Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wolałbym nie istnieć.


wafelek

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jestem osobą, która jest w stanie dokonać aktu samobójczego. Chciałbym, aczkolwiek brakuje mi jakiegoś impulsu. Natomiast jeżeli ktoś podałby mi takie urządzenie, na którym by było napisane "Chcesz umrzeć? Naciśnij guzik". Nacisnąłbym. Z góry zakładam, że nie wierzę, że opisanie swojego problemu w internecie będzie mi w stanie chociaż troszeczkę pomóc, piszę jedynie dlatego, żeby pisać. Zapewne nie jestem pierwszym zakompleksionym dzieciakiem, którego musicie wysłuchiwać, ale cóż.

 

Lat mam 18, mieszkam w mieście (dużym, nie będę podawał głębszych szczegółów). Moja rodzina ani nie jest biedna, ani bogata, ale bliżej nam do tego pierwszego. Mieszkam w bloku, mój ojciec jest handlarzem zniczy na cmentarzu, natomiast moja matka jest sekretarką w szkole. Nie posiadamy nic "wypasionego", typu telewizor plazmowy (to akurat jest moim najmniejszym zmartwieniem). Samochód mamy dosyć słaby, starego Poloneza. Chodzę do zwyczajnego liceum, ani to dobre, ani to złe. Jadę na trójkach i dwójkach, chociaż te drugie znacznie przeważają. Nie liczę na to, że w przyszłości będę kimś wykształconym, kimś kogo będzie na cokolwiek stać. Prawdę mówiąc gdy wyobrażam sobie swoją przyszłość widzę siebie mieszkającego z rodzicami aż do końca życia. Nie jestem osobą odważną, jestem dosyć nieśmiały, sprecyzuję to bardziej - wstydzę się zamówić pizzy, czy taksówki przez telefon. Nie potrafię otworzyć drzwi gdy ktoś puka, czy odebrać telefonu. Fobii społecznej nie mam, nie boję się chodzić do szkoły, czy do sklepu. Nie mam żadnych kolegów, nie mam nikogo kto by ze mną porozmawiał. Oczywiście nie przez internet, tylko w życiu. Jedyni ludzie, których spotykam to rówieśnicy z klasy, jednak to się nie liczy. Widuję ich tylko w szkole, nie rozmawiam z nimi o niczym ważnym, oni mają swoich kolegów, swoje zainteresowania, np. trenują koszykówkę. Często organizowane są jakieś klasowe imprezy, czy wypady - ja mówię nie. I proszę mi nie mówić, że pójście na coś tego typu i uwalenie się w trupa byłoby rozwiązaniem. Jestem sto lat za murzynami w porównaniu do ludzi dookoła mnie. Wszyscy chodzą na różnego rodzaju imprezy, zabawy, półmetki, studniówki. Nigdy nie byłem na żadnej imprezie, koncercie, dyskotece, "domówce". Prawdę mówiąc jest to dla mnie za trudne, nie dałbym rady. Zapadłbym się pod ziemię. Do tego dochodzi to, że jestem osobą niepijącą, nigdy w życiu nie miałem alkoholu w ustach, jednak tylko mi to utrudnia życie. Gdybym się porządnie napił, zapewne odwiedzałbym różne kluby co tydzień, może nawet miałbym kolegów, czy dziewczynę? Apropo dziewczyn, nigdy w życiu żadnej nie miałem, nigdy się nawet nie całowałem. Ba! Nawet żadnej nie dotknąłem. Podczas gdy wiele osób w moim wieku ma już swój "pierwszy raz" za sobą, ja... Zresztą niewazne. Jestem brzydki, wstydzę się siebie gdy spoglądam w lustro. Gdy rozmawiam z innymi ludźmi zastanawiam się, dlaczego osoba, z którą rozmawiam nie jest wystraszona albo rozbawiona moim wyglądem? Do tego dochodzi to, że nie jestem nikim specjalnym, nie mam żadnych zainteresowań, w niczym nie jestem dobry, nie mam żadnej pasji, nie mam nic do zaoferowania. Do tego jestem niesamodzielny, wstydliwy. Każdy dzień mojego życia wygląda następująco : Szkoła - > Komputer. I tak całe dnie mi zlatują przy komputerze. Oprócz komputera moim stałym towarzyszem są myśli samobójcze, które są ze mną na śmierć i życie. Są przy mnie cały czas, myśl o samobójstwie nie odstępuje mnie ani na krok. Cóż poradzić. Tutaj tylko wtargnę, że do psychologa się nie wybieram, ponieważ się ... wstydzę ;), zresztą pewnie i tak problem siedzi w mojej głowie, to wszystko to moja imaginacja, tak naprawdę pewnie moje życie na tle milionów ludzi nie wygląda tak źle. Jednak ja sobie tego nigdy nie uświadomię. Ah, zapomniałbym napomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii. Mianowicie o prawie jazdy. Wiele osób już je ma, jeszcze więcej jest na etapie nauki. Osiemnaste urodziny miałem 14 stycznia. Rodzice powiedzieli, że pieniędzy na ten oto dokument mi nie udzielą, ponieważ mi się to nie przyda. Rozmawiałem z nimi, niestety tych pieniędzy nie otrzymam. Bardzo bym chciał zapisać się na kurs, jednak to raczej nie nastąpi. Trudno.

