Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak obniżyć zainteresowanie kobietami?


indianer

Rekomendowane odpowiedzi

Odległość z pewnych powodów była dla mnie problemem.......no ale to nie temat o pokonywaniu odległości przez faceta chorego na nerwice.

Co do postrzegania miłości...być może na to jak to postrzegam wpłynął związek moich rodziców....

 

 

Człowieku nerwico Miłość naprawdę dodaje skrzydeł:) Ja ze strasznymi lękami zdecydowałam się kiedyś nawet na podróż samolotem, tak byłam zakochana:)

 

I tak jak pisałam., ciągle doszukujesz się tego czego dać Twoim zdaniem nie możesz. A ja patrząc na Twoją dojrzałość myślę ,że masz do zaoferowania o wiele więcej od niejednego "zdrowego" . Tylko trochę więcej wiary w siebie :tel2:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)
Myślę, że to jest obraz myślenia reprezentatywnego dla kobiet, jednak nie dla mężczyzn. A najlepiej, gdy prawda jest gdzieś pośrodku. ;)

W pewnym stopniu to jest generalizowanie, ale obie płcie mają inne role do wypełnienia. Nikogo nie dziwi, gdy kobieta zajmuje się domem, wychowywaniem dzieci, gdy jest "zorientowana" na konsolidację rodziny, pielęgnowanie uczuć. Nawet gdy te "zadania" są ograniczane z powodu choroby, to nadal jest to "akceptowalne", "nie rzucające się w oczy".

Natomiast wzbudza zaciekawienie, zdziwienie, gdy kobieta nie spełnia takiej roli (lub gdy wybiera inną), wtedy ma często doklejoną jakąś "łatkę". :roll:

Również "pod presją" są mężczyźni. Miarą społeczną mężczyzny jest to, jaki byt zapewnia rodzinie (zaradność życiowa), a w mniejszym stopniu to, jak potrafi wspierać partnerkę czynami (np. dokręcenie zwykłych "śrubek" w sprzętach domowych) i rozmowami. I znów, gdy taka rola nie jest spełniana, to otrzymuje "etykietki". :roll:

Dlatego mężczyzna, który z powodu choroby nie potrafi wyjść do pracy, praktycznie jest "zdegradowany", bo nie spełnia swojego "podstawowego i najważniejszego" (dostrzegalnego dla innych) obowiązku. :? Dodatkowo takie postrzeganie depresji u mężczyzn pogłębiane jest przez nieświadomość otoczenia, które prędzej "rozumie" alkoholizm, niż depresję i nerwicę. Nadal dla wielu ludzi te choroby są "czarną magią", "złem" przed którym trzeba uciekać. :?

 

Czy to się nam podoba, czy nie, obie płcie tkwią w stereotypach. I tak jak kobieta chcąca się spełniać zawodowo pewnie nieraz usłyszy krzywdzącą opinię, że jest "wyrodną matką zaniedbującą dziecko przez karierę" (lub "wyrodną żoną zaniedbującą dom"), tak mężczyzna chorujący na depresję, czy nerwicę pewnie nieraz usłyszy równie krzywdzące słowa, że jest "obibokiem, leniem, któremu nie chce się pracować" (lub "nie chce mu się zmienić pracy na lepszą"). :?

 

Oczywiście nie chcę sugerować opinii, jakoby choroby jednej płci były "lepsze" / "łatwiejsze" niż dla drugiej. Staram się wskazać, że żyjemy w tym samym świecie, ale m.in. z racji płci postrzegamy ten świat inaczej. :roll:

 

Widzisz ziomek, dzisiaj chyba trzeci raz z rzędu widzę, że bardzo logicznie rozumujesz. Ale coś Ci powiem. I tak masz za bardzo stonowane te sądy, jak na mój gust.

Ja bowiem uważam, że akurat depresja, nerwica, faktycznie jest chorobą trudniejszą dla mężczyzn - właśnie z opisanych względów społecznych. Oni zdecydowanie częściej mają opory przed przyznawaniem się: "nie radzę sobie", "nie wiem co zrobię." Znacznie rzadziej niż powinni chodzą do psychologów. Statystyki mówią - depresja obie płcie dotyka mniej więcej po równo, z lekką przewagą kobiet... Taak, tylko "dziwnym zbiegiem okoliczności" mężczyźni pięć do sześciu razy częściej popełniają samobójstwo. I tak jest na całym świecie. Bo wszędzie mamy podobny podział ról. O statystykach alkoholizmu, narkomanii i "gromanii", o przestępczości wynikającej z dwóch pierwszych nałogów już nawet nie ma co wspominać.

