Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!! Ja wczoraj byłam na majówce z moim facetem. Zwiedzaliśmy przepiękny zamek niedaleko Opola. Zamek w Mosznej który jest też Centrum Terapii Nerwic. Aż byłam w szoku że mnie tam zabrał widać że chce się starać... Zamek był przepiękny park wokół zamku także. Wieczorem gdy już siedzieliśmy w domu przytuleni znowu jakaś głupa myśl o niekochaniu. To jest po prostu chore i zawsze dopada wtedy kiedy jest wszystko ok. Mam do Was takie pytanie jak pracujecie na terapii właśnie z tymi myślami o niekochaniu?? Bo ja na swojej terapii nie pracuje nad tym wogóle. Moja terapeutka bardzo wiele mi pomogła z wieloma objawami i dziwactwami ale nad tym powiedziała mi że nie wie jak pracować, że mam odganiać te myśli (ale to nie pomaga) stąd też moje pytanie jak Wy nad tym pracujecie?? Sama nie umiem sobie z tym poradzić a terapeutka też nie wie jak. Może jak mi coś podpowiecie to ja podpowiem jej i będziemy teraz nad tym właśnie pracować.

 

Usagi nie martw się miałam tak samo jak Ty. Do tego jeszcze miałam datę ślubu na tapecie (do dziś nie mogę sobie tego darować, że go odwołałam mimo że wiem że w moim przypadku to była dobra decyzja). Też boje się tego że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś i wśród znajomych czuje się jak odludek. Jakby co to pisz o każdym problemie na pewno pomożemy. Najważniejsze jest to że CHCESZ KOCHAĆ i się nie poddajesz...

 

Załamka cieszę się że u Ciebie w miarę ok i podziwiam Cię za to i za Twoje pozytywne myślenie. Jak do tego wszystkiego doszłaś??

 

Agucha Tobie tez życzę wszystkiego naj i mam nadzieje, że będzie coraz lepiej. Mam pewien pomysł na Twoja dolegliwość ale może pogadamy na gg i wszystko Ci opowiem. Mi ta metoda pomogła z innym natręctwem dlatego może Tobie pomoże z Twoim (chodzi mi tu o pokazywanie się tego innego faceta). O ile już tego nie próbowałaś

 

Pozdrawiam wszystkich i czekam na odpowiedz na moje pytanie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skąd ja to znam miałam to samo... jak byłam w tragicznym stanie akurat były Andrzejki i bałam sie gdziekolwiek jechać i zarządziłam że impreza będzie u mnie, praktycznie nic nie przygotowałam a jak wszyscy przyszli ja powiedziałam może 2 zdania przez całą noc, gapiłam się tępo przed siebie i myślałam ja tych ludzi już nigdy nie zobacze bo musze zerwać i wisiało mi to w sumie choć chciało mi sie troche wyć, czułam taki lęk że szłam co chwila do łazienki i zwymiotowałam nawet...

 

[Dodane po edycji:]

 

inka87, ja o niekochaniu w ogóle nie gadałam bo facetka powiedziała że to nie w tym tkwi problem, ona powiedziała jak pani czuje konieczność to co najwyżej możemy 10 min pod koniec spotkania o tym mówić ale pani problem jest gdzie indziej

 

[Dodane po edycji:]

 

ja zaczęłam od dzieciństwa szczegółowo opisywałam relacje szczególnie z mamą, pytała mnie o całą rodzinę i oczywiście o sferę seksualną :D ale najwięcej było o matce, teraz pracuję nad wyrażaniem złości, a pytałam facetki co z tymi myslami czy one przejda to powiedziała ze jak dojdziemy do źródła to te mysli znikną same

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie!!

zalamka87, mi też psycholożka powiedziała że mój problem tkwi w dzieciństwie. Moje relacje z matką były dość mocno zagmatwane. Już wcześniej o tym pisałam. Moja mama chorowała na raka,jej walka zaczęła się kiedy miałam 13 lat. Co pół roku lądowała w szpitalu. Ja w tym czasie byłam zupełnie sama w domu i musiałam sobie ze wszystkim radzić. Zaczęłam trochę uciekać w alkohol.Wiecie, po powrocie ze szkoły wypijałam ze 2 piwa i jechałam potem do matki do szpitala.

