Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czuję się jak śmieć... :(


Rekomendowane odpowiedzi

Nie umiem się odnaleźć. Mam narzeczonego, ślub za pół roku. A ja się dowiaduję, że znów mnie okłamał. I co najgorsze wiedział, że jestem przeciwna pewnej sytuacji i tak po prostu z premedytacją okłamał. A ja dowiedziałam się o tym od zupełnie obcych ludzi. Pytałam, a on dalej kłamał. Dopiero gdy powiedziałam, że wiem - przyznał się do wszystkiego. Przecież związek oparty na kłamstwie nie ma sensu? Małżeństwo... nie wiem czy potrafię zaufać, by zbudować rodzinę. Znamy się już długo i myślałam, że taka sytuacja nigdy się nie wydarzy. Co mam robić? Pomóżcie, bo czuję sie jak śmieć.. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam.Chyba tym, że kochałam za bardzo :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum.

 

Współczuję Ci. Wcale Ci się nie dziwię, że czujesz się tak, jak piszesz. Trochę za mało piszesz o całej sytuacji, by mi jakikolwiek jej komentarz przyszedł do głowy. Ogólnie to jednak można powiedzieć, że rzeczywiście okłamywanie jest poważnym występkiem wobec osoby najbliższej (rzekłbym nawet - czynem zabronionym). Z drugiej strony, nie broniąc Twojego chłopaka, to zastanów się, czy może nie prowokujesz go swoim zachowaniem do kłamstw?

 

Może warto by przedyskutować tę sprawę z nim. Czy on zdaje sobie sprawę, że jak będzie kłamał, to Ty mu nie będziesz ufać. A w konsekwencji osłabnie więź między Wami? Dodatkowo, może niech zrozumie, że jak będzie kłamał, to on sam nie będzie w stanie nabrać zaufania do Ciebie. Bo będzie myślał, że Ty jesteś taka sama i go okłamujesz. (To tak jak ze zdradzaniem. Jeśli zdradzasz, to zaczynasz podejrzewać, że druga strona też ma takie samo podejście do życia i też zdradza ciebie.) Czy chce wywoływać w sobie samym swoim okłamywaniem brak zaufania do Ciebie? Czy będzie się dobrze czuł, mając żonę, której nie ufa? Warto go o to zapytać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo ta sprawa jest dla ciebie istotna, jego kłamstwo mogło wziąć się z bagateli a nie premedytacji. Musisz go o tym poinformować i wyjaśnić mu, że tak być nie może.

Nie rozumiem tego: "związek oparty na kłamstwie". Czy to naprawdę jest takie okropne kłamstwo, które wpłynęło na budowę waszego związku? Jeśli brać sprawę na poważnie - musisz wykluczyć nieporozumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On pracuje za granicą. Naprawdę ciężko jest ufać w takiej sytuacji. Kiedyś okłamał mnie po raz pierwszy. Chodziło o jego powrót do kraju. Naprawdę w to wierzyłam, bo za każdym razem mówił, że wraca, że już niedługo. Ale później się okazało, że jednak nie wraca... Długo mi zeszło zanim mu zaczęłam ufać w pełni na nowo. Ale zaufałam, może nie tak jak na samym początku. Usłyszałam od niego kiedyś słowa: "Gdyby ktoś był u Ciebie na kawie - więcej byś mnie nie zobaczyła". Tylko ja przez ten cały czas kiedy wyjechał praktycznie zamknęłam się w czterech ścianach. Była tylko uczelnia i dom. To wszystko. Nie zrobiłam nic złego, zawsze starałam się być - pomimo zmęczenia, swoich problemów, chciałam mu dać całe swoje zaangażowanie, czas (kiedy przyjeżdżał na chwilę). Widujemy się przez ok. tydzień co kilka miesięcy. A słowa: "To było kłamstwo dla Twojego dobra" są na miejscu? Jak można kłamać dla czyjegoś dobra? Tym bardziej, że kompletnie nie liczył się z moim zdaniem. Mówi, że szanuje... A czy szacunek wyraża się poprzez kłamstwo? Wydaje mi się, że nie... Jak mogę czuć się pewnie i bezpiecznie w takim związku? Skoro nie wiem czego mogę spodziewać się jutro? Kolejnego kłamstwa, które będzie też dla mojego dobra?

