Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD Choroba Afektywna Dwubiegunowa


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

dziś po wysiłku nasiliły mi sie derealizacje i zawroty głowy

szlag niech trafi...

Koturee

chyba tez tak miewasz?

może u mnie to tez efekt odstawienie tych wszystkich proszków, ktore ponoć nieuzależniają ( ale wystarczy poczytac posty delikwentów odstawiających SSRI po kilkunastu miesiącach aby zmienic zdanie co do ich nieuzależniania,hehehe)

zaraz mam obiad i próbę. Będę się musiał spręzyć mocno aby nie dać ciała na probie

Na bębnach nieodzowna jest koncentracja i totalna podzielnośc uwagi

Ale dam radę

tak jak wszyscy , każdego dnia dajecie

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z Magdaleną to i ja bym się chętnie zabawila na tylnim siedzeniu BMW :105::twisted:

 

Moje bmw czeka na Ciebie razem ze mną, już nie możemy spać po nocach :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziś po wysiłku nasiliły mi sie derealizacje i zawroty głowy

szlag niech trafi...

Koturee

chyba tez tak miewasz?

Hej Robert,

dokładnie tak właśnie miewam. Wtedy trzeba to totalnie osrać i szybko przechodzi - a to co wytrenowałeś to już Ci nikt nie zabierze :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzień bez leków

Kolejny dzień na koksie zamiast leków

Nie jest źle. jest na pewno lepiej niz na prochach. mam derealizację, zawroty głowy, zmęczenie. (myśle , że te zawroty to efekt odstawienia "nieuzależniających leków" )

Byłem w stanie przeprowadzić kolejny porządny trening .jestem pięknie zakwaszony. Nie miałem na to sil w ciągu ostatnich 3 lat , kiedy to intensywnie leczyłem sie w sposób "konwencjonalny" i zalegałem całymi dniami na tapczanie jęcząc

Na próbie z kapelą zrobiliśmy prawie cały nowy kawałek -MIAZGA !!!! Grając go jestem w niebo wrzucony. Prawie jak na widok spódniczek :D

Może dziś wrzuce probke tego kawałka w temacie "sztuka" gdzie zostałem milo zaskoczony reakcją wspólforumowiczów.

nie jestem tak strasznie napięty jak dotychczas

Ciekawe jak będzie dalej??

Może dostane manii i zaczne wypisywać bzdury na forum??hehehehe

Zwłaszcza do ślicznych moich koleżanek , hehehehe

Trzymajcie się

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czwarty lub piąty

jeszcze wrzucam benzo, bo tego gówna po 3 latach brania wole nie odstawiac od razu....ale to juz śladowe ilości - 0,5 mg clona na dobę... :D

Pstryk

jak tam z Tobą??

zmartwilas mnie tekstem kilka dni temu, że myślisz w akcie desperacji o jakims oddziale zamkniętym...Co Ci najbardziej daje po tyłeczku??

Chyba wrzucasz sertralinę od jakichś 10 dni?? Wybacz jeżeli sie mylę , ale troche zakręcony jestem. jestem w takim punkcie zwrotnym choroby chyba

Pełen nadziei , a jednoczesnie strachu ,że sie nie powiedzie....

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rober6666, jestem w podobnym punkcie-czwarty dzien bez leków,postanowilam obyc sie jakis czas bez nich,zobaczyc jak jest naprawde.Całym sercem z Tobą :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Magda i Shadow. Ale żeście się dzis rozpisały..hehehehe. Może mania wam się załączyła?? :P

Posty na wyścigi. Magda zdążyłaś nawet sie powściekać i zmienic konto-teraz jesteś tu nowicjuszką, hihihih.Jeśli chcesz moge Ci parę rzeczy objaśnić :D -najchętniej osobiście...

Ok

U mnie bez zmian

Tzn mimo olania lekow nie jest gorzej, a nawet pokuszę sie o stwierdzenie że jest lepiej...

Dzis zaliczyłem siłownię (ałłł moje nogi-odwykly od ciężarów a i dupę ostatnie 3 lata tylko autkiem wożę )Jutro będą zakwasy. Ale uwielbiam to uczucie.

Położylem przed chwila znów trochę kafelek- (ale nie tak jakbym to zrobil jeszcze 2 tygodnie temu czyli przeniósł z miejsca w miejsce ,hehehe tylko położyłem w sensie przyklejenia do ściany, hehehe )

Fajerwerków nie ma ale daleko mi do realistycznych myśli samobójczych jakie mialem jeszcze 2 tyg temu.

No i te Kobiety na mieście .......aż się żyć chce. Dobrze że się ciepło zrobilo i prezentuja coraz bardziej swe wdzięki!

Jutro druga dawka mojego leku , ktory sam sobie zaordynowalem ,a który poinstruowana żona grzecznie wstrzykuje w mój pośladek- zapewne znów nabierze mlodzieńczych kształtów i twardości,hihihih

Domyslam sie , że sporo z Was nie podziela mojego sposobu na odzyskanie zdrowia i szacunku dla siebie, ale uwierzcie-oprócz elektrowstrząsów sprobowalem wszystkiego......i nie wiem kiedy straciłem ostatnie 3 lata z mojego coraz szybciej uciekającego życia, nie wiem kiedy moj 3 latek stal sie rozgarniętym 6 latkiem ,który dziś kleił ze mną kafelki....