A wszystko napędzane przez naszą wspaniałą kulturę, presję społeczną, stereotypy jaki to mężczyzna powinien/nie powinien być. Wyścig szczurów - czy raczej żmij gotowych łby sobie poupierdalać nawzajem.

Ile to razy powstrzymywałem się od płaczu, "bo wstyd"? Ile razy wstydziłem się swojej nieśmiałości, wątpliwości i konfliktów? Ile razy musiałem udowadniać, że nie jestem ciamajdą, ofermą, cipą, leszczem, fagiem, i czym tam jeszcze?

Może ktoś zapyta, w jakim celu to napisałem, co niby chciałem wnieść do topiku, i do czego takie myśli mnie zaprowadzą? Ano do niczego. Ot tak, po prostu chwilami nienawidzę kultury. Nie mężczyzn, nie kobiet, żydów, masonów czy pani Marzeny z naprzeciwka, tylko społecznych konwenansów. Chwilami porywa mnie rozpacz na to wszystko, chwilami złość. W tej chwili akurat nic. Teraz to ja w ogóle nie za wiele czuję, nie mam weny na pisanie, i jestem głodny jak cholera. Idę sobie ugotować budyń.

 

aha, i jeszcze jedno...

Ja też jestem chora,neurotyczna,itd,itp...daleko mi do ideału o jakim marzą faceci,nie umiem i nie lubie gotować,nie jestem milusia i potulna,histeryzuje i często trzeba sie mną poprostu zaopiekować.Czy to oznacza ,że nie zasługuje na miłość,bliskość,na to by być istotną dla kogoś?Do tego jestem raczej biedna niż bogata-czy to,że prawdopodobnie ani w tym roku,ani za 3 kolejne nie kupie mojemu chłopakowi na urodziny pięknego rolexa,czyni mnie nie wartą go?

 

Tak jak powiedział God's Top 10, jest to bardzo reprezentatywny przykład myślenia kobiet. Mężczyzn znacznie rzadziej stać na taki luksus, patrz wyżej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak jak pisałam., ciągle doszukujesz się tego czego dać Twoim zdaniem nie możesz. A ja patrząc na Twoją dojrzałość myślę ,że masz do zaoferowania o wiele więcej od niejednego "zdrowego" . Tylko trochę więcej wiary w siebie :tel2:

Otóż to. Bardzo ciężko jest się wyleczyć z takiego myślenia o sobie ale wiem, że można. Mi się to kiedyś udało. Pewne stare myślenie jeszcze czasem w człowieku pokutuje ale myślę, że przy odrobinie szczęścia i wsparcia (kogoś bliskiego, czy też terapeuty) można osiągnąć wiele na różnych polach w życiu. Tylko nie wolno się poddawać. Trzeba walczyć z własnymi "demonami" (cokolwiek by to nie było, czy choroba czy coś innego). Trzeba być też konsekwentnym i nie pozwolić sobie raz zejść z wyznaczonego kursu, choćby nie wiem co. Po prostu z doświadczenia wiem, ze szkoda życia na zaczynanie od nowa tej samej walki z sobą. Walka z własną psychiką to jest trochę jak wyrafinowana wspinaczka górska. Gdzieś po drodze na litej skale np 5 km nad ziemią wbijasz swoje haki aby wspiąć się wyżej. Wbijasz jednego, po czym ogromnym wysiłkiem następnego. Czasem te haki się oberwą pod ciężarem (problemów) ale nie spadasz w dół bo ten jeden jedyny hak jeszcze cię trzyma. Potem znów się wspinasz i wbijasz ponownie urwane haki. Ale wreszcie docierasz na szczyt. Czy ja dotarłem, to nie wiem ale na pewno nie pozwolę sobie na to aby zaprzepaścić ten cały wysiłek i spaść z tej "litej skały" jaką jest szczęśliwe ŻYCIE. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja osobiście nie wierzę w szczęście Singli, możecie ze mną się nie zgadzać ale człowiek samotni nigdy (IMO) nie będzie szczęśliwy - co nie znaczy, ze trzeba szukać sobie kogoś na siłę i uwieszać się na kimś byleby nie być samemu.

