Skocz do zawartości
Nerwica.com

Charakter pisma


Gość takajakaś18

Rekomendowane odpowiedzi

czesc..jak myslicie,czy z charakteru pisma mozna dowiedziec sie czegos o czlowieku

..ja mam problem ,bo z czasem coraz brzydziej i mniej estetycznie

pisze(czasem odczytac nie moge)jest to czyms spowodowane czy po prostu wynika z lenistwa i złych przyzwyczejen?Uwazacie ,ze moze miec to zwiazek z nerwica?:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć, różne spotyka się na ten temat opinie. Faktem jest, że mnie udało się niemal całkowicie zmienić charakter pisma w swoim czasie, z czego jestem w sumie zadowolony. Dla wielu osób jest on po prostu nieczytelny a mnie się podoba! ;). W tym samym okresie zaczynała też stopniowo dojrzewać moja nerwica, ale nie traciłbym czasu na doszukiwanie się tutaj jakichś głębszych związków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponoć artyści stawiają obok siebie duże i małe litery (tj. że nawet te małe piszą większe np w środku wyrazu :P ) i ja tak faktycznie mam, do tego stawiam dużo zawijasów. Natomiast moje pismo dostosowuję do sytuacji- w szkole piszę notatki maczkiem, bo mniej miejsca zajmuje i lepiej się z tego uczę, pisma urzędowe piszę pismem prawie że technicznym lekko okrągłym i czytelnym, natomiast prywatną korespondencję i podpisy pismem artystycznym, zawijanym i chyba pięknym, starannym - uczyłam się kaligrafii w szkole.

 

A czy ma to związek z nerwicą? Chyba nie... Chociaż jak się stresują/martwię/boję to bazgrolę jak kura pazurem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie jest możliwe zrobienie czegokolwiek przez człowieka, bez zostawienia jakiejś "cząstki siebie" w tym, co się zrobiło. Choćby chodziło o najzwyklejsze układanie pudeł (o umeblowaniu domów i mieszkań nie wspominając ;) ) - jedna osoba poukłada je pedantycznie, a inna niechlujnie... a to już daje pewne wyobrażenie o osobie, która to zrobiła.

 

Tak samo jest z charakterem pisma - daje pewien obraz o nas. Z resztą nie bez powodu istnieje pojęcie "charakter pisma".

W "nieczytelnym" charakterze pisma można by się doszukiwać obaw przed przelewaniem własnych myśli na papier, obaw przed niewłaściwym zrozumieniem przez osobę czytającą... albo najzwyklejszy pośpiech przy pisaniu. Z kolei w charakterze pisma ozdobionego zawijasami (co z reguły jest domeną kobiet ;) ), próbę zwrócenia uwagi nie tylko na pismo, ale również na osobę piszącą. W drobnym maczku można doszukiwać się skromności, w wielkiej "czcionce" raczej braku tejże skromności. Naprzemienne pisanie wielkich i małych liter to chyba chęć wyróżnienia się, ekstrawagancji.

Tak czyjeś pismo mógłbym zinterpretować (pewnie w jakimś stopniu błędnie) sam, a ile z charakteru pisma wyczytuje grafolog... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wygląda tak, że jak jestem szczęśliwa - piszę bardzo duże litery, takie 0,5 na 1 cm, a jak się czuję gorzej, to mniejsze :) poza tym to nie wydaje mi się czy to rzeczywiście mówi dużo o charakterze, a nawet jeśli mówi to warto się tym zajmować?

 

Zdarzało Wam się pisać przez sen? Ja tak mam czasami jak zasypiam na zajęciach w trakcie notowania i straszne bzdury mi wychodzą, prawie nieczytelne... Jakbym zapisywała to co mi się śni.

 

Fascynuje mnie że niektórzy ludzie potrafią tak z premedytacją zmienić swój charakter pisma, na przykład specjalnie zmusić się żeby pisać inaczej. Mi to jakoś nigdy nie wyszło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

takajakaś18,

 

Zadaj sobie pytanie jak często piszesz?

Czy częsciej piszesz na klawiszach? czy może częściej sporządzasz notatki recznie?

 

Jesli niezbyt często pisze się odręcznie.......pisanie poprostu sprawia nam ból. To tak jak z gimnastyką....jeśli cwiczysz regularnie.......jesteś w niezłej kondycji. Jeśli się zaniedbasz.....masz zadyszkę i kulejesz....