 

Jakbym miał użyc jednego słowa, którym bym się opisał byłoby to zdecydowanie : PRZEGRANIEC, czy NIEUDACZNIK.

 

Pozdrawiam i dzieki za mozliwosc wygadania sie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu uważasz, że tak bardzo źle Ci w życiu?

 

To czy masz przyjaciół czy nie, zależy tylko od Twojego nastawienia. O wszystko w życiu trzeba się postarać. Rodzice nie muszą Ci chcieć dać na prawko, więc pokaż że sam umiesz coś osiągnąć i zarób na kurs. Osobiście wydaje mi się, że jestem maminsynkiem. Czas najwyższy stać się trochę samodzielny. Jeśli chcesz mieć przyjaciół to się o to postaraj. Są ludzie, którzy nie piją alkoholu i są z tego dumni. Jeśli Ci to przeszkadza to zmień to. Nie piłeś, bo po prostu nie miałeś okazji. Nie jest to tragedia życiowa. Myślisz, że jak wygadasz się na forum to coś w Twoim życiu zmieni się na lepsze? Zmotywuj się, określ jakiś cel i osiągnij go to da Ci pewność siebie i poczucie własnej wartości.

 

Chcesz coś zmienić czy tylko biadolić nad swoim losem?

 

Wydajesz się sympatyczny i uwierz mi, że jeśli wybierzesz się na studia to poznasz wiele ciekawych ludzi i na pewno jakaś dziewczyna się nawinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jednak jakiś talencik w sobie masz, mianowicie zauważyłam, ze posiadasz bardzo duży zasób słów jak na swój wiek, bardzo dobrze, składnie piszesz, fajnie sie ciebie czyta. nie szkoda ci troche swojego życia, które przepływa przez palce? co bys zrobił gdyby nie było kompa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Każdy dzień mojego życia wygląda następująco : Szkoła - > Komputer. I tak całe dnie mi zlatują przy komputerze. "

 

Wyłącz komputer !!!!!!!!!! Trudno sie dziwić , że czujesz się wyizolowany. Żyjesz w smutnym wirtualnym swiecie ! Człowieku, wyjdź z domu, idź na spacer, może po zakupy matce, z ojcem do garażu pogrzebać przy aucie, jeśli masz psa to na codzienny dłuuuugi spacer (nie masz psa - przygarnij jakies zwierzę , które potrzebuje TWOJEJ miłości). Dlaczego rodzice mają ci dac na prawo jazdy skoro nie widzą zainteresowania motoryzacją, bo przecież tylko siedzisz przy kompie? Może dla nich pieniądze maja wysoką wartość stąd takie podejście do wydatków. znajdź latem jakąś pracę dorywczą (np. zrywanie owoców) - cudów nie zarobisz, ale będziesz kiedyś mógł dołożyć do prawka. Piszesz, że miesiąc temu miałeś 18 lat. gdzie jest napisane, że zaraz trzeba mieć prawko? To tylko taki niepoważny trend biorąc pod uwagę liczbę wypadków spowodowanych przez tak młodych ludzi.. ja zdawałam prawko razem z panią 60-letnią... To zaden wstyd - podziwialiśmy te kobietę.