 

Są single z przymusu, a są też z wyboru i ci drudzy mogą być szczęśliwi i zapewne są, skoro sami się na to zdecydowali. Jest trochę naprawdę atrakcyjnych osób, które by mogły mieć prawie każdego przedstawiciela płci przeciwnej, a jednak nikogo nie chcą, często nawet na krótki romans. Po prostu niektórym wystarczy dobra praca/hobby i są spełnieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiolu-wlaśnie mi miłość nie "dodała skrzydeł",wracając do odległości to samo wyjście z domu...było wtedy dla mnie problemem,(wtedy kiedy jeszcze nie odpusciłem tego związku).Poza tym jest jeszcze jeden problem,nie umiem przyznawać się do uczuć wobec innych.W ogóle ciężko mówi mi się o takich sprawach,zawsze bałem się reakcji innych na to,że kogoś kocham/nienawidzę.

W ogóle co poznam jakiś związek dwojga ludzi to widzę w jego funkcjonowaniu wady...

Jak już mówiłem,miłość nie jest dla mnie sensem życia,bardziej przyjażń.Ogólnie miłość kojarzy mi się z wzajemnym cierpieniem,znoszeniem sie obojga ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są single z przymusu, a są też z wyboru i ci drudzy mogą być szczęśliwi i zapewne są, skoro sami się na to zdecydowali.

Różnie to bywa. Szczęście jest pojęciem względnym. Być może jest tak jak mówisz ale moim zdaniem "singlowanie" jest dobre za młodu. Na starość byłoby nie do zniesienia, kiedy np nie będziesz mieć do kogo otworzyć ust. Póki życie młode, praca, różne obowiązki, hobby i znajomi to jakoś nawet nieźle może być ale mówię. Ktoś kto z wyboru (podkreślam) rozważa samotność zalecam stanowczo 5 razy porządnie się zastanowić!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Poza tym jest jeszcze jeden problem,nie umiem przyznawać się do uczuć wobec innych.W ogóle ciężko mówi mi się o takich sprawach,zawsze bałem się reakcji innych na to,że kogoś kocham....nie wiem z czego to wynika.

Wiesz, słowa w takich przypadkach są mniej ważne, czasem nie trzeba o tym mówić, wystarczy okazywać. Poza tym to też przychodzi z czasem. Jestem pewna , że jak będziesz to czuł i będziesz szczęśliwy to słowa same przyjdą.

Z czego to wynika? Być może nigdy tego nie słyszałeś od własnych rodziców, ja np nie słyszałam nigdy i pewnie stąd również część moich problemów ze sobą, brak wiary w siebie itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bowiem uważam, że akurat depresja, nerwica, faktycznie jest chorobą trudniejszą dla mężczyzn - właśnie z opisanych względów społecznych. Oni zdecydowanie częściej mają opory przed przyznawaniem się: "nie radzę sobie", "nie wiem co zrobię." Znacznie rzadziej niż powinni chodzą do psychologów. Statystyki mówią - depresja obie płcie dotyka mniej więcej po równo, z lekką przewagą kobiet... Taak, tylko "dziwnym zbiegiem okoliczności" mężczyźni pięć do sześciu razy częściej popełniają samobójstwo. I tak jest na całym świecie. Bo wszędzie mamy podobny podział ról. O statystykach alkoholizmu, narkomanii i "gromanii", o przestępczości wynikającej z dwóch pierwszych nałogów już nawet nie ma co wspominać.

A wszystko napędzane przez naszą wspaniałą kulturę, presję społeczną, stereotypy jaki to mężczyzna powinien/nie powinien być. Wyścig szczurów - czy raczej żmij gotowych łby sobie poupierdalać nawzajem.

Ciekawe. Nie znałem takich statystyk. Sporo tłumaczą. I tak, masz rację że wina leży we współczesnym społeczeństwie i kulturze. Szkoda że w ubiegłych wiekach nie sporządzano takich statystyk, bardzo jestem ciekaw jakby wyglądały np. dla wieku XIX albo późnego średniowiecza (coś mi mówi że inaczej). Jakby nie patrzeć dopiero w poprzednim stuleciu świat stanął na głowie i zburzono pewien porządek rzeczy. Bo mnie się jednak zdaje że problem nie leży w samych oczekiwaniach wobec mężczyzn, ale w tym że we współczesnym świecie znacznie trudniej te oczekiwania spełniać.