Ponadto moja matka cierpi na Chorobę Afektywną Dwubiegunową i (jak powiedziała mi Pani psycholog) jest osobą niestabilną emocjonalnie, utrzymywała mnie w przekonaniu,że ja bez niej sobie nie poradzę. Ale ze względu na jej liczne pobyty w szpitalu, wyszło na to że to ja musiałam się nią zajmować jako zaledwie 14-letnia dziewczynka.

Los odebrał mi dzieciństwo. W mojej głowie zrodziło się więc marzenie o tym jedynym który ukoi mój lęk.

A teraz nagle wszystko to zaczynam odrzucać! Ponoć nie potrafię zaakceptować faktu,że ktoś może chcieć się mną zaopiekować. (A może po prostu zabrakło mi marzeń które zmotywowały by mnie do życia...) Buntuję się, bo zawsze to ja musiałam się kimś zajmować. Dlatego stabilne życie wydaje mi się nudne. Potrzebuję bardzo silnych emocji i wrażeń, bo życie przyzwyczaiło mnie do takich "huśtawek". Ale w głębi serca wiem,że nie mogę do końca życia szukać co rusz nowego faceta żeby wiecznie być na emocjonalnym miłosnym "haju" . Walczę więc o ten związek który już mam,bo wiem że jeśli stchórzę i odejdę teraz to mogę stracić szansę na szczęście.No bo co będzie jeśli nawet znajdę kogoś innego kto będzie dla mnie równie dobry, na początku będzie wspaniale, a potem objawy nerwicy wrócą?! Dlatego chcę walczyć, choć droga usiana jest cierniami... Najbardziej boli mnie wracanie myślami do dzieciństwa,a także wciąż powracająca uporczywa myśl,wieńcząca moje powyższe wnioski: że zmuszam się do miłości,bo wiem że mój chłopak jest wartościowym człowiekiem,ale "chemia" przestała już działać :/

 

No, i znów "wypociłam" całą rozprawkę..... :-|

Dziewczyny, nie mam już sił. Czuję że nie potrafię zrobić ani kroku naprzód :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Usagi87, ech też tak miałam z tym że sie zmuszam bo to dobry chłopak, ja w ogóle miałam taką wizję że już zawsze będe mdlała na jego widok że będzie tak idealnie przez cały czas, jak zrozumiałam że nie to ulżyło mi, zrozumienie tego też zajęło sporo czasu

to dobrze że już dużo wiesz :smile: pracuj dalej na terapii i zobaczysz że się ułoży, tylko naprawdę trzeba cierpliwości

ja powiem szczerze, że na początku jak wchodziłam na to forum to myślałam że naprawdę ja tylko się oszukuje i inni też, że to ne żadna nerwica... tylko że miałam w sobie jakiś taki upór że będzie dobrze, ale po tym jak odmieniły się moje myśli uwierzyłam że to naprawdę była obsesja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powieję Wam teraz optymizmem ;). Jakiś czas tamu pisałam na tym forum w temacie "Myśli...". Dziś mogę powiedzieć, że jestem niemal całkowicie wolna od nich. Byłam u psychiatry, ten skierował mnie do naprawdę dobrej pani psycholog i przepisał leki. Teraz z optymizmem patrze w przyszłość. Tabletki biorę, regularnie biorę udział w psychoterapii i nawet, kiedy mam gorsze dni, w których myśli powracają, wiem, że to tylko chwilowe i potrafię się z tego wyleczyć!

 

Nie bójcie się zgłosić po pomoc do specjalisty! To naprawdę pomaga!

 