.........ale to moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam pretensji do swojego charakteru pisma,moze dlatego ,ze gdy chodzilam do szkoly nie bylo jescze komputerow i wszystkie notatki sporzàdzalam odrècznie? Monika1974, zgadzam siè z Tobà,ze pisanie jest jak gimnastyka.Pamiètam ze szkoly nawet takie cwiczenia za karè:nauczyciel mowil:'za karè napiszesz w domu 200 razy:''nie bèdè wiècej rozmawiac na lekcji''jesuu co to za czasy byly :lol::lol::mrgreen::twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pisałam od pierwszej klasy szkoły podstawowej piórem. Będę nieskromna teraz........ mam ładny charakter pisma.

 

Pismo można wyćwiczyć.

 

wovacuum

 

Pamiętam te czasy, ale ja nie musialam pisać za karę........taka grzeczniutka dziewczynka ze mnie była.

 

A wyobrażasz sobie dzisiaj? W ogóle słowo "kara" kojarzy się dzisiejszym rodzicom z czymś złym, powoduje zbulwersowanie.

Ja tam wolałam reżim i dyscyplinę w szkole. Jakoś nikomu nic sie nie stało pomimo surowosci dawnych nauczycieli.

 

A teraz? Nie chcę komentowac bo to moje zdanie, a tematem jest charakter pisma :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, ja tez pisalam piorem i pamiètam zawsze umazane atramentem,palce i kolnierzyki od fartuszkow :roll: poza tym,mielismy zajècia z kaligrafii i moze dlatego tez ma to oddzwièk w naszych charakterach pisma.Czy dzisiaj w szkolach dzieci piszà piorem albo majà takie zajècia ??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaligrafia to owszem jest ale tylko w liceach i gimnazjach plastycznych ;) Na uczelni to już coraz częściej ludzie przychodzą na wykłady z laptopem notować. Ale ja tam wolę odręcznie. Pisanie sprawia mi przyjemność. Ale piórem jest niewygodnie i ja bym nie dała rady zanotować całego wykładu piórem. Czarny długopis nieznanej firmy za 1 zł to mój faworyt :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja czasem tez lubie pisac ,ale od jakiegos czasu tak brzydko pisze,ze odczytac tego nie potrafie.Nigdy chyba slicznie nie pisałam,ale teraz jest coraz gorzej...Chcialabym zmienic charakter pisama tylko nie weim jak,chociaz wrocic do poprzedniego...Ja robie litery duze male,pochyle w rozne strony ,pisze jak mi sie podoba-ale na pewno niewyraznie;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdarzało Wam się pisać przez sen? Ja tak mam czasami jak zasypiam na zajęciach w trakcie notowania i straszne bzdury mi wychodzą, prawie nieczytelne... Jakbym zapisywała to co mi się śni.
tez tak mialam na porannym wykladzie :mrgreen: czasem zapisywalam cale wyrazy 'ze snu'

watpie zeby charakter pisma mial jakis zwiazek z zaburzeniem

ja od dziecinstwa strasznie bazgram a kiedys bardzo duzo pisywalam recznie i nic sie nie zmienilo

jesli juz to zawsze wydawalo mi sie ze sposob pisania odzwierciedla bardziej stały charakter czlowieka osobowosc tak jak to bylo juz wspomniane

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poza tym to nie wydaje mi się czy to rzeczywiście mówi dużo o charakterze, a nawet jeśli mówi to warto się tym zajmować?
Czy warto się zajmować ? Dla jednych warto, dla innych nie. Podobnie jest m.in. w kwestii sportu. Część osób emocjonuje się tym, gdy ktoś uprawia sport, jakie osiąga wyniki itd. itp. A są również osoby, które ten po prostu sport uprawiają, bez rozmyślania o tym, co kto sobie pomyśli o nich, o ich wynikach ;)

 

Pamiętam te czasy, ale ja nie musialam pisać za karę........taka grzeczniutka dziewczynka ze mnie była.

 

A wyobrażasz sobie dzisiaj? W ogóle słowo "kara" kojarzy się dzisiejszym rodzicom z czymś złym, powoduje zbulwersowanie.

Ja tam wolałam reżim i dyscyplinę w szkole. Jakoś nikomu nic sie nie stało pomimo surowosci dawnych nauczycieli.