Trzymajcie się

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hallo, moze nie na miejscu moj post, ale nie wiem za bardzo, co robic i gdzie szukac pomocy. Moj mezczyzna ma CHAD. Chyba. Jestesmy razem od 3 lat (on ma 50, ja 47) i obserwuje te fale odkad zamieszkalismy razem (2 lata). Albo jest w dole, gdzie nie mozna nawiazac z nim kontaktu, spi i milczy, albo nakreca sie, dostaje "glupawki", gada, smieje sie,jezdzi rowerem pod prad, wie wszystko najlepiej, etc.Jego dobry humor dochodzi do momentu, gdzie ja juz czuje, ze nastepne tygodnie beda znowu czarne. W tych swoich "glupawkach" nie robi nic zlego, ale jest bardzo zakrecony, co stanowi niesamowity kontrast.Zalamanie przychodzi nagle, kladzie sie po obiedzie w dobrym nastroju i budzi nieobecny , w pozycji embrionalnej, przestaje rozmawiac, nie chce jesc, zmienia sie jego wyglad, glos, sposob chodzenia. Trwa to roznie 2-3 tygodnie calkiem zle, a potem powoli wraca do swiata. Problemem jest fakt, ze mieszkamy w Niemczech, a on malo mowi po niemiecku. Bylam z nim u roznych lekarzy, do kliniki on nie chce pojsc, bral przez pare miesiecy Citalopram, bylo w miare dobrze, choc dolki wracaly regularnie, od pazdziernika bierze Venlafaxyne (polski efectin?). Pierwsze 5 m-cy bylo dobrze, 1-2 razy dolek, ale tylko taki kilkugodzinny. Teraz od kilku tygodni jest fatalnie, nie mam z nim kontaktu, albo spi, albo gra w internecie w karty (maniacko, w kazdej wolnej chwili). Chodzi caly czas do pracy i ciezko pracuje fizycznie (choc jest nadzwyczaj inteligentny i pan magister) W pracy maja go za dziwaka, ale ciesze sie, ze potrafi sie zmobilizowac i wytrzymuje te kilka godzin wsrod ludzi, ktorzy sa mu obcy. On unika ludzi, nawet wlasnej rodziny, jego poprzednie malzenstwo sie rozpadlo i choc on wini byla zone, to obawiam sie, ze juz wtedy jego choroba rozwijala sie. (opowiadal, ze np. 10 lat zyli w jednym domu i nie odzywali sie do siebie). Dzisiaj to rozumiem, bo i u nas jest podobnie, choc staram sie caly czas rozmawiac, pytac, troszczyc sie, etc. Albo zadnej odpowiedzi albo tak lub nie. W ostatniej zlej jesiennej fazie, przed Venlafaxyna napisal mi list pozegnalny, w ktorym obwinil mnie za swoj stan, zarzucil egoizm i brak zainteresowania nim. Nie wiem, co mam robic, moj caly swiat kreci sie wokol niego, miotam sie miedzy miloscia, czuloscia, litoscia, wspolczuciem, wsciekloscia , gniewem i ciaglym poczuciem winy. Sama jestem po latach leczenia depresji i wiem, ze ta suka nie odchodzi, ale przysypia i zaczyna teraz podnosic glowe. Brak mi sil, nadziei, powracaja moje stany lekowe i panika, nie wspomne o zespole jelita drazliwego.

Nie wiem, co robic, to cudowny czlowiek, kocham go bardzo, ale boje sie na ile starczy mi cierpliwosci. Mam uczucie , ze traktuje mnie jak wroga, zero zainteresowania, troski, czulosci ( normalnie jest ekstremalnie odwrotnie). Obawiam sie, ze leki nie za bardzo pomagaja, byc moze sa zle dobrane, ale jak mam to zmienic ? W czerwcu mamy termin do kolejnego psychiatry, moze on cos pomoze? Kocham go, ale nie moge zyc w ciaglym strachu, ze on cos sobie zrobi, nie moge sie bac cokolwiek powiedziec, zeby nie urazic, nie moge milczec latami, nie moge zaakceptowac takiego zycia, nie chce tego. Stracilam 10 lat na walke ze swoja depresja i strachem, wiem, ze to brzmi bardzo egoistycznie, ale to moje zycie. Boje sie, ze "strace" kolejne lata na walke z jego depresja. Ja nawet nie wiem, czy on tego chce, bo w ogole nie rozmawia ze mna.

Duzo dalabym , zeby wejsc w jego glowe i zrozumiec, co nim kieruje. Co on czuje, mysli, jak mysli. Czy ta obojetnosc, to brak uczuc, czy niemozliwosc okazywania emocji? Czy jego czarne negatywne widzenie swiata zmieni sie kiedys ?

Czy mamy szanse na "normalne" zycie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cyan

Bardzo dobrze , że sie tu odezwałaś.

Postaram sie odnieść do Twoich pytań i niepokojów.

Zwłaszcza , że z powodu przebytej depresji jestes odpowiednią partnerka do dialogu-ciężko wytłumaczyć nasze stany, komus , komu "depresja" kojarzy się z "lenistwem" "tumiwisizmem" i dla kogo najlepszym lekarstwem na nasze przypadłości jest rada-"weź się w garśc"

Z takimi ludźmi nie chce mi sie nawet dyskutować. szkoda czasu , nerwów i wysiłku.....