Źle się z tym czuję, gubię gdzieś poczucie własnej wartości. Kiedyś obiecywał mi miłość, wierność, szczerość, uczciwość. Więc gdzie to wszystko jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edzia88, moim zdaniem to on ma problem ze soba. Co to znaczy ze nie mozesz nikogo zaprosic na kawe? To chore, a poza tym juz fakt taki ze znowu klamie nie swiadczy o nim najlepiej. Moze zaczekaj ze slubem, po co Ci pozniej rozwod, albo meczarnie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tej pory wydawało mi się, że mam jakoś poukładane to życie, byłam pewna, że to co robię jest słuszne, że ślub jest słuszny. Cieszyłam się... Ale teraz, gdy dowiedziałam się o tym kłamstwie zaczęłam mieć wątpliwości. Myślę przez 24 godziny na dobę. I dalej nie wiem co robić. Dlatego tutaj napisałam. Chciałam żebyście mi pomogli spojrzeń na ten problem jakoś z boku. To już nawet nie chodzi o to, co mi kiedyś powiedział. Ale zawsze szukałam winy w sobie. Chociaż pewnie jej nie było. A może też była. Ale nigdy go nie okłamałam, nie zdradziła. Nic... po prostu. On wiedział, że wiele potrafię wybaczyć, ale nie zdradę i kłamstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edzia88, moim zdaniem to powinnas ze slubem odczekac, dla mnie w zwiazku facetowi zapowiedzialam ze jak mnie raz oklamie to wybacze, ale jak sie powtorzy to koniec. I mimo ze serce mi pekalo, jak mnie oklamal to dla mnie byl juz koniec. Tez bylam ok, ale druga strona nie byla ok. Szanse moim zdaniem mozna dac raz, ale nie non stop, bo to tylko utweirdza w przekonaniu ze skoro sie raz upeiklo to dalej bedzie tak samo (np moja kolezanka raz wybaczyla mezowi zdrade, a po 5 latach sie okazalo ze ja zdradzil jeszcze z 5 razy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację Agusia. Ja też swojemu mówiłam o tym.. ale sam wybrał. Kurczę, dlaczego jak się już układa musi się wszystko skomplikować? Ciężko jest, ale czuję, że muszę podjąć jakąś decyzję... że masz rację. Człowiek szuka swojego szczęścia na ziemi,a kiedy myśli, że go znalazł, jakoś to wszystko się sypie jak płatki uschniętej róży. I jeszcze ta odległość...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z boku? otóż, z całą pewnością mogę stwierdzić, że miłość to nie wszystko. Tak, z na pewno może aż tak zamieszać w głowie, aby poczuć się jak śmieć. Może wpierw powinnaś nabrać dystansu do swoich uczuć. Ale skoro chodzi tu o twoje życie, uważam, że musisz zaczekać ze ślubem, musisz być absolutnie pewna. Musisz odzyskać w niego wiarę, lub skończyć z tym. Jeśli problem cię nurtuje bardzo, bardzo, bardzo - to może postaw ultimatum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czujesz się niepewnie w związku, spotykacie się raz na kilka miesięcy, obiecał przyjazd do kraju, nie przyjechał, Ty jesteś tu, on tam... Może najpierw zacieśnijcie jakoś ten związek. Nie znam Was, ale może ten Wasz związek jest po prostu słaby (niezbyt mocny)? Może np. Ty bardzo pragniesz ślubu, a on - nie? Może w ogóle nie znacie siebie nawzajem? Może nie wiecie nawet, czy do siebie pasujecie? Może Wasz ślub to trochę takie kupowanie kota w worku? Pytania można mnożyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, powinnam nabrać dystansu do swoich uczuć. I powoli jakoś trochę się wewnętrznie uspokajam. Od niedzieli (bo wtedy się dowiedziałam) minęło kilka dni. Ok postawie mu ultimatum. Albo będzie ze mną szczery, albo odchodzę. I co wtedy? Nigdy nie można być tak do końca pewnym, że mnie nie oszuka po raz kolejny. Ehh myślę, analizuję.. ale ciężko podjąć jakąś decyzję.

 