Masz za dobrze (sorry , jestem okrutna), wzystko masz podane jak na tacy(żarcie, pczyste ciuchy i moze jeszcze mama pokoik posprząta) i jeszcze ci źle. Pomóż rodzicom, zajmij się czymś i WYŁĄCZ KOMPUTER SZYBKO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wez daj sobie spokoj, nie fantazjuj tyle o sobie, przestan myslec i idz sie zabaw na impreze w koncu. Nie masz znajomych? Pojdz sobie sam. Tam jest wiele usmiechnietych ludzi sprzyjajacych Tobie, moze odkryjesz w sobie dar jakis, np. umiesz tanczyc? To sobie potancz wtedy sie wyluzujesz i bedziesz spokojniejszy. Nie chce Ci sie wychodzic, poogladaj telewizor. Tyle ludzi usmiechnietych nazewnatrz sliczna pogoda, moze pora na spacerek? Niee? To sie owin w koc i spij. Po co sie meczyc z zj** zyciem. Moze przysni Ci sie cos fajnego, np. jakas seksowna Pani co Ci powie "czesc misiu" i Cie utuli do snu glebokiego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z góry zakładam, że nie wierzę, że opisanie swojego problemu w internecie będzie mi w stanie chociaż troszeczkę pomóc, piszę jedynie dlatego, żeby pisać.
Nie wierzę Ci. Myślę, że jest jednak w Tobie jakaś iskierka nadziei. Gdybyś z góry był przekonany, że to na pewno nic nie pomoże, na pewno nie chciałoby Ci się tego pisać.
Nie jestem osobą odważną, jestem dosyć nieśmiały, sprecyzuję to bardziej - wstydzę się zamówić pizzy, czy taksówki przez telefon. Nie potrafię otworzyć drzwi gdy ktoś puka, czy odebrać telefonu.
To może spróbuj się przełamać? Jeśli to dla Ciebie taki problem, wyobraź sobie, jak wielka będzie Twoja satysfakcja, gdy w końcu to zrobisz!
Gdybym się porządnie napił, zapewne odwiedzałbym różne kluby co tydzień, może nawet miałbym kolegów, czy dziewczynę?
Tak myślisz? Co za problem spróbować?
Ah, zapomniałbym napomnieć o jeszcze jednej ważnej kwestii. Mianowicie o prawie jazdy. Wiele osób już je ma, jeszcze więcej jest na etapie nauki. Osiemnaste urodziny miałem 14 stycznia. Rodzice powiedzieli, że pieniędzy na ten oto dokument mi nie udzielą, ponieważ mi się to nie przyda. Rozmawiałem z nimi, niestety tych pieniędzy nie otrzymam. Bardzo bym chciał zapisać się na kurs, jednak to raczej nie nastąpi. Trudno.
Dlaczego tak łatwo rezygnujesz? Sam napisałeś, że BARDZO BYŚ CHCIAŁ zapisać się na kurs. Jesteś już dorosły, zacznij sam troszczyć się o własne interesy, bo chyba nie zamierzasz przez całe życie być zdanym na rodziców. Poszukaj w wakacje jakiejś pracy. Przynajmniej będziesz mieć jakiś cel, zajmiesz się czymś, może nawet zapomnisz o swoich depresyjnych myślach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wstydzę się zamówić pizzy, czy taksówki przez telefon. Nie potrafię otworzyć drzwi gdy ktoś puka, czy odebrać telefonu.

To może czas to pomalutku, małymi krokami zacząć zmieniać? Przełamywać się, choćby na początku na siłę. Spróbuj chociaż.

 

Często organizowane są jakieś klasowe imprezy, czy wypady - ja mówię nie.

Bo?

 

I proszę mi nie mówić, że pójście na coś tego typu i uwalenie się w trupa byłoby rozwiązaniem.

Pójście owszem. Ale kto mówi, że się od razu musisz, jak to ująłeś, 'uwalić w trupa'? Co to, obowiązek jakiś jest?

