Skocz do zawartości
Nerwica.com

Historia życia pewnego chłopczyka


..!..

Rekomendowane odpowiedzi

To tak, zacznę od początku. We wczesnym dzieciństwie, tzn. 3-9 lat, spędzałem cały czas na dworze, z kolegami z całego osiedla. Byłem dość wrażliwym dzieckiem, jednak, nie przejmowałem się zbytnio niczym, ponieważ miałem można powiedzieć beztroskie życie, rozrywkę na dworze, mnóstwo kolegów z którymi się bawiłem, nawet w niedziele, przychodzili o 8 i bawiliśmy się aż do zmierzchu, można powiedzieć, że miałem życie prawie idealne. Rodzice hymm, wtedy kłócili się, tata ze mną wogule nie gadał, z resztą nie było jak, bo praktycznie cały czas byłem z kolegami na dworze, nie przeszkadzało mi to zbytnio, no i codziennie schodził do piwnicy około 21, wracał o 23, już cały napity i szedł spać. Ja jednak tego zbytnio nie zauważałem, dopiero teraz mogę ocenić jak było. Sprzedawaliśmy kwiaty, budowaliśmy sklep w domku z drewna, budowaliśmy kran!, z kolegami , oczywiście nam się nie udało, ale robiliśmy naprawdę mnóstwo rzeczy. W szkole w podstawówce bawiłem się w gonianego itp. z kolegami z klasy. Około piątej klasy zakolegowałem się z innymi kolegami z klasy, była nas czwórka, potem jeszcze dwie osoby doszły, nadal się spotykamy około raz na dwa tygodnie, gramy razem, gadamy itp.. W podstawówce też było idealnie, przez moją umiejętność zrobienia ze wszystkiego parodie ludzie mnie lubili, powodowałem, że ludzie się uśmiechali, miałem nawet fajny pseudonim związany z humorem. Jednak około 4 klasy podstawówki koledzy z podwórka się jakoś ode mnie oddalili, co spowodowała pewien uraz, jednak nie widoczny, ponieważ za chwilę, zdobyłem nowych kolegów w klasie właśnie. Nadeszło zakończenie 6 klasy, a więc i przeniesienie się do gimnazjum. Jako jedyny z klasy szedłem do takiego jednego gimnazjum, jednak nie dostałem się do niego, więc byłem skazany na rejonówkę, jednak wszyscy moi koledzy z podstawówki szli właśnie do tej szkoły, do tej rejonówki. Jednak sielankę czas skończyć . Poszedłem do tego gimnazjum, nie owijając w bawełne, nie ufałem zbytnio im, więc nie odzywałem się do nich, co spowodowało, że zaczęli mnie gnębić, nie będę dalej tego opisywać, bo nie ma to sensu.

