Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to jest coś normalnego?


Nuna

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

 

Długo przeglądałam forum zanim odważyłam się coś napisać. Tak naprawdę nawet nie wiem od czego mam zacząć.

 

Myślę sobie że jestem taką po prostu normalną dziewczyną, właśnie zaczęłam studia. Różnymi rzeczami się w życiu interesowałam, zawsze miałam dobre oceny, chodziłam do dobrych szkół, publicznych.

 

Nie wiem czy to jest jakaś choroba, depresja, zaburzenie czy cokolwiek. Czy po prostu wymyślam. Po prostu powiem jak jest i co czuję.. bo ostatnio w tym wszystkim zaczęłam się gubić i sama nie wiem co robić.

 

Po pierwsze może powiem o rodzicach. Moi rodzice mają dość dużo kasy, mają mnóstwo znajomych, często różni ludzie zwracają się do mojej mamy z prośbą o pomoc, poradę. Ale tak naprawdę ja sama nie umiem jej o niczym powiedzieć… czuję się jakbym za każdym razem dostawała poradę typu „jesteś już dorosła, powinnaś sobie z tym poradzić”, „zarób sobie” „załatw sobie”, „inni mają gorzej” „wymyślasz” , nawet jeśli miałam problemy z chłopakiem i płakałam parę dni to jedyne co usłyszałam „jesteś dorosłą kobietą, nie szanujesz się jeśli płaczesz, pokazujesz światu że jesteś słaba i chcesz litości” i same takie gadki...

 

Wydaje mi się że rodzicom głównie zależy na tym, żeby dobrze wypaść przed znajomymi.. matka potrafi bagatelizować cokolwiek by się ze mną nie działo, jeśli nie chciałam iść do szkoły bo się czegoś bałam.. nie chodziło o jakiś sprawdzian czy coś, bo dobrze się uczyłam (choć moich rodziców tak naprawdę nie obchodziły NIGDY moje oceny, ani nawet czy mam odrobione zadanie itd..) ale miałam problemy ze znajomymi.. nie było mowy żeby o tym pogadać z nią, więc tylko trzęsąc się cała prosiłam żeby mi pozwoliła nie iść do szkoły.. potrafiła mi powiedzieć tylko że jestem leniem i w tej chwili mam iść do szkoły i ją nic nie obchodzi.. po czym np. szła do drugiego pokoju i częstowała jakiś gości herbatą robiąc wszystko żeby nie zwracali uwagi że siedzę i ryczę, i robię wszystko żeby mnie nie było słychać, bo jest mi wstyd tego że płaczę.. ogólnie im starsza jestem tym bardziej na wszystko reaguję płaczem..

 

Poza tym pamiętam że za każdym razem gdy tylko mi się coś nie udawało i płakałam w dzieciństwie to mama kazała mi iść do swojego pokoju i tam płakać. Niezależnie czy coś zrobiłam źle i mi było przykro (np. zepsułam swoje wycinanki), czy brzydko się odezwałam i dostałam w twarz od mamy, gdy tylko się rozpłakałam słyszałam że nie ma zamiaru tego słuchać i mam iść się wypłakać do pokoju a jak mi przejdzie to wrócić.

 

Oprócz tego, mój tata jest trochę nerwusem. Potrafi się wydrzeć o wszystko. Np. siedzę sobie w pokoju, czytam książkę a tata wpada i zaczyna się drzeć po mnie, że on musi wychodzić, że jestem nienormalna bo nie wiem że on szuka jakiejś książki albo okularów że co to za córka która siedzi na dupie zamiast pomóc, że jego szlag trafia itd. Itp. I tak za każdym razem. Jak ma jakiś problem to zamiast poprosić o pomoc to się drze i zwala na wszystkich winę, a jak się ktoś zdenerwuje, to grozi że przywali w pysk itd..