 

Ile to razy powstrzymywałem się od płaczu, "bo wstyd"? Ile razy wstydziłem się swojej nieśmiałości, wątpliwości i konfliktów? Ile razy musiałem udowadniać, że nie jestem ciamajdą, ofermą, cipą, leszczem, fagiem, i czym tam jeszcze? (...) Chwilami porywa mnie rozpacz na to wszystko, chwilami złość.

A ja odwrotnie - właśnie dlatego dążę do tego by być twardszym. Śmielszym, pewnym siebie i wewnętrznie spokojnym. Przestać być ciamajdą, ofermą, cipą, leszczem, fagiem itp. Udowodnić, że jestem odważny, wytrwały, cierpliwy, zaradny. Bo jeśli współczesny świat, kultura, rodzina "uczyniły" mężczyzn słabszymi, kruchymi, wrażliwymi to najwyższa pora wrócić "do korzeni" =)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że w ubiegłych wiekach nie sporządzano takich statystyk, bardzo jestem ciekaw jakby wyglądały np. dla wieku XIX albo późnego średniowiecza (coś mi mówi że inaczej). Jakby nie patrzeć dopiero w poprzednim stuleciu świat stanął na głowie i zburzono pewien porządek rzeczy. Bo mnie się jednak zdaje że problem nie leży w samych oczekiwaniach wobec mężczyzn, ale w tym że we współczesnym świecie znacznie trudniej te oczekiwania spełniać.

Te same pytania sobie zadawałem, te samiutkie. Jeśli chodzi o sam wiek XX, i konkretnie Polskę, to wiem, że wskaźnik samobójstw wzrósł tak drastycznie dopiero po upadku komuny. Wiadomo - za komuny, mimo jej rozlicznych wad, nie było takiego wyścigu szczurów. Przyszedł kapitalizm, chaos, dżungla i te sprawy - no i mamy. Żadne inne wytłumaczenie tak pięknie nie pasuje według mnie.

A ja odwrotnie - właśnie dlatego dążę do tego by być twardszym. Śmielszym, pewnym siebie i wewnętrznie spokojnym. Przestać być ciamajdą, ofermą, cipą, leszczem, fagiem itp. Udowodnić, że jestem odważny, wytrwały, cierpliwy, zaradny.

Ha, no pewnie, ja również do tego dążę, aż za bardzo, stary. Wchodzimy tutaj na temat moich zaburzeń obsesyjnych, narcystycznych i depresyjnych.

Bo jeśli współczesny świat, kultura, rodzina "uczyniły" mężczyzn słabszymi, kruchymi, wrażliwymi to najwyższa pora wrócić "do korzeni" =)

Łap za oszczep i wio na mamuty, hehe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda że w ubiegłych wiekach nie sporządzano takich statystyk, bardzo jestem ciekaw jakby wyglądały np. dla wieku XIX albo późnego średniowiecza (coś mi mówi że inaczej). Jakby nie patrzeć dopiero w poprzednim stuleciu świat stanął na głowie i zburzono pewien porządek rzeczy.
Jest udowodnione naukowo, że zapadalność na choroby, zaburzenia psychiczne jest mniejsza w czasie wojen czy okupacji.

Prawdopodobnie wynika to z tego, że w trudnych czasach społeczeństwo ulega polaryzacji: kanalie "spółkują" z okupantem, "wrogiem" (nierzadko odgrywając się przy tym za "doznane zniewagi" z czasów pokoju), a "oczyszczona" (brakiem łotrów i kanalii) reszta społeczeństwa skupia się na wzajemnym wspieraniu, jednoczeniu w walce z "wrogiem". Przy wspólnym celu nawet jeśli ktoś "zostawał z tyłu", to mógł liczyć na pomoc. :brawo:

 

Natomiast dziś za bardzo nie ma "sztandarów", pod którymi można by się jednoczyć, skoro praktycznie każdy (czy tego chce, czy nie chce) "musi walczyć o swoje". Zbyt rzadko pojawiają się jakieś inicjatywy łączące ludzi. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do okazywania jakichkolwiek uczuć na realu to z tym tez mam trudnosci.

