Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęki przed macierzyństwem ostatniej szansy,gamofobia


amandia

Rekomendowane odpowiedzi

Rozmawiałaś z mężem o swoich rozterkach?

Masz bardzo dobre relacje z rodzicami, może porozmawiaj z mamą?

 

Rozmawiam z mężem o wszystkim, ale mam wrażenie, że on nie bardzo rozumie całą tą nerwicę. Zresztą powoli chyba kończy się jego cierpliwość. Mąż jest starszy ode mnie, bardzo pragnie dziecka, razem jakiś czas temu podjęliśmy tą decyzję i długą drogę przeszliśmy. On nie rozumie czemu ja chcę się wycofać, zresztą nie ma grawancji, że kiedykolwiek bym się zdecydowała po raz kolejny :-| . Obawiam się, że mogłabym go stracić przez to wszystko, choć wiele nawrotów mojej nerwicy już razem przeszliśmy (i zawsze odbija się to na nim bardzo) i stara się jak umie, by mi pomóc.

Z mamą rozmawiam cały czas, jest na bieżąco. Mnie pozostawia decyzję, ale uspokaja że wątpliwości są naturalne, szczególnie u osób nadwrażliwych. Każdą moją wątpliwość stara się rozwiać i wytłumaczyć, że nie ma się czego bać, i że pewnych rzeczy się nie przewidzi, choćby nie wiem ile czasu się myślało.

 

a ja nadal myślę ze to reakcja obronna - boisz sie kolejnego rozczarowania i wmawiasz sobie ze moze tak naprawde nie chcesz dziecka.

 

betty nie wiem czy przed porażką, bo to byłaby nasza pierwsza próba in vitro. Myślę że to raczej lęk przed dorosłością, przed świadomym zmieniem swojego życia, przed tą dożywotnią odpowiedzialnością za dziecko. Boję się że podejmę złą decyzję, może z złym momencie :?: Wciąż zadaję sobie pytanie czemu chciałam mieć dziecko? I każda odpowiedź wydaje mi się egoistyczna: by mieć się kim opiekować kogo kochać, by mieć cząstkę siebie, by nie byś samotnym na starość, by nie czuć się wyobcowanym wśród ludzi którzy mają dzieci, bo to mogłoby mi pomóc w walce z nerwicą (skupiłabym się na dziecku, nie na sobie), by moi rodzice byli dziadkami, a dziadkowie pradziadkami ... itd... Jak widzicie prawie każda odpowiedź dotyczy mnie, czy to nie egoizm?Czy wobec tego dziecko było kaprysem? Bo co bo koleżanki rodziły. Teraz nie wiem nawet czy kochałabym to dziecko, czy umiałabym się nim zająć, bo jak nie to co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam co piszecie i sie ciesze,ze nie mam tego problemu.Mam 28 lat i wogole nie pale sie do bycia matka.Nie mysle w kategorii wieku.Poprostu wiem,ze tego nie chce.Wogole tutaj jakas presja spoleczna czy rodziny to dla mnie poprostu paranoj!A maz?Dziewczyno!Albo Ciebie kocha,albo chodzi mu o dziecko.Nie rozumiem takich spraw.Nigdy bym nie ulegla.

Dokladnie ja mam nerwice od 11 lat i tym bardziej wiem,ze bym sie nie nadawala do dziecka.Sorki,ale jestem szczera.Czasami nie rozumiem kobiet.

 

[Dodane po edycji:]

 

Najlepiej jak sobie poprostu odpuscisz to dziecko i zaczniesz zyc normalnie!Bez zadnej presji!Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

isabella_28, napewno masz trochę racji, ale ja wiem jak u mnie 'działa' ta choroba.

Decyzję o dziecku podjęliśmy wpólnie, był nawet moment że to ja naciskałam, potem odpuściałam, i za jakiś czas wróciliśmy do rozmowy.

Gdybym jednak odpuszczała wszystko i żyła bez presji, normalnie - tak jak piszesz, do tej pory byłabym bez pracy, bez męża (ew. partnera), żyłabym na garnuszku rodziców: totalnie od nich uzależniona, całkowicie niesamodzielna dorosła kobieta. W życiu trzeba nauczyć się podejmować decyzje, wiem o tym, ale jestem osobą na tyle niepewną siebie, wycofaną, neurotyczną, że sprawia mi to ogromny problem. Chwilami czuję, że chcę coś zrobić, że dam radę, czuję taką siłę w środku, podejmuję decyzję, a jak przychodzi co do czego to zaczynam się wahać i często w ostatniej chwili się wycofuję. :roll: Ze zbyt wielu rzeczy już w życiu rezygnuję, bo zwyczaje czuję lęk przed spełnieniem pewnych marzeń. Nie chcę tak żyć, może dlatego na przekór nerwicy staram się postępować inaczej niż ona mi 'podpowiada'. Niemniej jest to dla mnie niezwykle trudne i dlatego czasem czuję potrzebę porozmawiania z innymi osobami, szukam zrozumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

że pewnych rzeczy się nie przewidzi, choćby nie wiem ile czasu się myślało.