Teraz jestem chwilowo zajęty synkiem ( 6 latek ) ale po godzinie 13 bedę miał czas, ktory poświęcę na szerszą odpowiedź

trzymaj się

Robert

 

[Dodane po edycji:]

 

Hallo, moze nie na miejscu moj post, ale nie wiem za bardzo, co robic i gdzie szukac pomocy. Moj mezczyzna ma CHAD. Chyba. Jestesmy razem od 3 lat (on ma 50, ja 47) i obserwuje te fale odkad zamieszkalismy razem (2 lata). Albo jest w dole, gdzie nie mozna nawiazac z nim kontaktu, spi i milczy, albo nakreca sie, dostaje "glupawki", gada, smieje sie,jezdzi rowerem pod prad, wie wszystko najlepiej, etc.Jego dobry humor dochodzi do momentu, gdzie ja juz czuje, ze nastepne tygodnie beda znowu czarne. W tych swoich "glupawkach" nie robi nic zlego, ale jest bardzo zakrecony, co stanowi niesamowity kontrast.Zalamanie przychodzi nagle, kladzie sie po obiedzie w dobrym nastroju i budzi nieobecny , w pozycji embrionalnej, przestaje rozmawiac, nie chce jesc, zmienia sie jego wyglad, glos, sposob chodzenia. Trwa to roznie 2-3 tygodnie calkiem zle, a potem powoli wraca do swiata. Problemem jest fakt, ze mieszkamy w Niemczech, a on malo mowi po niemiecku. Bylam z nim u roznych lekarzy, do kliniki on nie chce pojsc, bral przez pare miesiecy Citalopram, bylo w miare dobrze, choc dolki wracaly regularnie, od pazdziernika bierze Venlafaxyne (polski efectin?). Pierwsze 5 m-cy bylo dobrze, 1-2 razy dolek, ale tylko taki kilkugodzinny. Teraz od kilku tygodni jest fatalnie, nie mam z nim kontaktu, albo spi, albo gra w internecie w karty (maniacko, w kazdej wolnej chwili). Chodzi caly czas do pracy i ciezko pracuje fizycznie (choc jest nadzwyczaj inteligentny i pan magister) W pracy maja go za dziwaka, ale ciesze sie, ze potrafi sie zmobilizowac i wytrzymuje te kilka godzin wsrod ludzi, ktorzy sa mu obcy. On unika ludzi, nawet wlasnej rodziny, jego poprzednie malzenstwo sie rozpadlo i choc on wini byla zone, to obawiam sie, ze juz wtedy jego choroba rozwijala sie. (opowiadal, ze np. 10 lat zyli w jednym domu i nie odzywali sie do siebie). Dzisiaj to rozumiem, bo i u nas jest podobnie, choc staram sie caly czas rozmawiac, pytac, troszczyc sie, etc. Albo zadnej odpowiedzi albo tak lub nie. W ostatniej zlej jesiennej fazie, przed Venlafaxyna napisal mi list pozegnalny, w ktorym obwinil mnie za swoj stan, zarzucil egoizm i brak zainteresowania nim. Nie wiem, co mam robic, moj caly swiat kreci sie wokol niego, miotam sie miedzy miloscia, czuloscia, litoscia, wspolczuciem, wsciekloscia , gniewem i ciaglym poczuciem winy. Sama jestem po latach leczenia depresji i wiem, ze ta suka nie odchodzi, ale przysypia i zaczyna teraz podnosic glowe. Brak mi sil, nadziei, powracaja moje stany lekowe i panika, nie wspomne o zespole jelita drazliwego.

Nie wiem, co robic, to cudowny czlowiek, kocham go bardzo, ale boje sie na ile starczy mi cierpliwosci. Mam uczucie , ze traktuje mnie jak wroga, zero zainteresowania, troski, czulosci ( normalnie jest ekstremalnie odwrotnie). Obawiam sie, ze leki nie za bardzo pomagaja, byc moze sa zle dobrane, ale jak mam to zmienic ? W czerwcu mamy termin do kolejnego psychiatry, moze on cos pomoze? Kocham go, ale nie moge zyc w ciaglym strachu, ze on cos sobie zrobi, nie moge sie bac cokolwiek powiedziec, zeby nie urazic, nie moge milczec latami, nie moge zaakceptowac takiego zycia, nie chce tego. Stracilam 10 lat na walke ze swoja depresja i strachem, wiem, ze to brzmi bardzo egoistycznie, ale to moje zycie. Boje sie, ze "strace" kolejne lata na walke z jego depresja. Ja nawet nie wiem, czy on tego chce, bo w ogole nie rozmawia ze mna.

Duzo dalabym , zeby wejsc w jego glowe i zrozumiec, co nim kieruje. Co on czuje, mysli, jak mysli. Czy ta obojetnosc, to brak uczuc, czy niemozliwosc okazywania emocji? Czy jego czarne negatywne widzenie swiata zmieni sie kiedys ?

Czy mamy szanse na "normalne" zycie?

 

..A więc ...ma stwierdzoną CHAD??, bo napisałaś "chyba"

Ale z tego co piszesz to wygląda na CHAD. taka ciągła huśtawka. Uwierz mi-to max wyniszczajace..Nie mam zamiaru tu sie licytować, ale CHAD jest raczej dużo gorsza od depresji..