W kwestii pochwały dla dawnej surowości nauczycieli, chyba właśnie często jest wręcz odwrotnie. Tak bardzo co niektórym uczniom z dawnych czasów (a jednocześnie dzisiejszym rodzicom !!!) zapadła w pamięć ta surowość nauczycieli, że dziś robią dosłownie wszystko, by ich "dziecko miało lżej". Dochodzi do absurdów, gdy rodzice wypisują zwolnienia z lekcji, by dzieci bądź "nie musiały się pocić" na WFie, bądź by nie musiały "przeżywać stresu" na sprawdzianach, bądź jeszcze awanturują się w szkołach, że "głąby-nauczyciele" nie poznali się na "geniuszu" ich pociech, "zaniżając" im oceny :shock:

Nie wiadomo tylko, czy śmiać się, czy płakać z takiej sytuacji :roll:

Choć sprawiedliwie trzeba przyznać, że czasem inicjatywy rodziców są bardzo racjonalne, jak np. opór przed posyłaniem sześciolatków do szkół, które to szkoły często nie są na to przygotowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10

 

No właśnie......rodzice często źle sie wyrazają przy dzieciach na temat nauczycieli. Faktem jest,że dużo dzisiejszych, zwłaszcza mlodych nauczycieli często myli się ze swoim powolaniem. Przez pomyłkę trafiają do szkól czy przedszkoli i stają się pseudo-nauczycielami. Bo oprócz wiedzy merytorycznej, całej tej metodyki i teorii niestety, trzeba mie cw sobie to "coś",żeby zostać nauczycielem, zwłaszcza w "tych" czasach.

Rodzice sami swoim dzieciom wyrządzają krzywde nie wiedząc o tym, starają się je chronić, czyli nie hartują ich. Wszystko podają im na tacy.

A jak sobie potem będą te dzieci radziły w życiu? Oto jest pytanie.

 

"Choć sprawiedliwie trzeba przyznać, że czasem inicjatywy rodziców są bardzo racjonalne, jak np. opór przed posyłaniem sześciolatków do szkół, które to szkoły często nie są na to przygotowane"

 

Tutaj zgadzam się z Tobą, chociaż nie do końca,

 

Jeśli nawet szkoła byłaby przygotowana na przyjęcie potencjalnego sześciolatka to moim zdaniem sześciolatek w takiej szkole moze sie odnaleść. Program się nie zmieni. Będzie pierwszoklasistą w wieku 6 lat. Skończy edukację przedszkolną jako 5-latek. Jako pięciolatek w przedszkolu zostanie przygotowany do podjęcia nauki w szkole. Mam na myśli to,że posiądzie umiejętności takie jak radzenie sobie w grupie spolecznej, posiadzie umiejętności związane z nauką pisania, czytania. Czyli jego gotowość będzie zadowalająca, przynajniej na etapie 5-latka.

Nie opisałam tutaj innych umiejętności, bo dużo ich jest, zresztą wystarczy przeglądnąć podstawę programową wychowania przedszkolnego.

Dla mnie niepokojące jest to,że nie wszystkie dzieci uczęszczają do przedszkola. Bo jeśli dziecko chodzi do przedszkola od 3-go czy 4-tego roku życia....to jeszcze nabędzie umiejętności do podjęcia nauki w szkole jako sześciolatek.

A co ...jeśli dziecko nigdy wcześniej nie uczęszczało do przedszkola?

A rodzice są rózni,żeby nie powiedzieć,ze nieodpowiedzialni. Zapisują dziecko do przedszkola w wieku 5 lat. Takie dziecko nie potrafi trzymać dobrze kredki, nie umie jezdzic na rowerze, nie widziało nigdy na oczy skakanki, nie umie podrzucić piłki wzwyż oburącz. Za to umie trzymać komputerowa myszkę, włączać komputer, grać on-line i ma poważną wadę wymowy.

Rodzic takiego dziecka uważa,że dziecko jest nadwyraz rozwinięte,że umie posługiwać się sprzętem audio itp....i decyduje się,ze wyśle dziecko do szkoły.

Bo teraz jest tak,że do 2012 roku dzieci pięcioletnie mogą jeszcze, mają prawo do edukacji przedszkolnej i mogą uczęszczać do przedszkola do ukończenia 6-tego roku życia, ale mogą też pójść jako sześciolatki do szkoly-bo tu decyduje o tym rodzic.

Natomiast od 2012 roku dzieci kończą edukację przedszkolną w wieku pięciu lat i idą obowiązkowo do szkoly.

I popatrz......taki pięciolatek, który nigdy nie chodził do przedszkola.....może od razu, ba........musi pójśc do szkoly.

Teraz pytanie.....czy dom rodzinny przygotował go na tyle,że to dziecko poradzi sobie w szkole? Chciałabym być optymistką...ale czarno to widzę.

