zakłada

przetrwanie następnych kilku dni bez upokorzenia, co zakłada zaburzenia osobowiści unikającej(wikipedia). I tu pojawia sie pewien problem ludzie z tym problemem nie moga znies bulu, a dla mnie to stalo sie przyjemne, nie pod względem fizycznyzm ale psychicznym. Co jest z teg oco wiem duzm problmem.

 

Na koniec chciabym dodać ze jestem alkocholikiem(moja diagnoza!) ktory wini siebie za smmierc swojej matki

 

i potrzebuje pomoce teraz!!!!!!!!!!!!!!

 

waxlrose@wp.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :( Jeszcze do niedawna byłem przekonany że choruje na nerwicę ale po ostatniej wizycie na kopernika w Krakowie już wiem że moja największą miłością życia jest depresja :(

Nie wiem jak wy czujecie depresje ale moje objawy i główny lęk to strach przed zawałem . Każdego dnia ból serca mniej lub bardziej przypominający chorobę wieńcową . Pieczenie , palenie , kłucie , skurcze dodatkowe itd itd . Próba wysiłkowa ok holter ekg echo nic nic nic żadnych zmian w sercu a ja cierpię :cry: Bolą mnie ręce , ramiona , łopatki , mięśnie . Każdego dnia płacze i mam myśli związane ze śmiercią :( Proszę czy to normalne ? Jeśli tak to ja już dłużej nie chce żyć :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :( Jeszcze do niedawna byłem przekonany że choruje na nerwicę ale po ostatniej wizycie na kopernika w Krakowie już wiem że moja największą miłością życia jest depresja :(

Nie wiem jak wy czujecie depresje ale moje objawy i główny lęk to strach przed zawałem . Każdego dnia ból serca mniej lub bardziej przypominający chorobę wieńcową . Pieczenie , palenie , kłucie , skurcze dodatkowe itd itd . Próba wysiłkowa ok holter ekg echo nic nic nic żadnych zmian w sercu a ja cierpię :cry: Bolą mnie ręce , ramiona , łopatki , mięśnie . Każdego dnia płacze i mam myśli związane ze śmiercią :( Proszę czy to normalne ? Jeśli tak to ja już dłużej nie chce żyć :cry:

W tym co napisales, nie ma ani jednego objawu osiowego depresji. Podajesz wlasne odczucia oparte na somatyzacji i lękach, a to jest typowe wlasnie w nerwicy. Deprecha, w jakis sposob, pojawia sie dopiero w ostatnim zdaniu. W dodatku podejrzewam, ze zdanie to mialo jednak brzmieć: "Jeśli tak to ja już dłużej nie chce tak żyć". Mysle, ze celowe beda dalsze wizyty u psychiatry, zez wzgledu na diagnoze, ktora tutaj ma mniejsze znaczenie, bo obie przypadlosci leczy sie podobnie. Zdaje sie rowniez, ze niedlugo poznasz pewnie kilku psychologów i podejmiesz terapie - w tym widze swiatelko w tunelu. Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster 4 lata już chodzę do psychiatry jak też mam za sobą 2 psychoterapie ! Nie jestem nowicjuszem człowieku . Dopiero profesor na klinice postawił diagnozę cyt .. głęboka depresja . Facet 40 lat leczy i jest autorytetem w Krakowie więc trochę jestem w szoku bo jak 4 lata ktoś mi powiedział o nerwicy lękowej tak żyłem z tym przekonaniem do dziś . Moje objawy to podobno maska mojej depresji . Skąd wiesz co ja przeżywam czytając forum . Każdego poranka żałuje że się obudziłem , płacze przy porannej toalecie a jak idę do pracy to celowo wchodzę na jezdnie nigdy się nie rozglądając :cry: postawisz teraz pytanie a gdzie smutek i apatia ? Wiesz gdzie w środku ten ból jest nie do zniesienia i właśnie teraz przez ciebie k.... płacze . Fachowiec !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.. i właśnie teraz przez ciebie k.... płacze..
Nie bylo moją intencją doprowadzanie Cie do łez. Nie bylo równiez moją intencją wystawianie Ci diagnozy, co zreszta widac w moim poscie. Nie czuje sie przyczyna ani sprawcą Twojego smutku, ale jesli w czyms Cie urazilem - przepraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebna jest jeszcze ci psychoterapia,widzisz wystarczył post a ty już pękasz...depresja jest trudna do leczenia a psychoterapia,mądra psychoterapia przygotowuje jak sobie radzić kiedy dopadnie ból.Wiem że to ideał ale nie skupiaj się na tym co wiesz o depresji ale na tym że ma swoje fazy i musi ta faza minąć.Akurat w depresji czy nerwicy nie jest tak do końca dobrze wiedzieć o nich za dużo.Lepiej skupić się na tym że musi coś pomóc żeby zapomnieć że coś o niej wiemy