 

dobrze mówi! to bardzo ważna uwaga!

 

 

Wciąż zadaję sobie pytanie czemu chciałam mieć dziecko? I każda odpowiedź wydaje mi się egoistyczna: by mieć się kim opiekować kogo kochać, by mieć cząstkę siebie, by nie byś samotnym na starość, by nie czuć się wyobcowanym wśród ludzi którzy mają dzieci, bo to mogłoby mi pomóc w walce z nerwicą

 

A myślisz że innni ludzie mają jakąś "lepszą" motywację do posiadania dziecka? Nie! Bo to sie po prostu nazywa INSTYNKT.

 

Isabella 28 , masz stałego partnera?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze myślałam, że instynkt, to po prostu takie uczucie że się pragnie bez powodu, tak jak kocha się bezwarunkowo (podobno).

Myślę o tym wiele, staram się oswajać, ale wciąż czuję poddenerwowanie i niepokój. Właściwie najlepiej się czuję, gdy kładę się spać, wtedy czuję spokój i moje pragnienie o dziecku powrca. Gdy się budzę rano, znów zaczynam rozmyślać i analizować :roll:

 

betty_boo tak sobie pomyślałam, że faktycznie gdyby nie zależałoby mi na mężu, rzuciłabym to w cholere, odwołała in vitro i koniec. Jednak chyba fakt, że nie chcę go zawieść również świadczy o uczuciu. Tak sobie myślę, że raczej nie należę do osób które łatwo się podporządkowują, są ślepo wpatrzone w partnera, chyba gdybym faktycznie nie chciała dziecka, wykorzystałabym choćby nerwicę jako powód odwołania wszystkiego i byłoby mi obojętne co dalej się stanie z nami. A jednak tak nie zrobiłam :roll:

 

Zapisałam się do lekarza, idę za kilka dni, na razie planuję jedną wizytę - na zasadzie wsparcia, wygadania się i wysłuchania sugestii lekarza - może będzie miał jakiś ciekawy pomysł jak mogłabym sobie pomóc. Niestety przygotowania do in vitro zeżarły większość naszych oszczędności i nie mogę pozwolić sobie na długotrwałą terapię, więc zamierzam korzystać z pomocy lekarza doraźnie. Pewnie nie pomoże mi to za wiele, ale może da jakieś nowe spojrzenie na to wszystko. Sama nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, oczywiscie,ze mam stalego partnera od 5 lat:)Coz to wogole za pytanie bo nie rozumiem?

 

[Dodane po edycji:]

 

Intynkt to maja przedewszystkim zwierzeta,a ludzie posiadaja ROZUM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Intynkt to maja przedewszystkim zwierzeta,a ludzie posiadaja ROZUM.

 

Trafne spostrzeżenie :smile:

 

A z pytaniem betty o partnera, chodziło chyba o to, że w różnych związkach, różnie rozwiązuje się pewne problemy. My tak jak pisałam obydwoje chcieliśmy dziecka, teraz ja mam lęki i obawy, ale mimo wszystko nie chcę przez nerwicę zawieść mojego męża. Nie o to chodzi, że robię to tylko dla niego, że chcę mieć dziecko bo on chce. Ja po prostu nie chcę poddać się moim lękom i nerwicy częściowo dla niego, choć fakt w znacznej mierze robię to dla siebie, bo gdy ja nie jestem szczęśliwa to jego również unieszczęśliwiam :( Po prostu nie jestem już tylko JA, jesteśmy MY. I mimo pewnej dozy egoizmu, muszę (i chcę) brać pod uwagę także jego pragnienia i uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intynkt to maja przedewszystkim zwierzeta,a ludzie posiadaja ROZUM.