Coraz to wiecej dzieci trafia do przedszkola z zaburzeniami,różnymi..... Nie chce operować statystyką, ale są to poważne zaburzenia mowy przede wszystkim, zaburzenia integracji sensorycznej, uwagi, wady postawy i wiele, wiele innych. Jak takie dziecko poradzi sobie w szkole? Obawiam sie,że może doświadczyć juz na starcie porazki.

Bez urazy....ale dzisiejsi rodzice nie poświecają swoim dzieciom wystarczającej ilości czasu.Nie czytają im bajek w domu, nie wychodzą z dziećmi na spacery, nie uczą dzieci wycinania nożyczkami, malowania farbami, grania na bębenku, nie uczą dzieci piosenek, jazdy na rowerze, hulajnodze czy skakance. To są proste czynności, wydawałoby się,ze zbędne......

Niestety te proste czynności decydują o najważniejszym.Ale nie chcę pisać tutaj elaboratu ;)

 

Fajnie byłoby gdyby edukacja przedszkolna dzieci byla ogólnodostepna, powszechna,żeby rodzice decydowali sie wysyłać swoje dzieci do przedszkola już od 3-go roku życia.

Ale tu widzę znów problem. Niedostateczną ilość wolnych miejsc w przedszkolach. Nie wszystkie matki pracują . Potencjalną rodzinę nie stać, aby dziecko umiescić w przedszkolu.

Zresztą ....inny problem się nasuwa.....przedszkole powinno byc darmowe wg mnie :)

Dobra.....kończę już ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie......rodzice często źle sie wyrazają przy dzieciach na temat nauczycieli. Faktem jest,że dużo dzisiejszych, zwłaszcza mlodych nauczycieli często myli się ze swoim powolaniem. Przez pomyłkę trafiają do szkól czy przedszkoli i stają się pseudo-nauczycielami. Bo oprócz wiedzy merytorycznej, całej tej metodyki i teorii niestety, trzeba mie cw sobie to "coś",żeby zostać nauczycielem, zwłaszcza w "tych" czasach.
Wg mnie to jest kwestia mierzenia wartości zawodu/człowieka przez pryzmat jego zarobków. Nie ma się co czarować: praca nauczycieli, pielęgniarek, czy kasjerek z hipermarketu nie jest ceniona, a to przenosi się na osoby, które przez to nie widzą sensu w wydajniejszym pracowaniu.

Dlatego osoby zdolne, ambitne albo wolą pracować w innych zawodach (gdzie ich wysiłek będzie doceniony), albo jeśli pozostają w zawodzie, ulegają marazmowi, zniechęceniu. A przy takim "demotywowaniu", przestają się starać, bo i po co ? :roll:

Poza tym jest jeszcze inna kwestia, dotycząca samego zawodu. Teoretycznie nauczyciel może awansować (uzyskując kolejne stopnie stażysta, kontraktowy, mianowany, dyplomowany). W praktyce coraz częściej słyszy się o tym, że dyrektorzy wolą zatrudniać nauczycieli z mniejszymi stopniami awansu zawodowego, bo mnie trzeba im płacić, a lekcje i tak są... :roll: Więc znów pojawia się pytanie, po co się starać w tym zawodzie ? I kto w takim razie pozostanie w tym zawodzie ? Chyba głównie te osoby, którym coraz bliżej do emerytury oraz te osoby, którym te niedogodności nie przeszkadzają na tyle mocno, by poszukać innej pracy. :shock:

 

Co do sześciolatków. Zgadzam się, że brak edukacji przedszkolnej ma wpływ na to, jak dziecko poradzi sobie w szkole. Ale tutaj nie tyle rolę odgrywa niechęć rodziców do posyłania dzieci do przedszkoli, żłobków, co brak ich dostępności: albo ze względu na koszty, albo z braku miejsc. Z kolei zakładanie prywatnych przedszkoli jest niemal szaleństwem z uwagi na ilość przepisów, z którymi trzeba się zmierzyć. :shock:

 

Poza tym tyle się mówi (i nic nie robi) o równym dostępie do edukacji, o stypendiach socjalnych... Przed laty z mojej małej mieściny dojeżdżałem pociągiem do szkoły średniej, na studia. Dziś nie miałbym już takiej szansy, bo zostały skasowane jedyne "sensowne" połączenia kolejowe... a autobusowe zawsze były beznadziejne. :?

 

Hihihi na elaborat odpowiedziałem elaboratem :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×