Po pierwsze faza depresyjna jest ponoć cięższa i bardzo lekooporna. Potrafi uziemic -dosłownie wtłoczyc w łóżko w pozycji embrionalnej na całe miesiące. Po drugie -gdy pojawia sie hipomania lub mania ,ma sie cudowne poczucie ustąpienia choroby,nagłego uzdrowienia, poczucie że trzeba nadrobic stracony czas,masa pomysłów na zycie, niesamowity pęd do załatwiania wszystkich zaległych spraw, szlag człowieka trafia, że inni nie rozumieja i nie nadążają....

wariackie , niezrozumiale pomysły (jazda rowerem pod prąd )- ja za pozyczone na szybko pieniądze (przeciez "wyzdrowiałem" -szybko odrobie i oddam ) kupilem sportowy samochod, ktorym jeżdziłem (do dziś jeżdżę nawet w fazie cięzkiej depresji-daje mi to poczucie ŻYCIA ) po 200 km/h przez miasto. Kto nie miał manii nie zrozumie .....

Upadek po manii jest STRASZNY !!! najczęściej wtedy popełnia sie samobójstwo. Im wyżej wyniesie Cię mania tym głębiej pogrzebie kolejna depresja...

Ja w manii tez traktuję wszystkich jak wrogów- xza każdym razem "rozwodzę" się z żoną, ryczę na Mamę , bije ludzi na ulicy....

to jak się zachowuje Twój Partner NA PEWNO nie jest brakiem uczuć....to totalne wypalenie, straszne zmęczenie ta burzą , która wyniszcza emocje..

Podstawa to zaakceptowac i zrozumieć że ma sie CHAD

Wtedy mozna nabrac dystansu do choroby

Moja rada-Dobry lekarz -specjalista od CHAD-czasami trafione leki potrafią nieźle ustabilizować, spłycić stany zarówno depresyjne jak i maniakalne...

Na mnie niestety leki w żaden sposób nie działają-wręcz pogarszają mój stan

Ale sa inni ktorzy dzięki nim normalnie egzystuja

Może namów Go niech poczyta troche forum.....zrozumie e nie jest sam, że inni tez musza sie z tym gównem borykac...

Robert

 

[Dodane po edycji:]

 

Hey Ludziska

Kolejny dzień przetrwałem. kolejny szczyt zdobyty.

Nie biore w dalszym ciągu lekarstw

Zaordynowalem sobie kolejna dawke moich eksperymentalnych specyfików

Byłem dzis jakis zniechęcony i zmęczony.rano jak zwykle duża derealizacja i problemy z pamięcią

lęki takie sobie

Generalnie na lekach było gorzej

kolejny dzień z mocnym treningiem-nie chcialo mi sie , ale jak juz zacząlem to bylo ok , hehehe

Nabieram pomalutku znow szacunku dla siebie

Forma rośnie, zaczynam nawet rosnąc ( wiem -dziewczyny nie lubią karków ), wyprostowalem się (nie wiedziałem że taki stłamszony, zgarbiony jestem ). Nabieram znów pewności w kontaktach z Kobietami, czuje swoja wartość i pomalutku powracająca pewnośc siebie

Nie.....nie mam mani ani hipomanii

Odczuł bym to od razu i opisał Wam

Po prostu czuje sie lepiej

tak na 5 w 10-stopniowej skali

były wcześniej momenty 1-2

Gdzie jest Amon?? macie jakies wiadomości?? Mial iść do szpitala chyba, lecz pisal że będzie sie odzywał..

pozdrawiam

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze , że sie tu odezwałaś.

Postaram sie odnieść do Twoich pytań i niepokojów.

Zwłaszcza , że z powodu przebytej depresji jestes odpowiednią partnerka do dialogu-ciężko wytłumaczyć nasze stany, komus , komu "depresja" kojarzy się z "lenistwem" "tumiwisizmem" i dla kogo najlepszym lekarstwem na nasze przypadłości jest rada-"weź się w garśc"

Z takimi ludźmi nie chce mi sie nawet dyskutować. szkoda czasu , nerwów i wysiłku.....

Teraz jestem chwilowo zajęty synkiem ( 6 latek ) ale po godzinie 13 bedę miał czas, ktory poświęcę na szerszą odpowiedź

trzymaj się

Robert

 

 

..A więc ...ma stwierdzoną CHAD??, bo napisałaś "chyba"

Ale z tego co piszesz to wygląda na CHAD. taka ciągła huśtawka. Uwierz mi-to max wyniszczajace..Nie mam zamiaru tu sie licytować, ale CHAD jest raczej dużo gorsza od depresji..

Po pierwsze faza depresyjna jest ponoć cięższa i bardzo lekooporna. Potrafi uziemic -dosłownie wtłoczyc w łóżko w pozycji embrionalnej na całe miesiące. Po drugie -gdy pojawia sie hipomania lub mania ,ma sie cudowne poczucie ustąpienia choroby,nagłego uzdrowienia, poczucie że trzeba nadrobic stracony czas,masa pomysłów na zycie, niesamowity pęd do załatwiania wszystkich zaległych spraw, szlag człowieka trafia, że inni nie rozumieja i nie nadążają....

wariackie , niezrozumiale pomysły (jazda rowerem pod prąd )- ja za pozyczone na szybko pieniądze (przeciez "wyzdrowiałem" -szybko odrobie i oddam ) kupilem sportowy samochod, ktorym jeżdziłem (do dziś jeżdżę nawet w fazie cięzkiej depresji-daje mi to poczucie ŻYCIA ) po 200 km/h przez miasto. Kto nie miał manii nie zrozumie .....