 

Ooo bardzo mi przykro, ale muszę obalić Twoją teorię. To LUDZIE posiadają instynkt ojcowski i macierzyński, natomiast bardzo wiele (jeśli nie wszystkie, ale nie chcę skłamać) zwierząt- np koty, nie posiadają instynktu macierzyńskiego czy ojcowskiego. Jeśli rodzą małe to dopiero wtedy budzi im się instynkt- i to też na niedługo, bo na 2 miesiące tylko! Potem swoje małe traktują jak prawie że obce koty.

Co do rozumu- rozumem natury nie oszukasz, choćbyś nie wiem jak bardzo chciała, przykro mi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intynkt to maja przedewszystkim zwierzeta,a ludzie posiadaja ROZUM.

 

...np koty, nie posiadają instynktu macierzyńskiego czy ojcowskiego. Jeśli rodzą małe to dopiero wtedy budzi im się instynkt- i to też na niedługo, bo na 2 miesiące tylko! Potem swoje małe traktują jak prawie że obce koty.

 

Masz rację.

 

Czym jest jednak instynkt i skąd wiadomo że to co czujemy to instynkt? Samą chęcią posiadania, w celu zaspokojenia swojej potrzeby? Czy wątpliwości wykluczają instynkt? Pytam z czystej ciekawości, nie na zasadzie ataku.

 

Betty, a wiesz o czym pomyślałam jak już zapisałam się na wizytę? Że ten lekarz może mi powiedzieć, żebym zrezygnowała z in vitro, żebym się wycofała bo.... i tu poda powód. Jakoś nieswojo poczułam się z tą myślą, taki dziwny sprzeciw się u mnie pojawił, choć przecież cały czas zastanawiam się czy się nie poddać :roll: Mnie niestety dość łatwo coś zasugerować, z tego też powodu nie odwiedzam wróżek, nie czytam horoskopów, bo mam wrażenie ze mogłabym zacząć postępować tak by się coś tam spełniło :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byc moze.Nie jestem naukowcem,aby to potwierdzic.Mysle,ze tez problem tkwi w spoleczenstwie.W chorej presji posiadania rodziny itd.To widac golym okiem jak krytykuja ludzi,ktorzy mysla inaczej.Tych co np nie chca miec dzieci.U wiekszosci ludzie ten instynkt to chyba wlasnie inaczej presja mozna nazwac.Bo kazdy prawie ma dziecko to ja tez musze,bo juz wiek,aby sie ustatkowac itd itp.Wg mnie ten sposob myslenia wpajany od dziecka pozniej przysparza mnostwo problemow ludziom ktorzy,albo nie chca ich miec ,albo poprostu nie moga.W tym oczywiscie problemy emocjonalne,zburzajace poczucie wlasnej wartosci.Jesli ktos ma inny punkt widzenia,jest krytykowany.Tak jest niestety w spoleczenstwie zwlaszcza polskim.

Ja moze i mam jedonostronny poglad.Chce pokazac,ze w taki sposob mozna myslec i byc szczesliwym.Poza tym moj partner na szczescie ma te same poglady co ja.

Amandio pociesze Ciebie,ze ja tez ciagle analizuje wszystko,milosc,zadaje sobie mnostwo natretnych pytan.Rowniez boje sie wyzwan,zmian itd.Tutaj akurat w moim wypadku chodzi o prace.Juz tak sie mecze z tym wiele lat.Ahhh duzo by tu pisac.Pewnie jestem aspoleczna,ale co tam.Trzeba siebie akceptowac takim jakim sie jest :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponawiam moją radę o odpoczynku od staranek.

W tym czasie zalecam ;) spotkania z psychologiem/psychoterapeutą(nie musi być prywatnie, przyjmuja również państwowo). I uswiadomienie sobie, że decyzja o dziecku to nie kupno samochodu-coś będzie nie tak to do komisu ;)

I przede wszystkim niech decyzja o dziecku będzie wasza wspólna a przede wszystkim twoja pewna bo to ty będziesz je nosić pod sercem,urodzisz i będziesz w większej mierze wychowywać. CO NAJMNIEJ 18 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście nic nie mam do ludzi którzy nie chcą mieć dzieci- ich życie, ich sprawa. Natomiast wolę się od takowych trzymać raczej na dystans z racji osobistych doświadczeń- ludzie, którzy nie mają dzieci robią się stetryczali, nie wrażliwi, moherowi wręcz. Oczywiście nie wszyscy :!: Ale większość, a przynajmniej ja na takowych trafiam w życiu :bezradny:

 

Czy natomiast wątpliwości wykluczają instynkt- absolutnie nie. Nie znam osobiście żadnej osoby która nie miałaby żadnych wątpliwości. Jednak dziecko to duża zmiana w życiu i KAŻDY ma wątpliwości czy na pewno tego chce, czy da radę itd

To normalne.