Nie pękaj tylko zajmij czas(jak dasz radę zwlec się z kanapy)czymś co zajmie uwagę na dłuższą chwilę,póniej na jeszcze dłuższą...innej drogi nie ma..leki,psychoterapia i zwlekanie się z łóżka aż do wyjścia z domu każdego dnia

Trzymaj się siebie a nie postów;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Mam 20 lat i spory problem. Niestety jestem coraz bardziej pewien że mam depresję. Jestem obecnie na studiach dziennych. Zbliża się sesja a mi nic się nie chce. Jedzenie? Przecież nie jestem głodny...od 3 dni. Pójść do znajomych? Po co, przecież nie chcę im przeszkadzać. Uczyć się? Mam jeszcze czas... I tak jest z wszystkim. Każde postanowienie traci znaczenie po około tygodniu. Nie wspomniałem o jeszcze o jednej rzeczy - jestem uzależniony od komputera. Prawdopodobnie z tego wynika depresja. Każdą wolną chwilę siedzę przed laptopem. Nigdy nie miałem dziewczyny, nie mam przyjaciół i w dodatku niemal nic mnie nie obchodzi. Boję się co może jeszcze z tego wyniknąć... Sądzę że muszę się wybrać do psychologa, ale nie znam żadnego dobrego we Wrocławiu. Możecie mi pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sądzę że muszę się wybrać do psychologa, ale nie znam żadnego dobrego we Wrocławiu. Możecie mi pomóc?

 

Dobrze sądzisz! Jak dla mnie to jesteś na ostatniej prostej ku depresji. Zajrzyj do działu "Miasta" albo do ofert - coś znajdziesz. Nie trać czasu, walcz zanim będzie z Tobą gorzej.

 

A co do znajomych - kiedy myślałam, że "nie będę im przeszkadzać" to był mój największy błąd. Znajomi są od tego żeby im truć dupę i smęcić, od tego często zaczyna się przyjaźń :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

chciałbym opisać Wam swój problem, mam nadzieję, że nie było to już wałkowane po stokroć, ale trudno byłoby przewertować te kilkadziesiąt stron:)

 

Mam 22 lata i jestem na 3 roku studiów, moim podstawowym problemem jest niemal przewlekłe uczucie zmęczenia i ciągnie się to już przynajmniej od początku liceum - prawie zawsze rano budzę się niewypoczęty, ale nie zauważyłem, by miało to emocjonalne zabarwienie, jest to wyczerpanie, porównywalne z tym, jakie można odczuć po wykonaniu wielogodzinnej, wytężonej pracy umysłowej.

 

W ciągu dnia czuję się często senny i ulegam pokusie ucinania krótkiej drzemki, która przynosi niekiedy odświeżenie. Trudno mi dlatego skupić się na zajęciach albo wykładach, z których zwykle niewiele wynoszę. Paradoksalnie, najlepszą dyspozycję mam zazwyczaj w godzinach wczesnowieczornych - jeśli chodzi o skupieniu się na nauce - a w godzinach nocnych jest najfajniej jeśli chodzi o "rekreacyjne" czytanie, wtedy to odchodzi uczucie ciężkiej głowy, doznaję nagłego zrywu, robię się bardziej kreatywny, czuję uczucie natchnienia i jestem skory do działania (np. wystawiam na allegro przedmioty, których aukcja została zakończona, a nie chciało mi się tego zrobić wcześniej), jeśli jest ktoś obok, potrafi się ze mnie zrobić niezły gaduła, bo za dnia jestem raczej mrukowaty i nie potrafię zagaić rozmowę, dlatego nie zawieram zbyt wielu znajmości.

 

W ciągu tych sześciu lat dwukrotnie doznałem czegoś w rodzaju kilkudniowych remisji - pierwszy raz pamiętam, że w liceum czytałem "Zbrodnię i Karę", przebrnąłem już przez, chyba nie tylko przeze mnie tak postrzegany, nudny wstęp i czytałem bardziej interesującą część, jednak czułem się zmęczony, w pewnym momencie odczułem dziwny napływ energii, umysł stał się rześki, lektura nagle zaczęła mi sprawiać szaloną przyjemność i przy jednym posiedzeniu przeczytałem resztę książki. Kolejnego dnia, jak wstałem do szkoły obudziłem się wypoczęty, odeszło uczucie znięchęcenia, które towarzyszyło mi przez całe liceum, poczułem się pewny siebie, radosny, na zajęciach wykazywałem nadzywczajną dla siebie aktywność, nawet na historii, na której zawsze byłem bliski zaśnięcia teraz mogłem bez bólu wysłuchać tematu i coś przyswoić, było tak przez kilka dni, a potem powietrze zaczęło uchodzić ze mnie i wkrótce czułem się już tak, jak zwykle.