Upadek po manii jest STRASZNY !!! najczęściej wtedy popełnia sie samobójstwo. Im wyżej wyniesie Cię mania tym głębiej pogrzebie kolejna depresja...

Ja w manii tez traktuję wszystkich jak wrogów- xza każdym razem "rozwodzę" się z żoną, ryczę na Mamę , bije ludzi na ulicy....

to jak się zachowuje Twój Partner NA PEWNO nie jest brakiem uczuć....to totalne wypalenie, straszne zmęczenie ta burzą , która wyniszcza emocje..

Podstawa to zaakceptowac i zrozumieć że ma sie CHAD

Wtedy mozna nabrac dystansu do choroby

Moja rada-Dobry lekarz -specjalista od CHAD-czasami trafione leki potrafią nieźle ustabilizować, spłycić stany zarówno depresyjne jak i maniakalne...

Na mnie niestety leki w żaden sposób nie działają-wręcz pogarszają mój stan

Ale sa inni ktorzy dzięki nim normalnie egzystuja

Może namów Go niech poczyta troche forum.....zrozumie e nie jest sam, że inni tez musza sie z tym gównem borykac...

Robert

 

 

Bardzo dziekuje za reakcje i odpowiedz.

Znajomi smieja sie od lat, ze przyciagam "psycholi", a ja traktuje normalnie wszystkich ludzi i staram sie ich zrozumiec bez oceniania. A moze swoj przyciaga swego?:-) Moja walka ze strachami i depra otworzyla we mnie jakis inny rodzaj wrazliwosci, trzecie oko otwarte na chore dusze. Wiem, jak szybko wszystko moze sie zmienic, dzisiaj na szczycie, jutro na dnie. Trafic moze kazdego bez wyjatku.

 

Napisalam "chyba" ma CHAD, bo w zasadzie to ja zasugerowalam pierwszemu lekarzowi, ze to moze byc to zaburzenie. Obserwowalam mojego przyjaciela i czytalam, czytalam, czytalam. A lekarze jeden po drugim przejeli "moja " diagnoze nie zadajac sobie trudu, zeby to w jakikolwiek sposob sprawdzic.Marek sie u lekarza nie odzywa, do kliniki isc nie chce, a wizyty trwaja w podskokach 5 min. Blablabla, recepta i tyle.

Nie wiem, czy u niego to CHAD, bo jego "manie" sa malo spektakularne, ot ma super humor, dla ludzi, ktorzy go nie znaja, to w tym czasie uroczy,dowcipny, blyskotliwy facet. Dla tych, ktorzy poznali go w fazie depry, to jak doktor jeckyll i mister hyde:-) Totalna zmiana. Najstraszniejsze sa te czarne stany. Przestaje jesc, mowic, spi cale dnie w pozycji embriona koniecznie z zakryta glowa, jego glos staje sie cichy i zmienia sie jego barwa, twarz nabiera innych rysow, chodzi zgarbiony , z wielkim wysilkiem, pociagajac noge za noga. Martwa twarz, martwe oczy bez wyrazu, zero emocji. Na wszystkie pytania jedna odpowiedz "nie wiem", nawet te podstawowe, czy chcesz jesc, czy pic. O podejmowaniu decyzji, jakichkolwiek, mozna zapomniec.

Z wczesniejszych rozmow, (bo byl czas , gdy sie poznalismy, ze rozmawialismy duzo)wiem, ze on to odczuwa , jak paraliz. Jest ok, nagle pojawia sie jakas mysl, ze cos sie nie uda, potem strach , panika, brak wiary, paraliz mysli i rodzaj letargu. Marek mowi, ze nie moze na to nic poradzic. Ten stan pojawia sie nagle , to sekundy, wychodzenie z niego trwa od kilku dni do 2 tygodni. A potem znowu coraz szybciej krecaca sie karuzela. Kocham go takiego wesolego, ale tez denerwuje sie wtedy, bo wiem, co bedzie zaraz.

Aktualny dolek trwa od swiat wielkanocnych, bardzo dlugo w porownaniu do poprzednich.

Co ciekawe, poprzednia faza " wesolej normalnosci" trwala tez nadzwyczaj dlugo, bo od konca pazdziernika, gdy zaczal brac Venlafaksyne.Dwa tygodnie temu bylismy u lekarza, zwiekszyl mu dawke na 150 mg. Zero poprawy, a ja odnosze wrecz wrazenie , ze jest gorzej. Przede wszystkim przerazajaca jest ta obojetnosc! Probuje rozmawiac, pytac, M. twierdzi, ze nie ma mysli samobojczych, nie wiem, czy wierzyc, bo on rowniez twierdzi, ze przeciez czuje sie dobrze i nic sie nie dzieje. Jestem zdesperowana.Ja wiem, ze to nie o mnie chodzi, ale wole go "na zwyca", takiego przewrazliwionego, zbyt troskliwego i zakreconego. ZYWEGO.Teraz to, jak roslina.