 

Poza tym też myślę że koleżanka potrzebuje kilku wizyt u psychologa, jeśli nie całej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem coś o tym jak postrzegane są osoby nie mogące mieć dzieci. Wielu naszych znajomych, gdy urodziło im się dziecko po prostu nagle przestali mieć czas dla bezdzietnych przyjaciół. Czułam presję o której piszesz, choć bardziej frustrowało mnie, że akurat nas to spotkało, nie mogłam i chyba wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Pewnie gdybym była zdrowa, gdyby ktoś zagwarantował mi, że za kilka lat wciąż będę miała szansę na dziecko, dałabym sobie ten czas, choćby na dalsze naturalne (choć praktycznie nieskuteczne) próby. Zauważ, że w Polsce mówiąc RODZINA, zawsze jest to 2+1, 2+2 ... itd. A gdzie miejsce dla 2+0 - nie ważne czy z wyboru czy z musu? Takich rodzin nie ma w serialach telewizyjnych, rzadko pojawiają się w filmach, a jak już to albo przedstawia się ich jako nieszczęśliwych, albo prędzej czy później udaje im się zajść w ciążę lub adoptują. A co z tymi którym się nie udaje i nie chcą adoptować? Mam wrażenie, że takie rodziny są spychane na margines, do podziemia, traktowane albo jako egoiści robiący karierę, wiecznie imprezujący, albo traktowane z litością na zasadzie "pewnie nie mogli".

Nikt nie zastanawia się co czują takie pary, co przeżywają. Być może i ja uległam tej presji, nie chciałam być tak postrzegana, nie chciałam być samotna i teraz (bo jestem raczej aspołeczna) i na starość, ale czy to znaczy że nie powinnam mieć dzieci, że będę złą matką? Nie wiem jaką będę, może los zadecyduje za nas i nie będę wcale :cry:

Jednak bardzo pragnę by była to decyzja szczera, z głębi serca, dlatego chyba tak bardzo zależy mi by nie przemawiały przeze mnie pobudki egoistyczne, choćby te co opisałam wyżej. Nie wiem tylko czy tak się da, czy uda się uniknąć myśli, że chcę mieć dziecko, bo być może to moja jedyna szansa, bo chcę mieć cząstkę siebie, bo wszyscy mają, bo to taki ogólnie przyjęty sens życia większości, bo mąż także tego pragnie. Moje rozważania są pewnie bezcelowe, bo chyba nie ma jednoznaczej odpowiedzi na pytania. Mimo starań i wielkich chęci, nie jestem niestety osobą skrajnie dobrą, o tzw. złotym sercu i zawsze gdzieś tam pojawi się myśl, która mi się nie spodoba, która podważy moją postawę.

 

Puszku, jak teraz zrezygnuję (bo nie mogę ot tak sobie odpocząć, właściwie zaczęliśmy już przygotowania do progamu in vitro) wiem, że będę żałować. I nie wiem czy kiedykolwiek znów się odważę, właśnie w obawie że znów zrezygnuję. Wiem, że to nie kupno samochodu, stąd moje rozważania, wątpliwości.

Decyzję podjęliśmy razem, staraliśmy sie naturalnie kilka lat - wtedy nie miałam obaw, wydaje mi się że wogóle o tym nie myślałam. Teraz, gdy lekarze mogą nam pomóc, gdy wiem że wreszcie może się udać ja uciekam. Nie wiem przed czym. Chyba wszystkie lęki i wątpliwości już opisałam. Nie mam już pomysłu na siebie, ale rezygnacja byłaby u mnie objawem tchórzostwa, braku samodzielności i dorosłości, a umówmy się bliżej mi już do 30-stki niż, do 20-stki. Mam dość tego stanu, dość moich wątpliwości, wiecznych lęków i obaw. Mam dość siebie i tego że swoją postawą ranię bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie gdybym była zdrowa, gdyby ktoś zagwarantował mi, że za kilka lat wciąż będę miała szansę na dziecko

 

Syndrom braku papierosa :lol: ja to tak nazywam, masz fajki jest ok, nie masz to chce ci się bardzo mocno palić...