 

Nigdy nie byłem na żadnej imprezie, koncercie, dyskotece, "domówce". Prawdę mówiąc jest to dla mnie za trudne, nie dałbym rady. Zapadłbym się pod ziemię.

Skąd ta pewność? Nie gdybaj, sprawdź. Jeśli faktycznie będzie tak źle, to wyjdziesz. Nikt Cię siłą trzymać nie będzie.

 

Do tego dochodzi to, że jestem osobą niepijącą, nigdy w życiu nie miałem alkoholu w ustach, jednak tylko mi to utrudnia życie.

Nie. Ty to tylko tak widzisz. Spróbuj spojrzeć na to jak na swoją zaletę. W przeciwieństwie do innych nie pijesz = masz swoje zasady, które nie tak łatwo złamać, nie wkupujesz się za wszelką cenę do grupy i tak dalej... To są plusy. Wyróżniasz się. A takie wyróżnianie się jest fajne.

 

Gdybym się porządnie napił, zapewne odwiedzałbym różne kluby co tydzień, może nawet miałbym kolegów, czy dziewczynę?

Gdyby dziadek miał wąsy, to by był spódnicą, jak stwierdziła moja kumpela. A może by się nic nie zmieniło? Picie ma niewielkie znaczenie. Chyba że Twoi znajomi uważają inaczej, ale to wtedy oni są jacyś ograniczeni.

 

Jestem brzydki, wstydzę się siebie gdy spoglądam w lustro. Gdy rozmawiam z innymi ludźmi zastanawiam się, dlaczego osoba, z którą rozmawiam nie jest wystraszona albo rozbawiona moim wyglądem?

To nie patrz w lustro i przestań się zastanawiać. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że jest aż tak źle. Chyba że masz drugą głowę albo olbrzymia fioletowa żelka zeżarła Ci pół twarzy.

 

Do tego dochodzi to, że nie jestem nikim specjalnym, nie mam żadnych zainteresowań, w niczym nie jestem dobry, nie mam żadnej pasji, nie mam nic do zaoferowania.

Odnoszę wrażenie, że sam się nakręcasz. Zgadzam się z bliksą - fajnie piszesz. A gdybyś się w to jakoś zagłębił? Zaczął coś pisać, no nie wiem, opowiadania, reportaże, cokolwiek? Jeśli jednak pisanie Ci nie leży, to może ten komputer właśnie? Na jakieś kółko informatyczne się zapisz czy coś.

 

Jakbym miał użyc jednego słowa, którym bym się opisał byłoby to zdecydowanie : PRZEGRANIEC, czy NIEUDACZNIK.

Ee tam.

 

 

Zosia1980, a czemuż to wolałabyś nie istnieć? Skąd takie myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydajesz się sympatyczny i uwierz mi, że jeśli wybierzesz się na studia to poznasz wiele ciekawych ludzi i na pewno jakaś dziewczyna się nawinie.

 

A ja powiem - gowno prawda.

 

Byłam w zupelnie takiej samej sytuacji psychicznej jak autor tematu- tyle , ze ja imprezowalam, mialam znajomych i ogolnie nie marnowalam czasu na siedzenie w domu . Co mi z tego przyszlo? Nic - przestalam imprezowac, znajomi wyparowali bo nie mieli juz ze mna nic do roboty. Usiadlam wiec przed kompa i tak mi mijal dzien za dniem , miesiac za miesiacem. Potem doszlam do wniosku,

ze czuje sie jak NIKT, jak ktos nieudolny nawet do samodzielnosci. Brakowalo mi znajomych, ale kontaktow unikalam - bo jednoczesnie brzydzilam sie ludzmi, za to jakimi parszywymi egoistami sa Ci, ktorzy mnie otaczaja.

 

Nastal czas studiow, dla mnie wielka nadzieja, najblizsi rowniesz mi mowili - "Pojdziesz na studia, wszystko sie zmieni. Napewno poznasz fajnych ludzi i sie rozkrecisz".

 

I co ?