Do tej szkoły pochodziłem jeszcze 2 miesiące, nie było mowy o życiu, to było takie coś, idę do szkoły, wracam, płaczę i mówię to tylko 3 lata, to kiedyś się skończy. Tak żyłem, po południu nie było mowy o jakiejś rozrywce, siedziałem w domu, chciałem to przewegetować, innej opcji nie było. Jednak pewnego dnia mama zauważyła, że płaczę, dowiedziała się o wszystkim i przeniosła mnie do innej szkoły. Miałem już wielki żal i uraz do ludzi, zamknełem się w sobie całkowicie, prawie wogule nie gadałem z kolegami w klasie, byłem w szoku po tym co przeżyłem, zostałem samemu z moim przeżyciami, bólem. Pewnego dnia, powiedziałem mamie, że chciałbym iść do psychologa, (po jakiś 3 miesiącach) była sceptyczna, mówiła, że psycholog mi nie pomoże, mówiła, że wyolbrzymiam, wmawiam sobie, jednak naciskałem, więc była zmuszona, poszedłem do psychologa, potem do psychiatry, który stwierdził niby CHAD ze znakiem zapytania, bo nie jest pewien. Dał mi leki narazie antydepresyjne i antylękowe. Jednak nie służyły mi, bo w pierwszej nocy po braniu leków byłem jakby naćpany, do łazienki nie mogłem trafić. Mama powiedziała, że nie będę do niej chodził (psychiatry), chodziłem do psychologa, jednak zbytnio mi to nie pomagało. Potem prywatny psychiatra, oczywiście mama była cały czas sceptyczna i chodziliśmy tam, bo wymusiłem to. Opowiadałem tam, że byłem prześladowany, że mam lęki przed szkołą itp. jednak jakoś nie mogłem mu zaufać, mówiłem ogólnikowo. Przestałem naciskać, więc mama korzystając z tego zdecydowała, że przestanę chodzić i do psychologa i do psychiatry. Próbowałem, jeszcze gadać z mamą o swoich problemach, jednak po wielu próbach zniechęciłem się odpowiedziami, że wyolbrzymiam itp.. Zostałem zmuszony do tłumienia wszystkiego w sobie. A więc cierpiałem, każdy dzień to był koszmar, z lękami przed szkoła nie jest lekko uwierzcie, wracasz ze szkoły i boisz się już jutrzejszego dnia, bo do szkoły. Tak cierpiałem przez około rok, aż przez wakacje się jakoś zmobilizowałem samemu, bo musiałem samemu, bo nie miałem żadnego wsparcia, jakoś tam nabrałem pewności siebie, nie bałem się nawet przez 2 miesiące, pozbyłem się lęku. Walczyłem o to. Jednak pewnego dnia, jakby za dotknięciem, nagle powrócił lęk, wszystkie negatywne emocje i to nie wiem jak to ło opisać tak silne. Przygniotło mnie to, nie byłem w stanie już walczyć. Znowu lęk jakby jeszcze potężniejszy O.o i wszystko. Jestem załamany, spotykam się jedynie z kolegami z podstawówki, no i ostatnio byłem w kinie z koleżankami z klasy. Uświadomiłem sobie w jakim świecie żyję, słabszy ginie, a więc muszę się zniszczyć, nie potrzebnie zabieram tlen silniejszym, fajniejszym, lepszym, tak samo pożywienie, niepotrzebnie marnuje się, nie potrzebnie zabieram kase rodzicom w ten sposób. A no i mam nerwice natręctw od dzieciństwa, mama gra po nocach kiedyś piła przy komputerze co sprawiało mi co noc niewyobrażalne cierpienie, kładłem się o 22 płakałem do 3 z bólu psychicznego, to że pije i je przy komputerze, a jak przestała to mogłem zasnąć, więc o 3 około. Jak mówiłem, ze mnie to boli, zabierałem, np. wino, to wrzeszczała, że ją tyranizuje itp.. Teraz zostałem sam jak palec, matka jest zajęta swoim kursem, do mnie się zbytnio nie odzywa, tata tak jak zawsze, czyli od urodzenie się do mnie nie odzywa, co najwyżej cześć i jak minął dzień dwa razy w tygodniu.

Zresztą ja dziedzicze złe geny, a złe geny trzeba znisczyć! Ja nienawidzę od roku matki, wobec ojca jestem zobojętniały. A za 4 dni do szkoły, myślę, że muszę jutro mieć próbę samobójczą żeby wymusić coś, bo nie zamierzam iść do szkoły, to zbytnio boli . A nie mówcie, że mam iść do psychologa jeszcze raz, bo wiem, że to nie pomoże chciałem tylko to napisać tak sobie, żeby ktoś mógł to przeczytać. Raz miałem sen taki beztroski, zapamiętałem go, bo 90% snów jest przepełnionych cierpieniem, albo czymś strasznym, ucieczką przed czymś co mnie goni. W tym śnie był dzień, co też jest niespotykane, bo głównie akcja dzieje się w nocy u mnie. Byli na moim podwórku dawni koledzy, takie niesamowicie pozytywne uczucia, goniliśmy się, aż nagle gdzieś zniknęli, zaczęłem ich szukać, ściemniło się, zrobiło się ciemno, a ja ich nie znalazłem, wróciłem do domu. Po obudzeniu, to też było dziwne, bo z bardzo pozytywnych uczuć, przeszedłem na bardzo negatywne, na rzeczywistość, taki ból psychiczny i przejście z pozytywnego do negatywnego. Raz miałem sen, byłem koło domu, znów był dzień, co było nie spotykane, byłem z takim jednym gościem był w masce żółtej z uśmieszkiem wyrysowanym, w czarnej szacie. Wyjął nóż i zaczął mi rysować różne wzroki na ręce, jednak czułem jakby był to mój przyjaciel. Raz miałem sen, że udusiłem gołymi rękoma mamę. 80% snów jednak u mnie jest z ucieczką przed czymś lub nie możnością ucieczki przed czymś, coś mnie goni, a ja nie mogę uciekać. A co do wrażliwości teraz takiej nie mam, nie odczuwam pozytywnych uczuć, możecie nie wierzyć, że wymyślam, ale jedyne co mi sprawia przyjemność to sen, zasypianie jest najlepsze, resztę i tak przepełnia gorycz, cały czas.