Na Forum go nie namowie, bo to nie ten typ, sama pisze w tajemnicy, bo odebralby to, jako brak lojalnosci. Odnosze wrazenie, ze on nienawidzi ludzi, unika ich, ma przewaznie zle zdanie, jest bardzo nieufny, a jednoczesnie boi sie ich, bo ma ciagle poczucie winy, chcialby byc akceptowany, lubiany, ale jest zbyt dumny, zeby wyjsc naprzeciw. To skomplikowane. On naprawde jest nadzwyczaj inteligentny, ma potezna wiedze, doskonala pamiec, chodzaca encyklopedia, a jednoczesnie ci , ktorzy nie zadadza sobie trudu poznac go, wlasnie ci ludzie, ktorzy madroscia nie grzesza, traktuja go "jak glupka", bo mruk, bo odludek, bo dziwnie sie zachowuje, bo jest inny i czuja nad nim przewage wysmiewajac go. A on...on to wszystko widzi, czuje i cierpi w milczeniu przyjmujac role ofiary.

Nie wiem, co robic dalej. Przed nami mala rewolucja, przeprowadzka, jego nic nie rusza. Trzeba podejmowac decyzje, on "nie wie", ale ja wiem, ze po fakcie, to beda "moje zle decyzje".

Termin do psychiatry dopiero 22 czerwca, co robic do tego czasu?

Nie potrafie biernie trwac, boje sie o niego, nie moge zyc w takim stanie, bo wiem, ze i ja sie posypie. Musze dzialac. Nie zostawie go, bo nigdy nie zaznam spokoju. Kocham go, wiem, ze dla niego (nasze bycie razem) to ostatnia proba pozostania wsrod zywych. Wiem, ze nie poradze sobie z poczuciem winy, gdy on postanowi "wylaczyc swiatlo".

Co robic ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cyan,

co robić? Nic nie robić. Nie martw się o myśli samobójcze i raczej pomóż się chłopakowi pozbierać. Lekarstwa nic tutaj nie pomogą, albo bardzo niewiele. Musisz przez jakiś czas to Ty "nosić spodnie" i podejmować decyzję, jemu to przejdzie, zobaczysz. Musi od tego po prostu odpocząć. Miałem bardzo podobną sytuację - i przeszło mi prawie całkiem. Gdyby nie moja kobieta było by kiepsko. Potrzeba Ci trzech rzeczy :wytrwałości, wytrwałości i wytrwałości.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cyan,

co robić? Nic nie robić. Nie martw się o myśli samobójcze i raczej pomóż się chłopakowi pozbierać. Lekarstwa nic tutaj nie pomogą, albo bardzo niewiele. Musisz przez jakiś czas to Ty "nosić spodnie" i podejmować decyzję, jemu to przejdzie, zobaczysz. Musi od tego po prostu odpocząć. Miałem bardzo podobną sytuację - i przeszło mi prawie całkiem. Gdyby nie moja kobieta było by kiepsko. Potrzeba Ci trzech rzeczy :wytrwałości, wytrwałości i wytrwałości.

 

Pozdrawiam.

 

Sorry , ale chyba nie wiesz co to jest CHAD

Myślisz , że to jakieś sezonowe obniżenie nastroju?? Nie matrwić sie o myśli samobójcze?? Mój ojciec sie powiesił a jego siostra podcięła zyły-oboje byli chorzy na CHAD...no tak , ale nikt nie pomógł im się "pozbierać" i "nie nosił za nich spodni"

Ja bylem bliski zawiśnięcia na gałęzi i to nie bynajmniej z powodu "dołów" i "potrzeby odpoczynku"-raczej z powodu objawów nie do wytrzymania, ale co Ci będę pisał, przeciez wiesz jak to jest i wystarczy "odpocząc"

Jeszcze raz przepraszam za formę, ale sie deczko wku...łem . Wychodzi na to , że powinienem sobie poleżeć i kazać żonie wszystkim się zając a choroba zniknie prawie całkowicie..

Chcesz to podeśle Ci historie ludzi z forum tematycznego o CHAD-kilkanaście lat leczenia, szpitale psychiatryczne, elektrowstrząsy , tony lekow i NIC !!! ...ale może zapomnieli o odpoczynku...

Wiem , że chcesz jak najlepiej, że chcesz pomóc i chwała Ci za to, lecz nie pisz o rzeczach o których nie masz chyba pojęcia, bo więcej szkody ,niz pozytku z tego wyniknie

Pozdrawiam

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ad vocem,

Robert spokojnie, wyluzuj - wierz mi, że mogę mieć o tym większe pojęcie niż Ci się wydaje. W całej rozciągłości podtrzymuję swojego wcześniejszego posta. Racz zwrócić uwagę, iż jak sam powiedziałeś cyt. "Mój ojciec sie powiesił a jego siostra podcięła zyły-oboje byli chorzy na CHAD...no tak , ale nikt nie pomógł im się "pozbierać" i "nie nosił za nich spodni" - czym przyznajesz mi poniekąd rację, że stało się tak między innymi dlatego że nie mieli odpowiedniego wsparcia, prawda? Co więcej, w poście Cyan omawiany przypadek jest bez myśli samobójczych i są to tylko obawy Cyan.

