Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja -ile trwa wychodzenie z depresji?


montechristo

Rekomendowane odpowiedzi

Ej, co Ty gadasz. To, że Ci ciężko coś zmienić, wynika chyba z tego, że długo funkcjonowałaś w określony sposób i jesteś do tego przyzwyczajona. Lepsze stare zło niż niewiadoma, prawda?

Tak jak ludzie z papierosami- im dłużej palisz, tym ciężej rzucić. No i podobnie jest w innych kwestiach. Daj sobie jeszcze trochę czasu na zmianę myślenia. Wszyscy na forum dajemy sobie czas na zmianę naszego negatywnego myślenia, z różnym skutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z depresji nigdy sie nie wyleczycie,tak jak sie nigdy nie da wyleczyc z glebokiej milosci,empatii,przyjazni,wspulczucia,opieki,wyrozumialosci i innych funkcji emocjonalnych na wyzszym poziomie.
Prosze, prosze, jaki doedukowany czlowiek :mrgreen::mrgreen: Zapraszam do lektury klasyfikacji ICD10, definicji deprechy chociazby na wiki, info na tym forum dot. wychodzacych z dolka (sporo tego) itd. Nieuleczalne to jest SM, zespol Turnera, Downa i opryszczka ;) Z deprechy egzogennej mozna wyjsc calkowicie, podobnie endogenna nie jest calkowicie odporna na terapie i farmakologie, ze o sezonowce to juz nie wspomne. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Majstrem.

 

 

Ja wieże że z depresji można wyjść. Leczę sie równy 3 miesiąc. Leki plus terapia.

Zaczynam pracę po roku przerwy. Czuje się dużo dużo lepiej - nie tak jak było ale lepiej i wierze że dojdę do momentu z przed choroby.

Ciężka praca plus fachowa pomoc = zdrowienie i wyzdrowienie.

 

Pozdrawiam wytrwałych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z depresji nigdy się nie wyleczycie,tak jak się nigdy nie da wyleczyć z głębokiej miłości,empatii,przyjaźni,współczucia,opiekuńczości,wyrozumiałości i innych funkcji emocjonalnych na wyższym poziomie.

 

Łoł a od kiedy to miłość, empatia, współczucie, opiekuńczość, wyrozumiałość to choroby porównywalne z depresją??

Poza tym nie wiem jak tobie, ale mi wyżej wymienione cechy bardzo w życiu pomagają i nie mam zamiaru się ich pozbywać, natomiast epizod depresyjny wspominam ....delikatnie mówiąc źle.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z depresji nigdy się nie wyleczycie,tak jak się nigdy nie da wyleczyć z głębokiej miłości,empatii,przyjaźni,współczucia,opiekuńczości,wyrozumiałości i innych funkcji emocjonalnych na wyższym poziomie.

 

Łoł a od kiedy to miłość, empatia, współczucie, opiekuńczość, wyrozumiałość to choroby porównywalne z depresją??

Poza tym nie wiem jak tobie, ale mi wyżej wymienione cechy bardzo w życiu pomagają i nie mam zamiaru się ich pozbywać, natomiast epizod depresyjny wspominam ....delikatnie mówiąc źle.......

 

 

Popieram. Mądre - ja uważam podobnie. Mi depresja dała/daje wycisk taki że głowa mała - ale nie pękam. Walczymy do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

 

Od 3 tygodni pracuję, a od 3 miesiecy i 2 tygodni leczę sie z depresji i jakoś to idzie.

Leki i terapia robią swoję. Widzę już wyraźną różnicę w sobie. Mniej się boje, sprawniej myślę.

Oczywiście zdarzają się takie sytuacje że coś mi sie nie chcę ale z tym walczę.

Postanowiłem pisać raz na jakiś czas na forum które to swego czasu bardzo mi pomogło tzn ludzie z forum.

 

Biorę cital i trritico.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

 

od ponad 4 miesiecyleczę sie z depresji

Bywa różnie. Są momenty że czuje się zmęczony i to konkretnie.

Czytałem 4 posty wstecz że z depresji nie da się wyleczyć.

 

 

Jakie macie zdanie?? czy jak zejdziemy z leków to to cholerstwo wróci??