 

ogólnie na co dzień o tym wszystkim nie myślę. Ale jestem w takim momencie życia że nie wiem co zrobić. Byłam w niezbyt fajnym związku, w którym pokładałam nadzieję, ale wyszło na to że on uciekł do mojej przyjaciółki… zabolało podwójnie… No było minęło, ale większość znajomych się po tym ode mnie jakby odwróciła. Zaczęły się studia. Zostałam w domu i studiuję niedaleko, miałam swoje powody ale umarły wraz ze związkiem z tym facetem. A teraz bardzo żałuję. Znajomi albo się ode mnie odwrócili albo wyjechali do większych miast, a i tak nie miałam ich wiele. Marzyłam, że na studiach się odrodzę, zawrzę nowe znajomości, nauczę znów cieszyć się życiem, a jest tylko gorzej. Nie umiem w ogóle rozmawiać z ludźmi. Jak ktoś mi coś powie, jakąś uwagę,(np. nauczyciel, wykładowca) albo po prostu usłyszę coś za plecami w stylu „o boże a ona musi wszystko zapisywać” to od razu zbiera mi się na płacz. A jak zbiera mi się na płacz to nie umiem logicznie myśleć. Nie umiem nic z siebie wydobyć, nic powiedzieć składnego. A jak powiem pół zdania to znów jeszcze bardziej chce mi się płakać bo wiem że i tak nikt nie rozumie nic z tego bełkotu który się ze mnie wydobywa..

 

Poza tym na wszystko negatywne potrafię reagować tylko na 2 sposoby, albo płaczem, czyli tak jak wyżej, albo jak się wstydzę tego płaczu i denerwuję się, że nikogo on i tak nie wzruszy, to dostaję agresora. I wyzywam, wściekam się, wrzeszczę.

 

Jedyne co udało mi się opracować to milczenie. Bo i tak nic ciekawego nie powiem, nie uda mi się odpowiedzieć na pytania, normalnie dyskutować, to po co w ogóle coś mówić. Ale jak milczę to to doprowadza drugą osobę do szaleństwa, no sami powiedzcie jak zareagowalibyście na to, że chcecie z kimś pogadać a on nagle zamilknie i koniec. Więc i tak wychodzi kłótnia.

 

Ogólnie chodzi mi o to że NIE UMIEM zawierać znajomości, bo nie umiem normalnie rozmawiać z ludźmi, boję się relacji z ludźmi i albo siedzę cicho i boję się odezwać albo jestem agresywna. I ogólnie to chyba przez większość czasu jak jestem sama to płaczę

 

Jestem teraz w kropce, bo nie wiem co mam ze sobą zrobić. Boję się iść do psychologa, że po prostu rozpłaczę się albo zatnę i nic nie powiem mu, bo nie będę wiedziała co jak powiedzieć od czego zacząć, co jest ważne. Albo że powie że to i tak wszystko jest nieważne i normalne.

 

Jest jeszcze parę spraw ale wtedy ten post by się rozrósł do 20stronicowego eseju. A i tak podziwiam tych którzy tu dotarli. Proszę o pomoc i rady :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, to napewno nie jest normalne, i ja Ci radzę udać się do psychologa. Jeśli się rozpłaczesz to uwierz mi że dla takiej osoby to nie nowość, ja sama często płaczę na wizytach. Jeśli się zatniesz nagle to psycholog sam będzie starał się wyciągnąc od Ciebie informacje zadając pytania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo smutne to co napisałaś. Twoi rodzice wyrządzili Ci krzywdę. Radzę Ci żebyś udała się do psychologa, poczytaj artykuły, książki o toksycznych rodzicach itp. na początek polecam książkę Susan Forward "Toksyczni rodzice"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale właściwie to boję się lekarzy... po tym jak jeden potraktował mnie dość.. hm, nieprofesjonalnie. Jestem chora w dziedzinie ginekologii że tak powiem, mama załatwiła mi wizytę u niby najlepszego w okolicy, płci żeńskiej. Ogólnie wyglądało to tak, że zrobiła mi badania, to ok, a potem siedziałam i byłam trochę, no wiecie, poruszona tym, że w ogóle coś może być nie tak, że mogę być chora.. a ona nagle zaczyna pieprzyć że do końca życia mogę brać tabletki itd, że mogę być bezpłodna... no to ja już cała roztrzęsiona ale chciałam coś wiedzieć o tej chorobie.. babka mi coś zaczęła rysować na kartce papieru, coś pieprzyć po medycznemu.. a ja roztrzęsionym głosem zapytałam o coś na tej kartce, a ta babka na mnie w ogóle z taką pogardą popatrzyła i "coo dziecko, nie uważało się na biologii w szkole? Nie oglądałaś nigdy książek? Nie wiesz co to hormony?" w tym momencie pękłam i się popłakałam. i oczywiście było mi głupio że to zrobiłam. siedziała też tam moja mama, i oczywiście nic nie powiedziała ani w ogóle nie zaareagowała. A ta baba jeszcze dodała "nooo nie ma co płakać, chyba już dużą dziewczynką jesteś" no i chyba poleciałam wtedy do łazienki i siedziałam tam jakiś czas aż matka poszła pod te drzwi i powiedziała "pani doktor czeka, jak nie przyjdziesz to policzy mi za następną godzinę" czy coś takiego.. od tamtego czasu boję się rozmawiać zupełnie z lekarzami, ludźmi w urzędach itd.. najgorsze jest to że to brzmi jak zachowanie się 10letniej dziewczynki najwyżej, a to było jak byłam w maturalnej klasie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, nie chcę być niemiła, ale masz już 20 lat i może najwyższy czas swoje sprawy załatwiać samej a nie z pomocą matki. Jeśli jej Twoje samopoczucie nie obchodzi to po co się z nią wleczesz po lekarzach. Jesteś dorosła i najwyższy czas myśleć za siebie, niestety taka prawda. Może trzeba Twoim rodzicom pokazać, że na coś Cię stać? Postaraj się coś zrobić samodzielnie, to wtedy zaczną Ci pomagać.