 

Widzisz, ja starania o dziecko zaczęłam w wieku 18 lat. Wszyscy pukali się w głowę bo i nic w tym dziwnego. Ale gdy dowiedziałam się, że o dziecko będzie bardzo trudno poczułam silne parcie na "chce dziecka tu i teraz"-syndrom braku papierosa, obawa, że nie uda mi się nigdy zaciążyć i będę w przyszłości żałować, że się wczesniej nie starałam. Także po części rozumiem twoje rozterki.

Ale nie chciałabys chyba powiedzieć kiedyś w złości do dziecka"tak naprawde to ciebie nie chciałam!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nie chciałabys chyba powiedzieć kiedyś w złości do dziecka"tak naprawde to ciebie nie chciałam!"

 

Pewnie, że nie, i myślę że nigdy by tak się nie stało :D Od pewnego czasu wiedziałam (nawet gdy były okresy że nie chciałam, to jakoś zawsze ta wizja dziecka w przyszłości przy mnie była), że będę mieć dziecko, tylko zawsze chciałam żeby ciąża przytrafiła nam się tak po prostu, naturalnie. Żebym nie musiała się nad tym wszystkim zastanawiać, bo niestety gdy czeka mnie ważna decyzja po prostu panikuję. W sumie powinnam się do tego przyzwyczaić, wypracować sobie jakiś system walki z tym, ale dla mnie bycie konsekwentną to chyba niewykonalne. Wciąż wszędzie i z każdego powodu snuję teorie spiskowe, myślę co będzie gdy.... Nie wiem czemu tak jest, ale chciałabym taka nie być. Nie wiem po co się nad tymi wszystkimi aspektami zastanawiam, czego się naprawdę boję.

 

Z syndromem papierosa masz rację - tak właśnie jest. Dopóki się leczyliśmy i wiedziałam, że mamy małe szanse na naturalną ciążę, drażniły mnie kobiety w ciąży, z noworodkami. Wszystko to co związane z ciążą było dla mnie piękne, dziecko było moim marzeniem, a jednocześnie denerwowało mnie że innym się udaje, czułam zazdrość i bezradność. Notorycznie ryczałam, zadając sobie pytanie dlaczego my. Kilka razy przeszło mi przez głowę myśl o samobójstwie (nie przejmowałabym się tym, bo tchórz jestem i nie zrobiłabym tego), o rozstaniu z mężem, o życiu w samotności, bo skoro tak ma być to ja nikogo nie potrzebuję. To były straszne emocje, rozczarowanie i złość na przemian z wiarą, że może jeszcze się uda.

I co, teraz sobie myślę, ze to wszystko dlatego bo nie chciałam być 'inna'? Bo koleżanki mogły to i ja chciałam? Trudno mi w to uwierzyć, ale już sama nie wiem co mysleć :bezradny: Czy faktycznie jestem taką złą osobą...

 

A z drugiej strony tak sobie pomyślałam, co z matkami które 'wpadły', zaszły w ciążę z przypadkowym facetem, w nieodpowiednim czasie. Też możnaby stwierdzić, że one nie chciałby tego dziecka, nie planowały, ale czy to znaczy że go nie kochają, że żałują. Na szczęście w większości przypadków tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenabmw,

skad u Ciebie takie poglady??Spojrz jacy sa ludzie,ktorzy posiadaja owe dzieci?Jacy sa podli,sto razy gorsi od tych bezdzietnych nietolerancyjni.To nie regula.Tutaj chodzi o charakter,a nie uprzedzenia.Na dzieciach sie Swiat nie konczy.Niby nic nie masz do bezdzietnych ,ale jednak prztyczek byl.Oczywiscie,ze nic nie masz bo nie masz nic do gadania.Pogladow ludzi doroslych i swiadomych wlasnego Ja nie zmienisz.Te cale slodkie rodzinkowate spoleczestwo to dopiero hipokryci.

Egoizm??Kazdy jest egoista,na ten lub inny sposob,wiec rowniez radze siebie nie oszukiwac w tej kwestii.I nikt nie nakazal zadnych poswiecen.To kwestia wlasnej woli jedynie.Nigdy bym nie poswecila wlasnych pogladow,aby zadowolic jakies stereotypowe spoleczenstwo czy chociazy rodzicow,bo oni chce byc dziadkami.To dopiero jest egoizm z ich strony.Prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Isabella- masz tak atakujący i egoistyczny styl pisania (wręcz atakujesz mnie swoim zdaniem) że nie zamierzam prowadzić dalej tej dyskusji- a na pewno nie w takim tonie. Rozumiem, że masz swoje zdanie ale zrozum- ja też mam swoje. I pisząc mi ''Oczywiscie,ze nic nie masz bo nie masz nic do gadania'' naprawdę odpychasz mnie od dyskusji z Tobą i potwierdzasz moje 'stereotypy' o ludziach którzy nie mają dzieci. Dziękuję Ci za to.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magdalenabmw,

Pociesze Ciebie,ze od zawsze taka jestem wiec to w moim wypadku nie ma to nic wspolnego z brakiem,,pisklakow''Obalilam Twoja teorie.Jestem mala slodka dyktatorka z silna nerwica:)Niewazne bla bla bla...