Ale widzę plus tego cierpienia, nauczyłem się bronić i krzywdzić innych ludzi, jedyny plus.

Teraz myślę, jak ukryć nadgarstek, jutro wf, więc trudno będzie :/. Ale dziwne, bo jak jestem w szkole wśród ludzi to odzyskuję jakby energię. Szczerze mówiąc to to wszystko mnie przerasta, macie jakieś rady? Tylko proszę nie mówić mi nie myśl, bo to powoduje zawieszenie w tym stanie, tak samo powiedzieć człowiekowi któremu nogę skaleczyło, żeby nie myślał o tym, a noga coraz bardziej krwawi aż w końcu będzie się nadawała tylko do ucięcia, ale co nie miał o tym myśleć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie poradzę Ci, żebyś nie myślał, bo wiem, że to nie takie proste. W dużym stopniu rozumiem, co czujesz. Też byłam gnębiona w gim, ale dotrwałam do końca. Nie wiem jak, ale dotrwałam. Tyle że teraz też mam momenty, kiedy boję się chodzić do szkoły. Co jest bez sensu, bo w liceum już są poważni ludzie, historia nie ma prawa się powtórzyć. Ale strach jest... I też jestem żywsza w szkole, wśród ludzi. Fakt, dziwne. Ale wiesz, co Ci powiem?

Uświadomiłem sobie w jakim świecie żyję, słabszy ginie, a więc muszę się zniszczyć, nie potrzebnie zabieram tlen silniejszym, fajniejszym, lepszym, tak samo pożywienie, niepotrzebnie marnuje się, nie potrzebnie zabieram kase rodzicom w ten sposób. [...] Zresztą ja dziedzicze złe geny, a złe geny trzeba znisczyć!

Nieprawda. Owszem, zawsze znajdą się idioci szukający kozła ofiarnego, ale to nie znaczy, że masz się niszczyć. Nie wmówisz mi, że jesteś tak słaby, że nie dasz rady. Dwa miesiące w tamtym gimnazjum wytrzymałeś, tak? To dużo. Ktoś słaby by tyle nie dał rady. Wiem, że nie było lekko, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale udało Ci się! I nie myśl, że inni są lepsi, fajniejsi... Nie są, bo niby dlaczego? Każdy ma jakieś problemy, to, że ktoś wydaje się być silnym czy lepszym od innych może być tylko przykrywką, pod którą nie tak znowu trudno się schować.

Nadgarstek możesz schować pod frotką, chyba w każdym sklepie sportowym takie dostaniesz.

I nie jesteś sam. Już nie. Teraz masz nas, forumowiczów ^^ Samobójstwo odpuść, na to zawsze jest czas. Na razie jeszcze próbuj walczyć. Uda Ci się, wierzymy w Ciebie. A przynajmniej ja, coby nie było, że mówię za ogół.

A tak już kończąc - witaj na forum :)

Trzymaj się ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bez jaj, normalnie każdy dzień to cierpienie psychiczne, idziesz do szkoły strach, a może uciec i nie pójść do szkoły, a może będzie dobrze? Wchodzę do szkoły strach, parę żartów, wypowiedzianych bez emocji, potem zawód, że mogłem jednak nie pójść do szkoły. Wracanie do domu, z kolegą i koleżankami, wraz ze strachem, ale nie okazywać tego nie można, jakieś rozmowy, w domu, załamka, ulga, że już po szkole, parę cięć na uspokojenie, zauważenie, że nożem da się tylko tyle naciąć żeby parę kropli krwi upuścić, więc skąd skołować żyletkę. Przypomnienie sobie, że jutro do szkoły i myślenie jak uniknąć szkoły i lęk, aż do nocy, do snu, potem dzień i zaczyna się na nowo. Instynkt, podpowiada mi aby starać się mocno o indywidualne, ponieważ tak nie da się żyć, o ile to można nazwać życie, przez gimnazjum, żeby odpocząć od kłopotów, a przynajmniej jednego, chyba największego lęku przed szkołą. Potem se myślę, że w liceum będzie lepiej, ale myślę, teraz o gim, co robić, każdy dzień cierpisz, a dni się tak jak na złość dłużą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie wyzbyłem się z siebie tego co stało się w byłej szkole, mama skutecznie mi to uniemożliwiło, więc musiałem to nosić w środku. Teraz w szkole, nie ma takiej możliwości nawet, żeby mnie prześladowali, bo jak np. dla zabawy się popychają mnie też popchną, to ja też ich popycham, albo kopię, biję itp., oddaję bardzo skutecznie. W tej szkole mam dobre kontakty ze wszystkimi dziewczynami i kilkoma chłopakami.