 

Minely juz 3 miesiace odkad zrezygnowalam z uczelni, bo nie zmienilo sie NIC. Nikogo fajnego nie poznalam, malo tego, jeszcze bardziej wyalienowala bylam niz w czasach kiedy mieszkalam w rodzimym miescie. Wszyscy traktowali mnie jak powietrze, tylko dlatego ze bylam strasznie niesmiala. Wkoncu to samo zaczelo sie nakrecac wiec i ja zaczelam unikac ich.

 

Wiec nie wciskac mu takich tekstow , ze na studiach wszystko sie zmieni. NIEPRAWDA! Ludzie z reguly nie wyciagaja do Ciebie pomocnej dloni, jesli TY im czegos nie zaoferujesz, to bedziesz powietrzem! Jestes niesmialy? Liczysz, ze ONI przebija sie przez Twoja niesmialosc? Gowno prawda... jak nie masz nic do zaoferowania procz spuszczonej miny niesmialego dziecka, to zapomnij o tym ze ktokolwiek bedzie chcial Cie poznac i stac sie Twoim znajomym.

Spoleczenstwo jest okrutne. Szczegolnie dla takich "nieudacznikow", ktorzy nie wiedza co ze soba zrobic, ktorzy czuja sie jak male dzieci, ktorzy nie potrafia otwierac paszczy i gadac o bzdurach z nowopoznanymi osobami.

 

Teraz siedze w domu, "szukam pracy", ktorej zapewnie nie znajde, bo jakakolwiek oferta mi sie nawinie, jest odrazu skreslana z powodu " nie nadaje sie do tego", co zapewne jest usprawiedliwieniem na moje leki i wygodnickie unikanie jakichkolwiek kontaktow

z innymi. W lipcu znowu zloze papiery na inny kierunek, z nadzieja , ze tym razem uda mi sie nauczyc piepszenia o bzdurach, byleby tylko kogos poznac - bo czym ja sie stalam obecnie?

Duchem, dla ktorego jedyny kontakt z jakimkolwiek "spoleczenstwem" to komputer.

 

Ja nie mysle o samobojstwie , bo straaasznie chce zyc i cieszyc sie zyciem. Tyle ze, ja juz chyba nigdy sie tego nie naucze i do konca bede sie pograzac w "tym czyms" w czym obecnie jestem :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, a próbowałyście poznać kogoś w necie i się z nim spotkać po jakimś czasie znajomości? Na moje to tak łatwiej trochę.

 

z tym internetem to jest różnie... sam moją byłą poznałem na czacie... żeby trafić na osobę która naprawdę potrafi podnieść na duchu trzeba mieć baaaardzo duże szczęście.

 

Prawda jest niestety taka jak ją każdy widzi, 95% chłopaków na czacie szuka tylko zabawy, a 95% dziewczyn na czacie boi się zagadać bo myślą że trafią na sexmaniaka. Tak więc poznawanie kogoś przez internet to jedna wielka loteria...

 

Ale nikogo nie zniechęcam... sam jestem nieśmiały i internet otwiera mi drogę do ludzi, korzystam z niego nawet teraz jak widać. Staram się zawsze dla każdego być miłym.. i nie oceniać z góry.

 

jak nie masz nic do zaoferowania procz spuszczonej miny niesmialego dziecka, to zapomnij o tym ze ktokolwiek bedzie chcial Cie poznac i stac sie Twoim znajomym.

Spoleczenstwo jest okrutne. Szczegolnie dla takich "nieudacznikow", ktorzy nie wiedza co ze soba zrobic, ktorzy czuja sie jak male dzieci, ktorzy nie potrafia otwierac paszczy i gadac o bzdurach z nowopoznanymi osobami.

 

to po części prawda, ale po części takim sposobem odbiera się komuś wszelką nadzieję. Jestem już zbyt stary żeby się załamać, sporo przeżyłem jak na swój wiek i wiem że chodźby jedna na 1000 to jednak znajdzie się osoba która zrozumie i być może pomoże. Jeśli ktoś jest nieśmiały i nie wierzy w siebie to nie znaczy od razu że jest nudny, to jest stereotyp który stworzyli ludzie po to żeby nie zwracać uwagi na takie osoby, i żeby się czuli przez to lepsi, bo oni potrafią pieprz*ć bzdury do każdego i udawać że są cool.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tym internetem to jest różnie... sam moją byłą poznałem na czacie... żeby trafić na osobę która naprawdę potrafi podnieść na duchu trzeba mieć baaaardzo duże szczęście.