 

Dalej jak powiedziałeś cyt. "Wychodzi na to , że powinienem sobie poleżeć i kazać żonie wszystkim się zając a choroba zniknie prawie całkowicie.." - Czytaj ze zrozumieniem, żona niech się zajmie wszystkim a Ty się zajmij SOBĄ. I tak należało to odczytać.

 

Co dalej, w dzisiejszych czasach elektrowstrząsy są całkowicie bezbolesnym zabiegiem i nie mają nic wspólnego z tym co oglądamy na filmach. Oczywiście, że to nic przyjemnego ale nie demonizujmy, są większe nieszczęścia. Przejdź się na onkologię - tam są smutniejsze historie - ale nie chcę się licytować, bo przecież nie o to chodzi.

 

Marginalnie zapytam - czy Twoje wkur...nie nie wynika aby z Twojej nowej "kuracji"? Efektem mogą być właśnie zaburzenia nastroju. Skrajnym przykładem jest http://www.youtube.com/watch?v=GhuyB9clzPA - serdecznie polecam kawałek o huśtawce nastrojów :D

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach jejku, nie chcialabym naprawde wywolywac zamieszania. Kazdy ma na swoj sposob racje, a trudno w kilku zdaniach dokladnie wyjasnic o co chodzi, wiec stad nieporozumienia.

Alter Ego..ja nie moge sie nie martwic o jego mysli samobojcze, bo list pozegnalny juz dostalam i wiem, ze musze uwazac na kazdy ruch i slowo, bo on to zrobi. Znam go. Nie moge wykrzyczec, ze mam dosc, nie moge rozlozyc rak, nie moge sie skarzyc. To wszystko dobija go, a ja chce pomoc.On jest bardzo dumnym czlowiekiem i chyba strasznie go meczy, ze (wg. niego),

mnie unieszczesliwia. Po czesci tak jest, ze czuje sie zagubiona i nieszczesliwa, ale to moj swiadomy wybor i podejmujac go , liczylam sie z konsekwencjami. To nie jest jego wina, ze jest chory.CHORy, nie zmeczony...nie robic nic nie moge, jego byla zona nie robila nic, nie rozmawiali 10 lat, potem 6 lat w ogole sie nie widzieli, bo on zablokowal, a jego stan sie pogarszal. Poznalam wrak czlowieka, wrak o przecudnej wrazliwej duszy, o wielkim sercu, o niedzisiejszej szlachetnosci charakteru, wrak przepelniony samotnosci i krzykiem bolu. Postawilam na nogi, setki godzin rozmow, gdzie to w zasadzie ja gadalam, bo on malo mowil, z czasem zwierzenia, otwarcie i NADZIEJA!

Nie moge go tak zostawic, zeby odpoczywal, bo strace z nim kontakt i w ogole sie odizoluje od swiata. Jestem jego kladka do zycia. On cale zycie bardzo duzo z siebie dawal, angazowal sie calkowicie zapominajac o sobie, czy to byl zwiazek, czy praca. Tak jest do dzisiaj , on nic nie chce, nic nie potrzebuje, wszystko mu obojetne. Wg. niego "nie zasluguje " na mnie, na szczescie, etc. To typ czlowieka, ktory musi zyc dla kogos i nic sie nie zda moje tlumaczenie, ze on jest najwazniejszy.

Duzo dostal w zyciu w tylek, przez swoja dobroc, naiwnosc, wrecz swoisty autyzm, byl bardzo czesto wykorzystywany, stad mysle jego bol i nieufnosc do ludzi. Stad i mnie traktuje czasami, jak wroga, bo pewnie mysli, ze tez bede z nim tak dlugo, jak dlugo bedzie sie oplacac. Bzdura totalna, ale on w danym momencie tak mysli i czuje, i ja tego nie zmienie. Moge tylko byc przy nim, dbac o niego, przytulic, pognac do lekarza, zorganizowac cala techniczna strone zycia, zapewnic, ze kocham, ze jest potrzebny, ze zwyciezymy. Nie wiem na ile to sie zda, ale co innego mi zostalo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alter Ego

..no nieźle z tym linkiem, hihihihihihi.

Chociaz w ten sposób mozna osmieszyć każdego

Pudzian może głupi jest, ale ilu takich jest na świecie ,a tylko On jest najlepszy?? To nie tylko kwestia sterydów (dzis biorą WSZYSCY sportowcy-takie zycie ) To równiez kwestia samozaparcia i siły woli.

Chętnie sie kpi siedząc w fotelu z laptopem na kolanach, mając okrągły brzuch, flaka w majtkach i frajerska robotę z mobingującym szefem oraz zdradzajacą z mlodym karkiem żonę,hehehe...(broń Boże żadna zaczepka w Twoja stronę)-najczęsciej tacy opisani przeze mnie nieudacznicy maja najwięcej do powiedzenia i wyśmiewania .Mialem duuuzo do czynienia z karkami i wiem jak chętnie znudzone mężatki się z nimi spotykaly.. . Ale takie kpiące dupki nadaja sie do mycia samochodów tumanowi jak Pudzian, ktorego nie chołubię tylko uczciwie oceniam

Aby mieć świetnie zaprezentowanąą w filmiku huśtawke nastrojów :D:D musialbym wiaderko koksu wrzucać.