W klasie nawet bardzo dużo zaszczyciłem się, np. legendarne z wycieczki, jak Magda mnie rzuciła gniotkiem w intymne miejsce, a ja donośnym głosem wymasuj mi! xD, humor jeszcze mi pozostał od podstawówki, tylko mniej go używam, albo na lekcji jak można wyrazić negatywną ocenę o powieści, a ja "daj kamienia" xD, klasa śmiech, dużo takich było. Ja nie jestem nieśmiały, na dyskotekach zawsze byłem królem, bo umiałem tańczyć, chociaż nigdy się nie uczyłem, po prostu umiałem, kiedyś w szkole mówiłem cicho, ale teraz trochę poćwiczyłem i mówię donośni. Wymieniłem same plusy, wiem, teraz powiecie, że nie mam żadnych powodów, negatywne też są, takie jak np. lider, a część chłopaków z którymi nie mam dobrego kontaktu lecą za kim jak pieski, ja nigdy tak się nie poniżałem :). Ten lider, też jakiś nie taki, po prostu, egocentryczny, wszystkich naokoło obgaduje, a z nim jego pieski. To tyle, myślę, że to przez tamtą szkołę, uraz mi pozostał, mózg ma szkoła= cierpienie, poniżenie, zło i już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

wtrącę swoje komentarze, jeśli pozwolisz. Dzieciństwo miałeś nie za wesołe. To fakt. Ale co było, to było. Trzeba coś zrobić z Twoją teraźniejszością i przyszłością. Niestety, nikt za Ciebie tego nie zrobi. Tylko Ty sam jesteś w stanie sobie pomóc. Jak? Psychoterapia, psychoterapia, psychoterapia. To pierwsza i podstawowa rada. Jeśli przejrzysz to forum i poczytasz sobie o różnych przypadłościach, to dostrzeżesz, że pierwszą i najważniejszą udzielaną radą jest by iść na psychoterapię. Psychoterapia to jest to, czego Ci brakuje. Bo po co napisałeś tę długą historię życia tutaj na forum? Chyba po to, by usłyszeć rady i komentarze innych ludzi. Zrozum więc, że jeszcze lepsze rady i komentarze usłyszysz od kogoś, kto jest profesjonalistą w tym zakresie. A więc psychoterapeuty. Oni studiują kilka lat, odbywają kursy, praktyki, staże właśnie po to, by pomagać ludziom takim jak Ty (my). Więc to jest najlepszy adres, pod którym radzę Ci opowiadać historię swego życia.

 

Nie jesteś już tym małym chłopczykiem, pamiętaj. Już możesz do pewnego stopnia wziąć swój los we własne ręce. Już nie musisz prosić mamy, by pójść do psychologa czy psychiatry (co do psychiatry nie jestem do końca pewien, ale na 90 % ludzie poniżej 18-stki mogą też sami się do niego zgłosić). Są telefony zaufania, darmowi psychoterapeuci publiczni... Działaj. Masz jedno życie. Warto włożyć wysiłek w to, by być szczęśliwym. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czyli masz kolegów, masz kolezanki. Dbaj o nich, stawiaj sobie cele - oni juz teraz powinni byc dla Ciebie priorytetem. Ciesz sie tym co masz.