Biorę cital i trritico.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od 5 miesięcy wydaje mi się, że mam depresję. Nic mnie nie cieszy i jestem dobita po rozstaniu z chłopakiem. Nasz zwiazek trwał 3,5 roku. Czy warto udać się do psychologa? Czy on mi pomoże w pełni się z tego wyleczyć?

Tak nieraz bywa - depresje może uruchomić jakieś trudne wydarzenie, czesto strata, w Twoim przypadku jest to strata faceta, w moim było pracy.

 

Pierwszy krok - psychiatra i leki jak to depresja. Następnie terapia.

No i praca nad sobą.

Nie możesz pękać - musisz walczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zajrzałam na ten post bo sama jestem zniecierpliwiona trwająca depresja już od pół roku i myślałam ze znajdzie sie chociaż jeden optymista który powie że trzeba być cierpliwym bo to jest uleczalna choroba. Ja na wyjście potrzebuje 1,5 roku ale potem mam prawie dwa lata luz i funkcjonuje w miare sprawnie. I jeszcze troche wytrzymam a co mam zrobić. Tak żle a tak niedobrze. Ale wyjde z tego bo już raz mi sie udało i było w sumie ze mną dużo gorzej... zdrowie to tylko kwestia czasu apelujcie do znajomych, wtedy szybciej się z tego wychodzi... i poznaje sie prawdziwych przyjaciół. Ja napewno wyjde z tego bo musze się ożenić zrobić dzieci skończyć studia. I znaleść prace.... noooo i basta. :P a potem wychować wnuki, dostać awans itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja napewno wyjde z tego bo musze się ożenić zrobić dzieci skończyć studia. I znaleść prace.... noooo i basta. :P a potem wychować wnuki, dostać awans itd.

Musze?? a moze CHCESZ? Pomysl co chcesz robic, a nie co musisz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luciana, bardzo mi sie podoba Twoj zaskakujący w depresji optymizm.u mnie to wszystko(w sensie wychodzenie) trwa ladnych kilka miesięcy,i za każdym razem jest niestety coraz dłużej..z pierwszego epizodu(bardzo ciężkiego wyszlam) już po pol roku(nie należe do tych,ktorzy po miesiącu brania leków stają na nogi :smile::D a teraz jest drugi,lzejszy niż pierwszy,ale pol roku już minelo i cczuje,że jestem dopiero w polowie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

luciana, bardzo mi sie podoba Twoj zaskakujący w depresji optymizm.u mnie to wszystko(w sensie wychodzenie) trwa ladnych kilka miesięcy,i za każdym razem jest niestety coraz dłużej..z pierwszego epizodu(bardzo ciężkiego wyszlam) już po pol roku(nie należe do tych,ktorzy po miesiącu brania leków stają na nogi :smile::D a teraz jest drugi,lzejszy niż pierwszy,ale pol roku już minelo i cczuje,że jestem dopiero w polowie:)

 

 