Przykro mi ,ze Ciebie urazilam,ale nie musisz sobie tego brac do serca.Jestem podla bo nie mam dziecka i tyle.Niech tak Ci bedzie.Tak na marginesie dzieci nie lubilam i nie lubie.Wrazliwa to jestem tylko na krzywde zwierzat.Cholernie bardzo niecierpie zaklamania.I po tym uwazam siebie za dobra osobe.Tak jak wyzej pisalam,ze najwieksza koltuneria jest w tych z pozoru,,normalnych''ludziach bo maja slodka rodzinke,az do w....nia,najlepiej 2plus2 bo 2plus1 tez niedobrze,bo jedynacy sa okropni.Jestem jedynaczka:))I zawsze bylo mi z tym super.Mialam psa,pozniej koty itd :great:

Wisi mi to jak ludzie na to patrza.Kiedys sie martwilam,zupelnie niepotrzebnie.Teraz dobijac 30 tki jestem coraz bardziej pewna w to co wierze.

 

Amandia z tego co czytam widze,ze jestes super dobra,wrazliwa osoba.Szkoda,ze tak sie turturujesz tym wszytskim:( Kieruje sie poprostu sercem.Zaslugujesz na wiele dobrego:))) I tego Ci zycze

:blabla:

 

[Dodane po edycji:]

 

sorki ten na koncu zly emotikonek mi sie dodal:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Isabella- ja też jestem raczej typem kobiety dyktatorki, też jestem egoistką, też wiele wiele lat byłam jedynaczką... a jednak potrafię swoje zdanie wyrazić w sposób kulturalny dla innych, nie obrażając przy tym innych ludzi tylko dlatego, że nie myślą tak jak ja. Taką postawą agresywną, atakującą i zlewającą zarazem tylko zrażasz ludzi do siebie. No ale to Twoja sprawa, skoro Tobie z tym dobrze to ok. Tylko ja po prostu nie mam chęci brać w tym udziału.

I nie twierdzę wcale że jesteś taka bo nie masz dzieci... Skąd ja mogę wiedzieć czemu taka jesteś? Nawet mnie to za bardzo nie interesuje, zresztą i tak pewnie masz w dupie moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Juz taka jestem:)Zwariowana i tyle:)Wiem,ze moge zrazac ludzi do siebie,i tak tez jest na ogol.Z tym,ze to tylko na pierwszy rzut oka.Po blizszym poznaniu ich postawa sie zmienia(tak mysle)chyba,ze udaja:) :zonk: Juz tak jestem zakodowana:) :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyłoby żebyś nie obrażała innych ludzi tylko za to, że mają inne zdanie niż Ty, i żebyś nie miała takiego tonu wypowiedzi władczego jakbyś chciała udowodnić że to Ty jesteś najważniejsza a inni ludzie i tak się dla Ciebie nie liczą bo są nikim w Twoich oczach- takie jest moje pierwsze wrażenie rozmawiając (pisząc właściwie) z Tobą. Ale skoro Tobie to nie przeszkadza to tak jak napisałam- ok, Twoja sprawa, mi to wsio ;)

 

Ale już wystarczy tego OT. Niech autorka tematu lepiej napisze czy zdecydowała się na wizytę u psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm.Ludzie,którzy nie mają dzieci naprawde w przewadze są stetryczali,malostkowi i nieznośni!do tego pedantyczni(brr)

Jednak nie w wieku 30 lat :roll:,przecież to ciągle młodość niemalże szczenięca.

Najgorsze sa takie panienki,ktore nie chca miec dzieci,a w torebkach noszą małe,głupiutkie pieski(karykatura prawdziwego psa)

w buciczkach,skafanderkach i czapusiach,mówią do nich per:bejbi.To jest dramat.Dla zwierzęcia oczywiście.

Ja jestem już mamą,właściwie przyszlo mi do glowy by postarac sie o dotacje dla rodzin wielodzietnych. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×