 

Nerwico ma XD - to chyba mamy ten sam problem. :mrgreen: Z tym, że ja okazuję uczucia pozytywne friendsom, a nagatywne nie-friendsom... XD Gorzej z uczuciami wobec płci przeciwnej, kamienna, a zarazem pokerowa twarz, oby się tylko ktoś nie domyślił co ja myślę i ewentualnie czuję... LOL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ogólnie przy ludziach,oprócz strachu,nie czuje nic ostatnio.Jak z kimś gadam to często mam tak,że myślę jak tu się wykręcić od dalszej rozmowy...no i zazwyczaj to robię.Jeżeli już jakaś kobieta zagada sama z siebie do mnie,co jest rzadkością,to zazwyczaj chwile rozmawiam i...znikam :mrgreen:.Kompletnie ludzi po prostu nie rozumiem.Czasem nie rozumiem nawet tego po co do mnie o czymś mówią..,

Wracając do okazywania uczuć to jak sobie nie odpuściłem znajomości wcześniej opisywanej,to po prostu tak jak Goldielocks-kamienna,pokerowa twarz....no i kompletnie jakoś nie umiałem okazać tego co czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem 3 indywidualne,kazda trwała rok lub ponad rok.Pierwszy psycholog mi w ogole nie pomógł.Drugi zdązył mi pomóc w zwalczaniu niektórych objawów nerwicy..zdążył,bo zmarł,z 3 po ponad roku stwierdziłem,że marnuje kase,bo nie dość,że nie pomógł to na dodatek w pewien sposób mnie oszukał,ale nie chce o tym pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na Orkana juz bylem gadać z taką psycholog w sprawie terapii grupowej kiedyś...to mnie opieprzyła :D:mrgreen: ,zaczeła na mnie wrzeszczeć że pewnie sobie myśle,że dzienna terapia to odpoczynek od studiów,że co ja w ogóle u niej robię....heh a tak naprawdę okazało sie,że chciała mnie jak najszybciej wypieprzyć z gabinetu bo się gdzieś spieszyła... :mrgreen:

To było na ulicy Orkana właśnie,a nr budynku powyżej 100.To było w przychodni takiej...nie pamietam nazwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

 

Zaraz po rozstaniu się z moją byłą żoną, przeczytałem o terapii jaką stosują w USA. Należy uruchomić wyobraźnię i wyobrazić sobie kobietę jako worek z odchodami, cuchnącą, brudną i rozkładającą się - działa !!!.

By dać sobie radę ze swoją męską pożądliwością - można wizualizować sobie kobiety jako rozpadające się chodzące trupy, do tego dodajesz w wyobraźni zapach smrodu niedomytej kobiety. Wyobraź sobie że kobieta która Cię pociąga nie myła się od pół roku, ma teraz okres i nie używa podpasek - totalny smród. Ochota na sex i amory od razu przechodzi.

 

Mam nadzieję że pisząc te słowa powyżej nikogo nie uraziłem, jeżeli jednak tak się stało Przepraszam. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Należy uruchomić wyobraźnię i wyobrazić sobie kobietę jako worek z odchodami, cuchnącą, brudną i rozkładającą się - działa !!!.

By dać sobie radę ze swoją męską pożądliwością - można wizualizować sobie kobiety jako rozpadające się chodzące trupy, do tego dodajesz w wyobraźni zapach smrodu niedomytej kobiety. Wyobraź sobie że kobieta która Cię pociąga nie myła się od pół roku, ma teraz okres i nie używa podpasek - totalny smród. Ochota na sex i amory od razu przechodzi.

 

Ciekawa metoda, ciekawa... Ale w życiu nie byłbym zdolny do czegoś takiego, hehe. Kobiety to zbyt cudowne i słodkie stworzonka, żeby się tak z nimi obchodzić, nawet w wyobraźni :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Ciekawa metoda, ciekawa... Ale w życiu nie byłbym zdolny do czegoś takiego, hehe. Kobiety to zbyt cudowne i słodkie stworzonka, żeby się tak z nimi obchodzić, nawet w wyobraźni :D

 

Brawo Krzysiu:) mam nadzieję ,że to nie dlatego ,że się tu chcesz jakiejś lasce przypodobać :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×