Ja mam podobnie. Walczę ponad 5 miesięcy i niby są efekty ale to wszystko dzieje sie bardzo powoli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to!sa wlasnie skutki uboczne przemyslu farmaucentycznego napedzajacego koniukture materjalistyczno-konsumpcyjna,nie liczaca sie z jakimikolwiek uczuciami ludzkimi DEPRESJA JEST UCZUCIEM,EMOCJA NA WYZSZYM POZIOMIE I NIE WOLNO Z NIEJ DRWIC ANI KPIC.PSYCHOTERAPIA I JESZCZE RAZ PSYCHOTERAPIA W TEGO TYPU PRZYPADKACH!!! 15 LAT DOSWIADCZENIA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I to!sa wlasnie skutki uboczne przemyslu farmaucentycznego napedzajacego koniukture materjalistyczno-konsumpcyjna,nie liczaca sie z jakimikolwiek uczuciami ludzkimi DEPRESJA JEST UCZUCIEM,EMOCJA NA WYZSZYM POZIOMIE I NIE WOLNO Z NIEJ DRWIC ANI KPIC.PSYCHOTERAPIA I JESZCZE RAZ PSYCHOTERAPIA W TEGO TYPU PRZYPADKACH!!! 15 LAT DOSWIADCZENIA
Brałeś coś? Jak to sie nazywało? Żeby nie było, ze Majster zasypuje definicjami z wiki czy jakiegos onetu: deprecha jest chorobą polegającą na tym, ze nasz odbior rzeczywistosci jest skrzywiony przez urojenia ksobne. Postrzegamy wtedy innych jako jednostki nam nieprzychylne, czasem wrogie, nie nawiazujemy blizszych relacji bo podejrzewamy, ze nasze otwarcie do kogos przyniesie nam wiecej szkód niż pozytku. Deprecha zaniza nam odbior wlasnej wartosci, zaczynamy w sobie widziec kogos niepotrzebnego, zbednego, niewartego czyjejs uwagi. Nasze odejscie z tego swiata zaczyna byc celem i srodkiem rozwiazania wszelkich problemow: naszych z sobą i innych ludzi z nami. W skrajnych przypadkach deprecha przyjmuje postać psychozy, w ktorej widzimy tylko wrogów, a kazda aktywnosc innych ludzi zaczynamy interpretowac jako próby odsuniecia nas na boczne tory. Z czasem takie myslenie wypiera zdrowy rozsadek, ktorego w depresji i tak szukać jak ze świeczką. Gdzie tu jest uczucie? O jakim doswiadczeniu mówimy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałeś coś? Jak to sie nazywało? Żeby nie było, ze Majster zasypuje definicjami z wiki czy jakiegos onetu: deprecha jest chorobą polegającą na tym, ze nasz odbior rzeczywistosci jest skrzywiony przez urojenia ksobne. Postrzegamy wtedy innych jako jednostki nam nieprzychylne, czasem wrogie, nie nawiazujemy blizszych relacji bo podejrzewamy, ze nasze otwarcie do kogos przyniesie nam wiecej szkód niż pozytku. Deprecha zaniza nam odbior wlasnej wartosci, zaczynamy w sobie widziec kogos niepotrzebnego, zbednego, niewartego czyjejs uwagi. Nasze odejscie z tego swiata zaczyna byc celem i srodkiem rozwiazania wszelkich problemow: naszych z sobą i innych ludzi z nami. W skrajnych przypadkach deprecha przyjmuje postać psychozy, w ktorej widzimy tylko wrogów, a kazda aktywnosc innych ludzi zaczynamy interpretowac jako próby odsuniecia nas na boczne tory. Z czasem takie myslenie wypiera zdrowy rozsadek, ktorego w depresji i tak szukać jak ze świeczką. Gdzie tu jest uczucie? O jakim doswiadczeniu mówimy?

 

 

Jestem w terapii już od ponad 4 miesięcy(ok 15-18 spotkań) a co jakiś czas mam te jazdy że wszyscy w koło to osoby niezyczliwe i ta interpretacja ich zachowań jako wrogich. Przepracowuje to z psychologiem ale to wraca pomimo że ja jestem tego świadomy ze tak się dzieje, że mimo podleczonej depresji ona wciaż wykrzywia obraz świata. Narazie nie pękam ale to jest irytujące. Bo cały czas jest wątpliwość - czy ,,on"ona" jest wrogo nastawiona czy to ja tak to interpretuje. pozdrawiam mających podobnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ci co twierdzą, że depresja jest całkowicie uleczalna- mijają się z prawdą. 70% ludzi- wychodzi z tego. Ale pozostałe 40%- męczy się przez całe życie. Na nich ż a d n e leki nie działają. To się nazywa koszmar, aż do śmierci. Ja męczę się tak już 11 lat. "Przerobiłam" pod okiem psychiatry dosłownie wszystkie dostępne w Polsce leki. Nie zadziałały, albo działały - krótko. Jestem przypadkiem beznadziejnym i straciłam wszelką nadzieję, że wyjdę kiedykolwiek z depresji. Jestem wrakiem człowieka. Nikt i nic nie jest w stanie mi pomóc. Czeka mnie marny koniec. Chciałabym zakończyć to cierpienie...ale brak mi odwagi. Uważam, że eutanazja powinna być zalegalizowana. Ludzie cierpiący z powodu nieuleczalnych, różnych chorób- powinni mieć prawo do śmierci, bo dla nich i dla mnie- śmierć to wybawienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×