Miki74, zawsze myślałam, że idealnie do siebie pasujemy. Mieliśmy te same poglądy, lubiliśmy to samo robić i wiele można dodać. Wydawało mi się, że on też pragnie tego ślubu. Tyle o tym mówił, pisał. Prosiłam tyle razy żeby wrócił. Tutaj też można pracować. Ja wiem, że za mniejsze pieniądze, ale same pieniądze też szczęścia do końca nie mogą dać. Byłam tam u niego. Ale od poczatku wiedział, że nie chcę żyć tam na dłużej. Niczego nie ukrywałam, do niczego nie namawiałam. Sam obiecał wrócić. Ale potem okłamał...Raz, drugi...Być może, że ten ślub to kupowanie kota w worku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edzia88, mam wrażenie że twój narzeczony wcale nie ma ochoty wracać do Polski, i ciebie okłamuje bo się boi ci to powiedzieć wprost, boi się ciebie stracić - chociaż i tak cię nie ma. Jestem tego samego zdania co poprzednicy, twoje wątpliwości nie wynikają z niczego, czujesz się niepewnie to poczekaj ze ślubem aż sie to wszystko wyjaśni, chodzi właśnie o twoje CAŁE PRZYSZŁE ŻYCIE.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie próbuję sobie tłumaczyć te moje wątpliwości, wybielać jego. Chociaż wiem, że na to nie zasłużył. Czekam już 2,5 roku (bo tyle jest za granicą i w zasadzie tyle się znamy). Być może masz rację Polakita. Może on rzeczywiście nie chce wrócić i cały czas zwodzi... Tylko jak dowiedzieć się prawdy, bo wiem, że tego mi nie powie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2,5 roku ty na niego czekasz, on tam a ty tu, i on ci mówi cały czas że wróci?

 

Nie wiem może po prostu się zastanów czego TY oczekujesz, czego chcesz, czy przez te 2,5 roku gdy był za granicą poznałaś go wystarczająco aby wiedzieć że to mąż dla ciebie? Ja może na twoim miejscu bym mu zaproponowała żebyście przez kilka miesięcy mieszkali w jednym mieście, spotykali się regularnie i wtedy łatwiej się zdecydować, bo na odległość trudno. Najwyraźniej ty czekasz aż on wróci i weźmie z tobą ślub, ale on coś się nie śpieszy... pomyśl ile jeszcze jesteś gotowa czekać, i co będzie jeśli on jednak nie wróci? Bo chyba jest takie prawdopodobieństwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzyłam mu dopóki nie okłamał drugi raz. Ja wiem, że ciężko to zrozumieć. Kiedyś ktoś bardzo mnie zranił. I teraz, gdy poznałam jego myślałam, że los się do mnie uśmiechnął. Że nareszcie wszystko będzie dobrze. Chciałam tego z całego serca, ale widocznie tylko ja. Bo jego stać było tylko na piękne słowa, które okazały się nic nie warte...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

edzia88, on najwyraźniej tam już mieszka długo i widocznie mu się podoba, a z tego co widzę nie ma z tobą odwagi otwarcie porozmawiać, albo sam nie jest przekonany czy chce wracać czy nie... no ale ty masz pełne prawo zająć jakieś stanowisko zamiast tak czekać bezczynnie, sam temat tego wątku już wskazuje na jak się czujesz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tak się czuję... Myślałam, że to ja za dużo chcę, za dużo wymagam. Że powinnam się zadowolić rozmową trzy razy w tygodniu, smsami, listami raz na jakiś czas. Straciłam poczucie własnej wartości. On często powtarzał: "Kto będzie cię bardziej kochał niż ja", "Kto będzie cię bardziej szanował niż ja". A ja po moim wcześniejszym związku myślałam, że taka jest prawda. Długo tkwiłam w tym zamknięciu, nie potrafiłam się odnaleźć. Samotne weekendy i czekanie na telefon, na smsa, na lis, na to aż w końcu przyjedzie. Możecie mnie tutaj różnie oceniać. Ale ja naprawdę wierzyłam w jego piękne słowa. Nie miałam chyba dość siły, by powstać i powiedzieć "dość"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie no bez przesady, nie bierz sobie tak mocno do serca tego, co napisałem. Nie podejrzewam Twego chłopaka o zimne wykorzystywanie i okłamywanie Ciebie "pięknymi słowami" jak piszesz. Miałem bardziej na myśli nierównowagę w nasileniu uczuć w tym związku. Czyli, że Tobie znacznie bardziej zależy niż jemu. A to znaczy, że po pierwsze - on też pewnie do Ciebie coś dobrego czuje, a po drugie - kompletnie Was nie znam. To są tylko moje przeczucia, na podstawie kilku napisanych tylko przez jedną ze stron zdań. Także zalecam dystans do moich przeczuć. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miki74, zadam Ci pytanie. Czy potrafiłbyś być z kobietą, która Cię okłamała? Nie raz... ale powiedzmy kilka? Ja nie biorę sobie do serca tego, co napisałeś. Tylko wiesz jak się czuje kobieta, która nie wie co to jest pewność w związku, poczucie bezpieczeństwa? To jest naprawdę piekło!! Szukałam szczęścia, a on był taki inny - dobry, czuły, kochany. Postanowiłam poświęcić trochę czasu, zrezygnować dla nas z czegoś. Ale w zamian za to dostałam łzy, kłamstwa, ból. Czuję się beznadziejnie. To tak jakby kazano mi żyć i jednocześnie przestać oddychać. Nikt kto tego nie przeżył, nie rozumie. Chciałabym wiedzieć, że jestem coś warta... A tu poza pięknymi pustymi słowami niewiele otrzymuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miki74, zadam Ci pytanie. Czy potrafiłbyś być z kobietą, która Cię okłamała? Nie raz... ale powiedzmy kilka?
Teoretyczna odpowiedź brzmi - nie. Natomiast wiem, że praktyka często nie jest tak doskonała jak teoria i różne przypadki mogą jeszcze zaistnieć w moim życiu. Wydaje mi się, że niełatwo byłoby mi pewnie zastosować regułę - okłamałaś mnie, to idź precz. Dwoje ludzi w związku jest przecież połączone tyloma więzami, że nawet jak ten jeden, bardzo ważny - zaufanie - zostałby nadwyrężony, lub zerwany, to jeszcze jest tyle innych trzyma ludzi ze sobą. Choć oczywiście "moc" związku się bardzo osłabia.

