Skocz do zawartości
Nerwica.com

Obojętność/otępienie w depresji


webster84

Rekomendowane odpowiedzi

własnie.. tabletki zbytnio nie pomagaja, chociaz mozliwe ze akurat bralam nieodpowiednie.

natomiast psycholog. heh chodzilam i za duzo nie pomogł, nie umialam okreslic co mi dokladnie jest a on znow zbytnio nie rozumial o co mi chodzi. Gdy juz chcialam skonczyc z tymi spotkaniami to wystarczylo powiedziec ze juz wszystko dobrze, a on odrazu uwierzyl.

 

mialem identycznie!

ale badzmy powazni - co mozemy zrobic, aby to sie zmienlo? musi byc jakas przyczyna, nawet jeli jest to jakies zaburzenie wewnetrznie uwarunkowane przez nieprawidlowe fukcjonowanie czegos tam w mozgu

 

ja to sobie po trochu tak tlumacze ze zawsze bylem indywidualista i przez to ze sie nigdy nie zrzylem zbytnio z grupa rowniesnicza nie wroslem w pewne zorce zachowan i stad to pogubienie, marzenia so niedostosowane do reala, i stad sie biora sprzecznosci, a stad juz niedaleko do niezadowolenia etc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chociaz masz jakies wyltumaczenie, natomiast ja nie widze zadnego. Nie mam zadnych problemow z nawiazywaniem znajomosci i ogolnie na codzien jestem usmiechnieta. No ale dusze wszystkie problemy w sobie, pozniej byle pierdola sprawia ze nagle wybucham, a wtedy to juz tylko wyrzywam sie na sobie. (no ale nie mowie tu o jakims cieciu sie)

tez mialam troche wygorowane wymagania co do siebie i mojej przyszlosci, szczerze to moj entuzjazm skonczyl sie gdy plany co do studi poszly sie ... no nie wypalily.

no ale zeby takie cos bylo przyczyna to troche niepojete dla mnie.

sama nieraz mysle ze poprostu sobie wkrecam to wszystko, jestem zla sama na siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do tej pory mialam wszystko poukladane szczesliwy zwiazek z moim wymarzonym facetem, studia, plany na doktorat, slub dzieci i odstawilam leki bo bylam szczesliwa i silna i bach nawrot nie czuje nic chlod obojetnosc, nie czuje milosci szczescia radosci wrocilam do citabaxu jeszcze wieksza obojetnosc, zaczelam terapie boje sie ze uczucia niw wroca tak bardzo sie boje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

ja juz od jakis 3 lat jestem w potwornej kondycji intelektualnej... regres, dno.

ciezko mi z tego wybnąć byc moze tez dlatego, że akurat źle zaczeło się dziać pod koniec gim... więc w liceum poleciało z górki, przywarła do mnie metka i teraz jestem oblepiona tym byciem ograniczonym debilem, choć wczesniej wyprzedzałam wiekszość rówiesników...

 

srtasznie się boję że to nieodwracalne, że mój umysł sie nie ma juz jak otwierać... że po prostu jestem głupia... to nie do wytrzymania. to poczucie że jestem obok, ze nie ogarniam, nie wiem blabla chaos pustka.

zimno ciemno i we mgle :/

czasem myslę, ze wszystkie przyczyny mojego stanu sa logiczne i stan ten mozna nazwac nienormalnym co oznaczaloby ze moze byc inaczej- normalnie tylko potrzeba czasu i pracy... ale przewaznie czuję że nie ma perspektyw...

pomijajac juz fakt że przez to wszystko narobiłam sobie takich zaległości że.... eh ;) to potęguje stracj etc etc błędne koło

