Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nasze małe i wielkie sukcesy !! :)


Aga1

Rekomendowane odpowiedzi

Ja dzisiaj szłam do lekarza rano i czułam że łapie mnie atak wiecie jak to jest to się czuje.Przystanęłam na przystanku jakaś część mnie krzyczała wracaj do domu ale przeciwstawiłam się jej,przecież byłam umówiona muszę iść i poszłam przed siebie i pomimo tego wszystkiego spędziłam cały dzień poza domem.Jestem z siebie bardzo dumna,pokonałam swoje słabości,dałam radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ka_Po, GRATULUJĘ! Mam nadzieję, że będzie już teraz coraz lepiej! :)

 

Moim dzisiejszym sukcesem było nieumartwianie się nad sprawą, która mnie w pewien sposób poruszyła. W końcu zrozumiałem, że nie jestem najważniejszy, tylko ważny, co wiąże się z tym, że będą ważniejsi, ale i tak jestem ważny. No.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zrozumiałam skąd pochodzi moje uzależnienie od ludzi i próby dogodzenia im za wszelką cenę. Udało mi się dotrzeć do zamrożonych uczuć z dzieciństwa, które są kluczem do wyzwolenia się z nerwicy. Zrozumiałam, że za wszystkim siedzi potworna samotność i pustka, którą wyniosłam z dziecięcych lat, a ciągłe próby spełnienia wymogów otoczenia, są staraniami zapobiegające przeżyciu tego doświadczenia ponownie. Żeby znowu nie poczuć się niekochana, niewarta miłości i pozbawiona bezpieczeństwa.

Dowiedziałam się też, jak postrzegam świat, a nie dopuszczałam tego do siebie wcześniej. Jako bardzo złe miejsce, powodujące tylko ból... Arena, gdzie trzeba zachować ciągle czujność, żeby nikt Ci nie wbił noża w plecy. Gdzie ciągle zostajesz zdradzany i miażdżony. Boję się go i mam ochotę zwinąć się w kulkę, żeby się przed nim chronić, przed niekończącymi się, bezwzględnymi atakami. Męczy mnie życie, bo jestem na nie za słaba.. Czuję, że nie zasługuję na miłość i szacunek, bo nie jestem wystarczająco dobra i doskonała. Mam też wrażenie, że ludzie nie zasługują też na moją miłość i aprobatę, bo mnie wiecznie wykorzystują i ranią, a ja jeszcze pozwalam się traktować, jak ścierka.

 

Moi rodzice - ludzie wiecznie niezadowoleni z życia i ogólnie ze wszystkiego... i ja, ich 'nieudana' kopia.

 

Myślę, że mogę zaklasyfikować to na bardzo duży sukces.

 

[Dodane po edycji:]

 

Aha, i przed chwilą pojęłam, że lubię panikować z byle powodu, spodziewając się od razu najgorszego. Zupełnie, jak mamusia, zero dystansu od problemów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udaje mi się ostatnio bardzo trudna rzecz mianowicie uczucie całkowitego wewnętrznego spokoju wśród ludzi (taki stan miałem zawsze przed nerwicą) a jak pomyśle o lęku chociażby tym najgorszym to czuje kontrole, i jest to kolejny lęk który udaje mi się przezwyciężac. a udało mi się narazie tak:

 

-całkowite wyleczenie z nerwicy wegetatywnej(nerwicy serca) nawet próbowałem przywracac ten lęk i nie ma go bo się już tego nie boje(kilka czynników się na to złożyło)

 

-z lęku o śmierc został mi zwykły strach jak u każdego przed niby nieznanym(ale ja wierze w boga a także że będzie spotkanie z najbliższymi)

 

-coś z fobii społecznej miałem taki ogólny lęk na temat co inni myślą drażniło jak się patrzą itd (na etapie przezwyciężania,nie stanowi to wielkiego problemu juz teraz ale czasami bywa większy dyskomfort)

 

mam kilka które są na etapie rozpracowywania np. odczuwam niepokój przed nowymi zadaniami lub jak jestem zmęczony i mam zaplanowany odpoczynek i coś mi wyskoczy że musze robic. lub nie moge się zaangażowac(nieudany poprzedni związek)i są jeszcze inne lecz jak nie moge dojśc przyczyn i dlaczego tak się dzieje to zawsze sobie mówie to tylko emocja wszystko jest ok. :smile:

 

no i techniki relaksacyjne i zawsze brne w lęk żebym się przekonał że jest tak naprawde luz :smile:

 

a zaczynałem się leczyc mając codziennie ataki lęku(już ok roku nie mam) stany depresyjne i tym podobne nerwicowe. to chyba dobrze jak narazie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak kiedys obiecalam ze bede sie tu pojawiac choc dostalam nowe zycie bez nerwicy, przypominam sie na forum. Wlasnie wrocilam z Francji.Lecialam samolotem .Bez strachu i leku. Po Paryzu poruszalismy sie metrem. Nie wystraszyly mnie waskie korytarze prowadzace do metra, masa ruchomych schodow czy sama jazda metrem. Bylam tam pelnia zycia. Nie bede ukrywac ze bardzo balam sie tego wyjazdu.Pierwszy raz taki samodzielny wyjazd , bez opiekuna z biura podrozy. Zdani tylko na siebie. I udalo sie . Nie wolno sie poddawac. Jak widac mozna z nerwicy wyjsc czego i Wam serdecznie zycze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mały sukces to prawo jazdy. Zdałam egzamin w sierpniu.