 

. Co do zawierania znajomości, na pewno ktoś się znajdzie, kto Cie zaakceptuje. Przestań się nad sobą użalać i myśleć nad każdą najdrobniejszą sprawą, co powiedziałaś... jak inni na to zareagowali, bo to tylko pogarsza Twoje samopoczucie.

 

Rozumiem jak się czujesz, bo jestem w Twoim wieku, ale trzeba skończyć z użalaniem się nad sobą. To wiele upraszcza, tacy a Haiti mają milion razy gorzej więc nie ma o co lamentować.

 

Powodzenia i nie ma się co bać psychologa, ja też miałam negatywne nastawienia. Pewna osoba z tego forum mnie przekonała i to, że poszłam to moja jedna z ostatnich lepszych decyzji.

 

Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To smutne, co piszesz o rodzicach. Rozumiem, co przeżywasz, bo sama też mam problemy z rodzicami. Moje relacje z nimi są na poziomie znajomych, nie rodziny, a ostatnio na wizycie u psychologa przyznałam, że nawet ich nie kocham. Nigdy nie okazywali mi miłości, a obchodziło i nadal obchodzi ich tylko to, jak się uczę. Wiedzą, że choruję, ale mają to gdzieś. Ostatnio w rozmowie z chłopakiem mówiłam coś o skończeniu ze sobą i jestem pewna, że ojciec to słyszał. Wcale nie zareagował. Sam jest nerwowy i strasznie marudzi. Kłóci się z matką, a ja muszę tego słuchać. Czasami wcale się do siebie nie odzywają. Po ich relacjach widzę, że ja nie chcę tak skończyć. Jestem w szczęśliwym związku z chłopakiem młodszym od siebie o trzy lata. I wiem, że z nim chcę spędzić całe swoje życie. Mimo że rodzice nie pokazali mi jak kochać, ja potrafię okazywać miłość mojemu ukochanemu. Nie wyobrażam sobie, bym miała traktować go tak, ja czasem moja matka traktuje ojca.. Jestem mniej więcej w Twoim wieku (20 lat) i też mam problemy z relacjami z ludźmi. Mam fobię społeczną, która trochę mnie już męczy. Z depresją walczę od kilku miesięcy. Myślę, że powinnaś udać się do psychologa. Jeśli się rozpłaczesz, to nic się nie stanie. To normalne i dla psychologa nie będzie to przeszkodą w udzieleniu Ci pomocy. Jako specjalista zadecyduje, czy powinnaś odwiedzić lekarza. Ja także na wszystko reagowałam płaczem. Odkąd biorę leki płaczę rzadziej. Gdybyś potrzebowała rozmowy, zawsze możesz zwrócić się do ludzi z forum. W razie czego chętnie z Tobą porozmawiam per gadu. Uważam, że ludzie z podobnymi problemami powinni się trzymać razem. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×