Wmawiałam sobie, że moje uczucia wobec mojego chłopaka są kłamstwem. Że powinnam z nim zerwać, bo Go nie kocham, co oczywiście było nieprawdą. Wzbraniałam się przed tym rękami i nogami, sama się nakręcałam powodując jeszcze większe ataki nerwicy. Wiecie co? Doszłam do pewnego wniosku. Skoro tak bardzo się bałam moich natrętnych myśli, skoro nie akceptowałam ich i nie chciałam postępować tak, jak mi nakazywały, to odpowiedz może być tylko jedna. Kochałam Go i kocham całym sercem i nie chciałam pozwolić, żeby cokolwiek zburzyło Nasze szczęście. Podziałało. Teraz z nowym nastawieniem czekam na przyszłość ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani, wóciłam do was po prawie dwóch latach, co prawda z innym problemem, ale i tu postanowiłam zajrzeć, bo mimo wszystko myśli 'czy go kocham' mnie nie opuściły tak do końca. Znalazłam kilka dni temu artykuł o gamofobii: http://sympatia.onet.pl/0,2278,1609815,1,artykuly.html. Naprawdę polecam przeczytać, bo ja miałam wrażenie że ten artykuł w znaczym stopniu jst o mnie. I nie tylko dotyczy ślubu, ale u mnie te same mechanizmy utrudniają mi podejmowanie innych ważnych, życiowych decyzji (np. o dziecku). To przez lęk przed samodzielnością/dorosłością/odpowiedzialnością/zmianami w życiu, przez nerwicę, boimy się podjąć decyzje, boimy się zaangażować w związek. Dlatego wymyślamy te wszystkie niemiłe rzeczy o partnerze, obrzydzamy go sobie utwierdzając się w przekonaniu, że nie chcemy tego związku, ślubu, że nie kochamy. Ja niestety znów mam przed sobą ważny rozdział w życiu, czy się zdecyduję nie wiem, ale wiem że powinniśmy robić wszystko by to nie nerwica za nas decydowała, byśmy nie czuli się przez nią ubezwłasnowolnieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vin, to super trzymaj tak dalej, a czy ty pracowałaś bezpośrednio nad tym problemem czy rozwiązanie innych kwestii (np. rodzinnych) po prostu rozwiało natrętne myśli?

 

[Dodane po edycji:]

 

amandia, na pewno masz rację u mnie też podobnie było, terapeutka mówiła mi też że np przez relacje z matką (toksyczna więź) można w nieskończoność uciekać przed własnym życiem, tym bardziej jak zostaliśmy wychowani na fajtłapy ( daj ja to zrobie bo ty nie umiesz, nie poradzisz sobie, co ty zrobisz beze mnie itd) no i jak tu żyć samodzielnie jak w głębi duszy jest sie dzieciątkiem potrzebującym mamy i taty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vin, to super trzymaj tak dalej, a czy ty pracowałaś bezpośrednio nad tym problemem czy rozwiązanie innych kwestii (np. rodzinnych) po prostu rozwiało natrętne myśli?

 

Pracuję nadal bezpośrednio nad myślami, chodzę na psychoterapię, na której skupiamy się na znalezieniu ich źródła, a następnie na naprawieniu toku myślenia. Poruszane są też kwestie rodzinne, np. nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że zachowuję się identycznie jak moja mama. Dzięki tej wiadomości podpatruję jej zachowania i staram się je wdrożyć w swoje życie, jeśli nastąpi sytuacja analogiczna. Myśli nie zostały rozwiane w 100% jeszcze, zaczęłam psychoterapię dopiero parę tygodni temu, ale już mogę powiedzieć, że są widoczne efekty ;) . Dużo pomogłam sobie sama, uporałam się z tymi myślami mając bardzo silny bodziec - groziło mi rozstanie z mężczyzną, którego kocham nad życie i to mi dało motywację do pracy nad sobą. I nagle, z dnia na dzień bez żadnych leków (czekałam wtedy dopiero na wizytę u psychiatry) poukładałam sobie wszystko w głowie i myśli zniknęły. Wiem, że to nie było wyleczone, ale jakby 'zagadane' ale pozwoliło mi na uwierzenie, że to jest wykonalne i że jestem w stanie żyć normalnie. I tego trzymam się do dziś :D . Z terapii nie mam zamiaru na razie rezygnować - nie pozwolę, żeby ta nerwica zrujnowała mi życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi to powiedzieć, ale naprawdę chwała Bogu, że was znalazłem. Ostatnio odniosłem wrażenie, że nie kocham mojej dziewczyny, że jej marnuje życie, że muszę z nią zerwać. Miałem tak silne wyrzuty sumienia, że doszło do tego, że nie mogłem spać, straciłem apetyt, miałem bóle brzucha, kłucie serca lub uczucie jakby było takie puste. Chcialem z nia zerwac ale jak ją zraniłem, to co do czego płakałem jak świnia, że ją skrzywdziłem i "straciłem". Teraz dalej mam wrażenie, że się oszukuję itp, przez co mam ogromne lęki!! Widzę, że nie jestem z tym problemem jedyny.