 

Prawda jest niestety taka jak ją każdy widzi, 95% chłopaków na czacie szuka tylko zabawy, a 95% dziewczyn na czacie boi się zagadać bo myślą że trafią na sexmaniaka. Tak więc poznawanie kogoś przez internet to jedna wielka loteria...

 

Do czatów sama nie mam zaufania. Ale do forów już tak. Bo wiesz, że z osobą, z którą piszesz, na pewno masz coś wspólnego, a to już coś. I tak jakoś... No nie wiem, mi to problemu nigdy nie sprawiało, a do specjalnie otwartych i śmiałych nie należę. A poza tym próbować przecież zawsze można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czat ma tę zaletę że wejdzie się na odpowiedni pokój i raczej na pewno można poznać kogoś z okolicy... a forum... zgaduję ale tutaj nawet z krakowa, czyli dużego miasta najbliżej mnie, było by zapewnie tylko kilka osób...

 

chyba że masz na myśli tylko się poznać i pogadać wirtualnie ew. eski czy rozmowa telefoniczna. Bo spotkać się raz czy dwa też można ale związek na odległość to ciężka sprawa. Wiem po sobie, dzieliło nas 120km.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh po raz kolejny dochodzę do wniosku że nie pasuję do tych czasów...

 

gdy byłem w gimnazjum to nikt telefonu nie miał... a komputer i internet był odległym marzeniem. Teraz nikt nie wychodzi bez telefonu z domu. Znajomości, przyjaźnie owszem, ale przede wszystkim w realu. Może tylko ja mam takie zdanie ale cóż... żadne klikanie nie zastąpi godzinki przy piwie/pizzy gdzieś w klubie z kimś w 4 oczy.

 

Jeśli ktoś samotny poznaje kogoś kto mieszka daleko i raczej ciężko będzie się spotkać to to dla mnie jest masochizm. Bo ile radości może dać pisanie chodź by nawet z ideałem jeśli to tylko internet...? Rozumiem poznać kogoś online, później się spotkać i zobaczyć co z tego wyjdzie. Ale życie towarzyskie online nie wyjdzie na dobre osobie która chce znaleźć szczęście. Chyba że nie ma aż takich wymagań i tyle jej wystarczy...

 

przepraszam że się rozpisuję ale czasami nie dam rady napisać po prostu jednego zdania... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie przepraszaj, nie masz za co przecież.

Samo pisanie potrafi przynieść wiele radości. Wiem, co mówię. Kiedy jest się spragnionym drugiego człowieka, to świadomość, że ktoś o Tobie myśli, będąc tak daleko... Że poświęca swój czas na odpisanie na maila, smsa czy list, że dzwoni... To jest coś niesamowitego. Wiadomo, że znajomi w necie to nie wszystko. Ale dobry pierwszy krok. Bo jakoś zawsze trzeba przełamać tą nieśmiałość, nie? A pisze się łatwiej, niż mówi. Przynajmniej zazwyczaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz... przykre doświadczenia potrafią zniszczyć nawet radość z pisania, moja pierwsza miłość była właśnie internetowa, pisałem z dziewczyną koło 300km dalej. Pół roku, gg, skype, eski, nawet telefon i rozmowy nocami. Przyszedł czas pierwszego spotkania... było miło naprawdę, myślałem że to naprawdę to. Minął dzień, dwa i dowiaduję się że lepiej będzie jak zostaniemy tylko znajomymi.

 

Tak więc widzisz... pisanie owszem sprawia radość, ale często się ma pecha i ktoś nas wykorzysta uczuciowo. Dla nieśmiałego internet jest dobry owszem, ale jak służy do pomocy w poznawaniu kogoś w REALU, a nie żeby dniami i nocami pisać z kimś kto może mieszka 5 minut spacerku dalej. Nie jestem pesymistą, tylko optymistą z doświadczeniem... piszę wszystko opierając się na swoich własnych przeżyciach.