Podobny epizod miałem na drugim roku studiów, czułem się wtedy okropnie znięchęcony zbliżającym się pierwszym egzaminem w sesji letniej, wtedy postanowiłem się dokładnie zwierzyć swojej starszej siostrze (która nawiasem mówiąc, zawsze była dla mnie podporą i chyba jedynie ona w pełni rozumiała moje bolączki) ze swoich psychicznych problemów, na co nigdy wcześniej się nie zdobyłem i ta rozmowa była chyba moją pierwszą niezykle skuteczną psychoterapią, bo wpłynęła na mnie bardzo motywująco i objawy przez tydzień były podobne, jak przy pierwszej "remisji".

 

Od jakiegoś czasu przestałem biernie akceptować taki stan rzeczy, zwróciłem uwagę na swoje żywienie i zmodyfikowałem tak, by było bardziej urozmaicone, więcej się też ruszam - kilka razy w tygodniu uprawiam szybki marsz i bardzo często spaceruję, zapewniam sobie zawsze przynajmniej 7 godzin snu staram się dostrzegać pozytywne aspekty życia - studiuję na studiach lekarskich, które w perspektywie dają mi szansę na satysfakcjonujący i dający dobry zarobek w przyszłości zawód, mam wiele zainteresowań, które staram się rozwijać, jak i czytać ciekawe książki i prasę, handluję i uzyskiwany zysk zapewnia mi samodzielność finansową, jednak jakoś nie potrafię się tym wszystkim cieszyć przez wiecznie towarzyszące mi uczucie zmęczenia i zaburzenia koncetracji. Jeśli chodzi o objawy wszystkim znane jako depresyjne, to bardzo rzadko mam myśli samobójcze, które jednak dalekie są od realizacji, często natomiast mam obniżone poczucie własnej wartości, nierzadko zżera mnie też nieśmiałość i czuję się niepewnie. Ostatnio byłem już bliski odwiedzenia psychiatry (w mojej bliskiej rodzinie były dwa przypadki depresji, a jedna osoba ma skutecznie leczoną depresję połączoną ze schizofrenią rezydualną), ale najpierw mam w planach odwiedzić internistę by pozyskać skierowanie na badania, by wykluczyć inną etiologię, choć powątpiewam, by mogło być to spowodowane anemią (w zasadzie jedynym objawem mogłaby być bladość skóry, śluzówki jednak zdają się już być prawidłowo ukrwione), niedoczynnością tarczycy (ręcę mam niemal zawsze zimne, ale też mokre, więc sądzę, że bierze się to z nadmiernej potliwości, jednak dwie osoby w rodzinie mają cierpią na niedoczynność) albo wirusem Ebsteina-Barr (na szczęście mam też w ciągu dnia momenty lepsze, więc nie jest to chyba zespół przewlekłego zmęczenia).

 

Czy może ktoś z Was miał podobne problemy, jaką zdiagnozował u siebie chorobę i czy podjął u siebie skuteczną psycho/farmakoterapię?

 

Będę bardzo wdzięczny za wszelkie odpowiedzi.

 

Pozdrawiam,

Piotr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a tak a propos depresji i nerwicy, to wydaję mi się że jeśli jest z otoczenia wywierana odpowiednia presja to można bardzo długi czas żyć z depresją, czy nerwicą i powtarzać sobie, że jest ok. Jak masz tak silną presję, że bardziej boisz się reakcji innych na jakieś zaniedbania to żeby nie wiem jak było źle człowiek stara się to do granic możliwości ukrywać, nie może sobie pozwolić na pokazanie depresji..... to jest chyba tak samo złe jak i dobre.... co o tym myślicie, bo mi się wydaje, że to stanowi taki zawór bezpieczeństwa, zmusza do tego żeby się nie dać tej chorobie totalnie, nie dać się powalić do łóżka, żeby nie pozwolić sobie na najgorsze... tylko że wtedy najgorsze są ranki, jak najdłużej człowiek stara się przedłużyć noc, często udaje, że śpi, żeby jeszcze oddalić od siebie zaczynający się dzień..

ale wiecie co, w jedną rzecz staram się uparcie wierzyć: że nie ma takiego wydarzenia, nie ma takiego cierpienia, które nie miałoby swojego jakiegoś celu, nawet jeśli go nie znamy i nie możemy go ogarnąć, to warto chociaż czasem zmusić się do wiary, że to musi mieć jakiś głębszy sens, często jednak bywa trudno... Pozdrawiam was wszystkich i trzymajcie się w swojej walce :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno odnalezć sens w cierpieniu..Chociaż ja wiem jedno - depresja nauczyła mnie pokory i wciąż uczy cierpliwosci.