Co do trudnej przeszlosci i terazniejszosci to moim zdaniem tylko i wylacznie lekarz Ci może pomoc, tak jak mi pomogl tak i Tobie pomoze. Musisz tylko przekonac matke, bo ona chyba nie dostrzega twojego problemu, a tak byc nie moze. Ty i twoja matka musicie zrozumiec jedno - leki antydepresyjne maja prawo miec skutki uboczne, nawet takie jakie opisujesz. Ja lezałem tydzien w lozku i nie moglem sie ruszyc z bólu, chcialo mi sie plakac i w ogole bylo zle. Trzeba odczekac ten trudny okres, kazdy reaguje na leki inaczej.

 

Nie ma sie nad czym rozczulac tylko walcz, ale nie "krzywdz innych ludzi" - bo staniesz sie taki jak oni, a tego chyba nie chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Póki chodzę do gimnazjum, do szkoły, nie ma szans, żeby coś zrobić, najpierw, trzeba największy ból usunąć, lęk przed szkołą.
Czy dobrze Cię zrozumiałem? Chcesz pójść do psychologa z problemem polegającym na strachu przed szkołą PO ustąpieniu tego strachu? ;) Czy dentystę odwiedzasz również już po ustąpieniu bólu zęba?

 

Psychoterapia miałaby Ci pomóc między innymi w poradzeniu sobie ze strachem przed szkołą. Być może po prostu jeszcze nie dojrzałeś do decyzji o zwróceniu się o pomoc do psychoterapeuty. To nie jest absolutnie zarzut, po prostu do różnych decyzji czasem nie dochodzimy od razu, tylko po pewnym czasie.

 

Życzę Ci, byś w miarę szybko zrozumiał, że im prędzej zwrócisz się o pomoc do psychologa, tym szybciej przestaniesz się w życiu męczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tych lęków nie da się wyleczyć, jeśli chodzi, o szkołę, lęk przed np. zagadaniem do kogoś można pokonać, np. gadając do kogoś, ale nie lęk przed szkołą, zresztą na pewno tego nie rozumiecie, bo nie przeżywaliście tego. Ja mam długi staż półtora roku, próbowałem dużo metod, olewania, gadania jak najwięcej, zajmowanie sobie czasu np. siłownią, nabraniem pewności siebie, zmienienia stosunku do ludzi itp.. Teraz liczy się każdy dzień nigdy w życiu tak mocno nie cierpiałem, a do psychologa zanim bym poszedł to tydzień, potem terapia długotrwała. W moim przypadku jedyny wyjście to indywidualne, do którego rodzice są tak samo sceptyczni jak do wszystkiego, oni mnie nienawidzą, za swoje nieudane życie, znęcają się nademną :evil:

Jeśli mam czekać, na koniec cierpienia tak długo, to po stokroć wole się zabić, przeciąć żyłę, to tak mocno boli :cry:

Wczoraj rodzice zauważyli, że mam na nadgarstku nacięcia, to się wkurzyli, a potem matka jak zwykle, chcesz zakażenie dostać? itd. i cierpię dalej. Nie mam hamulców, jak przyciskam nóż, to praktycznie nie czuje bólu fizycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tych lęków nie da się wyleczyć, jeśli chodzi, o szkołę
A skąd wiesz? Odbyłeś studia wyższe w tym kierunku, liczne staże, szkolenia, obowiązkowe analizowanie własnej psychiki i inne tego typu kroki, które robią psychoterapeuci? Robisz takie stwierdzenia, jakbyś był starym, mądrym, doświadczonym przez życie psychoterapeutą.
zresztą na pewno tego nie rozumiecie' date=' bo nie przeżywaliście tego. [/quote'] Zanim napiszesz to, radzę poczytać forum. Szybko się zorientujesz, że się mylisz.
Ja mam długi staż półtora roku, próbowałem dużo metod, olewania, gadania jak najwięcej, zajmowanie sobie czasu np. siłownią, nabraniem pewności siebie, zmienienia stosunku do ludzi itp..
Spróbuj metody zwanej psychoterapią. Te wszystkie Twoje powyższe metody to próba leczenia złamanej nogi poprzez smarowanie maścią.
Teraz liczy się każdy dzień nigdy w życiu tak mocno nie cierpiałem
Po pierwsze' date=' widocznie to cierpienie nie jest zbyt wielkie, skoro nie chwytasz się skutecznej metody, by się go pozbyć. Po drugie, przygotuj się, że następne dni nie będą lepsze. Te wszystkie Twoje metody jak widać nie były skuteczne, Twój stan się pogorszył, więc na jakiej podstawie spodziewasz się, że nagle sam z siebie ozdrowiejesz?
a do psychologa zanim bym poszedł to tydzień, potem terapia długotrwała.
Masz rację. Lepiej nie rób nic i czekaj na cud.
do którego rodzice są tak samo sceptyczni jak do wszystkiego' date='[/quote'] To zupełnie tak samo jak Ty sam.
oni mnie nienawidzą' date=' za swoje nieudane życie, znęcają się nademną :evil:[/quote'] Prawda, że przyjemnie jest użalać się nad sobą i pławić w obwinianiu rodziców? Nie trzeba się ruszać z domu, rozmawiać z obcymi psychologami. Po prostu siadasz i złość na rodziców sama w Tobie radośnie buzuje. A jak przyjemnie jest się nad sobą poużalać! Jakim się jest biednym, godnym współczucia, małym chłopczykiem.