 

Tak więc taki mój apel do nieśmiałych... poznawajcie ludzi online, ale jeśli tylko się da, umawiajcie się na spotkania... może 999 razy się nie udać, ale za tysięcznym znajdziecie szczęście o jakim marzyliście. Za starania nikt was nie potępi, za zamykanie się w sobie i w pokoju już tak... Pisanie jest piękne, tak jak napisałaś, ale z kimś kto docenia drugą osobę i kto nie oleje gdy przyjdzie spotkanie w 4 oczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dexter86, a ile Ty masz lat? To raz, a dwa - gdzie w sieci szukales? I jak szukales? W sieci jest masa miejsc mozliwych do "zaistnienia", jesli masz lat 17 to pewnie nie znasz tych skutecznych, ale jesli 37 to juz pewnie wiekszosc przebadales i przyczyna lezy gdzie indziej ;) Opisz najlepiej tutaj historie swoich sieciowych poszukiwan a cos sie pewnie doradzi ;) W kwestii sieciowych znajomosci mam jako-takie doswiadczenie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzie szukałem...? może po prostu powymieniam... hmm, czaty, fora, ogłoszenia na gumtree, fotka.pl, sympatia, e-puls, nk, funskan w plusie, nawet przez gg pisałem do przypadkowych dziewczyn z okolicy. Mało...? Myślę że niezbyt. A lat mam 24.

 

A sposób w jaki szukałem to ciężko powiedzieć bo wymyślałem naprawdę różne rzeczy żeby zainteresować kogoś swoją osobą. Czasem mi się udawało jednak przeszkodą okazywała się odległość albo związek drugiej osoby. Bo nie pisze po to żeby pisać, tylko po to żeby się poznać i później kiedyś spotkać. Nie mam zamiaru prowadzić znów życia uczuciowego przez internet, to zbyt boli.

 

Dzięki za dobre chęci ale nie potrzebuję rady jak i gdzie szukać... :) tylko jak tą znajomość przenieś na real i ją tam utrzymać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam zamiaru prowadzić znów życia uczuciowego przez internet, to zbyt boli.
A kto mowi ze powinienes?
Dzięki za dobre chęci ale nie potrzebuję rady jak i gdzie szukać... :) tylko jak tą znajomość przenieś na real i ją tam utrzymać :)
Skoro nie chcesz to nie, na sile uszczesliwial nie bede. Dodam tylko, ze poznalem mase ludzi w sieci i znajomosci te skutecznie przenosilem do reala, z niemalym wplywem (pozytywnym oczywiscie) na moje zycie prywatne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie chcesz to nie, na sile uszczesliwial nie bede. Dodam tylko, ze poznalem mase ludzi w sieci i znajomosci te skutecznie przenosilem do reala, z niemalym wplywem (pozytywnym oczywiscie) na moje zycie prywatne.

 