 

ale sport polecam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wg mnie to ze ktos jest samotnikiem zalezy od jego mozgu, jego percepcji, postrzegania swiata, potrzeb. jesli ja jestem samotnikiem tzn. ze nie mam potrzeby, po prostu nie czuje ze musze sie z kims spotkac i tyle. ale nie teraz wciskaja ludziom, ze jak sa sami (tak sami, bo sam nie oznacza samotny) to im sie dzieje krzywda i specjalnie robia ludziom metlik w glowie, zeby dazyli do rzeczy, ktroa jest dla tego czlowieka niemozliwa. czlowieku jezeli przez zalozmy szkole srednia nie spotykales sie z kolegami tzn. ze taki sie urodziles i juz. w swiecie zwierzat zalozmy taki jastrzab sam zyje, a z kolei kaczka zyje w stadzie i nikt nie mowi, ze cos jest nie tak z tymi zwierzetami. ale jak czlowiek sie nie spotyka z innymi to mowia od razu, ze chory. czlowiek jest taki jak mu na to jego mozg pozwala i caly jego uklad nerwowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wg mnie to ze ktos jest samotnikiem zalezy od jego mozgu, jego percepcji, postrzegania swiata, potrzeb. jesli ja jestem samotnikiem tzn. ze nie mam potrzeby, po prostu nie czuje ze musze sie z kims spotkac i tyle. ale nie teraz wciskaja ludziom, ze jak sa sami (tak sami, bo sam nie oznacza samotny) to im sie dzieje krzywda i specjalnie robia ludziom metlik w glowie, zeby dazyli do rzeczy, ktroa jest dla tego czlowieka niemozliwa. czlowieku jezeli przez zalozmy szkole srednia nie spotykales sie z kolegami tzn. ze taki sie urodziles i juz. w swiecie zwierzat zalozmy taki jastrzab sam zyje, a z kolei kaczka zyje w stadzie i nikt nie mowi, ze cos jest nie tak z tymi zwierzetami. ale jak czlowiek sie nie spotyka z innymi to mowia od razu, ze chory. czlowiek jest taki jak mu na to jego mozg pozwala i caly jego uklad nerwowy.

 

Oczywiście niektórzy lubią czasami pobyć sami, to bywa nawet potrzebne. Ktoś może być bardziej lub mniej towarzyski - owszem. Jednak uważam, że człowiek potrzebuje człowieka i dlatego

nie zgadzam się z Tobą - samotność to cierpienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdarzają się ludzie którzy najlepiej się czują żyjąc samotnie - to fakt. Ale często samotność nie jest decyzją i wynika z blokad albo niedostosowania... Obydwie sytuacjie w przyrodzie występują...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej jakies zmiany u kogos na lepsze?

 

 

Witam. Tak u mnie zmiany na lepsze. A w grudniu było tak źle że mogłem tylko leżeć w łóżku cały dzień. Nie byłem w stanie zrozumieć smsa i wiele innych sytuacji. Od ponad 4 miesiecy biorę antydepresanty, chodzę na terapię coraz rzadziej...., pracuję od prawie 2 miesiecy, kończe ostatni semestr studiów doktoranckich na SGH, ćwiczę regularnie, pomagam rodzinie... jest OK.

Nie często zaglądam na forum bo juz mam tzw. ,,swoje życie" w realu i tu się realizuję czego życzę każdemu.

Natomiast uważam za swoją powinność oddać pomoc którą tu zastałem innym osobą z forum.

 

Da rade wyjść z depresji!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to prawda również na niczym skupić się nie mogę mam teraz sesje i prawdę mówiąc nie wiem czy będę w stanie ją zdać ostatnio jedną regułkę próbowałem nauczyć się przez 30 min. i nic... Jeśli chodzi o obojętność to jest to największy problem. Gdyż całe moje otoczenie zaczeło to wykorzystywać, zawsze byłem osobą twardą zdecydowaną pewną siebie ani na chwilę nie dawałem komuś do zrozumienia że jest we mnie krzta nie pewności, zawsze uważałem że trzeba mieć dupę twardą i wszystkim dokoła mnie wpajałem taką idee. A teraz...... wszyscy wykorzystują moją nie pewność z obojętnienie myśląc że poprostu się zmieniłem z nie wiadomych przyczyn. Mój brak zainteresowania każdy odbiera personalie, a nie wie że to ze mną jest coś nie tak i to dodatkowo mnie męczy. Brak wyrażania ideałów i poglądów w moim świecie stawiają mnie w roli takiej że nie jestem wart tego co cenią sobie inni. Chodź nie wiedzą oni że przyczyna nie leży w moim charakterze, lecz w depresji. Przez to każdy sobie coś tam myśli na mój temat.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja miałam depresję, nie potrafiłam podjąć żadnej decyzji. Spałam a właściwie leżałam w ciuchach gapiąc się w sufit albo ścianę i wstawałam tylko do toalety i ew. piłam. Ojciec polał mnie wodą żebym wstała i wyszedł do pracy. Kiedy wrócił i zobaczył, ze leżę na ciągle wilgotnej poduszce zaczęło się dzwonienie po psychiatrach.