Masz rację przede wszystkim pokory i cierpliwości... Ja sobie wmówiłam, że wszystko można przeczekać.... Kiedyś musi w końcu być dobrze.... Tylko co to znaczy kiedyś.... Mimo wszystko warto starać się w to wierzyć.

"Przeczekaj nachalną nawałnicę,

Wyjdź potem ze słońcem na ulice!

Wyjdź potem ze słońcem na ulice!

[...]

I pomóż słońcu!

I pomóż słońcu!

Pomóż słońcu lśnić!"

To cytat z wiersza Stachury, a kto wie więcej o depresji niż on?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem chora.Na depresje.Zaakceptowałam ten fakt( choć nie było łatwo) po to , żeby sie wiecznie nie szarpać.Każdego dnia miałam nadzieję , że rano obudzę sie zdrowa , i nic...Rozczarowania były dla mnie bolesne.Dlatego nie walczę.Czekam.WIERZĘ,że wyzdrowieję.Kiedy? Nie wiem.Ale wiem , że będę zdrowa.Czego i Wam z całego serducha życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bywałem tu i tam :smile: Od stycznia mieszkam w Gdańsku. Wyremontowaliśmy z dziewczyna mieszkanie.Skończyłem z leczeniem. Znalazłem nową pracę, czuje się świetnie. Może dlatego nie wchodziłem na forum.Ale sobie przypomniałem o nim, chociaż na chwilę, żeby to napisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo też, że wraz z depresją jest ogromny spadek wartości siebie nie adekwatny do rzeczywistości. U mnie właśnie tak zaczeła się deprecha gdyż zaczołem siebie sam obrażać, sam ze sobą jechałem aż nie wymiękłem do 0, kompletnie dziwny przypadek. Wcześniej za to byłem osobą bardzo pewną siebie. Miał ktoś z was również tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóź, dziś przeżywam moment słabości, już któraś kolejna chusteczka łzami przemokła, zaraz się chyba wybiorę, żeby zażyć proszki na sen... trochę mnie pisanie tutaj uspokaja :) ale do rzeczy, bo chciałam sie spytać o pewien objaw: ma dość dziwne poczucie czasu. Gdyby to metaforycznie ująć jest to jak płynąć rzeką i zbliżać się do wodospadu, który spada w dół: po prostu przed nami nagle urywa się podłoże i nie widać co tam dalej jest, po prostu niebo... tak jest u mnie z czasem, coś co jest ode mnie oddalone czasowo jest strasznie abstrakcyjne... patrzę przed siebie i nie widzę tego, co mnie czeka w przyszłości, nie umiem wyobrazić sobie ile coś będzie trwało, kiedy się skończy itp. Teraz się gorzej czuję, więc to uczucie jest bardzo silne, po prostu środa wydaje mi się tak abstrakcyjnym pojęciem, że aż to boli, nie mówię już o weekendzie. Przeraża mnie to :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To normalne, jak dobrze Cię rozumiem to cierpisz na tzw ,,pustkę w głowie"(chyba że o coś innego chodzi bo nie ujełaś tego precyzyjnie). Masz na forum gdzieś wątek o tym i tam ludzie opisują swoje uczucia podczas tego stanu. Może pozwoli Tobie nie co to zrozumieć. Ja w tej chwili z głowy która była pełna przemyśleń, ideałów, i dążeń do celów nie mam nic. Często nie wiem jaki jest dzień, kompletnie przestaję pamiętać najprostsze do zapamiętania i wykonania czynności. Niekiedy dochodzi do tego że nie poznaję (w pewnym sensie) znajomych rodziny, a nawet siebie, zastanawiając się kim oni są i kim ja jestem Ale nie załamuję się tym idę przed siebie i wiem że z tego wyjdę.

Z czym ja mam największy problem to z kontaktami ze znajomymi nikomu o tym nie mówiłrm, chodź wszyscy wiedzą co mi naprawdę jest. Wszyscy mają w głowach tylko,, weź się w garść" ale to w depresji jest samemu niemal nie do zrealizowania. Jeśli masz też wątpliwości czy jesteś osobą słabą psychicznie bo mnie te obawy przerażały najbardziej to wiec, że w cale nie musisz być bo w depresję mogą wpaść najwięksi twardziele. Ja sam wcześniej byłem nie do złamania a teraz proszę.

Pozdrawiam :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×