Mój duży sukces to fakt, że kilka dni temu udało mi się porozmawiać z dziekanem na temat przeniesienia na nową uczelnię. Nowe miasto. Nowa szansa.

Mój największy sukces- wciąż czekam na zakończenie studiów i obronę magisterki. Mam nadzieję, że we wrześniu spełni się moje najgorętsze życzenie i marzenie :-) Tymczasem wypełnia mnie wielka nadzieja i radość, że mam szansę znów się pozbierać i żyć tak jak pragnę :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkim wrażliwcom wiele gratuluję każdego, nawet "półkroku". Od października żyłam w wirze najboleśniejszych doświadczeń emocjonalnych. Ciągle dwoje się i troję, by było choć odrobinę lżej. W grudniu opuściłam klinikę psychiatrii, w której spedziłam dwa miesiące. Niestety wyszłam stamtąd bez krzty poprawy. Teraz każdy dzień jest dla mnie mnie sumą minut, w których robię, co mogę byleby wydostać się ze studni melancholii, lęku, potępiania siebie. Nie chcę się poddać, gdyż wiem, pamiętam, że TO mija. Trzeba mi być bardzo czujną, ostrożną, i delikatnie obracać się w stronę światła. Chcę Wam powiedzieć, że moja mordęga z chorobą trwa już 7 lat. 4 lata temu winnam zdać maturę.

Nie udaję się z powodu nawracających WYBUCHÓW ostrych stanów skończyć mi ostatniej klasy szkoły średniej. Proszę Was z całego serca, byście trzymali kciuki za to, bym uwierzyła, ze jest to możliwe. Bym w przyszłym roku z dumą odebrała świadectwo maturalne.

Moim dzisiejszym sukcesem jest wyjście do kilku sklepów, wyłapywanie nadziejnych myśli, a wierzcie mi, w moim obecnym stanie to cholernie trudna robota. Przytulam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Granica- ja wierzę, że ci się uda. Czasem to wszystko wygląda po prostu przerażająco. Człowiekowi wydaje się, że za nic na świecie nie da rady, ale ja wiem, że jeśli BARDZO się chce to można. Myśl codziennie o tym, że w ręku trzymasz swoje świadectwo maturalne. Wyobrażaj to sobie na tysiące sposobów i ciesz się z tego. Ja gdy spoglądam w lustro to widzę panią magister (choć jeszcze tyle mi brakuje ). Ty też patrz na siebie jak na dziewczynę która osiągnęła sukces. Trzymam kciuki i ściskam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim dużym sukcesem jest to, że podobno na codzień zmieniam swoje życie, inaczej podchodzę do problemów, w pracy podejmuje wyzwania i uparcie chcę je zrealizować (dawniej pewnie bym się wycofała i uciekła). Teraz jak uda mi się to zrobić to mam taką wielką satysfakcje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... ja wczoraj odniosłem sukces. Aż nie mogę uwierzyć że to zrobiłem. Spotkałem się z dziewczyną którą przez przypadek poznałem na jednym z forum o filmach. Nie będę mówił tu nazwy ale to chyba najpopularniejsze forum. Najśmieszniejsze jest to że nie wiedziałem jak wyglada, ile ma lat i jakie ma zainteresowania. No, wiedziałem tylko że ma prace. I spotkanie byłu udane !!! Byliśmy razem w kinie LUNA na filmie Hańba. Dość cieżki film ale polecam :) Ale ile ja się lęków najadłem przed tym spotkaniem, uffff...... a dziś? Cóż... znowu codzienność wróciła. Eh..... :( Nawet szkoda pisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajnie,ze są ludzie, którzy potrafią cieszyc się ze swoich maleńkich nawet sukcesów.

 

Zastanawiam się co powinnam nazwać moim sukcesem. Nie jestem jeszcze pewna, ale może to,ze od 7 tygodni nie biorę żadnych leków od psychiatry. Nie mówię,sa dni ,że jest cieżko, nawet bardzo, ostatnio we wtorek czyli 4 dni temu zadzwoniłam w desperacji do terapeutki,że nie daję rady,że muszę coś brać. Odwiodła mnie od tej decyzji, uspokoiła.

No i zajadam się magnezem , czasami ziołowymi tabletkami persen forte.

 

W srodę poszlam na yogę, jeszcze nie jestem przekonana czy to mi pomaga bo byłam pierwszy raz, ale poszam, chociaż miałam mysli,żeby nie isć.Zrobiłam to wbrew myślom,że nie powinnam iść bo to jest bez sensu.

 

Chcialabym się uporać jeszcze z poczuciem winy, króre mnie dopada ostatnimi czasy, ale to chyba trzeba przepracować na terapii. Idę w poniedziałek.

I nurtuje mnie jeszcze jedno......wcześniej czekałam z utęsknieniem na kolejną sesję terapeutyczną, teraz jest tak,że jak wchodzę do ganinetu terapeutki to ogarnia mnie lęk i rezygnacja, smutek, bezsilność, a po terapii płacz.

Czyżby terapia zaczęła działać,ze jest coraz cieżej w moim odczuciu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×