 

Trochę ostry ten post mi wyszedł, mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Pozdrawiam i trzymam kciuki za podjęcie właściwej decyzji życiowej. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ostry, słyszałem dużo takich postów :D . Tak, ale psychoterapia, trwa miesiącami, a przez te miesiące nie zamierzam żyć z tym. Używam skutecznej metody, może desperackiej, cięcie się jest zarazem jakiegoś typu wyżyciem, chociaż tak tego bym nie nazwał i szantażem, presją na rodziców, aby wsparli mnie. Z sam siebie nie ozdrowieje, tak :D, ostatnie zdania są fajne :D.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no to cos jest nie tak jesli musisz sie ciąc aby twoi rodzice zauwazyli 'problem', a ich wsparcie Cie nie uratuje tylko wiara we wlasnego ducha, jednak zeby to osiagnac musisz walczyc miesiacami. Rany nie goją sie z dnia na dzien,zrozumienie tego to jest pierwszy krok do osiagniecia sukcesu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sugerujesz, że mam miesiącami cierpieć jeszcze, o nie. Wczoraj gadałem z mamą i pójdę do psychologa i psychiatry, a u psychiatry będę się starał o indywidualne. Tylko żeby nie siedzieć potem w domu, muszę coś wymyślić, bo z kolegami to mogę się spotkać raz, dwa w tygodniu, więc musiałbym coś znaleźć, może wróciłbym na siłownie? A dzisiaj piszę tak wcześnie, ponieważ nie poszedłem do szkoły, dzisiaj nie mogłem. A no i mam pytanie jakie mam szanse na indywidualne jeśli wiem, że szkoła wyda negatywną opinię, wychowawca też, wiem to, bo mama kiedyś już o tym rozmawiała i powiedziała, że wyda negatywną opinię.

 

[Dodane po edycji:]

 

Zresztą co za zemnie mężczyzna, jestem taki słaby psychicznie, ciota, frajer, słusznie się izoluje, przynajmniej nie zasmucam innym ich idealnego życia.

 

[Dodane po edycji:]

 

Teraz jestem nawet trochę się uśmiechnąć, ta iskierka nadzieji, na poprawienie sytuacji, poprawia jakoś samopoczucie, mimo, że nadal cały czas czuje taką gorycz, ale czuje też taką iskierke nadzieji, póki chodzę do szkoły nie jestem w stanie niczego zrobić, ponieważ ten lęk mnie przewyższa, ale czuję, że mogę wziąć się za siebie jak bym był na indywidualnym, poszedłbym na siłownie, na psychoterapie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 4 dni zaczął się znowu okres tego, no. Wcześniej też miałem już tak. Od 4 dni przepełnia mnie taka energia, takie ciepło przepływa przez ciało często (czuję to normalnie), mam skłonności do znęcania się nad ludźmi, napady agresji mam, a że nie ma jak się wyżyć, to mówię przed siebie byle gdzie, nawet sam do siebie ty kurwo, ty skurwielu, czasem sobie piszę na kartce ty suko. Powrócił mi dowcip sprzed choroby, takie zwały robiłem, że dzisiejszy cały dzień cała klasa się śmiała z moich dowcipów i wogule.

Mam mega pewność siebie i odwage, lęk przed szkołą się zminimalizował na chwilę, jak ktoś się sra, to dostaje z dwukrotną siłą odemnie odpowiedź. To tyle, w domu też teraz od 4 dni inaczej się czuje.