 

No i jak ktoś słusznie zauważył - są różne rodzaje i "wagi" kłamstw. Trudno więc generalizować. Są też i te mało ważne. Mówisz dziewczynie, że za dużo wydaje pieniędzy na kosmetyki. Ona wychodzi ze sklepu. Pytasz, czy coś kupiła. Odpowiada, że nie. A kupiła sobie szminkę, czy coś tam innego. Okłamała? Tak. Czy zerwiesz z nią z tego powodu związek - raczej nie. Tym nie mniej szczerość jest chyba jednym z podstawowych, czyli najważniejszych elementów budujących związek. (Wydaje mi się, że wiele udanych małżeństw "z rozsądku" właśnie między innymi na szczerości buduje po prostu przyjaźń między małżonkami. I może nie ma w takim związku "pasji", "żaru" lecz jest np. mocna, szczera przyjaźń. A to jest cenny skarb w życiu. Może nie tak ekscytujący jak "miłość", lecz za to niezmienny, trwały, budujący poczucie bezpieczeństwa. No ale to dygresja związana z obfitymi opadami śniegu za oknem. ;) )

 

Tylko wiesz jak się czuje kobieta, która nie wie co to jest pewność w związku, poczucie bezpieczeństwa?
Różne kobiety różnie to znoszą. Taka jest chyba ogólna odpowiedź na Twe pytanie. Jednak pewnie dużo kobiet czuje się w takich związkach bardzo źle, tak jak Ty (podobnie zresztą jest z mężczyznami).
a on był taki inny - dobry' date=' czuły, kochany.[/quote'] Nie sądzę, żeby to była fikcja. Może warto jakoś UMIEJĘTNIE powalczyć o ten związek?
Chciałabym wiedzieć' date=' że jestem coś warta... A tu poza pięknymi pustymi słowami niewiele otrzymuję.[/quote'] Pewnie Cię to niewiele pocieszy, lecz wiele kobiet chciałoby słyszeć te piękne puste słowa. I nie ma nikogo, kto by je wypowiedział. Więc jakkolwiek rozumiem, że czujesz się beznadziejnie, to chciałbym Cię pocieszyć właśnie w ten sposób. Jesteś coś warta. Ten chłopak uznał Cię wartą pięknych słów. I to też jest dużo. Tylko teraz masz kłopoty na głowie i tego może nie dostrzegasz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz wiedzieć, ile jesteś warta, to nie buduj własnego poczucia wartości w oparciu o czyjąś opinię, tylko o własną. Wtedy najprawdopodobniej nie będziesz zbyt łatwo rezygnowała z tego, co ważne dla Ciebie, byle tylko spełnić czyjeś wymagania i oczekiwania. A nierzadko te wymagania są stawiane dosyć egoistycznie, jedynie w trosce o osobę, która te wymagania stawia, a nie w trosce o osobę, od której się oczekuje. I o ile mieści się to w pewnych ramach, nie ma w tym niczego złego.