No to fajnie że Ci się udało, niestety inni nie mieli tyle szczęścia więc jeśli odpisałeś tu tylko żeby pokazać swoją wyższość w poznawaniu osób to sorry ale nie tym razem. Nie chcesz doradzić to nie nabijaj postów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam niemal identyczny problem co autor tematu. Generalnie to trochę to skomplikowane. Ja już nawet nie szukam nigdzie pomocy tylko próbuję z tym żyć - czyli szkoła jest priorytetem. Nie mogę sobie znaleźć nikogo w "realu" do rozmowy. Nie wiem z czego to wynika, bo w internecie nie mam z tym problemów. W internecie poznałem sporo fajnych ludzi, ale to nie jest to samo co spotkać się, pogadać, wyjść do pubu czy coś takiego. Mam jakąś blokadę - gdy już z kimś rozmawiam, to zazwyczaj ja o coś pytam, ktoś mi opowiada i mówię tylko o tym co mnie w danym momencie interesuje. Nie potrafię siąść i przegadać godziny o tym jak jechałem z domu do szkoły czy o tym, że zobaczyłem chmurę w kształcie VW Garbusa. Generalnie - najprościej mówiąc ciężko mi utrzymać rozmowę dłużej niż 2 minuty. Po dwóch minutach nastaje niezręczna cisza i mój partner czy partnerka do rozmowy ucieka do kogoś ciekawszego - tak, jej czy jego reakcja jest zrozumiała. Możliwe, że gdybym poszedł na jakąś imprezę poznał bym nowych ludzi itd. Ale nie pójdę na żadną domówkę, imprezę, bibę, balangę i co tam jeszcze jest ze względu na ludzi, którzy tam przychodzą. Dla mnie to jest margines społeczny. Po każdej imprezie w szkole można wysłuchać ile flaszek wypili i jak mocno po tym wymiotowali. I to da się usłyszeć od każdego imprezowicza - nigdy nie miałem alkoholu w ustach i mieć nie zamierzam - bo po pierwsze boję się, że nad tym nie zapanuję, a po drugie z tego co czytałem i słuchałem imprezy są tylko po to, żeby się nachlać, po pijaku "wyrwać dupę" i teleportować się do domu - bo z tego co mówią nikt z nich nie ma pojęcia jakim cudem rano obudzili się u siebie w domu. Nie lubię tłocznych miejsc. W ogóle nie lubię miejsc gdzie jest więcej niż 10 osób na 5m2 przestrzeni. Dlatego unikam centrów handlowych, hipermarketów itd. Szkołę przeżyję, bo tam już każdego znam z widzenia choćby, więc mi to tak nie przeszkadza. To też wyklucza pójście na imprezę i nie pozwala mi na zdanie prawa jazdy. Przed każdym egzaminem praktycznym mam niesamowicie przyspieszone tętno, że czuję je aż w mózgu, zawaliłem już 6 egzaminów z tego powodu. Zawsze popełniam gafę, której normalnie bym nie popełnił. Jeżdżąc z instruktorem w szkole jazdy nie popełniałem błędów, które popełniłem później na egzaminie. Nawet by mi przez myśl nie przeszło, że mogę zapomnieć włączyć świateł, albo przejechać na czerwonym skrzyżowanie. Zawsze wszystko mi wychodziło, z moim instruktorem byłem rozluźniony, zrelaksowany, sam mnie chwalił, że bardzo dobrze jeżdżę - a na egzaminie zawsze coś spieprze... Za pierwszym razem oblałem bo na placu manewrowym najechałem na słupek - co nigdy, przenigdy wcześnie mi się nie przytrafiło - zawsze rękaw robiłem idealnie. Wkurza mnie to coraz bardziej - bo rodzice wydają na mnie sporą ilość pieniędzy, bo to jednak trochę kosztuje no i ja umiem jeździć, co nawet egzaminatorzy zauważyli - tylko popełniam błędy, których popełnić nie wolno i których na 100% nie popełnił bym jadąc SAM swoim samochodem.Ktoś zapytał - co by było jak by mi komputer zabrali? Zajął bym się czymś innym - w domu. Nie jestem niewolnikiem komputera, ale spędzam przy nim masę czasu bo po pierwsze uczę się w technikum informatycznym po drugie w internecie mogę kogoś poznać do rozmowy. Co do znajdowania sobie partnerów przez internet - jak moi przedmówcy świetnie zauważyli - jeżeli się nie ma szczęścia to kiepski pomysł. Generalnie - próbowałem, i ponawiać prób nie zamierzam. Niestety choć szkoła jest moim priorytetem to mam problemy z matmą. Kolejny raz mam 1 na semestr. Podejrzewam, że się z tego wygrzebię, chodzę na korepetycje, ale męczy mnie to. Nieustannie mam z czymś problem. Czasem mam takie dni kiedy nawet z łóżka się nie chce wstawać - jestem po prostu nie do życia. Czasem gdy ktoś się do mnie uśmiechnie ja nawet nie potrafię tego odwzajemnić... Nie wiem już co z tym robić, dlatego próbuję nauczyć się z tym żyć. Trudno być nie powinno, bo zamierzam być kierowcą zawodowym - więc i tak 90% czasu będę przebywał sam ze sobą w kabinie ciężarówki, ale jak każdy człowiek jestem stworzony do życia w społeczności. Niestety na razie jedynym moim środowiskiem do rozmowy jest forum internetowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×