To są ilości straszne-nie zrozumiałe i nie do przyjęcia przez normalnego człowieka.Z medycznego punktu widzenia nie powinni juz zyć

Zastanawialem się długo czy pisac tutaj o moim desperackim akcie leczenia

Obawiałem sie stereotypów typu kark koksiarz debil

Ale chcę rzetelnie opisywac co biore , co brałem jak się czuję -będzie to prawdziwy dziennik CHADOWCA nie tylko dla mnie , ale równiez dla innych desperatów, którzy kilka razy dziennie żegnają się z życiem

Jakis czas temu lekarz ( świetny fachowiec ponoć )z oddziału psychiatrycznego szpitala w katowicach po zbadaniu mnie chcial mnie hospitalizować w trybie natychmiastowym na oddziale zamkniętym. Stwierdził , że ambulatoryjnie nie da rady nic zrobić.....

Nie zgodzilem się

Nie pozwole juz nigdy się nigdzie zamknąć

Prędzej sie zabiję

Jestem fighterem

Spróbuję WSZYSTKIEGO.

Moge żreć gówno nawet jeśli będę mial cień szansy na wyleczenie dzięki temu

Nie pamiętam w ogole 3 ostatnich lat mojego życia-to wszystko jawi mi sie jako jeden niekończący sie przerażający horror kompletnej derealizacji i depersonalizacji, lęku, zanikow pamięci, bezsenności i napięcia nie do wytrzymania, zapominania gdzie jest moje dziecko czy tez samochod, gubienia sie w markecie...

Zrobie więc wszystko

...oprócz zamknietego szpitala

wiem że elektrowstrząsy w XXI wieku to zupelnie inny temat niz kiedys

Znieczulenie ogólne , anastezjolog i precyzyjna , nowoczesna aparatura Siemensa...

Gdy ktos mi w końcu to zaproponuje-zgodzę sie natychmiast. nawet za cene pobytu w szpitalu...

Dzięki za zabranie głosu w moim temacie..

Każda opinia jest na wagę złota

 

Cyan

Jeśli masz sily próbuj wszystkiego

czyli stosuj sie do moich jak i Alter Ego oraz innych forumowiczów rad..

Aha- w stanie hipomanii lub manii Twój Luby bankowo nie da sie namowić na lekarza czy leczenie oraz zajrzenie na forum-zapomnij o tym- w stanie manii ma sie poczucie totalnego nadzdrowia, niezniszczalności i slowo "lekarz" lub "choroba" budzi furie i wrogośc

Wykorzystaj stan depresji na rozmowe, propozycje pomocy, wizyte u lekarza czy Jego kontakt z nami na forum. zobaczy że nie jest sam. To dużo daje

Nie jesteśmy ani On nie jest wariatem-wariatami....jesteśmy nerwowo, ciężko chorzy. To różnica....

Pozdrawiam

Robert

Aha-czuje sie spoko

Śpie dobrze, apetyt mam,

probowalem dzis obyć się bez clona.....nie da rady

Odstawianie musi iśc pomału

I tak jestem zadowolony

Biore od 3 lat ( ale bez tego brania pewnie bym juz nie żył ) i z maxymalnej dawki 2 mg na dobę obecnie zeszłem do 0,5 na dobę....na razie mniej sie nie da

pojadę jakiś czas na tej małej dawce a potem zejde do 0,25 mg...

Kto odstawiał benzo po tak długim czasie wie co mówię..

dzis znów ostry trening mnie czeka. na razie jestem zmulony...ale jak zaczne to będzie juz luzik

2 tygodnie temu przesypiałem całe dnie, lub łaziłem bez celu po pokoju pełen myśli samobójczych

Trzymajcie się

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robert,

spokojnie, nie jestem grubasem marszczącym sflaczałego freda którego żona wali po rogach z karkiem :)

Po drugie nie miałem zamiaru nikogo ośmieszać - to nie jest forum dla klaunów tylko forum poświęcone zaburzeniom psychicznym. Nigdzie nie podnosiłem, że Pudzian jest głupi. Chodziło mi raczej o tą huśtawkę nastroju :)

Całkiem nieduże ilości koksów - w szczególności testosterony mogą powodować huśtawkę nastrojów, jak pewnie dobrze wiesz jest to cecha indywidualna. Nie możesz przewidzieć po jakiej dawce coś takiego nastąpi. Jeden będzie miał jazdy, inny nie. Ja raczej oscyluję wokół wątku - mam już zaburzenia, więc większe ku temu predyspozycje.

 

Odnośnie karków i znudzonych mężatek. Być może znudzone mężatki spotykają się z karkami.., Tym gorzej dla karków :) Przecież to najgorszy sort kobiet. Kobieta którą się nie interesuje nawet jej własny mąż - może być coś gorszego? :) Nie chciałbym nawet opluć niewiernej żony, co dopiero iść z nią do łóżka :) Nawiasem, wiesz jak się nazywa stosunek "znudzonej mężatki" z karkiem? - Rżnięcie głupa :D

 

Z innej beczki to szacunek dla Ciebie, że piszesz o swojej walce tak jak jest a nie jak powinno być. Bardzo szanuję ludzi co walą prosto z mostu nie owijając w bawełnę, bo coś wypada, bądź nie. Tutaj akurat popieram Twój pomysł w 100% tach i w całej rozciągłości. Zgadzam się również z Tobą, że walka z chorobą ma sens. Wiem sam jak nieraz farmakologia mało może pomóc.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×