 

Zamiast wierzyć w baśnie o rycerzu w lśniącej zbroi wdrapującym się na wieżę i ratującym księżniczkę, nie lepiej stworzyć własną baśń, w której księżniczka nie czeka biernie na rozwój wypadków, a stara się realizować własne plany i marzenia ? Taką "baśń" warto wcielać w życie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Miki74 za odpowiedź. To nie było kłamstwo tego typu, o jakim pisałeś. Na takie małe kłamstewka potrafiłam przymykać oczy i nie odzywałam się nawet wiele. Ale myślisz, że zrobienie czegoś, bo znajomi nalegali mimo wbrew mojej woli jest w porządku? On ma tam jakieś życie w Anglii i ja nie mam zamiaru izolować go od znajomych czy coś w tym stylu. Ale wydaje mi się, że powinien dostrzegać pewne granice. Bo co, powiedzą mu skocz z mostu i skoczy? Ja się poczułam w tym związku mało ważna, jak powietrze. I źle mi z tym. Ja doceniam te piękne słowa, ale nawet tych słów coraz mniej. Nawet nie usłyszałam słowa "przepraszam". A związek nie polega tylko na słowach, ale na czynach. Żal mi tego, że nie mogę poczuć się wartościowa, kochana. Wiem, że jestem wrażliwą osobą i nie potrafię tego zmienić. A otaczający świat jest jaki jest.

A powiedz mi jeszcze... czy to typowe zachowanie mężczyzny, żeby zamiast pomóc dziewczynie to np. zamknąć się w pokoju przed telewizorem, czy przed komputerem? Bo czasem myślę, że ja jestem z jakiejś innej planety.

 

[Dodane po edycji:]

 

God's Top 10, masz rację warto... Tylko od czego zacząć? Pogubiłam się w tym wszystkim, w swoim życiu. Im więcej tutaj piszę, tym bardziej czuję, że nie tak miało płynąć moje życie. To takie okropne uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy to typowe zachowanie mężczyzny, żeby zamiast pomóc dziewczynie to np. zamknąć się w pokoju przed telewizorem, czy przed komputerem? Bo czasem myślę, że ja jestem z jakiejś innej planety.
Uciekanie od problemów nie tyle jest typowe dla mężczyzn, co po prostu dla ludzi.

Przez lata wbijano nam do głów jaki "powinien być" mężczyzna, a jaka "powinna być" kobieta. M.in. wg tych głęboko wrośniętych w nas stereotypów, mężczyzna "nie powinien" ("nie wypada mu") zajmować się uczuciami (bo to niby domena kobiety), a skoro "nie powinien", to tego nie robi i nie wie jak sobie z nimi radzić, a na końcu ucieka od nich.

Z kolei wg tych samych stereotypów kobieta "powinna" dbać o ciepło ogniska domowego, przez co nierzadko pracuje na 3 etaty (pracownica, matka, żona/partnerka), a gdy wreszcie czuje się przemęczona, pojawia się rozterka czy powinna ryzykować burzeniem tego ciepła rodzinnego przez próbę rozmowy o "sprawiedliwszym" podziale obowiązków domowych, czy też nie i dalej się przemęczać.

Zdaję sobie sprawę, ze ten drugi przykład nie przystaje do opisywanej wyżej sytuacji, jednak napisałem o nim po to, by pokazać, że w równym stopniu obie płcie cierpią na tym, co rzekomo "powinny". Dlatego też w równym stopniu obie płcie mają szanse na wypracowanie rozwiązania.

 

Tylko od czego zacząć? Pogubiłam się w tym wszystkim, w swoim życiu. Im więcej tutaj piszę, tym bardziej czuję, że nie tak miało płynąć moje życie.
To jak popłynie Twoje życie, zależy przede wszystkim od Ciebie. Natomiast jeśli chcesz, by ktoś ułożył życie za Ciebie, nigdy nie będziesz w nim do końca szczęśliwa - bo ułoży to życie wg swoich przemyśleń, a Twoich nigdy w 100% nie będzie w stanie poznać. W tym wypadku szczęście w Twoim życiu zależeć miałoby właściwie od tego, jak dobrze ten ktoś pozna Twoje oczekiwania - jeśli "źle" je pozna, "źle" je zrealizuje... :roll:

Dlatego "oddawanie kontroli" nad własnym życiem w cudze ręce, zawsze będzie prowadziło do braku pełni szczęścia. Pozostaje albo się z tym pogodzić licząc na to, by ktoś zechciał poznać i realizować w jak największym stopniu Twoje pragnienia (co z góry skazane jest na brak pełni szczęścia), albo samodzielnie realizować te pragnienia (mimo niewątpliwych trudności, ta droga prowadzi do poczucia szczęścia).

 

Zacznij od tego, by wsłuchać się w siebie. Czego pragniesz dla siebie, czego oczekujesz, jakie masz plany na własne życie ?

Jeśli nie czujesz się jeszcze na siłach, by od razu stawiać sobie tak poważne pytania, rozpocznij od prostszych, np. "jak zaplanuję i spędzę kolejny dzień, co uda mi się zrealizować", a przyczyny niepowodzeń niech będą dla Ciebie źródłami wniosków, by na przyszłość unikać powtarzania błędów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×