Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja nerwica pogroszyła sie po wizycie u psychologa


Mister94

Rekomendowane odpowiedzi

Mysia!

Też mam często napięcie, czy postępuję właściwie. Zauważyłam, że składam się z dwóch części : zdrowej, która intuicyjnie i rozsądkowo mówi mi, jak żyć i że moja "naturalna" wrażliwość jest wystarczająca (wrażliwość serca), oraz drugiej, absurdalnej, ślepego pędu do doskonałości, która w istocie jest stanem nienaturalnym, niemożliwym i hamuje rozwój, zamiast go wspomagać. Zgadnij, której słucham? Z tym, że ja mam mamę po swojej stronie, w tej wrażliwości zdrowej, bo nie wychowywała mnie restrykcyjnie. Ty masz głos mamy po drugiej stronie, to utrudnia.

Podziwiam Twoją konsekwencję w szukaniu rozwiązania i odpowiedniej terapii.

Terapia humanistyczno - egzystencjalna to coś, co możemy też sami ciągle podejmować swoim życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysia!

Też mam często napięcie, czy postępuję właściwie. Zauważyłam, że składam się z dwóch części : zdrowej, która intuicyjnie i rozsądkowo mówi mi, jak żyć i że moja "naturalna" wrażliwość jest wystarczająca (wrażliwość serca), oraz drugiej, absurdalnej, ślepego pędu do doskonałości, która w istocie jest stanem nienaturalnym, niemożliwym i hamuje rozwój, zamiast go wspomagać. Zgadnij, której słucham? Z tym, że ja mam mamę po swojej stronie, w tej wrażliwości zdrowej, bo nie wychowywała mnie restrykcyjnie. Ty masz głos mamy po drugiej stronie, to utrudnia.

Podziwiam Twoją konsekwencję w szukaniu rozwiązania i odpowiedniej terapii.

Terapia humanistyczno - egzystencjalna to coś, co możemy też sami ciągle podejmować swoim życiem.

 

Dziękuję Ci refren za twoje słowa. To co piszesz brzmi tak znajomo... ślepy pęd do doskonałości... który hamuje zamiast rozwijać...

 

Moje poszukiwanie rozwiązania oscyluje na pograniczu obsesji ;-) choć można by to nazwać dużym samozaparciem i determinacją :-)

 

Ostatnio sama stosuję dla siebie elementy trzech podejść:

1. psychoanaliza, aby dotrzeć do źródeł konfliktu i przyczyn zaburzeń (w sumie to przepracowywane jest też na terapii)

2. elementy terapii implozywnej, tzn, teza, że "lęk można przetrzymać" (oswojenie i następnie wygasanie lęku, już nie wpadam w panikę gdy się pojawia, ale po prostu trwam)

- oraz poznawczej - czyli szukanie innych interpretacji moich obaw - np. może coś źle zrobię, ale czy muszę wszystko zawsze robić dobrze? czy naprawdę zdarzy się coś złego, gdy czegoś nie zrobię?

3.humanistyczno-egzystencjalna - doświadczyć, przeżyć coś nowego, w relacjach z ludźmi, przełamuję stare schematy, poruszam tematy, których dotąd bałam się poruszać...

 

refren, a czy mogę zapytać jakiego rodzaju problemy miałaś? i skąd się wzięły (jeśli wiesz), bo jak zrozumiałam, mama była dla ciebie wsparciem. Piszesz bardzo dojrzale, zastanawiam się ile masz lat?

 

Dodam że oczywiście kontynuuję terapię, mimo wszelkich poszukiwań nie jestem przecież specjalistą, zresztą uważam, że relacja z terapeutą, jako drugim człowiekiem odgrywa tu ogromną rolę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysia, uda Ci się! Twoja determinacja jest niesamowita (i możliwości). Szczerze mówiąc nie wiem dokładnie skąd się wzięły moje problemy. Może u mnie to kwestia jakichś predyspozycji i różnych sprzecznych doświadczeń, które ciężko ze sobą pogodzić, różnych wzorców osobowych, które chciałam realizować jednocześnie? Czytałam ostatnio, że natręctwa są efektem nadpobudliwości niektórych funkcji :myślenia, wyobraźni, ruchu, uczuć, która nie znajduje właściwego ujścia. Po prostu za dużo myślę, za mało robię :). Poza tym mój ojciec ma dwubiegunówkę, geny też nie pies, choć mi w co innego poszło. 27 mam podobno lat, ale zatrzymałam się na 20stu :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym Twoim wiekiem z mojej strony to miał być komplement - uważam, że Twoje wypowiedzi są naprawdę trafne i rozsądne. I sympatyczne.

Ja jutro idę do swojej terapeutki i pomimo wszystkich swoich "przemyślanych madrości" czuję się coraz bardziej napięta, niespokojna, na temat- czy czegoś nie zapomnę, czy wszystko jej powiem co istotne itp. itd. I cała teoria na nic ;-( No może jednak - aż - na tyle, że "trwam" i nic nie robię, wiem już że te lęki potrafię przetrzymać, ale są tak potwornie uciążliwe, ja się męczę... i może ławiej by było wskoczyć w jakieś natręctwa.... jak alkoholik sięga po kielicha - ja mogłabym rozładować napięcie swoimi rytuałami.... ale tego nie zrobię. Czuję się jak niepijący alkoholik - czyli w naszym przypadku: niepraktykujący nerwicowiec!!!