 

[Dodane po edycji:]

 

A no i teraz od 4 dni jakoś łatwo mi się z innymi gada, mówią, że niby jestem otwarty

 

[Dodane po edycji:]

 

Ale nakręcony jestem, mama mi mówi, energia Cię przepełnia? Sobie tańcze, krzycze głośno, mam takie napady tiku, np. czytam coś normalnego aż tak nagle wydaje z siebie odgłos takiego przestraszenia, od tak, śpiewam i wogule, zwała, naładowany energią się czuje, jak narazie, dziwne, bo przyzwyczaiłem się do stanu na maxa negatywnego, a tu takie coś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No we wtorek już do psychola.

A no i jeszcze nie mówiłem rok temu tata ojebał mi z konta 6 tysięcy złotych, mówił, że pożyczył, do dzisiaj nie oddał ani złotówki. Zbierałem od dzieciństwa, 2,5k miałem z komunii, potem jak dostawałem przez 7 lat od dziadka, babci itd. na urodziny to se odkładałem na konto, myślałem, że za to se kupie samochód albo coś, zamiast wtedy wydać na przyjemności, tak jak inne dzieci, które wydały całą kase :/. Ja se zbierałem, zresztą zawsze byłem oszczędny, wydatki roczne ogólne na wszystkie wydatki, oscylowały w granicach 100-150 zł. A teraz co z tego mam, że oszczędzałem? Nic. Trzeba było wtedy się nacieszyć, na koncie miałem 7,5 koła, a teraz widnieje napis, od roku 1,5 koła, dupa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..!.., pieniądze to nie wszystko...!

fakt, wkurzyłabym się jakby mi ktoś zabrał kasę, ale same pieniądze szczęścia nie dają i pewnie sam o tym dobrze wiesz :!:

co z tego, skoro te 7 tys leżało na koncie, skoro i tak byłeś nieszczęśliwy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu chodzi o sam fakt, że własny ojciec mnie okradł, okradł, bo on nawet nic nie powiedział, a jak mama zauważyła, że zniknęło 6 tysięcy, to mówił, ze trzeba to sprawdzić w banku, a dopiero nazajutrz się przyznał. Do 12 roku życia byłem szczęśliwy, bardzo mocno. A od ponad półtora roku cierpie psychicznie. W życiu musi być równowaga nie? Kiedyś byłem bardzo szczęśliwy, to muszę to wyrównać. No, ale nic idę we wtorek do psychologa. Ciesze się, że tyle szczęścia zaznałem w dzieciństwie, takie doznania, tak miło było, że szok. Kiedyś miałem sen, to właśnie mi się śniło dzieciństwo był słoneczny dzień, co było dziwne, bo głównie w snach jest ciemno i ponuro i ogólnie to koszmary mam, tylko. Tam się bawiliśmy z kolegami i w pewnym momencie zniknęli, zaczęłem ich szukać, wyszedłem poza dom, zrobiła się noc, ciemno, obok widzę ludzi pałających z neinawiścią, to szybko wracam do domu, nie znalazłem już ich, po obudzeniu, nagle taki ból psychiczny, powrót do rzeczywistości, bo w realu, tak jakby cały czas uciskało mi na psychikę, jakby na psychice non stop leżała tona czegoś, a w śnie, taka przyjemność była, taki kontrast.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ja, zapomniałem się zapytać o indywidualne :/. Za 2 tygodnie znowu wizyta, jaki ze mnie idiota, wciągnęłem się w rozmowe to zapomniałem o indywidualnym, ja pierdole -.-.

 

[Dodane po edycji:]

 

Tak se czytałem o psychopatach na interii, potem komentarze, w jednym z nich było, że każdy człowiek powinien być psychopatą, bo tego wymaga społeczeństwo, brak empatii, "twardość", pewność siebie, brak uczuć. Z tym się zgadzam, jesteśmy zwierzętami, więc rządzą nami te same prawa, więc psychopata jest "silny", więc jest porządany, ja chcę być psychopatą :(, proszę. W drugiej części postu jest, że przeciwieństwem są mieczaki, ludzie z wyższymi uczuciami, wysoką empatią, ..., z tego wynika, że jestem mięczakiem, czyli tym kogo nie chce społeczeństwo, a więc co mi zostaje jak tylko odejść z tego świata, chore zasady są tu, trzeba iść przestać istnieć, bo nie pasuje do zwierząt, niestety :/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×