Na wizycie lekarka zapytała mnie czy myślałam o samobójstwie, powiedziałam że tak ale zarówno życie jak śmierć wydaję mi się kompletnie bez sensu.

Napisała mi skierowanie do psychiatryka i nastraszyła mamę, że jak tam szybko nie trafię to istnieje wysokie ryzyko samobójstwa.

W szpitalu zrobili mi tomografię, potem naszpikowali lekami i położyli w sali zaraz obok dyżurki, żeby pielęgniarki mogły łatwo kontrolować czy przypadkiem się nie zabijam.

Po roku szpitalnego leczenia depresji i zaburzeń odżywiania wróciłam do życia. Chodziłam tylko co jakiś czas na wizyty kontrolne.

Wyleczyli mnie! Później już nigdy nie wpadłam w depresję. Także można z tego wyjść! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

też miałam podobny stan. Problemy z myśleniem, kojarzeniem, pamięcią, nie ogarniałam co się dzieje wokół. Najboleśniejsze było uczucie pustki emocjonalnej, że życie straciło cały swój smak i nic nie sprawia mi przyjemności ani w ogóle nie daje się odczuć. Na szczęście jest to odwracalne, ale rzeczywiście czasem trudno to odblokować, mimo zmian leków. U mnie wyjście z tej pustki było niezależne od leków, to znaczy nie zmieniłam ich, a się udało. To znaczy dostałam takie, które pomagały na kojarzenie, dały jako taką przytomność. A za emocje wzięłam się w końcu sama. Znaczenie miał też upływ czasu w lepszym funkcjonowaniu. Ciężko przełamać jest błędne koło: ponieważ nic nie czujemy, wydaje się nam, że życie nas nie dotyczy, a ponieważ siebie skreślamy, nie ma nowych bodźców, które przełamałyby obojętność. Uczucia trzeba czasem intensywnie podstymulować, żeby przebić się przez mur. Trzeba spróbować wrócić do rzeczy: muzyki, książek, filmów, wspomnień które najintensywniej na nas działały. Na początku nic nie czuć. Ja się wkręciłam intensywnie w poezje nastrojową (na mnie akurat działa) i poczułam w pewnym momencie takie "coś" - malutką, bledziutką kropelkę uczucia. Przez następne godziny,dni, tygodnie próbowałam ją "poszerzać" stopniowo i się udawało. Na początku wg moich doświadczeń trzeba odblokować seksualność (myśli, wyobraźnię, odczuwanie) a potem przechodzić do innych "bledszych" uczuć . To taki krąg promieniowania, które się rozszerza. W centrum jest właśnie erotyka, a na obrzeżach np. melancholia, że deszcz pada.

Oczywiście na dłuższą metę ważna jest też motywacja do życia, wyznaczanie sobie jakichś celów. A są takie momenty, kiedy trzeba robić coś na siłę: na przykład spotykać się ze znajomymi, nawet jeśli nie sprawia to w tym momencie przyjemności, tylko jest wysiłkiem. Powoli, niezauważalnie ten wysiłek przynosi efekty.

Do końca jednak trudno mi określić, dlaczego po pół roku obojętności nagle okazało się, że to już ten moment, żeby z tego wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie.... widzę, że jednak nie jestem sama. Chociaż tyle pocieszenia... Tylko ja kompletnie już sobie z tym nie radzę, to trwa już od kilku lat, teraz czuję, że po prostu nie mogę się nad niczym skupić. Kompletny brak zapamiętywania, koncentracji.... niedługo mam końcowe egzaminy i nie wiem, jak dam sobie radę. Czasem mam wrażenie, że jestem gorsza od innych. Czytam coś po kilka razy z rzędu i nie wiem co czytam, to jest nie do zniesienia. Jeśli znacie sposoby radzenia sobie w takiej sytuacji, proszę bardzo o kontakt. Podaję mój nr gg 8445805. Będę wdzięczna za jakieś podpowiedzi. Z góry dziękuję i pozdrawiam Was ciepło :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×