 

[Dodane po edycji:]

 

Chcę się z wami podzielić swoim nowym doświadczeniem. Przygotowując się na wizytę do terapeutki przyszykowałam kartkę, aby nic nie zapomnieć. Jest to jedna z tych rzeczy, które chciałabym zmnieniać (te zapiski i kontrola, aby nie zapomnieć). Następnie wieczorem myślałam o czekającym mnie spotkaniu, o tym, że ona będzie mnie zachęcać, aby nie korzystać z kartki, no i co wtedy: jeśli ulegnę jej (a nie chcę) to w sumie będzie udawane i pod przymusem, aby "było dobrze", czyli jakby jednak poddawanie się mojej skłonności do dążenia do "dobrego" nawet pod przymusem. I wiecie co mi przyszło na myśl, całkiem spontanicznie: powiem jej, "nawet jeśli to będzie źle, że ja to powiem z tą kartką to ja i tak to zrobię"!!!! ........ Od lat moim demonem i obawą jest, aby nic nie zrobić źle, a tu nagle impuls, że ja jak mam taką wolę, to zrobię to co jest być może "źle", że mogę to zrobić, że sobię na to przyzwolę, a nawet to "wywalczę".... niewiarygodne ;-) Zobaczymy co dalej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem pierwszy raz na forum. Jak zdążyłem się zorientować, jestem tu seniorem.

Także od młodości do niedawna byłem "posiadaczem nerwicy". W młodości zaczęło się to objawiać omdleniami, później fobią społeczną i fatalnymi dla prowadzenia "normalnego życia" konsekwencjami. Pierwszą pomoc uzyskałem, gdy - przełamując obawę/lęk przed kompromitacją postanowiłem skorzystać z porad psychoterapeutki. Częściowo otworzyła mi ona oczy w kierunku właściwego spojrzenia na świat i siebie. Następnie stwierdziłem, że i tak mi nie pomoże całkowicie pozbyć się choroby/będzie za dużo kosztowało, a skuteczność niezagwarantowana/będzie za długo trwało. "Żyłem" więc dalej, korzystając okazjonalnie z lektury książek o tematyce psychologicznej, gdzie znajdowałem nieraz opis całkowicie pasujący do nękających mnie objawów. Lecz co innego wiedzieć co dolega, co innego umieć temu zaradzić. W moim przypadku nerwica była skutkiem wielopokoleniowego braku zaspokojenia emocjonalnego, co np. u mojej mamy, łącznie z "okolicznościami życiowymi" , było przyczyną choroby afektywnej dwubiegunowej.

I tutaj zacznę opowieść, która nie wszystkim się spodoba. Otóż po dokładnym przemyśleniu wszystkich aspektów tzw. "obiektywnej rzeczywistości", amatorskiej analizie działania świata, doszedłem do wniosku, że można przyjąć, że zastany przez każdą osobę świat ma swoistą hierarchię oraz, że istnieje wiele analogii, którymi można pomóc sobie, aby jak najlepiej go zrozumieć. Np. organizacja kraju: służby transportowe, służba zdrowia, policja, oczyszczalnie, energetyka, zaopatrzenie w żywność, telewizja, radio - wszystkie te formacje mają swoje odpowiedniki w organizmie jednego człowieka. Założyć można, że analogii i wzajemnych powiązań jest więcej. Niektóre zapewne jeszcze nie odkryte, a na 100% istniejące - w taki sam sposób, jak np. w X wieku istniały częstotliwości radiowe i promienie Roentgena, lecz nie było środków, aby udowodnić ich istnienie.

Niedawno nękany drastycznie pogarszającym się stanem zdrowia, natknąłem się na anons prasowy, reklamujący KOSMOENERGETYKĘ. Kobieta zachęcała do skorzystania z jej usług, twierdząc przy tym, że leczy właściwie wszystkie choroby. Do tej pory byłem NAPRAWDĘ bardzo sceptycznie nastawiony do tego rodzaju działalności. Poza tym sama nazwa sugerowała moim zdaniem, iż ktoś ma możliwość zbudowania wahadłowca kosmicznego i skutecznie wyekspediuje go co najmniej na orbitę wokółziemską. Jednak zdesperowany postanowiłem skorzystać z jej propozycji i pozwolić się uleczyć.

Przed udaniem się na terapię moje dolegliwości polegały na tym, że czułem, jakby kręgosłup rozpadał mi się na kawałki. Przed każdym wyjściem do pracy nie byłem pewien, czy tam w ogóle dotrę, a co dopiero, czy uda mi się o własnych siłach wrócić. Pod podeszwami stóp i na wewnętrznej stronie dłoni występowały ostre bóle, jakby cięcie nożem. Myśli miałem tak nieuporządkowane i pesymistyczne, że trudno nawet to opisać. Muszę dodać, że dolegliwości kręgosłupowe zaczęły się u mnie ok. 20-go roku życia. Wygaszane zastrzykami, powracały co rok, później, po rozwodzie, nastąpił stały ból. Ostatnio, gdy trafiłem do właściwego kręgarza, wizyta u niego dawała komfort na 1 rok, później na pół, a ostatnio już czas bez bólu liczyłem w tygodniach. Tak więc pełen obaw i niedowierzania pojechałem na pierwszą wizytę. Po wstępnej rozmowie postanowiłem, że spróbuję oraz, że dotrwam do jakiegoś końca, nie wymiękając jak słomiany ogień. Już po pierwszym seansie poczułem W I E L K Ą U L G Ę. Jednak aby przekonać się, że T O N A P R A W D Ę D Z I A Ł A potrzeba mi było ok. 8 seansów. Terapia jest nieinwazyjna, przyjemna i rzeczywiście działa. Działa nie tylko na ciało i ducha.

Dalej już może zamilknę, bo jeszcze mnie spalą na stosie.

Jeśli kogoś zainteresuje ciąg dalszy lub szczegóły, które raczej z poszanowania cierpliwości czytelników, niż z braku miejsca pominąłem, czekam na głosy. Jak sądzę kryptoreklama jest tu zakazana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×