Cholerna nerwica... Nie dość, że mi kopie tyłek, to jeszcze na bliską mi osobę wchodzi :/ ten umysł to czysta autodesktrukcja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Carlos. Niestety musisz z tym zacząć walczyc i strac sie nie przejmować tymi myślami.. Z biegiem czasu przywykniesz to tego i bedzie Ci to zwisac, najwazniejsze jest to ze kochasz swoja dziewczyne i chcesz z nia być. Poza tym najlepiej odwiedzic psychiatre badz psychologa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie sie to pojawilo szybko, bo jestem ze swoja dziewczyna 4 miesiace... znamy sie praktycznie od pol roku, ale staz zastapila rozlaka. Ona mieszka daleko, nie widujemy sie wcale, ciezko jest pielegnowac to uczucie, a jeszcze jak nerwicowe mysli natretne mnie odwiedza, to naprawde jst niewyrobka. Czekam teraz mamy sie zobaczyc w przyszlym miesiacu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieszkacie daleko, rzadko się widujecie, taka sytuacja, rzeczywiście może być emocjonalnie trudna, a tęsknota potrafi wykończyć. Czy istnieje szansa, że moglibyście zamieszkać bliżej siebie? Bo takie relacje na dłuższą metę to chyba nie rokują dobrze :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio powróciłam do książki "Nerwica a rozwój człowieka" i tak sobie myślę że neurotyk wyidealizował miłość w swojej głowie - euforia ma trwać wiecznie, ma być idealnym partnerem, przyjacielem i kochankiem dla swojej połówki, zero kryzysów, kłótni - piękne ale niestety nierealne do spełnienia, a jak nie można podołać swoim neurotycznym wymaganiom to reakcją jest załamanie, depresja i takie tam, może stąd te nasze ciągłe sprawdzanie czy jest idealnie? jak on na mnie działa, co czuję? denerwuje mnie coś w jego wyglądzie czy zachowaniu? nie daj Boże że coś nam sie nie spodoba albo wolimy posiedzieć sami w domu :smile: chcemy dążyć do ideału, ktory niestety jest nieosiągalny, dlatego tak trudno jest zaakceptować i cieszyć się tym co mamy do tego dochodzi jeszcze chwiejność emocjonalna, trudność ze zdecydowaniem się i gotowe dlatego jeszcze raz praca i praca nad sobą :smile:

jak ja zaczęłam wyczyniać histerie w domu że muszę zerwać choć dzień wcześniej usychałam z miłości to moja mama spojrzała na mnie zdegustowana i powiedziała: wiesz co, chyba za dobrze ci było, no właśnie czy nam może być za dobrze? jak ciągle sobie wynajdujemy powody do umartwiania się, stawiamy poprzeczkę coraz wyżej, każdy swój błąd srogo napiętnujemy, a co najgorsze kiedy z obsesją rozważamy jakąś sprawę 24 na dobe a i tak nie znajdziemy rozwiązania, które nas uspokoi, ja byłam/ jestem najsurowszym sędzią dla siebie i ciągle jeszcze nie potrafię się na dobrą sprawę pogodzić z tym że nie jestem i nie będę idealna i że mój związek też taki nie będzie, a tak sobie go wyobrażałam, może dlatego zderzenie z rzeczywistością było tak bolesne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz co załamka? Ciekawie napisałas i przyznam, że masz rację! Ja na przykład jeżeli potrafiłem zaniedbać swoją kobietę, chwilowo o niej zapomnieć, to odrazu doszukiwałem się w tym braku swojej miłości, co napawało mnie lękiem itp. Dalej to robię, to się zbiera i wybucha i później płaczę, nie jem nic i mam objawy wymienione wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem tak mam myśli w stylu nie kocham, pojawiają się rzadko nie wywołują żadnych speklakularnych lęków, czasem ich wacale nie ma jak kiedyś nie mam już takich obraźliwych względem jego (to po prostu było dawanie ujścia złości, tak myśli że musiałam się na kimś wyładować w myslach), no cóż nie jestem całkiem zdrowa ale wiem że teraz dużo już zależy tylko ode mnie, od tego czy będe bez oporu wyrażać myśli, uczucia i emocje :smile:

pare natręctw jeszcze mnie nie opuściło, nie wiem czy odejdą kiedyś w ogóle, może po prostu mam nauczyć się z nimi żyć, staram sie im nie poddawać i to nie wywołuje już lęku może czasem lekką obawę, mam problem z byciem za fair :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×